Rozważania o stajennych...

Owszem, padokowanie to sprawa właściciela - ja mówie o padokowaniu ' dodatkowym ' - wykraczającym za obowiązki stajennego
Ludzie sami psują 'rynek' rozpieszczając stajennych, wierząc, że jak zapłacą, to będzie miał lepiej. A skąd w ogóle ta pewność, że jak sie zapłaci 'ekstra', to ta 'usługa' zostanie wykonana?
belle, Ty nie masz stajennego tylko pracownika pomocniczego 😉
trusia, trochę racji, ale jednak nie może być tak, że pracownik zostawia jedną czynność (np. sprzątanie w boksach) by zrobić coś nadprogramowo. Ja wiedziałam prowadząc stajnię o 2 osobach, które dopłacały stajennemu za dodatkową opiekę. Ale np. czyszczenie odbywało się w jego czasie wolnym, który mógł wykorzystać na oglądanie TV czy leżenie. Nie interweniowałam też z tego powodu.
Warto jednak dokładnie dopytać co należy do obowiązków stajennego, a co jest dodatkową usługą i czy można ją wykupić u pracownika. Jako zapłatę za jego dodatkową pracę nie opłaconą przez właściciela. Warto jednak aby nie było niespodzianek poinformować o tym właściciela.
Nie płacić nie znaczy być jednak roszczeniowym. Dziękuję czy kawałek ciasta zawsze służy dobrym relacjom, a koń na tym zyska.
belle, o dobrego stajennego ciężko, to fakt. Ale znając stawki jakie się im proponuje, często pracę na czarno nie dziwi mnie, że ludzie mający wiedzę wolą sobie znaleźć inne zajęcie lub pracować poza Polską.
kokakola podawanie lekarstw akurat u mnie jest w cenie pensjonatu i też robię to ja, żeby mieć pewność że po pierwsze w ogóle zostało to zrobione, a po drugie zostało zrobione ściśle według wskazań weterynarza. I to nie stajenny spędza tu najwięcej czasu z końmi, bo ja mieszkam na terenie mojej stajni, a stajenny przychodzi na parę godzin dziennie.


belle u mnie jest odwrotnie, zarządca dba o własne interesy i często jest w złym humorze. To wszystko zależy, jaka stajnia, ile koni, ile koni pensjonatowych, czy na wszystko starczyłoby Ci czasu. Oczywiście chwała Ci za to, że tak dbasz nie o swoją własną stajnię (tak wywnioskowałam).
belle, Ty nie masz stajennego tylko pracownika pomocniczego 😉
w odróżnieniu od stajennego, zwany "parkieciarzem"
melechow Jak zwał tak zwał 😉 karmię sama bo lubię i z doświadczenia w latach kiedy trzymałam konie u kogoś w pensjonacie wiem, że nawet jak nam się wydaje że koń ma podawane wszystko według ustaleń to i tak najczęściej nie ma.
Wypuszczam sama, bo wtedy widzę każdego z koni po kolei i wiem czy wszystko jest ok, czy jakiś nie czuje się gorzej.
A stajenny, czy też pracownik pomocniczy, jest mi potrzebny do tego, czego sama jako raczej nie za duża kobieta nie zrobię bo mi ciężko.

bera7 w kwestii wynagrodzenia masz rację, najczęściej w stajniach zatrudnia się rencistów za nędzne grosze, a ludzie wykształceni w kierunku hodowli zwierząt nie pracują w zawodzie bo się najzwyczajniej nie opłaca.

kokakola stajnia formalnie nie jest moją własnością, ale ją dzierżawię, więc jest moja dopóki trwa umowa dzierżawy. Dbam, bo stoją tu też moje konie i dla mnie nie ma podziału na mój - nie mój. Koń to koń i każdy ma tak samo. Wiadomo, że dopieszczać będę moje, ale żaden z pensjonatowych na tym nie ucierpi.
trusia, trochę racji, ale jednak nie może być tak, że pracownik zostawia jedną czynność (np. sprzątanie w boksach) by zrobić coś nadprogramowo.

Ależ oczywiście.  Ja nie o tym. Chodzi mi o podejście, że to mój pracownik. Moim pracownikiem jest pani, która u mnie sprząta – bo ja jej płacę swoimi pieniędzmi i dlatego mogę jej zlecić np. prasowanie, jak będę chciała. Stajenny nie jest opłacany przez właściciela stajni, a co za tym idzie, nie jest jego pracownikiem. Jest pracownikiem wszystkich pensjonariuszy, a właściel stajni jest tylko zarządzającym tym pracownikiem.  I dlatego nie powinien np. zlecać mu mycia okien w swoim domu w godzinach pracy przeznaczonych na stajnię. 

