naturalna pielęgnacja kopyt

[quote author=A+A link=topic=1384.msg145254#msg145254 date=1231792176]


'Moja' podeszwa nie była dotykana nożem od kilku miesięcy - zatem nie jest wybrana.
[/quote]

Otóż to.
Podeszwa przy prawidłowym nie zacieśnionym kopycie wysklepia sie sama w czasie pracy kopyta  wiec sie jej po prostu nie zbiera - bo nie ma z czego.
Jeśli koń chodzi mało - tarnikuje się puszke - właśnie tak jak napisała A+A i dodatkowo zeskrobuje się starą podeszwe - jak napisała Dea - sproszkowaną . Ja mówie na to spróchniała - fakt moze nazwa mało ładna , ale jakos tak mi pasuje.

Jesli koń chodzi bardzo duzo - po różnorakich powierzchniach - bardzo często w ogóle nie ma tam co robic przez długi czas .

A+A - fakt zdjecia nie oddają wszystkiego, ale ja widze co i jak bo juz teraz umiem sobie wyobrazić co nieco i mówie - dobra robota 😉

Dea kopytka Twoich też mi sie podobają.

Ja podeszwy u swoich narazie zbieram nożem bo walcze z poważnym zacieśnieniem , ale efekty są i wkrótce powinna sie juz sama dopracowywać . Oby. Narazie czekam i tne.
Piszecie o tym "mustang roll", natomiast na waszych zdjęciach wiadać, że koń stoi jednak na ścianie puszki kopyta.
Weź jeszcze pod uwagę, że jeżeli widzisz zdjęcie spodu kopyta, to jest to zdjęcie nogi uniesionej, na której koń się nie opiera swoim ciężarem. Kopyto to nie jest konstrukcja z betonu - ono pracuje, jest elastyczne, zmienia kształt pod naciskiem ciężaru. Na zdjęciach widzisz "miseczkę" kopyta, pod naciskiem ona się nieco rozszerza. Koń wtedy nie staje na samych krawędziach/ścianach kopyta, w niesieniu jego ciężaru biorą udział i podeszwa, i strzałka (rodzaj podłoża też ma znaczenie).
Teodora-wiem to. :-) Oglądałam te filmiki na youtubie obrazujące pracę kopyta. Wiem, że się rozszerza, ale zmylił mnie jeden filmik. Tam chyba ściana była zbyt wysoka w stosunku do podeszwy i podczas pracy kopyta odwarstwiła się od kości. Rozumiem, że kiedy koń staje na lekko wysklepionej ponad poziom podeszwy puszce, nic takiego nie grozi.

Zastanawiam się jeszcze tylko, czy to co robi mój kowal jest słuszne.
Zostawia przy ścianie puszki ok. pół cm. podeszwy. Faktem jest, że tylko z przodu kopyta i ok. do połowy obwodu. Piętki stoją już na puszce.  Czy w takim przypadku jest ta amortyzacja? Czy tak jest lepiej? Czy lepiej poprosić go o postawienie całego kopyta na samej puszcze. Koń chodzi po b.zróżnicowanym podłożu.
dea   primum non nocere
13 stycznia 2009 01:00
Dea  👍  czy można do Ciebie przyjść na jakieś szkolenie??

Nie, do mnie nie, na szkolenie, na którym byłam - jak najbardziej tak. Właśnie jest następne w planie, 18-19 kwietnia. Link w tym wątku 🙂

tunrida - to co piszesz brzmi niestety jak:
- wysokie piętki (stoi na puszce przy piętkach)
- cięcie podeszwy (tyle dobrze, że nie tej z przodu, przy ścianie kopyta - no, chyba że to "zostawianie" to takie wyplaszczenie jak robił mój kowal)
U moich podeszwa też nie ruszana, odkąd ja się nimi zajmuję, wyłącznie skrobanie kopystką. A może ta czynność czasem zmęczyć... :P

Rzuć okiem na tę fotkę, nie robi Twój kowal czegoś takiego..?


