Idiokracja

[quote author=_Gaga link=topic=65393.msg1110574#msg1110574 date=1314169505]
. Książkę Masłowskiej "Wojna polsko - ruska" przeczytałam bardziej z ciekawości (tak chwalona) niż z przyjemnością i od tamtej pory ksiazki polskich autorów (poza Sapkowskim) omijam szerookim łukiem - zapewne krzywdząco dla innych ale...
[/quote]
maslowskiej nie dalam rady...  polskich autorow czytuje, glownie fantasy i fantastyke, czasem inne powiesci. ale trzeba umiec wybrac. jednak czesto wybieram wlasnie polskich autorow, bo jezyk, kotrym operuja jest nieco inny niz ten w tlumaczeniach. oczywiscie dobre tlumaczenie jest ok, ale zdarzaja sie zbrodnie popelnione na dobrych ksiazkach.
tak, ludzie nie czytaja. zwrociliscie uwage, ze jak wchodzi sie do wielu domow, to nie ma ksiazek? nie ma. nie ma regalow z ksiazkami. czasem udaje mi sie wypatrzyc jakis poradnik czy encykolpedie (to juz dobrze!). ehh 🙁
ciri, niekoniecznie winni muszą być od razu rodzice. Bo co oni zrobią?
podsuną pod nos coś ciekawego i nauczą, że czytanie jest przyjemne
Czytanie rozwija wyobraźnię, pozwala uczyć się ortografii i gramatyki, wzbogaca język, w końcu jest "cool" ;-) czy jak "Wy tam mawiacie" aktualnie  😉

A propos Sienkiewicza, to "W pustyni i w puszczy" było jedną z pierwszych przyswojonych własnoocznie powieści - czytałam toto w wieku 6 lat i 7 i 8 i dzisiaj też czasami wracam do tej książki... Wnnetou , Old Shatterhand, czy wszelkie "Tomki" Szklarskiego , albo - o "Pan Samochodzik" Nienackiego - bez nich moje dzieciństwo byłoby po prostu szare, nudne (i do bani ;-))... A w telewizji nikt nikogo nie zabijał i nie biegał na Pokątną, tylko siwy Eryk kulał na "koń kuleje" a Karino zdobywał laury w Białym Borze i Pardubicach ;-)
Pan Sienkiewicz czy Pan Słowacki to -kanon literatury naszego kraju.
Może się podobać lub nie, ale kanon wypada znać. Takie jest moje zdanie.
"Ulissesa" też z bólem męczyłam ale mogę powiedzieć, że się starałam przynajmniej.


