Ile kosztuje Was utrzymanie własnego konia?

Ale jakbym miala mozliwosc to wydawalabym nawet 5000zl. Ale to juz dla samej siebie. Za te 400 zl maja wszystko co trzeba, nieograniczony ruch. Przyznam, ze fajnie byloby kupowac roznorakie szczotki, ksmetyki, smakolyi,  dzierzawa mega pastwiska itp, itd🙂
[quote author=cieciorka link=topic=1957.msg1405235#msg1405235 date=1337334232]
[quote author=Tania link=topic=1957.msg1405082#msg1405082 date=1337322737]
Poszukam przelicznika.
10900 RUB  =  1200.0900 PLN
Faktycznie ta najdroższa opcja tyle kosztuje.
Powariowali.
Najtańsza:
5000 RUB  =  550.5000 PLN  👀

Nie kumam, czyli ile? Co oddziela kropka?
[/quote]
Kropka = taki polski przecinek 😉 czyli 550 zł i 50gr (550,50 zł) 😉

Gru 50km od Warszawy, to dalej przyzwoita czysta stajnia, z halą, karuzelą i dobrą opieką to 1000zł (Zyrardów 1000, Aleksandria kilka km dalej to 1400). Więc to chyba jeszcze dalej trzeba jechac i doliczyc min 500zl

edit. poprawiłam cytowanie
[/quote]

dokładnie 43 km od centrum warszawy jest Stajnia Stangret, gdzie hala się będzie niedługo budować, padoki, duża ujeżdżalnia i koszt pensjonatu 500 zł.  🙄
dokładnie 43 km od centrum warszawy jest Stajnia Stangret, gdzie hala się będzie niedługo budować, padoki, duża ujeżdżalnia i koszt pensjonatu 500 zł.  🙄


a myslisz ze jak wybuduja hale to nie wzrosnie cena?
zreszta budowa rowniez trwa...
Dobrze, możliwe, że wzrośnie, ale wątpię by koszt tego pensjonatu kosztował wtedy 1000-1400 zł bo takie wcześniej ceny zostały podane.
Dar
Pomnóż sobie jeszcze cenę litra benzyny razy 86 km w x nawet te 26 dni w miesiącu i już wcale ten pensjonat nie będzie taki tani🙁
Fajna opcja jak się u konia bywa weekendowo, albo ma się nieograniczoną ilość wolnego czasu. Jeżdżąc codziennie raczej średnio to wyjdzie.
mi się wydaję, że lepiej płacić trochę więcej i mieć bliżej miasta konia. Bo przecież w okolicach Warszawy komunikacja praktycznie wszędzie dojeżdża. A wtedy koszt dojazdu miesięcznie to około 100zł i można być codziennie. A jak się chce codziennie jeździć do konia po 80km bo pensjonat tańszy to jeszcze więcej wyjdzie. Głównie ze względu, że koszty benzyny ciągle rosną. Ale może nie mam racji.
Ja uwazam, iz warto dojezdzac gdzies do wsi, gdzie kon ma do dyspozycji wielkie zielone pastwisko.
Makrejsza   POZYTYWNIE do przodu :)
19 maja 2012 21:27
Tylko, że takie rozwiązanie jest ok dla osób, które mają duużo czasu na dojazdy lub nie mają ambicji, żeby coś rzeźbić i startować. Nie wyobrażam sobie pracować na etacie i dojeżdżać codziennie np. 70 km w jedną stronę do konia.
[quote author=Nadżafowa link=topic=1957.msg1406154#msg1406154 date=1337436070]
mi się wydaję, że lepiej płacić trochę więcej i mieć bliżej miasta konia. Bo przecież w okolicach Warszawy komunikacja praktycznie wszędzie dojeżdża. A wtedy koszt dojazdu miesięcznie to około 100zł i można być codziennie. A jak się chce codziennie jeździć do konia po 80km bo pensjonat tańszy to jeszcze więcej wyjdzie. Głównie ze względu, że koszty benzyny ciągle rosną. Ale może nie mam racji.
[/quote]

