Pies zniósł wycieczkę do domu bardzo dobrze. Poza tym, że strasznie się niecierpliwiła i kręciła. Była wczoraj u weterynarza - uszy czyste, pies ogólnie w dobrej kondycji tyle, że chuuuudyyyy. Na wszelkie szczepienia mamy jeszcze chwilę poczekać ze względu na niedawną sterylkę.
Z psem dogadała się świetnie, mały czasem sobie na nią burknie, ale on jest już przecież poważnym facetem i gówniara nie powinna mu za dużo skakać 😁 (Ona ma jakieś 2-3 lata, on w Wigilię skończy 7). A ona ruchliwa nieziemsko. I tu mamy mały problem, bo ona bardzo chce, a jeszcze nie może ganiać ile się da. Musi poczekać jakieś 10-14 dni jeszcze.
Z kotami sprawa jest trudniejsza. Zasadniczo nic sobie z niej nie robią do momentu kiedy:
a) pies nie próbuje przechytrzyć kota i wyjeść mu z miski - dostała od niego poważne ostrzeżenie i nawet łapę uniósł! Pies jednak niezrażony i próbuje dalej, a kot chyba na więcej nie chce się zdobyć. Drugi dał jej po pysku, bo spotkali się pod drzewkiem, ona chciała się zapoznać, a on wyznaje zasadę, że jest jedynym słusznym królem i plebs podchodzić nie może. ŻADEN! Trzeciego kota nawiedziła w łazience, kiedy ten urzędował na nocniku (bo on kuwety nie akceptuje). Gdyby nie intymna chwila, to może skończyłoby się lepiej, a tak był wrzask o 5 nad ranem. O dziwo, oba przybiegły do mnie po schronienie - pies wsadził mi nos w oko, a kot próbując się ewakuować nieco mnie podrapał. Czwartego kota mijała w drzwiach wejściowych - obawiałam się trochę, bo on też niezbyt sympatyczny (nocnikowy i miskowy są najmilsze dla wszystkich żyjątek), ale tylko się wąchnęły w przelocie.
Ogólnie jest dobrze.
Pies za to jest krzyżówką o czym wiadomo nie od dziś. Wczoraj jednak pokapowaliśmy się cóż to. Wychodzi na to, że to lis skrzyżowany z kangurem, kozicą górską i dzikiem.
Ma lisią posturę, sra w pozycji kangura (do tego skoczne bydle), wspina się jak kozica a sierść ma po dziku - sztywną szczecinę 😉
Dodatkowo jest złodziejem wyborowym, żebrakiem (noo...można to zrozumieć) i włazi dosłownie wszędzie. Kanapa? No problem, oparcie kanapy również nie. Do łóżka? Bardzo chętnie (drugi pies był mocno zmieszany tym faktem, bo przecież to JEGO! Kot zrezygnował...). Na kocią szafkę z jedzeniem? Spooookoooo! (a że szafka wąska i pies spadł, to zrzuca sobie miski 🤔 ) Na stół również nie widzi przeszkód 😵
Nic to... sporo pracy przed nami.
Nadrabia jednak tym, że ten pies się ciągle cieszy, wszędzie jej pełno. I ma wiecznie ruchomy ogon.
Dlatego też szybko uzyskała nowe imię i stała się po prostu Merdą 😉 Możliwe, że jeszcze coś się zmieni w tej sprawie, aczkolwiek w zasadzie wszystkim przypadło do gustu. Zwłaszcza Babci, która po dziś dzień wspomina Medora, którego miała.. 30(?) lat temu 😉
A oto i Merda (oba psy w mocnym nieładzie, zdjęcia robione dosłownie w biegu dziś rano - nie ma szans na uchwycenie tego psa aparatem na dzień dzisiejszy 😉 )
1.
2.
3.
4.
5.
6.
I oba potargańce Merda i M.P. Froter
7.
8.
9.
🙂