Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

A.   master of sarcasm :]
14 czerwca 2011 23:00
Indians bo Indie i dlatego Kolumb nazwal dzikich w Amerycie Indianami bo myslal ze zawital do Indii...

Mnie sie juz duzo wklepalo, a i sporo polskiego wyklepalo... babcia polonistka pewnie sie w grobie przewraca...
cieciorka   kocioł bałkański
15 czerwca 2011 09:01
[quote author=A. link=topic=1321.msg1041893#msg1041893 date=1308085739]
Indianie (tzn z Indii)


To Hindusi.
[/quote]
Indusi, hindusi to wyznawcy hinduizmu.
I nie Pakistani, tylko Pakistańczycy 🙂
A.   master of sarcasm :]
15 czerwca 2011 10:12
Oj, Pakistani jest krocej  😉
A po polsku Paki to ciapaty...
viikaa   Kucykowy jezdziec :)
15 czerwca 2011 17:23
Ja sie rzadko spotykam z negatywnym podejsciem anglikow do polakow, ale kilka razy rozmawialam ze znajomymi na ten temat i w sumie sie im nie dziwie...
Jest nas w UK naprawde duzo, w miasteczku w ktorym mieszkam wystarczy przejsc glowna ulica i ma sie wrazenie ze to anglicy sa mniejszoscia, glownie slychac polski i inne wschodnioeurpejskie jezyki, mamy 3 polskie sklepy tutaj i polskie msze w kosciele... wielu polakow czuje sie jak u siebie i wymagaja, zeby to inni sie dostosowali, zapominajac, ze przyjechali do obcego kraju :/ Na dodatek jestesmy czesto postrzegani jako oszusci, zlodzieje i wandale 🙁 Niektorzy robia takie przekrety, ze anglikom trudno uwierzyc, ze mozna cos takie wymyslic  🙄
Z tego co znajomi mowili, to problem wlasnie glownie w tym, ze obcokrajowcow jest bardzo duzo i wszedzie mozna sie na nich natknac, zdarza sie, ze w sasiedztwie nie ma zadnego anglika, sami obcokrajowcy, anglicy czasem czuja sie jak w jakims obcym kraju i sa juz ta sytuacja zmeczeni.
Jako narod sa rzeczywiscie specyficzni, nie mam wcale zamiaru ich bronic, sama kilka razy znalazlam sie w niemilej sytuacji, ale mysle ze warto spojrzec na problem od drugiej strony...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
15 czerwca 2011 17:48
cieciorka, wikipedia mówi, że to obywatele Indii. http://pl.wikipedia.org/wiki/Hindusi
cieciorka   kocioł bałkański
15 czerwca 2011 19:18
Strzyga, wikipedia kłamie 🙂
nie no, poważnie. można mówić tak i tak, ale obecnie wszyscy chcą być poprawni politycznie i precyzyjni więc lansuje się nowe terminy.
co w przynajmniej w tym przypadku wydaje mi się całkowicie słuszne 🙂
A., viikaa,  Żesz, smutne co piszecie 🙁 Szkoda, że nas Europa postrzega jak postrzega.

btw, jest tu ktoś pracujący w Hiszpanii bądź taki, który pracował w Hiszpanii?
A.   master of sarcasm :]
16 czerwca 2011 10:28
Angole, z którymi ja sie spotykalam bardzo ciepło wspominali Polaków. Zawsze mówili, ze to przyjazny naród, bardzo pracowity.
Niestety, mimo całej tej "serdeczności" Anglikom nadal sie wydaje, ze w naszym kraju żyjemy, jak Amisze - mieszkamy w lepiankach, na polu zamiast traktora zobaczymy konia z pługiem, nie wiemy, co to jest elektryczność.  Nie przesadzam z tym stwierdzeniem, bo autentycznie ktoś sie kiedyś mnie spytał, czy my mamy beton w Polsce, a jak kiedyś opowiadalam, ze koleżanka mieszkała na 10 pietrze, to zrobili wielkie oczy, ze w Polsce mamy takie wysokie budynki  🙄
Co do "rozrabiających" Polaków na Wyspach - to zawsze bardzo, ale to bardzo mnie wkurzali (w sumie inni obcokrajowcy tez). Przyjeżdża taki za granice, traktowany jest jako gość, dostaje prace, poziom życia nieco wyższy, niż to, co mail u siebie, korzysta z benefitow, służby zdrowia... a jak przychodzi co do czego, to kradnie, rozwala, morduje. No wyobraźcie sobie, zapraszacie kogoś na obiad, dajecie mu swoje najlepsze przysmaki, a ta osoba w zamian rozwala wam chałupę i kradnie kosztowności. Ja w sumie podziwiam Angoli, ze maja do tego cierpliwość.
A.   master of sarcasm :]
16 czerwca 2011 11:34
ikarina