Oczywiscie masz racje z tym kanonem, moze sie przemoge.
A "Ulysses" to jest rzeczywiscie bol do czytania, moj profesor z literatury angielskiej zawsze mowil, ze nie zna nikogo, kto by przeczytal od poczatku do konca 😉 Ale jesli juz jestesmy w kregu anglojezycznym, to nic nie pobije powiesci pod tytulem "Pamela, or Virtue Rewarded" - 500 stron o tym, jak nie stracic dziewictwa, no ale jednak kanon 😉
Milla-z wina rodzicow chodzilo mi raczej o to, ze nie potrafia wzbudzic w dzieciakach ciekawosci swiata, czytanie jest tylko przykladem. Pamietam, ze jak mialam 10lat to biegalam z bratem po parkach i zbieralismy kasztany albo szyszki, zeby zrobic stworki, sami robilismy doswiadczenie ze slona woda i krysztalkami soli, pomagalismy piec ciasta itp itd - wszystko to z normalnej dzieciecej ciekawosci. To wcale nie bylo tak dawno, bo 10-11 lat temu, teraz dzieci wola siedziec przed komputerem. Nie mowie, ze ja na komputerze nie gralam i jest zlem koniecznym, gralam, ale nie mialam problemu, zeby zajac sie soba w jakis inny sposob, np czytajac ksiazke. Teraz jak dzieciakowi nie powiesz co konkrenie ma robic albo w co sie pobawic to bedzie siedzial przed telewizorem. Tutaj rzeczywiscie jest wina rodzicow, bo nawet jesli duzo pracuja to mysle, ze w weekend znalezliby chwile, zeby pojsc z dziecmi do parku, zabrac w jakies ciekawe miejsce, ale przeciez latwiej jest zaprowadzic je do kina i samemu pojsc na zakupy...
Ja też zaczynałam od "W pustyni i w puszczy".
A potem ekranizacja mnie odstręczyła całkiem.
Moją ukochaną książką była ta o Panu Kleksie.
Gdyby zekranizowano ją tak jak Harry Pottera.... ech.
Pomarzyć.
Jeszcze Adam Bahdaj pisał świetnie dla młodzieży.
Czytuje go ktoś jeszcze?
O tempora.... dziś już Kubusia Puchatka nawet nikt nie czyta.
"Pamela, or Virtue Rewarded" ? O! Nie znam. 😡
Ja czytałam Rodziewiczównę.  😉
A z nowszych Fleszerową Muskat.
Dziś już to ramoty a nie kanon.
Dzieci podpatruja i nasladuja rodzicow. Jesli ksiazki w domu sa i sa czytane nie tylko dzieciom, ale rowniez sami rodzice czytaja dla siebie, to takie dziecko chyba nie bedzie sobie w ogole (wgl?) wyobrazalo, ze mozna nie czytac. Samo podtykanie dziecku pod nos ciekawych ksiazek, kiedy rodzice czytaja tylko "niusy na necie", nic nie zdziala.
ciri, ale widzisz, zaprowadzanie je do kina może spowodować, że taka osoba zacznie interesować się filmami  😉
Grunt, by to rodzice nie decydowali za dzieci, czym ono ma się "interesować".

Ja sama od młodych lat nie lubiłam czytać. Co najwyżej jakieś książki o koniach.
Tak to byłam klasycznym dzieckiem podwórka, które to biegało, skakało po drzewach, albo grało z kolegami na starym pegazusie  🤣
I przyznam szczerze, że obecnie czytam tą min. jedną książkę miesięcznie z przyzwyczajenia (nie licząc tego, co czytam w związku z moimi zainteresowaniami)
To z rodzicami działa w obie strony.
Wychowana na komiksach o Tytusie i Kapitanie Żbiku, gładko weszłam w świat komiksów mojego syna.
I oboje do dziś czytamy. I ogladamy wspólnie kreskówki.
A już oboje jesteśmy bardzo dorośli.
Syn z tych nieczytających był zawsze. Nie pomagało czytanie na głos, ani podsuwanie książek.
Lektury potrafił tak męczyć, że jeśli wyraz był przeniesiony na inna stronę a on założył przeczytanie tylko stron np. 10,
to wyrazu czytać nie kończył.
Teraz nagle odczuł, że jest niedouczony i czyta , nadrabia .
Zasiane ziarenko wzeszło.
I wciąż będąc za granicą, nagle zatęsknił za polską literaturą .
Jeśli większość ma zidiocieć, trzeba się uczyć póki czas. Czytać. Ćwiczyć myślenie. To da przewagę...

Mam ostatnio myśli apokaliptyczne nieco (wiek?), że wyszukiwarki internetowe już wkrótce odetną nas od wiedzy. Nie, nie chodzi mi o żaden spisek. Raczej o pozycjonowaniei stron i pochodne. Już teraz łatwo jest wyszukać to, co da się kupić. Z wiedzą jest ciężej. Nie dlatego, że jej w sieci nie ma. Po prostu kryje się na dużo dalszych miejscach.

Sądzę, że już niedługo pryśnie bańka "że wszystko można wyguglać i nic nie trzeba wiedzieć, zapamiętać". Albo i nie pryśnie? Jedni ugrzęzna w matrixie, inni (mniejszość) z niego wyjdą (a może nie wejdą?).
jesli dziecko male jest sadzane przed telewizorem i oglada durne kreskowki (durne, nie te fajne, stare. choc i te stare w takiej ilosci sa niewskazane), bo jak siedzi przed tym telwizorem to jest spokoj, to ciezko wymagac od niego poszukiwania innych rozrywek. jesli w wieku 6 lat albo i mniej, dostaje komputer i telewizor do pokoju, zeby nie przeszkadzac rodzicom, do tego ps. po co ma czytac? tylko histerii dostaje, jak sie okazuje, ze pradu nie ma.
Jeśli większość ma zidiocieć, trzeba się uczyć póki czas. Czytać. Ćwiczyć myślenie. To da przewagę...

