Nasze upadki z koni.

Mój najbardziej pechowy wypadek:
Byla zima, śnieg dokoła, nie zauważyłam, ze pod śniegiem jest zamarznięta kałuża. Niestety, kobyla sie na niej poślizgnęła i przewróciła razem ze mną, zgniatając moja nogę. Chwile później wstala, ale poślizgnęła sie jeszcze raz i znowu zgniotła ta sama nogę. W końcu wstala, ale depcząc jeszcze raz ta nogę i jeszcze zahaczyła ja jeszcze raz tylnym kopytem.
Bolalo
Ikarina o matko boska 😲 wszystko było w porządku?
Szczescie w nieszczesciu bylo masakrycznie zimno i mialam na sobie rajtki + 3 pary puchatych podkolanowek + puchate termobuty, wiec nic nie zlamalam. Ale przez pewien czas nie mialam czucia w paru punktach na lydce
łojezusieświebodziński!  😲 miałaś farta.

A ja dzisiaj zaliczyłam cudowną glebe! 🙂 Wsiadłam sobie na oklep na samego stępa, bo było troche błota. Jade sobie, jade szczęśliwa.. aż nagle bach! Kobyle rozjechały się nogi i zaryła o ziemie a ja.. ześlizgnęłam się z jej grzbietu prosto w kałuże  😵
katija, co za różnica, czy napiszę, że spadłam, czy że koń mnie zrzucił? Wyskoczyła nad kałużą, a ja jako początkujący jeździec się nie utrzymałam.
katija, co za różnica, czy napiszę, że spadłam, czy że koń mnie zrzucił? Wyskoczyła nad kałużą, a ja jako początkujący jeździec się nie utrzymałam.

Ja różnicę widzę,bo potem takimi opowieściami "zrzucił mnie" spadkowicze straszą,często nieświadomie innych jeźdźców.
No tak, ale ten upadek był spowodowany tym co zrobił koń  😉
Z opisu sytuacji - zwyczajnie z niego spadłaś. Zrzucenie to np. jak koń złośliwie bryka,staje dęba itd.
Facella kiedy byłaś na obozie w Lewadzie ? Ja byłam w 2009 roku. Bułata i Węgrzyna i oczywiście Ogórka pamiętam do dziś, chociaż jeździłam może raz na Bułacie, nawet nie pamiętam. Shy Boy pokazał mi kilka razy na co go stać, ale obyło sie bez gleb i nawet go polubiłam  😉 Jednak najbardziej pod kątem jazdy do gustu przypadł mi Poprad  😍 i Filip - kucyś z charakterkiem, no i właśnie. Mało kto chciał na nim jeździć, nie dlatego, że był to jakiś 'szalony szaleniec', tylko dla większości obozowiczów był 'trudny'. Ja zachęcona namowami jednej z Pań instruktorek spróbowałam swoich sił na nim gdzieś w połowie turnusu, od tamtej większość jazd miała na nim i z nim przygotowywałam sie do przyjazdu. 2 dni przed końcem podczas którejś podczas jednej z jazd na padoku była nas tam ok. 5, pamietam, że w grupie miałam same prywatne konie i byłam jedyną klepci-dupcia rekreantką na Lewadowych koniach, reszta jeździła na swoich. Tym razem było inaczej, dziewczyny dały odpocząc swoim rumakom i wzięły do jazdy konie ze stajni. Był tam własnie Shy Boy, który już nawet nie pamietam dlaczego poniósł i zaczął radosnie szaleć dookoła. Ja na Filipie zdecydowałam usunąc się im z drogi, ale niestety Filip miał inny plan... zdecydowanie lepiej był spróbować dogonić szalejącego siwego...W ten oto sposób najpierw przewalczyłąm z nim 2 pełne koła galopu z brykami i gdy już myślałam, że się uspokaja odbił do środka i przy którymś z bryków wykatapultowałam sie z siodła... Efekt chwilowa utrata przytomności >> wstrząśnienie mózgu i szpital na nastepne 2 noce.

