Koń histerycznie broniący się przed kontaktem z ręką jeźdźca.

Pewnie by się dało, postaram się o filmik. Dobry pomysł.
A btw:[quote author=halo link=topic=85103.msg1298693#msg1298693 date=1328916826]
gdy dosiad na czarnej czy wypinaczach grozi "ś. lub k."

Co to jest ś. lub k.?  😀
[/quote]
"grozi śmiercią lub kalectwem" 😉
Też się chwilę zastanawiałam 😉
Bombal, Julie, oczywiście 🙂 (to takie... niehalo słowa 😀 po co je od razu całe pisać?)
Ja sobie sama wyhodowałam konia robiącego podobny problem-tzn podobny i niepodobny 🤣

Jak sie komuś chce to polecam poczytanie mojego blogu treningowego: kobyła o imieniu Lutka.
http://wwr.com.pl/moj_WWR/blog.html
wsiadać na nią zaczęłyśmy gdzieś tak w pażdzerniku 2010. A dopiero niedawno zaczęłam na niej galopować!

W międzyczasie udało mi się spaść z niej do tyłu na plecy z powodu pionowej świecy, która postawiła tak szybko, że jedyne co zdążyłam to puścić wodze! Na szczęście bo wywaliły byśmy się razem a tak to tylko  ja spadłam...
Potem był etap zacinania się na wstecznym i to ewidentnie była obawa kiełzna, przeprwcowane na wypinaczach i teraz w końcu zaczyna być przyjemny, współpracujący koń.

Juli
a na jakim wędzidle koń chodzi?
Może spróbować gumowe, miękkie?
Tak, żeby nie odczuwała twardego oporu, może wtedy łatwiej koń ci wejdzie na kontakt, może jej będzie łatwiej do takiego wędzidła zaufania nabrac?
W tej chwili chodzi na delikatnym, podwójnie łamanym plastiku.
Ale oczywiście, jeśli tylko będę mogła kontynuować pracę z nią, to mam w planie testować jeszcze milsze wędzidła.  😀
Od razu mówię , że wszystkiego nie czytałam więc jak taki pomysł był to przepraszam.

Z moim koniem było identycznie. Na lonży czy luźnej wodzy chodził świetnie. Jak tylko był kontakt pojawiała się panika. Najgorzej było po skoku.. Trener dał pomysł z cordeo. Miałam normalnie tranzelkę tylko jeździłam na samym pasku. Przy przejściach do wyższych chodów koń zaczynał wariować i machać pyskiem bo bał się szarpnięcia lecz po chwili zobaczył , że nic mu nie zagrażało i się uspokajał. To samo było ze skokami. Po skoku od razu wyrywał , brykał , szarpał się łbem sam ze sobą. Po chwili następowało zdziwienie bo przecież nic go nie szarpie , potem kolejne skoki też niepewne a jak się uspokajał to łapałam wodzę na coraz mocniejszy kontakt. Koń skacze normalnie. Zobaczył , że nikt go nie szarpie za pysk. W skoku już nawet wyciąga szyjkę. Co prawda jest wściekły i ma skulone uczy ale wyciąga.  😀 Na jeździe to samo. Bez problemu można już na nim jeździć na kontakcie.. Co prawda czasami jeszcze się czegoś wystraszy ale wtedy puszczam wodze , łapię za pasek od wytoku a jak jest w porządku znów nabieram kontakt.
O, to fajny pomysł.
Jak ta kobyła chodziła dobrze na halterku to można jej go założyć pod uzdę (chyba uzda by musiała być bez nachrapnika) i spróbowac tak zrobić:-)

A tak w ogóle to takie konie bojące się kiełzna często lepiej chodza bez nachrapnika-czują się bardziej komfortowo jak mogą sobie otworzyć pysk.
Ja nie potrzebuję cordeo tudzież halterka pod spodem, bo mogę bez problemu w każdej chwili rzucić wodze i jechać na rzuconych. Ona się w razie czego zatrzymuje i skręca na dosiad i na głos.
Ale bez nachrapnika spróbuję, dzięki za pomysł.
Ja bym jednak wypróbowała to z halterkiem pod tranzelką jak Magda napisała. Najpierw pojeździć na kontakcie na halterku a potem jak będzie już dobrze łapać za wodze..

