Sprawy sercowe...

galopada_ ja zrozumialam wypowiedz Hipp, ze dziewczyna ma kregoslup moralny i nie rozumie co sie z nia dzieje, skoro spodobal jej sie zajety chlopak (mam nadzieje ze dokonalam dobrej interpretacji 👀 )

Hipp moze szybko przejdzie, oby 😉
U mnie chyba jednak ze związku nic nie będzie. Za dużo w jego życiu imprezowania,gonienia po pubach,a w mieszkaniu delikatnie mówiąc sajgon,który mu nie przeszkadza.Podobnie jak bluza noszona trzeci dzień z rzędu i łóżko bez pościeli-wszak jest koc.
Być może zmieniłby to wszystko dla mnie,bo jest otwarty,chętny i pozytywnie nastawiony.Ale sęk w tym,ze nie wiem czy mnie się wogóle chce go zmieniać. Jednak te 7lat róznicy robi swoje chyba.
mandi, jak poznałam J prowdził kawalerskie życie w 1 mieszkaniu z 2 kolegami. Syf i spanie w śpiworze. Po zamieszkaniu razem ustaliliśmy podział obowiązków i nie było problemu. Imprezuje może dlatego, że nie chce siedzieć sam w pustym domu?
mandi, Wspaniała kobieta tak działa na zakochanego faceta, że... on się zmieni. Ale nie w takim sensie, że podporządkuje się i zmieni wszystkie swoje cechy charakteru 😉 ale zacznie o siebie dbać, będzie mu głupio z syfem w mieszkaniu, zacznie się lepiej ubierać i ograniczy imprezowanie na rzecz wychodzenia z tą kobietą. Przynajmniej tak się dzieje w większości przypadków. Takie mam obserwacje. Pod warunkiem, oczywiście, że kobieta od pierwszego dnia związku nie każe mu tego robić, tylko sama będzie świecić przykładem i sprawiać wrażenie jakby go nie ograniczała, a wtedy on, Pan nad Pany, będzie tak wspaniały, że wpadnie na to, żeby zmienić podejście. 😁
Jak z konikiem... Jak koń widzi, że coś mu się opłaca to to robi.... niekoniecznie wiedząc, że robi dokładnie to o co się go prosi. 😉
Z resztą, z kobietami dzieje się podobnie: zakochane kobiety w związku zaczynają lepiej wyglądać, dbać o siebie, mają większą motywację.... Wydaje mi się, że to dzieje się samoistnie.
Chyba, żesię nagle rozleniwi, co jest zasługą rozpieszczenia chłopa. A jak ciężko idzie to wyplenić.
bera7 no własnie to studenckie życie i studenckie mieszkanie z kolegą.Sam twierdzi,że wychodzi z domu,bo tam tylko "noclegownia"  😉 nawet kuchni nie mają,tylko lodówkę w korytarzu.Stołuje się(dorzucając do zakupów) u mojej przyjaciółki,która mieszka tuż obok niego,ma kuchnię i umie gotować.
Myślę,ze zmieniłby wszystko na rzecz bycia ze mną.Zależy mu.A jesli chodzi o zamieszkanie wspólne(kiedyś w przyszłości),to nie byłoby problemu z podziałem obowiązków.Na te swoje 27 lat jest rozsądny,rozgarnięty,niezależny i dojrzały.
Ale..... kurcze nie bardzo widzę nas za 10-15 lat. Cały czas nie moge oprzeć się wrażeniu,ze mnie wymieni na młodszy model  🍴
trzynastka   In love with the ordinary
24 marca 2012 11:45
Ja się pochwalę, że B. wczoraj jednym ruchem przeszedł z etapu "daj jabłko, nie bój się, nie ugryzie" do "nie bój się galopującego na Ciebie konia, po prostu machaj rękami"  😍 I zrobił to celująco ! 🙂
nine,  lubię to!!!🙂😉)