to zależy - jeśli masz jednego konia to fakt, nie opłaca się powiedzmy mieć konia np 40/50 km od domu ale taniej, tylko blisko i drożej, bo paliwa strasznie szybko ubywa, ale jeśli ma się dwa/więcej koni to wtedy wręcz lepiej się wychodzi na trzymaniu koni dalej... 😉
Jezu, ja jeszcze pamiętam czasy, kiedy kupowaliśmy pierwszego konia i po podliczeniu z rodzicami, którzy nie mieli zupełnie pojęcia w co się pakują (ja patrzeć z perspektywy czasu też nie bardzo 😉) wyszło nam jakieś 500 zł:P Hahaha, no okazało się to nieprawdą:P Generalnie teraz moje wydatki wyglądają następująco:

Hotel - 750 zł
Pasza - 50 zł
Paliwo - 300 zł
Treningi - różnie... generalnie ok 250 zł
Witamin obecnie nie daje, bo jest trawa🙂
+ kowal, odrobaczenie, szczepienie itp, ale to nie są duże pieniądze. Tym bardziej że koń jest na razie zdrowy jak koń... TFU TFU TFU!

Od jakiegoś czasu staram się dorabiać, do tego instruktorze w wakacje wiec mogę się dołożyć do interesu. Mało, bo mało, ale zawsze coś 🙂 podsumuję to jednym zdaniem: Jęśli rodzice godzą się na konia i wszystkie koszta z nim związane, muszą Was bardzo kochać 🙂

Generalnie rzecz ujmując jeśli ktoś chce jeździć, trzymać konia w ośrodku, w którym można jeździć na placu (absolutnie nie mam tutaj na myśli hali, karuzel itp) trzeba te 1000zł policzyć. Raz zapłaci się 900, a raz 1100.

edytuj posty
Ja też zanim kupiłam konia byłam pewna, że utrzymam go ze stypendium naukowego i dorabiania korepetycjami. Jakież było moje zdziwienie jak się pojawił 😀 Poszłam do roboty chyba miesiąc później hehe 🙂
Jeśli nie wiesz czy podołasz z kosztami to polecam takie rozwiązanie🤔zukasz sobie osoby która nie ma czasu na opiekę nad koniem i tym oto sposobem masz konia dla siebie a utrzymanie nie kosztuje Cię nic poza własnymi fanaberiami typu nowe szczotki itp.Wiem po sobie bo w taki sposób się dogadałam o angloaraba 3,5 roku ogier,co prawda do zajeżdżenia ale przyjął już siodło także mam nadzieje,że damy rade.Podobno ktoś kiedyś na nim siedział,ale jakoś nic konkretnego w temacie nie udało mi się dowiedzieć poza tym że chyba na lonży ktoś coś działał.Koszta w przydomowej stajni na tzw tryb podstawowy to ok 200zł plus koszta dodatkowe co 6 tygodni kowal(struganie od 50 do nawet 200zl,kucie od 120 do nawet 800zł zależnie od kowala)odrobaczanie(pasta to koszt około 50zł)dodatkowe opcje żywienia typu dodatki paszowe itd to już indywidualne kwestie i można dobić do naprawdę astronomicznej sumy jeśli się ktoś uprze.Jeśli ma to być koń pensjonatowy to koszta od razu rosną (pensjonat to od 400 do nawet 1600zł)do tego kowal(jak powyżej)w cenie pensjonatu zwykle mamy tylko siano,słomę,owies,boks i dostęp do hali oraz padoków ale dodatki paszowe,suplementy itd to znów kwestia pozostająca w naszym zakresie i już tylko od nas zależy ile na to wydamy.Dochodzą treningi jeśli tak owe masz w planach koszta są różne ale miesięcznie to w granicach od 300 do 1000zł w zależności od regionu i trenera oraz oczekiwań odnośnie treningu.Na początek dochodzi sprzęt siodło w zależności czy nowe czy używane to od 500-600zł do nawet 15-20tys,ogłowie,wędzidło,czapraki,popręgi,derki,owijki/ochraniacze,itd itp także tu zaczyna się tzw. finansowa niekończąca się opowieść.Ja wybrałam wersje opisaną na początku i wszyscy są zadowoleni.Konisko ma towarzystwo na pastwisku,ogromne pole manewru do wybiegania,a ja nie ponosząc kosztów mam konia dla siebie.Właściciele zadowoleni bo ma się kto zająć no i się powoli kręci,w dodatku takie rozwiązanie jest dobre zanim podejmiemy się zakupu własnego konia bo w ten sposób doskonale możemy się upewnić czy damy rade czasowo i czy faktycznie jesteśmy psychicznie gotowi na swojego konia.Powiem szczerze,ze nawet ja uparcie dążąca do zakupu własnej koniny i trzymania jej przy domu jednak chwilami dochodzę do wniosku ze takie wyjście jest lepsze.Wydatki mniejsze,odpowiedzialność mniejsza a jak ktoś dobrze trafi z właścicielami to naprawdę wyjście jest ok,chyba że ktoś ma ogromne aspiracje sportowe,no ale wtedy i tak trzeba się liczyć z wielkimi wydatkami związanymi ze startami.
[quote author=Nadżafowa link=topic=1957.msg1406154#msg1406154 date=1337436070]
mi się wydaję, że lepiej płacić trochę więcej i mieć bliżej miasta konia. Bo przecież w okolicach Warszawy komunikacja praktycznie wszędzie dojeżdża. A wtedy koszt dojazdu miesięcznie to około 100zł i można być codziennie. A jak się chce codziennie jeździć do konia po 80km bo pensjonat tańszy to jeszcze więcej wyjdzie. Głównie ze względu, że koszty benzyny ciągle rosną. Ale może nie mam racji.