A jak nie to może rzeczywiście ta lonża na wypinaczach z obciążnikami.
Nie no jasne, wypróbuję wszystko po kolei jak nie będzie przynosić skutku to co zaczęłam robić.
Ale zrozum, na niej można jechać bez ogłowia i w ogóle bez niczego na głowie i można nią powodować, bo na dosiad, łydkę i głos reaguje świetnie.
Więc nie wiem jaką rolę miałby odegrać halterek.
Jak się jedzie na halterku to jest dobrze, jak się łapie wodze to jest źle.
Julie, spróbuj hackamore  😉
Lat temu kilka jeździłam konia który dla odmiany miał "hebel" w pysku...zero ustawienia,zero hamulca,zero czegokolwiek - "zasysał" wędzidło...ja swoje koń swoje...hack okazał się złotym środkiem...obecnie chodzi west  😉
Spróbuję wszystkiego, jeśli tylko "LDR" nie wystarczy.
Ja nie potrzebuję cordeo tudzież halterka pod spodem, bo mogę bez problemu w każdej chwili rzucić wodze i jechać na rzuconych. Ona się w razie czego zatrzymuje i skręca na dosiad i na głos.


Ale chyba chodzi Ci o to by powodować koniem za pomocą wodzy wiec od czegoś trzeba zacząć,tak uczysz ją że w razie ,,W'' chodzenie na długiej wodzy jest ok a w przypadku halterka dajmy na to przejmujesz dowodzenie za pomoca jego.
I koń nie kojarzy zapowiedzi buntu od razu z luźna wodzą=nomen omen nagrodą.
Julie, a ja myślę że to nie będzie nigdy koń dla "normalnych" ludzi, a nawet jak problem ustąpi to raczej tylko dla świadomych jeźdzców.
Są konie które robią takie numery-jak wywrotka i to nie są "normalne" konie, bo nie  raz ludzie popełniają błędy przy zajażdżkach i tak się to nie kończy...
Myślę że jeśli tobie klacz choć trochę odpuściła jak piszesz to kontynuuj swoją robotę.
To co mnie kiedyś nauczył dobry trener- jak uzyskasz choć trochę moment że koń odpuści, poklepać i kończymy jazdę,żeby zapamiętała że koniec był kiedy było dobrze ( choćby trening miał trwać 12 minut tylko).
Chodzi o to, żeby móc ją chociaż doprowadzić do stanu na sprzedaż, jako normalnego konia, delikatnego w pysku, dla dobrego jeźdźca z delikatną ręką...  😵
Czytam ten wątek z zainteresowaniem , bo też czeka nas w tym roku praca z bardzo wrażliwą klaczką , choć nie sądzę by były z nią tak skrajne problemy . Przychylam się do opinii , że nie da się robić wszystkiego tak samo z wszystkimi końmi. Od czasu do czasu spotykamy konia , który wyłamuje się wszelkim ''schematom" i trzeba to przyjąć na klatę . Ale jeśli masz Julie odwagę i cierpliwość to może coś poradzisz . Jednak tak jak Perlica sądzę , że ten koń nigdy nie będzie dla normalnych ludzi .
Matka tej naszej młodej klaczki też miała różne urazy (fakt , że bardziej utrwalone z racji wieku) .Wynikały z niewłaściwego podejścia ludzi , ale i pewnego podatnego gruntu w psychice konia .I jak raz coś ją doprowadziło do szału to nie było siły , by o tym zapomniała. Np. o wiązaniu jej nie było mowy , a jak na grzbiecie siedział człowiek to nikt nie miał prawa trzymać ją za wodze , czy kantar , ba , nawet samo stanie przy głowie było niewskazane. Zaliczyła parę wywrotek , w tym jedną z wypinaczami . Cofanie na niej to było yeti , a przy płoszeniu trzeba był rzucać wodze i odciążać grzbiet .... Tylko właśnie tu przyczyną było połączenie pysk-grzbiet + wrażliwa psychika . No i jazda po prostej była do niczego .... ciągle tylko koła i koła ..... I jej córa ma też taką wrażliwą psychikę .... będzie sporo pracy ...
Ciężki kawał chleba taki koń ... Drugi raz bym się nie podjęła .... za stara chyba jestem...
Aha! Przychylam się do pomysłu katijii ( dwie lonże) i jeszcze chyba dobry pomysł z ogłowiem bezwędzidłowym .I na Twoim miejscu wypróbowałabym pomysły sprzętowe , bo może od razu poczujesz jakąś zmianę . Chyba , że masz kupę czasu i możesz dalej iść obranym sposobem LDR i czekać na efekty .
W każdym razie powodzenia !
Dziękuję dziękuję  :kwiatek:
Wszystkie Wasze opinie są dla mnie bardzo cenne, bo jednak co wiele re-voltowych głów, to nie jedna  😉


Ale chyba chodzi Ci o to by powodować koniem za pomocą wodzy wiec od czegoś trzeba zacząć

