Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

A.   master of sarcasm :]
29 czerwca 2011 23:10
Tak, tylko ze poziom panstwowych uniwersytetow w UK nie jest wcale nawet rowny poziomowi polskich.

Generalnie, jeszcze niedawno mialam w planach poslac corke do gimnazjum z internatem w Polsce, ze wzgledu na wyzszy poziom nauki. Zeby oplacic prywatna szkole, to niestety trzeba zarabiac minimum 35 000 rocznie co jest praktycznie niemoliwe, bedac na etacie.
NIe mogę powiedzieć nie, bo akurat mam szczęście znać tylko te lepsze szkoły.
Aczkolwiek jedno jest ogromnie denerwujące w UK - olewactwo angoli. Bo wybaczcie, ale nawet na tych najlepszych uczelniach, najlepsze wyniki osiągają obcokrajowcy.
I teraz nie mówię tylko o ekonomii i pokrewnych dziedzinach.
Mówię też o artystycznych uczelniach. Pomijając fakt, że niestety, ale w UK kiepsko stoją właśnie te szkoły. Oprócz Royal w Londynie oczywiście.
Ale z kolei jeśli chodzi o "ścisłowców" to jest się nad czym zastanowić.
Salto- nie powiedzialabym ze w Polsce poziom konczy sie na srednim, tylko, ze kat patrzenia na edukacje jest inny - w normalnej szkole nie bedziesz miec zajec z gry na instrumencie czy w polo, ani wycieczek do Paryza, jak w lepszych szkolach prywatnych w UK. Za to dziecko wychodzi ze szkoly o 15 max, a nie o 17 (o ile nie jest od 11 roku zycia w internacie). I mozesz mu zapewnic zajecia pozalekcyjne- takie, jakie wspolnie wybierzecie, a nie takie, na jakie szkola akurat ma warunki i checi.
Najbardziej przerazazjaca rzecza w angielskim systemie edukacji jest jego klasowosc- na roku mialam jedna osobe (na 25) ze szkoly panstwowej. Na moim programie doktoranckim w zadnym roczniku nikt z anglikow nie chodzil do panstwowej szkoly.

A co do Oxfordu - mi sie nie podobalo, odrzucilam od nich 2 oferty - jakos bardzo zadufane w sobie mi sie to towarzystwo wydalo, nawet jak na ludzi nauki. Ale moze to mi sloma z butow wystaje i sie nie znam.

Tak, tylko ze poziom panstwowych uniwersytetow w UK nie jest wcale nawet rowny poziomowi polskich.

W UK wiekszosc uniwerkow jest panstwowa. Natomiast jesli chodzi o przeglad poziomow to jest podobnie jak w Polsce, od najlepszych po masakre, tyle, ze w Polsce masakra to zwykle prywatne szkolki w Pcimciu Dolnym, a w UK ochoczo placi za to panstwo, zeby podniesc wspolczynnik wyzszej edukacji ktory maja dosc niski. Zdecydowanym plusem studiowania w UK, jesli chodzi o przedmioty scisle, jest kasa na badania naukowe, ktorej maja sporo. Kstzalca tez tu bardzo dobrych weterynarzy, a przy sprzecie ekipy z Royal Vet College to co jest w Polsce sie chowa. Natomiast lekarzy ucza beznadziejnie, jak i dentystow - chce potem robic medycyne jako drugi kierunek, i to w PL, bo a Anglii to kupa kasy za nic, nie mam ochoty 4 lata uczyc sie jak przepisac paracetamol na wszystko.

[quote author=karolina_ link=topic=1321.msg1057740#msg1057740 date=1309389415]
nie mam ochoty 4 lata uczyc sie jak przepisac paracetamol na wszystko. [/quote]

Żeby tam paracetamol... ciepła woda jest the best!!  😎
no tak, paracetamol to juz przeciez ciezkie dzialo... :P

Ale co sie dziwic, jak przyjmuja na medycyne idiotow. W zeszlym roku mialam sporo zajec z ludzmi z 3 roku medycyny. Dyskusja u nas w pokoju studenckim, 2 dziewczyny z medycyny siadly przy kompie zeby rozwiazac arkusz obliczen. Pytania byly z symulacji komputerowych komorki nerwowej w specjalnym programie, taka wejscioweczka do zajec praktycznych z elektrofizjologii.