I dobrze, żeby stajenny miał świadomość, z czyjej kieszeni idzie jego pensja.
trusia idąc tym torem rozumowania dochodzimy do tego, że w stajniach gdzie oprócz pensjonatu jest też szkółka to każdy rekreant jeżdżący godzinę w tygodniu dokłada swoje 5 groszy do pensji stajennego, więc w jakimś stopniu jest to też i jego pracownik.
Spotykałam stajennych lepszych i gorszych.
Wszystkim, bez wyjątku włażę w tyłek bez wazeliny.  😉  Jako, że to od nich zależy dobrostan mojego konia.
A więc: zrobię zakupy jeśli poprosi, ciasto przywiozę, zabawię rozmową jak już jestem, pomogę sprowadzić konie z padoku, pomogę posprzątać boks, poczyszczę za niego konie.

Jasne, że "płacę i wymagam", ale doświadczenie pokazuje, że kiedy się żyje ze stajennym na dobrej stopie, to oprócz tego, że "płacę i wymagam" , dochodzi opieka nad koniem "po znajomości".


No i OK- co innego życie na dobrej stopie, a co innego napiwki/łapówki, bo to prowadzi do sytuacji podobnych do opisywanej przez Endurkę.
Ja sobie czegoś takiego nie wyobrażam nawet.
Jeśli ktoś chce, by stajenny wykonywał jakieś ekstra usługi za ekstra wynagrodzenie, to absolutnie powinien to najpierw uzgodnić z właścicielem pensjonatu. I mówię o ekstra usługach, nie tych gwarantowanych umową oczywiście.
W przypadku Endurki poprosiłabym właścicieli o rozmowę nie tylko ze stajennym, ale i z "winnym" pensjonariuszem. Niestety podejrzewam, że ze stajennym problem już będzie  🙄
trusia, ja się do końca nie zgodzę, bo to nie ja mam podpisana umowę ze stajennym, nie ja mu płacę pensję, nie ja mu opłacam ZUS etc. Natomiast warto przypomnieć takim leniwym stajennym, że jak ludzie nie będą zadowoleni z jego pracy i poszukają innego pensjonatu, to on straci pracę, bo pensjonat trzeba będzie zamknąć lub poszukac na jego miejsce pracownika kompetentnego 😉
belle i to jest zasadnicza różnica, bo jak facet nie ma do czynienia z końmi (nie karmi, nie derkuje, nie wypuszcza) to jest jak wrotki zauważył "parkieciarzem", a tutaj głównie chodzi o stajennych, którzy zajmują się końmi. Dla mnie kwestia jest prosta tak jak pisała bera7 od zarządzającego stajnią dowiedzieć się co należy do obowiązków stajennego a co nie i czego jako pensjonariusze nie możemy od niego wymagać.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
28 listopada 2011 14:17
trusia Pani, która u Ciebie sprząta jest Twoim pracownikiem, jeżeli w umowie jest zawarte, że ma prasować, to należy to do jej obowiązków. Jeżeli według umowy ma tylko zamiatać, to tylko zamiata. Proste. Natomiast nadal jest ona Twoim pracownikiem, bo to Ty ją zatrudniasz. Na zasadzie jaką opisujesz można by napisać, że owa Pani jest nie Twoim pracownikiem, a Twojego szefa, bo w końcu Ty operujesz pieniędzmi, które masz od niego itd. Jeżeli w umowie pensjonatowej miałabyś napisane, że płacisz za boks 600 zł plus 100zł dla stajennego, wtedy mogłabyś twierdzić, że to Ty go opłacasz. 
Uprzejmość to obowiązek obu stron.
Ciasto to miły gest.
Jednak wprowadzanie innych niż obowiązujące zasad rozliczania się, dysponowania czasem pracy,
zmiany zakresu obowiązków bez wiedzy Szefa - nie jest w porządku.
W efekcie prowadzi do rozprzęgnięcia systemu i na koniec nawet naszemu koniowi zaszkodzi.
Biorąc inny przykład- niech będzie restauracja- dajemy w kieszeń kelnerowi,
żeby do nas podszedl szybciej i nie napluł nam do zupy. Czy Szef restauracji będzie z tego zadowolony?
Przykład szpitala pomijam bo akurat szpital to jedna wielka patologia.
Właśnie sęk w tym, że co bardziej rozgarnięci stajenni, to już kumają, że nie jest tak łatwo znaleźć kogoś na jego miejsce...

Jak Bombal napisała- podejrzewam, że cokolwiek teraz się powie, jakiekolwiek będą rozmowy niesmak i wzajemna niechęć pozostaną. W końcu to ja zła zdemaskowałam sytuację  🤔

Rzecz w tym, że ten pensjonariusz dawał kasę wszystkim poprzednim stajennym, a tylko ten pociągnął temat dalej.
Co więcej - na początku nie chciał brać, więc koleżanka wtajemniczyła właścicieli w to, że chce mu dać i żeby mu powiedzieli, że to ok, może wziąć, żadna jego wina w tym nie będzie. No i za zgodą góry on to sobie brał i było ok.

