Sprawy sercowe...

Pauli, ja bym nie przypisywała temu wydarzeniu jakiejś strasznej wagi... Skoro codziennie rozmawiacie, to każdy może mieć czasem dość i może chcieć się oderwać na jakiś czas. Pamiętam jak mój W był na Erasmusie - były dni, że gadaliśmy po kilka godzin, a były i takie, że pisał mi tylko smsa na dobranoc albo i tego nie. Więc spoko spoko i planujcie lepiej kolejne spotkanie w realu zamiast się takimi głupotami zamartwiać 🙂
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
26 września 2011 12:18
Dzionka
Byłam zła, ale już mi przeszło 😉  tym bardziej, że on nie miał złych intencji i w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że mogło mi być przykro. Wyjaśniłam mu to i liczę, że przyjął do wiadomości.
a ja się pochwalę, że dostałam niedawno od mojego mężczyzny perfumy w prezencie, zupełnie bez okazji 😉
Ja też sie pochwale nietypowo- mam męża ciesze sie jak diabli bo wreszcie jesteśmy na legalu 😁 dzien po ślubie pojechał do miasta i przywiozł mi ulubione róże,kocha mnie chyba bardziej .
kot gratulacje i oby tak dalej  😉

szepcik osz kurna jasna,toż to przecież ten prezent,o którym juz wspominałaś,ze się szykuje i ze się bez okazji szykuje... Niespodziewajka...
(przepraszam za sarkazm).
Dzionka
Byłam zła, ale już mi przeszło 😉  tym bardziej, że on nie miał złych intencji i w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, że mogło mi być przykro. Wyjaśniłam mu to i liczę, że przyjął do wiadomości.


obawiam się, że przyjął do wiadomości, ale na krótką metę 😉
ten typ tak ma  🙄
Fejs czy nie fejs, podsumowując jego zachowania opisane tu przez Ciebie ujelabym sytuację tylko jednym stwierdzeniem: nie zalezy mu tak jakbyś tego chciala. Pewnie napiszesz ze swoje wiesz i tyle ale niestety ja tak to widzę. Musisz byc strasznie zdesperowana ze dalej w to brniesz, a to dziwne bo fajna z ciebie dziewczyna...
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
27 września 2011 12:12
nie zalezy mu tak jakbyś tego chciala

Niestety po głowie tłucze mi się od jakiegoś czasu taka myśl...

Nie powiedziałabym, że jestem zdesperowana, tylko cały czas mam nadzieję, że sprawa ruszy się w którąś stronę. Ostatnio często zastanawiam się, czy nie odpuścić, ale z drugiej strony, zwyczajnie nie potrafię. Bywam sfrustrowana z powodu naszej nie do końca określonej sytuacji, jednak W. jest dla mnie ważny i nie chciałabym tego zakończyć zanim dowiem się co jest grane.
Problem polega na tym, że spotkałam kogoś, kto pasowałby do mnie i z kim w innych warunkach mogłabym się dogadać (do tego jest atrakcyjny 😉 ), ale znowu coś stoi na przeszkodzie 🙁

Może po prostu mam pecha, albo jestem zbyt naiwna...