aaa dziewczyny, zaczyna mnie rozdzierać od środka:/ jestem dalej sama, oficjalnie nie zamierzam zmieniać statusu przez jeszcze długi czas. Niestety nieoficjalnie i tak czuję rozdarcie. Były X z którym rozstałam się w wyniku okoliczności głównie, pisze, smsuje (jest za granicą), jest mega miło, ciągnie mnie jak cholera, pod koniec tygodnia ma przyjechać po 1,5 miesiąca, mamy iść razem na wesele i wiem, że będzie słodko, romantycznie, gorąco i po prostu fajnie. Z drugiej strony były Y z którym rozstałam się raczej przez wypalenie uczuć i brak "ognia", miał ostatnio baaardzo cięzki czas, starałam się mu pomóc, przez co trochę czasu spędziliśmy razem i on też wrócił do zabiegania o mnie. Nadal nie czuję magii, ale naprawdę dobrze czuję się w jego towarzystwie, poza tym stara się bardzo, ogarnia siebie, życie, chce ogarniać jeszcze moje sprawy... Śmiejemy się i też jest fajnie....

I z jednej strony wiem, że w sumie nie robię nic karygodnego, bo jestem wolna i mam prawo utrzymywać kontakt z kim chce. Z drugiej strony mam okropne wyrzuty sumienia względem obu, bo obaj robią sobie nadzieje, a mi szkoda urywać całkiem kontakt i z jednym i z drugim... obaj mają dużo zalet, obaj się starają, niestety ten, z którym przyszłości jestem bardziej niepewna ma to coś, co mnie zwala z nóg, a ten, z którym wiem że byłoby dobrze, stabilnie i bezpiecznie, tego czegoś nie ma. I nie chodzi o to, że już teraz chce się z kimś wiązać, ale chodzi o to, że czuję się nie fair, powinnam z jednym ograniczyć kontakt do minimum, niestety wiem, że jak raz to zrobię i jeden dowie się o drugim to już nei będzie powrotu. I... aaaaa nie wiem co robić:/

wiem, pewnie napiszecie mi olej obu, znajdź kogoś innego, ale cholera nie wiem czy chce... chce coś jeszcze przeżyć z X bo wiem że będzie to świetna sprawa, ale chyba raczej świetna na chwilę... Nie chce całkiem tracić Y bo jest fajnym człowiekiem. masakra:/
Breva, Wiesz co... czasem warto zrezygnować z własnego "chcenia". W tym przypadku, moim zdaniem, warto. Założę się, że nie chciałabyś być teraz na miejscu X albo Y, robiąc sobie nadzieje z pewnym Brevem ( 😉 ), być mega-szczęśliwym mogąc z tym Brevem świetnie się bawić, podczas gdy on...  po czasie powiedziałby Ci "sorry, ale ja z tobą nie chcę być" albo gdybyś dowiedziała się, że ów Brev przy okazji coś tam chachmęci z jakąś swoją byłą Y.... 😉
Breva, dawno rozstałaś się z X i Y?
Predzej czy pozniej dojdzie do sytuacji w ktorej i jeden i drugi pan beda oczekiwali odpowiedzi, a ze bedzie ona inna od oczekiwanej (bo w koncu swietnie sie dogadujecie) to nie skonczy sie to milo. Spojrz na to z tej strony, ze obydwoje sa w jakims sensie zatrzymani w prozni, zyja jakims oczekiwaniem ktore jest nierealne (o czym prawdopodobnie nie wiedza), i po prostu nie moga isc do przodu. Ty ich nie chcesz puscic bo chcesz ich miec przy sobie na zasadach na ktorych oni zapewne nie chca funkcjonowac. Jaki to ma sens?
Lepiej by bylo gdybys ich po prostu puscila. Kazdy zasluguje na cos lepszego niz bycie analizowanym czy "chcialabym / nie chcialabym ale nie puszcze bo nie wiem i za bardzo ich lubie". Moze na dzien dzisiejszy Tobie jest fajnie, ale im nie jest fajnie uwierz, i nie bedzie, i w pewnym momencie oni sie sfrustruja, skoncza to za Ciebie i w dodatku spala mosty. Lepiej wiec odpuscic w dobrym momencie, zeby kiedys, jak przypadkiem spotkacie sie na ulicy, nie bylo zalu i uciekania wzrokiem.
Dziewczyny łatwo się mówi,trudniej z wykonaniem.
Każdy z nas jest w pewnym sensie egoistą.
Uważam,ze skoro Breva zawsze była "czyjąś" kobietą,jak to sama okresliła,przechodziła ze związku w związek,to niech się troszkę wyluzuje teraz.Poobserwuje facetów,przeprowadzi własne analizy i powyciąga wnioski.
Wszak nie robi panom krzywdy wielkiej,nie padaja deklaracje,obietnice. Bez przesady z tym rezygnowaniem ze swojego "chcenia". Jeśli kiedyś dokona wyboru i pan X czy Y dowie się,że to nie to.... raczej katastrofy nie będzie moim zdaniem.
Ludzie zaręczają się,czy biorą ślub,wiążą się.. potem rozstają(bo jedno czuje,ze coś sie wypaliło) i życie toczy się dalej.
Nikt z nikim nie jest uwiązany na siłę i wieczność,a decyzję drugiej osoby,jaka by nie była,trzeba uszanować.

