Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Nalle, nie wyobrażam sobie tak długiej przerwy od koni. 10 lat wszystko co robiłam było tylko dla nich (uczyłam się też dla zwierzaków, bo 5 w szkole = rodzice sponsorujący jazdy 😉 ). Chyba takie coś u mnie nie przejdzie jak u Ciebie 😉 🙁
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
21 maja 2011 18:43
Ja nie mówię przecież, że masz sobie odpuszczać na 3 lata. Napisałam, że ostatecznie sama potrzebowałam aż tyle.
Kilka tygodni może wystarczyć.
Ehh nie dość, że teraz jest najgorsza pora dla alergików i Argos ciągle kaszle i się dusi, to sypie nam się atmosfera w stajni 🙁 Przez jedną osobę, która zachowuje się jak pięcioletnie dziecko, dba tylko o własną dupę i czuje się nie wiadomo kim. Niby powinnam to olać, ale mnie dotknęło. Bardzo. Szczególnie, że znamy się ładnych parę lat, a mam wrażenie, że zostałam wrzucona do jednego wora z grupką gówniar.

Pomińmy to, że Arek dostał znowu podwójną kolację, bo nie dociera, jak się mówi, że już ma swoją porcję z lekami w żłobie 👿
Aktualnie nic mi nie wychodzi.... na żadnym polu, że się tak wyrażę. Czyli co ? Chyba może byc już tylko lepiej, bo nie wiem czy da się głębiej upaść.
Dopisuję się.

Straciłam sportowe podejście do jeździectwa, bo mam chabetę, a nie mam pieniędzy na rozwój, a sama nie osiągnę dobrego poziomu.
Nie chce mi się przychodzić do stajni, bo po prostu zazdroszczę tym ludziom, których stać na świetne konie, świetny sprzęt, regularne treningi, konsultacje, zawody...
No i koń ostatnio znaczy, jutro weterynarz, na samą myśl mnie skręca, bo mam wizje, że to pewnie zwyrodnienie itp itd i zostaną nam łąki.

Nie mogę znaleźć pracy, byłam na kilku rozmowach, bez efektu. W jednej na dniu próbnym zasłabłam, a później prawie zwymiotowałam - cóż, moje odruchy na widok i zapach mięsa w sieciówkach są jednoznaczne.

Jeśli nie znajdę pracy - wyprowadzka ze stajni. Niby fajnie, bo odetchnę, koń będzie pół dnia na trawie i będziemy się kręcić w kółko po ujeżdżalni mając z tego FUN. Z drugiej strony, w obecnej stajni jestem prawie 5lat, wzloty i upadki, tu się zaczęła moja przygoda z mikrosportem, tyle znajomości...

Mam chorego kota. Przewlekle, ciągle na lekach. A kot jest właściwie częścią mnie, wyjątkowo silna więź.

Nie mam faceta, rozstałam się z najpoważniejszym kandydatem na wspólne życie, bo nie potrafię zbudować prawdziwej relacji.

I mam wrażenie, że po studiach będę w najlepszym wypadku siedzieć na kasie w OBI.
Mimo, że lubię te studia i chcę się kształcić dalej.


🙄
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
23 maja 2011 18:25
Dołączam i ja do zdołowanych 🙁

Męczy mnie fakt, że nie mogę mieć choć odrobiny tego, czego bym chciała, kiedy już wydaje się, że będzie fajnie, musi się stać coś co znowu podcina mi skrzydła 🙁
Do tego zbliża się koszmarna sesja, przez którą będzie wyjątkowo ciężko przebrnąć, a fakt, że muszę napisać przynajmniej jeden rozdział magisterki do zakończenia sesji wcale mi nie pomaga...