Wiec, dwie panienki siedza nad tym programem:
Panna nr. 1: W pytaniu 20 trzeba napisac, jak wylaczyc przeplyw sodu lub potasu przez komorke, masz jakis pomysl?
(wszyscy w zasiegu sluchu patrza jeden na drugiego, sposoby sa dwa i bylo to jedno z banalniejszych pytan)
Panna nr 2: No, tak, bierzesz plik, menu i kilkasz na ten ptaszek przy GNa i GK tak zeby sie wylaczyly...

Po tej dyskusji postanowilam ze po pierwsze szkoda kasy na graduate medicine w UK, po drugie trzeba stad spieprzac zanim bedzie mi potrzebne blizsze spotkanie ze sluzba medyczna.
Oj tak, medycyna w Anglii... 😵

Moj pierwszy angielski lekarz byl "starej daty" i na cokolwiek chorowalam - zawsze super mnie wyleczyl. Teraz mam takiego mlodego, to jak raz mi spuchnely nogi, ze spodni nie moglam zalozyc, to kazal mi... pic duzo wody. 😂
Musialam pojsc do innej przechodni, zeby mi jakis krem, albo program "rekonwalescencji" dali
Biala   z wieku geriavit z rozumu szczypior
30 czerwca 2011 08:18
To ja się dołączę do dyskusji. Właśnie wróciłam ze szpitala. Wiecie co? 80% personelu to Hindusi. Lekarzy to prawie nie ma Anglików. A już chirurdzy czy anestezjolodzy to sami brązowi. Czyli widać kto jak się potrafi wykształcić.

Była jeszcze mowa o pozostawionych koniach. Ja Siwka zostawiłam pod dobrą opieką. Był szczęśliwy. W końcu zdecydowałam, że skoro i tak nie wracam, a muszę na niego sporo płacić co miesiąc, że go oddałam. Dałam go w darowiźnie właścicielowi stajni, w której stoi. Dostała go jego 18 letnia córka, która go uwielbia, opiekuje się nim, jeździ na jakieś małe zawody, a koń kwitnie. Nie chciałam go sprzedawać byle komu, na pieniądzach też mi nie zależało. A teraz mam pewność, że konio dobrze się czuje, a w umowie jest klauzula, że bez mojej zgody nie mogą go ani sprzedać ani przekazać komu innemu.
viikaa   Kucykowy jezdziec :)
30 czerwca 2011 09:18
Strzyga nie rozumiem skad w Twoich postach tyle zlosliwosci i czemu z gory zakladzasz jaka jestem, skoro mnie nie znasz  🙄

To ze jest mi wstyd przyznac sie skad jestem wcale nie oznacza, ze ten fakt ukrywam.
Jak juz wspomnialam w poprzednich postach - wczesniej powodow do wstydu nie mialam, zazwyczaj byl to ciekawy temat do rozmowy, bo ludzie byli zainteresowani tym jak jest w Polsce. Dopiero tutaj spotkalam sie ze zmiana nastawienia po tym, jak wspominam skad jestem.

O moj polski sie nie martw, bo uzywam go czesciej niz angielskiego, zreszta jest tu tyle Polakow, ze czasem czesciej slychac na ulicach polski niz angielski 😉
A.   master of sarcasm :]
30 czerwca 2011 09:45
To ja się dołączę do dyskusji. Właśnie wróciłam ze szpitala. Wiecie co? 80% personelu to Hindusi. Lekarzy to prawie nie ma Anglików. A już chirurdzy czy anestezjolodzy to sami brązowi. Czyli widać kto jak się potrafi wykształcić.


jak lezalam 5 lat temu w szpitalu, to jedynym bielszym lekarzem byl Arab .

