własna przydomowa stajnia

Albo wyjdzie razem z drzwiami/ogrodzeniem 😉
esef, jeżeli masz możliwość, to przyzwyczajaj konie stopniowo do oddalania się od siebie - np. jeden zostaje na padoku, a drugiego oprowadzasz w ręku po okręgach, coraz bardziej się oddalając. Możesz wtedy ocenić, czy koń który zostaje sam będzie tylko dreptać i się drzeć, czy ma szanse zrobić sobie realną krzywdę. Możesz też spróbować pojechać na jednym a drugiego zostawić z siatką siana i 'ludziem' do pilnowania - no i od razu będziesz miała relację, jak koń się zachowywał. Większość rży tylko gdy ma kompana w zasięgu wzroku/słuchu, potem zazwyczaj jest spokój.

A kucyk to jest zawsze dobry pomysł 😁
ależ tak robię dokładnie 🙂
I niesetety - patrząc po tym jak kobyła się zachowuje zostawiona w boksie angielskim z widokiem na plac, po którym jeżdzę - czyli cały czas nas widzi (i sianem w boksie!), to jakiekolwiek zniknięcie jej z oczu to myślę, że może być realna krzywda 🙁 Na serio się boję, że będzie próbowała wyjść razem z drzwiami... Przez drągi od zamykania padoku po prostu przeszła, i wcale nie musieliśmy do tego znkinąć jej z oczu, byliśmy tuż za płotem.
Wałaszek dużo lepiej znosi zostawanie sam  (i dużo bardziej przemawia do niego łapówka w postaci siana czy marchewy) więc zamierzam niebawem pojechać kawałeczek w teren na kobyle a wałaszka zostawić.
Opcja z kuckiem to nie bardzo, bo
a) nie mam trzeciego boksu 🙂
b) a co jak będę chciała pojechać w dwa konie i kucek będzie miał zostać sam?
Kucka to może wezmę jak się dorobię dzieci 😉 A na razie szukam drugiego jeźdźca  😅
esef, kiedy ja wyjeżdżałam w teren na swoim, kucuła zamykałam w stajni całkowicie - znaczy górę drzwi również, bo bałam się właśnie o wyskoczenie górą czy napieranie klatą na dolne drzwi. Dawałam siano i jechałam, tylko że ja mam jeszcze kozy 😉 Zazwyczaj jak jechałam, to słyszałam 2-3 wołania i koniec.
Na padoku bałam się zostawiać, bo po 1 wyjście mielibyśmy utrudnione, po 2 bałabym się właśnie o ucieczkę (mam pastucha). Ale o dziwo kucuł dał radę przez 10 dni (kiedy mój był w klinice) stać tylko z kozami i nie uciekał z padoku, no ale wtedy jakoś chyba wiedział, że F nie poszedł na spacer, tylko go faktycznie nigdzie nie ma.  Szukał go tylko po padoku  🤔
Może spróbuj zamknąć też górę, idź z koniem nieco dalej, żeby was nie widział i poproś kogoś o chwilę cichej kontroli? Jeśli kobyłka nie będzie wychodzić przez zamknięte drzwi ani biegać po boksie, to moim zdaniem powinno być ok.   
Potwierdzam słowa Forkate i Katiji. W sensie - ten drugi pohisteryzuje i przestanie. Na padoku nigdy żadnego nie zostawiam. I kucykowi też zawsze zamykam górę, właśnie dlatego żeby nie widział ("czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal!" 🙂 😉 ), że kolega w którąś stronę odchodzi, siano mu tam zostawiałam, czasami do żłoba jakąś marchewę.
Choć tak po prawdzie bardzo dużo, zrobiło nauczenie obu koni od samego początku, że wychodzą osobno, śpią osobno i są brane do czyszczenia czy roboty osobno. I jeden i drugi "w pracy" nie histeryzuje i grzecznie się słucha.
Pomysł z drugą osobą, która będzie patrzyła czy z koniem nic się nie dzieje to też całkiem dobry pomysł. 🙂
delta   Truth begins in lies.
01 kwietnia 2012 17:25
Fajnie jest mieć znowu konia koło siebie tylko co za beznadziejna pogoda w ten weekend  👿 Poleciałam wieczorem i zarzuciłam Łaciakowi derkę, bo jedna zimno.