Jeśli tak, to przykro mi, witamy w klubie tych wszystkich, których ushia nie zrozumie 😉
Dea-przód wygląda właśnie tak jak u mnie, a tył na szczęście zupełnie inaczej.
Piętki nie są tak wysokie i są na swoim miejscu. ( u Ciebie jakoś poszły do przodu). Strzałka opiera się o ziemię i pracuje. Ale fakt, że piętki stoją na puszce.
Mamy się werkować za kilka dni. Już poprosiłam, że jeśli można na piętki ciut wyższe i niższe (uwzględniając budowę kopyta, nogi), to ja poproszę na niższe. Tylko nie wiem jak z tą puszką z przodu. Poprosić by stał na samej puszce, czy może zostać na puszce+podeszwa?
Ot...zaczęła baba czytać o kopytach....  😉

dea   primum non nocere
13 stycznia 2009 08:20
Nie chodzi o to, żeby stał na puszce, jeśli będzie stał na puszce, to będą na nią działały za duże siły i będzie się odrywać (dorobisz się "narty" z przodu kopyta i popsujesz koniowi wygodę ruchu). Chodzi o to, żeby przy piłowaniu ściany dojechać do podeszwy (zjechać "na zero"😉 i nie zajechać podeszwy (czyli nie jechać na "minusy"😉.
Czyli:
ładnie Pana proszę o nie piłowanie podeszwy z przodu kopyta - dziękuję 🙂 Tak, wcale, ani trochę, dziekuję 🙂

...ciekawe czy Ci wyjdzie 😉

BTW może Twojego konia to dopiero czeka, hodowanie takich piętek jak u Campiny wcale nie było proste, bo koń sobie pięknie ścierał długi czas. Konsekwentna praktyka przez rok albo i dłużej - przez rok na pewno...
Moje konie kowala nie widziały na oczy od ponad roku. I prawdę mówiąc lekkiej korekcie trzeba tylko poddać klacz, która w czerwcu przyjechała do mnie do stajni bo ją kowal jakiś zchrzanił i jeden, poochwatowy przód ma prawie pionowy. Właśnie będę się do tego zabierać. Tylko, że ja nie byłam na żadnym kursie - decyzja była wynikiem obserwacji, że im mniej ingerencji tym lepszy efekt. Miałam straszne problemy z jednym wałaszkiem, któremu kopyta dosłownie rozpadały się w oczach. Częste werkowanie nie pomagało. Od kiedy przestał oglądać kowala na kopytach nie ma jednego pęknięcia.
Z obserwacji najlepsza recepta na zdrowe kopyta: częsty pobyt w nawilżającym błocie, sucha ściółka i bieganie po różnych podłożach.
Pięknie dziękuję za odpowiedzi.  :kwiatek:
Hmmm... a może ma ktoś jakiś pomysł na mojego wariata...  🙄
Otóż koń od dawna kuty - tak dawno, że wszyscy zapomnieli dlaczego jest kuty  😜
Tereny, treningi itd to jedno, ale powód był jeszcze jeden... ale to za chwilkę...

Konik kilka dni (tydzień?) temu rozkuty. Ścięte pietki, kopyto ustawione jak należy (wiązała się z tym oczywiście zmiana kowala).
Kopytko wygląda... Wy powiedzielibyście, że pięknie... ja nie mogę się przyzwyczaic, bo piękne było dla mnie wysokie, ale ja się nie znam  😉
Ruch zdecydowanie się poprawił, po śniegu koń pewnie i bezpiecznie śmiga (gorzej z grudą, ale musi się przecież przyzwyczaić)...
Myślę, że i jak i mój koń bylismy bardzo zadowoleni z decyzji o rozkuciu i chcieliśmy nigdy wiecej nie kuć, ale...

Nie było mnie jakiś czas, po tygodniu wsiadam na łobuza i to co ujrzałam to istny koszamr - kopyta z pięknych trójek nagle malutkie... Tydzień temu fajnie skątowane - teraz wysokie piętki, zero pazura, robi sie sztorc! Jej, co z nim robić?  🤔
Kowal będzie dopiero w przyszłym tygodniu...