To też nie do końca jest tak. Nią można powodować za pomocą wodzy.
Można je złapać na lekki kontakt (nie lubię tego określenia) w sensie wywierania niedużego nacisku. Można wodzami zatrzymać i skręcić, tylko że jej głowa w tym momencie jest w chmurach.
Julie są też konie które panicznie boją się łączeń na wędzidle, nawet jeśli jest ono dobrze dopasowane. wystarczy ze raz coś tam przyszczypnęło i w głowie szkapie zostaje. U mnie wyleczyło się plastikiem całkiem prostym, obecnie da się pracować na pojedynczołamanym, ale małym, siedzącym bardzo ciasno w pysku.
Podobno były testowane wszystkie możliwe wędzidła. Ale oczywiście, jeśli będę z nią dalej pracować, to chcę kupić takie jak mówisz - plastikowe, proste, anatomiczne.
A jeszcze się dowiedziałam, że kilka razy zaliczyła wywrotkę na plecy na lonży w momencie zapięcia wypinaczy i kilka razy przy trzymaniu jej przy kowalu.
Więc wędzidła w traumatycznych momentach miała w pysku różne, a nie zawsze to samo.
Ale to wszystko było jakiś czas temu, w tej chwili nie ma aż takiej tragedii.
Od dwóch lat da się na niej jeździć, ale na czarnej, albo na kontakcie z głową w chmurach, albo na luźnej wodzy czy halterku.
Nigdy nie sprzedasz tego konia "normalnemu jeźdźcowi" z czystym sumieniem  😉 Tylko komuś z zapałem do naturalsowania , albo tylko bardzo świadomemu jeźdźcowi. Tych w Polsce nadal mamy mało...
Ja wiem ,że to może jest uciekanie od problemu, ale może rzeczywiście sprzedac ja komuś ,kto chciałby pojeździc sobie tylko na halterku i luźno .
Bo chcąc ja sprzedac w dobre, delikatne ręcę może byc cięzko. Może trafic w te delikatne ręce, ale może sie okazac ,że do kogoś ,kto zupełnie nie ma pomysłu na pracę lub kogoś ,kto zupełnie zaprzepaści twój wkład w tego konia i nie uwierzę,że pomimo iż koń bedzie sprzedany, to nie będzie ci przykro...

Mnie się wydaje, że istnieją konie, które nie do końca nadaja się do wszystkiego i czasem trzeba wiedziec kiedy odpuścić.

W każdym bądź razie życze owocnej pracy 🙂 może się uda 🙂

P.S. chciałam jeszcze zapytać,czy skoro koń się tak mocno "wyryja" (niecierpie tego słowa) to czy był próbowany zwykły wytok ?
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
12 lutego 2012 15:08
Portek był lamą i najpierw jeździłam na lamie.
Potem z pomocą przyszedł gog, bo mi brakowało umiejętności - takie rozwiązanie poradziła mi jedna z forumowiczek. Gog odwalił dobrą robotę, a koń zaczął nabierać na tym gogu dobrych nawyków i budować dobre mięśnie.
Potem, tzn. po prawie 2 latach odkąd zaczęłam go jeździć  😁 sprawy w swoje ręce wzięła doświadczona osoba. Przejechanie konia zajęło jej 3 tygodnie codziennej, mozolne pracy i stada mamrotanych pod nosem k...rw. Delikatna ręka, rozluźnianie i w końcu qń załapał o co kaman. Ja wtedy byłam na wakacjach i jak wróciłam kolejne 2 tygodnie zajęło, aż ja załapałam co i jak robić, żeby koń nauczył się pode mną akceptować kontakt. Potem już było z górki, ale naprawdę na kontakcie miałam go dopiero po 4 miesiącach uczciwej, rzetelnej pracy (z fachową pomocą z ziemi).

Ale u Portka nie było problemu wywrotek na plecy, a dębowaniem to co najwyżej straszył.

Ale wydaje mi się, że jazda na gogu stworzyła porządne fundamenty do dalszej pracy i bez tego, byłoby duuuuuuuuużo trudniej. Dlatego myślę, że halo dobrze radzi.
A jeszcze się dowiedziałam, że kilka razy zaliczyła wywrotkę na plecy na lonży w momencie zapięcia wypinaczy i kilka razy przy trzymaniu jej przy kowalu.
Więc wędzidła w traumatycznych momentach miała w pysku różne, a nie zawsze to samo.
Ale to wszystko było jakiś czas temu, w tej chwili nie ma aż takiej tragedii.
Od dwóch lat da się na niej jeździć, ale na czarnej, albo na kontakcie z głową w chmurach, albo na luźnej wodzy czy halterku.