Dzisiaj to samo - raz słońce, raz śnieg. MASAKRA!  🤔
u mnie dzisiaj na zmianę słońce i śnieżyca. Niezmienny jest tylko silny wiatr. Konie rano zrobiły rundkę dookoła padoku i uciekły do stajni  😁 popołudniu chciałam je jeszcze raz spróbować wypuścić. Otworzyłam boksy, a konie się z nich nie ruszyły patrząc na mnie z minami: no chyba oszalałaś, tam jest zimno i wieje tutaj mamy żarcie i jest super  🤔wirek:
Dołączę się do kącika przydomowostajniowców  😁
Prawda, pogoda słabiutko... Nastawiłam się na teren, a tu klapa  :/
U nas też powrót zimy - ciągle pada mniej lub bardziej mokry śnieg, ewentualnie zmrożony deszcz i do tego strasznie wieje, więc całe stadko w derkach.
W dodatku w nocy przymrozki - dobrze że zakręciłam zewnętrzny kran z wodą, bo derki suszące się w drewutni do rana zamarzły na kość 😵

A w zeszły weekend było już tak suchoooo:




A moje rano wyszły, poganiały się, wytarzały, sianka pojadły i nie marudziły. A jak popołudniu słonko wyszło to z opuszczonymi głowami drzemały.
U mnie biało...
do tego cały czas sypie ... a na spacerek sie wybierałam  🙁  no i sie nie wybrałam..bo sie jakieś oberwanie chmury napatoczyło.. 👿
U mnie praca wre. Moja przydomówka niedługo kończy rok, a ja już wiem, co poprawić, co nowego zrobić, co w ogóle zrobić... Latam jak pokręcona. Kiedy był jeszcze cieplejsze dni to w domu w ogóle mnie nie było, a teraz pogoda do duszy... Nie dość, że nie wiem kiedy i co spadnie to jeszcze ten przeklęty wiatr.  🤔
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
01 kwietnia 2012 21:34
Dla mnie wiatr jest najgorszy. Jedyny jego plus to taki, że trochę osusza błoto. Poza tym mógłby nie istnieć od jesieni do późniejszej wiosny, a w lecie niewielki podmuch...
Pogoda do bani, też miałam iść na spacer z końmi, a tu raz pada śnieg, raz deszcz, raz siwo, raz słonecznie, raz ciemno, ciągle wietrznie... ale na padoku stały dzielnie, trochę się chowały do stajni przy większych podmuchach. Ale moje przyzwyczajone i bezderkowce 🙂
nie mówcie mi o wietrze... Ja nie dość że jestem tak ulokowana że od zachodu mam górkę i cały wiatr "spada" na mnie, to jeszcze mam boksy angielskie otwierane od zachodu (nie dało sie inaczej 🙁). Zrobiłam co prawa bo byku 3m wiatę więc deszcz czy śnieg im nie zacina, ale jednak... W duże wiatry jak siedzę w domu to wszysto stuka, puka i się rusza, a ja potrafię wstawać w nocy i iść do koni patrzeć czy mi dachu nie zdjęło albo coś..
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
02 kwietnia 2012 11:10
U nas też dmucha niemiłosiernie, szczęśliwie angielka otwarta na wschód i jeszcze
osłania podwórze od wiatru.
Chciałam zameldować, że wczoraj bocian zameldował się na naszym gnieździe,
ale fajnie 😀
U mnie nadal wietrznie, aż mi się nie chcę ruszać z domu, ale muszę. Takie postanowienie i będę sobie pluć w brodę jak tego nie wykonam. Czasem trzeba dostać kopa w tyłek, najlepiej od siebie samej. Ja mam wiatę, ustawioną tak, że najczęściej wiatr zacina od boku. Sama w wietrzny dzień z chęcią tam przebywałam, aby zobaczyć czy jest dobrze i solidnie wykonana. Konie chętnie tam się chowają, także na pewno jak ja słodko śpię to ona nie kiwa się na prawo i lewo. Wczoraj z drobną pomocą, wykonałam to, co chciałam. Dziś czeka mnie końcowy etap i jak nie skończę to się "potnę".
Jak tam u was łąki , u mnie pomału zielono ,jedynie gdzie konie chodzą od tamtego roku to jeszcze szaro .
u nas zaczęło robić się już fajnie suchutko zieloniutko, no dopóki śnieg nie sypnął, teraz zalatuje trochę śniegiem, ale mam nadzieję że to się  jak najszybciej poprawi, przed zmianą pogodową

