własna przydomowa stajnia

stillgery tak na ultradzwieki w opisie jest, że działa na owady ale jak to jest w realu trudno sprawdzić. Ja się pocieszam, że działa, a przynajmniej, że robię co mogę 🙄
Ja właśnie poważnie zastanawiam się nad jego kupnem. Też coś na owady musiałabym zakupić, ale jeszcze kwestia dociągnięcia prądu. Mój ojciec się nie kwapi.  😉
Jasne, też tak uważam, lubię mieć wszystko na miejscu pod ręką, w siodlarni mam nawet dużą szafę na ubrania, zapasowe kurtki, bryczesy, sztyblety. Jest też schowek z apteczką, kostkami cukru i zapasem wody mineralnej. Bo czasami idę do koni żeby je tylko oporządzić i wcale nie planuję jazdy, a potem zmieniam zdanie, przebieram się w jeździeckie łachy, siodłam klacz i ruszam. Konie tak na mnie działają, że nawet po ciężkim dniu odzyskuję siły i dobre samopoczucie. A po powrocie do domu jestem zrelaksowana i pełna pozytywnej energii. Nie wiem jak to możliwe, ale dla mnie konie to zarazem cudowny lek na wszystko  🤣 i chleb powszedni.
Dla mnie również, szczególnie samotne tereny po lesie, aczkolwiek w tej chwili nieosiągalne. Mimo wszystko zawsze jak się w domu coś dzieje to się ewakuuje i idę do stajni, tam się śmieje w końską grzywę i mam wszystko gdzieś, po prostu. Nie trzeba brać nic na uspokojenie, wystarczy pójść do swego konia i trochę z nim pobyć.

Robiłam 2 dni temu ogrodzenie, musiałam ogrodzić siano w taki sposób, by nie wypadało na chodnik, ale i by konie ze spokojem mogły jeść nie wchodząc, a delikatnie siano podbierając. Udało mi się. Po 2,5h walki, udało mi się. Oczywiście zero pomocy, bo się dziecko nauczyło samodzielności i teraz coraz śmielej poczyna sobie z młotkiem, deskami, palikami itd. Nawet przez chwilę przyszła mi taka szalona myśl: powinnam zatrudnić jakiegoś chłopaka na pomoc dorywczą, co by sobie tylko popatrzeć na niego.  🤣 

Stajnia daje mi tyle radości, bo kształtuje ją dla siebie, wg swoich wizji. Nikt się nie wtrąca, jak ojciec ma mi pomóc to ma rozłożony plan działania i koniec. Jak się nie wyrabia czasowo to biorę sprawy w swoje łapki i działam. Wczoraj sama zrobiłam stojak na 2 siodła i zakomunikowałam mu radośnie, że już nie musi robić, co mu zajmuje ponad 2 tygodnie, ale sprawiedliwa go fakt, że ma też swoją robotę. Każdy kto mnie poznaje to się dziwi, że taka zaradna, samodzielna itd., ale być taka muszę, żeby to dźwignąć.

Na własne życzenie mam stajnie i nie pozwolę jej sobie zabrać.
Jesteś bardzo dzielna  :kwiatek: a jak się coś zrobi samemu to jeszcze bardziej cieszy  😀
a może taki środek na meszki będzie dobry-w wersji dla dzieci, bo koń delikatną  istotą jest http://www.mugga.pl/produkty/171
ktoś stosował?
Być ja to rozumię 🙄 jak ja się ucieszyłam gdy od KM (Kolegi Małżonka) dostałam lekką aluminiową taczkę na dwóch dmuchanych kółkach 😅 i nie liczy się roboczo-godzin i wstawanie o skoro świt robi się jakieś normalne i kawka na pastwiskowym stoliku o 6 rano smakuje jak żadna i łażenie z klaczami o 23 godz. po pastwiskowym zagajniku w świetle gwiazd z piwkiem w puszcze dzielonym z arabką. Bajeczka 😍
Ja kupiłam wczoraj Brosa na meszki - bardzo fajnie działa. Nie wiem, na jak długo, ale konie opryskane ok 9.00, dodatkowo natarte ogony i na razie jest spokój. Siebie też psikałam i nic mnie nie żre ani nie uczula (a jeździłam na słońcu i jestem alergik, poza tym psiknęłam sobie do oka i też nic, więc preparat na pewno bezpieczny, skoro nadal żyję 😀). Muszę jeszcze przetestować ten żel na kleszcze, bo dzisiaj powyciągałam z Łosia i Kometa po 20 🤔 Dobrze że hucki i kucki są pancerne i ich nic nie żre.

