Mieszkanie samemu

Mieszkacie z kimś? Przyjaciółką? Obcym współlokatorem? A może facetem? A może mieszkacie sami, albo znacie osoby, które mieszkają same?
Mam duże mieszkanie, w którym do tej pory mieszkałam z bratem, który ma się wyprowadzić. Rodzice namawiają mnie do zamieszkania koniecznie z jakąś koleżanką -twierdzą, że "zdziczeję" mieszkając sama przez dłuższy czas.
Co o tym sądzicie? Można "zdziczeć" mieszkając samotnie ?
Można "zdziczeć" mieszkając samotnie ?

Dziczeje ten, który nie ma zaplecza we ..... własnej głowie. Musi być blisko innych bo inaczej znika.
Mądry człowiek z własnymi myślami, książkami nie dziczeje nawet na wyspie bezludnej.
A rodzice pewnie mają na myśli to, że byłoby Ci z kimś raźniej, bezpieczniej i może taniej?
Mieszkam sama od przeszło 2 lat. Wcześniej mieszkałam z byłym narzeczonym. Jeszcze wcześniej z rodziną. Nie zdziczałam. 😉 Generalnie i tak mam tyle czasu zajętego poza domem, że jak dojeżdżam o 20 to sprawdzenie poczty, coś poczytać lub obejrzeć i padam na nos, bo rano do pracy.

Jedyne co przez ten czas zmieniłam i co mi przeszkadzało to rozmiary mieszkania. Było to prawie 64m2 - na jedną osobę bardzo dużo. Przez co i czynsz duży i sprzątania dużo a przy moim trybie życia powierzchnia nie wykorzystana, do tego potrzeba generalnego remontu z wymianą instalacji elektrycznej i stolarki okiennej na tylu metrach.. Więc sprzedaliśmy, kupiliśmy mniejsze - 41m2 i jest w sam raz. 😉

Szczerze mówiąc ja nie zdecydowałabym się na mieszkanie razem z lokatorami. Chyba że bardzo bliską mi znajomą osobę. Podejrzewam, że o ile lokatorce wybranej spośród iluś chętnych osób bym może i zaufała i byśmy się dogadywały, to jednak miałabym chyba jakieś psychozy odnośnie osób znajomych, które ją odwiedzają. 😉 Strasznie nie lubię grzebania bez pytania w czyichś rzeczach, zaglądania w rzeczy osobiste itd a na przykładzie nawet kilku niań pracujących niegdyś u mojej siostry uprzedziłam się. Montowanie zamków do pokojów z kolei.. no nie wiem. Dlatego nawet nie zamierzałam próbować, póki stać mnie było na utrzymanie. Możliwe, że nie byłoby tak źle - w końcu obrałam najczarniejszy scenariusz niemalże. To nie wykluczone. 😉
Mieszkanie jest bardzo duże, jak na jedną osobę to "za duże" 120m2. Ale kwestia finansowa akurat nie jest problemem. Jestem raczej ekstrawertyczką,a nie introwertyczką, także to "zdziczenie" mi się wydaję mało prawdopodobne, ale uważam, że zrobię się taka jak przysłowiowy "stary kawaler", tak się przyzwyczaję do własnych nawyków i trybu życia, że później inna osoba w mieszkaniu będzie mi przeszkadzała
Kup zatem kozę.  😉
Zgodnie ze starym dowcipem:
Przyszedł niegdyś do rabina ubogi Żyd po radę.

- Rebe - powiada - nie wiem, jak dalej żyć. Tłoczymy się z żoną i piątką drobiazgu w jednej małej izbie na poddaszu. Zimą jest nam zimno, latem - gorąco. W dodatku po śmierci teścia zamieszkała u nas teściowa. Rzadko udaje mi się zarobić tyle, żeby choć dzieci zjadły do syta, juz o nas nie ma co mówić. Dzieci płaczą, żona słabuje, a teściowa pomostuje że oddali corkę takiemu biedakowi jak ja. Co mam zrobić, rebe?