Mam ostatnio myśli apokaliptyczne nieco (wiek?), że wyszukiwarki internetowe już wkrótce odetną nas od wiedzy. Nie, nie chodzi mi o żaden spisek. Raczej o pozycjonowaniei stron i pochodne. Już teraz łatwo jest wyszukać to, co da się kupić. Z wiedzą jest ciężej. Nie dlatego, że jej w sieci nie ma. Po prostu kryje się na dużo dalszych miejscach.

Sądzę, że już niedługo pryśnie bańka "że wszystko można wyguglać i nic nie trzeba wiedzieć, zapamiętać". Albo i nie pryśnie? Jedni ugrzęzna w matrixie, inni (mniejszość) z niego wyjdą (a może nie wejdą?).

Aż mnie ciarki przeszły. Brrrr... Teo-Ty czytasz mi w myślach!
Dokładnie tak samo wykombinowałam.
Milla, moj maz tez czytac nie lubi, chyba, ze cos wiaze sie z jego pasja. Ja dlugo uwazalam, ze co moze wiedziec o zyciu, ktos kto nie przeczytal "Fausta" czy "Dziadow", nie mowiac juz o "Panu Tadeuszu" 😉 Ale teraz potrafie zrozumiec, ze on ma zupelnie inne zainteresowania (muzyka) i fakt, ze "Fausta" nie przeczytal nie odejmuje mu inteligencji (w testach na inteligencje zawsze ma wyzszy wynik niz ja😉) i nie sprawia, ze jest gorszym czlowiekiem.
Przyznam szczerze, że wizja, Teo, również wywołała u mnie ciary  🤣
Z tą przyszłości to ja trochę dalej sięgam myślami i widzę kompletną zagładę cywilizacji przez technologię (smutniejsza wizja cyberpunku).

Niemniej, natchniuza, wstyd się przyznać, ale ja również tych książek nie przeczytałam. Nie lubiłam lektur (co nie znaczy, że nie mam swoich ulubionych ;] Kamienie na szaniec, Mały Książe itd.). Zawsze wolałam przeczytać coś, co przyniesie mi jakiś "pożytek" (czyt. stricte związane z moimi zainteresowaniami, by powiększyć swoją wiedzę na dany temat). Czy dużo przez to straciłam? Nie wiem, może uda mi się kiedyś o tym przekonać ;]
Wychowana na komiksach o Tytusie i Kapitanie Żbiku, gładko weszłam w świat komiksów mojego syna.

a "Kajko i Kokosz" to pies?? ;-)
i Świat Młodych - ale tam był Tytus chyba?? I Antresolka Profesolka Nerwosolka
heh czasy ;-)

Ale fakt faktem Teo - mnie też przeraża wizja świata w Matrixie
Ba, kilka lat temu w Szczecinie był istny armegeddon - odcięło prąd na kilkanaście godzin w mieście i kilka dni w województwie, stanęła komunikacja, nie było radia, TV, komputerów, telefonów komórkowych. Z pracy mnei wygonili (zagrozenie wybuchem)... zima , zatem zimno (brak ogrzewania). Nie było sklepów, jednym słowem - nic nie było... Odkryłam wówczas że da się czytać przy świeczce, ale szybko oczy zaczynają łzawić ;-) ale sam stan bez-prądowia mnie szczerze i autentycznie przeraził... Nie było jak dowiedzieć się co się właściwie stało - skoro nie działały ani media ani telefony... Ale ludzie zaczęli zauważać się na ulicach i rozmawiać - to było ciekawe i pouczające odkrycie...

