Jak jeździć w teren?

ash   Sukces jest koloru blond....
31 sierpnia 2011 10:25
Ja zmieniłam stajnie i do jakiejkolwiek drogi, gdzie samochodów jest więcej niż 3- 4 na całą naszą wyprawę mam bardzo daleko! 🏇
W poprzedniej stajni niestety miałam do pokonania bardzo ruchliwą drogę, żeby wjechać do lasu. Przeważnie przechodziliśmy z końmi w ręku. Nie były to zbyt komfortowe wypady dla mojej psychiki. Ciągle miałam wizję, że jak ktoś spadnie to koń dzikim galopem wróci do stajni przebiegając przez tą ruchliwą wylotówkę! 😵
Teraz mam komfort w 100%!
A macie takie ukryte "czarne wizje" ?
Moja to wywrotka z koniem.
TFU!TFU!
No i dzięki Grześkowi - urwana gumka.  🤔
Dawniej miałam też dzikie poniesienie, ale teraz wiem,
że nawet jakby wilk wyskoczył to moja Tania i tak się Treserowi schowa pod pachę.
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
31 sierpnia 2011 10:33
i jeszcze jeden element dobrego wychowania dla młodzieży - zostałam nauczona i praktykuję  - gdy mijamy innych na drodze w terenie - pieszych, rowerzystów, grzybiarzy itd. - ZAWSZE przechodzę do stępa (bezpieczeństwo) i mówię grzecznie "dzień dobry"  (wychowanie🙂
polecam
Kika
ash   Sukces jest koloru blond....
31 sierpnia 2011 10:37
Tania ja już nie mam! Miałam jedną, ale tylko dlatego, że niestety często konie tak wracały! Dzikim galopem wyskakiwały z lasu prosto na drogę!
Tfu Tfu obyło się bez wypadku! Jakim cudem - nie wiem! Niebywałe szczęście!
Teraz wjazd do lasu mam prosto ze stajni, nie spotykam motocyklistów ani qadów, cisza, spokój.
No i dzięki Grześkowi - urwana gumka.  🤔


To nie aż takie straszne, raczej....niekomfortowe :P Przejechałem tak pół rajdu całodniowego, w drodze powrotnej uratował mnie sizalowy sznurek 🙂

jak to u was jest ze szlakami?


U mnie niby jest jakiś szlak, chyba GTJ, ale raczej z niego nie korzystam (prowadzi dalej i droga jest kamienista... 🙄 ). Jeździmy po leśnych ścieżkach, których mamy ilość nieskończoną 🙂, po łąkach. Pana leśniczego chyba jeszcze nie miałem okazji spotkać 🙂
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
31 sierpnia 2011 10:59
Tania ja tak mam! Ogólnie nienawidzę się ścigać, a kiedy już zostaje do tego zmuszona  😀iabeł: to zawsze boję się o to, że koń się potknie i przewróci. Raz zdarzyła mi się taka sytuacja. Zupełnie nic ani mi, ani zwierzowi się nie stało, ale w głowie jakaś głupia obawa została.
Jeszcze mi coś przyszło do głowy. Dobrze jest (oczywiście w miarę możliwości)
zmieniać drogę. U nas to już odpada, bo nasze "ciotki" znają każdy milimetr.
Idzie mi o to, że czasem konie na pamięć wiedzą : tu galop!!
I jak się ktoś na siodle, nieobeznany, trafi to się poci.
U nas długo funkcjonowała nazwa Wzgórze Upadków - właśnie z tego powodu.
A! I odnośnie nazw mijanej okolicy. Taki wewnętrzny słownik bardzo się przydaje.
tak to o czym pisze Tania jest bardzo ważne, u nas konie też już wiedzą co na której ścieżce ma być i oczywiście galopu nie odpuszczą, zdałyśmy sobie z tego sprawę dopiero jak pewnego razu pojechałyśmy z koleżanką na spokojny teren właśnie w celu wyciszenia koni  z małą iloscią galopów, oj ciężko było kłusować na ścieżce 'galopowej' za to następnym razem galopy tam były spokojniejsze i przyjemniejsze🙂
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
31 sierpnia 2011 11:17
To prawda. Mimo, że od ponad pół roku nie galopowałam na drodze, która wcześniej była jedynie "galopowa", to konisko i tak za każdym razem, gdy tam wjeżdżamy kombinuje, żeby przyspieszyć.
Dla tych pragnących galopować brzegiem morza - nigdy, ale to nigdy, przenigdy nie galopujcie nawet przez nóżkę gdy dzień wcześniej był sztorm, łatwo można nie tylko konia zerwać, ale i połamać. Po sztormie tworzą się pod piaskiem kurzawy, których gołym okiem nie widać, nie raz jadąc stępem wpadłam nagle z koniem po brzuch!
Jeżdżę po plaży generalnie stępem, po sztormach ani zimowo-wiosennych roztopach nie wjeżdżam wcale.

klimat jak z horroru.