Być.,  jakbym czytała o sobie 😉 Uważaj tylko, żeby nie przesadzić z samodzielnością - bo można się wypalić. Albo zarobić. Albo przyzwyczaić innych że nigdy nie trzeba Ci pomagać 😉
Niestety tak to już chyba musi być, że jak się chce mieć zwierzaka w domu a nikt oprócz Ciebie tego nie popiera to się jest samemu z tym chcejstwem 😉 Ja chciałam mieszkać na wsi od zawsze ( a zawsze mieszkałam w blokach) marzenie się spełniło ale coś za coś. Trzeba było się nauczyć obsługiwać, piłę spalinową, kosę spalinową o kosiarce i innych narzędziach nie wspomnę. Trzeba było się nauczyć jak płotek zrobić wokół warzywniaka, jak pociągnąć ogrodzenie na pastwisku itd.itp. Pewnie jakby trzeba było w polu robić to też bym robiła 😉 Tylko czasem jest mi smutno i samotnie z tym moim chcejstwem 🙁
Dziewczyny to nadajemy na tych samych falach. I bardzo dziękuję za słowa pochwały.  :kwiatek:

Orzeszkowa, owszem, że nie powinnam z tym przesadzać. Wiem na kogo mogę liczyć na pewno w razie, gdyby mi się coś rozsypało (odpukać). Aczkolwiek, co mogę ja i wiem, że na pewno dam sobie radę to robię, nie fatyguje nikogo. To też kwestia mojego "ja", że jak się uprę to wóz bez konia, a woźnica dalej swoje.

ganasz, pamiętam jak spędziłam z siwą swojego pierwszego Sylwestra. Najpierw było trochę popłochu, a później obie żeśmy patrzyły na niebo i podziwiały fajerwerki, było magicznie.

Ech, nie ma to jak na swoim. Usiądę, pooglądam, nie ma gwaru hoteli, nie ma osób, których np. nie lubię. Po prostu usiądę, popatrzę i się uśmiechnę.

ansc, głowa do góry. Gdyby nie samozaparcie to większość marzeń nie spełniłaby się. Czasem jest trudno to prawda, jednakże trud warty swego. Każdemu zdarza się chwila, w której powie "nie" i chciałby to rzucić, ale są też takie drobnostki, które bardzo cieszą. Nie powiem, ja swego czasu miałam taki dzień kryzysowy i byłam na "nie", ale bardzo szybko mi przeszło. Wiadomo, raźniej jest we dwoje, ale samej też można dać radę. Ja już w żartach rzucam, że powinnam wyjść za bambra z ziemią i jakimś niemałym posagiem. Najlepiej jakby miał stajnie i już parę koni.  🤣

[quote author=Być. link=topic=19013.msg1396569#msg1396569 date=1336554976]


Na własne życzenie mam stajnie i nie pozwolę jej sobie zabrać.
[/quote]

To tak jak u mnie,większość rzeczy robię sama,naprawa ogrodzeń,codzienna obsługa.Mąż pomaga tylko (albo AŻ) przy zbiorze i transporcie siana i słomy a teraz także uprawia mi zakupione w ubiegłym roku pole.
I kiedy ostatnio w upale naprawiałam to rozbite ogrodzenie znajomy zdziwiony zapytał: ,,a czemu Ty to robisz  😲'' no i cóż było odpowiedzieć?Że konie to tylko MÓJ bzik i każdy ma jakieś swoje zajęcia,nie chcę zmuszać i na siłę angażować domowników do prac przystajennych bo nie jest to szczytem marzeń wszystkich by ciągle harować przy moich koniach.
Wystarczy że są akceptowane,ujmowane w terminarzach i nikt nie wypomina mi nakładów finansowych.Z całą reszta daję sobie rade sama 🏇
Wiecie Baby.... my tak troszku nauczyłyśmy wszystkich wkoło, że samodzielne i niezniszczalne jesteśmy... 2 z moich 5koni należą do mojego chłopaka jednak on jest od kochania i rozpieszczania, codzienne obowiązki należą do mnie a wszelka pomoc z jego strony to nie przymus a właśnie "chcenie"- szkoda tylko, że tak rzadko chce 🙁
Na szczęście konie potrafią wynagrodzić trud i wszelkie niedogodności. A wieczorne przesiadywanie na padoku przy śpiewie słowika- bezcenne (nawet gdy oznacza to sprzątanie kupali 😂 )
Wiecie co, moj facet zaczal sie angazowac powazniej w sprawy okolo konskie dopiero kiedy po noszeniu wody wiadrami w zimie wypadl mi dysk... ale to wciaz bylo takie "bo musze i bo wypada", za to odkad pojawil sie na horyzoncie uczynny kolega, od razu mu sie zaczelo chciec z wlasnej woli 😂