Druga sprawa,jaką mamy gwarancję,ze w tym momencie my nie jesteśmy takim Brevem??

Trzymaj się Breva i nie rezygnuj z miłych chwil.Moim zdaniem nikim się nie bawisz,nic nikomu nie obiecujesz,więc jest ok. To,ze panowie zaczną sobie wyobrażać więcej niż jest,to już ich problem. Czasem trzeba być lekkim egoistą i mysleć o sobie. Nieraz same od życia w dupe dostaniemy pd chłopów  😉
Tylko,ze chlopa sie zawsze jakoś usprawiedliwi,że działał na dwa/trzy fronty(włącznie z obietnicami,sexem),bo jest samcem,zdobywa,poluje,a kobieta w takiej syt.będzie BE.
hmm... z jednej strony wiem i czuję, że Sankaritarina i nerechta macie rację. Dlatego własnie się tak czuję nie fair i jestem rozdarta. Nie chciałabym być potraktowana tak jak ja traktuję, w sensie nie chciałabym się wkręcać a potem dowiedziec się, że sorry ale nie. Z drugiej strony i mandi ma trochę racji - nikomu nic nie obiecuję. Jeden przeczytał ode mnie, że nie chcę się wiązać, nie wiem czy moglibyśmy być jeszcze razem, wiem tyle że jak przyjedzie chcę się spotkać, chętnie przejdę się do kina itp. ale nie moge mu nic obiecać i zapytałam czy akceptuje taki stan rzeczy czy nie. Zaakceptował. Drugiemu kilka razy mowilam, że nic się nie zmieniło i nie chce z nim być. W tym jednak przypadku ostatnimi czasy pomagałam mu itp. więc mógł stwierdzić że jednak coś się zmieniło... ehh i to na pewno powinnam naprawić.. mam się z nim dzisiaj spotkać (ma problem o ktorym tylko ze mną może pogadać) więc chyba przy okazji przeprowadzę kolejną rozmowę i wystopuję z kontaktem...

dzięki dziewczyny :kwiatek:
Ja mam wrażenie czytając jak piszesz o X że wybor jest prosty i dawno juz go podswiadomie dokonalas, a  Y ci po prostu żal. wyobraź sobie taka sytuacje ze za kilka lat masz super ustatkowanego męża ale na samo wspomnienie o innym mężczyźne  tak jak piszesz zwala cie z nóg, myślisz sobie co by było gdyby i wyobrażasz sobie jak to by było fajnie, płomiennie ...i to od wielu lat (o ile dobrze łączę fakty po przeczytaniu wątku;p). moze nie warto do takiej sytuacji dopuscic...
Też odniosłam wrażenie, że bliżej Ci do X. Tym bardziej, że niedawno zakończyłaś związek z podobnego powodu, też nie było to do końca "to". Z Twojego wpisu widać, że bardziej Cię do niego ciągnie. Poczekaj aż on przyjedzie, zobacz jak będzie Wam się spędzać czas i sama oceń co lepsze. Na razie nie ma się co martwić na zapas 😉
mandi,
Druga sprawa,jaką mamy gwarancję,ze w tym momencie my nie jesteśmy takim Brevem??
Nigdy nie byłam. 😉

