nieuczciwi pensjonariusze

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 lutego 2012 21:20
Elu - jak zakończyła się sprawa z Justyną i Brzozą?? Wiesz może?


niestety nie wiem.
Kiedyś tak z nudów czytałam różne przykłady umów pensjonatowych.
W jednej było napisane, że (napiszę własnymi słowami) jeśli właściciel konia nie zapłaci za ileś tam miesięcy lub dług będzie przekraczał jakąś tam kwotę koń przechodzi od razu na własność właściciela pensjonatu.
Takie zabezpieczenie.
I już w co najmniej jednym wątku toczyła się dyskusja na temat, czy taki zapis ma jakąkolwiek moc prawną (nie ma) i czy to w ogóle możliwe bez wyroku sądowego  🙄 Tyle to warte co świstki podpisywane, że 'bez kasku na własną odpowiedzialność' etc.
A ja coś słyszałam ( nie jestem w100% tego pewna ), że taki zapis nabiera mocy gdy zostaną wysłane dwa wezwania do zapłaty ( np wciągu 2ygodni ). Po czymś takim łatwiej przejąć konia...
Saklawia, o wiele łatwiej dochodzic swoich należności jezeli się wysyłało wezwania do zapłaty, aczkolwiek to i tak tylko sądownie w ramach odzyskania długu i już bym chyba wołała komornika niż tego konia, bo komornik mi da kasę a koń do czasu sprzedązy dalej mnie kosztuje a moze się sprzedawać długo.
Taki zapis przydaje się chyba jedynie jako straszak na właściciela konia. Dla właściciela pensjonatu jest w praktyce bezużyteczny, bo
a - nie ma mocy prawnej (o czym pisało już wiele osób przede mną),
b - nawet gdyby nastąpiło przejęcie konia, to jaki z tego zysk, skoro koń dalej zajmuje boks, je i generuje koszty, a jego przydatność jest wątpliwa (nie w każdej stajni jest prowadzona nauka jazdy, nie każdy koń się do tego nadaje, rzadko która szkółka ma zapotrzebowanie na dodatkowego konia)
c - wartość takiego teoretycznie przejętego konia rzadko będzie przekraczać poniesione koszty - powiedzmy sobie szczerze, naprawdę wartościowych koni ludzie nie porzucają.
Więc nie ma się co podniecać tym "atrakcyjnym" zapisem w umowie - ani on ważny, ani korzystny.

A sytuację z niepłacącym pensjonariuszem przerabialiśmy w stajni ze wszystkimi atrakcjami: 2 konie, ponad rok (!) zaległości (jakieś pojedyncze wpłaty co jakiś czas), brak kontaktu z właścicielem, konie nie nadające się do jakiegokolwiek użytkowania, jeden co chwilę wymagający interwencji weterynarza... Koszmar.
jestemzlasu, i jak sobie poradziliście z tym problemem?
ovca   Per aspera donikąd
07 lutego 2012 07:59
Mój znajomy miał sytuację, o której piszecie- klient przestał mu płacić za pensjonat, właściciel pensjonatu skierował sprawę do sądu i koniec końców konia mógł zatrzymać. Tylko fakt faktem- koń warty był dużo, i raczej nie jest problemem, który trzeba sprzedać jak najszybciej żeby go nie karmić 😉

nie znam szczegółów prawnych tej sytuacji, ale mogę wypytać.
ovca Ale mógł tego konia sprzedać, jakby co?

Bo się tak zastanawiam czy w niektórych sytuacjach to nie byłoby najlepsze wyjście.
Mazia   wolność przede wszystkim
07 lutego 2012 08:11
A co jak właściciel nie chce oddać paszportu swojego konia?
Mazia
A w jakiej sytuacji wlasciciel ma oddac paszport ?
Bo ja np. trzymajac konia w pensjonacie, nikomu paszportu nie oddawalam. I nie przyszlo mi do glowy, przekazac go komukolwiek. Jedyny wyjatek zrobilam, przebywajac za granica przez dluzszy okres.
w razie czego OZHK wystawia duplikat paszportu po ponownym opisaniu konia i po przedstawieniu dokumentów stwierdzających, że koń jest twoją własnością.
baba_jaga, w niektórych stajniach chociażby szczepienie koni jest przeprowadzane "hurtowo" i paszport jest potrzebny do wpisu przez weta...chyba tylko po to się oddaje ten paszport bo innego powodu nie widzę.
Ja osobiście paszportu nigdy nikomu obcemu do ręki nie oddałam - jedynie znajomym co by sobie obejrzeli jak wygląda 🙂
To jest mniej więcej na takiej zasadzie "wynajmuję mieszkanie i oddaję właścicielowi mieszkania dowód osobisty :P " czyż nie tak?