aneta   foto by Tynka
02 kwietnia 2012 11:57
U mnie czarno 🙂 a to dlatego, że zaorana i wszystko siane na nowo. Po takich deszczach przydałoby się trochę ciepełka i pewnie wschody by już były, a tak? 🙁 Pozostałe  kawałki gruntu powoli się zielenią i tylko tych bocianów strasznie zazdroszczę 🙂
Pogoda chyba nie może być zła bo konie nie marudzą (bezderkowce), a nawet psy domowe (york i pudel) nie chcą wracać do domu! Ja je wołam a te stoją jak kołki i udają, że nie wiedzą o co chodzi. Jak przymykam drzwi to od razu znikają w stronę łąki!!!
Moje też bezderkowe, mocno gubią sierść, ale mają jeszcze część zimowego futra, więc nie ma sensu ich przegrzewać, przecież nie ma mrozów, a po deszczo-śniegu nikt nie każe im łazić. Zahartują się przynajmniej. Widać, że im to służy, bo Azji nawet cofnęła się alergia.

Pogoda faktycznie w kratkę, kwiecień - plecień ... 😜, ale nie dałam za wygraną, w piątek rano zaliczyłam z córka  fantastyczny wypad w teren. Akurat dopisało nam słońce i lekki wiatr. W lesie na polanie było przecudnie, ćwiczyłyśmy ósemki i slalomy między sosnami, był też mały wyścig po leśnej drodze i nieużytkach, zjazd z góry i długi kłus przez pola. Po drodze spotkałyśmy parę żurawi i stado kruków ucztujących na padlinie. Poza tym nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, a mimo to Olka spłoszyła się co najmniej 4 razy, tak na wszelki wypadek  🤣

Niestety reszta weekendu była przechlapana - dosłownie, zdołałam jedynie wysprzątać stajnię i usunąć miny z padoków. Aura zapewniła nam pełen przegląd zjawisk pogodowych, nad naszą okolicą przeszła nawet burza  😲 z piorunami. Maż ucieszył się z ulewy, bo nawodniła naszą obsianą działkę. Uznał, że trawie na pastwisku też się to przyda, bo szybciej wyrośnie. Więc są plusy takiej kapryśnej pogody.

Pojawił się także minus - przeciekający dach nad siodlarnią, po mrozach puściła gdzieś papa, więc będzie łatanie.

Martwią mnie nowe prognozy na święta, ponoć będzie podobnie, zimno, wietrznie i mokro  🙁  Pewnie znów całe wolne spędzę w kuchni, rodzina namawia mnie na sernik i mazurka, na pieczoną kaczkę z jabłkami, na golonkę w piwie ... I jak tu nie przytyć? Przynajmniej na koniach spaliłabym trochę tych kalorii, a tak  🙄 strach myśleć, dobrze, że bryczesy są elastyczne  😉

Orzeszkowa  💘 sympatyczne zdjęcie ... ciekawi mnie dalszy widok za tą górką ...

esef  gdy nie ma córki, jeżdżę sama na zmianę na obu klaczach. Na początku towarzyszył mi mąż z nie osiodłaną kobyłką na linie, chodził z nią po pastwisku w najwyższym punkcie, a ja klepałam w siodle po całej okolicy, tak żeby konie mogły się widzieć. Miałyśmy dużo przestrzeni i było spokojnie. Potem mąż wcale nie musiał prowadzać koni, bo same posłusznie wychodziły na pole i robiły co do nich należało. Obie klacze nauczyły się, że gdy jedna pracuje pod siodłem, druga ma czas na pasionko. Pozostają razem, ale każda robi coś innego – zrozumiały - co mają robić. U nas jest to bezpieczne rozwiązanie, gdyż jeździmy na rozległym, ogrodzonym terenie. Jedynie z córką w dwa konie organizujemy dalsze wypady.

Wypróbowałam również inne wyjście. Pozostawiłam Olkę w okólniku i jeździłam na Azji w zasięgu jej pola widzenia. O dziwo kobyła skojarzyła sytuację, grzecznie zajęła się skubaniem darni i czekała aż wrócimy - ok. 40 min. To nasz wielki sukces  😀o a jeszcze nie tak dawno nie byłoby to możliwe. Stopniowo można wiele osiągnąć, ale tutaj potrzebna jest pomoc drugiej, cierpliwej osoby. Chodzi o to, aby dać konikowi czas na oswojenie się z nową sytuacją, zrozumienie jej i pokonanie lęków.  Podczas pierwszej mojej samotnej jazdy, gdy mąż pilnował z ziemi konia, były problemy. Zwłaszcza Olka na linie była wyjątkowo elektryczna, ale mąż to olewał, po prostu robił swoje i nie zwracał uwagi na końskie histerie. Z czasem zgasły emocje, a klacz udawała, że nic się nie działo. Doznawała jakby olśnienia. A później było już tylko coraz lepiej. Natomiast Azja nie wykazywała takiego stresu, od razu była zadowolona, że pan zaproponował jej nowe, ciekawe zajęcie. W ogóle to całkowite przeciwieństwo matki i potwierdzenie tego, że każdy koń jest inny. Zachęcam więc do tego, żeby nie izolować na siłę koni, tylko pomóc im w przyjęciu zmian i wyuczeniu nowych rytuałów, które dadzą im poczucie bezpieczeństwa.