Edit: literówki
ciri, ale widzisz, zaprowadzanie je do kina może spowodować, że taka osoba zacznie interesować się filmami  😉
Grunt, by to rodzice nie decydowali za dzieci, czym ono ma się "interesować".


i daj Boze, zeby zainteresowalo sie filmami 😉 tylko ktora kreskowka/film dla dzieci z ostatnich lat jest "normalna"? w ktorej nie ma slangu, wojen, aluzji do seksu?
problem wlasnie w tym, ze rodzice decyduja czym dziecko ma sie interesowac, a ze wygodniej jest, zeby dziecko sie niczym nie interesowalo (bo nie musza wozic na zajecia, kupowac sprzetu itp) to daja dzieciakowi ps, komputer i dziecko zajmuje sie graniem, bo tylko to potrafi
strach pomyslec, co bedzie za kilka lat 🙄
Kiedyś był Teatr Telewizji - zawsze można we własnym fotelu i kanonu teatralnego zażyć.
Jednak, z perspektywy czasu wspominam, że i w mojej młodości nie każdy to oglądał.
Czy jest wciąż taka grupa jak "inteligencja" ? Dawniej była.
Byli rolnicy, robotnicy i inteligencja.
Jak to teraz jest?
_Gaga-Kajko i Kokosza jako podróbki Asterixa programowo nie dotykaliśmy.  😉
Oczywiście, że Świat Młodych-ostatnia strona.
A co do Teo i jej postu, to ja od jakiegoś czasu już wyrzuciłam wyrzuty sumienia i gromadzę książki.
A niedawno jeszcze tyle poodawałam.
I tak odchodząc od książek (znów odnośnie  świata według Teo) staram się nauczyć ile mogę takich różnych czynności.
Naprawić, zrozumieć jak działa. Bo też myślę,że świat pozorów runie.
A wszelkie "certyfikaty" tylko na podpałkę się nadadzą.
tylko ktora kreskowka/film dla dzieci z ostatnich lat jest "normalna"? w ktorej nie ma slangu, wojen, aluzji do seksu?

Jako że interesuje się kinem japońskim (tu głównie japońska animacją) mogłabym wymienić wiele tytułów, które spokojnie mogłyby zastąpić obecne amerykańskie twory.
W końcu kto nie wychował się na Yattamanie, Pszczółce Mai, Muminkach, Daimosie, Czarodziejkach z Księżyca? 🙂 A wybór tytułów jest spory.
Dlatego bardzo ucieszyła mnie wiadomość o wydaniu na nowo Króla Lwa.
Nawet gdzieś w domu mam stare płyty z tą bajką, ale kto w obecnych czasacg ma odtwarzacz vhs?  🤣

dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
24 sierpnia 2011 11:53
Nowomowa będzie wkraczać w nasz język i ciężko będzie się przed tym uchronić. Jednak wszystko ma swoje granice. W mojej mowie również pojawiają się słowa lub zwroty zapożyczone, czy też pochodzące z nowomowy. Ale staram się używać ich rzadko. A najlepsze jest na przykład to, że po dzień dzisiejszy nie wiem co oznacza pojawiające się na forum IMHO.

