Czy tylko finanse są barierą dla uprawiania jazdy konnej?

Fajnie by było źeby istnał jakiś licznik, który przeliczał by to co się zrobiło na minuty jazdy. Ale jeszcze czegoś takiego nie ma. Choć myślę, źe jakby obydwie strone się dobrze dogadywały to moźna ustalić za co jest, np. 15 min. A za co godz. Jazdy


Ojej, a jak to sobie wyobrażasz? Nakarmienie 10 koni owsem = 10 minut stępa, nakarmienie 10 koni owsem i suplementami = 10 minut stępa i 5 minut kłusa? O mamo... 😁
Wszystko zależy od umiejętności. Wykwalifikowany luzak przelonżuje konia i wykona jakąs pracę, zielona osoba poogania konia na sznurku co najwżej narażając go na kontuzje. Sad but true.
Jeśli komuś naprawdę zależy i nie boi się ciężkiej pracy, t zawsze znajdzie jakiś pomysł na siebie i możliwość rozwoju.
Tylko stan faktyczny bywa różny od teorii 😉 Kilka lat temu pojawiła się możliwość tzw. jazdy za pracę. Koń bardzo ciekawy, wyszkolony do ujeżdżeniowego C i to C bardzo miło wykonujący. Ba, pomoc trenera z dołu jak najbardziej w pakiecie. Pomoc w pracach stajennych, karmienie koni, dościelanie (sprzątał dochodzący facet), wypuszczanie na padoki, zamiecenie korytarza etc. Jako dobra dusza daję w pierwszej kolejności cynk znajomym, które codziennie niemal na gg męczą mnie o konie, zapewniają, że usychają z tęsknoty za jazdą, marzą o ujeżdżeniu i zrobiłyby wszystko, żeby móc jeździć i trenować. I co? Jednej za daleko (stajnia 20km od miasta, ale dojazd komunikacją miejską jest), a druga, owszem, super, ale nie interesują ją prace stajenne, za to deklaruje, że mogłaby się w zamian koniem poopiekować. Poopiekować? LOOL! To znaczy kopytka mu smarem namaścić, grzywkę przyczesać, jabluszko do żłoba wrzucić? 🙂

Naprawdę, jeśli ktoś jest mocno zdecydowan, to da radę znaleźć możliwość jazdy, a już samego kontaktu z końmi to bez żadnego problemu 🙂
Nie nie chodziło mi oto dokładnie  🤣
Taki sprawiedliwy licznik tego jak coś wykonujemy i jak bardzo się angażujemy  😉

Ja jak na razie nie pracowałam przy koniach nigdy (jak już wcześniej pisałam) jedyne co robiłam to wyczyścić, ubrać, pojeździć, rozebrać, umyć wędzidełko, kiedyś pomagałam w roznoszeniu wiader z paszą do odpowiednich boksów (ale to każdy potrafi) no i sprowadzałam konie z pastwiska i to by było na tyle  :oczopląs:
Ehhh, quantanamera powiedz mi gdzie masz stajnię a jak spadnie mi gorączka to przyjdę!
Tylko że jak widzę musiałabym się nauczy lonżować porządnie konia :]
Dziewczyny, ale zauważcie, że osoby w moim wieku mające niekońskich rodziców <którzy często się koników boją bo a to ma dużą głowę, a to takie wielkie oczy, a co jak cię kopnie? I kończy się czasami na zakazie chodzenia do stajni> mogą kochać koniki ichcieć się opiekować ale szukacie kogoś doświadczonego. A że niewiele osób weźmie pod swoje skrzydła laika to tworzy się zamknięte koło :<   ( jeżeli to nie ma sensu to przepraszam ale 38.5 robi swoje:[)
O tym już mówiliśmy - czasem dużo lepiej wziąć totalnego laika, ale z zapałem, wyuczyć od zera, wspólnie pracować, niż wziąć kogoś, kto ma kupę swoich teorii, robi po swojemu wszystko, a najchętniej zająłby się tylko czyszczeniem konia i wsiadaniem na niego.
KosmataBestia masz w 10000% rację.
Tak jest niestety nie tylko z jeździectwem, do pracy do sklepu też chcą kogoś z doświadczeniem  🤔
quantanamera
Nie wszyscy są tacy jak opisujesz... Znam wiele osób które naprawdę dużo dałyby za możliwość spędzenia czasu z końmi, i nauczenia się czegoś.
Sama bym naprawdę wiele za to dała. ZA to, żeby spędzić czas z końmi, w stajni. Naprawdę lubię robić wszystko co jest związane ze stajnią. Zwłaszcza mieszkając na takim zad*upiu, gdzie wszystko się samemu robi.