A jak zalatwilam sobie lakotke (czeko szpital byl rezultatem) to kazali mi noge trzymac do gory, przykladac lod i dostalam ulotke: Knee Injuries  😂
Biala   z wieku geriavit z rozumu szczypior
30 czerwca 2011 10:48
A.: ten pobyt w szpitalu to jakiś koszmar. Na prosty zabieg czekałam 2 dni. Pogotowie przyjechało szybko (po 20), wszyscy w koło mili, ale w szpitalu to już inna bajka. Na emergency w Scarborough czekałam chyba ze 4 godziny, na oddział trafiłam o 2 w nocy, na pierwsze USG czekałam do 14, zdecydowałam się na zabieg, powiedziano, że będzie koło 21, potem, że o 2 w nocy. Pielęgniarka obudziła mnie ok 3, mówi, że mam się szykować bo za pół godziny jadę na salę operacyjną. O 6 przyszła zobaczyć, czy już wróciłam, a ja jeszcze nigdzie nie byłam. Byłam bez jedzenia od 2 w nocy poprzedniego dnia, więc gdzieś się skonsultowała i powiedziała, że mogę tosta zjeść. O 9 przyszedł lekarz i powiedział, że bierze mnie na zabieg, pytał kiedy jadłam, mówię, że o 6, no to znów muszę czekać przynajmniej do 13, bo nie mogą mnie uśpić jak jadłam. o 12:20 przyszedł lekarz, mówi, że sala będzie wolna o 14, o 13:30 przyjechali po mnie i wreszcie się doczekałam. o 18 wypisali mnie do domu. Nie wiem, czy to mnie się feralny szpital trafił (nie mogłam jechać do Yorku, bo Scarborough miało moją historię), czy wszędzie tak jest. Poród w Yorku bardzo miło wspominam, teraz to jeden wielki horror.
A.   master of sarcasm :]
30 czerwca 2011 11:36
Biala

porod to co innego, a&e co innego. W tym roku mielismy troche wypadkow wsrod znajomych, wiec oba okoliczne szpitale przetestowane dokladnie.
Moglybyscie rozwinac sprawe porodu w UK? Slyszalam wiele bardzo pozytywnych opinii, ze jest lepiej, niz w PL. Jakie sa wasze doswiadczenia?
Biala   z wieku geriavit z rozumu szczypior
30 czerwca 2011 13:49
U mnie bomba. Ciąża bez komplikacji, poród wywołany, bo wody odeszły, a mała na świat wyjść nie chciała. Prywatna salka przedporodowa, położna na każde zawołanie, TZ przy mnie cały czas. Jedzenie jak w restauracji, nawet masz kartę dań i sobie wybierasz co chcesz, kawa, herbata i przekąski dostępne 24/7. TV, internet przy każdym łóżku. Gdyby nie bolało, to jak w hotelu. W końcu nadszedł czas na porodówkę. ZZO zażyczyłam sobie już w drzwiach, po 15 minutach już sobie leżałam i podsypiałam, położna przychodziła co kwadrans sprawdzić czy wszystko ok ze mną i dzieckiem. Urodziliśmy, poleżałam jeszcze trochę na porodówce i wywieźli mnie na poporodową. Salka - 4 łóżka, maluszek przy mnie cały czas (jest opcja, że idzie do pielęgniarek, jak mama musi wypocząć). Super pomoc pielęgniarek przy karmieniu piersią, przychodziła w nocy, pomagała przystawić, pilnowała, czy mała wystarczająco ssie. Wizyta pediatry, badanie słuchu, na drugi dzień można było wychodzić. Ja zostałam do trzeciego. W domu położna przychodzi co drugi dzień, po 10 dniach 'wypis' i przechodzi się pod opiekę HV. No i chyba tyle.
A.   master of sarcasm :]
30 czerwca 2011 20:22
Ja nie rodzilam w UK, i wiecej nie mam zamiaru wogole, ale od kolezanek slyszalam same pozytywy, i to nie w odniesieniu do jednego szpitala, lecz kilku, w roznych czesciach kraju.
ooo, czyli dobrze sobie wymyslilam - stwierdzilam, ze jesli bede kiedykolwiek rodzic, to w UK
takie rzeczy to chyba w polsce też możliwe  😉 za duze uszczupelnie portfela  🤬
A.   master of sarcasm :]
30 czerwca 2011 20:41
jedna z kolezanek zazyczyla sobie porod w wodzie- miala w wodzie  😎
Bo w UK jest teraz moda na porod "naturalny"  😎
A.   master of sarcasm :]
30 czerwca 2011 20:57
To nie bylo "teraz", tylko jakies 4 lata temu  😉  I nie chodzi o mode, tylko o mozliwosc wyboru  😉
Biala   z wieku geriavit z rozumu szczypior
30 czerwca 2011 21:03
Ja też sobie życzyłam naturalnie. Miałam rodzić w małym szpitaliku prowadzonym przez położne, coś a'la dom rodzenia. Miłe pokoiki, muzyczka, obrazki na ścianach, basen do rodzenia. Niestety, trochę się pokomplikowało, poród musiał być wywołany i wtedy już musi być w normalnym szpitalu. I w sumie nie żałuję, bo w wodzie już nie ma możliwości dostania znieczulenia. A to było wybawienie po 12 godzinach bóli porodowych.