sek w tym ze przepisy sie zmienily. teraz kazdy obywatel Polski moze sobie wjechac i claimowac JSA czy inne benefity. To tak w ramach UE... Juz mit Polaka-pracusia mija niestety.
Biala   z wieku geriavit z rozumu szczypior
17 czerwca 2011 08:09
A my sobie chwalimy życie na obczyźnie. Siedzimy tu już 6 rok, kilka miesięcy temu kupiliśmy własny domek. Oboje mamy pracę, córeczka chodzi do angielskiej niani i bardzo ją lubi, drugie dziecko w drodze. Rodzina przyjeżdża do nas dość często, mamy kontakt przez neta albo telefon, polską telewizję w domu. Ja pracuję w banku, mam świetne środowisko pracy, bardzo dobrze się tam czuję i wszyscy są dla mnie bardzo mili. Z klientami nie mam żadnego problemu, a dodatkowo Polacy sobie chwalą, bo Ci jednojęzyczni mają polską obsługę bankową. TZ pracuje nadal przy wyścigach, ciężka praca, jak to przy koniach, ale dobrze zarabia i to w zasadzie on spłaca hipotekę, bo moja pensja to na życie i na nianię starcza. W PL mieszkaliśmy w mieszkanku kupionym przez moich rodziców, ja zasuwałam na 3 etatach, TZ nie miał pracy. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem i kłóciliśmy się o każdą złotówkę. Czego żałować?
A.   master of sarcasm :]
17 czerwca 2011 10:34
o, Biala zyjesz  🙂

wiesz, my wyjechalysmy w dobrym momencie, przed recesja.

a pamietasz jak planowalas powrot i gospodarstwo agroturystyczne? wlasciwie obie to planowalysmy...
Biala   z wieku geriavit z rozumu szczypior
17 czerwca 2011 13:11
A: moje gospodarstwo stoi w polowie wykonczone. Szukam kupca 🙂
A.   master of sarcasm :]
17 czerwca 2011 14:41
ja nawet nie zaczelam bo wczesniej doszlam do wniosku ze jednak nie wracam  🙂
jak poradziłyście sobie z tęsknotą za koniem? dla mnie to największy problem, bo wiem ze jak wyjade to na trochę dłużej niż wakacje, ale całe życie marzyłam, żeby mieszkać za granicą.
Nie wyobrażam sobie też zostawienia tutaj przyjaciółki, chodziaż wiem że wyjade..  😕
Nijak, po prostu ciagne jakos do przodu, i wiem ze pod wzgledem jezdzieckim bedzie mi lepiej jak wroce do domu, niz gdybym nigdy nie wyjechala. A przyjaciele beda Twoimi przyjaciolmi tak czy inaczej - chyba ze nigdy nimi nie byli.
Ja nie mialam czasu tesknic za konmi, przyjaciolmi - za duzo spraw i roboty mialam na glowie. Poza tym - nowy kraj, nowi ludzie, nowie konie... Ja na przyklad poznalam tutaj narzeczonego. Nigdy nie wiadomo, co sie trafi 😉
ale nie zostawiałyście chyba swoich koni? to dla mnie trudna opcja
na jak dlugo go zostawiasz? Jedna odpowiedzialna osoba, ktora rzuci okiem i cale dnie na pastwisku pelnym soczystej trawy... wydaje mi sie, ze to nie wprowadzi konia w depresje
Ja zostawiłam konia, stoi w takich warunkach jak pisze ikarina i nie mogę powiedzieć żeby była nieszczęśliwa 🙂 Wręcz przeciwnie, jak byłam teraz w Polsce na parę dni,zajrzałam do niej, lepiej trafić nie mogła. Teraz jest na prawdę szczęśliwa, więc ja się nie martwię i tęsknota jest mniejsza. A tęsknota za koniem, przyjaciółmi mija bo pojawiają się na obczyźnie nowe konie, znajomi i masa spraw która nie pozwala Ci o tym myśleć.
Ja sprzedalam swojego, bo szlam na studia - konia utrzymywalam z dawania korkow, a rodzice dokladali mi w miare potrzeby. Nigdy nie chcieli mi specjalnie koni sponsorowac, wiec stawianie ich w sytuacji w ktorej placiliby za konia w domu i za utrzymanie mnie na studiach w Londynie byloby ostrym przegieciem. Teraz ciesze sie, ze go sprzedalam, bo na dresazyste sie srednio nadawal, a skoki dobrze mu ida, no a ja moge pomyslec o jakims zabezpieczeniu wlasnej przyszlosci po prowrocie do Polski, zwlaszcza ze chce zaczac drugi kierunek i laczyc prace ze studiami, i jeszcze kupic konia, wiec na wyrabianie takich godzin jak teraz w UK nie bede miec czasu.

