Sprawy sercowe...

nie od dzis wiadomo, ze faceci lubia "zolzy" - pewne siebie, dowcipne, lekko zalotne, niezalezne dziewczyny. Nie trzeba byc Angelina Jolie. Zachowanie - ot wielki sekret skradania meskich serc 🙂

i dajcie juz spokoj Samborowi blagam was.. nudne to juz jest.
i dajcie juz spokoj Samborowi blagam was.. nudne to juz jest.
Ja to sobie myślę, że to, co pisze Sambor musi niektóre z użytkowniczek bardzo personalnie dotykać, bo atak jest dość niewspółmierny do wypisywanych komentarzy (mniej lub bardziej mądrych).

O widzisz, też mam takie wrażenie. Niestety bozia nie dała mi super buzi i figury, muszę z tym żyć i faktycznie dam sobie spokój. Jest takie powiedzenie, że jak facetowi zależy to poruszy niebo i ziemię, żeby coś wskórać. Chyba jest w tym sporo prawdy, a my powinnyśmy tylko leżeć i czekać na cud w ogóle się nie starając. 🙄
No dobra, ale nie może być tak, że facet jest niezainteresowany? Jak któraś z dziewczyn tu pisze, że nie ma ochoty na związek to są za chwile odpowiedzi 'no tak, nie spiesz się, nie chcesz to nie, widać nie twój czas, nic na siłę, blablabla'. Dziewczyna może być niezainteresowana, ale facet nie? Czy rzeczywiście jest to tak obraźliwe, że nawet nikomu przez klawiaturę nie przejdzie, że facet może nie być zainteresowany (z różnych powodów)? Rozumiem, że to podbudowuje ego, ale bez przesady, spójrzmy na to realnie, nie każdy facet zainteresowany każdą dziewczyną którą spotyka tak samo jak kobiety nie są zainteresowane związkami z każdym facetem, którego spotykają w pracy/sklepie/klubie etc.
nerechta nie wiem czy to już tu było ale polecam: "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" i "Dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy"

Tytułowa zołza nie jest jędzą ani wrednym babsztylem. Zołza to kobieta niezależna, która będąc w związku z mężczyzną, nigdy nie przestaje być sobą. Ma poczucie humoru i życzliwy charakter. Nie kłamie, nie gra, nie manipuluje. Zna swoją wartość. Mówi, co myśli, i robi, co chce. Jej zadziorność pociąga mężczyzn i podnosi temperaturę związku. Dlaczego mężczyźni kochają zołzy to nieoceniona pomoc dla kobiet i świetna rozrywka. Ten zabawny poradnik, odkrywający tajemnice relacji damsko-męskich, pomoże wam ułożyć związki z mężczyznami na całkiem nowych zasadach. Zastosowanie reguł atrakcyjności przez superbabki to klucz do wspaniałej miłości

Dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy to poradnik śmiały i zabawny. Sherry Argov wyjaśnia kobietom, jak z przygodnego związku stworzyć głęboki i trwały. Bez cackania się, ze szczerością i zadziornością wyjaśnia, dlaczego bycie miłą do bólu niekoniecznie sprawi, że facet będzie bardziej oddany. Albowiem kobietą, jakiej on pragnie, jest zołza.

Autorka przytacza autentyczne rozmowy z mężczyznami, którzy bez cienia skrępowania udzielają drobiazgowych odpowiedzi na takie oto pytania:

• W jaki sposób mężczyźni manipulują związkiem, chcąc go utrzymać na niezobowiązującej stopie?

• Czy mężczyźni świadomie sterują emocjami kobiet?

• Jak ona może go przekonać, że zaangażowanie w związek było jego pomysłem?

• W jaki sposób kobieta może sprowokować oświadczyny, nie mówiąc słowa o małżeństwie?