Męczy mnie też moja naiwność, zawsze po wpadkach obiecuję sobie, że następnym razem będzie inaczej, postaram się nie ulegać emocjom, ale cholera, nie potrafię 🙁

Zastanawiam się, czy może być jeszcze gorzej?? :/
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 maja 2011 18:30
Pauli, po co się zastanawiać? Żeby jeszcze gorzej było w głowie?
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
23 maja 2011 18:36
Właśnie chciałabym się pozbyć tych czarnych myśli i przestać się przejmować, czymś co w zasadzie nie powinno mnie aż tak martwić, ale nie mogę...
Mój problem polega na tym, że zbyt bardzo angażuję się we wszystko, co mogłoby mi dać trochę szczęścia, poprawić nastrój. Jestem naiwna i teraz przeżywam.
Pauli, Oooo, jak ja Cię w tym momencie dobrze rozumiem. Mam podobnie :/

a teraz wpadłam w jakiś dół egzystencjalno-samotno-prawdziwy. Dzizas, co ja będę w tym życiu robić? Nie cierpię podejmować decyzji, które mogą zaważyć na reszcie życia.  😕
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
23 maja 2011 19:02
Sankaritarina  :emota200609316:
Dlaczego chociaż czasem w życiu nie może być łatwo, tak żeby nie trzeba się było zastanawiać i rozmyślać...
kurcze, znowu wracam do tego smutnego wątku ! Właśnie dopadł mnie kryzys. Nie dość, że pracuje niemal charytatywnie to jeszcze dostaje zrypki za to, że coś jest nie na czas albo jest źle wypełnione! Jestem kompletnie zmęczona robieniem dobrej miny do złej gry. Na dodatek nigdzie nie mogę znaleźć informacji o dotacjach na rozpoczęcie działalności gospodarczej a przeszukałam  cały internet. Polandia naprawdę nie organizuje pomocy dla młodych przedsiębiorców którzy mają dość robienia na innych za psi grosz? wybaczcie proszę mój ton ale pewne rzeczy są dla mnie kompletnie niezrozumiałe.
mils   ig: milen.ju
26 maja 2011 22:04
Też się dołączam. Znowu straciłam wiarę we wszystko, o co walczę. "Wylewałam z siebie poty", żeby postawić pierwszy kroczek do wiary w to wszystko, a tutaj znowu dupa. A tak k**** o to walczę! 🙁
Gagulec   Mistrz lokalny
26 maja 2011 22:06
🙁 nie mogę znaleźć pracy 👿, a oszczędności kiedys sie skonczą 👿 🙁
Do tego - cel do którego daże - oddala się lub stoi w miejscu bo jestem beznadziejna 🙁 i wszystko, doslownie wszystko teraz jest źle 🙁, a ja jestem do kitu 🙁
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
30 maja 2011 16:08
a ja raz na ruski rok w tym wątku.
Bo już nie mogę-siedzę i ryczę, mam dwa zagrożenia (z matmy wystawione jako że moją jedyną oceną było 5, a z ang 4,4,1,1) jakieś 2 tyg na poprawę, bardzo nieprzychylnych nauczycieli, i cały dział z matmy do zaliczenia już jutro. Jestem śpiąca na tyle że wkurzyłam się na mamę, która mi pomagała więc siedzę z tym sama i zastanawiam się w co włożyć ręce. A koń stoi zapewne i czeka.. 😕
Załamałam się. Seria niefortunnych zdarzeń z ostatnich tygodni mnie przygniotła (ja wylądowałam w szpitalu, dziadek miał wylew, również wylądował-dodatkowo jest w niemczech i być może już go nie zobaczę. Dziś jedzie mama bo wczoraj spadła ze schodów.) Fatum...?  🙁
Wszystko było by pięknie, gdyby nie jedna sprawa, która nie daje mi spokoju. Boję się poznać prawdę, choć mogła bym i teraz. Jak zwykle, czas pokaże. Żeby tylko okazało się, że niepotrzebnie się zadręczam...
Wszystko się zwaliło przez jeden głupi telefon;/ Jestem w tak patowej sytuacji, że co bym nie wybrała będzie źle- albo pogrzebię wszystkie plany i marzenia rodziców, albo zostanę bankrutem przed 30-tką i wprowadzę stan wojenny z mężem.
mils   ig: milen.ju
14 czerwca 2011 16:58
Popełniłam ogromny błąd, emocje wzięły nade mną górę. Jest mi wstyd, strasznie żałuję tego, co zrobiłam. Spróbowałam naprawić swój błąd i udało mi się zrobić wszystko, co było w mojej mocy. A osoba, której owe świństwo zrobiłam, dalej chce się mścić, grozi mi policją, że zniszczy mi życie. Nie potrafię się zrelaksować, bo ciągle myślę o tym, co może mi ta osoba zrobić.
Poza tym, znowu dochodzi do głosu moja chora głowa, co sprawia, że marzenia są bardzo dołujące. :/
Strzyga, taki cofacz czasu...
Przydałby się, faktycznie...chociaż sama nie wiem, bo jeszcze do niedawna sądziłam że bardzo by się przydał, a teraz jakoś wydaje mi się, że nie byłby taki konieczny... Może i Ty dojdziesz do takiego wniosku niedługo?

