Kłus ćwiczebny...

[quote author=k_cian link=topic=192.msg19986#msg19986 date=1227996060]
tyle mam wrzucone na serwer tylko..ale myślę że może i tak zaświecić lampkę odnośnie tego w którą stronę próbować iść walcząc z niemożnością wysiedzenia ćwiczebnego i odnalezienia się w nim
[/quote]

K-cian, mogłabyś zdradzić z jakiego to jest źródła?
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
03 grudnia 2008 19:11
powiem Wam tak, ciągle jeżdżę w siodłach wszechstronnych o profilu skokowym lub skokowym, chociaż uwielbiam ujeżdżeniówki, aczkolwiek z reguły nie mam okazji w nich pojeździć, a jak już się trafi, to o ile stęp i galop jest perfect o tyle w kłusie wyglądam jakbym pierwszy raz siedziała na koniu, rzuca mną niemiłosiernie i spinam nogi, podciągam piętę, no masakra...
Raven   Dragon Heart & Shadow Hunter
03 grudnia 2008 19:31
Ale pamiętajmy, że jazda ćwiczebnym, to nie tylko przyklejenie pupy do siodła i zamortyzowanie wstrząsów. Większy "problem" rodzi się wtedy gdy trzeba zacząć pracowac z koniem. Trzeba w większym stopniu kontrolowac ruchy bioder, odpowiednie przyłożenie łydek (żeby nie ściskać, nie stukać, nie zarzucać), kontrolować rozłożenie ciężaru ciała. Każde skrzywnienie, każde napięcie zaburza rozluźnienie obu stron.
I tu już trener obowiązkowy...

k_cian super linki! Dzięki! 🙂
dziękuję epk o to właśnie mi chodziło.

Anka tak własnie robię, siadam na parę kroków, ale jak muszę wysiedzieć więcej niż te pare kroków to masakra... :'(
kłus ćwiczebny to w każdym wypadku aktywne napinanie mięśni brzucha - nawet nie po to by konia gdziekolwiek pchnąć, a głównie po to, by mu nie przeszkadzać i dać swobodę, by koń miał gdzie zapracować tym grzbietem i się zaokrąglić o czym zresztą w tych linkach pisało... aj, cały złożony mechanizm

źródło pewnie że mogę zdradzić

Gawędy jeździeckie : jak osiągnąć niezależny dosiad  Heinrich Schusdziarra, Volker Schusdziarra ; przekł. Marek Roszczynialski.
Wydawca Zbrosławice : Zakład Treningowy Koni, 1989.
Generalnie to jest bardzo przykre jak "pingwin" nie jest w stanie skoczyć 90 cm... A niestety takie przypadki znam. Osoby jeżdżą już C w ujeżdżeniu a brązowej odznaki nie sa w stanie zdąc bo skoki są poroblemem nie do "przeskoczenia" :P.
Tak i w drugą strone. Moja znajoma jeździ N a nie potrafi łopatki czy ustępowania zrobić.

Samo nauczenie konia i robienie jakiś elementów nie jest trudne. Ale żeby jeździć ujeżdżenie to niestey trzeba czegoś więcej. Mój koń spokjnie umie elementy klasy C ale raczej na takie zawody się nie wybieram :P bo wiem dobrze ze niedalibyśmy rady, ale to wcale nie oznacza że podczas treningów nie możemy próbować.

Takie ćwieczenia przede wszystkim wpływają na posłuszeństwo. Co jest niezbędna np. na parkurze. Szkoda że niektórzy do dnia dzisiejszego nie są w stanie tego zruzumieć :/

