Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

Ale strategia, podczas której dajesz koniowi prawo wyboru ma na celu nauczenie go, że następnym razem, kiedy będzie w takiej samej sytuacji, wygodę znajdzie kiedy zrobi XYZ...

W sytuacji, którą opisałaś zachowałaś się jak najbardziej zgodnie z "przepisami", jakie podaje PNH - wykazałaś się przywództwem. Zachowałaś spokój. Pokazałaś koniom, że nie ma się czego bać. Bo jakie masz prawdopodobieństwo, że spotkasz się jeszcze kiedykolwiek w życiu z taką samą sytuacją? Pewnie podobne do dwukrotnego wygrania miliona w lotka.  🙄
Ale strategia, podczas której dajesz koniowi prawo wyboru ma na celu nauczenie go, że następnym razem, kiedy będzie w takiej samej sytuacji, wygodę znajdzie kiedy zrobi XYZ...

W sytuacji, którą opisałaś zachowałaś się jak najbardziej zgodnie z "przepisami", jakie podaje PNH - wykazałaś się przywództwem. Zachowałaś spokój. Pokazałaś koniom, że nie ma się czego bać. Bo jakie masz prawdopodobieństwo, że spotkasz się jeszcze kiedykolwiek w życiu z taką samą sytuacją? Pewnie podobne do dwukrotnego wygrania miliona w lotka.  🙄

A widzisz. To teraz już bardziej rozumiem. Czyli ten wybór jest na innym etapie i w innym celu.
To znaczy udajemy, że koń ma wybór (tak przed koniem udajemy) a i tak na koniec idziemy do naszego celu?
Czyli jak nas poniosła w dwukółce Treserowa "hadra" a on ją tylko pogonił i
zatoczył cwałem trzy koła udając przed nią,że i tak mieliśmy szaleć po łące i zatrzymał dokładnie tam,
gdzie poniosła i pojechał tam gdzie chcieliśmy pierwotnie to też dobrze zrobiliśmy?
dea   primum non nocere
18 października 2011 13:27
prosze was, usuwajcie wielokrotne cytaty, skoro to do czego chcecie sie odniesc jest w ostatnim zdaniu  😵

Otóż to. PNH sprzedaje mrzonki ktore zawierają się w tym: kupisz nasz sprzę, nasze DVD i sam w domu poradzisz sobie z największymi problemami. Bzdura totalna i narażanie ludzi na niebezpieczeństwo a konie  na znarowienie


(podkreślenie moje) Nikt tak absolutnie nie mówi. Konie problemowe oraz surówki NIE są zalecane poczatkujacym. Początkującym zalecane są konie jak najłatwiejsze, a takie o jakich piszesz + objeżdżanie młodziaków zgodnie z wytycznymi powinno się robić po poziomie 3 a najlepiej powienien robić to kwalifikowany instruktor.

Tania - tak, to jest zgodne z zaleceniami PNH. Strategia poganiania jest dobra, o ile koń nie jest spanikowany, bo wtedy efektu prawdopodobnie nie będzie - wkręci się jeszcze bardziej albo padnie na pikawę... Dlatego tak istotne jest zrozumienie z jakiego powodu koń zachowuje się tak a nie inaczej.

To znaczy udajemy, że koń ma wybór (tak przed koniem udajemy) a i tak na koniec idziemy do naszego celu?

Czyli jak nas poniosła w dwukółce Treserowa "hadra" a on ją tylko pogonił i
zatoczył cwałem trzy koła udając przed nią,że i tak mieliśmy szaleć po łące i zatrzymał dokładnie tam,
gdzie poniosła i pojechał tam gdzie chcieliśmy pierwotnie to też dobrze zrobiliśmy?