Wiesz co, życzę Ci tego, bo jak dla mnie żałowanie czegoś, co się zrobiło lub nie potrafi nieźle zatruć życie...coś o tym niestety wiem  :?  <img src="http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_pai.gif" alt="Yar good" border="0" />

Cofnąć czas,raczej nie,chciałbym zatrzymac czas🙂
Sankaritarina  :emota200609316:
Dlaczego chociaż czasem w życiu nie może być łatwo, tak żeby nie trzeba się było zastanawiać i rozmyślać...

W zyciu jak jest za dobrze,to jest bardzo niedobrze🙂!!
Nie ma czym sie zamartwiac ze cos sie nie udaje,że inni sa lepsi,że mają lepiej,sa piękniejsi,zdolniejsi,bogatsi i ze w ogóle sa szczęśliwi.
To tylko pozory,każdy ma to samo🙂
A co dostatusu materialnego,to pamietac nalezy że "trumna nie ma kieszeni"!!
oooj, tak.
Ja też marzę o cofnięciu czasu...
Było dobrze, dobrze, a teraz wszystko szlag trafił. Jest źle, chyba w każdej dziedzinie życia 😕 Przestałam jeździć, psują mi się relacje z dobrymi koleżankami, nie mogę się odnaleźć i jeszcze przytłacza mnie ogrom niepotrzebnego stresu.


nie mam się komu nawet wypłakać 🙁 całymi dniami siedzę przed komputerem , albo u mojego konia . nie mam ni znajomych ani przyjaciół , nikogo kto by mnie wspierał  .Nie potrafię rozmawiać , tworzyć więzi , mam dosyć bycia na doczepkę , olewania mnie gdy chcę iść krok do przodu. Wyjadę na studia zupełnie sama - nie chcę tego , nie chcę studiować , wszystko już mi obojętne . Najchętniej zaszyłabym się w moim pokoju . Z rodziną też na bakier , ale przynajmniej mam z kim posiedzieć przed telewizorem w ciszy i rozmawiać o pierdołach .

Daje mi to w kość niesamowicie , zwłaszcza teraz . Mój koń jest na L4 przez kilka miesięcy , rokowania bardzo ostrożne , w najlepszym wypadku lekka rekreacja .W dodatku nikt mnie nie wspomoże finansowo , wszystko było dobrze gdy koń chodził , gdy jest źle nikt nie widzi chęci pomocy zwierzakowi , a sama nie dam rady , nie pracuje , a Queenie jest dla mnie całym życiem. Nie potrafię żyć z ludźmi to znajduje więzi ze zwierzętami . Chore to , ale tak jest już od lat .Nie mogę zmieść tego ,że nie mogę jej pomóc , a ona cierpi .Życie mi się sypie , hobby itd .