Bez względu na to, czy jesteś singielką, mężatką, świeżo po rozstaniu, czy po prostu masz dość rodzinki, która radzi ci złowić męża, „bo czas leci”, Dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy to nieodzowny poradnik, który pokaże ci, jak tryskać pewnością siebie, zdobyć jego serce i otrzymać miłość oraz szacunek, na jakie zasługujesz...

bylo juz bylo, swoja droga fajna lektura 🙂
Mi sie wydaje, ze kobieta przed zwiazkiem jest inna - bardziej wyluzowana, ma wiecej dystansu, wiecej sie smieje, robi duzo dla siebie - i to jest to, co sie facetom podoba. Czesto niestety kobiety wchodzac w zwiazki "sztywnieja", tak sobie mysle ze zupelnie niepotrzebnie.. 🙂

Mandi ja nie wiem czemu oczekujesz, ze po jednym spotkaniu nie wiadomo co bedzie sie dzialo.. Ok, ktos moze nie byc "najzarabistrzy" na swiecie, ale ty po prostu tym facetom nie dajesz zadnej szansy na poznanie siebie. Rozumiem jesli ktos totalnie po przypadl Ci do gustu, ale "brak motyli" to powod zupelnie bezsensowny..
Moj za chwile maz za pierwszym razem nie zrobil na mnie piorunujacego wrazenia - wrecz wydawal mi sie "smieszny". Gdyby nie to ze bylismy na tygodniowym wyjezdzie to zapewne nie spotkalibysmy sie juz, nie poznalibysmy sie lepiej, nie wychodzilabym za moment za maz...
Moim zdaniem powinnas sie zdecydowac czego chcesz i albo daj sobie spokoj albo pospotykaj sie z kims pare razy chociazby po to zeby sie przekonac ze to nie facet dla Ciebie czy po to zeby zdobyc fajnego kumpla.
Czytałam obydwie kasiążki, dlaczego mężczyźni wolą zołzy.
Uważam, że to typowa amerykańska lektura/poradnik dla blondynek (bez urazy kajpo).

Zołzami są nazwane kobiety, które umieją tupnąć nóżką, mówią otwarcie czego chcą, potrafią poradzić sobie w  życiu (a kto z nas nie chciałaby takiego partnera?!) i nie dążą do ślubu za wszelką cenę (co wydaje się być priorytetem tylko dla kobiet) - choć książka opisuje metody, jakie trzeba stosować, żeby faceta zaciągnąć przed ołtarz 😁

                                                                                                                                                                                                        Zołza 💃

Mi coś uświadomiła, do tej pory byłam "miłą dziewczyną" która właśnie nie potrafi tupnąć nóżką.
A książka uświadomiła mi, że to tupnięcie nóżką może być czasem bardzo pomocne.
I nie muszę być blondynką, żeby nie zdawać sobie sprawy z takich rzeczy. Niektóre kobiety po prostu to w sobie mają, inne muszą wypracować. Ja należę do tych drugich 😉

Może z tym zaciąganiem przed ołtarz to przesada, ale pierwsza pozycja jest naprawdę przydatna.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
28 czerwca 2012 11:26
IMO - zdecydowanie fajniejsza pozycja jest 'Nie zalezy mu na Tobie' - niby wszystko proste, niby sie to wie, a niezadko jedna z druga odnajdywaly w opisywanych bohaterkach lustrzane odbicie wlasnych zachowan i/lub zachowan mezczyzn, z ktorymi sie spotykaly/chcialy spotykac/wydawalo im sie, ze sie spotykaja 😁

Dla tych, co nie czytaly, a maja sklonnosci do tlumaczenia faceta na 100000 sposobow- polecam 😉

A taka 'zolza' to po prostu kobieta swiadoma tego, czego chce, niezalezna i juz w pewien sposob uksztaltowana (najczesciej przez wczesniejsze doswiadczenia). Czyli taka, ktora przed kazda pierwsza randka nie wymysla juz kroju sukni slubnej i potencjalnych dzieci, tylko daje szanse i uwaznie obserwuje, zyjac jednoczesnie tak, by 'wyjsc calo', gdyby to jednak przypadkiem nie byl ksiaze z bajki 😉
Czytałam obydwie kasiążki, dlaczego mężczyźni wolą zołzy.
Uważam, że to typowa amerykańska lektura/poradnik dla blondynek (bez urazy kajpo)

Też tak uważam niestety, książka jest wyjątkowo głupia w dodatku i napisana językiem dla niesprawnych intelektualnie (do takich też adresowana najwyraźniej). 🤔
Alveaner milutko.