Ale jak widać kalkulator w głowie na dłuższą metę mu zaświtał...
trusia, ja się do końca nie zgodzę, bo to nie ja mam podpisana umowę ze stajennym, nie ja mu płacę pensję, nie ja mu opłacam ZUS etc.

Zen, wobec tego zadam ci to samo pytanie, co Kurczakowi (Kurczatce? – bo teraz modne dostosowywanie terminologii do płci  😉 ) A jak byś się czuła, gdyby stajenny był zatrudniany przez właściciela stajni do prac w najmniejszym stopniu nie związanych ze stajnią?  Czyli byś fundowała właścicielowi jakieś usługi. 

Wypłaca pensję, nie płaci - ja tu widzę różnicę.
Najlepiej jak umowa pensjonatowa określa jasno co jest w cenie, wtedy obie strony wiedzą czego mogą oczekiwać. A wszelkie rzeczy w umowie nie zawarte są już kwestią dogadania się i najlepiej omówić je najpierw z właścicielem czy też zarządcą z którym podpisywało się umowę.
[quote author=Kurczak link=topic=75726.msg1202887#msg1202887 date=1322487667]
Nie zgadzam się. Pensja pracownika pochodzi z kieszeni pracodawcy (w tym przypadku właściciela stajni), a skąd pracodawca ma tę kasę, to już nie jest sprawa pracownika.


A jak byś się czuła, gdyby stajenny był zatrudniany przez właściciela stajni do prac w najmniejszym stopniu nie związanych ze stajnią?  Czyli byś fundowała właścicielowi jakieś usługi. 
[/quote]

A co to ma za znaczenie? Stajnia to firma. I jak w każdej firmie są zatrudniani ludzie potrzebni właścicielowi firmy - a nie klientom. Umowa o pensjonat to usługa za którą płacę. I podpisuję ją z właścicielem stajni - i mnie nic do tego kogo sobie za to zatrudnia - bo niby dlaczego - mi zależy tylko na wykonaniu usługi. I już. Zgodnie z umową i ustaleniami. A to czy właściciel zarobi na mnie na tyle, żeby zatrudnić sobie sekretarkę czy kogoś do dojenia krów czy pojedzie na wakacje na Teneryfę to już jego sprawa - ja kupuję usługę - on zarabia prowadząc firmę usługową. Stajnia to nie spółdzielnia ani dobro wspólne, na które się zrzucamy i rozliczamy właściciela. Chyba się komuś pomyliło coś  🤔.
Ciekawe czy ktoś z krakowian pamięta słynnego Pana.O z rodzinką z Przegorzał?
Ten to bez wziątki palcem nie ruszał.
trusia albo ja mam dzisiaj problem z kumaniem, albo Twój tok rozumowania jest dla mnie bzdurą, sorry.
Mam sobie firmę, zatrudniam w niej pracowników, mam z nimi podpisane umowy o pracę, ale de facto pieniądze przecież pochodzą od moich klientów, którzy mi płacą, więc jak - moi pracownicy są właściwie pracownikami moich klientów?????

Edit - pisałam w tym czasie co epk 🙂
agull   Dążąc do celu
28 listopada 2011 14:27
zima dosłownie to samo chciałam napisać. Czyli według toku rozumowania trusi jakby klient w firmie łapówki pracownikowi nie dał, to ten mógłby go olać i nie wykonać obowiązków, które do niego należą. No litości ...
[quote author=zen link=topic=75726.msg1202955#msg1202955 date=1322489569]
trusia, ja się do końca nie zgodzę, bo to nie ja mam podpisana umowę ze stajennym, nie ja mu płacę pensję, nie ja mu opłacam ZUS etc.


Zen, wobec tego zadam ci to samo pytanie, co Kurczakowi (Kurczatce? – bo teraz modne dostosowywanie terminologii do płci  😉 ) A jak byś się czuła, gdyby stajenny był zatrudniany przez właściciela stajni do prac w najmniejszym stopniu nie związanych ze stajnią?  Czyli byś fundowała właścicielowi jakieś usługi. 