to zależy - jeśli masz jednego konia to fakt, nie opłaca się powiedzmy mieć konia np 40/50 km od domu ale taniej, tylko blisko i drożej, bo paliwa strasznie szybko ubywa, ale jeśli ma się dwa/więcej koni to wtedy wręcz lepiej się wychodzi na trzymaniu koni dalej... 😉
[/quote]


tutaj masz rację. Przy dwóch koniach to się już bardziej opłaca. Kwestia też tego co kto chce robić.
andegavenka, ja to jednak w takim wypadku wolę mieć konia na własność. Czasem właściciel nie chce, żeby jego koń został zabrany z jego stajni (czy pensjonatu), a i są historie, kiedy koń jest kiepsko strugany albo gubi podkowy, jeździec oponuje, żeby coś z tym zrobić, a właściciel nie chce. Albo jeździec sugeruje, że koń np. ma zbyt mokrą ściółkę czy za mało jeść dostaje, a właściciel ma to w nosie. Miałaś duże szczęście tak super trafić. 🙂
Ja stacjonuję we Wrocławiu i koszty mojego koniśka szacują się tak :
*Hotel:800zł
*Kowal: 120zł
*Weterynarz :ok100zł /1mc
*Dodatkowe musli ok.95zł
___________________________
OK:1115zł