Może to brzmi jakbym użalała się nad sobą .Nie umiem sobie z tym radzić i nie wiem co dalej  🙁
mils   ig: milen.ju
20 czerwca 2011 16:14
A ja znowu. 😵 Nikt nie rozumie mnie i całej reszty. Wszyscy uważają mnie za bachora, który nie ma o niczym zielonego pojęcia. :/
mils, Młoda jesteś, jak mają Cię uważać za kogoś mega-dorosłego i znającego się na wszystkim. Nie przejmuj się 🙂 Ale pociesz się - ja mam 22 lata, a ludzie dają mi 18 i rzadko kiedy biorą mnie na poważnie. 😵 Bycie d* wołową przy tym utrudnia załatwianie co poniektórych rzeczy.

szuwar, Heeeej, wyjazd na studia nie musi być największym złem. 🙂 nie zakładaj od razu najczarniejszego scenariusza. Nie bój się. Studia to nie liceum i podstawówka, na serio. Tam się spotykają ludzie już o mniej-więcej tych samych hmm, zainteresowaniach i nie ma takiego zróżnicowania jak w liceum, więc na pewno znajdziesz jakąś grupę, która będzie fajna. Dużo osób przyjeżdża na studia zupełnie samych i są w podobnej sytuacji co Ty. Mimo, że na studiach też się zdarzają strasznie niedojrzali ludzie [no czego oczekiwać po 20 latku] to jednak jest trochę inny świat.
Heh, takie życie jest wredne, że kiedy wali się jedna rzecz, od razu za nią lecą inne. 🙁 Kasa to zawsze niefajny problem, ale na serio nie ma w rodzinie nikogo, kto by Ci mógł pomóc? Na pewno się znajdzie jakaś ciocia czy babcia. Zawsze jeszcze zostaje Ci podjęcie pracy dorywczej, zawsze to jakiś grosz. Trzymam kciuki!
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
20 czerwca 2011 17:53
szuwar
Tak się składa, że również szłam na studia sama, w dodatku do miasta, którego zupełnie nie znałam.
Przyznaję bez bicia, że jako osoba niezbyt odważna (i wtedy pozbawiona pewności siebie) nie wyobrażałam sobie mojego życia poza domem z daleka od rodziny i przyjaciół.
I wiesz co?
Nie taki diabeł straszny, szybko dogadałam się z grupką osób ode mnie z roku, przez długi czas razem imprezowaliśmy, spędzaliśmy razem sporo czasu. Niestety, zawiodłam się na nich, ale to już inna historia...
Za to spotkałam fantastyczne osoby, z którymi jestem blisko do tej pory, zawarłam wiele znajomości.
Poza tym dopiero na studiach miałam (właściwie nadal mam) okazję się wyszaleć (pochodzę z małego miasta, gdzie ciężko o rozrywki i życie towarzyskie również jest mocno ograniczone), zdobyć nowe doświadczenia. Bardzo dużo dało mi "odcięcie pępowiny" 😉 , zmieniłam się (moim zdaniem na korzyść), dużo się dowiedziałam o sobie samej i o innych ludziach. Uważam, że skorzystałam na tej zmianie i ty na pewno również skorzystasz. Wystarczy podejść do studenckiego życia jak do przygody, a nie jak do smutnej konieczności 😉



U mnie aktualnie jest jakoś dziwnie, niby nie mam powodu do zmartwień, ale pewna sprawa nie daje mi spokoju. Powinnam się cieszyć, że przede mną ciekawe i beztroskie wakacje, ale nie potrafię...
Nie umiem chyba czerpać radości z małych przyjemności i krótkich chwil, chciałabym zbyt wiele już, teraz.
ehh dzięki dziewczyny  :kwiatek: mam nadzieję że jakoś to będzie 🙁 Q w trakcie leczenia .
Niech mnie ktoś przytuli!
Albo zawiezie do domu!

Mam kryzys, doła czy jak to inaczej nazwać.
ChingisChan   Always a step ahead! :)
22 czerwca 2011 20:25
Nie potrafię się rozluźnić na koniu 🙁.
mils   ig: milen.ju
22 czerwca 2011 20:28
Sankaritarina niby tak, ale... Nie powiem, w niektórych sprawach to już jest z deka przegięcie. :/
Mam czasem gorsze dni, jak każdy. Ale ten dzisiejszy dół przebija wszystko. Idę się wyryczeć przed snem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się