kot
Gratulacje 😀

Martuha
Zastanawiam się, czy zrozumiał. Wiem, że nie będzie mnie zasypywał wiadomościami i wcale tego nie oczekuję, tylko powinien zrozumieć o co mi chodzi.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
27 września 2011 12:41
Pauli, jeżeli on już teraz się nie stara,nie zabiega...odpuść,przestań o nim mysleć,daj "zapomnieć" o sobie (wiem,łatwo się mówi) - jezeli on się z tym "pogodzi",sprawa prosta...jeżeli nie - będzie walczył i zobaczy,że takim zachowaniem może Cię stracić...jak to sto razy mówiłam - nie ma przypadku,są tylko znaki...
kobieta ma czuć się potrzebna,ma czuć,że facetowi zależy,a nie zastanawiać się,jaką teraz wymówkę dla niego przygotować...co znów było wazniejsze,niz odezwanie się do Ciebie... jesteś tego warta przecież! jeżeli on nie chce się angażować (a najwyraźniej nie chce mimo wszystko) to jego strata.
Pauli, a ja bym na twoim miejscu się wstrzymała z decyzją, ale podjęła jakieś kroki w celu rozwiązania całej sprawy raz a dobrze. Czyli zaproponowała termin, ten weekend lub max następny na SPOTKANIE a nie chat na facebooku i pogadała od serca. Uwaga, teraz zabrzmię jak moja mama, ale: kochana, latka ci lecą, a tu bujasz się już parę miesięcy z kolesiem, który ma problem się z tobą spotkać mimo że widzi, że ty chcesz. Ile tak chcesz? Rok? Potem on powie nara, a ty zostaniesz sama w poczuciu bycia oszukaną. Ja bym coś zrobiła, nie mogłabym tak usiedzieć na miejscu i gdzieś bym miała, że on może czuć się przypierany do ściany. Bo doszliście do takiego momentu, że pewne słowa powinny paść a pewne decyzje powinny zostać podjęte. Do boju kochana, weź się w garść i skoro on nie umie ruszyć tego "związku" do przodu, to ty wykaż inicjatywę i rozwiąż tą sprawę w którąkolwiek stronę 🙂
Pauli mam obecnie podobne problemy.
Scottie   Cicha obserwatorka
27 września 2011 17:09
edit: za szybko wysłałam!

A ja znowu w pewnien sposób będę bronić "chłopaka" Pauli. To, że BYĆ MOŻE nie zależy mu tak bardzo, jakby ona tego chciała, nie znaczy, że w ogóle mu nie zależy. Różne mamy wyobrażenia na temat związów (fuck you Disney 😉!!!!), a ludzie mają różne charaktery. Nie wszyscy chcą "rzucać wszystko" od razu dla dziewczyny widzianej 2 razy.

[quote author=Ktoś link=topic=148.msg1142329#msg1142329 date=1317123660]
Pauli, jeżeli on już teraz się nie stara,nie zabiega...[/quote]

Później tym bardziej nie będzie. Prawie zawsze jest tak, że każdy się na początku związku stara (faceci kupują kwiaty, kobiety starannie depilują nogi 😉 ), a później, w miarę pogłębienia znajomości, niektóre rzeczy sobie ludzie odpuszczają. Mój chłopak nie kupował mi kwiatów na początku związku, nie wysyłał miłosnych smsów, nie był romantyczny, ale to nie znaczyło, że mnie nie kocha, bo dało się to odczuć w inny sposób. Ale za to teraz nie rozpaczam przyjaciółce, jak strasznie mój chłopak się zmienił, kiedyś kupował mi kwiaty bez okazji, a teraz nic... 😉

Ale Dzionka ma rację, ja bym go przycisnęła, choćby o to, co jest między wami- czy w ogóle jesteście razem i dokąd zmierzacie...
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
27 września 2011 17:16
Być może jest właśnie tak, jak piszesz. Ale to będzie oznaczało, że strategia obrana przez faceta, z jednostkowego punktu widzenia całkiem słuszna, służy przede wszystkim NIE ANGAŻOWANIU SIĘ. A skoro tak, jest to dość sprzeczne z podejściem Pauli.
Scottie   Cicha obserwatorka
27 września 2011 17:22
To ja się zastanawiam, jak tego swojego P. w związek wciągnęłam...  😁 Chyba nic lepszego nie miał na oku i tak już zostało 😂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 września 2011 17:25
Ale abstrahując, to brak codziennego kontaktu jest aż tak straszną traszką i dramatycznym dramatem? Powinnam zostać odstrzelona, bo potrafię zapomnieć na 3-4 dni odpisać na sms, nie pisać przez tydzień, bo mam dużo roboty...
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
27 września 2011 18:04
Tu przecież nie chodzi o dokonanie oceny, czy coś jest dobre, czy złe. Różni ludzie, różne potrzeby. Chodzi o pewną kompatybilność osób, które chcą być razem: by ich charaktery, sposób bycia, oczekiwania i dążenia całkowicie się nie wykluczały. A w każdym razie był akceptowalne dla obu stron.
Scottie, mam to samo - u mnie też nie ma dużego skoku między początkiem związku a tym, co jest teraz. Może to i dobrze, ale etapu słodkiej miłości już nie będę miała dane przeżyć 😉

