Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

Zebrało się kilka różnych wątków, bo rozmowa przyspieszyła 🙂
To tak po kawałku:

-

Kotbury pisała gdzieś tam wcześniej o etologii, naturalnych procesach, odczulaniu, uwrażliwianiu itd. To znaczy, jak rozumiem, zauważasz, że całe to "naturalsostwo" to właśnie to. I całkiem dużo masz racji. Spójrz na pierwsze z trzech gier:
1. tzw. zaprzyjaźnianie - czyli odczulanie, m.in. nauka ignorowania nic nieznaczącego ruchu w otoczeniu konia
2. tzw. jeż - nauka ustępowania od nacisku
3. tzw. prowadzenie - nauka ustępowania od coś znaczącego ruchu w otoczeniu konia

Weźmy takie ćwiczenie... Człowiek stoi na ziemi, konia ma na jakimś tam uwiązie-sznurku-lonży-whatever. Używa "przedłużacza ręki", poruszajac nim wymownie i z jakimś tam rytmem, żeby skłonić konia do ustąpienia zadem w bok. To ćwiczenie znajdzesz i u Fillisa, i w PNH. Ćwiczenie jak ćwiczenie, uwrażliwianie na coś i takie tam. Ot, koń to koń, jakoś "działa" i tyle.

Jeśli ktoś widział w NH bajki o różowych jednorożcach i związku dusz (niezależnie, czy w nie wierzył, czy nie, i czy patrzył na to z aprobatą, czy wręcz przeciwnie), to rzeczywiście sprowadzenie zaprzyjaźniania do odczulania na bodziec może być zdarciem kawałka różowej farby 😉

-

A na wybiegu... Cóż, jak konie są na łące, to coś się tam między nimi dzieje, hierarchie, alianse i antypatie. Ale jak ja wchodzę na łąkę, to się sytuacja zmienia: jestem ja + koń 1, 2, 3 itd. Chcę czy nie, wchodzę w tę sytuacje i staję się częścią gry - na jakiś czas. I jakoś ją prowadzę:
- dbając o swoje bezpieczeństwo
- dbając o relację z danym koniem
- realzując swoje założenia
(kolejność przypadkowa).
Jeśli mam konia, który ma nad sobą przynajmniej jednego konia, to tego ważniejszego będę trzymała na dystans (żeby na przykład nie spróbował odgonić mojego konia i wgonić go na mnie) - w trosce o własne bezpieczeństwo. Zadbam też w ten sposób o relację z moim koniem, bo przejmę kontrolę nad sytuacją wtedy, kiedy to potrzebne (konie raczej nie toczą bójek pod nosem szefa/szefowej, to raczej spokojna strefa*). No i oczywiście po prostu sprowadzę konia do stajni.

* Dawno, dawno temu, mój koń, ostrożny oportunista trafił do stada (mieszanego), gdzie rządziła pewna kobyła. I co zrobił  gagatek? Zamiast zadowolić się niskim miejscem w grupie (co ma swoje wady), zamiast próbować wywalczyć sobie miejsce gdzieś wyżej (męczące, ryzykowne, można oberwać, jak się trafi na mocniejszego) - zaczął się trzymać szefowej. Nie bok przy boku, ale blisko. Najpierw go odganiała, potem jej się chyba znudziło. Jej najwyraźniej nic nie ubyło, a on zyskał święty spokój od reszty stada (w  pobliżu szefowej nikt nie wszczynał bójek).

Tamta kobyła (zresztą moja imienniczka 😉) swoim przykładem dokładnie mi pokazała, koło kogo chce spędzać czas mój koń. Koło kogoś w czyim pobliżu nie będzie przepychanek, kto w razie czego ukróci brewerie, kto jest stabilny i spokojny. Myślę, że o czymś takim próbują pisać tu dziewczyny.

-

Przy dominującym koniu, który z dużym prawdopodobieństwem nie będzie na dzień dobry przesadnie przejęty strefą osobistą człowieka, za priorytet uznałabym, żeby się nią jednak przejął 😉 Doświadczony koniarz pewnie nic nie będze musiał robić w tym kierunku specjalnego, całą mową ciała, sposobem poruszania się  powie: to ja, to moja przestrzeń, uznaj to, koniu. Choć jak będzie potrzeba, na pewno nie zawaha się zareagować konkretniej.
Ja bym się tego trzymała. Konie niżej w hierarchii nie powinny bruździć przy szefie  (czy tam dwu, licząc i konia, i człowieka).
Gdyby jednak koń-szef chciał się właśnie teraz zajmować rozstawianiem innych czworonogów po kątach - no cóż: panie koniu, nie czas teraz i nie miejsce, skup się na mnie.