A teraz dlaczego?
Przy jedzeniu kopie w betonie dziurę... czyszczenie, siodłanie - to samo (jak na sekundkę odejdę)

Czy kopyta się jakoś przyzwyczają?

Koń nigdy nie kulał, ale właśnie dlatego został okuty (co teraz pamietam)
Miał strasznie poprzerastane pietki, a pazur zdzierał tak, że nie opierał się w ogóle o ziemie gdy koń stał prosto na betonie... 🙄
Mała wątpliwość nazewnicza do rozmowy tunridy i dei - puszka kopytowa to chyba i ściana, i podeszwa, i strzałka. Więc rozważanie czy koń stoi na puszce czy nie, byłoby trochę bez sensu 😉 Ale domyślam się, ze tunridzie cały czas chodziło o stanie na samych ścianach kopyta?

Ja się trzymam niestrugania żywej podeszwy (tej twardej, której nie da się naruszyć, nawet najmocniej dziabiąc kopystką) - i równania do niej ścian (z ewentualnym zapasem ze 2 mm), bez dalszego tarnikowania podeszwy. W żadnym miejscu kopyta, ani z przodu, ani z tyłu, a ni z boków - żywa podeszwa zostaje nieruszona.
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
13 stycznia 2009 12:37
Ruch zdecydowanie się poprawił, po śniegu koń pewnie i bezpiecznie śmiga (gorzej z grudą, ale musi się przecież przyzwyczaić)...
Myślę, że i jak i mój koń bylismy bardzo zadowoleni z decyzji o rozkuciu i chcieliśmy nigdy wiecej nie kuć, ale...

Nie było mnie jakiś czas, po tygodniu wsiadam na łobuza i to co ujrzałam to istny koszamr - kopyta z pięknych trójek nagle malutkie... Tydzień temu fajnie skątowane - teraz wysokie piętki, zero pazura, robi sie sztorc! Jej, co z nim robić?  🤔
Kowal będzie dopiero w przyszłym tygodniu...

A teraz dlaczego?
Przy jedzeniu kopie w betonie dziurę... czyszczenie, siodłanie - to samo (jak na sekundkę odejdę)

Czy kopyta się jakoś przyzwyczają?

Koń nigdy nie kulał, ale właśnie dlatego został okuty (co teraz pamietam)
Miał strasznie poprzerastane pietki, a pazur zdzierał tak, że nie opierał się w ogóle o ziemie gdy koń stał prosto na betonie... 🙄

Super decyzja  👍
Mam podobnego konia (choc nie az tak). Mój obecny kowal powiedział, ze jest cześc koni które mają tendencje do scierania sobie głównie przodu kopyta, to śa zazwyczaj takie konie, które czesto grzebią nogami, kopią o beton przy karmieniu itp. Takie konie trzeba po prostu wyjatkowo regularnie rozczyszczac (przenigdy rzadnych, opóznień), ze szczególnym zwracaniem uwagi i korekcja (od) pietki.
Z innych żródeł, o przystosowywaniu się twardosci rogu kopytowego do warunków środowiskowych, wynika, ze koń po zmienieniu podłoża na twardsze (a tak należałoby rozpatrzyć kazde podłoze po rozkuciu, w tej kwestii), to zwyczajnie nalezy dac, czas na stwardnienie- przystosowanie się rogu, co moze trwac ok kilka miesiecy, a w razie potrzeb, dodatkowo korygowac.
Czyli wg. mojej wiedzy, kasę z kucia, warto przeznaczyc na dodatkowe korekcje w międzyczasie (moze nawet co 2 tygodnie) na poczatku po rozkuciu. Za jakiś czas kopyta się wzmocnią, kowal, będzie potrzebny rzadziej. A najwazniejsze uczul go na to, ze koniecznie -niskie  pietki. (bo inaczej bedziesz miec to co ja opisywałam, pokazywałam na fotach mojej w watkach kopytowych).
Czyli
Ech.. jesli chodzi o kurs to ja pewnie jadę chociaż straaasznie sie boje 🙁
czego się boisz? 🙂
jak wszystko wypali to i ja będę 😀
caroline   siwek złotogrzywek :)
14 stycznia 2009 00:03
Jesli koń chodzi bardzo duzo - po różnorakich powierzchniach - bardzo często w ogóle nie ma tam co robic przez długi czas .
czy to aby nie jest sedno "naturalnego prowadzenia kopyt" ?
padoki o roznych nawierzchniach, konie cale dnie na padokach zachecane do poruszania sie po zroznicowanym podlozu...

bo dopiero w takim kontekscie to wszystko nabiera sensu (moim zdaniem).