Troszkę więcej dystansu. To nie jest książka psychologiczna, tylko raczej taka ciekawostka. Nie przeczytałam jej od deski do deski, pominęłam pewne oczywiste fragmenty.
Jeżeli ty nic dla siebie nie wyciągnęłaś z tej książki, nie oznacza że możesz pisać tak o kimś komu ona przypadła do gustu. Trochę kultury...
Ciekawe jak teoria kim jest zołza waszym zdaniem a teoria wsrod znanych mi faceto sie rozni. Otoz twierdza oni, ze zolza to kobieta fatalna z charakteru, nieprzystosowana do zycia w parze, zapatrzona w siebie i przede wszystkim roszczeniowo nastawiona do swiata. Absolutnie zaden material na partnerke do zwiazku.

Kobieta asertywna, pewna siebie ( tzn swiadoma zalet i wad) no i przede wszystkim z poczuciem humor to jest dopiero gratka 😉

Szafirowa co sadzisz o teorii, ze partnerow dobieramy na podstawie naszego rodzica plci przeciwneji to w dwoch opcjach albo jak najbardziej podobnego do tego rodzica albo calkowicie innego?

Ostrozny bylbym w tez sugerowaniu sie amerykanska literatura dotyczaca zwiazkow - roznice kulkturowe moga niweczyc niektore rady. Co wiecej wywodza sie z filozofii, ktora moze byc obca czytajacemu.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
28 czerwca 2012 12:16
Sambor, zaleznie od doswiadczen. Jesli w rodzinie (rodzicu) jest jakas wyrazna dysfunkcja, naturalna koleja jest rozgladanie sie za podobnymi zaburzeniami u potencjalnego partnera i odrzucanie owego, w razie znalezienia. Podobnie, jesli jakas cecha/ zespol cech rodzica odpowiada naszemu zapotrzebowaniu emocjonalnemu, bedziemy jej szukac u partnera.
Taki szczegol potrafi stworzyc wrazenie ogromnego podobienstwa lub calkowitej odmiennosci - jak z efektem deja vu.

A generalnie chodzi o to, ze z wiekiem, najpierw obserwujac rodzicow, potem srodowisko roesnicze, a na koniec wlasnych partnerow, dowiadujemy sie czego tak naprawde chcemy,szukamy, a co jest na dluzsza mete nieakceptowalne.
Sambor, określenie zołzy z tej książki jest celowym podkolorowaniem właśnie takiej asertywnej postawy o jakiej piszesz.

Jakoś zawsze jak byłam z facetem, najbardziej odpowiadał mi typ podobny mojemu tacie. Jeśli typ był powiedzmy lekko konserwatywny, oszczędny i mało ekscentryczny, czy tez grzejący kanapę - nie był to udany związek.
Kajpo nie zamierzałam Cię w żadnym wypadku porównywać do takiej amerykanckiej blondi.
Książka jak dla mnie stworzona dla kobiet, które faktycznie sobie nie zdają sprawy ze swoich czynów, jak one są odbierane, chcące być "tymi dobrymi". Uważam, że pokazała proste myślenie facetów, nieskomplikowane i przez to łatwe do interpretacji, bo jak facet ma focha to na Twoje pytanie: "kochanie co ci jest?", powie co mu na sercu leży - czyli zupełnie inaczej niż kobieta, która stwierdzi: "nic", lub "nieważne". Ale to tak stereotypowo.

Ja się przy lekturze uśmiałam, bo jestem taką zołzą 😁
Alveander czytaj ze zrozumieniem bo w zacytowanym fragmencie właśnie to napisałam - że zwyczajnie nie jest mną zainteresowany. i ok, ma prawo, nikt się nie burzy. a ja mam prawo być nieszczęśliwa z tego powodu że on nie jest zainteresowany. po co tu jakaś krucjata obronna dla bytu faceta, skoro nikt nigdzie nie napisał, że facet takiego prawa nie ma?

co do typu rodzicielskiego  - żaden z wybranych przeze mnie partnerów nie był charakterowo podobny do mojego ojca i dziękuję za to bogu.
dempsey   fiat voluntas Tua
28 czerwca 2012 13:18
proste myślenie facetów, nieskomplikowane i przez to łatwe do interpretacji, bo jak facet ma focha to na Twoje pytanie: "kochanie co ci jest?", powie co mu na sercu leży - czyli zupełnie inaczej niż kobieta, która stwierdzi: "nic", lub "nieważne". Ale to tak stereotypowo.