-

I jeszcze bajeczka o strachach.

Lato, późne jazdy, kto może, przeczekuje upały i jeździ późno. Więc zmierzch zapadł, ciemno, ledwie widać zarysy rzeczy. Jestem na drodze, dość blisko stajni. Siedzę na Teo. Nagle widzimy coś dziwnego... Stuka, puka, dziwnie się porusza. Patrzę jeszcze raz - a, człowiek pcha taczkę z jakimś żelastwem. OK, dziwo, ale bywa. Musimy toto minąć, więc mijamy - koń nieco usztywniony, "stąpający", ale idziemy. Trochę łypie, ma momenty zawahania, ale starcza mu pewności siebie, pewności co do mnie (że nie pcham go w niebezpieczeństwo), nawyku, że od "strachów" się nie ucieka, a raczej idzie je zwiedzić.
Mija chwila, z ciemności wyłania się grupa dwu - trzech jeźdźców z innej stajni, usportowionej. Też zobaczyli potwora. Konie się wzburzyły, nie chcą przejść obok (a muszą - bo to ich droga do domu). Kręcą się, wiją, protestują.
Zaproponowałam, że przejadę pierwsza i ich przeprowadzę obok tego czegoś, co już oswoiliśmy. Tak zrobiliśmy, udało się.
Tak się złożyło, że Teo był bez nałepnika, tylko ze sznurkiem na szyi. Czyli moja technika, jaka by nie była, miała małe znaczenie. A na taczki w nocy zaiste wcześniej konia nie odczulałam. Raczej nagromadzenie nawyków miało znaczenie. Nawyków słuchania pomocy jeźdźca, nawyku reagowania na strachy z opanowaniem (najpierw rozważyć, potem reagować - co niekoniecznie jest w naturze zwierzęcia uciekającego), nawyku traktowania człowieka jako kogoś, kto umie rozpoznać zagrożenia.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 grudnia 2011 08:53
czyli reasumując: jesteś za czy nawet przeciw Teo?
Do całości się odnosisz czy której części wypowiedzi?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 grudnia 2011 08:56
do całości rzecz jasna.

ja tu tez nie widzę jakiejkolwiek możliwości dyskusji z tobą bo ty gadasz jak zaprogramowany  parelitykowo bezmyślny robot "Bo Pat Parelli tak powiedział"


Elu, czy ja Cie obrażam? Dlaczego to robisz?

Poza tym taka jest psychologia i tego nie zmienisz. Proponuje sie ignorować bo nie dojdziemy ze sobą do ładu.
Milenko, bo na wypowiedzi tak skrystalizowane (normalna rzetelna praca-krepowanie,sciskanie,przepychanie,łamanie szczeki wędzidlem) da się tylko zareagowac tylko jednoznacznie. perfekcyjny przykład facepalm.

Nawyków słuchania pomocy jeźdźca, nawyku reagowania na strachy z opanowaniem (najpierw rozważyć, potem reagować - co niekoniecznie jest w naturze zwierzęcia uciekającego), nawyku traktowania człowieka jako kogoś, kto umie rozpoznać zagrożenia.
Teo, jak ja lubię czytać Twoje wypowiedzi :kwiatek: zgadzam się z tym zupelnie. widac mozna pogodzic dwa punkty widzenia, które się w pewnym miejscu spotkają.
dempsey   fiat voluntas Tua
15 grudnia 2011 09:02

😉
(spodobało mi się to o drapieżnikach)
dempsey, boskie! ale dodaj śnurki i siodlo westernowe na tym po lewo:P
Isabelle - masz racje. Przepraszam. Ale widać nie umiem rozmawiać z EląPe. Nie umiem ignorować jej wypowiedzi i takiego stylu... Cieszę się, że Teo napisała wreszcie coś co godzi🙂 Ja widać nie umiem. Szkoda bo myślę tak samo. Tylko nie lubie jak ktoś każe mi się "pukać w łeb". To jest żenujące....
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 grudnia 2011 09:10
dempsej: fajne

[quote author=milenka_falbana link=topic=11961.msg1223369#msg1223369 date=1323939445]
ja tu tez nie widzę jakiejkolwiek możliwości dyskusji z tobą bo ty gadasz jak zaprogramowany  parelitykowo bezmyślny robot "Bo Pat Parelli tak powiedział"


Elu, czy ja Cie obrażam? Dlaczego to robisz?