Osobiście nie pamiętałam za wiele z tego co się stało poza piskiem kogoś jak shy boy poniósł (podejrzewam, że to dziewczyna która na nim jeździła) ale wszstkie koleżanki udzieliły mi dokładnego sprawozdania.

Uhhh trochę się rozpisałam, przepraszam.

P.s Facella odezwij się to troche pogadamy o Lewadowych przygodach :P
DeJotka, czy to naprawdę takie ważne? Moim zdaniem nie ma to za dużej różnicy.
Możliwe,że jestem trochę zbyt wyczulona i czepialska, także koniec tematu 😉
Facella   Dawna re-volto wróć!
21 czerwca 2012 15:57
Grościsław, Twój nick sprawia wrazenie, jakbys byla Groszkiem  👀  ja tez 2009 i jeszcze 2010, numerow turnusow nie pamietam q-; Kobylke moze kojarzysz?

nie pamietam czy tu pisalam o moim pierwszym upadku? jezdzilam na lonzy bez strzemion, na koniku polskim, mialam moze 8 lat. kobyla sie potknela, przykleknela na nadgarstki, rzucilo mna do przodu, ona sie natychmiast poderwala az stanela deba, szarpnelo mna w tyl, kobyla chyba jeszcze wystrzelila z zadu wiedzac, ze sie ledwo trzymam i spadlam.
Klaudia i taka jest roznica, ze ona mnie zrzucila z premedytacja, stajac deba i strzelajac z zadu. jakbym poleciala po tym potknieciu a ona nie robila cudow, to bym spadla bez jej winy.
A gdy koń bryknie sobie z radości, a nie dlatego, żeby złośliwie pozbyć się jeźdźca i jeździec wyląduje po tym na ziemi, to koń zrzucił, czy jeździec sam spadł? Upadek i tak był spowodowany tym co zrobił koń. W moim upadku ze stępa nie było winy konia, więc napisałam, że spadłam.
Mój najgorszy upadek był
jechałam już do stajni stępem na luźnych wodzach i nagle koń się spłosz i spadłam na kamienia twarzą. Wtedy pomimo że miałam kask twarz miałam całą obdartą z skóry i rękę złamaną z przemieszeniem.
lalusiowa, to dość nieprzyjemnie 🤔 na miękkim podłożu pewnie inaczej by się wszystko potoczyło...
Mysza   "Śmierć jest kolejnym koniem, którego dosiadamy"
21 czerwca 2012 17:31
O proszę, wątek dla mnie 😁
Kiedyś zleciałam w terenie, dość poważnie. Ubrałam kask tylko dlatego, że mój narzeczony zagroził że nie pojedziemy w teren.
Goniliśmy zająca, chwilę przed moim upadkiem na drogę wyjechał skuter (na szczęście chłopak był na tyle mądry, że wyłączył silnik i ściągnął kask), koń się spłoszył, ja runęłam na ziemię i uderzyłam głową w kamień. Pamiętam tylko fontannę krwi z nosa i plamki przed oczami 😁
Straciłam orientację w terenie na 5 minut, nie pamiętam jak wstałam i w jaki sposób poinformowałam mojego K. że jestem spadłam.
Taki chwilowy brak orientacji jest straszny, ale miałaś szczęście, że miałaś kask !