No własnie stereotypowo i bardzo nieprawdziwie... Mój chłop ma na stałe tryb "jestem dużym chłopcem i SAM muszę sobie ze wszystkim poradzić", więc odpowiedź "Nic" jest własnie u niego częstsza niż u mnie. Zanim go skłonię do przyznania się co go gryzie, to mija wiele czasu a bywa że i po drodze wkurzy mnie tak, że odpuszczam.

Co do zołzowatości - to chyba tu było wiele razy. Dla mnie chodzi o niezależność, czyli własnie wywołanie u faceta poczucia, że ma się ciągle starać 😉 . Ale jest to na dłuższą metę także broń obosieczna...

(Dzionka - ech, nic mi nie mów. Ja jestem stara baba a normalnie mogłabym sobie pokój plakatami NC oblepić  😂 tylko mąż wtedy by wyszedł z siebie zapewne 😉 Już nie wspomnę o moim hoplu na pt. piosenek ale i powieści tegoż autora)
Sambor, zaleznie od doswiadczen. Jesli w rodzinie (rodzicu) jest jakas wyrazna dysfunkcja, naturalna koleja jest rozgladanie sie za podobnymi zaburzeniami u potencjalnego partnera i odrzucanie owego, w razie znalezienia. Podobnie, jesli jakas cecha/ zespol cech rodzica odpowiada naszemu zapotrzebowaniu emocjonalnemu, bedziemy jej szukac u partnera.
Taki szczegol potrafi stworzyc wrazenie ogromnego podobienstwa lub calkowitej odmiennosci - jak z efektem deja vu.

A generalnie chodzi o to, ze z wiekiem, najpierw obserwujac rodzicow, potem srodowisko roesnicze, a na koniec wlasnych partnerow, dowiadujemy sie czego tak naprawde chcemy,szukamy, a co jest na dluzsza mete nieakceptowalne.


Czyli rodzic jest bardzo wazny dla przyszlego zwiazku danej osoby. A co w przypadku gdy tej osoby nie ma tzn jedno z rodzicow odchodzi przytam w szczegolnosci o sytuacje kobiety ( sytuacje faceta jestem sobie w stanie wyobrazic). Jak tworzy sie jej obraz cech porzadanych u partnera? Czy jest wlasnie z tym problem i kiedy nawet pojawia sie takowy to ta kobieta nie wie, nie ma punktu odniesienia ( vide Edyta Gorniak) i nie moze zbudowac dlugotrwalego zwiazku?

Pytam tez bo mnie sie zdarzylo byc w takiej sytuacji - zostalem zakwalifikowany jako podobny do ojca ( wtedy juz niezyjacego) mojej narzeczonej ( i tym samym oznaczony jako wyklety bo facet byl nienajlepiej sie prowadzacym) mimo, iz niewiele nas łączylo od swiatopogladu, trybu zycia, nawykow, celow itd Stad moje pytanie czy jest mozliwosc by taka kobieta wyszla poza krag tych wlasnie podobienstw lub przeciwnosci do rodzica? Czy jest w stanie do swiadomie zrobic czy jej podwiadomosc wezmie gore?

Troche to zawile i moze nie na forum internetowy z uwagi na dosc ograniczone mozliwosci wyrazu poprzez pismo.
Zgadzam się z Szafirową i mam przykład "z życia wzięty": starsza córka wychowana z rodzicami w innej epoce (ekonomicznej w kraju, materialnej w domu, mentalnej otoczenia), która tak strasznie przeżyła wszelkie problemy rodziców, widmo ich rozwodu, wszelkie mniejsze/większe górki i dołki sytuacji w domu że wyrosła na córkę przysłowiowego listonosza z charakteru. Ani podobną do mamy, ani do taty. Nerwową, ciut histeryczną za to bardzo czułą. Pełną "demonów" a przy tym silną na tyle, żeby ze swoimi demonami walczyć. Partnera też wybrała sobie zupełnie niepodobnego do kogokolwiek. Totalne przeciwieństwo rodziców.

Młodsza córka (różnica 8lat) wychowała się w jeszcze innej epoce (względnego dobrobytu w kraju, stabilnej sytuacji ekonomicznej w domu, w nowocześniejszym mentalnie otoczeniu), która była obok tego co się dzieje w domu, widmo rozwodu nie obeszło jej wcale (bo to "za jej czasów" była już pewna norma), na górki i dołki reagowała pocieszaniem starszej siostry 😉 Okazała się kopią z charakteru swojego taty: równie wybuchowa, nakręcająca się, momentami zbyt kategoryczna i nie umiejąca się wznieść ponad swój pragmatyzm. Za to wrażliwa i skora do pomocy, "bo karma". Jej partner jest za to spokojny i bardzo wyrozumiały, nie lubiący wychodzić przed szereg, ale umiejący wesprzeć jak nikt inny. Czasem marudny i jęczący. Czy muszę dodawać, że to charakterologiczna kopia jej matki?