U nas jest kawałek lasku, polanka lubię poćwiczyć jakieś figury ujeżdżeniowe. Zdecydowanie lepiej mój koń odbiera bodźce w terenie.

ja tez uwazam, ze latwiej zapanowac nad koniem z siodla. zsiadam tylko jesli kon boi sie przejsc np przez strumyczek czy row. jak swiruje zostaje w siodle.
chyba sa ochraniacze odblaskowe na ogon. sa tez takie lampki jak rowerowe, przypinane do lydki.
ja rowniez sie witam w terenie i tez zwalaniam do stepa. prowadze tez akcje edukacyjna rowerzystow, zwlaszcza tych na dobrych i drogich a co za tym idzie cichutkich rowerach. ale nie zawsze jest to odbierane dobrze 🤔wirek: a ja im tylko mowie, usmiechnieta, ze jak sie tak podjezdza to trzeba sie odezwac, zadzwonic dzwonkiem, zrobic cokolwiek, zeby kon ich uslyszal wczesniej, bo moze sie to zle skonczyc.
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
31 sierpnia 2011 11:30
o tak - ja edukuję tych którzy z dobrych chęci żeby się konik nie spłoszył... chowają się za drzewami... i są przekonani że ich nie widać🙂
Kika
My to mamy zawsze śmiesznie z wodą na drodze. Treserowa klacz omija ile się da
a kiedy on ją wpycha na siłę -skacze . Za nią kolebie się moja Tania-zawsze środkiem
i im więcej wody tym fajniej.
Ogólnie kałuże omijam bo nie mam nigdy pewności co tam wrzucono.
Dawniej mieliśmy takie jeziorko do przegalopowania. I jakiś ...... wrzucił tam pustaki i śmiecie.  👿
Plaży nieustannie zazdroszczę.
A macie takie ukryte "czarne wizje" ?
Moja to wywrotka z koniem.
TFU!TFU!


Ja zaliczyłam to z moim koniem w pierwszym terenie 😉 Potem było już tylko lepiej. Podobnie jak Katija nie mam ujeżdżalni, więc w tereny jeżdżę często (nawet do łąki do ćwiczeń muszę kawalek dojechać) i prawie zawsze sama. Oczywiście kask i telefon to podstawa. I ciągle gadam do konia albo mu śpiewam. Jakoś nie lubię tak w ciszy 😉
ash   Sukces jest koloru blond....
31 sierpnia 2011 11:47
Jako, że my jeździmy przeważnie sami to mamy tylko takie zdjęcia  😀



Pozdrawiamy z lasu!

edit: izydorex ja też ciągle gadam do Karego! Poklepuje go i chwalę, mówię jaki jest dzielny  😂
Mówie gdzie jade i za ile planuje wrócić ,........
IMO to żelazna zasada. Zawsze powinno się mówić gdzie się jedzie i o której się planuje wrócić.
Hi!Hi! Ja nie zsiadam, bo nie wsiądę bez stołka.

no właśnie Czy ktoś ma pomysł jak wsiąść bez stołka w terenie? Wydłużanie strzemienia tez nie wchodzi w grę a teraz kiedy noga mi się zgina jedynie pod kątem 45% to w ogóle mogę zapomnieć o wsiadaniu ze strzemienia nawet na kucyka .
Madzuaa   optymizm przede wszystkim :)
31 sierpnia 2011 12:04
Jeśli mogłabym jeszcze dodać - jak nie jesteście pewni konia, lub macie konia "wypłosza", radziłabym nie wyjeżdżać galopem z lasu na polanę/ściernisko, szczególnie, kiedy jedzie się tamtędy po raz pierwszy. I raczej nie galopować/nie kłusować na luźniej wodzy- jeśli koń się czegoś przestraszy i wykona skok w bok, zazwyczaj kończy się to upadkiem.
[quote author=gajara18 link=topic=66100.msg1117685#msg1117685 date=1314780458]
Mówie gdzie jade i za ile planuje wrócić ,........