Co do pierwszego, to jak najbardziej TAK.  Wg szkół naturalnych przekonanie konia, że to co chcemy żeby zrobił jest jego pomysłem uchodzi za jedną z najbardziej wyrafinowanych sztuk. No i jeśli się zastanowić, to czy nie o to chodzi w jeździectwie, żeby koń wykonywał nasze polecenia chętnie i z zapałem? I które zadanie wykonamy chętniej - to które mamy ochotę z takich czy innych względów zrobić, czy to o którym wiemy, że nasz jeździec chce, bysmy je wykonali, a sami nie do końca jesteśmy do niego przekonani? Jest w tym "pokrętna psychologia", z którą niektórzy mogą się nie zgadzać, ale długofalowo daje ona naprawdę świetne rezultaty.

Co do drugiego, to hmmm... powiedziałabym, że to zależy. 🤣  Po pierwsze takie zachowanie świadczy, że i "hadra" i ten który ją gonił wykazały się  nieposłuszeństwem. Jeśli  był to przypadek jednorazowy, to nie zwracałabym na niego uwagi - na pewno żadne lanie konia za takie zachowanie nie wchodzi w grę. Po prostu kontynuowałabym jazdę.  Jesli natomista takie ucieczki zdarzają się częściej, to poszukałabym innych rozwiązań kształtowania zachowania. Może wróciłabym na ujeżdżalnię albo wykorzystała szereg innych strategii, żeby nie prowokować takiego zachowania w  przyszłości.

Edit: ups! Nie zrozumiałam , że on to Treser. Myślałam, że drugi koń  😡
"Hadra" jechała sobie kłusem ożywionym, a że zna wszystkie drogi na pamięć uznała, że szurnie w kierunku stajni.
I zagalopowała skręcając w kierunku drogi "na krótsze". Treser jej nie wstrzymał, tylko cmoknął , elegancko wykręcił
tuż przed drogą i kontynuował galop, popędzając cmokaniem aż mi czapkę zmiotło.
Zrobił tak galopując trzy koła, za każdym razem mijając skrót, o jakim myślał pierwotnie koń.
Potem zwolnił tam gdzie koń miał pomysł i wolnym kroczkiem pojechaliśmy do dalszego zjazdu.
Treser klaczusi nie leje, bo ma niesprawną rękę a bat ma wetknięty właśnie po tej swojej chorej stronie.  😉
On mówi do konia:
-prawiej, lewiej -na boki
- poooszłaa-na śmiganie ile fabryka dała i skoki
-huuuu, huuuu- na zwolnij
i oczywiście : Kur...... jak sobie przypomni, że o bacie musiał zapomnieć.  😉
Mówi wtedy:
-Ej! Bo jak kurrr...wezmę bata.....
I klaczusia już wie co i jak.
Co śmieszne, na te jego komendy najbardziej reaguje moja Tania idąc obok czy za dwukółką.
Zawsze ma jedno ucho na mnie drugie na niego.
Jesteśmy naturalni?
Co tam - napiszę jakie korzyści (imo) mogą płynąć z "naturalu" dla przeciętnego użytkownika koni.
Staranna obserwacja. Rzecz kluczowa. Jak najbardziej obecna w klasyce. Niezbędna. Człowiekowi jest dużo łatwiej postrzegać, gdy porównuje coś do czegoś - do jakiegoś wzorca. "Znajdź 7 szczegółów..." W sztuce jeździeckiej nie sposób się bez tego obejść: porównujemy obraz ruchu konia, jeźdźca - do różnorakich wzorców, wyobrażeń, do tego co było przed chwilą...
"Natural" skutecznie "podsuwa" proste wzorce do obserwacji, wzorce zachowań konia w interakcjach (z końmi, z człowiekiem). Oznaki napięcia, czujności, zaniepokojenia, relaksu, pogodzenia się z sytuacją itp. Przedstawione w postaci "elementów" są łatwe do wyróżnienia i spostrzeżenia. Przydaje się, można się tego zwyczajnie - nauczyć. Bez specjalnego "zmysłu". W oparciu o nasze własne zmysły i naszą korę mózgową 🙂 Trzeba tylko mieć zdolność uczenia się i postrzegania. Przeciętną.
Ćwiczenia kontrolowania ciała konia z ziemi, dzięki wzorcom "teraz ok" uczą ludzi lepszej kontroli własnych odruchów - wzrasta świadomość co robi nasze ciało, jak reaguje nasz układ nerwowy; pogłębiona świadomość (joga mogłaby być przydatna, ale jeszcze nie słyszałam o jodze - w interakcji z końmi 🙂😉 poprawia panowanie nad półświadomymi odruchami - np. mikro-cofnięciem się, gdy raptownie czujemy "większy respekt" przed ciałem konia. Poprawia się czytelność mowy ciała (oczywiście bez problemu do osiągnięcia i bez wsparcia "systemu" - ale bez "poklockowanych" podpowiedzi wzrasta potrzeba wsparcia ze strony kompetentnej osoby szkolącej adepta).
Z obserwacji (poczynionych niedawno): "klasycy" mają większą tendencję do zbędnej nieustępliwości, mają kłopoty żeby "przestać", zbyt rzadko dają koniowi czas na relaks i zdarza się, że wybierają (?) błędną mowę ciała (bo "ponosi" ambicja? czy też inne emocje?). Nadużywają też głosu. Ogólnie: za dużo, za mocno, za długo - nie w jakiś sposób mocno znaczący, ale jednak. Jakby - nieco brakowało pokory, takie wrażenie. W zetknięciu z "naturalem" szybko uczą się tonowania swoich "akcji i reakcji" i bardzo szybko trudno odróżnić, kto "wywodzi się bardziej" z klasyki - a kto - z naturalu.
Piszę o pracy z ziemi, bo przyznam, że "naturalsa", który nie był szkolony klasycznie, nie widziałam nigdy na koniu i nawet nie mam pojęcia, czy takowi istnieją.