*Dodatkowo:
*Karnet:300zł
*Golenie :100zł
*od czasu do czasu jakiś czaprak ; )
kujka   new better life mode: on
20 maja 2012 10:08
co to jest karnet?
Gillian   four letter word
20 maja 2012 11:03
karnet na treningi jak mniemam 🙂
Sankaritarina,właśnie o to chodzi żeby dobrze trafić.Można jak się dobrze poszuka znaleźć właściciela któremu koń stoi i nie ma na niego czasu,a chce żeby z koniem było ok i zgodzi się na pewne zmiany.Kowala zawsze można wziąć na własny koszt jak z kopytami coś nie tak,myślę że właściciel się nie obrazi.Odnośnie przeniesienia konia to mnie się udało tak że mam od domu do koniska 20min na piechotkę także nawet nie opłaca się przenosić.Wiadomo,że trzeba brać co jest i zwykle mogą pojawić się problemy typu nie ujeżdżony,narowisty itp ale jak nie mamy x-kasy na nieprzewidziane wydatki to jest to dobre rozwiązanie na jakiś czas,byle trafić na sensownych właścicieli.Jeśli koń którego chcemy na własność ma być naszym pierwszym własnym koniskiem to też to rozwiązanie da nam możliwość upewnienia się czy podołamy temu wyzwaniu.Jeśli i tak docelowo chcemy kupować konia to korzystając z tego rozwiązania mamy czas na poznanie się z koniem,sprawdzenie czy jesteśmy gotowi na posiadanie własnego,a jeśli zdecydujemy że tak to o ile właściciel konia jest ok to zapewne z chęcią konisko na które nie ma czasu sprzeda nam a nie byle komu z zewnątrz bo nas zna,wie jak zajmujemy się koniem i będzie wiedział,że jesteśmy w stanie zapewnić mu odpowiednią opiekę.Kwestia polega tylko na tym żeby znaleźć odpowiednich ludzi.
Tylko, że takie rozwiązanie jest ok dla osób, które mają duużo czasu na dojazdy lub nie mają ambicji, żeby coś rzeźbić i startować. Nie wyobrażam sobie pracować na etacie i dojeżdżać codziennie np. 70 km w jedną stronę do konia.

Ludzie np. z Warszawy bardzo czesto nie zdaja sobie sprawy z tego, ze dojazd do pobliskiej miejscowości np. pociągiem to nic strasznego. Sama mieszkam 50 km od Warszawy, codziennie do niej dojezdzam i to naprawde nie zajmuje aż tyle czasu. Wiadomo, ze jesli komuś nie zalezy na takich rzeczach jak pastwiska nie bedzie sie chcialo tez dojeżdzać do konia. I nie mowie tu o 70km. To jest naprawde duzo a po drodze z pewnościa jest wiele stajni.

andegavenka uwierz mi, nic nie zastapi Ci koni pod nosem. Wychodzisz rano, obrzadzasz, sloneczko świeci, one juz rżą bo czekaja na jedzonko, wracasz z domu tez juz cie witaja, wyprowadzasz rano na pastwisko, pozniej sprowadzasz, czytasz ksiazke na hamaczku - one są. Nierzadko najedzone witaja rżeniem (a powitaja tak tylko Ciebie). Chyba, ze Tobie chodzi głównie o sport. Kon pod domem to koń przyjaciel. Tylko Twój.  Ja nie chcialabym, zeby moim koniem opiekowal sie ktoś jeszce. Nie namawiam ale POLECAM.
Anderia   Całe życie gniade
20 maja 2012 18:03
andegavenka tak, ale mało kto oddaje obcej osobie konia do jazdy za darmo - większość za udostępnianie zwierzaka chce chociaż symboliczną kasę i wcale się temu nie dziwię. Myślę też, że jeśli się płaci za konia to bardziej to zobowiązuje, chociaż niekoniecznie, bo nie ma co uogólniać, ale w jednej stajni już miałam do czynienia z dziewczynkami, które jeździły sobie za darmo na cudzych koniach "jak na swoich" i naprawdę nic miłego  😉 Kompletna samowolka, zero ogarnięcia, nikt na nic nie miał wpływu. Sama mam obecnie dwóch podopiecznych - jednego właśnie na takich warunkach, jak opisałaś, nic nie płacę, drugiego mam w mini-dzierżawie i coś tam się dorzucam. Zgadnij, z właścicielem którego mam lepszy układ? Wbrew pozorom tego drugiego. Na razie jest mi dobrze, nie chcę rezygnować z żadnego, bo oba są fajnymi koniskami, ale jest kilka rzeczy, które mi się nie podobają. Tylko należy pamiętać o tym, że ja jestem dość specyficzną osobą i mało co mnie zadowola  😁
Wiadomo,że trzeba brać co jest i zwykle mogą pojawić się problemy typu nie ujeżdżony,narowisty itp ale jak nie mamy x-kasy na nieprzewidziane wydatki to jest to dobre rozwiązanie na jakiś czas,byle trafić na sensownych właścicieli.