Rabin pomyślał, gładząc długimi palcami siwą brodę, po czym powiedział - Wiesz co, Hersz? Mam dla ciebie rozwiązanie. Ty kup kozę.

- Kozę?!! Rebe, czyś oszalal? Za co mam ja niby kupić? I gdzie będę toto trzymał? Chyba ją pod lóżko wepchnę! A czym ją nakarmię, jak w domu i bez tego bieda?

- Hersz, kup kozę. Kup kozę, mówię ci, a po dwóch tygodniach przyjdź do mnie znowu.

Po dwóch tygodniach Hersz przychodzi do rabina.

- I jak teraz wam się żyje, Hersz?

- Och rebe, teraz to już czyste piekło. Nie dość, że musiałem pozyczyć pieniędze od Goldmana, że wciąż gnieździmy się z żoną, teściową i piątką dzieci w ciasnej izdebce na poddaszu, to jeszcze pod stołem siedzi koza. Beczy, wlazła najmlodzemu na stopę, trzeba jej przynosić trawę i badyle, szczerze mówiąc - cuchnie, a w dodatku wszystkich nas przez nią pchły oblazły i drapiemy się nieustannie. A co mówi teściowa, rebe, to już nawet nie będę powtarzał.  'Myszugiene' to jest jej najłagodniejsze słowo, rebe, a mówi dużo.

- Tak źle się dzieje, Hersz? No, no. To wiesz, teraz ty tę kozę sprzedaj. A potem przyjdź do mnie, proszę.

Po tygodniu Hersz wraca do rabina.

- No, co tam nowego, Hersz?

- Rebe, życie jest piękne, daję słowo. Dzieci się śmieją. Żona pozbyła się pcheł, oddałem pieniądze Goldmanowi, a teściowa upiekła chałkę. Raj, nie życie, rebe, raj na ziemi!
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 czerwca 2011 14:28
Mieszkając w Irlandii wynajmowaliśmy dom: najpierw mieszkaliśmy w 4, później 3 pary, a na koniec doszła 2 dzieci. Na początku było wszystko ładnie, pięknie, ale z czasem... :/
Zajęte gary, nieumyte naczynia, niewyniesione śmieci, zajęte miejsce parkingowe, za głośny seks, dzieciak za głośny, impreza, chowanie naczyń ...
Rany, ja bym nie mogła mieszkac sama. Zawsze mieszkałam z rodziną/przyjaciółką/wspollokatorkami.. Nie to ze nie umiem sie sama sobą zajac. Ogolnie to powiem nawet ze jestem mega inrowertyczką.Ale jakos lubie jak w chacie kreci sie ktos jeszcze.
Chociaz....
Biorac pod uwage ostatnie pare miesiecy.. Kuchnia taka ze czasem trzeba by pługiem wjezdzac przez stosy naczyn i smieci zeby sie do czegos dostac, zaczyna coraz bardziej wkurzac..  🙄
Takze jestem za tym zeby dobrze znac osoby, z ktorymi sie mieszka..
tulip, i tak się może niestety stać! w sensie, że się przyzwyczaisz😉 ja przez rok mieszkałam z koleżanką mojej starszej siostry bo jeszcze kończyła studia ale miałyśmy bardzo mały kontakt. Poza tym pomieszkiwał u mnie mój facet. Później z facetem się rozstałam, koleżanka się wyprowdziła i od dwóch lat mieszkam sama. Z jednej strony jest mi BOSKO! nie chce mi się sprzatać - nie sprzątam, chce coś obejrzeć - oglądam.. i naprawdę to lubię🙂 niestety przez to odzwyczaiłam się od mieszkania z kimś i teraz jak mój obecny przyjeżdża na pare dni to pod koniec jego pobytu odliczam minuty do jego wyjścia!:| tak naprawdę dopiero sama odpoczywam.. dlatego nawet się cieszę że od października przyjdzie mi mieszkać z kuzynką - może się od nowa nauczę dzielić z kimś mieszkanie. Kicha tylko że to jest właśnie typ często odwiedzany przez znajomych - kolegów na poziomie gimnazjum:/ także coś czuję że trzeba będzie ustalić jasne zasady i będą niezłe przejścia w tym temacie:/
Mieszkam z kolezanka ze wzgledu na koszty, nie stac mnie na kawalerke w Londynie. Znamy sie od pierwszego roku studiow ale nigdy nie mieszkalysmy razem - teraz wyszlo, ze ja musze sprzatac, bo ona nieumyte gary, niewyniesione smieci i syf ma gdzies. Mieszkanie jest male, 36m2 wiec jakostam sprzatam wszystko poza jej pokojem. Na plusie, nie robi imprez, jesli ktos ja odwiedza, to jej chlopak, na dwa wieczory w tygodniu moge im zostawic duzy pokoj do wylacznego uzytku, nie mam z tym problemu. Prawde mowiac, chyba bym zwariowala mieszkajac sama, bo nawet nie ma do kogo odezwac (moi przyjaciele sa w domu, ze znajomymi w Londynie widuje sie rzadko bo wszyscy pracuja i mieszkaja w roznych czesciach miasta) pomijajac to, ze nie wstalabym do pracy 😉 . Po doktoracie jak ceny nie skocza i rodzice doloza chce kupic mieszkanie w Gdansku - pewnie poczatkowo bede mieszkac z bratem, ktory idzie tam na studia, ale na ile mi starczy cierpliwosci do jego kolegow to zobaczymy. Przynajmniej bedzie sie jakis chlop krecil po domu - samodzielne wbijanie gwozdzi i drobne naprawy sa na dluzsza mete meczace.
kujka   new better life mode: on
01 czerwca 2011 17:40
tulip, och, zazdroszcze - marze o tym, zeby mieszkac sama 🙂 nie zastanwialabym sie ani chwili 😁