Poza tym taka jest psychologia i tego nie zmienisz. Proponuje sie ignorować bo nie dojdziemy ze sobą do ładu.
[/quote]

Czymże  cie obraziłam?

No przecież taka jest prawda: ty nie myślisz samodzielnie a powtarzasz bezmyślnie to co Pat Parelli powiedział. A że Pat Parelli pieprzy głupoty i głodne kawałki pod płaszczykiem "psychologii" to niestety, jako że ty to po nim powtarzasz, to właśnie powtarzasz głupoty i głodne kawałki.




Streszczenie specjalnie dla Eli:

* Odczulanie to nie bajki z mchu i paproci tylko kawałek psychologii.
* Jak ja jestem wśród koni, to jestem częścią układu i póki jestem, chcę być tą najważniejszą. A to służy i mi, i koniowi, i relacji między nami.
* W przypadku konia dominującego na łące mało przejmowałabym się końmi niżej w hierarchii, grunt, żeby ten koń uznał moje racje.
* Dobre nawyki (również: odczulanie na wszystko, co się da, folie, balony, parasole, rowery, ..., ...) dają dobre efekty.
Jak koń ma tylko sznurek na szyi, to nawet dobra technika jeździecka nie zda się na wiele - brak środka przymusu. Wtedy widać znaczenie przyzwyczajenia konia do reagowania na nowości w określony sposób. I odpowiadania na sygnały, które siłą rzeczy bez nałepnika są bardziej "prośbami" niż "rozkazami".

widac mozna pogodzic dwa punkty widzenia, które się w pewnym miejscu spotkają.
Dzięki za miłe słowo 🙂
Ale dlaczego "dwa punkty widzenia"?
Nie napisałam chyba żadnej herezji punktu widzenia naturaliozy?
Bo co do klasykaliozy to już pewna nie jestem 😉
Och, dempsey, dzięki Tobie będę mieć uśmiechnięty dzień  :kwiatek:
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 grudnia 2011 09:19
O dzięki Teo.

* Odczulanie to nie bajki z mchu i paproci tylko kawałek psychologii.

* Dobre nawyki (również: odczulanie na wszystko, co się da, folie, balony, parasole, rowery, ..., ...) dają dobre efekty

Nie da się konia odczulić od wszystkiego i na amen. Podstawą jest respektowanie człowieka siedzącego na koniu co wynika z prawidlowej techniki jeździeckiej tego człowieka i prawidłowego wyszkolenia konia w odpowiadaniu na pomoce co zostało poczynione w wyniku treningu prawidlową technika jeździecką.

reasumują: wszelkie odczulania z ziemi na g.. się zdadzą jeśli człowiek w siodle nie dysponuje właściwą techniką jeździecką a koń jest niewyszkolony do jazdy pod siodłem gdyż był "odczulany" i "pracowany" naziemnie.

Jak ja jestem wśród koni, to jestem częścią układu i póki jestem, chcę być tą najważniejszą. A to służy i mi, i koniowi, i relacji między nami.

no to chyba oczywista oczywistość.

Jak koń ma tylko sznurek na szyi,

pytanie tylko po co ma sznurek na szyi, zamiast najnormalaniejszego w świecie ogłowia z wędzidłem