Strzyga, przecież tutaj dyskusja nie toczy się na temat tego jednego razu, kiedy nie odpisywał, ale na temat ogólnego podejścia Pauli i W do tego samego. Bo Pauli widać, że się zakochała na maxa i zaangażowała, a nie czuje tego z drugiej strony. Ja bym się więc nie dręczyła, tylko jakoś to wreszcie (bo to nie kwestia tygodnia a miesięcy) rozwiązała. No i jak dla mnie to spotykać się i jeszcze raz spotykać, bo nie ma nic gorszego jak wkręcić się z internetową znajomość i ciągnąć ją latami marnując czas tylko...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 września 2011 18:34
Ale abstrahując


[[a]]http://sjp.pwn.pl/szukaj/abstrahowa%C4%87[[a]]


Chodzi mi o tę panikę, że koleś nie napisał nic przez dzień czy 2 i na pewno coś mu się stało i na pewno już mu nie zależy i jest szmaciarzem.
Strzyga, no to właście Ci Dzionka wyjaśniła, że ten jeden raz wygląda inaczej sam sobie, a inaczej na tle całej sytuacji, którą opisuje Pauli.

Ja bym jasno postawiła sprawę - albo się facet jakoś skonkretyzuje, albo bym sobie głowy nie zawracała.
Strzyga, o matko, ale żeś wyleciała z tym słownikiem, lol. Nikt nie dramatyzuje, stąd moje zdziwienie. A osób, które nie odpisują po kilka dni zwyczajnie nie lubię, bo to oznaka braku szacunku a nie zapracowania.

Edit: No właśnie, Dworcika cieszę się, że zrozumiałaś 🙂
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
27 września 2011 20:58
Dziękuję wam :kwiatek: jesteście moim zbiorowym głosem rozsądku, który bardzo cenię.

To nie jest tak, że W. mnie olewa, tylko dla niego codzienny kontakt (internetowy czy sms-owy) nie jest koniecznym elementem znajomości. On wychodzi z założenia, że myśli o mnie i jest ok. Oczywiście należy dla sprawiedliwości dodać, że od czterech miesięcy te trzy dni to była najdłuższa i jedyna przerwa, poza tym zawsze pisze pierwszy.
Życzyłabym sobie, żeby jednak pokazał mi, że jest choć w połowie tak zaangażowany jak ja i stara się, żeby coś nam z tego wyszło.
Moje małe zwycięstwo na dziś jest takie, że w końcu powiedział mi, że myśli o nas jako o parze, że nie ma ja i on, tylko jesteśmy MY 😉 Dobre i to.

Jeśli chodzi o spotkanie w najbliższym czasie, to on nie ma takiej możliwości. Niestety nie jest to zależne od jego chęci, nie żuci ani szkoły ani studiów, czego zresztą od niego nie wymagam. Ale już moja w tym głowa, żeby poświęcił mi chociaż kilka godzin, kiedy już zawitam w tamte strony. Postanowiłam, że będę działać, ale uprzedziłam, że on też musi się starać, przystał na to, zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce.

W międzyczasie wyjdzie, czy mamy podobne oczekiwania (coś więcej niż spotkanie raz na trzy miesiące), czy jednak są one zbyt rozbieżne, żeby na nie przystać.