W poprzedniej stajni naprawdę wiele było trzeba robić na raz, żeby wszystkie dzieciaki zdążyły na jazdę, miały czyste konie, dobrze osiodłane, żeby nakarmić wszystkie konia tak, żeby zdążyły na jazdy następne... potem wypuścić na padok, czasami pomagać przy prowadzeniu jazdy, jak jest dużo dzieciaków... kompletnie nic za to nie dostawałam, i na nic nie liczyłam. Przez dwa lata trafiła mi się jedna jazda za darmo... od instruktora, który sam nie jeździ konno ciężko było nabyć jakąś wiedzę, ale najważniejsze było to, że można być z końmi i robić cokolwiek...
dlatego właśnie się przeniosłam. W poprzedniej stajni trener nie prowadzi już jazd, jest kilku nowych ( o minimalnej wiedzy jeździeckiej). Jeżdżę na Hipodromie w Sopocie, i tutaj naprawdę ciężko jest znaleźć kogoś kto potrzebuje pomocy. Praktycznie każde pytanie może zostać wyśmiane, bo jak to tak, ktoś śmie się o cokolwiek pytać... No a tak się złożyło, że niestety przy pierwszym spotkaniu nie jestem zbytnio śmiała.
Wyśmiewanie się z tego, że ktoś się chce czegoś nauczyć  😵
Ciekawi mnie czy za granicą też tak jest.
wszystko zależy chyba od tego gdzie się mieszka, jakie się ma 'układy' itp. Jak by była taka oferta jaką proponuje Gaga w pobliżu mojego miejsca zamieszkania to na pewno bym skorzystała, ale ciężko coś takiego znaleźć.
Jeździłam kiedyś za darmo za to tylko, że 'ruszę' konia. Przyznam, że fajny układ i właścicielka bardzo w porządku, ale dojazd zajmował mi zbyt wiele czasu, żeby móc tam jeździć dłużej.
Teraz nie mam w ogóle czasu na takie 'wycieczki', jeszcze kilka razy w tygodniu (przez naukę). Dlatego jak to zawsze było muszę polegać na rodzicach. W sumie nie narzekam bo póki mają kasę to jeżdżę regularnie i na 'odpowiednim' poziomie, ale myślę, że to nie jest tak, ze ludzie teraz stają się leniwi i dlatego nie mogą jeździć. Oczywiście, że są takie rozpieszczone dzieciaki, które przychodzą pięć min przed jazdą i liczą, że koń się zam wyczyści itp (takim rodzice zwykle bez problemu wszystko opłacają), ale ciężko znaleźć dobrą ofertę możliwości jazdy za pracę. Jak już się coś znajdzie to często konie są albo niezajeżdżone (jak ktoś już wczesniej wspominał), albo ciężko wypracowana jazda wygląda tak, że jest 8 koni w zastępie (oczywiście nie mówię, że wszędzie tak jest!). Zresztą spotkałam się z czymś takim, że w stajni sportowej można było popracować sobie przez 3 dni a w zamian za to miało się godzinę jazdy 🙄 (praca wcale nie była taka łatwa i lekka). W tym wypadku nie dziwię się, że mało osób na coś takiego przystawało, chociaż były takie osoby. Zresztą ja w sumie znam sporo osób które albo pracują za jazdy, albo usilnie szukają takiej mozliwości.
Jak już pisałam to nie do końca dotyczy mnie ten problem, szczególnie, że nie mam czasu aktualnie, żeby częściej się pojawiać w stajni, a co dopiero pracować, ale z drugiej strony też macie rację, że jak się bardzo chce to coś się w końcu znajdzie. Inna sprawa, że niektórych stać na rekreację, ale chcieliby 'coś więcej', a to już jest kosztowne i niektórzy myślą, że za pomaganie, czy nawet pracę znajdą kogoś kto by mógł zapwenić odpowiednie treningi i najlepiej jeszcze starty, a to graniczy z cudem.
Może dużo osob oczekuje zbyt wiele, w zamian za pracę przy koniach...