Co do lektur, to jedynej jakiej nie przetrawiłam po dzień dzisiejszy to "Nad Niemnem". Starałam się bardzo ale nie wyszło.
Milla, yattaman i czarodziejka z ksiezyca to odpowiednie dla dzieci animacje wedlug ciebie? pomijam, ze sa skrajnie durne, to pelno w nich dziwnych podtekstow.
podroz smokiem diplodokiem i skad sie bierze woda sodowa, czyli wlasnie seria profesorka nerwosolka. jakie to odjazdowe komiksy byly! psychideliczne rysunki i poziom abstrakcji siegajacy zenitu 😀
Dla nastolatków, dla dzieci wymieniana już Pszczółka Maja itd ;]
To akurat były przykłady bajek, na których moje pokolenie się wychowało.
Natomiast polecam dla dzieci filmy Hayao Miyazaki, nazywanego często japońskim Waltem Disneyem.
Może nawet niektórym z was obiły się o uszy tytuły Spirited Away: W krainie bogów, Mój sąsiad Totoro itp.
Bez urazy, ale "Czarodziejka z ksiezyca" to byl chyba najdurniejszy film, jaki pamietam z dziecinstwa (choc wydaje mi sie, ze to bylo jednak nieco pozniej, jak juz mialam lat nascie). Milo za to wspominam te wszystkie Muminki, Gumisie, Kubusia Puchatka, Misia Uszatka, Pszczolke Maje. Nie wiem, jakie teraz leca bajki dla dzieci, ale jak czasem przypadkiem wlacze jakis CartoonNetwork, to robi mi sie slabo.
Można tak wymieniać bez końca, jednak może warto już trochę uogólnić?
Czy jakość kreskówek wpływa na coś?
Na totalne odmóżdżenie z całą pewnością.
Kiedyśniejsze kreskówki były przynajmniej estetyczne,nawet te czarno-białe,np. Bajki z mchu i paproci.. Pszczółka Maja była chyba pierwszą kolorową bajką na dobranoc jaką oglądałam i na prawdę była fantastyczna. Nie ma nawet co porównywać z dzisiejszymi paskudami typu "krowa i kurczak". Ten dekiel z czerwonym tyłkiem..ło matko..
Moim zdaniem wpływa
Byłam zakochana w Misu Uszatku i z niecierpliwoscią czekałam na Pankracego z którym razem w piątkowy wieczór śpiewało się piosenki... teraz nie ma takich programów
O jeszcze we wtoreki rano leciał "Pi i sigma" - stworki z kosmosu, które uczyły matematyki... Jak się było chorym to można było to obejrzeć :-)
I Sonda była później

a dziś?? zamienniki jakieś??

edit: enigma mnie też obrzydza krowa z "krowy i kurczaka"... bałam się , że jestem jakaś "niedzisiejsza" ;-)
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
24 sierpnia 2011 12:35
to były bajki bez agresji, mądre, z morałem... a nie amerykańsko-japońska sieczka dla debili  🤔

a Reksia ktoś pamięta? 🙄
Reksio - szczególnie z czołówki w której stemplował film ;-) w takt reksiowej muzyczki
i kreecik i jego "łojoj" za to utrzymane w kanwie nauki - po dziś dzień pamiętam jak się robi krecikowe spodnie (lniane) ;-)
Ale czy młodzi ludzie są dziś mniej mądrzy bo ogladają brzydkie kreskówki?
Ja bym akurat kreskówki najmniej oskarżała.
Ja mam obsesję na punkcie wpływu reklam na topnienie rozumu.
Takie uporczywe /w każdej/ reklamie wpajanie wszystkim, że :
-każdy problem można załatwić :łykając coś, pijąc, smarując, lecąc do banku etc.
Bo to taki jest przekaz.
Przykład ? Proszę- grzybica paznokci. Paskudna, trudno się leczy.
W reklamie psik,psik i już!
Plama: psik!psik! i po plamie.
Głodny? Serek , batonik i już.
Zrobić obiad? Torebeczka: szur, szur i jest.
No, nie umiem tego precyzyjnie nazwać- oducza się ludzi od podejmowania trudu, wpaja się, że na wszystko jest rozwiązanie.
I tym samym się tych ludzi czyni niewolnikami.
To jakie są rady na nowe czasy? (Oprócz pójścia z prądem.)

Uczyć się, zapamiętywać również (po sobie patrzę, niećwiczony w zapamiętywaniu mózg nie lubi tego...).
Utrzymywać kontakty międzyludzkie również pozawirtualnie (patrz brak prądu opisany przez Gagę).
Dzieci obecnych/przyszłych nie sadzać od małego przed ekranem.
Czytać im. Czytać samemu.
Jak walczyć z testo-edukacją, nie wiem, ale warto by było...
Uważać na język (swój, na cudzy rzadko ma się wpływ). Może zaprogramować sobie wewnętrzy brzęczyk, który by sygnalizował nadmiar pustych słów? Chodzi mi o te, które niby zastępują wiele innych, ale kończą, nie znacząc już prawie nic. "Fajny kolega" może oznaczać i miły, i lojalny, i atrakcyjny, i pomocny... ale co autor miał na myśli - nikt nie wie.
Ponieważ reklamy mają nad człowiekiem sporą władze (w końcu sztab specjalistów nad tym pracuje) - ograniczyć kontakt z nimi. (A jeszcze bardziej - dzieciakom, bo bezbronne.)