Na tym przykładzie widać, kto jako dziecko czuł się na tyle bezpiecznie i był na tyle szczęśliwy aby poszukać partnera, z którym stworzy się podobną relację jaką miało się w domu. Znaną, bezpieczną i sprawdzoną. A kto wiedział, czego chce, a raczej: czego nie chce i czego należy się wystrzegać. 




I chyba nie muszę dodawać, że pisałam o sobie i o swojej siostrze?

😉
Sierra ja doskonale wiedziałam czego się wystrzegać: żeby nie być taka jak moja mama, a już nigdy przenigdy nie związać się z facetem takim jak mój ojciec.

I tak po trzech latach widzę lustrzane odbicie w moim związku. Dołujące.
Ja przez całe życie mówiłam że mój mąż musi być podobny do mojego taty 😉 Innego koło siebie nie widziałam.
Niestety...mój mąż jest inny, zupełnie inny. I nie jest źle 😉
Uważam, że pokazała proste myślenie facetów, nieskomplikowane i przez to łatwe do interpretacji, bo jak facet ma focha to na Twoje pytanie: "kochanie co ci jest?", powie co mu na sercu leży - czyli zupełnie inaczej niż kobieta, która stwierdzi: "nic", lub "nieważne". Ale to tak stereotypowo.

Ja się przy lekturze uśmiałam, bo jestem taką zołzą 😁


U nas jest odwrotnie. Ja zawsze mówię, że coś mi się nie podoba, jestem zła na coś, kogoś. Nigdy nie ukrywam swoich emocji i potrafię nad nimi panować.
Mój ukochany dopiero uczy się, że lepiej jest wszystko powiedzieć i nie chować emocji w sobie. I jest mu lepiej. Nawet dziękuję mi, że się tego przy mnie nauczył.
Chociaż czasami dokonuję cudów, żeby dowiedzieć się o co jest poirytowany  😁

A co do podobieństw - to teraz widzę, że mój związek idzie dokładnie taką drogą jak małżeństwo moich rodziców. Mój M dba o mnie tak samo jak mój kochany ojciec a ja jestem no niestety trzeba to przyznać tak samo rozpuszczona jak moja mama. I wszystko działa  😉
Kajpo Wiesz, nie jest powiedziane, że związek mój (i mojej siostry) odniesie sukces i będzie szczęśliwy do samego, przysłowiowego końca 😉

Widzisz, twoja świadomość Ci podpowiada, a podświadomość rządzi? Pytanie czego się boisz a czego tak w gruncie rzeczy chcesz, bo może twoja podświadomość "wie lepiej"? Jeśli nie, nie przetrwacie jako para. Tak myślę...
A ja nie mogę sobie znaleźć miejsca...
Złości mnie brak postępów i złości czekanie, a przecież jak ja się nie ruszę to on pewnie też.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
28 czerwca 2012 17:22
Być., no to sie rusz, zaproponuj wypad rowerowy, daj szanse... i obserwuj. On ja albo wykorzysta, albo nie. Najwyzej wzruszysz ramionami, stwierdzisz 'probowalam, ale typ niereformowalny' i juz, rozejdzie sie po kosciach.
Mysza   "Śmierć jest kolejnym koniem, którego dosiadamy"
28 czerwca 2012 18:20
Być. jak On jest nieśmiały to Ty musisz działać. Pewnie czeka aż się odezwiesz 🙂
Ja mam to samo z R., tylko że tutaj to ja jestem ta "cicha", dopóki On nie napisze to będę siedzieć cicho i obserwować Jego status na gg 🤔wirek:
Na początku wakacji też pewnie nie odezwę się do niego słowem, albo będę się szarmancko jąkać... 😁
Działaj ! Trzymamy kciuki 🙂
nine masz rację.Nie jestem gotowa i chyba dlatego przewrażliwiona  😉
Jutro idę wieczorem na piwko z kumplem i mam zamiar dobrze się bawić w zupełnym luziku.
Oby mi tylko karaoke nie wpadło do głowy  😂  (koleżanka własnie jutro prowadzi..)
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
28 czerwca 2012 19:06
Ktoś wie co u Pauli? Odezwij się laska, napisz jak się sprawy mają! 