odbiegając trochę od tematu (ale tylko trochę  😉 ). Za dwa miesiące wybieram się na moje najdłuższe wakacje  😎 do Anglii. Będę tam pomagała w niedużej stajni zawodniczki WKKW, jest to traktowane jako staż (bo nie mam jakiegoś super doświadczenia jeśli chodzi o pracę w stajni) i zakwaterowanie, minimalną pensję, indywidualne treningi 3 razy w tyg minimum, mam za pracę 5 dni w tyg od 8 do 16. Dodam, że nie wyjeżdżam w celach zarobkowych tylko po to, żeby zdobyć większe doświadczenie i poza tym uwielbiam Anglię. Takich ofert jest sporo i calkiem inaczej traktują tam młodych ludzi, którzy chcą zdobyć doświadczenie (oczywiście znowu są od tego wyjątki, jak wszędzie...).
To taka dygresja do tego, że jednak często za granicą
Chciałam tylko przypomnieć, że ;taki licznik; istnieje od... cóż, od dość dawna  🤣 Nazywa się - pieniądze. Zarobisz x - na jazdy możesz wydać x. Prosto i sprawiedliwie.
Zachęciłyście mnie dziewczyny,idę  trochę popracować do stajni,a potem cztery godzinki pojeżdżę 🙂 A poważnie,to u nas nie ma komu zajrzeć do koni i podsunąć jedzonko(naszykowane) kiedy  wyjeżdżamy na zawody,a co dopiero jakaś praca.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
26 lutego 2012 08:33
agnesix - Hipodrom w Sopocie to dość specyficzne miejsce, jeśli się z innej stajni tam przeniosłaś, żeby się czegoś nauczyć to trafiłaś z deszczu pod rynnę ...
Aleks Ja jednak myślę, że trafiłam najlepiej jak tylko mogłam ( w okolicach gdańska). Bardzo mi zależało na dobrym trenerze i koniach. I nie chciałam iść do żadnej z Hipodromowych szkółek z wiadomych względów... I znalazłam, trenera który uczy z naprawdę dużym poświęceniem, a przez ostatnie pół roku nauczyłam się więcej niż przez poprzednie 7 lat... Więc wszędzie da się znaleźć dobrego trenera.
A co do specyficznego miejsca to w 100% się zgodzę. Dużo ludzi na Hipodromie uważa się za pępki świata, bo trzymają konia na hipodromie i mają kasę.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
26 lutego 2012 09:11
agnesix -  gratuluję w takim razie szczęścia mimo wszystko. Niewielu tam sensownych ludzi niestety pozostało, a klimat w związku z tym na lepsze się nie zmienił.
Dziękuję 🙂
To prawda... I zastanawiam się co będzie, po rewitalizacji Hipodromu (jeśli kiedykolwiek w ogóle do niej dojdzie). Podwyższą ceny (z i tak dość wysokich jak na boksy w opłakanym stanie, brak dużej hali, bagniste padoki, prawie zerowy wyposażenie placów...) i zostaną tylko bogaci. A osoby które chcą się uczyć chyba będą zmuszone do poszukania innego miejsca, albo do płacenia 100zł za 45minut treningu. I ciekawe kogo na to będzie stać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się