PS Pszczółka Maja też była brzydka i japońska 😉
Tania święte słowa
ze znalezionego artykulu:
Pierwsze co nam przychodzi do głowy na hasło „kreskówki" to wesołe i kolorowe bajki telewizyjne dla dzieci, w których mówiące ludzkim głosem sympatyczne zwierzęta, lub równie sympatyczni ludzcy bohaterowie, przeżywają masę niesamowitych przygód. Są to zarówno przygody śmieszne, smutne jak i mrożące krew w żyłach ale zakończenie jest zawsze takie samo - wszystko dobrze się kończy. Tak sytuacja wyglądała kiedyś. Obecnie kreskówki nadal są śmieszne i kolorowe, niektóre z nich nadal spełniają swoją pierwotną funkcję, czyli bawią i uczą. Niestety coraz częściej daje się zauważyć negatywny wpływ kreskówek na młodych widzów, wiele z nich przekazuje dzieciom potężny ładunek agresji, który uwalniany jest potem w realnym świecie, a także przestają dostrzegać różnicę pomiędzy światem z bajek a światem realnym. Kreskówki zawierające dużą ilość agresji mogą powodować, że nasze pociechy staną się takie same w życiu codziennym Dodatkowo, kiedyś kreskówki były wyświetlane tylko raz dziennie, w porze dobranocki, obecnie wyświetla się je 24 godziny na dobę, na kilku kanałach telewizyjnych, a dzieci oglądają je bez jakiegokolwiek nadzoru ze strony rodziców, przez co są jeszcze bardziej narażone na ich negatywny wpływ.

Długo można by wymieniać. Wspaniał czasy i wspaniałe bajki. Niestety, wszystko co dobre kiedyś kończy. Kreskówek zaczęło pojawiać się coraz więcej, głównie za sprawą wytwórni Disneya. Bajki typu Brygada RR, Gumisie, Kacze Opowieści czy Muminki nadal wzbudzały uśmiech na twarzach dzieci ale zaczęło im czegoś brakować. Stare kreskówki potrafiły zabierać nas w głąb swoich światów, przeżywaliśmy przygody razem z ich bohaterami, bawiliśmy się, smuciliśmy czasem nawet baliśmy się. Ich funkcja była nie tylko czysto rozrywkowa ale również edukacyjna. Poprzez kreskówki dzieci uczyły się co znaczy pomagać innym, dostawały dowody na istnienie prawdziwej przyjaźni, uczyły się pogody ducha i optymizmu. Jednak najważniejszą ich cechą był fakt, iż były one całkowicie pozbawione przemocy, bohaterowie starali się rozwiązywać swoje problemy w sposób uprzejmy i pokojowy. Wychowały kilka pokoleń, które zawarte w nich treści wykorzystały potem w dorosłym życiu. Niestety, nadeszły nowe czasy i wraz z nimi nowe kreskówki.


Jednym z najpowazniejszych zarzutow jest fakt, ze kreskowki powodują zanik bariery miedzy fikcją a rzeczywistoscia. Po obejrzeniu paru bajek dziecko mysli, ze upadek z wysokosci jest niegrozny, uderzenia roznymi przedmiotami nie powoduja ani trwalych obrazen, ani bolu. Psychologowie ostrzegaja, ze moze to latwo doprowadzic do tragedii. Nawiasem mowiac dochodzilo juz do przypadkow, kiedy to dzieci, pod wpływem kreskowek, okaleczaly kolezanke/kolege,  kompletnie nie zdawajac sobie sprawy z tego, ze robia krzywde.

Mam swoje ukochane kreskowki z dziecinstwa. Moj rocznik jst chyba jednym z ostatnich, ktore ogladalo Reksia, Bolka i Lolka, Kota filemona, Wilka i zajaca, Krecika.
Chociaz ja osobiscie tesknie okrutnie do progamow, ktore cos soba prezentowaly.  KOC(Komiczny Odcinek Cykliczny), Za chwile dalszy ciag programu, Kabaret Olgi Lipinskiej, czy z nowszych Lossskot. Zreszta, ja nadal uwielbiam Wojciecha Manna czy Krzysztofa Materne 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się