Ja wam powiem, że przez x-lat miałam siodło wszechstronne, potem z racji predyspozycji konia kupiłam ujeżdżeniówke-dobrą i dobrze wyjeżdżoną....i co telepało mną na wszystkie strony. Moja trenerka katowała mnie we wszechstronnym bez strzemion z nogą luźno "dyndającą" i z niezaciśniętymi kolanami przez dwa tygodnie!!! rezeltaty były jak się przestawiłam okazało się że i w ujeżdżeniówce nie mam problemów.
Miałam podobnie. Przesiadka z wszechstronnego na westowe. Brak poduszek kolanowych , wydłużenie strzemion ... oj dały się we znaki. 😡
Ja także przesiadałam się z wszechstronnego na westowe i chociaż początkowo mój kręgosłup odcierpiał to niemiłosiernie, to teraz nie zamieniłabym westówki na żadne inne siodło 🙂 Mam konia który ma straszliwie niewygodny, twardy kłus i jesli w siodle wszechstronnym miałam duże problemy z wysiedzeniem kłusa, tak w westówce tego problemu nie mam...
cynamonowa - może dlatego że zupełnie inaczej się siedzi w siodle tzw angielskim a inaczej w westowym. I stąd inny komfort wysiadywania 🙂
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
06 grudnia 2008 03:07
Ja całe zycie miałam kłopoty z ćwiczebnym (i w ogóle z całym fatalnym, dosiadem). Sztywny mieśniak na koniu. Męczyłam sie mocno. Było mi niewygodnie. Wszystko robiłam siłowo. Dupogodziny w moim przypadku nic nie dawały w tym zakresie. Wiele koni, wiele siodeł, wiele stajni. A u mnie tragedia.
W końcu wsiadłam w pewne siodło ujezdzeniowe (nie krekcyjne, przeciwnie) i to było to. Poprawił mi sie znacznie dosiad. Rozluzniłam sylwetkę. Gdy starałam sie przytrzymywać w siodle mięsniami- majtałam się po nim jeszcze mocniej, więc zmeczona walką odpuszczałam- a wtedy robiło sie bosko. Do tego dość miekko noszaca  moja czarna- teraz muszę sie zmuszać do anglezowanego.  😁
Troszke ciężej jest przy bardzo aktywnej jeżdzie (zapewne uzywając pomocy popedzających, usztywniam też cześć kregosłupa), ale jest ok.

Kiedyś czytałam artykuły, o kłopotach z dosiadem, przy różnych problemach budowy (człowieka). czasem to własnie nasza anatomia utrudnia nam niezle sprawę.
Moim problemem jest nadmierne wygiecie odcinka lędżwiowego kręgosłupa. Siedząc książkowo na 3 punktach podparcia czułam, jak koń mi traci aktywnosc ruchu, muszę go notorycznie pchać, a mi było sztywno i niewygodnie (+ bóle kregosłupa). Obecnie siadając w siodło jakby podwijam ogonek pod siebie 🙂 Tzn. mocniej napinam miesnie brzucha podciagając jakby wyzej przednią część miednicy względem tylniej, wtedy siadam w siodło  (też starając się byc na 3 punktach podparcia, ale odcinek kregosłupa lędzwiowego jest juz jaby dłuzszy, prostszy). Efekt koń energicznie płynie do przodu, bardzo łatwo dodać, jest wygodniej ( +0 bóli kręgosłupa).

Siodło, podkładki żelowe, jeździec i jego praca, z tym się wszystkim zgodzę, ale nie zapominajmy, że jest w tym wszystkim gdzieś tam jeszcze koń 😉 Naprawdę są egzemplarze, na których kłusem ćwiczebnym jeździ się trudno, albo bardzo trudno. Dlatego szczególnie do nauki warto wsiadać na zwierzaka, który miękko i wygodnie nosi, nie ma wybijających chodów, tylko "przyklejające" jeźdźca i zasysające go w dół. Mając takie ułatwienie można się skupić na sobie - na prawidłowej postawie, ułożeniu nogi, braku garba, nie załamywaniu kręgosłupa. Dzięki takiej kontroli z czasem wszystkie poprawki wchodzą w krew i prowadzą do tego, co przy pełnym siadzie w każdym chodzie jest podstawą - 100% rozluźnienia. Potem to wszystko procentuje na innych koniach - tych trudniejszych właśnie.

Poza tym jazda bez strzemion to jest to 😉

A co powiecie na kontrowersyjny pomysł przywiązywania delikwenta do konia? Metoda chyba stara jak świat...
Moja instruktorka czesto nam serwuje cwiczebny bez strzemion - i zazwyczaj jest niezle, grawitacja dziala. Trudniej w strzemionach, latam wyzej. Rada - dupogodziny? :/
quanta dla mnie wiązanie to totalna pomyłka.. co to da? siłowe uwiązanie może wręcz jeszcze bardziej usztywnić, krępuje ruchy i na dłuższą metę efekty są mizerne

znam też przykłady próbujące tej metody - oni chwalą, a co ja widzę to widzę..

jestem na nie
osobiście w życiu nie dałabym się przywiązać do siodła. W razie jakiejkolwiek sytuacji jestem bezsilna i nic nie mogę zrobić, a to jest powód dla którego/albo przez który nigdy bym się nie rozluźniła. Myślę, że ta metoda nie przyniosła by rezultatów nawet jakbym parę godzin siedziała.
Kompletnie nie panujesz nad sytuacją!