A wracając do szpitali, to może nie są jakieś rewelacyjne warunki, ale sprzęt mają super. Nowiutkie USG z porządnymi monitorami (pamiętam mojego prywatnego gina z PL, który USG miał wielkości TomToma), sprzęt do mierzenia ciśnienia, tętna, znieczulenia itp. Długo na taki standard nam w PL przyjdzie jeszcze czekać.
Bo w UK jest teraz moda na porod "naturalny"  😎


Taa, kolegi z pracy zona 2 tygodnie temu urodzila trzecie dziecko w domu... Ale nie bo nie zdazyla do szpitala tylko bo chciala. Oczywiscie w domu = bez znieczulenia, jak i rowniez bez lekow przeciwbolowych. Osobiscie nie widze co jest zachecajacego w praniu polowy pokoju pozniej, ale przede wszystkim wlosy mi deba staja na mysl o swiadomym zdecydowaniu sie na x h fizycznego bolu. Pewnie mieli swoje powody, ale nie przemawia to do mnie osobiscie zupelnie.
a lekarze czy połozne byli przy porodzie w domu, a sprzet czy coś? albo zaraz poporodzie do szpitala jechać trzeba?  👀
Biala   z wieku geriavit z rozumu szczypior
01 lipca 2011 09:31
Położna przyjeżdża do domu asystować przy porodzie. Ma do dyspozycji środki przeciwbólowe jak cocodamol czy pepydynę (czy jak to się pisze), oraz jedną butlę gas&air, czyli tak źle nie jest. W sumie to samo co w PL można dostać przy porodzie.
petydyna, ale z tego, co mi mowiono wiecej niz raz nie dostaniesz (efekt schodzi po okolo 4h) - bo nie jest przeszkolona w razie przedawkowania czy nieporzadanych efektow. A cocodamol mozna sobie w dupe wsadzic ogolnie. Mnie po prostu przerazalaby opcja braku znieczulenia zwlaszcza biorac pod uwage to, jak rozpowszechnione jest w UK i to bez doplaty.
viikaa   Kucykowy jezdziec :)
12 lipca 2011 21:31
Wracajac do tematu lekarzy w UK - stuklam sobie dosyc mocno palca u stopy dzisiaj i postanowilam jechac do apteki po srodek na opuchlizny. Nie znalazlam nic na polkach wiec wytlumaczylam Panu Sprzedawcy o co chodzi. Pierwsze pytanie - ktory palec w stopie? Duzy? Drugie pytanie - jaki ma kolor? Trzecie - czy boli? Po czym Pan przyniosl mi ibuprom i powiedzial, zeby brac 3 x dziennie po 1 tabletce, a jak palec zmieni kolor to trzeba isc do lekarza  😵
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
13 lipca 2011 07:09
bol przy porodzie to nie wazne, ale swiadome narazanie dziecka...bo zawsze moze pojsc cos nie tak, a do szpitala kawal drogi...
viikaa   Kucykowy jezdziec :)
13 lipca 2011 16:30
Jeszcze troche ponarzekam - dzisiaj stracilam resztki wiary w angielska sluzbe zdrowia...