A co sądzicie o drugiej stronie medalu czyli "nieuczciwi pensjonatodawcy"...bo z takim miałam "przyjemność" się spotkać  😉
Z tymi paszportami to było kiedyś tak, z teoretycznego założenia, że paszport powinien się znajdować tam gdzie koń i w paszporcie powinno być wpisane dane posiadacza, czyli (Z TEORII) w tym momencie właściciela pensjonatu - co nie znaczyło w żadnym razie dowodu własności konia. Z praktyki to było tka, że nikt nie robił tych wpisów i posiadczem z reguły był jednak właściciel konia prawdziwy. Teraz to uległo zmianie i w paszporcie nie ma posiadacza tylko właściciel i zmiana jest robiona tylko kiedy zmienia się właściciel konia na podstawie umowy, darowizny czy czegoś co ma moc prawną.

Ale np. jak pensjonatodawcą jest rolnik, to teoretycznie powinien on w razie kontroli okazać paszporty każdego konia stojącego w stajni. Nie wiem jak to jest kiedy sprzedaje on usługę pensjonatu, bo może taka komisja chciałaby zobaczyć czy konie mają paszporty nawet jak nie są własnością rolnika.
dlatego ja prosze osoby trzymajace konia u mnie, zeby ich paszport lezal razem z moim. jak jest jakas kontrola, cokolwiek to bardzo sie przydaje.
no i paszport jest na miejscu przy wizycie weta, wiec nie ma problemu z wklejaniem szczepien.
Ja w niektorych miejscach zostawialam po prostu ksero paszportu.
A w przypadku szczepien, staralam sie raczej byc obecna.
No przywiazalam sie do dokumentu, o ktory poltora roku walczylam na Słuzewcu  🙂
ovca   Per aspera donikąd
07 lutego 2012 10:35
ovca Ale mógł tego konia sprzedać, jakby co?


tak- ale nie chciał 😉  koń był bez paszportu i bez udokumentowanego pochodzenia, dlatego jego wartość była praktycznie rzeźna- teraz odtworzył papiery i koń jest warty kilkanaście razy więcej.
jestemzlasu, i jak sobie poradziliście z tym problemem?


Drogą sądową - uciążliwą i ciągnąca się niesamowicie. Właściciel momentami w zasadzie się ukrywał - nie odbierał telefonów, wezwań, nie stawiał się na umówione spotkania... Ale właściciel pensjonatu też umie o swoje zawalczyć. Udało się w końcu doprowadzić do wywiezienia koni, a sprawa długu ciągnie się nadal.
Martita   Martita & Orestes Company
07 lutego 2012 11:30
[quote author=Cierp1enie link=topic=84286.msg1291792#msg1291792 date=1328473570]
Elu - jak zakończyła się sprawa z Justyną i Brzozą?? Wiesz może?


niestety nie wiem.
[/quote]\
Szkoda, chętnie bym się dowiedziała co u tej pary słychać.
Z Justyną i Brzozą spotkałam się w stajni w której jeździłam. Było to pod koniec roku 2007.
Na początku miło, sympatycznie. Gdy za pensjonat nie płaciła już prawie 3 miesiące zaczęły się próby ucieczki z koniem. Próba wyprowadzenia konia z pastwiska, z boksu w nocy, skoki przez barierki ogrodzenia, i inne ciekawe atrakcje. Pewnego dnia przyjechała nawet z policją gdy jedna z prób wyprowadzenia konia znów się nie powiodła. Policja przyznała rację po stronie stajni, spisali jakieś orzeczenie i odjechali. Justyna w końcu zapłaciła za pensjonat i z koniem wyjechała na koniec 2007r. / początek 2008r. Wtedy podajże przeniosła się do Łowicza ale to tylko moje spekulacje. 

Kolejna mi znana historia z niepłaceniem jest również o klaczy i jej właścicielce. Właścicielka dbała o konia bardzo, codziennie u niego przebywając w stajni. Gdy dług urósł już znacznie i właściciel stajni zaczął dopytywać się o zapłatę, kobieta zniknęła jak kamfora. Nie odbiera telefonów, maili, nie przyjeżdża do konia do stajni, zero jakiegokolwiek kontaktu przez dość długi okres czasu bo około trzech miesięcy. Niestety nie wiem jaki jest dalszy rozwój wydarzeń, natomiast w takim przypadku trudno odzyskać pieniądze poza drogą sądową, nie okłamując długą i żmudną a dług właściciela cały czas rośnie, konia przecież się karmi, werkuje, dba, bo to nie zwierzaka wina jakiego ma właściciela.

Co do paszportów moich koni przebywają u mnie w domu (nie ma żadnego wymogu właściciela pensjonatu aby paszporty były u niego), natomiast nie ma najmniejszego problemu zostawić paszport na czas szczepień, odrobaczania.
Hej, jestem tu nowa. Do tej pory ograniczałam się do czytania forum, ale uważam, że historia, jaka zdarzyła się  mojej koleżance prowadzącej stajnię, warta jest nagłośnienia.