Do tej pory przez pare lat tez wszystko sama robilam i w sumie nie narzekalam, ale dopiero teraz widze o ile latwiej, milej i przyjemniej jest kiedy nie jestem z tym wszystkim sama 🙂
no to i ja dołączam sie do tego grona .Konie to też mój wymysł i właściwie wszystko co tu jest do ogarniecia na gospodarce to moja codzienna praca.
Nie powiem ,że mąż mi nie pomaga bo ostatnio coraz częściej sam wychodzi z inicjatywą dorobienia kijków i sam obrabia pole ale zdarzało sie że jak sprzątałam stajnie to on podpierał grabie  😉
Ale akurat u mnie to ja siedzę tu na ,,stałe,, na tyłku a mąż pracuje po za gospodarstwem więc biorąc sobie konie wziełam na głowę pełną odpowiedzialność i pracę.
Do tego do serca wziełam sobie pilnowanie i dopóki są na dworze to ja ciągle na nich ,,zerkam,, i wolne mam jak konie idą do stajni. Oczywiście to tylko i wyłącznie dlatego że mam kiepskie ogrodzenia i że poprostu to lubię.. Ciągle gdzieś sie kręcę im pod nogami  🤣
Naprawianie ogrodzeń czy ,,sznurkowanie,, nowych przestrzeni to wszystko moje zajęcie , stajnia czy czyszczenie koni ale mąż coraz bardziej zaczyna sie angażować co bardzo mnie cieszy bo jeden koń jest jego. 🤣
a ja tam na brak pomocy nie narzekam. 😉
Swoją drogą... chyba bym padła na twarz gdybym miała znowu spotykać się z jakimś koniarzem, takim rekreacyjnym. Niiiiii. Zdrowiej jest, kiedy jedna strona ma jedną "własną dziedzinę". Nie zniosłabym po raz kolejny głupawych "złotych rad" nawet za cenę innych koni tego chłopa i współprowadzenia stajni.
No, chyba, że ten chłop to byłby jakiś mądry trener albo mądry zawodnik. To trochę inna relacja.
sepia   Koń stworzon ku bieganiu, jak ptak ku lataniu.
10 maja 2012 08:39
Ja mam faceta koniarza i owszem, czasem mamy inne zdanie, ale dużo też się od siebie uczymy. Mam jeszcze jedno pytanie odnośnie pastucha i już uciekam 😉 Co będzie lepsze do zwijania? Drut czy plecionka? Bo jeśli mam mieć pastucha przenośnego to nie wiem czy drut po prostu nie będzie za sztywny, żeby go tak zwijać i rozwijać....

U mnie konie to też mój wymysł, ale na szczęście uczynny tata daje im jeść jak jestem na studiach. Wracam co weekend i odwalam wtedy całą robotę. Ale nie mogę powiedzieć złego słowa na pomocnika: Padoki posprzątane, boksy często też, tata angażuje się w budowę nowych ogrodzeń, w sumie to właśnie on mi wybudował stajnie  😀 Z biegiem czasu chodzenie do koni stało się jego codzienną przyjemnością, zaczął je obserwować, już wie jak się odpowiednio zachować w chwili np kiedy konie się pchają do jedzenia. Jestem z niego bardzo dumna! I cieszę się ogromnie ze miałam od początku wsparcie ze strony rodziców.
sepia jesli ogrodzenie ma byc czesto przenoszone to ja bym jednak postawila na plecionke
ja uzywam tej i polecam:
http://allegro.pl/b-gruba-lina-plecionka-pastuch-6mm-200m-do-750kg-i2314631512.html
sepia, jeśli ma być często przenoszone, to też polecam plecionkę. 🙂 Bardzo łatwo się zwija i rozwija.
Miałam kiedyś do pomocy jednego chętnego, ale powiedzmy, że okazał się niewypałem psychicznie. Od tamtego czasu wolę sama, robię sama i mam na to mnóstwo czasu, bo jakoś nie włączam stopera i nie liczę sobie, że np. muszę to zrobić w przeciągu godziny. Na spokojnie, bez nerwów z wieloma krótkimi przerwami i jest fajnie, po prostu. Jakże są miłe słowa uznania z ust kogoś innego, ale jak mam usłyszeć: zrobiłbym to lepiej to wolę cieszyć się z tego sama niż z kimś. Zazwyczaj chodzę dumna jak paw, kiedy mi się uda.
oj ja bym z chłopem koniarzem nie wytrzymala. Mój na koniach nie zna sie  zupelnie, przez co wierzy w kazde słowo. boks za wąski? trzeba wybudowac wieksza stajnię! siodlarnia ogrzewana? no skoro musi być to musi. paszarnia obok stajni z półeczkami na specyfiki? no jeśli to niezbędne to ok. 😉  tak się wkręcił w temat, że upiera sie przy kupnie wypasionej przyczepy i auta terenowego i konie chce wozić.