Od dłuższego czasu rysuje mi się pewien problem, zagadnienie raczej. Dobro konia. Mityczne. Cóż to jest, właściwie? Bo, w moim mniemaniu, oprócz zapewniania znakomitych warunków środowiskowych i minimalnego wsparcia (opieki wet, ochrony prze drapieżnikami...) dla tabunu koni rasy wystarczająco prymitywnej, by bez problemu poradzić sobie "na wolności" w naszym klimacie - o "dobru konia" saute - mowy być nie może. W innej sytuacji zawsze mamy do czynienia z dobrem człowieka w interakcji z koniem, z ludzkim potrzebami modyfikującymi bardzo wiele. "Unieszczęśliwiać" inną istotę żywą można na wiele sposobów. Sposobów "uszczęśliwienia" jest znacznie mniej, o ile to w ogóle możliwe na ziemi wypełnionej wyłącznie istotami śmiertelnymi. To w końcu cóż to jest owo "dobro konia"?

Jesteśmy naturalni?


Taniu: Jesteście NATURALNI do bólu!  :kwiatek:
[quote author=Tania link=topic=11961.msg1160767#msg1160767 date=1318942033]

Jesteśmy naturalni?


Taniu: Jesteście NATURALNI do bólu!  :kwiatek:
[/quote]
A widzisz? Bez PNH. Jak to wrotki pisze? CBDO? Q.E.D?  :kwiatek:
Moon   #kulistyzajebisty
18 października 2011 13:58
Konie problemowe oraz surówki NIE są zalecane poczatkujacym. Początkującym zalecane są konie jak najłatwiejsze, a takie o jakich piszesz + objeżdżanie młodziaków zgodnie z wytycznymi powinno się robić po poziomie 3 a najlepiej powienien robić to kwalifikowany instruktor.
No cóż, żadna to nowość, tylko jak to jest, że absolutnie każdy naturals miał strasznie, strasznie zepsutego klasyczną jazdą konia, którego to swoimi cudownymi umiejętnościami nabytymi dzięki pnh, zmienił w pokornego baranka który robi tosty i liczy do 10?
Nieodzownym dodatkiem są także zdjęcia z tychże nauk - na które większość ludzi po prostu patrzy z miną "WTF?!" bo nie reprezentują one nawet polonżowego etapu jeździectwa...