Breva, Nie bądź rozdarta. :kwiatek: Przypomnij sobie powody dla których nie wyszło Ci z żadnym. Ostatnio myśląc sobie nad różnymi rzeczami doszłam do wniosku, że po jakimś czasie od poprzedniego związku pamiętamy tylko te miłe rzeczy i zapominamy o tych gorszych (no chyba, że związek był jakiś patologiczny) i... nagle wydaje nam się, że jakiś były wcale nie był w sumie zły i no, coś tam jednak do niego ciągnie; no, sympatycznie się z nim rozmawia... ale w takiej chwili trzeba by sobie przypomnieć powody dla których ten związek się rozpadł. No chyba, że "timing" nie ten i po czasie obie strony zmieniły się, sprecyzowały oczekiwania i jeszcze ich do siebie ciągnie.
Ale skoro obydwoje zostali poinformowani o aktualnym stanie rzeczy i się na ten stan godzą, to spoko, to już jest dla mnie postąpienie fair. 🙂 Co innego odezwać się i powiedzieć co się sądzi o relacji, a co innego zwodzić. Nie no, w takiej sytuacji, skoro każda strona się godzi i było to przegadane, to spotkanie ani z jednym ani z drugim nie wydaje mi się już żadnym "występkiem". 🙂
Olga, chyba trafiłaś w sedno... Znaczenie bliżej mi do X, natomiast Y mi jest baaardzo żal, bo jest fajnym facetem, ma ciężki okres w życiu, a dodatkowo wiem, że bardzo chciałby być ze mną. Ale już bedąc z nim zastanawiałam się co by było gdyby i brakowało mi tego czegoś, bez czego na dłuższą metę chyba się nie da. heh i dobrze pokojarzyłas fakty - od wieeeelu lat się to ciągnie (X), jest przeplatane moimi dwoma innymi związkami, a nadal COŚ jest, więc chyba warto upewnić się na 100% co to jest zanim pójdzie się dalej.

fin, dzięki!🙂 oj potrzebowałam uslyszeć żeby się nie martwić na zapas🙂 w sumie racja, na razie nic się nie dzieje, nie musze podejmować żadnych wiążacych decyzji, spokojnie mogę dać sobie więcej czasu🙂 dzięki bardzo!🙂

ej dziewczyny hola, hola!!:P Teraz się przyjmie nowy wyraz! Brev - ktoś kto jest nie fair i jedzie na dwa fronty:P A ja tak naprawdę nie robię i na każdym kroku staram się podkreślać, że rozmowa czy sms nie oznacza tego, że będziemy razem!

Sankaritarina, no w przypadku X właśnie się zastanawiam czy to był zły timing czy niezgodność celów/wartości albo charakterów. Wiem na pewno, że dużo się teraz zmieniło u niego i w jego podejściu do pewnych spraw, natomiast nie wiem na ile to jest trwala zmiana. Na pewno wydorośleliśmy obydwoje, trochę rzeczy zrozumieliśmy, ale mimo to może się okazać, że fundamentalne sprawy pozostały takie same jak wtedy...