IMO to żelazna zasada. Zawsze powinno się mówić gdzie się jedzie i o której się planuje wrócić.
[/quote]
A po jakim czasie powinno się ruszać na ratunek?
Tak teoretycznie. Ktoś pojechał, nie wraca , telefon:  abonent czasowo.....
Ja to jestem w tej kwestii histeryczką. Na szczęście u nas są quady na wszelki wypadek.
I ekipa quadowa też często jeździ w tereny, zatem mamy wspólny słowniczek punktów orientacyjnych.
Zawsze można ustalic jakieś zasady np. jak się mówi że powinnam być o 12-tej to jak wiem że o tym czasie nie dotrę na miejsce powinnam zadzwonić i poinformować . Jak o 12.30 Konia i jeźdźca w stajni brak i telefonu nie było to nie szkodzi zadzwonić i się upewnić czy wszystko ok.
Jak w teren wybrało się 5 osób to raczej nie ma się czym przejmować - marne szanse aby wszystkim coś się stało.
Hi!Hi! Ja nie zsiadam, bo nie wsiądę bez stołka.


A to mało w terenie pieńków, pagórków, czy wyższych skrajów drogi? Ja też zawsze wsiadam z czegoś, ale wcale nie musi być to stołkiem 😉

A macie takie ukryte "czarne wizje" ?
Moja to wywrotka z koniem.
TFU!TFU!
No i dzięki Grześkowi - urwana gumka.  🤔
Dawniej miałam też dzikie poniesienie, ale teraz wiem,
że nawet jakby wilk wyskoczył to moja Tania i tak się Treserowi schowa pod pachę.


Ja mam różne czarne wizje, ale jakoś z tym żyję. Wywrotek z koniem, o dziwo, po każdej kolejnej wywrotce boję się co raz mniej. Koń się raczej nie przewraca na plecy, tylko w większości wypadków siada bokiem, na tyłku jak pies. Czasem zdarza się potknięcie + wywrotka przodem trwająca sekundę, bo koń zawsze się szybko z niej zbiera i jak już się z tego powodu leci, to wtedy raczej przelatuje się dużo przed konia i zgniecieniem nie grozi. Trzeba tylko być pewnym, że w każdej sekundzie można wyrzucić nogi ze strzemion. Nic się nigdy nie może blokować.
A urwana gumka w strzemieniu? Co za problem dojechać do końca terenu bez?

(Ja to się bardziej boję pękniętej gumki, jeśli o czarne wizje chodzi...  😁 )
Ja w tereny jeżdżę głównie sama. Na szczęście mam konia, który idealnie się do tego nadaje. Jeśli jadę  na krótki terenik, to jeżdżę głównie swoimi ulubionymi ścieżkami, które dobrze znam. Jeżeli chce "dodać gazu", jadę na otwarty teren i najpierw kilka razy sprawdzam drogę, czy nie ma w niej dziur, niebezpiecznych przedmiotów itd. Czasem jeżdżę na dłuższe tereny lub rajdy. Wtedy planuje trasę, przystanki. W teren zawsze trzeba brać naładowaną komórkę. Na dłuższe tereny lepiej zabrać ze sobą kantar, uwiąz, scyzoryk i kawałek sznurka. Jeśli jedziemy w obce tereny obowiązkowo mapę i latarkę, zwłaszcza zimą. Jeśli jedziemy samemu, dobrze zostawić w stajni, lub komuś znajomemu, wiadomość gdzie się jedzie. To chyba tyle 🙂
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
31 sierpnia 2011 12:18
Długo jeździłam w tereny sama, bo trzymam konia w przydomowej stajni, konia znam bardzo długo i jest dla mnie w dużej mierze pewny. W terenie można według mnie pracować jak na ujeżdżalni, a można się zrelaksowac albo pogalopowac po łąkach 🙂 Jadąc w teren na pewno brać telefon jakby się coś stało, dobrze jest też kogoś poinformować gdzie mniej więcej się będzie jeździło żeby w razie w wiadomo było, gdzie szukać 😉
Nie galopować po nieznanych trasach-dziury,kamienie. To chyba tyle 😉
Alicja_8   Z pasja...z miłością...
31 sierpnia 2011 12:24
My z kumpelą jak jeździmy w teren zawsze mówimy Szefowi, że wyjeżdzamy w teren, żeby się nie martwił. Ja zabieram saszetkę na pas z dokumentami, kasą, aparatem i telefonem.
Jeśli nie znamy trasy to pokonujemy ja stępem lub wolnym kłusem. Galopujemy na długich, równych prostych, gdzie możemy być pewne że nic nas nie zaskoczy. Unikamy ulic ruchliwych lub jeśli już to nigdy nie jeździmy szosą obok siebie.
Przed wyjazdem obowiązkowo dokładnie dobieramy sprzęt. Nie zabieramy dodatkowego sprzętu. Jeśli jedziemy w teren z długim postojem to zabieramy bryczkę z kucykami, gdzie wszystkie potrzebne rzeczy przewozimy.