Chyba że komuś zależy na imponowaniu komuś sztuczkami pseudocyrkowymi albo ten ktoś lubi sobie i koniowi utrudniać i stwarzać sytuacje niebezpieczne.
Teodora, szczerze mówiąc to u mojego konia w sytuacji przestraszenia to działa raczej dosiad i łydki niż wędzidło - bo się skurczybyk chowa i mogę sobie robić co chcę. Więc jednak technika coś daje - mocniejsze przytrzymanie dosiadem, przepchnięcie łydką. I tak, jak już odskoczy to też bywa zazwyczaj schowany i wtedy niestety jest czas tylko na mocne posadzenie dupy w siodle i zatrzymanie go na jednej dwóch foulach. I działa. Bez jak wy to nazywacie narzędzi przymusu. Teo - u Ciebie zadziałałoby tak samo, nawet na sznurkach. Problem to się zaczyna, jak się telepiemy jak worek, bo nie dość, że koń się spłoszył, to my równowagę mu zaburzamy, do tego jak jeszcze mu przywalimy wędzidłem po zębach to u części może być skutek odwrotny, czyli koń wystraszy się jeszcze bardziej lub wylami. Niestety od porządnego wyszkolenia jeźdźca i konia nie ma ucieczki - jeśli to ma być bezpieczne dla obojga.
A jak ktoś myśli, że umiejętności jeździeckie zastąpi odczulaniem konia to się grubo myli i może się bardzo zdziwić. 🙁 Potem się właśnie okazuje, że konia trzeba "uczyć" w teren chodzić. A teren jak teren - zawsze może być coś obcego. My któregoś razu spotkaliśmy w terenie samochód z otwartą maską. W środku lasu. Koń takie widoki na co dzień ma na podwórku. Niemniej jednak w lesie widział pierwszy raz - i co? No uskoczył. A za chwilę podlazł. I mu żadne odczulanie do tego potrzebne nie było. Nie wymagam, żeby się nie płoszył. Wymagam, żeby był mi posłuszny i reagował na moje sygnały - a więc był opanowywalny.

A bez wędzidła też jest opanowywalny- może sobie na kantarku iść na luźnym uwiązie, jak się spłoszy i powiesz prrr - to sliding stopa zrobi, ale się zatrzyma. Choćby bomba walnęła za nim. Bo mnie słucha. I mi PNH do tego nie był potrzebny. Ale ten mój koń to dziiiwny.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 grudnia 2011 09:34
naumiałaś go klasycznych sztuczek i tyle 😉

reasumują: wszelkie odczulania z ziemi na g.. się zdadzą jeśli człowiek w siodle nie dysponuje właściwą techniką jeździecką a koń jest niewyszkolony do jazdy pod siodłem gdyż był "odczulany" i "pracowany" naziemnie.

czyli uważasz, ze koń to głupie zwierze i jak czegoś go nauczymy z ziemi, to z siodła już "nie pamięta"? Więc po co lonzować konia np. na czambonie skoro jak jeździec średni to i tak na nic zna się nauka pracy grzbietu i rozluźnienia? Tot akie rozumowanie. Z ziemi ćwiczymy coś aby pomogło nam w jeździe- i z odczulaniem jest tak samo, jak się to dobrze przećwiczy z ziemi (czyli zwłaszcza dla słabego jeźdźca bezpieczniej bo nawet jak koń się spłoszy a my faktycznie mamy problem z równowagą-nie spadniemy, możemy opanować konia co przyda nam się podczas jazdy, chociaż wiadomo- dobrego dosiadu nie zastąpi i nie o to tu chodzi aby coś czymś zastępować) to i z siodła koń "zapamięta" co jest grane.

To chyba logiczne, ze nie możemy odczulić konia na wszystko- ale sama umiejętność odczulania jest ważna, choćby przy weterynarzu, kowalu itp. I tu nie trzeba być zwariowanym naturalsem aby oczekiwać, że koń zaakceptuje np. opukiwanie kopyta kopystką, czyli- zostanie na tę czynność odczulony😉


epk Tobie natural nie jest potrzebny, ok, ale sa ludzie, którzy nie mają "wrodzonego" systemu uczenia koni, rozumienia ich, stosowania odpowiednich taktyk- i myśle, ze to im ma pomóc np. PNH upraszczając psychologie końską aby nawet słaby jeździec był w stanie poradzić sobie z koniem.
I nie neguje, ze odczulanie nie zastapi dobrego dosiadu- to dwie różne bajki, ale zanim jeździec opanuje dobry dosiad- może mu pomóc to, ze koń jednak reaguje spokojniej😉
ElaPe, no wiem, i mam wyrzuty sumienia. Ale na szczęście ktoś przede mną go już tego uczył skutecznie, także mogę część winy za otępiałego, przerażonego drapieżnikiem na plechach konia zrzucić na niego. Ale tak to jest jak się baby za wychowanie konia biorą - to on potem się boi spłoszyć...
wiecie co tak tu zajrzałam z ciekawości. W sumie to dyskusję jak zawsze... ale bardzo trafne ElaPe to ujęłą

Poza tym: jak niby odczulisz konia na wiatr? Bo zazwyczaj to właśnie wiatr powoduje że konie się robią podminowane i potrafia od byle czego odskoczyć.