Facella Nieeee nie jestem Groszkiem, ale oczywiście ją znam i o kurcze... wieki nie gadałam :P Kogo miałaś przydzielonego 'do wystawienia/pielęgnacji' w ostatni dzień ?
oj Lewadowe wspomnienia 🙂

Wracając do upadków ja po ok. 20+ przestałam liczyć, a jeszcze kilka sie potem znalazło. Na szczęście poza tym wspomnianym wcześniej i raz rozwalonym stawem łokciowym raczej nic poważnego sie nie działo. Z większości sie nawet śmieje  😂 i żałuje, że udokumentowane mam może 2 czy 3 :P
Facella Grościsław no to ja w Lewadzie byłam rok temu, i  bardzo mi się podobało  😍

Jeden z najgorszych upadków to jak był trening skokowy na ukochanym kucu (przed treningiem wypucowałam ją i wgl a ona tak się odwdzięczyła  :marze🙂 no to najeżdżamy na szereg stacjonata okser no i tyle pamiętam  😂 nie pamiętam jak najeżdżałam na stacjonatę, dopiero jak już leżę pomiędzy drągami w okserze, jeden na mnie leżał ja cała w nich zakopana  😂 trener podchodzi pyta się czy nic nie jest i wgl. A wieczorem tak mnie głowa bolała i wszytsko że masakra  👀
A gdy koń bryknie sobie z radości, a nie dlatego, żeby złośliwie pozbyć się jeźdźca i jeździec wyląduje po tym na ziemi, to koń zrzucił, czy jeździec sam spadł?

jezdziec spadl. powiedziec o zrzuceniu mozna tylko w przypadku, kiedy kon robi to zlosliwie i specjalnie. w innym przypadku samemu sie spada bo sie jest d. nie jezdziec.

nie pamietam czy tu pisalam o moim pierwszym upadku? jezdzilam na lonzy bez strzemion, na koniku polskim, mialam moze 8 lat. kobyla sie potknela, przykleknela na nadgarstki, rzucilo mna do przodu, ona sie natychmiast poderwala az stanela deba, szarpnelo mna w tyl, kobyla chyba jeszcze wystrzelila z zadu wiedzac, ze sie ledwo trzymam i spadlam.
Klaudia i taka jest roznica, ze ona mnie zrzucila z premedytacja, stajac deba i strzelajac z zadu. jakbym poleciala po tym potknieciu a ona nie robila cudow, to bym spadla bez jej winy.


Miałaś 7 lat i Huana wykorzystała swoje potknięcie, żeby cię zrzucić z premedytacją. Chwilę później w podobny sposób zrzuciła Olę.
Dobrze, że nic się wam obu nie stało...
Dobrze, dobrze. Już nie ciągnijmy tego tematu  😉
Ja wczoraj przeżyłam swój 3(?) w życiu upadek
Konie stoją na doyć dużej ogrodzonej łące, tylko pod samym ogrodzeniem jest miejsce gdzie można zagalopować itd bo tylko tam jest w miare płasko.
Wsiadłam na hucuła, najpierw na oklep i objechałam raz tą łąkę, potem osiodłałam go bo już czułam, że coś się stanie. Pojechałam drugi raz, wszystko ok, no to dobra jedziemy trzecie okrążenie, ale za chwilę, najpierw zrobimy kółko dookoła lonżownika. Wjeżdżam na koło kłusem koń potknął się, klęknął a mnie wyrzuciło z siodła i zrobiłam pięknego fikołka w powietrzu z niezbyt przyjemnym lądowaniem na plecach. Koń oczywiście stał i patrzył na mnie jak na chorą psychicznie ze wzrokiem 'Kiedy Ty w końcu wstaniesz. Mi już się nudzi stanie w jednym miejscu i czekanie aż wsiądziesz'
Całe szczęście, że koń nauczony, że w takiej sytuacji ma stać bo gdyby dalej chciał biec mogłoby to skończyć się trochę gorzej, bo leżałam centralnie przed nim.
Hmm ciekawy wątek, ja swoje upadki tez przestałam liczyć już ,w sumie to nigdy nie zdarzyło się żebym spadła i straciła przytomność albo sobie coś złamała ,chociaż pamiętam jeden upadek dość nieprzyjemny kiedy galopowałam na padoku w górę przy ogrodzeniu no i koń zaczął brykać (przez głupotę ,,trenera,, z którym miałam zajęcia) i wysadził mnie  w ogrodzenie,bolec to mnie kark zaczął dopiero na drugi dzień i musiałam w kołnierzu chodzić , hehhe pocieszające jest to że jak spadam to nie myślę o sobie, tylko odrazu wstaję i  biegnę do konia żeby się nie zaplątał w wodze 😁
mtl   I M Equestrian
11 sierpnia 2012 18:19
jak spadam to nie myślę o sobie, tylko odrazu wstaję i  biegnę do konia żeby się nie zaplątał w wodze 😁