Orzeszkowa,  to jest specjalny bros na meszki? nie zjadają Cie komary?
Być.,  łatwo można się spalić, z jednej strony tak jak Ty to pewnie nikt nie zrobi, ale czy po kilku latach nie zrodzi się gdzieś w srodku taka podświadoma pretensja, że jesteś z tym zupelnie sama? ja też po czesci jestem skazana na duzą samodzielność, sama muszę wykombinować ogrodzenia, wszystko obmyśleć, ale w robocie mam dużą pomoc.

kasik,  chyba właśnie takie drobne przyjemnosci wynagradzają trudy, stresy i uwiazanie🙂

Chłop-koniarz, który nie jest przekonany o byciu miszczem śfiata jest pewnie do zniesienia. 😉

Być Czemu "niewypałem psychicznie"? No... bo... aż się zdziwiłam.

Swoją drogą, odnośnie pomocy, pamiętam jak w sylwestra przyjechało dodatkowe siano (mniejsza czemu w sylwestra 😂 ) i mój sąsiad, który przyszedł z życzeniami, ani się obejrzał jak został zgarnięty do wrzucania tego siana.  😂 Już pomijam fakt, że ja go pomyliłam z kolegą od siana i zamiast mu grzecznie powiedzieć "dobry wieczór", to krzyknęłam "cześć" i zaczęłam machać ręką z okna. 😁
Sankaritarina już Ci tłumaczę.  😀
Chłopak bardzo pracowity, chciał mi bardzo zaimponować, że jest w stanie robić to, co ja lubię i nie sprawia mu to problemu. Problem pojawił się w momencie, kiedy powiedział: mów mi, co ja mam robić, bo chcę robić to, co mi powiesz, żeby było po twojej myśli. Ja zaś ładnie odpowiedziałam, że ma być sobą, a ja nie będę nim sterować, dyktować mu, co ma robić, że chcę go jako naturalną osobę, a nie wykreowaną pode mnie. Doszło też do tego, że o wszystko się obrażał, wciąż powtarzając: zawiniłem? Zawiniłem? I prawie codziennie musiałam mu tłumaczyć, że nie. Aż przebrał miarę, szybko się odkochując, znajdując nową dziewczynę i poza jej plecami pisząc do mnie o wyjazd w góry z pewną propozycją, hmn dość łóżkową. Dlatego użyłam zwroty: niewypałem psychicznym, po prostu nie był dojrzały psychicznie.

Isabelle na pewno kiedyś pomyślę tak: cholera, przydałby się ktoś. To rzecz ludzka. Zawsze jak jest jakiś zły dzień, coś się dzieje, ja nie daję rady bądź biegał w kółko jak oszalała, zawsze jest głos mówiący: jesteś z tym sama, a tak być nie powinno. Godzę pracę na 3 zmiany z koniem. Nie pamiętam, kiedy mam dzień wolny. No, może jak jest burza i pada, wtedy wiem, że sprawdzę tylko stan zdrowia koni i siup do domu. Cierpię na silne bóle nóg, często przeciążam się, ale muszę.