No właśnie jak odczulić konia na wiatr?
Można go odczulać, gadać z nim, obserwować, ale i tak w niesprzyjających warunkach zachowa się nieprzewidywalnie. No chyba, że ktoś może dać gwarancję, że będzie inaczej?
jasminowa, widzisz, ja i mój koń jesteśmy dowodem na to, że umiejętności jeździeckie przenoszą się na to jak reaguje koń. Widzisz, parę lat temu (ze 2,5) miałam innego konia. I inne umiejętności. Tamten koń też nie bał się jakoś specjalnie - to ja się bałam, bałam jego reakcji. I przenosiłam ten strach na niego. I potrafił się wystraszyć, zresztą różnych rzeczy, czasem szelestu liści w ciszy - jak to koń. A jak się wystraszył to potrafił pójść - wielkie, ciężkie zwierze. I wydawało się, że to panika była, i nic go by nie zatrzymało. I by się naturals przydał i poodczulał. I nagle cud się stał - koń przestał się praktycznie płoszyć, a jak się płoszy teraz to raczej uskoczy, czasem się zatrzyma, ale pchnięty łydka pójdzie. A jak uskoczy to zaraz się zatrzyma. Cud? Odczulanie? Nie - zmiana jeźdźca. Na takiego co się nie boi i co ma umiejętności spore. I nagle okazało się, że wszystko gra a koń ma kompletnie inne podejście do wielu rzeczy. Nagle się okazało, że koń się zatrzymuje w miejscu jak ktoś to umie zrobić. Tak po prostu. Nie ma ponoszeń, nie ma wydziwiania. Nikt go na nic nie odczulał. A boi się sporo mniej - bo i jeździec nie jest przerażony jak cokolwiek jest nie tak, jak być powinno. I taki cud w kilka dni... <lol>
epk ale ja nie zaprzeczam, że umiejętności jeźdźca przenoszą się na zachowanie konia. Ależ oczywiście, ze się przenoszą! Skoro ten człek na grzbiecie się boi to dlaczego koń ma się nie bać? A jak człek na górze się nie boi i nie panikuje, to raz, koń to czuje, dwa- lepiej używa pomocy niż spanikowany jeździec. Nie mam zamiaru się spierać😉 Ale w przypadku strachliwego konia- nie takiego, który wyczuwa strach jeźdźca ale autentycznie się boi- odczulanie moze podnieść pewnośc siebie konia- ze jednak nie wszystko chce go zjeść, nie wszystko jest groźne. Mało tego- to co przynosi jeździec nie jest groźne, więc to co spotykam w terenie z jeźdźcem też nie musi. Opanowanie konia to jedno, przyzwyczajenie, że to my podejmujemy decyzje kiedy uciekać- drugie.

Dobry jeździec będzie zachowywał się bardziej jak przywódca- będzie bardziej pewny siebie i skuteczny w działaniu. To fakt😉 Odczulanie pomaga też nam- raz, obserwujemy możliwe reakcje konia, możemy dostosować strategię (czy lepiej rzucić na głęboką wodę,c zy raczej małymi kroczkami) i tę wiedzę tez możemy wykorzystać w siodle. Bez względu na przypiętą łatkę raczej każdy z nas stosuje metody odczulanio-podobne, jak choćby przyzwyczajenie do bata- koń ma reagować ale nie paniką, ma go akceptować, jak zaakcaptuje z ziemi np. podczas lonżowania to i z siodła pewnie też prawda?😉

A odczulanie na wiatr- czy sam wiatr jest straszny czy raczej ruch jaki wywołuje?
Miałam takiego kolegę, który powtarzał "tyle odwagi w koniu, co w jeźdzcu".
I coś na pewno jest na rzeczy. Koń słyszy=czuje jak oddychamy. Jak wstrzymujemy oddech też.
I być może praca na ziemi dodać może odwagi i oddech wyrównać.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 grudnia 2011 10:04
A odczulanie na wiatr- czy sam wiatr jest straszny czy raczej ruch jaki wywołuje?