W maju zeszłego roku do pensjonatu koleżanki przyszły dwa konie, z których jeden wyglądał nieciekawie, był chudy. Na jej pytanie o stan konia, właściciel odpowiedział, że już od jakiegoś czasu tak wygląda. Oba konie, jak każdy nowo przychodzący, zostały jednorazowo odrobaczone.
Ich właściciele zdecydowali się na jeden z najtańszych środków na rynku. Konie poszły na pastwiska, a na noc oprócz treściwej i siana nie raz dostawały dodatkowo zielonkę do boksów .

Ponieważ jestem dość częstym gościem stajni , obserwowałam je  przez kilka miesięcy.  Właściciele bardzo intensywnie użytkowali oba. Jeździli co dzień, skakali, udostępniali konie innym osobom. Bardzo często jeździli na zawody skokowe albo kawaleryjskie. Ten pierwszy koń  zaczął bardziej chudnąć. Mimo tego i mimo uwag mojej koleżanki, że należy przeprowadzić badania, właściciel konia nie podjął żadnych kroków aż do września.
Wtedy to zdecydował się wezwać weterynarza, który zalecił badania krwi, kału i sprawdził stan zębów. Zalecił tarnikowanie, bo koń od środka policzków miał blizny i ostre krawędzie zębów.

Właściciel konia odmówił tarnikowania i bardzo długo zwlekał z poinformowaniem właścicielki stajni o wynikach badań kału. W końcu ta sama zadzwoniła do weterynarza i okazało się, że koń jest bardzo zarobaczony.

Koleżanka bardzo szybko zamówiła u jednej z pensjonariuszek, która jest weterynarzem, pasty po dwie na każdego konia aby przeprowadzić podwójne odrobaczanie całej stajni. I w tym momencie właściciele tychże koni zwrócili się  przeciw właścicielce stajni. Oświadczyli jej, że to ona ponosi winę za zły wygląd  konia, że go nie karmi i że ześlą jej na stajnię powiatowego lekarza weterynarii.
Moja koleżanka powiedziała, że chętnie widzi u siebie każdego lekarza . Widząc, że tak niczego nie wskórają, obiecali jej, że zniszczą jej opinię poprzez internet i poprzez rozgłaszanie fałszywych pomówień w środowisku koniarzy.

Po niedługim czasie zmienili front i ich oskarżenia przybrały inny tor. Jeden z koni został zabrany z pensjonatu pod pretekstem wyjazdu na zawody i już nie wrócił. Koleżanka dostała mailowo wytłumaczenie zerwania umowy pensjonatowej, że koń był wielokrotnie uszkodzony i poraniony, tak że uniemożliwiało to jego użytkowanie. Widziałam tego konia wiele razy, widziałam jego zdjęcia z kilku miesięcy pobytu, wiem, że jeździł wiele razy na zawody skokowe, a przede wszystkim na ciężkie zawody kawaleryjskie w największe upały w zeszłym roku. Ostatnio czytałam, że był tam również użyczany innemu zawodnikowi, bo ten miał kontuzjowanego swojego konia, więc koń miał dwukrotne przejazdy.

Zatem jak można twierdzić, że się ma tak uszkodzonego konia, a jednocześnie się na nim intensywnie trenuje i uczestniczy w zawodach? Jak to możliwe?

Widziałam nie raz tego konia i widziałam jego zdjęcia z przede dnia wyjazdu z pensjonatu i nie miał on żadnych uszkodzeń, które powodowałyby jego dyskwalifikację z użytkowania.
Natomiast to, że pozostawał tak długo bez badań weterynaryjnych i diagnozy, a był przy tym bardzo intensywnie użytkowany, podchodzi pod znęcanie się i to z premedytacją.

Drugi z koni pozostawał przez jakiś czas dalej pod opieką mojej koleżanki. Właścicielka konia zaczęła biegać co dzień po pastwiskach i fotografować jakieś zadrapania na sierści innych koni z pensjonatu. Konie chodziły po wybiegach, gdzie są drzewa i krzaki i nie raz oganiając się od owadów, drapały się intensywnie o nie. Zdarzało się, że któryś któregoś ugryzł pozostawiając jakieś braki futerka, co właścicielka tegoż konia skrzętnie fotografowała i umieszczała zdjęcia w internecie z odpowiednimi komentarzami, jak to konie mają źle i jakie to są biedne i poranione. A konie szczęśliwe, bo na ogromnych przestrzeniach, na trawie, bo w grupie i to od rana do wieczora.
W końcu i ona zabrała swojego konia, zrywając umowę i jako powód i ona podała, że jej koń był wielokrotnie kontuzjowany i poraniony, co uniemożliwiało jego użytkowanie.

