Sprawy sercowe...

Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
13 listopada 2011 02:55
galopada nie strasz nas tak! Bo ja też zobaczyłam i od razu czarne myśli 😁

buyaka aż tyyyle?! O mamuniu 🙁
Scottie   Cicha obserwatorka
13 listopada 2011 11:19
Kilka stron wcześniej przewinął się pomysł zrobienia drugiej połówce bonów jako prezent na święta. Robicie je same (drukujecie na jakimś specjalnym papierze? może macie jakiś przykład takieg bonu?) czy zlecacie jakiejś firmie, tak jak w przypadku m.in. zaproszeń ślubnych?
maleństwo   I'll love you till the end of time...
13 listopada 2011 11:59
Ja dostałam ręcznie robione, myślę, ze włożony wysiłek własny tylko dodaje uroku i wartości 🙂
Ja wczoraj zrobiłam - wyszło super 🙂 Wrzuciłam do pudełka z kokardką zwinięte bony i tak samo zwinięte ''podpuchy" czyli puste kartki. Musiał wszystko po kolei otwierać i oddzielać bony od nie-bonów. Fajna była zabawa. Dla mnie najważniejsze żeby bony były bardzo osobiste i przemyślane, a nie takie oklepane, że w zasadzie każda para by mogła sobie je dać. Np. ja zrobiłam bon na pójście z nim na piłkę, bo zawsze narzeka, że nigdy nie chodzę i nie patrzę jak fajnie gra 😀
Ja jestem dopiero kilka miesięcy z facetem, a zrobiłam duży błąd moim zdaniem, bo zaczeliśmy spędzać za dużo czasu razem... Brzmi to dziwnie, ale tak jest, bo pozwoliliśmy, żeby rutyna się wkradła w nasz związek. Ostatnio ktoś tu fajnie napisał, że trzeba przestać gonić i zacząć uciekać... Problem w tym, że nie wiem jak teraz zacząć uciekać, żeby on tego źle nie odebrał. Chciałabym, żeby wspólny czas zaczął być bardziej cenny i żebyśmy mieli okazję zatęsknić za sobą.

P.S. napiszcie dokładnie o co chodzi z bonami ?
Nigdy nie myślałam, że wspólne wspinanie po skałach, zbieranie ostryg nad morzem i patrzenie na faceta śpiącego na moich kolanach może dać tyle radości 💃

jest niestety efekt uboczny, mam cholernie duzo rzeczy do zrobienia na uczelnie, ale mimo to siedze od rana i odtwarzam wczorajszy dzien jak film, zamiast ruszyc tylek i zrobic cos konstruktywnego...zna ktos jakis magiczny sposob na zastapienie myslenia o nim mysleniem o obowiazkach? 🤔wirek:
ciri, Witaj w klubie.... Nie znam magicznego sposobu, bo mam identycznie. Właśnie sobie przypominam dzisiejszy spacer.... I wczorajsze wygłupy, a potem wspólną pizzę. Niby nic, a tak cieszy!

[quote="tulip"]Ostatnio ktoś tu fajnie napisał, że trzeba przestać gonić i zacząć uciekać...[/quote]
A tu nie chodziło czasem o to, żeby przestać gonić za facetami, bo kiedy się przestaje gonić, to oni sami się znajdują i w tym momencie trzeba "uciekać", żeby facet się trochę namęczył zanim ...? Już nie pamiętam dokładnie, a chętnie bym się dowiedziała o co chodzi, bo zdanie mnie zaintrygowało.
Co do wspólnego czasu.... Może nie widujcie się tak często albo spędzajcie ze sobą mniej czasu? Odpoczynek też się przyda. 🙂
kujka   new better life mode: on
13 listopada 2011 18:32
ciri, nie mam sposobu (poza mega motywacja tak z automatu, bez wzgledu na to czy facet jest czy go nie ma), za to chlop mi pomaga przypominajac ze wszystkie moje obowiazki sa dla mnie takie wazne, ze bede sie lepiej czula jak to wszystko zrobie na czas itd...  z reszta sam ma od groma powaznych obowiazkow wiec jak on pracuje to i ja sie biore za swoja robote... i jakos to idzie.