Tania, masz Tresera - naturalsa, na to wychodzi!  😎

Piszę o pracy z ziemi, bo przyznam, że "naturalsa", który nie był szkolony klasycznie, nie widziałam nigdy na koniu i nawet nie mam pojęcia, czy takowi istnieją.


Jeśli oczekuje się, że 100% ma być wzięte z programu, to taki "naturalny jeździec" nie istnieje.  Bo PNH nie uczy jeździectwa, ani dosiadu, tylko tego, w jaki sposób konie się uczą., jak warunkować zachowania, podsuwa szereg rozwiązań. Daje też garść zaleceń jak poprawić dosiad - są to stare, dobre klasyczne ćwiczenia - bez wodzy, bez strzemion, machanie nogami, itp. Kilka też pomysłów nowatorskich typu "lekcja pchającego pasażera". Ale nikt nie nauczy się jeździć ani  nie udoskonali swojego rzemiosła na koniu, jeśli nie będzie brał lekcji pod okiem kogoś doświadczonego. I znowu - daje sporo ciekawych ćwiczeń, uczy świadomości ciała i zachowania, podrzuca strategie, jak reagować w przypadku problemów. Ale w większości przypadków - to nic nowego - tylko ustystematyzowanie i podanie w jednym miejscu wiedzy, która jest gdzieś tam porozrzucana, a tu została usystematyzowana i zaprezentowana w sposób zrozumiały dla każdego.

Trzeba by pewnie przedefiniować pojęcie "jeźdźca naturalnego".
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 października 2011 14:07
Konie problemowe oraz surówki NIE są zalecane poczatkujacym. Początkującym zalecane są konie jak najłatwiejsze, a takie o jakich piszesz + objeżdżanie młodziaków zgodnie z wytycznymi powinno się robić po poziomie 3 a najlepiej powienien robić to kwalifikowany instruktor.
No cóż, żadna to nowość, tylko jak to jest, że absolutnie każdy naturals miał strasznie, strasznie zepsutego klasyczną jazdą konia, którego to swoimi cudownymi umiejętnościami nabytymi dzięki pnh, zmienił w pokornego baranka który robi tosty i liczy do 10?
Nieodzownym dodatkiem są także zdjęcia z tychże nauk - na które większość ludzi po prostu patrzy z miną "WTF?!" bo nie reprezentują one nawet polonżowego etapu jeździectwa...



no właśnie.  Nie dośc że ludzie na to patrzą z wyrazem twarzy WTF to jak sie przyjrzeć koniom "trenowanym" naturalnie to one wydają się byc podobnego zdania.

Bo PNH nie uczy jeździectwa, ani dosiadu,

super. wreszcie ktos to oficjalnie przyznał.


Trzeba by pewnie przedefiniować pojęcie "jeźdźca naturalnego".

pojęcie "jeździec naturalny" jest oksymoronem gdyż jeździectwo nie jest dla konia stanem naturalnym  - od tego w ogóle należałoby zacząć.

pojęcie "jeździec naturalny" jest oksymoronem gdyż jeździectwo nie jest dla konia stanem naturalnym  - od tego w ogóle należałoby zacząć.



O kurczę! Nie sądziłam, że kiedykolwiek zacytuję ElęPe i co więcej, zgodzę się z nią, ale co tam...  😅

Określenie "jeździec naturalny" to skrót myślowy. Raczej należałoby mówić "jeździec stosujący zasady PNH" (albo innej szkoły). Czyli ktoś, kto robi ćwiczenia w taki sposób jak to zaleca taka czy inna szkoła naturalna i stosuje się do zasad, które propagują te szkoły.