to już się musisz koni dopytać

Pierwszy raz muszę się zgodzić z ElaPe  🙂. Pierwszego konia nabyłam jako kompletny laik uczący się jazdy konnej z rożnym powodzeniem. To był koszmar, a wszystkiego upatrywałam się w winie konia i jego postępowaniu. To że płochliwy, ponoszący mający mnie w d..... i uciekajacy. Probowałam nawet z naturalem i nie oceniam tego epizodu źle. Efekty dała dopiero moja praca nad sobą, nauka i jazda na wielu koniach. Dzisiaj pracuję z 3 końmi o różnych temperamentach i jeżdżę dużo terenów (trening do rajdów), specjalnie pcham się przez wieś gdzie dużo psów,poboczami gdzie jeżdżą duże samochody i jak mijają mnie quady to macham, zeby nie gasili silników i nie zwalniali. Tylko że dzisiaj ja wiem co robię na koniu, inna jest moja postawa i koń potrafi mi zaufać. Nie wyobrażam sobie, żebym z ziemi mogła odczulić go na te wszystkie "strachy", a nawet jeżeli to nie dałoby mi to gwarancji, ze ze mną na grzbiecie zachowałby spokój.

Kotbury pisała gdzieś tam wcześniej o etologii, naturalnych procesach, odczulaniu, uwrażliwianiu itd. To znaczy, jak rozumiem, zauważasz, że całe to "naturalsostwo" to właśnie to. I całkiem dużo masz racji.


Uważam dokładnie odwrotnie!!!
Uważam, że w odniesieniu do konkretnego zagadnienia (odczulanie) to sprzedawanie czegoś ogólnie dostępnego w opakowaniu "Szkoła naturalna xy" to zwykłe naciągactwo!!!
Nie trzeba być wyznawcą żadnej szkoły czy żadnego stylu jeździeckiego, czy żadnej dyscypliny aby wiedzieć, że koń to zwierzę, które na pewne bodźce się odczula.
Nawet bamber co swoje konie zaprzęga do pługa czy drwal, który je wykorzystuje w lesie do zrywki wie jak konia odczulać. Musi wiedzieć bo inaczej nigdy by ze stajni z nimi w pole nie wyjechał!

Tego się każde myślące Homo Sapiens uczy samoistnie w byle jakiej szkółce jeździeckiej ucząc się siodłania, wyprowadzania, wyjazdów w teren.

Uważam, że jeśli ktoś potrzebuje do tego serii DVD czy książek napisanych jak poradniki to jest po prostu niepełnosprawny umysłowo.

Sorry, za ostry ton ale ja cały czas próbuję zrozumieć "czym jest natural" i czym się niby ta idea ma różnić od zdroworozsądkowego podejścia do koni i wkurza mnie jak się rzeczy tak oczywiste, że nikt o tym nawet nie wspomina "przywłaszcza sobie".

Autorem "imprintingu" czy "idei przybliżania i oddalania bodźców" nie jest nawet pan Miller (który ma to wspólnego z naturalem, że mieszka w kraju i regionie skąd te "szkoły" się wywodzą). On jako jeden z pierwszych pochylił się i spisał rzeczy dotyczące szczególnie koni w formie nie naukowej a popularnej książeczki. Bardzo dobrej, ale jednak odtwórczej.
Himenez   Koń ma pięć serc z czego cztery w kopytach...
15 grudnia 2011 12:03
Z tym wiatrem jest tak....Silny wiatr powoduje,że koń gorzej słyszy i robi się bardziej czujny. Musi wtedy bardziej  ufać oczom niż uszom . Więc  nawet  taki, który normalnie chodzi w tereny i się nie stracha, podczas silnego wiatru będzie się rozglądał i czasami odskoczy, że o strachulcu nie wspomnę.

bo kon sam z siebie ucieka, wtedy pies uznaje go za zwierzynę. zapewniam Cię, że nawet najwiekszy pies, gdy Ty zaczniesz go gonic-wcielac sie w drapieznika-ucieknie, bo kon jest wiekszy, poki uciekasz, bedzie gonil, ale jak "stawisz mu czolo" i sama zaczniesz z koniem atakowac-pies sie wystraszy i ucieknie. kazdy. przed nami uciekają i małe szczekaczki i calkiem wielkie dogopodobne cuda.