czasem bywa tak, ze on siedzi przy biurku i np pisze projekt, a ja zalegam w lozku i ucze sie/przygotowuje materialy dla uczniow/oferty itd. jesli faktycznie nie mozecie sie rozstac, a nie chcecie zawalic swoich obowiazkow to mozecie sprobowac i tak 😉
salto piccolo, czy to był twój sms dzisiaj w audycji popołudniowej w RMF FM? 😡 Bo od razu jakoś skojarzyłam z tobą...
Ja mam tak jak u kujki - wiele razy siedzieliśmy razem w ciszy kilka godzin, każdy pracował nad swoimi sprawami. Jak się już mieszka razem to taka sytuacja jest wręcz na porządku dziennym - kiedyś trzeba popracować albo pouczyć się 🙂

tulip, ja bym do tego podeszła z innej strony. Nie myślałabym jakby tu zacząć spędzać mniej czasu z facetem tylko raczej czym by się tu innym zająć. Skoro tak dużo czasu spędzasz z nim to znaczy, że mało poświęcasz na własne sprawy. I raczej na sobie bym się skupiła - może więcej się pouczyć? Może konie, może jakieś inne hobby by porządniej potraktować? Samoistnie wtedy kontakty z facetem staną się rzadsze i przez to cenniejsze.


A my wymyśliliśmy, że jedziemy na Sylwestra gdzieś tylko we dwoje 🙂 Stawiam na Paryż, ale jeszcze się wyklaruje. Super, co roku gdzieś mocno imprezowaliśmy ze znajomymi, więc to będzie takie nowe i romantyczne tym razem 🙂
kujka   new better life mode: on
13 listopada 2011 20:26
Dzionka, piateczka, mamy podobne plany na Sylwestra. no, moze nie bedzie to Paryz, ale bedzie kameralnie we dwojke, bo zadne z nas tego swieta po prostu nie lubi (wymuszona, obowiazkowa "szampanska zabawa" i cieszenie sie z tego, ze zmienila sie data).

kurcze, chyba pierwszy raz mnie az tyle z facetem laczy. podobne podejscie do zycia, poglady, upodobania... a mimo to jest o czym rozmawiac. wow.  😅
wiedźma raczej na pewno nie, nie słucham RMF, chyba, że Classic 😉
a ja wrocilam do domu i to nie jest fajne  🙁 tak mi bylo dobrze a teraz puuusto  🙁
ash   Sukces jest koloru blond....
14 listopada 2011 07:47
Dzionka my rok temu pojechaliśmy na sylwestra tylko we dwoje co skończyło się zaręczynami 😍
Scottie   Cicha obserwatorka
14 listopada 2011 08:37
kujka, czyli w końcu udało Wam się zejść? 🙂 super, gratulacje!!!

Livia   ...z innego świata
14 listopada 2011 08:51
My w tym roku też planujemy sylwestra tylko we dwójkę, nigdzie nie jedziemy, ale to będzie jeden z lepszych sylwestrów 🙂 mimo że takiego efektu, jak u ash, raczej nie będzie 😉
kujka   new better life mode: on
14 listopada 2011 09:00
Scottie, hmm no tak, z tym ze to nie tamten facet o ktorym tu kiedys pisalam... 😉
Niby nic, a tak cieszy!

no wlasnie, niby nic, niby 😉

Kujka-on mnie motywuje, bo tez ma duzo nauki, jak musi sie uczyc to sie uczy i nie ma zmiluj, ja wtedy nie mam wyjscia, wiec tez zalegam nad notatkami. siedzenie razem nad ksiazkami nie za bardzo wychodzi, wiec musimy sie pogodzic z rozstawaniem 😁 ale przynajmniej bardziej doceniamy "nasze dni", kiedy jedziemy za miasto albo po prostu przemierzamy kilometry na spacerach 🙂