Oj, różowo nie jest.
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
10 maja 2012 09:53
A ja chciałabym i staram się robić wszystko co konieczne sama, ale też próbuję angażować mojego chłopa do koni. On kiedyś pracował przy koniach, więc trochę udręki jest (bo w tamtej stajni było tak, i było dobrze, a  ty chcesz inaczej i bleee)... ale za to wie jak trzymać widły i że to jest obowiązek, którego nie można odłożyć na później.
Jednak u mnie też sytuacja jest trochę inna, bo pracuję i nie mam aż tyle czasu co on (on ma bliżej pracę i zmianową, a ja jak wychodzę do pracy przed 7, to wracam o 19:30)... Bardzo bym chciała mieć więcej czasu, żeby więcej robić samemu, większa satysfakcja i przy okazji kondycja własna. Może kiedyś się to uda...
Cieszę się jednak, że jest osoba, która pójdzie w dzień do koni, posprząta czy nakarmi i sprawdzi czy wszystko jest w porządku. Sama nie wiem czy dałabym radę ze wszystkim...
Ircia   Olsztyn Różnowo
10 maja 2012 10:03
Być ja mam tak samo, wszystko robię sama, mąż pomaga mi tylko sporadycznie przy wrzucaniu kostek siana na strych lub ewentualnie przykulgać balota ze słomy. Denerwują mnie słowa sąsiadki typu...a mąż nie może pani pomóc??? odpowiadam, że nie...bo to ja chciałam konie i ja się tego podjełam, a mąż ma swoją pracę, bardzo odpowiedzialną i stresująca. Jestem bardzo zadowolona jak po pracy zajmuje się naszym synem, a ja wtedy mogę robić już na spokojnie swoje  😉 Myślę że to jest dobry układ.
Tak.. to prawda że to dobry układ
ja czasem też mam ulgę jak mąż dziecko zabiera na weekend do mamy albo będąc na miejscu pomaga mi przy wszystkim -teraz miał tydzień urlopu i staraliśmy sie jak najwięcej ogarnąć - a ziemia oprócz plonów rodzi też kamienie i co roku mamy kupę roboty aby pozbierać je z pola .Jest tego masa
Ja na swoje szczęście lub ,,nieszczęście,, kupiłam duzy ciągnik - 80 zamiast 60 bo zawsze chciałam mieć dużą maszynę i niestety nie siegam pedałów  🤣 👿 więc siłą wyższą to mąż nim jeżdzi -ja kiedyś przy sianokosach pomagałam -oni ładowali na przyczepę ja prowadziłam ale potem tydzień ruszać się nie mogłam bo tak mnie kręgosłup bolał -od zapierania sie o kierownicę i skakania na pedały -zakwasy jak nic!
No i od tamtej pory bardzo rzadko jeżdzę - ewentualnie odstawić ciągnik jak korzystamy z niego do wyciągania zakopanego auta  😉 ale w pole to już raczej nie na moje siły -maszyn bym nie podczepiła -wolę jednak gnój wyrzucać
To , która się ze mną ożeni?
Ja przy moich koniach muszę robić sam , żona pomaga mi jak mnie nie ma.
Dzieciaki też mają konie w nosie pomogą oczywiście przy sianie,ale reszta moja.
Pozdro.
siux ale najpierw to sie chyba rozwiesc bedziesz musial 🤣 no chyba, ze Ci sie harem marzy 😂
Widzę, że harem Ci się marzy  🤣 ups nie zauważyłam że stillgrey napisała to samo  😀
Żonaty mężczyzna to mężczyzna niedostępny. Taka moja zasada, więc siux81 - ja już odpadam na starcie.

Dzisiaj zrobiłam kontury następnego chodnika, jeżeli wszystko będzie ok do jutra to kończę swoją pracę i notuje kolejny sukces. Jeżeli nie, zacznie się kombinowanie. Na chwilę obecną, jednak wszystko jest ok, więc podejrzewam, że konie nie zrobią z tego żadnej "afery".  W sobotę zaś przyjeżdża pan od obornika i zabiera wszystko, mam nadzieję, bo to już drugi raz kiedy tak mówi. Już chce mieć z głowy ten obornik.

Ależ tu się temat o mężczyznach rozwinął, nie miałam pojęcia, że aż tak w to "wdepniemy".  😀 Zasada jest jedna: jeżeli pomaga z dobroci serca, bezinteresownie bądź by sprawić nam przyjemność to wszystko jest ok. A jeżeli zacznie marudzić, że pomógł i nic z tego nie ma to niech nie pomaga.  😉
no ja mam taką marudę -teściową.. i niestety -ma bliżej do stajni niż ja i do tego zawsze siedzi na podwórku jak i ja tam jestem bo musze..  😉 choć by posprzatać - może ktos ma na to jakiś ciekawy sposób?  🤣
Angela, oddać do pensjonatu hehe  😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się