Miło, że pytasz :kwiatek:
Wątek śledzę cały czas i staram się być na bieżąco z wydarzeniami, ale postanowiłam się już więcej w nim nie uzewnętrzniać, ponieważ uznałam, że wystarczająco dziwaczny (i zupełnie nieprawdziwy) obraz mojej osoby wyłonił się z wypisywanych tu przeze mnie przemyśleń (mniej lub bardziej serio).

Jeśli chodzi o moje sprawy, to panuje cisza i spokój, udało mi się nawet dojść do ładu z własnymi uczuciami względem W. Pozbierałam się jakoś po tym rozczarowaniu, choć zajęło mi to wiele czasu...
Po drodze przytrafiło mi się kilka znajomości, randek, spotkań, ale też kolejne zawody i sytuacje, które utwierdzały mnie w przekonaniu, że od mężczyzn lepiej trzymać się z daleka, ponieważ przez własne niezdecydowanie i brak konkretności przysparzają tylko kłopotów.

W międzyczasie przemyślałam wiele rzeczy, wyciągnęłam wnioski i sporo zmieniłam w swoim zachowaniu i podejściu do mężczyzn (chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nadal popełniam błędy). Staram się uczyć na własnych porażkach, ale też doszłam do wniosku, że nie ma sensu szukać szczęścia, jeśli ma mnie ono spotkać, to z pewnością się o tym dowiem 😉



Raczej nie będę opisywała szczegółów moich "burzliwych" historii, ale z pewnością nadal będę obserwowała ten wątek i dzielnie wszystkim Wam kibicowała :kwiatek:
Mnie już przytłacza pobyt P. w Warszawie. Kocham go, ale ile nerwów mnie to kosztuje...
nerechta teraz doczytałam co mi pisałaś. Fakt. Nie daje im szansy sie poznać.Jedno spotkanie to zbyt mało,nawet 3-4 mało.Wiem o tym.
Ale niestety wychodzi na to,że ja poprostu nie jestem gotowa,nie otrząsnęłam się do końca po ostatnim traumatycznym związku i jakoś podświadomie się blokuję. Wybrzydzam,szukam mankamentu... a tak naprawdę to to wyszukiwanie jest chyba wymówką.Powinnam sie przyznac przed sobą,że zwyczajnie potrzebuję czasu,nie jestem gotowa na jakiekolwiek nawiązywanie relacji z mężczyznami. Póki co.
Muszą poczekać.Trudno.

Pauli nie przejmuj się,mnie też nie raz wkurzało tutaj,ze ktos mnie odbierał zupełnie inaczej,niz to jest w realu.To net.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 czerwca 2012 22:12
Być... ja czytając Twoje entuzjastyczne i ekspresyjne opisy sama się trochę boję. A nie jestem osobą wybitnie nieśmiałą.  ja tam bym mu dała trochę przestrzeni. Bo im Ty bardziej będziesz naciskała, tym on bardziej będzie się zamykał...
To spróbuję. Najwyżej będzie "nie" i wtedy wiem, że trzeba odpuścić.
Strzyga, daje mu pole działania. Od pamiętnego wypadu po siano czekam na jego ruch i nic, cisza. Na samym wypadzie też go wybitnie nie zagadywałam, aby nie poczuł się przytłoczony. Ja sama nie jestem jakimś ekspresywnym ludkiem, jestem introwertykiem i to też nieśmiałym w pewnym stopniu, ale w porównaniu do niego to ja chyba jestem James Bond pośród haremu kobiet.

Problem polega na tym, że ja lubię wiedzieć na czym stoję, a jak nie wiem to mnie nosi.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 czerwca 2012 22:22
Powiem tak, ciężko wiedzieć po jednym wypadzie na siano... ja doskonale rozumiem tą chęć, chyba nie ma osoby, która lubi niejasne sytuacje.
Możliwe, że zmyliły mnie Twoje posty. Nie znam Cię, a z Twoich postów bił spory entuzjazm i jeśli by się to przekładało na zachowanie, to dla osoby nieśmiałej mogłoby być to za dużo.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się