ja zazwyczaj trzymam konia za wodze  😂
no ja też , ale są takie sytuację w których koń zrzuca i biegnie galopem przed siebie 😎
w sumie to i tak od roku już nie spadałam więc jest dobrze 😀
moj najpiękniejszy upadek z zeszłego roku:

najazd na spory okser z ptaszkiem, szalony koń i urwana jedna foula. Gigantyczny lot, lądowanie całkiem ok a 3 foule po przeszkodzie - gleba  😁

mogę równiez przestawić opis mojego upadku sprzed dwóch lat, który skonczył sie w szpitalu z tygodniową amnezją  😂 😂

ChingisChan   Always a step ahead! :)
11 sierpnia 2012 18:54
A ja dzisiaj rąbnęłam w błoto. Koń się poślizgnął 😵, a ja trzasnęłam tyłkiem w ziemię, rozeszło mi się po całej klatce piersiowej.
Boli mnie kość ogonowa, tyłek i mięśnie w udzie. Tata już mnie jako lekarz nastraszył, że mogłam sobie kręgosłup połamać 🙁. (jako, że ja często się łamię spadając z konia)
Błagam trzymajcie kciuki za mnie! Jeśli ból będzie narastał to mamy się martwić.
Facella   Dawna re-volto wróć!
11 sierpnia 2012 19:19
ChCh jakbyś połamała kręgosłup to chociażbyś zdrętwiała, przynajmniej tak mi się wydaje  😲
raz w życiu się połamałam i to nawet nie spadając, to pamiętam, że nie byłam w stanie nawet określić źródła bólu, bolało mnie od czubków palców po łokieć (poszła kość u podstawy kciuka)...

galopada, przedstaw, przedstaw (-;

co do wodzy - też staram się ich nie puścić. po upadku zazwyczaj od razu wstawałam i biegłam sprawdzić, czy z koniem jest ok. bolało dopiero później  😁
bolało dopiero później heheh tak samo jak u mnie 😁
olaela   Klub Różowego Jednorożca
11 sierpnia 2012 20:15
Oto jeden z głupszych sposobów na upadek - ku przestrodze

Zima. Mróz aż gile w nosie zamarzają. E, myślę, tak zimno, nie będę zakładać kasku (po raz pierwszy w życiu!), se założę dwa kaptury.
Wiadomo, podłoże miejscami zamarznięte na beton. Wsiadam na konia na takim betonie zamarzniętym - ze schodków. I tak sobie myślę, no żeby tak wsiąść super ekologicznie, to przecież nie trzeba nóżki w strzemionko, tak sobie przerzucę nóżkę przez konika, wcale go nie obciążę i sobie wsiądę, hop siup.

Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Niestety, wymieniłam siodło na takie z wyższym łękiem. Konio zrobił krok w bok podczas gdy jedną noga dalej stałam na schodku, a drugą stopę już miałam... zaklinowaną o łęk. I siodło  ściągnęło mnie z tych schodków. Więc radośnie gruchnęłam całym ciężarem w tę zmarzlinę poprawiając jeszcze głową.

Efekt: Trzy tygodnie kuśtykania w ciężkim bólu, koszmar przy wsiadaniu do samochodu, potrzebna asystentura do przesuwania się po łóżku, i kolejne trzy tygodnie, żeby być w stanie wsiąść na konia. I to same potłuczenia, żadnych złamań  🤣
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się