Pojechalam do szpitala, zeby dowiedziec sie czy palec nie jest zlamany. Czekalam 2 godziny zeby uslyszec, ze palcem nie moge ruszac bo moze byc zlamany (przeswietlenia nie zrobili) i w takim razie trzeba polaczyc kawalki tasma  🙄 Pani przyniosla kawalek gazy i plaster, zawinela palca i kazala trzymac zawiniety dopoki nie przestanie bolec i brac leki przeciwbolowe, mimo ze powiedzialam jej wczesniej ze nic przeciwbolowego mi nie pomaga 🙁
A mnie znowu ciągnie za granicę..... Włochy.......... jadę odpocząć tam, ale coś mi się wydaje, że tam zostanę.... znowu 🙂
viikaa, znam twoj bol - nie wiem, czy pisalam na tym watku, ale angielscy dentysci pieknie potraktowali mojego narzeczonego - mial roztrzaskane zeby (kon go walnal glowa), wdala sie prochnica i infekcja dziasla. Chlopak wyl, doslownie wyl z bolu, w nocy tak cierpial, ze dostawal konwulsji, jak bral srodki przeciwbolowe, to polykal cala paczke i wtedy jako - tako pomagalo. Dodatkowo slabo mu sie robilo, bo nie mogl porzadnie jesc, musialam mu gotowac zupi i dodatkowo mielic je w blenderze, aby mogl przyjac pokarm przez slomke.
Poszlismy do dentysty i doslownie blagalismy, zeby przyjal nas "na dzisiaj", zeby wyrwal ta wredna paskude. Jaka otrzymalismy odpowiedz? Nie wyrwiemy zeba, bo to trzeba potraktowac operacyjnie. My sie pytamy- kiedy bedzie operacja? Uslyszelismy termin 30 pazdziernik 2011 (byl grudzien 2010 :zemdlal🙂 Poprosilismy o jakies leki - dostalismy paracetamol 👿
Po kolejnej koszmarnej nocy poszlismy do "zwyklego" lekarza i znowu blagalismy o jakies leki, bo moj narzeczony lazil po scianach. Lekarz byl jakis bardziej sensowny i przepisal mu lek oparty na morfinie (nadal odczuwal bol, ale przynajmniej byl przytomny). Dal mu tez numer do konkretnej dentystki. Nastepnego dnia moj M mial wyrwanego zeba (bez operacji!)
Od tamtej pory, do jakiegokolwiek lekarza pojdziemy, najpierw sie pytamy o opinie znajomych, bo momentami to moze byc prawdziwa ruletka :/
ikarina, moja mama jest dentystką i pracuje w UK, mogłabym napisać całą rozprawkę na ten temat tylko z tego, co od niej słyszę 😉 Przede wszystkim NHS ma idiotyczny system punktowy, np. jest sporo punktów za korony, ale od pacjenta - czyli dentysta dostaje tyle samo pieniędzy (za punkty UDA) za zrobienie pacjentowi 1 korony, ile dostaje za zrobienie 10 koron. I szczęka mi opadła, jak mama opowiedziała mi o jednym dentyście z jej kliniki, który każdemu pacjentowi jak leci, niezależnie od problemu, funduje 1 koronę  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się