Nie zamierzam gonić króliczka i tkwić w związku, który stanie się jedynie wirtualny. Po dzisiejszej rozmowie z W. mam nieco więcej zapału, przynajmniej wiem, że traktuje mnie poważnie (tak w każdym razie mi powiedział). Przyszedł zatem czas na działanie 🏇

Strzyga
Dokładnie tak jak dziewczyny napisały, rozmawiamy tylko w kontekście tej jednej sytuacji, którą wcześniej opisałam.
A o codziennym kontakcie w ogóle już przecież dyskutowałyśmy kiedyś 😉

Scottie :kwiatek:
Myślę, że jesteś najbliżej prawdy 😉
A tak  dodam coby nie było zbyt kolorowo to Dziady są wstrętne i okropne ;P Ale jakie by było życie bez nich?
Oni wszystko rozumieją na opak i najpierw mówią potem myślą.
Więc my musimy mieć tone cierpliwości xD
A my znowu wróciliśmy do szarej rzeczywistości Londyn - Warszawa. I smutno, bardzo smutno. Z obydwóch stron. Już odliczam dni do 14 października!
Scottie   Cicha obserwatorka
28 września 2011 09:28
Pauli, mimo wszystko bardzo Ci współczuję, bo jeśli faktycznie W. ma charakter podobny do P., to ciężkie życie z nim będziesz miała- przygotuj się na łzawe wieczory i mnóstwo nieporozumień, bo on sobie "nie zdawał sprawy/nie wiedział" itd. Już miałaś pierwszy- on milczał i sobie nie zdawał sprawy, że Ty się martwisz.

Monny, niestety nie zawsze chcieć znaczy móc 🙂 Ale cieszę się, że mimo odległości się Wam układa 🙂
salto piccolo, to już bardzo niedaleko! 🙂 Trzymaj się dzielnie.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
28 września 2011 11:53
Scottie
Mam nadzieję, że jednak tak nie będzie.
Zamierzam mówić wprost o tym, co mnie męczy, liczę na to, ze okaże się na tyle dojrzały, żebyśmy się zrozumieli.

Monny, niestety nie zawsze chcieć znaczy móc 🙂 Ale cieszę się, że mimo odległości się Wam układa 🙂

Dokładnie.

salto piccolo
Szybko zleci 😉
Cały czas Ci kibicuję, dzięki Tobie wierzę, że i mnie może się udać.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
28 września 2011 12:11
Tak się zastanawiam czy kobiety, które są w związkach na taką odległość, że widzą się z facetem raz w miesiącu albo i rzadziej nie mogłyby naprawdę znaleźć nikogo bliżej..
Trochę nie rozumiem pytania...
Chodzi Ci o to, że z ludźmi, którzy wchodzą w takie związki, coś jest nie tak, skoro zadowalają się "ochłapami"?
Czasem się wchodzi w taki trudne układy, że dla TEJ osoby warto. Zwłaszcza, jeśli się zakłada, że to tylko etap.
incognito, zazwyczaj takich związkow nikt nie tworzy dlatego, że mu taki typ pasuje i chce tak do u**anej śmierci żyć. Wydaje mi się, że to wynika raczej "przy okazji" - spotykają się dwie osoby (obojętnie czy to na wakacjach, wspólnej imprezie, erasmusach czy w necie), rozmowa się klei, z czasem pojawiają się uczucia i w końcu jakieś wspólne plany - zapewne w większości przypadków wspólnego zamieszkania (przynajmniej w bliskiej okolicy na początek) jak tylko będzie to możliwe.
Po co w tej sytuacji - pary, która na dzień dzisiejszy żyje daleko od siebie - któreś ma sobie szukać kogoś na miejscu? Jeśli kocha, to dlaczego?
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
28 września 2011 12:35
incognito
Ja znalazłam blisko, powiedziałabym nawet, że pod samym nosem... a potem on musiał wracać do domu 🙄
Nie myślisz chyba, że specjalnie jeździmy po najdalszych zakątkach kraju/ świata i wyszukujemy facetów, bo pod nosem fajnych nie ma... Tak to po prostu wychodzi, nigdy nie wiadomo kiedy trafimy na uczucie. Mam zrezygnować z szansy na miłość/związek tylko dlatego, że znajomość na odległość nie jest wygodna? Nikt nie mówił, że będzie łatwo...

Dziwi mnie trochę Twoje beztroskie podejście do życia, a w każdym razie do tej jego sfery. Rozumiem, że nigdy nie przytrafiło Ci się rozczarowanie, ale to nie znaczy, że wszyscy są w równie sielankowej sytuacji.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się