monia faktycznie widać zieleń i chyba jechałaś w deszczu ...?

justtid co to za rasa ten rączy siwek, ładnie zbudowany, lubię takie  💘
ranczolodzierz -  to NN taki konik polski troszkę utuczony


Jeszcze zimowy widok z mieszkania

Najaktualniejsze zdjęcia z dziś

w stajni i mój niezawodny odkurzacz do koni 🙂

Mazia   wolność przede wszystkim
02 kwietnia 2012 14:03
ranczolodzierz zazdroszczę ogrodzeń 😍
A ja dwie niedziele z rzędu byłam dziarsko w terenie a wtą nie udało się, na siłę mogłam jechać ale wszędzie błoto i woda, nie ma co ryzykować...
Ja swoją drugą babę zostawiam na padoku, w stajni robiła demolkę i bałam się ze krzywdę sobie zrobi, na padoku pobiega, popłacze i uspokaja się... chociaż dla mnie wygodniej by było zostawić w boksie...
Ja w tym roku kompletnie remontuje swoją stajnię i robię wiatkę na padoku dla koniowatego  😉
Jak już skończę to Wam się pochwalę  💃
ranczolodzierz, za górką to już koniec świata 😁

Moje małpy też właściwie całą zimę nie derkowane - ale przy takiej pogodzie (temp. około 0 + deszcz/śnieg + bardzo silny zimny wiatr) nie czuły się komfortowo, nawet pancerny hucuł. Przez te trzy dni kiedy padało non stop z dwojga złego - zapakować w derki albo skrócić czas padokowania - wybrałam derki. I one chyba też tak wolą, bo po ubraniu przestały stać przy bramce a wieczorem nie mogłam się doprosić, żeby raczyły zejść na kolację 😀

Mam nadzieję, że od jutra słoneczko przygrzeje i trawa wyskoczy, bo na razie rosła dosyć mizernie.

justtid fajnie tam macie, zwłaszcza ogrodzenia zazdraszczam ogromnie  😍
Opowiesz coś więcej o odkurzaczu? :kwiatek:
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
02 kwietnia 2012 18:22
justtid, ogrodzeń to i ja pozazdroszczę 😀
fajne, fajne
też mam nadzieję, że już będzie ładniejsza pogoda, że skończą się wiatry i deszcze/śniegi...
dość mam już błota i tej szarugi
Nie wiem jak u was, ale u mnie zapowiadają -8 w nocy z niedzieli na pon Wielkanocny 🙁
Ogrodzenie też mi się podoba, lecz jeszcze trzeba dużo poprawić 😉

miejsce to naprawdę nam się udało, z dala od wszystkiego w cichym i spokojnym zakątku, no jak widać na zdjęciach 🙂


A ten odkurzacz to od piaskarki chłopaka bo miał taką bezpyłową z odkurzaczem na pył i kurz, więc spróbowałam ją na koniach i rewelacja, dopięłam dłuższą rurę zwykłą końcówkę małą i jest genialna, koń dał się cały wy odkurzać nawet głowę 🙂 efekt niesamowity koń zero kurzu  💃  i stał spokojnie jak by zawsze był odkurzany, a był to jego pierwszy raz i nawet mu się to podobało 🙂
hahaaa 🙂 A może by tak konia zwykłym odkurzaczem potraktować? próbował ktoś? Bo ja z braku czasu dałam dziś radę chwilę tylko poskrobać konie na padoku, a sierść leci że hej...
delta   Truth begins in lies.
02 kwietnia 2012 20:14
esef, w Niemczech jeden odkurzacz mieliśmy taki zwykły własnie. Różnica żadna. Głośność też 😀
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
02 kwietnia 2012 20:21
ja tez kiedyś odkurzałam zwykłym odkurzaczem konia.. tylko końcówka była ze szczotką jak od końskiego...
muszę sobie jakiś taki patent sprawić, bo czyszczenie to jakaś masakra teraz :P
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się