Poza tym jeśli nie daje możliwości powrotu w kłus anglezowany to telepanie się adepta spowoduje usztywnienie konia i krąg się zamyka  🤔wirek:
Sama nie praktykowałam (choć wydaje mi się to bardzo interesującym rozwiązaniem), ale wydaje mi się kate_, że właśnie w tym rzecz, aby tak przywiązać, żeby jakiekolwiek telepanie nie było możliwe, żeby jeździec mógł poczuć jak to jest siedzieć głęboko w siodle nie latając po nim i skupić się na tym właśnie odczuciu.

Nie rozumiem czemu miałabyś być bezsilna w razie, gdyby koń coś wymyślił, przecież możesz normalnie działać rączkami, nóżkami i dosiadem. Chyba tylko ewakuacja jest niemożliwa, ale tego nie praktykujesz jak sądzę?

Poza tym uważam, że takie rzeczy to się jednak na lonży powinno robić na wszelki wypadek  😉
caroline   siwek złotogrzywek :)
06 grudnia 2008 14:18
Gdy starałam sie przytrzymywać w siodle mięsniami- majtałam się po nim jeszcze mocniej, więc zmeczona walką odpuszczałam- a wtedy robiło sie bosko.
moim zdaniem o taki efekt (jak podkreslilam) chodzi w przywiazywaniu do siodla. jesli jezdziec to zrozumie to dlugo nie trzeba bedzie tej metody stosowac, bo w miare szybko powinien sam dojsc do tego jak to zrobic, zeby jego miesnie przestaly zakleszczac sie na koniu. jak tylko to ogarnie, przywiazywanie nie bedzie wiecej konieczne.
A tak w ramach ciekawostek - mnie bardzo pomogło przyklejenie łydek do siodła. Przestały latać (choć chyba nie latały jakoś specjalnie mocno) = od razu usiadłam.
Raven   Dragon Heart & Shadow Hunter
06 grudnia 2008 14:39
Moona ale klejem? http://www.gnl.pl/klej-lydek-p-446.html - tego typu? Sprzęt się od tego nie niszczy?

A ja dzisiaj jeździłam w siodle znajomej - niesłychanie twarde, śliskie, niewygodne. Pojeździłam trochę ćwiczebnym i strasznie mnie teraz plecy bolą... 🤔  A nie byłam jakoś specjalnie napięta lub usztywniona, więc wolę nie myśleć co by było gdybym była... 🙄
Moona ale klejem? http://www.gnl.pl/klej-lydek-p-446.html - tego typu? Sprzęt się od tego nie niszczy?
Takim, chyba nawet dokładnie tym.
Niszczyć może nie niszczy, ale usunąć to ustrojstwo jest potem strasznie ciężko. Przy próbach zdrapania może się zniszczyć  😉
ja przez wieloletnią jazde ćwiczebnego bez strzemion nabawiłam sie tylko spinania i  podwijania nóg  🤔
kiedy miałam problemy ze stawami a co za tym idzie i z anglezowaniem cały czas jeździłam ćwiczebnym ZE strzemionami - zdecydowanie sie wyciągnęłam, rozluźniłam a i żaden galop nie był mi straszny, czułam sie zupełnie przyklejona do siodła

dziś już podreperowałam stawy więc mniej ćwicze (niestety straciłam troche tego "kleju" i swobody) ale cały czas moje zdanie jest takie że trudniej jest jeździć ze strzemionami niż bez bo przecież trzeba pokonać to "odbijanie sie" od strzemion...
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
06 grudnia 2008 17:42
W kwesti dosiadu niemal absolutnie polegam na Sally Swift (Harmonia..., Dosiad..) oraz duzo dało mi wspomniane Gimnazjum.
Sally np. naciska na dopasowanie się do ruchu konia w kłusie przez "pedałowanie do tyłu" jedną stroną swej (prawą lub lewą) miednicy razem z  bokiem konia.
(( W kłusie przy pracy przekątnej pary nóg, jedna strona,bok konia się podnosi, jakby przelewa, na zmianę z drugą strona i przekątna parą nóg ))