Przykład: nauka jazdy po kole w ustawieniu
-  jeździec "klasyczny"  będzie uczył konia stosując pomoce, które mu pomogą w prawidłowym wygięciu  - prowadzenie na zewnętrznej wodzy, wewnętrzna łydka pomaga w wygięciu za łopatką, zewnętrzna łydka pilnuje zadu (z góry przepraszam, jeśli ktoś znajdzie w tym opisie jakieś nadmierne uproszczenia lub przekłamania - proszę o skorygowanie).
- jeździec "naturalny" zastosuje do nauki jazdy w ustawieniu ćwiczenie zwane Okiem Byka - czyli zaznaczy środek okręgu i będzie jeździł wkółko na rzuconych wodzach  od czasu do czasu wjeżdżając do środka i zatrzymując się tam na dłuzszą chwilę. Po pewnym czasie koń zrozumie, że "wygoda" jest w środku i chodząc następny raz po kole z tęksnotą zacznie patrzeć w kierunku jego środka. Na to tylko czeka "naturals" - natychmiast wjedzie do środka i da koniowi wygodę. W ten sposób - z pewnością dość długotrwały  i wymagający cierpliwości i wielu powtórzeń - osiągnie swój cel. Nauczy konia, że jak tylko jeździ się na kole, to trzeba się wygiąc do środka, żeby dostać chwilę spokoju.

Czy to sprawi, że jeździec będie lepiej jeździł? Że poprawił mu się dosiad? Nie sądzę. On tylko zastosował się do zasad tzw. jeździectwa naturalnego podczas warunkowania konia.
[quote author=Franka link=topic=11961.msg1160773#msg1160773 date=1318942483]
[quote author=Tania link=topic=11961.msg1160767#msg1160767 date=1318942033]

Jesteśmy naturalni?


Taniu: Jesteście NATURALNI do bólu!  :kwiatek:
[/quote]
A widzisz? Bez PNH. Jak to wrotki pisze? CBDO? Q.E.D?  :kwiatek:
[/quote]

Ale Taniu, przecież ten motyw wraca i wraca – to, co nazywamy umownie „naturalem”, to nie jest jakaś szkoła. To jest coś, co stosuje się w obcowaniu z końmi – obcowaniu w sensie codziennej opieki czy obcowaniu w sensie takich czy innych wyczynów jeździeckich. Jedni uczą się tego od instruktorów czy trenerów klasycznych, innym przychodzi to samo z siebie, a jeszcze inni uczą się tego z różnych „naturalnych” szkół. Tylko ci, którzy nie rozumieją, co to jest ten umowny „natural” twierdzą, że coś robią bez naturala. Owszem, robią, ale robią „naturalem” bez nazywania tego „naturalem” czy uczenia się w odrębny sposób czy w ogóle uświadamiania sobie tego. To wszystko.

Czyli robisz coś bez PNH, Treser robi coś bez PNH – ale nie znaczy, że nie stosujecie metod czy zasad czy sposobów, których PNH (między innymi PNH)  uczy.  Po prostu do tego samego można dojść różnymi drogami. A że niektórych boli, że ktoś wpadł na pomysł, żeby tego uczyć – to już ich problem, na pewno nie tych, którzy chcą się tego uczyć tak a nie inaczej. Dla mnie jest niepojęte, co komu przeszkadza, jak się uczę rozumieć mego konia i z nim postępować.  Niepojęte jest też, co kogo obchodzi, ile chcę za to zapłacić.

Po raz któryś tam pisałam o tym nawet nie tak dawno, bo na stronie 210.
 
[quote author=katija link=topic=11961.msg1156384#msg1156384 date=1318487028]
Lothlorien, i kon uczy sie. czy potrzebny do tego natural? potrzebna jest odrobina checi.