I znowu się pytam w takim razie jak mogła jeździć na nim tak często na zawody? A jeździła zarówno na skokowe jak i również jej koń był brany za zawody kawaleryjskie. Do takich zawodów trzeba się przygotować i jak ona to robiła, skoro miała konia potencjalnie wyłączonego z użytkowania? Jak można na takim „kontuzjowanym” koniu prowadzić lekcje? Koń był wiele razy użyczany innym osobom.

Trzeba mieć niebywały tupet i być mega bezczelnym, aby pomawiać kogoś o wynik swoich zaniedbań wobec konia, aby zmyślać takie historie, a przy tym nie uregulować należności finansowych wynikających z umów pensjonatowych.
Ci ludzie są użytkownikami tego forum.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 lutego 2012 13:55
Ci ludzie są użytkownikami tego forum.

podaj więc ich nicki forumowe - jeśli ten wątek ma byc do czegokolwiek użyteczny i by właściciele pensjonatów byli na nich uczuleni że są nie do końca uczciwi.
barbarossa, jezeli zalogowalas sie tutaj by wznowic bodzanowskie afery to mozesz spodziewac sie bana.
Oczywiście podaję nicki forumowe osób z powyżej historii:

nicki zostaly usuniete- w tej sprawie nie ma jasnosci, czy zaistniala nieuczciwosc.

Imiona także zostaly usuniete aby właściciele krakowskich pensjonatów mieli się na baczności przyjmując ich do siebie.

Katija za ostrzeżenie  i podanie faktów na tym forum dostaje się bana?

Wydawało mi się, że ten wątek właśnie temu ma służyć.


ja ci napisalam wyraznie- rozdmuchiwane bodzanowskich afer skoczy sie dla ciebie banem. twoja sprawa czy zaczniesz to robic czy nie.
Dziwne przyjęcie na forum...

Każdy nowo zarejestrowany jest w ten sposób tu witany przez moderatora?

Ja również zapytałam wyraźnie: czy za podanie faktów na tym forum dostaje się bana?

Cariotka   płomienna pasja
11 lutego 2012 14:07
katija przepraszam, ale gotuję się jak to czytam...
W takim bądź razie ja ostrzegam wszystkich przed stajnią o której pisze barbarossa. O dziwo kilku pensjonariuszy w niedługim okresie czasu z taj stajni ucieka....
barbarossa, absolutnie nie kazdy, jedynie tacy, ktorzy swoja dzialanosc zaczynaja od wyciagania afer. na razie jak widzisz nie dostalas ani bana, ani nawet ostrzezenia.
Jest dla mnie niepojęte dlaczego straszy się mnie na wejściu banem i teraz ostrzeżeniem za ujawnienie faktów, takimi jakimi one były i przede wszystkich ostrzeżeniem prowadzących stajnie?

Wątek temu przecież służy, a podane przeze mnie informacje są rzetelne i poparte moimi obserwacjami.

A co do wypowiedzi użytkownika Cariotka, nie dalej jak wczoraj byłam z wizytą w stajni i z tego, co słyszałam stajnię zmienia jedna pani z powodów czasowych.



barbarossa, nie bede z toba dyskutowac, bo nie umiesz czytac ze zrozumieniem. nie dostalas i nie dostaniesz ostrzezenia za podawanie faktow a za ROZDMUCHIWANIE BODZANOWSKICH AFER. jasniej sie nie da tego wytlumaczyc. z mojej strony koniec tej dyskusji, a ty za jej kontynuowanie zostaniesz ostrzezona za offtopic.
Czyli rozumiem, że za podawanie faktów, które są związane ze stajnią w Bodzanowie, za każdym razem będę straszona banem lub ostrzeżeniem, a za inne nie, tak?

To dość ciekawa koncepcja.

Przeglądnęłam inny wątek i widzę, że są tu osoby piszące o tej stajni i nie są one w żaden sposób straszone.
Zaobserwowałam także taką prawidłowość, że moderatorka nie reaguje na pojawiające się negatywne wpisy, a na mój oparty na wiarygodnych informacjach od razu.


Pragnę także zwrócić uwagę na to, że mój post nie dotyczył stajni, a ludzi, których już tam nie ma, a przed którymi należy głośno ostrzegać innych.
I sprawa na dzień dzisiejszy dotyczy każdego innego prowadzącego stajnię, a chcącego przyjąć te osoby do siebie.
Ten wątek właśnie po to jest, chyba że się mylę?
Moderatorka sama rozpętała niepotrzebną dyskusję, a karać za to chce mnie.

I dodam, że trochę dziwnie się czuję, kiedy jestem strofowana przez młodą osobę, sądząc ze zdjęcia na awatarze, która mogłaby być z powodzeniem moją córką.




[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] ciagniecie offa
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się