Dzionka-my tez Paryz 😅 juz sie nie moge doczekac 😀
salto piccolo - w audycji prowadzący czytał smsa od kogoś tam dla kogoś tam (nie mam pamięci do imion niestety ;( ) i jedyne co wychwyciłam to to, że dzieli nas 1500 km i od razu mi się skojarzyło z tobą  🙂
Dziewczyny sory ,że tak się wcisnę 😉 Ale co sądzicie o związku na odległosć? W sytuacji kiedy ja miałam związek na "odległość" niedużą a nie wyszło z róznych przyczyn... I kiedy on miał dziewczynę też na odległość ale nie przetrwało bo rogi mu przyprawiła... Czy ma sens się pakować w coś takiego jeśli dzieli nas odległość 600km...? Wiem dużo jedna znam dwie pary które dają rade i aż miło się na nich patrzy a spotkania raz na dwa tygodnie po 3-4 dni to nie jest taka tragedia moim zdaniem 😉  A co  Wy o tym sądzicie?
Kasija zawsze warto probować!  :kwiatek:
ovca   Per aspera donikąd
14 listopada 2011 20:59
Kasija dla mnie nawet odległość 450 km to było za dużo, ale znam sporo par, które sobie radzą...to wszystko zależy od tego, czego wymagasz od związku 😉

chociaż ja w sumie w poniedziałek jadę do stajni pewnego Strasznie Miłego Pana...700 km stąd   😡  😁
Ja bym nie wytrzymała nawet jakby mój był 30 km dalej  😜
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
14 listopada 2011 21:19
Kasija
Mimo, że właśnie dostałam po tyłku od faceta "na odległość", nadal jestem za tym, żeby próbować, nie dowiesz się, czy coś z tego będzie, jeśli nie zaryzykujesz.
Mnie się ryzyko nie opłaciło, ale głównie dlatego, że on okazał się niedojrzałym gówniarzem i pewnie chęci z jego strony też zabrakło.

Ale na pocieszenie powiem tylko, że mój brat (19 lat) poznał w wakacje dziewczynę (17 lat), przez jakieś dwa tygodnie jeździł do niej po 100km w jedną stronę, a teraz poleciał na tydzień do Londynu. Szczerze mówiąc nie spodziewam się, żeby długo tak wytrzymali, ale wszytko jeszcze może się wydarzyć...

Sama widzisz, że wszystko zależy od podejścia 😉 i oczywiście od zaangażowania obu stron (jedna z pewnością tego nie pociągnie).
a ja chyba nie docenialam tego ze mialam mojego B. cały czas niedaleko ( 30km). A i tak wlasciwie to widzielismy sie codziennie bo jak nie szkoła to jakies wyjscie, albo zazwyczaj on był co weekend u mnie (ew. ja u niego). A teraz to siedze w pociagu jak na szpilkach, albo czekam w domu i nie moge sie doczekac az bedzie  😡 no i te motylko po prawie 3 latach to jest to  😜
galopada_ dzięki za otuchę 🙂
ovca 450km to też  dużo jakby nie patrzeć 😉 jak naraize nigdy nie oczekiwałam od związku spotykania się codziennie itd. Każdy ma też swoje oddzielne życie i moim zdaniem powinien mieć. A ,że wcześniej też trafiałam na facetów na odległość fakt duuużo mniejszą ale jakoś dawałam sobie radę.. Może i teraz by się udało jeśłi polubię PKP  😁
tajnaa noo dla mnie kiedyś 30 km to był duuuży problem jak się nie ma auta i prawka :P
Pauli czytałam po cichu co pisałaś, przykra sprawa. Ehh.
Wiem,wiem ,że to wszystko zależy od zaangażowania ,podejścia tylko ,że boję się próbować może też przez tą odległość a może też przez to ,że nie znałam jeszcze takiego faceta. Zastanawia mnie tylko jak on może tak wolny chodzić po tym świecie  z takim charakterem i niezłym wyglądem  😎
kasija na forum przewinęło się już kilka historii pt.:"związek na odległość". Przypadek salto i dumkowej chyba dodają najwięcej otuchy 😉 Mam nadzieję, ze i ja się kiedyś tu dopiszę, i potwierdzę, że jak się chce, to można! oby! 😉
Szczerze powiedziawszy ja sama nigdy nie wierzyłam w takie cudo. No bo jakim prawem taki układ może się udać? ona tu, on tam, a między nimi czarna dziura - czyli kilka tys kilometrów. Prawda jest taka, że jak jednemu z partnerów "aż tak" nie zależy, to i nie pomoże bliskie sąsiedztwo. Mamy XXI wiek, dorobek technologiczny podaje nam wszystko na tacy. Nie ma problemu z kontaktowaniem się. Trzeba znaleźć w sobie tylko odrobinę chęci i wspólny temat do rozmowy 😉