Jednym jest potrzebny, innym nie.  Ludzie są różni. Ludzie uczą się w różny sposób:  korzystając z dostępnych materiałów (książki, dyskusje na forach, płyty), wzorców, nauczycieli, a są też samograje, którzy mają „to coś” we krwi. Nikt nie twierdzi, że „natural” jest niezbędny. Tym umownym „naturalem” nie jest przecież jakaś zdefiniowana metoda; są to wykorzystywane doświadczenia różnych ludzi, które ubrane w słowa mają uczyć - uczyć patrzeć na konia, rozumieć jego zachowania i wykorzystywać te zachowania dla potrzeb, które mamy, celów, które w jeździectwie chcemy osiągnąć. Jedni potrafią sami dojść do pewnych rzeczy, inni potrzebują pomocy. I taką pomocą może być PNH, SH, czy inne H, a może też być trener czy instruktor, który nie patrzy wyłącznie na interes swój i jeźdźca.
Czyli jedni ubierają „natural” w słowa – żeby coś uświadomić tej grupie, które tego potrzebuje.  Ale są też ludzie, którzy tego nie potrzebują, bo i tak to robią i nie muszą tego w żaden sposób nazywać.  Ale to nie znaczy, że należy wylewać pomyje na tych, którzy akurat ten czy inny sposób nauki wybrali. Bo niestety wylewacze pomyj po prostu pokazują, że nie mają pojęcia, o czym mówią.
[/quote]

Przypomniało mi się, że kiedyś, dużo, dużo stron temu usiłowałam to zoobrazować posługując się Szekspirem. Pozwolę sobie zacytować, bo pasuje do podsumowania mego postu: 
„Czym jest nazwa? To, co zwiemy różą, pod inną nazwą równie by pachniało.” 


ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 października 2011 14:51

Przykład: nauka jazdy po kole w ustawieniu
-  jeździec "klasyczny"  będzie uczył konia stosując pomoce, które mu pomogą w prawidłowym wygięciu  - prowadzenie na zewnętrznej wodzy, wewnętrzna łydka pomaga w wygięciu za łopatką, zewnętrzna łydka pilnuje zadu (z góry przepraszam, jeśli ktoś znajdzie w tym opisie jakieś nadmierne uproszczenia lub przekłamania - proszę o skorygowanie).

- jeździec "naturalny" zastosuje do nauki jazdy w ustawieniu ćwiczenie zwane Okiem Byka - czyli zaznaczy środek okręgu i będzie jeździł wkółko na rzuconych wodzach  od czasu do czasu wjeżdżając do środka i zatrzymując się tam na dłuzszą chwilę. Po pewnym czasie koń zrozumie, że "wygoda" jest w środku i chodząc następny raz po kole z tęksnotą zacznie patrzeć w kierunku jego środka. Na to tylko czeka "naturals" - natychmiast wjedzie do środka i da koniowi wygodę. W ten sposób - z pewnością dość długotrwały  i wymagający cierpliwości i wielu powtórzeń - osiągnie swój cel. Nauczy konia, że jak tylko jeździ się na kole, to trzeba się wygiąc do środka, żeby dostać chwilę spokoju.
Czy to sprawi, że jeździec będie lepiej jeździł? Że poprawił mu się dosiad? Nie sądzę. On tylko zastosował się do zasad tzw. jeździectwa naturalnego podczas warunkowania konia.


bardzo przepraszam ale jeździectwo jest jedno - prawidłowe albo nieprawidłowe i nie ma nic pomiędzy.

I to co podkreśliłam w twojej wypowiedzi jest doskonalym przykładwem na bzdury i brednie krzewione przez PNH.

Od kiedyż to kon chodzący po kole jest "wygięty do środka".

I co ma piernik (wchodzenie do środka, jazda na rzuconej wodzy) do wiatraka (do zataczania koła przez konia w ustawieniu i bez wkraczania dośrodka przodem ani bez wyrzucania zadu na zewnątrz - tylko i wyłącznie będąc wpisanemu w koło).

Nie można to normalnie, prawidłowo zastosować pomocy jeździeckich włącznie z dosiadem i kontaktem z pyskiem tylko musi być ta rzucona wodza i udziwnienia typu jakieś bawole oka bo koniś w końcu sam zrozumie.