Dorotheah mam konia bardzo podobnego.
ona strome kopyto ma od urodzenia- wynik przykurczy.
od malego kowal ja werkowal (bardzo dobry kowal) ale po porstu bylo to zbyt rzadko jak dla tego konia (co 6-8 tyg). poprawa byla bardzo znikoma. zreszta kon bardzo czesto kulal z uwagi na wrazliwy rog kopytowy.
od roku kwietnia zeszlego roku zdjecydowalam sie ja podkuc, mimo mlodego wieku. ale zaczely sie czestsze jazdy itd. wiem ze nie jest to najlepsza droga, ale klacz wlasnie ma zaczac chodzic zadowy w skokach, a kowal nie ma mozliwosci przyjezdzania czesciej. ja chetnie bym sie wybrala na kurs, ale jest to kon z krzywymi nogami, kopytami i nie odwazylabym sie sama jej werkowac.
co u niej dziala najlepiej na kopyta? codzienne przebywanie na pastwisku (kiedy ma podkowy, bo na boso sciera sobie szybciej dziob i kopyto jest bardzije sztorcowate).
A ja bym chciała tak pojechać ale w tym samym czasie mam inny wyjazd  👿 ale mam nadzieję że jak będzie kolejny kurs to uda mi się pojechać.
Tak caroline to jest sedno sprawy . I kiedy koń stoi 24 h na obszarze 40 ha róznego podłoża - ma tam jezioro - by pijąc z niego nawadniał kopyta , jest tam piach , i twarda ziemia , są kamienie i błoto, a do tego jeszcze pracuje  to ten koń nawet nie będzie wiedział co to nóż i werkowanie.

Czy to jest moje marzenie? bo ja wiem - jakoś nie cieszyłby mnie fakt , że konie stoja przy -20 stopniach w zawiei śnieżnej w środku nocy z zamarzniętymi hałdami śniegu na grzbiecie. Nie lubie przegrzewać koni dlatego w stajni jest temp zbliżona do temp na zewnątrz , górne drzwi boksów są otwarte nocą wiec rano głowy sterczą już na dworze , stajnia nie ocieplana , konie niederkowane, ale nie chce też przesadzic w drugą strone i widzieć szron na ich śiersci  - dla mnie liczy sie to , żeby nie mokły i nie były narażone na działanie silnych zimnych wiatrów. Latem jak burzy z grzmotami , albo dokucza im robactwo latające a są na pastwisku daleko od stajni to też je zabieram bo nie mam serca patrzeć jak te muszyska je męcza.
moje - latem spędzają w stajni 6 godzin w nocy- no chyba że jak pisałam wyżej dokuczają im meszki albo gzy to też stoja w stajni w dzień , zimą 10- 12 , a czasem nawet w ekstremalne dni całą dobe  więc stosujac tę metodę naturalnego rozczyszczania - tarnikiem i nożem zastępujemy co 3-5 dni czasem 2 tyg(w zalezności od potrzeby) właśnie te 24 godziny na 40 ha.

Koń musi miec powód by chodzić - nie machnąć w ciągu godziny 15 km i już - musi mieć powód by przemieszczać sie regularnie by robił te minimum 15 km całą dobe. Na małym terenia nie czuje potrzeby przemieszczania się - wode ma pod nosem jedzenie też - to stoi tylko w jednym miejscu i co 3 godziny przejdzie 5 kroków w drugie - a w szczególności zimą - padokowanie polega na tym , że kon ma siano na stosiku wode obok i stoi nad tym cały dzień czy je czy nie.