I co, załóżmy że znajdę niezajeżdżonego, problematycznego, niewychowanego konia, i mam się rzucać i szybko go brać, bo jest za darmo? No chyba nie na tym to polega... Takiego gagatka też przerobiłam - kombinator, bez szacunku do człowieka, niebezpieczny, nieprzewidywalny i do tego młodziak - z tym że zajeżdżony był. Właścicielka naprawdę SUPER, zgadzała się na wszystko, cieszyła się że koń będzie ruszany. Stajnia 300 m od domu. I co? Pojeździłam 2 tygodnie "na próbę" i niczego dobrego mi to nie przyniosło, bo spadłam 3 razy, w tym raz naprawdę nieszczęśliwie. Rodzice od razu zabronili mi jeździć na tym zwierzaku.
Ok, trzeba doceniać to co się ma, ale też nie można brać pierwszego lepszego konia, bo za darmo, bo blisko, bo fajny właściciel. Te warunki też są istotne, ale nie należy ich przekładać nad to, czy sam koń jest dla nas odpowiedni.
Gillian dokładnie tak .  😉
Anderia zdaję sobie sprawę ,że nic na zasadzie jak się nie ma co się pragnie to się bierze co popadnie. Konisko przypadło mi do gustu,właściciele się nie wtrącają więc jest ok. Mam świadomość na co się porywam, wiadomo nie mam na myśli tutaj rozwiązań dla młodych osób które nie miały styczności z trudnymi i upartymi końmi. Pracowałam już z takimi przypadkami jak fundacyjne,po przejściach itp także nie widziałam nic strasznego we wzięciu sobie na kark konia znikąd. Niczego nie robię na już i na siłę, po prostu rozważyłam moje obecne możliwości. Sprzęt leży i się kurzy,koń stoi i nic nie robi,także skoro ja tam nikomu nie zawadzam a nawet wręcz przeciwnie to jest to dla mnie na swój sposób wygodne. Nie zakładam,że wszystko będzie cacy i super i zapewne jeśli się zdecyduje na przeniesienie go do siebie jak stworze mu na to odpowiednie warunki to prawdopodobnie zaczną się rozmowy o pieniądzach. Traktuje to jako sprawdzenie samej siebie,czy jestem w stanie podjąć się posiadania własnego konia. Nie chcę porywać się od razu na kupno konia którego prawie nie znam,a z drugiej strony chcę też mieć całkowitą pewność,że jestem już gotowa na własnego bestyja. Koń którym się zajmuje nie jest wariatem i jak na razie nie miałam z nim problemów i mam nadzieje, że nadal będziemy się tak dobrze dogadywać. Chcę nabrać pewności, że to ten koń który ma być moim docelowym dlatego też uznałam to za możliwość idealną dla mnie, nikogo do niczego nie zmuszam po prostu podaję pewną furtkę dla osób które jeszcze nie mają pewności/warunków na posiadanie własnego konia. 
andegavenka, ale ja właśnie mówię o tym, że trudno jest dobrze trafić. Jesteś szczęściarą, że udało Ci się tak trafić. 🙂 Częściej ludzie nie chcą dawać do jazdy i do innej stajni swoich koni obcym.

Anderia, Ano, zgadzam się w kwestii wybierania konia. Fajnie, że masz takie podejście. 🙂 Niektórzy to się potrafią szczycić, że "ooo, jeżdżę na trudnym koniu, który zrzuca/dębuje/bryka/etc" podczas gdy właściciel konia się cieszy, że znalazł łosia, który mu będzie na koniu jeździł.
.
Mówiliście o cenie paliwa i że się nie opłaca trzymać jednego konia daleko (ok. 50 km) od miejsca zamieszkania.
Rozumiem, że w niektórych rejonach Polski nie istnieją autobusy prywatne, lub tak jak zostały wcześniej wspomniane pociągi.
Osobiście się pociągów boję i nigdy więcej samodzielnie nie będę nimi jeździła, ale - wciąż mówię o Stangrecie bo tylko do tej "dalszej stajni" znam dobry dojazd i jak on przebiega.