No czysta głupota i po raz kolejny: utrudnianie sobie i koniowi
Franka, matko boska, co za bzdury. Co ma koń odpowiednio wygięty na kole (wpisany w nie) do konia patrzącego tęsknie na środek koła z wygiętą raczej tylko szyją i pewnie próbującego się tam dostać.
I jeszcze jedno bym dodała do słów Trusi... bo jesli uznamy, że PNH to szkoła, która złożyła do kupy wieloletnie doświadczenia jeźdźców, to chyba nic dziwnego, że w tym zbiorze zalecanych strategii (czyli podsuwanych rozwiązań ewentualnych problemów) znajdą się także te, które stosują z powodzeniem jeźdźcy nie mający z "naturalem" nic wspólnego.

Ja rozumiem, że dla wielu osób nazwanie potem czegoś, co oni od lat robią jakąś odrębną szkołą i dodatkowo branie za to ciężkich pieniędzy, staje się etycznie problematycznie. A jeszcze dodatkowo odbierają nazwę jako obelgę. No bo jak to?  Czy tylko ta szkoła jest "naturalna", a reszta to nie?

Ale "jeździectwo naturalne" to tylko umowna nazwa, która już się przyjęła i chyba zarówno ci, którzy odnajdują przyjemność w bawieniu się w stawianie koniom ciągłych łamigłowek, jak i ci, którzy pukają się widząc to w czoło, muszą się z tym pogodzić.  🙄
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 października 2011 15:02
Franka:  o czymże ty piszesz? Nie masz zupełnie pojęcia o pojęciu  - a żyjesz w błogim samozachwycie jak to już się naumiałaś robić koła w stylu "bawole oko" i tu będziesz ludzi pouczać o tych baowlich okach.

Jakbyś cokolwiek wiedziała o prawidłowym jeździectwie to byś na sam widok czegoś tak pokracznego i nie mającego nic wspólnego z prawidłowym ustawieniem konia na kole  sie zaniosła pustym śmiechem.

I to jest jeden z wielu przykładów czego uczy a właściciwie źle uczy to całe PNH.

Sobie nazywaj to cos jak tylko chcesz. Ale fakt pozostaje faktem. PNH szerzy bzdury jakch ze świecą szukać w normalnym jeździectwie. Ogłupia do końca mało sprawnych umysłowo ludzi i psuje konie.
Faktycznie nie sposób znaleźć konsensusu. Nie mogę tego pojąć: koń ma dążyć do tego, żeby stać, a ruch, zwykły ruch - odczuwać jako "niewygodę"? To ja dziękuję bardzo. I darujcie sobie całe gadanie o "wspólnych celach". Mnie interesuje, żeby koń cieszył się z tego, że się fajnie rusza, a nie z tego, że nareszcie (!) ma spokój.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 października 2011 15:26
No dokładnie. Co to w ogóle ma być - skoro z założenia ruch ma kon pojmować za niewygodę???

Wszystkie te ichniejsze założenia "naturalne" idzie o kant d... potłuc - tyle są warte.
dea   primum non nocere
18 października 2011 15:39
W oryginale nie ma jeździectwa naturalnego. Jest natural horsemanship (naturalne koniarstwo)
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
18 października 2011 15:46
ale skoro sie ładujecie jednak  koniowi na grzbiet to już to będzie jeździectwo
Obalamy mit "elektrycznego folbluta" .Na zdjęciach  4-letni ogier Sokrates ( Don Corleone-Skulica), po karierze wyścigowej i moja córka Patrycja.

prosze zmniejszyc zdjecia!
Figaro.Winner
Czy każdy koń po torach, w dodatku xx jest elektryczny ? Nie.
"DOBRE naturalne jeżdziectwo i DOBRA klasyka są o wiele bardziej do siebie podobne niż nam się wydaje.".
Steve Halfpenny
tylko po co w tym zdaniu przymiotnik naturalny? przecież trudno o coś bardziej naturalnego niż dobra klasyka! ...w odróżnieniu od odmóżdżającego konie brutalnego westernu i jego humanizującej nakładki zwanej "natural horsemanship"
Franka, matko boska, co za bzdury. Co ma koń odpowiednio wygięty na kole (wpisany w nie) do konia patrzącego tęsknie na środek koła z wygiętą raczej tylko szyją i pewnie próbującego się tam dostać.