No nic. Jak dobrze pójdzie to przyjedzie pod koniec tygodnia na dłuższą chwilę, spędzimy razem trochę więcej czasu (a nie jeden miły wieczór jak ostatnio). Myślę, że dojdzie też do poważnej rozmowy, podczas której zamierzam mu szczerze powiedzieć dlaczego mocno zastanawiam się czy my w ogole mamy rację bytu i... zobacze co on z tym zrobi. Jesli faktycznie dojrzał i zależy mu tak jak to deklaruje, to weźmie moje słowa pod uwagę i coś z tym zrobi. Jesli nie, będe wiedziała, że pewne rzeczy się nie zmieniły i że naprawdę nie ma sensu odgrzewać tego kotleta... UCH! Dzięki dziewczyny🙂 dzięki Wam trochę posprzątałam głowę😉
Averis   Czarny charakter
25 marca 2012 11:11
Breva, ale wiesz, bycie z kimś z litości, to chyba najgorsza z możliwych rzeczy 😉
ale to nie ten facet  😀
Breva, Ty to masz pokrecone zycie towarzyskie 😀
Ale od Y bym sie na Twoim miejscu odciela, zwlaszcza ze widzisz co on czuje i przezywa. Nawet jesli ma ciezkie chwile w zyciu to mimo wszystko dla niego to jest cos wiecej i mimo ze powiedzialas mu jaka jest sytuacja to nic to w nim nie zmieni. Sama takie sytuacje przerabialam, gdzie bylam 100% szczera, stawialam sprawe bardzo jasno i facet wiedzial ze nie bedzie z tego nic poza kumplostwo - ale sam kontakt, bycie wlasnie "super kumpela/przyjaciolka" sprawialo ze on jeszcze bardziej sie wkrecal i chcial czegos wiecej, i to nie jest niczyja wina. Po prostu uczucia wziely gore. I z biegiem czasu dochodze do wniosku ze powinnam wystudzic kontakty wczesniej dla dobra tego chlopaka.
Ale, zrobisz jak uwazasz 🙂
nerechta, oj mam:P na pewno masz rację. ja zresztą już raz tak z Y zrobiłam - powiedziałam, że koniec pisania itp. Jak czegoś naprawdę będzie potrzebował to ok, niech zadzwoni, ale z smsami i spotkaniami takimi o koniec. I zadziałało chyba na jakiś czas. Niestety później zmarł jego ojciec, zaczęły się zawirowania rodzinne, a ja jako jedyna osoba spoza rodziny znam temat od środka i wiem co on przeżywa, dlatego zgodziłam się na kontakt i starałam się pomóc... ale w sumie jak dobrze pójdzie to dzisiaj się jego sytuacja trochę wyjaśni i już nie będę potrzebna, więc po prostu wrocę do trybu mute on😉

Averis, ehh no własnie wiem!:| i wiem że nawet jakbym się zmusila to i on i ja byśmy cierpieli i sie męczyli... szkoda jednak że w takich sytuacjach ta druga strona tego nie widzi, albo nie chce widzieć i w efekcie to ja musze być tą złą powtarzającą w kółko "nie":/
Robaczek M.   i jej gniade szczęście:)
25 marca 2012 14:44
Wiesz co Brava czytam co piszesz i strasznie podobną sytuacje mamy. Tylko, że ja nie mam X i Y mam tylko Y. I mimo iż wiem, że to nie ma sensu, że już dawno się to wszystko wypaliło ( może nie całkowicie bo mimo wszystko kocham go nadal i wiem, że on czuje to samo) jest mi go tak cholernie żal. Też ma problemy (od samego początku) od tych 2 lat go wspieram, rozmawiam, tłumacze ale...wypaliłam się. Nie potrafię już go wspierać, zwłaszcza w rzeczy, która jest tak beznadziejnie wymyślona. I podjęłam decyzję, że to koniec, ale on dzwoni, pisze, błaga. A ja jestem tak zimna, jestem tak oschła. Nie chce go tak traktować ale po tym wszystkim co było, nie potrafie inaczej. Złapałam do niego tak wielki dystans, mam przed nim blokadę, unikam spotkań ale on zasługuje mimo wszystko na coś lepszego. Ciągnąć na siłę? Unieszczęśliwie tym dwie osoby. Zakończyć? Chodzę załamana i on też ale może...przejdzie?
Teraz ja się wyżalę.
Czasem zupełnie nie potrafimy się dogadać. Często pojawiają się takie "mini konflikty".
Podczas sporów P uwielbia podnosić głos i się wnerwiać - dyskusja w naszym wykonaniu polega na tym, że ja mówię, a on krzyczy.
Nie należy do czułych i wylewnych facetów, o czym już wspominałam... ale żeby chociaż raz na jakiś czas powiedzieć swojej kobiecie co się do niej czuje to chyba nie jest jakieś wygórowane wymaganie...? Dobrze o tym wie, że ja poprzez jego zachowanie nie dostaję prawie żadnych informacji o jego uczuciach, bo już były rozmowy o tym.... I dalej jest to samo.
szepcik, albo się z nim rozstań albo przestań narzekać i się przyzwyczaj 🙄
Lov   all my life is changin' every day.
25 marca 2012 21:31
Breva, ja dzisiaj ustanowiłam sobie nową, życiową zasadę- nigdy, PRZENIGDY nie kontaktować się z byłym. A co dopiero myśleć o powrotach. Podobnie jak z Twoim Y- trudna sytuacja, próba pomocy, i na własne życzenie wpakowałam się w bagno.

