pomoc miedzyludzka- znieczulica czy pomoc bezinteresowana?

helcia   Wiedźma z czarnym kotem
14 lutego 2009 19:12
Ja też mam tak że jak widzę że coś dzieje się złego to pomagam, a jak ja nie dam rady to sprowadzę kogoś kto da 😉. Uwielbiam pomagać starszym ludziom, później mają takie uśmiechnięte oczy, wyżalą się, poopowiadają. Mnie też przepełnia radość jak mogę pomóc. Dzień inaczej mija, jakoś tak łatwiej, szczęśliwiej.
Do tej pory pamiętam staruszkę która ledwo szła, wyglądała na smutną, a to że torby były ciężkie jak cholera było z daleka widać. Przede mną kilku chłopaków oczywiście nikt, nic nie widział 🙄. Podeszłam zabrałam torby od staruszki, od razu oczy miała bardziej uśmiechnięte i dobrnęłyśmy do bramy, uściskała mnie, a na pytanie czy mogę pomóc jej zanieść torby do domu kazała mi iść. Bo w domu na pewno się martwią itp. oczywiście na jednej prośbie nie poprzestałam, ale pani powiedziała że da sobie rade.
Od razu jakoś mi było lżej na duszy 🙂
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
07 lipca 2012 08:59
Odkopuję bo się wczoraj załamałam. Pracuję promując pub, więc chodzę po mieście. Wczoraj się zapędziłam ciut za daleko, ale pomału zmierzałam spowrotem. No i widzę faceta w stroju sportowym i inwalidę ledwo idącego- o kuli, jedną nogą powłóczy, drugą ma krzywą- ogólnie wszystko co mogło się przydarzyć stało się jemu. Pan sportowiec nagle powiedział " no to ja już lecę" i zostawił pana na środku chodnika. Wiec niepełnosprawny zwrócił się do mnie- jakoś głos rozsądku kazał mi pracować ale się zgodzilam- potrzebował doprowadzenia do przystanku. Podałam rękę, a on po 3 krokach się pyta czy może mnie w pasie złapać bo jest po wybiciu barku, pozwolilam nie znam sytuacji. Jak zachaczył o pierś pomyślałam że przez przypadek. Ale jak mi powiedział ze wolałby pod koszulka bo mu wygodniej to zwątpiłam. Poza tym żadnych podtekstów- rozmowa o pracy, studiach. No ale kurcze, ostro mnie przeraził i odechciało mi się pomagać no... Rodzice mnie skrzyczeli, ze trzeba było zostawić w cholerę a nawet policję wzywać. Ale jakoś wiedziałam ze muszę mu pomoc bo nikogo innego nie było poza parą dresów. Zwątpiłam w ludzi normalnie, czasami strach pomóc.
majek   zwykle sobie żartuję
07 lipca 2012 17:16
Ja kiedyś wyciągałam dziewczynę z samochodu, który prześlizgnął się na boku jakieś 100 metrów. Pamiętam, że był straszny tłok, skrzyżowanie w Jankach, gdzie zjeżdża się Katowicka z Aleją Krakowską. Lato, weekend.
Pomagających było nas ok. 4 osób ! - ja zajęłam się dziewczyną (stwierdziłam, że nic jej nie jest i starała się wygramolić z samochodu), jak stwierdziłam, że jest świadoma, to kazałam zadzwonić jej do swoich rodziców.
Reszta pomagających przewracała samochód na koła i spychała go z jezdni, bo oczywiście cały korek trąbił radośnie.

Najlepszy był mój chłopak wtedy, do którego jechałam. Opieprzył mnie, że nie założyłam rękawiczek.
Gillian   four letter word
07 lipca 2012 17:24
rację miał!
majek   zwykle sobie żartuję
07 lipca 2012 18:47
Oczywiście że miał, ale nie było ani kropli krwi przy tym, po prostu jakby się przewróciła.
Annaa   Annaa Ban permanentny
27 kwietnia 2024 02:33
spam
Komentarz moderatora: powielanie postu w wielu wątkach
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się