Epk: zgadzam się! Naiwnością jest twierdzić, że po zrobieniu tego ćwiczenia koń perfekcyjnie wyjeżdża koła. Żeby to osiągnąć, trzeba by było jeszcze "dorobić" kilka innych elementów układanki. Ale... jesli dostatecznie długo robisz to w ćwiczenie, to w efekcie masz konia, który myśli o środku koła i wyraża to skręcając do środka koła głowę a dodatkowo może zacząć się wyginać w tym kierunku.

Jeżeli masz konia, który np. na kole notorycznie wypada łopatką, to czasem sama zmiana jego nastawienia, skupienie go na środku koła zamiast na tym, co dzieje się na zewnątrz może pomóc w rozwiązaniu problemu konieczności nieustannego podpierania konia wewnętrzną łydką i podtrzymywania zewnętrzną wodzą. Co może oznaczać, że koń stanie się lżejszy. Może więc gra jest warta świeczki?

Nie próbuję nikogo przekonywać o wyższości jednych świąt nad drugimi ani o tym, że PNH jest panaceum na wszystko. Chcę tylko pokazać, że jest wiele sposobów uprawiania jeździectwa.
Franka, konia trzeba ustawic na pomoce, wtedy nie bedzie wpadal lopatka. on nie ma myslec o srodku kola, tylko odpowiadac na moje pomoce. jade sobie sciane, pyk wolte, pyk sciane. albo cokolwiek. kon odpowiada na moje pomoce i to robi, a nie mysli nad tym. myslec to on ma w szeregu gimnastycznym np.
armara- - masz rację!!! Nie każdy!!!

Przykład: nauka jazdy po kole w ustawieniu
-  jeździec "klasyczny"  będzie uczył konia stosując pomoce, które mu pomogą w prawidłowym wygięciu  - prowadzenie na zewnętrznej wodzy, wewnętrzna łydka pomaga w wygięciu za łopatką, zewnętrzna łydka pilnuje zadu (z góry przepraszam, jeśli ktoś znajdzie w tym opisie jakieś nadmierne uproszczenia lub przekłamania - proszę o skorygowanie).
- jeździec "naturalny" zastosuje do nauki jazdy w ustawieniu ćwiczenie zwane Okiem Byka - czyli zaznaczy środek okręgu i będzie jeździł wkółko na rzuconych wodzach  od czasu do czasu wjeżdżając do środka i zatrzymując się tam na dłuzszą chwilę. Po pewnym czasie koń zrozumie, że "wygoda" jest w środku i chodząc następny raz po kole z tęksnotą zacznie patrzeć w kierunku jego środka. Na to tylko czeka "naturals" - natychmiast wjedzie do środka i da koniowi wygodę.


Tylko, że jest w tym małe ale.
Są konie, dla których nagrodą jest spokój w postaci przejścia w dół, rozluźnienia, czy zatrzymania.
A ja np. jeżdżę na arabach i mieszankach arabskich, które są w kondycji rajdowej, i dla których przejście do stępa i stanie w miejscu jest bardziej karą i nudą niż "wygodą".
One najwygodniej czują się w galopie i mogą galopować kilometrami w pełni zrelaksowane.
🙂
Julie:

To jedno przykładowe ćwiczenie nie oznacza, że w ten sposób masz szkolić wszystkie konie bez wyjątku! To tylko jedna z możliwości poszukiwania dotarcia do konia inaczej niż poprzez ustawiczne takie samo powtarzanie ćwiczenia.

Dla jednych być może jest to kontrowersyjne, no bo jak to? Koń ma MYŚLEĆ????  Dla innych - stawianie przed koniem łamigłówek do rozwiązania, ciągłe konwersowanie, wsłuchiwanie się w to, co koń chce nam powiedzieć, przekonywanie go do swoich pomysłów, jest ogromną frajdą. Bywa, że staje się fascynacją.

Życzę miłego dnia i już sie zamykam  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się