Coś mi w głowie mówiło, żeby się nie pakować w takie sytuacje. Wszyscy klarownie mówili, żeby się nie pakować. A ja i tak się wpakowałam, no i klops. Masakra 🙁
Sankaritarina jesteś w stanie dać sobie rękę uciąć,ze nigdy Brevem nie byłaś? hmmm...
Ja tam w każdym razie takiej pewności nie mam  👀

szepcik podpisuję się pod tym co napisała Martuha.
Z autopsji wiem,ze przyzywczaić się nie potrafiłam,a rozstanie wyszło mi na zdrowie.
pony   inspired by pony
25 marca 2012 21:43
szepcik, a może naucz się dostrzegać to jego uczucie gdzieś poza słowami? (polecam, Ania K, w związku z totalnie-nie-wylewnym facetem ponad 4 lata🙂
trzynastka   In love with the ordinary
25 marca 2012 21:43
Szepcik - chociaż Martuha napisała dość niemiła rzecz to jednak prawdziwą.
Nie zmusisz kogoś by był czuły jeśli taki nie jest. Krzyk i wymuszanie, proszenie i upominanie na pewno nie uwalnia w nim uczuć i chęć ekspresji od tego nie wzrośnie. Nie słyszeć "kocham Cie", a nie widzieć/nie czuć tego to jest różnica. I problem nie jest w niemówieniu.
Ja słyszę jedynie czasami zdawkowe i bardzo wymuszone "Ciebie też" ale ani przez moment, ani przez sekundkę nie czułam się nie kochana.
cieciorka   kocioł bałkański
26 marca 2012 01:26
Też mi się tak wydaje- albo bierzesz, to co daje, albo nie tego szukasz.
mandi, Nie byłam nigdy. Przynajmniej sobie nie przypominam. Nie cierpię niejasnych sytuacji i nigdy nie szłam "na kilka frontów" - przez co rozumiem spotykanie się jednocześnie i "liniowo" z kilkoma facetami z czego jeden o drugim nic nie wiedział. Ale ja to ja 😉 I nie potępiam, jeśli ktoś tak robi, każdy sobie rzepkę skrobie.
(edit: dwa słowa do kontekstu)

[quote="Lov"]ja dzisiaj ustanowiłam sobie nową, życiową zasadę- nigdy, PRZENIGDY nie kontaktować się z byłym.[/quote]
Oooo, to mamy podobną zasadę. 😁
Choć, powiem szczerze, że jak się pogodziłam z jednym byłym (po 3 latach....), to mi się lżej zrobiło. Ale i tak się z nim nie kontaktuję.

[quote="Lov"]Coś mi w głowie mówiło, żeby się nie pakować w takie sytuacje. Wszyscy klarownie mówili, żeby się nie pakować. A ja i tak się wpakowałam, no i klops. Masakra[/quote]
Heh... z takimi sytuacjami najpewniej tak jest... mimo, że wszystko mówi "nie!", to nam się ciągle wydaje, że "a może jednak spróbuję?"
Ja z kolei byłam w odwrotnej sytuacji niż szepcik. Wciąż słyszałam, że jestem zimna, a on był aż za bardzo wylewny. Radzę wziąć pod uwagę przeszłość, doświadczenia i poprzednie związki w tym przypadku faceta. Nie każdy miał w życiu kolorowo i czasami potrzeba więcej czasu, aby druga osoba obnażyła się ze swoimi uczuciami. Może nie zawsze dobrze wychodził na wywnętrzaniu się. Dla mnie na przykład bardziej liczą się czyny niż słowa, a i dłużej trwa zanim obdarzę kogoś zaufaniem  😉 Nie wiem jak to wygląda u szepcik, ale radze uważać z radami w stylu - wóz albo przewóz. Jak wszyscy zapewne wiemy, łatwo się mówi, gorzej w praktyce.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się