Nie jeździmy po zasianym lub nieznanym polu. Unikamy konfliktów z gospodarzami. Przy nieznanych elementach infrastruktury przechodzimy do stępa lub wolnego kłusa.

Tak to wygląda...no i oczywiście zawsze kask na głowę 🙂
Julie-Ty to masz wampiry, zatem  moje czarne wizje to są białe.
Wsiadam jakoś tam byle jak opuszczając strzemię.
Ale nieco mi obawy rozwiałaś.
Też podśpiewuję. Oddech się wyrównuje wtedy i koń to czuje.
Alicja_8   Z pasja...z miłością...
31 sierpnia 2011 12:31
My też gadamy do koni. Szczególnie jak ominą cos strasznego  bez większego problemu 🙂 chwalimy "dobry koń" itp. No i z kumpelą bardzo duzo rozmawiamy, żeby stworzyc naturalny klimacik 🙂

My ostatnio miałysmy nauczke co do za krótkich wodzy do wielkiego wałacha. Koń sie potknął i ugiął na przodzie tak że zleciałam. Zazwyczaj staram się trzymać wodze ale tych zabrakło mi wiec koń puszczony samopas. Na szczęście głośne wołanie i robienie lesnego echa spowodowało że zupełnie był zdezorientowany i wrócił w nasza stronę.  👀
ash   Sukces jest koloru blond....
31 sierpnia 2011 12:34
Zapomniałam o najważniejszym!!!!

Od pamiętnego 6h mini rajdu, kiedy zerwałam z drzewa jabłko i je zjadłam do połowy - okazało się mocno spleśniałe zawsze mam ze sobą inhalator!!!
Jestem uczulona na pleśń, mam astmę. Prawie się wtedy udusiłam. Koń ledwo dotargał mnie do stajni! 😡
I jeszcze rozmawiać z ludźmi po drodze i się uśmiechać. To procentuje. Wczoraj pan zatrzymał się i ciągnikiem i zgasił silnik, żebym mogła  spokojnie go minąć (akurat niepotrzenie, bo koń się takich rzeczy nie boi). Wiele takich oznak sympatii spotykam, ale też trochę sobie na nie zapracowałam 😉
Ja nie zsiadam z konia nawet przy dużych buntach,świrach itp. Zdecydowanie większą kontrolę mam z siodła niż z ziemi.

też mam taką zasadę, w końcu odpowiadam nie tylko za siebie, ale też za konia i innych ludzi, którym mój koń mógłby wyrządzić ewentualnie krzywdę. Jasne, że koń zawsze może się spłoszyć, albo napotkać na drodze coś nieprzewidywalnego, ale wsiadając na niego muszę mieć 100% pewności, że go dalej przepchnę i że sobie poradzę. Inaczej wg mnie albo koń albo jeździec nie są przygotowani do wyjazdu w teren. A na pewno nie do wyjazdów w pojedynkę.
a ja zapytam troche inaczej 😉
jak przyuczacie konie do wyjazdów w teren?na co zwracacie uwagę? wiadomo, pierwszy teren dla konia to najlepiej z innym koniem, doświadczonym, spokojnym🙂 jednak co robicie  w sytuacji, gdy nie ma takiej możliwości? jak przygotowujecie konia do pierwszego, samotnego wyjazdu?
apropo jeszcze jazdy...
nie robić sobie z konia "robota" właśnie...
koń nie ma być nauczony, że tu galopuje, tu stępuje...
trzeba po prostu to zmieniać - zaskakiwać - wymyślać
wtedy jest naprawdę bezpieczniej i się nie nakręca na każdej prostej ścieżce, na której zawsze galopował...

jeżdzić np. na sam stęp... albo na sam kłus...
czasami na godzinę, czasami na 15 minut  🏇
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się