Moja po pierwszym zapieciu wypinaczy tylko "zacięła się" na wstecznym.
I w sumie też robię teraz coś w rodzaju LDR.
Tzn nabieram kontakt, jesli koń poddaje potylice i idzie do dołu to puszczam i ona zostaje wtedy ustawiona dość nisko, jest na wodzach ale kontakt jest minimalny, w zasadzie koń jest "za ręką". Ale jest posłuszna przy tym, poddaje się bardzo łatwo na boki itd, słowem jest przyjemna do jazdy.
Tak pracujemy w stępie i kłusie, galop na razie jest w ustawieniu swobodnym, tylko kierunek jej nadaję.
I u niej problem był złożony-jednocześnie obawa ręki, trochę obawa jeźdźca na sobie i trochę "ja wiem lepiej".
Dopiero jak to "porozkładałam na czynniki pierwsze" to doszłam z nią do ładu, teraz jest przyjemny koń do jazdy, ale póki co...dla mnie.
Nie wyobrażam sobie wsadzenia na nią kogoś obcego i to oceniam, że jeszcze z pół roku...

Tak, że z tą sprzedażą waszej to może być kiepsko-zwłaszcza że większość kupców chce wsiadać, a jak ludzie jeżdżą to sama wiesz zapewne...
Nawet jak się napisze, że koń wymaga dobrej ręki to nigdy nie wiesz kto ci przyjedzie i będzie się ładował na konia. Szarpnie nie daj boże i będziesz robić wszystko od początku...


Mój facet wymyślił: wystawić do sprzedaży jako konia do western pleasure-tam sie tak jeździ: koń ma iść ustawiony nosko i na luźnej wodzy 😀
O nie! Mnie ten koń na tyle zafascynował, że prędzej sama ją kupię 😉

Słuchajcie, dziś było całkiem dobrze.
W prawdzie siedziałam na niej nie ja, ale koleżanka która tu z nią pracuje od kilku miesięcy.
I robiła mniej więcej to co zasugerowałam, czyli przelonżowanie na wypięciu + jazda w niższym niż do tej pory ustawieniu w wyraźnym zgięciu.
No i były momenty!  💃

Będziemy kombinować i szukać "momentów".
Zmieniłyśmy też wędzidło na łamane, pokryte gumą i chyba bardziej kobyłce odpowiadało od plastiku.
Ale już widzę, że to dobry kierunek. Trzeba jechać w niskim ustawieniu, rozluźniać i zaokrąglać ją tak, jakby się siedziało na szczycie górki.

Strasznie Wam dziękuję, widzimy światełko w tunelu!

Julie, ja bym jeszcze od właścicieli spróbowała wyciągnąć czy były robione dokładne badania kręgosłupa - nie jakieś tam obmacywania przy okazji tylko porządne zdjęcia. Może być tak, że w któryś kręgach są zwyrodnienia. Jak widzę, jak leczone czasami są konie i dopiero po latach mordęgi się okazuje, że gdzieś zwyrodnienia od lat były i koń z bólu umierał jak się go ustawiło "odpowiednio".
Ja bym proste spróbowała. gumowe (może być całe z gumy albo "oblewane"😉
Może ona się boi o podniebienie?
A może o język? NIe wykłada czasem języka, nie miętoli?
Nie, nie przekłada języka. Ale ja i tak chcę takie wędzidło jak mówisz.
O takie, prawda?

http://www.gnl.pl/wedzidlo-smakowe-proste-horze-p-4793.html

Które wybrać z tych:
http://www.gnl.pl/dla-konia/wedzidla/plastikowe/proste-c-16_63_223_233.html 


epk: Masz rację. Wypytam o to dokładnie.
Ja miałam na myśłi o takie:
http://www.gnl.pl/wedzidlo-gumowe-proste-pfiff-p-1822.html

Ona są miękkie, sprężyste. A ten plastik jednak dość twardy...
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
12 lutego 2012 21:14
Julie ja przy Portku wyczaiłam, że jemu z wędzidłem nie chodzi tyle o samo wędzidło, ile o to, jak bardzo przenosi ono działanie ręki na pysk. Porciasty lepiej akceptował wędzidło, które mało absorbowało ruchy ręki. Przy profilowanym podwójnie łamanym wyryjał się, robił rasową lamę i przy jakiejkolwiek próbie działania wodzami  zagryzał je i zgrzytał ze złością. Natomiast na grubej, pojedyńczołamanej oliwce było o niebo lepiej.

Każde z tych niełamanych wędzideł powinno spełniać ten warunek - wygłuszać działanie ręki.
Co do gumowych wędzideł to słyszałam , że one nadają się tylko na śliniące się konie.. Bo "na sucho" guma strasznie podrażnia pysk.
Przynajmniej tak słyszałam od kilku osób.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się