Między mną a J. jest 3000km(no do niedzieli 'nieznacznie' wiecej, o czym już wspominałam). Przyleciał do mnie już dwa razy, teraz ja się wybieram do niego,mam nadzieję,że jeszcze w tym roku(w co głęboko wierzę!) 😉 Teoretycznie mam krótszą podróż z poznania do madrytu, niż chłopak znajomej mieszkający w białymstoku. Ja w powietrzu spędzam jedynie 3,5h, podczas gdy on biedny tuła się pociagiem godzin niemal 8.
'Widzimy' się codziennie. Najczęściej po nocach, kiedy każde skończy swoje obowiązki i bez przeszkód będzie mogło się oddać drugiemu do pełnej dyspozycji. Nie raz bywało, że gaworząc sobie radośnie w środku nocy oboje padaliśmy z przemęczenia po całym pracowitym dniu. Najnormalniej w świecie zasypialiśmy przed skajpem  😵  a jakie urocze są wtedy poranki  😁 momentami przestawało sie odczuwać dzielącą nas odległość. Rozmawiamy codziennie, często gęsto myślę, że 'spędzamy ze sobą' dużo więcej czasu aniżeli pary mieszkające w jednym mieście.

Myślałam, że to mit. Taka urocza fantazja trzymająca romantyczki przy życiu. Jednak faktem jest, że jak dwoje ludzi jest w sobie zakochanych, to choćby się waliło i paliło, dadzą radę przetrwać. Bez względu na odległość  😉
kasija mogłabym długo opowiadać jak mi cudownie w związku na odległość ale jedno jest pewne - nie powiem Ci czy próbować, sama wiedziałam, że M to będzie "ten jedyny" i nie potrzeba mi żadnych prób  😁
Wszystko to, co mówią dziewczyny jest prawdą. Jeśli obie strony nie są na 200 % zaangażowane to żaden związek nie ma racji bytu - czy to na odległość czy blisko.
Kontakt w dzisiejszych czasach to nie problem.Co prawda my nie mamy (i prawdę mówiąc nie chcemy mieć) tak komfortowej sytuacji jak buyaka - nie rozmawiamy codziennie na Skype, jedynie w weekendy, chociaż kontakt mamy prawie 24 h przez cudowny wynalazek jakim jest e-mail, ale to nie jest żadną przeszkodą.
Niekończące się tematy rozmów, życie razem pomimo odległości nie jest aż takie trudne.
Generalnie to jeśli para jest zakochana to ja nie widzę czegoś takiego jak przeszkoda. No chyba, że przeszkodą w związku jest ta druga osoba  😁
Życzę Ci powodzenia  😉
buyaka zgadzam sie z toba w 100%. nas dzieli 15 000 km. ja gdańsk, on sydney. i jakos zyjemy 😉 nigdy nie wierzylam w zwiazki na odleglosc, ani w milosc od pierwszego wejrzenia, a tu przyjechal taki C i wszystko sie zmienilo 🏇 zycie jest przewrotne. spotkanie planujemy w grudniu 😉 teraz ja lece do niego. codziennie ze soba rozmawiamy- chociaz na chwile, nawet 3 razy dziennie (wynika to z roznicy czasu). do tego piszemy maile, listy. potrafi mnie zaskoczyc, mamy ze soba fantastyczny kontakt, ale powiem, ze bardzo sie tego balam. zaznaczam, ze jestem w tym zwiazku poniewaz mysle ze jest to milosc mojego zycia i planujemy w przyszlosci ulozyc sobie zycie razem, kolo siebie. w przeciagu pol roku, moze troszeczke dluzej, wysztsko ma sie juz ustabilizowac.
ale generalnie jest tak: 😍 😅
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
15 listopada 2011 07:34
Losia łoooo to chyba jesteś rekordzistką 😉 trzymam mocno kciuki za powodzenie całej sprawy!

kasija choć nigdy nie przerabiałam związku na odległość, to powiem tyle, że nie zawsze związki np. z jednego miasta muszą się powieść. Najciemniej bywa pod latarnią, a i mówią "tak blisko, a jednak tak daleko", co sama teraz w pełni czuję 🙁 więc mam nadzieję, że Ci się uda! :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się