Pod wzgledem znajomych chyba nie dopasowalam sie tu tak jak Ami czy Ikarina, ale duzo do rzeczy moze miec rowniez to, ze srodowisko naukowe jest mocno podszyte konkurencja, a pracuje sie bardzo dlugie godziny - wiec o znajomosci w pracy ciezko, poza nia tez ciezko. Poza tym, pasuja mi ci przyjaciele ktorych mam i wymiany na lepszy model nie planuje raczej 😉
Adaaa   Me gusta el caballo, me gustas tu!
28 czerwca 2011 17:45
popieram dziewczyny🙂

Mój również zostawiony w bardzo dobrych rękach, zajada się trawką od rana do wieczora. Wiem, że krzywda mu się nie dzieje, mam zaufane osoby, które się nim opiekują. Dostaje codziennie jego świeżutkie zdjęcia🙂

Ja przynajmniej dobrze zarabiam, doszkalam język. Nie tęsknię, bo nie mam za czym.. teraz jest mi o wiele lepiej.
Konia zamierzam za rok ściągnąć.. jak już się trochę dorobię😉
ikarina, taaak  😁, mój były szef  śmiał się ze mnie, że u mnie w kraju to nawet elektryczności nie mamy  😂


ja też konia zostawiałam jak wyjeżdżałam, ale wiedziałam że wrócę, i wiedziałam że jest w bardzo dobrych rękach
onawiam sie, ze wtedy zostałabym na zawsze, wiec narazie wole sie wstrzymać z taką decyzją.
Ja sie rzadko spotykam z negatywnym podejsciem anglikow do polakow, ale kilka razy rozmawialam ze znajomymi na ten temat i w sumie sie im nie dziwie...
Jest nas w UK naprawde duzo, w miasteczku w ktorym mieszkam wystarczy przejsc glowna ulica i ma sie wrazenie ze to anglicy sa mniejszoscia, glownie slychac polski i inne wschodnioeurpejskie jezyki, mamy 3 polskie sklepy tutaj i polskie msze w kosciele... wielu polakow czuje sie jak u siebie i wymagaja, zeby to inni sie dostosowali, zapominajac, ze przyjechali do obcego kraju :/ Na dodatek jestesmy czesto postrzegani jako oszusci, zlodzieje i wandale 🙁 Niektorzy robia takie przekrety, ze anglikom trudno uwierzyc, ze mozna cos takie wymyslic  🙄
Z tego co znajomi mowili, to problem wlasnie glownie w tym, ze obcokrajowcow jest bardzo duzo i wszedzie mozna sie na nich natknac, zdarza sie, ze w sasiedztwie nie ma zadnego anglika, sami obcokrajowcy, anglicy czasem czuja sie jak w jakims obcym kraju i sa juz ta sytuacja zmeczeni.
Jako narod sa rzeczywiscie specyficzni, nie mam wcale zamiaru ich bronic, sama kilka razy znalazlam sie w niemilej sytuacji, ale mysle ze warto spojrzec na problem od drugiej strony...
        Ja mieszkam we Wloszech-pracuje na policji jako tlumacz,dla Polakow,ktorym "powinela sie noga",maja problemy z prawem........czasami sie wstydze,ze jestem Polka......
Bea1, ja tak się wstydziłam w UK jak pracowałam, w tym miasteczku było sporo Polaków i wstyd mi było za nich, za ich zachowanie, a nawet żebranie na wódę widziałam  😎
ikarina, taaak  😁, mój były szef  śmiał się ze mnie, że u mnie w kraju to nawet elektryczności nie mamy  😂


Nie smiej sie - mnie ostatnio znajomy z pracy (pan doktor...)  zapytal czy mamy internet. Troche sie zdziwij, jak mu odpwoiedzialam ze jasne ze nie, do tego jezdzimy wozami zaprzegnietymi w konie i odganiamy zima na ulicy niedzwiedzie polarne. A moj promotor calkiem powaznie spytal mnie czy bylismy czescia imperium brytyjskiego :P
Ja nie mialam czasu tesknic za konmi, przyjaciolmi - za duzo spraw i roboty mialam na glowie. Poza tym - nowy kraj, nowi ludzie, nowie konie... Ja na przyklad poznalam tutaj narzeczonego. Nigdy nie wiadomo, co sie trafi 😉



Dokladnie tak. 😉
Ja tez nie mialam czasu tesknic i myslec o kraju, potem poznalam meza i juz mi 11 lat minelo jak mrugniecie okiem.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 czerwca 2011 11:01
Fantazja, Bea1, naprawdę się wstydzicie za Polaków? Tak wam strasznie wstyd za obcych ludzi? Myślicie, że we inne narodowości nie mają takich jednostek? Że to tylko Polacy? I że to wasza osobista sprawa, że się musicie wstydzić?
Na całe szczęście w niektórych grupach społecznych (teraz mówię o UK) Polacy są uważani za przodujących, bardzo pracowitych i ambitnych (w przeciwieństwie do angoli) ludzi. Mówię tu o ekonomii i bankowości. Na jednej z najlepszych szkół ekonomicznych na świecie (LSE) Polacy wręcz mają fory - bo wiadomo, że zapracują na wszystko prawie z takim zapałem i poświęceniem jak azjaci, tyle, że w przeciwieństwie do nich (wybaczcie  😁 ) dojdą na szczyt  😉
Więc nie jest tak źle.
PS
Ah no i zapomniałam, że polskie kobiety robią furrorę. Miło sobie to przypomnieć od czasu do czasu  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się