uwielbiam byc sama, nie teskno mi za towarzystwem ludzi i nie doskwiera mi nigdy samotnosc. nie dlatego, ze ludzi nie lubie (bo lubie - przynajmniej niektorych 😉 ). i gdyby bylo mnie na to stac chetnie mieszkalabym samotnie.
aha, ale jeden warunek - mieszkalabym z kotem 😉
Tulip, jesli lubisz robic to na co masz wlasnie ochote, wyznajesz zasade "moj dom to moja twierdza", lubisz we wlasnym domu czuc sie swobodnie, nie lubisz po kims sprzeatac, nie chcesz uzerac sie o mniejsze i wieksze duperele (albo nie uzerac sie ale za to regularnie wkurzac sie w duchu), to porzuc wszelka mysl o braniu sobie wspollokatora na glowe..
Condina   Charakter, Charisma, Klasse.
01 czerwca 2011 18:50
mieszkam sama na 70m2... i chulaj dusza piekla nie ma  😜 tylko sasiedzi czasami kapuja 🙂 aha kota mam 🙂
Jak ja bym chciała mieszkać sama    😍  jak tylko zostaje w domu na tydzień lub dłuzej bez matki( z nią mieszkam) to czuje się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie !
Teraz w sumie od marca pomieszkuje u faceta( tu też mieszka jego brat)  i szczerze powiem ze nie odpowiada mi to zbytnio , za dużo ludzi  za mało spokoju , mam nadzieje że niedługo to zmienimy 😉
Hyhy a ja właśnie wróciłam do mojego mieszkanka, mogę usiąć jak chcę, gdzie chcę, nie myśląc o tym czy powinnam coś jeszcze dzisiaj sprzątnąć czy nie..  miłoooo miiii 🙂😉)
Cenciakos   Koń z ADHD i złośliwa zołza ;)
01 czerwca 2011 20:44
Od sierpnia zeszłego roku mieszkam sama z kotem, na dwóch pokojach.
Zdziczenie Ci nie grozi. Ja jestem akurat typem człowieka, który najlepiej czuje się w tylko i wyłącznie we własnym towarzystwie, a innych to tak raz po raz. Więc dzięki temu, że mieszkam sama mam spokój, robię co chcę, jak nie chce nikogo widzieć przez cały dzień to nie wychodzę w domu. A jak mam ochotę to zaproszę kogoś, czy pojadę do rodziców bo dzieli nas całe 5 kilometrów 🙂.  A jeśli Ty jesteś osobą towarzyską to tym bardziej nie ma problemu, bo zawsze kogoś możesz sobie do domu zaprosić.
I co jest właśnie najlepsze- jeśli masz bałagan to jest to Twój bałagan i nie wkurzasz się, że współlokatorka znowu nie pozmywała, że rozrzuca ciuchy po mieszkaniu, czy sprowadza sobie ludzi których np. Ty nie cierpisz. Robisz co chcesz. Zwłaszcza, że jak mówisz finansowo bez problemu.