Więc tak, ok. 43 km od centrum Warszawy : Lorcin
Warszawiacy powinni wiedzieć gdzie dworzec zachodni się znajduje - ja akurat wsiadam na rondo starzyńskiego - sprawdzamy rozkład jazdy w kierunku Nasielsk. I co się okazuje: prywatny autobus "Zenek", jakiś ciechanowski oraz Sanimax jadą przez wieś Lorcin. Nigdy nie jechałam innym niż Zenkiem, i powiem wam, że jeśli boicie się kolosalnych kosztów benzyny to proponuję takie wyjście : do 10 zł w jedną stronę. Dodatkowo jeszcze są jakieś karnety do wykupienia na dojazdy gdzie się sporo oszczędza.
amnestria   no excuses ;)
21 maja 2012 10:05
dar, o czym Ty piszesz... Błagam. Oszczędza się może i pieniądze, ale na pewno nie czas. Wiem to, bo sama nie mam auta i na dojazdy do konia (30 km) tracę BARDZO dużo czasu. A im jest sie starszym, tym tego czasu mniej (dochodzi praca, rodzina, czasem jeszcze się studia ciagnie, itp.). Nie każdego "stać" (dosłownie!) na to, żeby tracić na dojazy 3h dziennie.

Zresztą, sam przejazd busa to małe piwo, trzeba doliczyć czas oczekiwania na przystanku, czas wcześniejszego wyjścia (co by się nie spóźnić, bo jednak prywatne busiki jeżdżą rzadziej). Już nie mówiąc o tym, że jest się mało elastycznym, bo trzeba się podporządkować do specyficznego rozkładu jazdy. A co gdy nagle ze stajni musisz wrócić do domu? Albo w drugą stronę - musisz się na gwał do stajni dostać?

Osobiście - póki jestem niezmotoryzowana w grę wchodzą tylko stajnie z dojazdem ZTM (i to z przyzwoitym dojazdem) albo kolejką.
dar poza tym nie wszystkie miasta są tak dobrze skmunikowane jak Wawa
W kokolicach Szczecina dojazd komunikacją z centrum do stajni położonych ok 50 - 60 km dalej - to bite 1,5 do 2 godzin... czyli prawie 4 w obie strony... PKP brak
Jak się 8 godzin pracuje (+ dojazdy do pracy), to nie ma już czasu na poświęcenie kolejnych 4 godzin na same dojazdy... doba ma niestety tylko 24 h...
amnestria   no excuses ;)
21 maja 2012 10:37
Gaga, w Wawie też zajmuje to tyle czasu 😉 Ze względu na korki 😵
Jak ktoś jest uczniem i ma dużo czasu, szczególnie w wakacje, to może sobie jeździć busikami i innymi pociągami. Ja tak jeździłam swego czasu. Teraz oprócz konia mam jeszcze dwie prace i narzeczonego 😉 i niemożliwym byłoby jechanie do stajni godzinę w jedną stronę. Jadę obecnie 15 minut i tylko dzięki temu mogę się wyrobić w dwie godziny w tą i z powrotem, włącznie z ruszeniem konia, a nie stracić tyle na sam dojazd. Kwestia tego ile kto ma czasu. I też się boję pociągów 🙂
ash   Sukces jest koloru blond....
21 maja 2012 10:43
Dzionka, 100% racji! Ja z domu mam do stajni 20 minut. Jak bardzo się speszyłam i jechałam po dołach i dziurach nie zważając na zawieszenie to byłam w 10 😡
Tak czy inaczej zawsze od wyjścia z domu do wejścia nie ma mnie 3 h!
Nie wyobrażam sobie dojeżdżać gdzieś dalej, zwłaszcza że ja lubię spędzać czas z moim koniem. Jak nie jeżdżę to spacerujemy, pielęgnujemy i masujemy się.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się