O metodzie przywiązywania do siodła się nie będę wypowiadac. Natomiast ja bym się nie dała przywiązać do konia (nawet własnego,... a może przede wszystkim nie do własnego  :hihi🙂. Nie tylko ze względu na świadomość zachowań koni.
Kiedyś moja w zwykłym galopie na zakręcie potknęła sie tylną, wewnętrzną (było grząsko, więc nie zdążyła dostawić jej), węc sie przewracała do środka. A w takich przypadkach łatwo o złamanie wewnętrznej nogi jeżdzca. Instynktownie odbiłam się od siodła,  z czterech odnózy, skacząc żabką (prawie salto) kilka metrów dalej.  🤣 😁

quantanamera
Oczywiscie racja. Po załapaniu schematu ruchu, umięjętności świadomego rozlużniania mięśni, na koniu miękko noszącym, stosunkowo łatwiej także na  koniach z twardszym kłusem.
Mi w ćwiczebnym zdecydowanie pomogły treningi "na sucho" (5-10min., przed jazdą ćwiczenie kłusa wysiadywanego stojąc na podłodze w rytm muzyki), oraz zalecenie trenera, żeby całą część kłusa po rozgrzewce robić w wysiadywanym (tzn. było to raczej w formie "karniaka", ale pomogło w doskonaleniu ćwiczebnego). Koń trochę to przecierpiał, ale ja poprawiłam swój dosiad i teraz lepiej się dogadujemy. Nie wiem, czy jeżdżenie cały czas wysiadywanym (albo większość czasu) jest dobrym sposobem, ale na pewno ćwiczenie "na sucho" pomaga.
o ćwiczeniu ćwiczebnego na sucho i to jeszcze w taki sposób nie słyszałam  🙂
hmm w jakim sensie to pomaga, bo siedząc na ziemi ma sie inną sylwetkę niż w siodle..
napisz cos jeszcze o tym ćwiczeniu - jakimi partiami i mięśniami należy poruszać, bo w takiej pozie ciężko chyba robić to dokładnie tak samo jak na koniu  ❓
Mi w ćwiczebnym zdecydowanie pomogły treningi "na sucho" (5-10min., przed jazdą ćwiczenie kłusa wysiadywanego stojąc na podłodze w rytm muzyki),

tak, napisz, prosze - moze jest szansa na skrocenie czasu meczenia koni tym obijaniem sie...
tak sobie mysle, ze moze pokazywana gdzies na forum pilka tez by pomogla?

tylko jak podczas pracy na ziemi osiagnac potrzebne rozluznienie?
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
06 grudnia 2008 19:32
O ćwiczeniach na ziemi  wzmacniające dosiad  sporo pisze wspomniana Sally Swift, pokazuje konkretne Rozlużnianie robi się min. przez wytrzęsienie danej parti, ciśnienia. potrząsaniem wyżej- np by rozlużnić dłoń należy potrzęść przedramieniem. Tam tez jest opiane jak rozluzniać inne partie ciała, w tym kręgosłup i okolice. A rozlużniony człowiek, bardzo łatwo 'wsiada w konia', nadążając za ruchem, także w kłusie.
Dorotheah   Dzieki!  :kwiatek: zaraz nabede i zaczne prace nad soba  💡
qanta nie m,oge się zgodzić ze lepszy do nauki jest wygodnieszy koń. wg mnie i moich doświadczeń lepiej znaleźć konia bardziej wybijającego w chodzie niz nasz docelowy i pomęczenie się na nim, wtedy docelowy po przesiadce robi się wygodny 😉
Ja raz spróbowałam przywiązania puśliskiem do siodła (na lonży z trenerem). I efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania.
Po ok. półgodzinnej sesji (może 20 minutach) byłam rozluźniona jak nigdy, i mogłam spokojnie wysiedzieć wszystko, nawet mocne wyciągnięcia.
Poczułam jak to jest jak się naprawdę siedzi.  Polecam
AN, wer, ćwiczenie wykonuje się stojąc na ziemi w rozkroku, z nogami ugiętymi w kolanach (podobnie, jak podczas jazdy). Zdecydowanie pomaga zgrać się z rytmem konia (zwłaszcza, gdy ćwiczenie wykonuje się w rytm muzyki).

Co do twardego-miękkiego konia, ja jeżdżę cały czas na twardym koniu (stroma łopatka, średnio-krótka pęcina) i gdy wsiadam na jakiegoś łagodniejszego, jestem w stanie wysiedzieć niezależnie, czy jest wydłużanie, czy roboczy, czy zebrany.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się