viikaa   Kucykowy jezdziec :)
01 czerwca 2011 20:52
Mieszkalam przez jakis czas sama i dopoki wiekszosc czasu spedzalam poza domem (praca, studia) bylo ok 🙂
Pozniej przestalam pracowac, zajecia mialam 2 razy w tygodniu i duzo wiecej czasu spedzalam w domu - mialo to swoje plusy, bo moglam robic co chcialam, ale z drugiej strony nie bylo nawet do kogo sie odezwac 🙁 Czasem samotnosc mi przeszkadzala, jednak nie zdecydowalam sie na mieszkanie z kims, bo strasznie nie lubie dostosowywac sie w domu do innych ludzi i nie nadaje sie do mieszkanie z innymi, wyjatkiem jest moj chlopak 😉 Obecnie mieszkamy razem i jest fajnie. Natomiast okres kiedy wynajmowalismy pokoj w duzym domu i oprocz nas bylo jeszcze 6 innych osob, do tego jedna wspolna lazienka i kuchnia - to byl dla mnie najwiekszy koszmar. Wiecznie zajeta lazienka, sterty brudnych garow, ciagle imprezy wspolokatorow...
Ja mieszkam z kolezanka - wspollokatorka w kawalerce. Czasami nie jest latwo, wiadomo, jeden pokoj a rozbiezne interesy. Ale generalnie jest ok, nie narzekam 😉
A mieszkac sama bym sie nie zdecydowala. Czasami jest tak ze siedze sama w domu (lub w domu rodzicow czyli 4 pokoje) przez kilka nocy i jest mi z tym cholernie zle. Nie znosze mieszkac sama. Z kolezanka - ok, z chlopakiem - da sie wytrzymac :P chociaz pod pewnymi wzgledami ciezko :P Ale sama - never ! Jezeli juz, to wlasnie z kotem/psem.
Scottie   Cicha obserwatorka
02 czerwca 2011 08:20
tulip, jeśli opłacenie czynszu czy rachunków nie stanowi dla Ciebie problemu- nawet nie zastanawiałabym się nad współlokatorem. Chłopaka bym jeszcze była w stanie przemyśleć, ale koleżanek czy obcych osób- zdecydowanie nie! Nikt Ci nie grzebie po Twoich rzeczach, nie wyjada jedzenia, nie wkurzasz sie, ze chcesz sobie cos ugotowac, a wszystkie gary brudne- no żyć nie umierać 🙂 W dodatku- to nie własność tej osoby, więc by pewnie nie szanowała... W dodatku mieszkając nawet z najlepszą przyjaciółką- chyba bym ją znienawidziła po jakimś czasie.
trupka   Czterokopytne uzależnienie ;)
02 czerwca 2011 12:46
A jest tu ktoś kto zamieszkał sa od razu po ukońćzeniu 18 lat?
W znaczeniu wyprowadził się od rodziców jeszcze się ucząc?
7 reklamówek, reklamóweczek ze smieciami, w tym jedna na srodku kuchni w przejsciu, zadnego gara wolnego, smród w kuchni jak od trupa...
Nie mój tydzien sprzatania, nie tkne sie tego syfu  😤
Chyba zmienie zdanie co do mieszkania z kims..
Takze trzeba tez brac pod uwage powyzsze obrazki.. Tez moze moj błąd ze sie wprowadziłam do obcych.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 czerwca 2011 13:25
trupka moja mama wyszła trzeci(!) raz za mąż trzy lata temu, od tego czasu meiszkam sama. Miałam wtedy 18 lat 😉 Ale moja sytuacja była totalnie lajtowa, dom podzieliliśmy na 2 części- w jednej mieszkali lokatorzy, których czynsz szedł na opłaty domu, a ja w drugiej z 600zł miesięcznie renty. Dało radę przeżyć 😉 Od roku mieszkam w Warszawie z moim chłopakiem i jest ciężej. Jemu w pracy nieregularnie płacą, mi rentę zabiorą w sierpniu... a opłaty leżą i kwiczą. Ale damy radę, jak zwykle  😁
Sama mieszkałam przez 2 lata w Konstancinie. Ale jestem typem raczej samotnika, więc mi tam było dobrze. 😉 Na pewno jest spokój, cisza i błogosławiony porządek(którego ja nie mogę utrzymać przy dwóch mężczyznach...), a jak samotność doskwiera to zawsze można zaprosić koleżanki na noc. 🙂
A jest tu ktoś kto zamieszkał sa od razu po ukońćzeniu 18 lat?
W znaczeniu wyprowadził się od rodziców jeszcze się ucząc?