Wypłaca pensję, nie płaci - ja tu widzę różnicę.
[/quote]

Jeśli stajennego zakres obowiązków względem koni by na tym nie ucierpiał, to co mi do tego, co robi w innym czasie? Ja akceptuję bądź nie cenę pensjonatu. Ile zarabia stajenny- nic mi do tego. Ile zarabia na prowadzeniu pensjonatu właściciel- nic mi do tego. Mnie interesuje dobrostan mojego konia.
Umową umową i zakres obowiązków zakresem obowiązków.
Ale jeśli stajenny ma do wyboru:
- którego konia puścić dziś na padok z lepszą trawą ( a może wybierać, bo pozostałym pensjonariuszom to wisi, na którym padoku ich koń łazi) to wolałabym by to mój na ten padok poszedł
- ma do rozdania słomę ciut lepszą i ciut gorszą, to wolę by mój dostał ciut lepszą
- konie zimą są padokowane "na zmianę", bo ilość padoków jest mniejsza, to jeśli można to wolałabym by to mój koń dłużej na tym padoku pozostał

Za uprzejmości z mojej strony, mogę liczyć na to, że jak zadzwonię i poprosze, by stajenny wyczyścił koniowi kopyta, bo mnie dziś nie będzie, to on je wyczyści. Jeśli puchną mojemu koniowi nogi z powodu zbyt małej ilości ruchu na padoku, a ja nie mogę przyjechać i dzwonię prosząc, by poganiał go stępem z 20 minut na hali, to pogania. ( innemu pensjonariuszowi, który go traktuje jak guw..no może odpowiedzieć, że "bardzo mu przykro, ale ma dzień zawalony pracą"😉

A czy to sprawiedliwe, czy nie....mam to gdzieś. Są właściciele , których własny koń nie obchodzi zbyt wiele. Mnie mój obchodzi i zrobię wszystko, by miął jak najlepiej. A życie w zgodzie ze stajennym, daje mi tę możliwość.
tunrida no ale okazywanie człowiekowi sympatii i szacunku to nie to samo co dawanie w łapę.


🚫 Ludzie, halny dzisiaj wieje??
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
28 listopada 2011 14:33
trusia przepraszam, ale tak szybko pojawiają się tu nowe posty, że nie zauważyłam Twojego pytania  😡 Generalnie nie interesuje mnie co właściciel stajni robi z pieniędzmi, które mu daję, dopóki wywiązuje się z umowy, którą ze mną zawarł. Wiadomo, że z tych pieniędzy właściciel ma również swoją pensję. I co? Czy dlatego, że pochodzi ona z moich pieniędzy, to powinnam mu dyktować na co ma je wydawać?
Hi!Hi! Tunrida.
Czyli jak twój koń pójdzie na lepszą trawę to inny /nieświadomego niczego posiadacza/ pójdzie na gorszą.
Albo dostanie gorszą słomę.
Bardzo miłe. Bardzo.  🤔
Uff, na szczęście u nas słoma jest dla każdego konia taka sama, siano również. Kwestia padoków do dogadania.
No tak.
Płaciłam tylko wtedy, kiedy wyjeżdżałam na wakacje, a chciałam by codziennie czyścić mu kopyta ( nie jest to jego obowiązkiem) i codziennie łazić z nim po hali 30 minut. Nie było to jednak dawanie w łapę, ale opłata za dodatkową opiekę, poza tą zapewnianą.
Jakoś tak....nigdy nie maiłam potrzeby dawać w łapę. Tak bardzo włażę w tyłek stajennym, że odwdzięczają się bez brania w łapę. ( albo może raczej trafiam na takich stajennych, którzy nie są rozwydrzeni braniem w łapę)

Tak Taniu- któryś pójdzie na gorszą. No...któryś musi. A dzięki moim zabiegom, nie będzie to mój.
ha - no właśnie - gania taki ostatnio konia po hali dla funu i stajnia nie dostaje siana o czasie - efekt - 1,5h obsuwa z kolacją i histeryczne rżenia głodomorów  🤔
lostak   raagaguję tylko na Domi
28 listopada 2011 14:36
z mojego podworka.
stajenni sa pracownikami stajni i to co robia wyznacza pracodawca.  pensjonariusze, ktorzy maja zastrzezenia do pracy stajennych, uwagi czy cokolwiek zglaszaja to osobie zarzadzajacej stajnia, nie stajennym, stajenni nie sa do dyspozycji pensjonariuszy. ich zakres codziennych obowiazkow  jest staly,  zakres prac dodatkowych jest ustalany na spotkaniach z z nami.
stajenni nie wykonuja zadnych dodatkowych uslug na rzecz pensjonariuszy, nie mam mowy o dogadywaniu sie, zajmowaniu konmi indywidualnie poza tym co jest w usludze pensjonatowej.
dokladnie jest okreslone, ktory kon co je, o ktorej idzie na karuzele, o ktorej idzie na padok, jakie ma ochraniacze, derke.

jesli wlascicel konia ma ochote na dodatkowe zajmowanie sie jego zwierzakiem korzysta z kilku luzakow, ktorzy sa w stajni.

bardzo czysty i przejrzysty system
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się