Isabelle - nie znam sie na psach.
Ale te które zaatakowały konie, pogryzły je mimo, że konie je kopały - to nie było bieganie za końmi.
Dwa konie kręciły się w kółko, próbując odgonić psy, a one podlatywały od tyłu i cabas za udko.
Genaralnie więc omijam psy szerokim łukiem.
Nie miałam nigdy żadnej przygody z psami będąc na koniu, ale po tym padokowym przypadku (wdarły sie na ogrodzony teren!) wolę nie zaliczać szczepionek p-ko wściekliźnie. 🙂
Oj też kiedyś dawno temu byłam w niefajnym terenie gdzie właściciel nie panował and swoim dobermanem.
Finalnie skończyło się b. brzydko. Pogryzione konie i połamany pies. I tylko dlatego, że jeden z koń był nauczony sztuczki "naciśnij mi na zad a ja wystrzelę" udało się psa odkleić od innego konia a potem pozbyć się go.
To było b. przykre zdarzenie.

Uważam, że w odniesieniu do konkretnego zagadnienia (odczulanie) to sprzedawanie czegoś ogólnie dostępnego w opakowaniu "Szkoła naturalna xy" to zwykłe naciągactwo!!!
Nie trzeba być wyznawcą żadnej szkoły czy żadnego stylu jeździeckiego, czy żadnej dyscypliny aby wiedzieć, że koń to zwierzę, które na pewne bodźce się odczula.
Nawet bamber co swoje konie zaprzęga do pługa czy drwal, który je wykorzystuje w lesie do zrywki wie jak konia odczulać. Musi wiedzieć bo inaczej nigdy by ze stajni z nimi w pole nie wyjechał!

Tego się każde myślące Homo Sapiens uczy samoistnie w byle jakiej szkółce jeździeckiej ucząc się siodłania, wyprowadzania, wyjazdów w teren.

Uważam, że jeśli ktoś potrzebuje do tego serii DVD czy książek napisanych jak poradniki to jest po prostu niepełnosprawny umysłowo.

Sorry, za ostry ton ale ja cały czas próbuję zrozumieć "czym jest natural" i czym się niby ta idea ma różnić od zdroworozsądkowego podejścia do koni i wkurza mnie jak się rzeczy tak oczywiste, że nikt o tym nawet nie wspomina "przywłaszcza sobie".


Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.
Mi się bardzo ten ostry ton podoba, masz moje poparcie, podkreśliłam to co mi się podoba najbardziej.  😅

Zrobiły nam się tu takie ogólne pogaduszki na temat naturalu. Fajnie, czemu nie...
Mnie też zastanawia dlaczego ludzie potrzebują "naturalu".
Chyba takie mamy czasy...
Ludziom się nie chce wytężać umysłu i poświęcać czasu. Teraz są poradniki do wszystkiego i o wszystkim.
Wszystko musi być dostępne dla każdego. Czyli przeanalizowane, przemyślane i sprawdzone w praktyce przez kogoś innego i sformułowane w proste instrukcje jak krok po kroku zrobić to samemu.
Ludzie chcą się uczyć z internetu i płyt DVD, zdawać egzaminy przez internet... i musimy się z tym pogodzić.
Niestety,  trzeba wychodzić naprzeciw tym oczekiwaniom  😵
dea   primum non nocere
15 grudnia 2011 12:44
Jak to można się podbudować, jak się zwyzywa ludzi od niepełnosprawnych umysłowo, och, jakie to trafne, i celne, o tak!  😁 a ja myśle, ze jak ktoś potrzebuje takiego odpychania się od wpychania kogoś w błoto, to ma giiigantyczne kompleksy i problemy wewnętrzne 😎
A co sądzisz o amerykańskich instrukcjach na wszystkim?
Że kawa jest gorąca i w związku z tym można się oparzyć?
To jest pewna forma niepełnosprawności umysłowej i cały świat idzie w tym kierunku.

A co do konkretnie "naturalu" to jeszcze zapomniałam dodać, że lepiej się sprzedają rzeczy magiczne i romantyczne, od takich zwykłych.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się