ja, zamieszkałam sama jak poszłam do liceum
trupka, a jaka to różnica w jakim wieku? Oprócz oczywiście możliwości utrzymania się, jakiegoś rozsądku i odpowiedzialności - mieszkając samemu jest większe obciążenie pod tym względem.
Gro młodych ludzi wyprowadza się do innych miast w związku z nauką. Mieszkanie z kimś/samemu jest tylko kwestią finansową, częściowo towarzystwa czy bezpieczeństwa..
IMHO jeśli się nie wyjeżdża do innego miasta, to nie ma chyba tak pilących powodów do wyprowadzania się. Mieszkanie z rodzicami ma wielki plus - kosztuje Cię mniej zazwyczaj niż mieszkanie samodzielnie. 
Mieszkam sama od 1,5 roku.

Ma to swoje plusy i minusy, do zdziczenia uważam, że mi daleko, bo spotykam się sporo z ludźmi. Lubię też np. czytać na dworze, na ławce albo gdziekolwiek da się usiąść. Moje mieszkanie to mój kawałek świata, który sobie sama urządziłam i dobrze mi tam. Natomiast jak mam gości, albo jak wyjeżdżam ze znajomymi też nie mam z tym problemu. Mieszkałam kiedyś na stancji w 5 osób, więc nie przeszkadza mi kołchoz przez kilka dni.
Główny plus dla mnie jest taki, że chociaż nie muszę np. sprzątnąć ( bo kto mi każe ! ), jednak to robię, z dbałości o własną inwestycję i chęci czucia się tam dobrze, ale też to miejsce jest dla mnie, a nie ja dla miejsca, więc jak coś się stłucze/zepsuje/pochlapie to luuzik. U mamy luuzik by nie przeszedł 😉

Mimo, że nie chciałabym mieszkać sama do końca życia, jednak na tą chwilę jest mi z tym bardzo dobrze.
moja koleżanka od października mieszka sama.Jak tylko skończy jej sie umowa (koniec czerwca) ucieka stamtąd. Dziewczyna ma ogromnego pecha zalała kolesiowi pod nią nowo wyremontowane mieszkanie. Straty oszacował na 100 tys.
Trzy tygodnie temu do sasiadów z klatki było włamanie,gdy złapano włamywaczy okazało sie że pomyliły im sie drzwi i mieli do niej sie włamac, ponieważ wiedzieli że mieszka tam sama studentka. Po tym wydarzeniu bała si etam spac i nocowała u sasiadów kilka dni. Ta sytuacja spowodowała to że tydzień temu ( jak moja koleżanka juz tam nie mieszkała) żona zabrała dzieci i wyprowadziła sie od męża bo podejrzewa go o romans z nią.
I na koniec jeszcze zostawiła garnek na gazie i zapomniała o nim. Garnek sie spalił, kuchnia czarna i musi ją pomalowac.

Ja osobiscie nie mogłabym mieszkac sama. Jesli zostane przez chwile sama w domu to już sobie nie moge znaleźć miejsca. I tak jakoś nudno by mi po prostu było samej.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
02 czerwca 2011 14:01
kiwii, to nie wina mieszkania, a koleżanki, która nie ogarnia rzeczywistości.

Mi jakoś szczególnej różnicy to nie robi. Jak mieszkam sama , jest spoko, jak się zjawia rodzina, jest spoko. Z obcą osobą nie bardzo sobie wyobrażam mieszkanie.
Co on w tym mieszkaniu miał że na 100tyś wycenił? I jakich to zalanie było rozmiarów że aż na tyle? Wykończałam teraz mieszkanie i też miałam zalanie mieszkania poniżej - również świeżo wykończonego i nie wiem jaką powierzchnię trzeba zalać żeby koszta były aż takie...
Poza tym, zostawiła odkręcone krany? Pralka takich szkód by nie narobiła raczej..
Ma pecha ale to chyba trochę naciągnięta relacja.

I jak pisze Strzyga, raczej pierdoła która nie ogarnia..
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
02 czerwca 2011 14:12
Właśnie nie rozumiem co takiego złego zrobiło jej mieszkanie, że spaliła garnek? Drzwi jej nie chciały do kuchni wpuścić? Albo, że zalała kogoś. Mocowała się z kranem, ale  był silniejszy? Na to, że jest rozkojarzona i nie umie przypilnować garnka na gazie, nowe mieszkanie niewiele poradzi.  Mam nadzieję, że wraca do rodziców, a nie niszczyć kolejne mieszkanie...
mieszkanie sie UBEZPIECZA!
a wynajmując żąda sie by właściciel pokazał to ubezpieczenie - bądz zawiera sie to w umowie wynajmu

właśnie po to, by jak się zaleje komuś mieszkanie poniżej, czy będą inne szkody miało sie z czego "płacić"...
i co?? sąsiad nie poszedł do sądu?? za te 100 tys zł??
ja od razu bym poszła do sądu i wniosła sprawę przeciwko sprawcy...

jakaś ściema o tym co piszesz...

napad na mieszkanie SAMOTNEJ STUDENTKI?? chyba w celach "lubieżnych" a nie złodziejskich... 😲 😲

na dodatek ma swoje za uszami... bo żadna żona ot tak sobie nie zostawi męża "tak se" bo podejrzewa o romans z mało rozgarniętą (jak widać) studentką

🏇 🏇albo było tak... gotowała obiad... przyszedł sąsiad... sex na stole... gar sie pali... to chlus wodą (spalenie i zalanie)... przez okno widzieli to lubieżni złodzieje... myślą sobie... sexi się w biały dzień od razu jak tylko otworzyła drzwi - z obcym facetem - to może z nami też??
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
02 czerwca 2011 14:26
Dodofon no i muszę przez Ciebie wycierać laptopa, a szef dziwnie się patrzy  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się