Ja z tej metody biore tyle ile moge - i napewno to nie jest niczym złym i strasznym.   Nie moge zapewnic im 24 na wielkim obszarze - bo nie mam tak dużych terenów , kiedy przychodzi czas wracają do stajni bo ja tak chce,  one chyba tez skoro same przychodzą i mimo ze stajnia otwarta to po zmroku są juz z własnej woli w środku.

Ja z tej metody biorę to że nie czekam 2 czy 3 miesiące na przerost kopyta by go uciąć w jednej chwili - tylko cały czas utrzymuję go tak jak dziki koń swoje kopyta - poprostu ścieram je często.
caroline   siwek złotogrzywek :)
14 stycznia 2009 12:32
JolantaG, a ja nie rozumiem czego ty w mojej wypowiedzi szukasz? wroga, ataku? bo co? bo moj kon jest kuty i nie dalam ci sie jeszcze nawrocic, bo uwazam - tak jak i ty sama o sobie myslisz - ze wiem co robie.

bo ja nie napisalam o 24 godz na padoku czy chowie bezstajennym. napisalam o calych dniach na padoku i zachecaniu do przemieszczania sie.
i nie trzeba miec 40ha zeby kon lazikowal caly dzien. wystarczy przeleciec sie po stronach www dot. naturalnego prowadzenia kopyt, zeby zorientowac sie, ze sluza one m.in. do wymiany informacji o sposobach jak konie zachecic do takiego lazikowania.
tak samo z reszta jak metoda p. Strasser - gdzie (w moim rozumieniu) immanentna czescia jej terapii jest zapewnienie koniowi ruchu po zroznicowanych nawierzchniach.

tym samym wracajac do sedna sprawy - jednym jest powiedzenie, ze z powodu braku mozliwosci zapewnienia w pelni optymalnych warunkow dla "naturalnego prowadzenia kopyt" potrzebujesz jednak wybierac kopyto (twoj wybor czy co 2 dni czy 2 tygodnie czy co 2 miesiace), a drugim - i moim zdaniem istotniejszym - jest zauwazenie, ze niektore/wiele koni jest utrzymywanych w warunkach dalekich od "optymalnych" - jak juz kiedys chyba dea pisala - kopyto nie zahartuje sie jesli kon bedzie chodzil tylko po miekkim podlozu (piasek, łąka).
do czego dążę - do tego, ze wszystko to bardzo pieknie, ale branie dowolnych fragmentow z danej metody to tylko "branie fragmentow" a nie "metoda". stad duze ulomnosci w interpretacji i stwierdzenia, ze zawsze jak rozkujesz konia to bedzie lepiej. otoz nie do konca. brak odpowiedniego podloza, bedzie skutkowal dalszymi nieprawidlowosciami.

juz kiedys o to pytalam - czy u konia utrzymywanego w warunkach mocno ucywilizowanych mozna kopyta "prowadzic naturalnie". dostalam zbywajacą odpowiedz, z ktorej na upartego mozna bylo wywnioskowac ze chyba tak.
tymczasem im bardziej czytam to co piszecie i doczytuje o metodach i zasadach - tym bardziej uwazam, ze jesli kopyta sa uzywane w okreslonych warunkach i na okreslonych nawierzchniach, to tym bardziej ich prowadzenie powinno (a co najmniej MOŻE) byc do nich dostosowane - i to bez uszczerbku dla konia.


naprawde bardzo wam wspolczuje tego ze trafialiscie na kowali idiotow, wspolczuje rowniez waszym koniom, ze cierpialy, i moim zdaniem uzasadania to wasze podejscie do kowali i kucia koni. co nie zmienia faktu, ze moim zdaniem nie macie racji wrzucajac wszystkich do jednego worka.
pytalam kiedys czy kowal moze przeciwdzialac zaciesnianiu sie strzalki - odpowiedz: nie, bo po prostu podkowa powoduje taki efekt. i to kurde nie jest prawda. ten efekt powstaje przy zlym kuciu. madry kowal wie o tym efekcie i przy kazdym rozczyszczaniu efektywnie mu przeciwdziala oraz dobiera za kazdym razem podkowy takie, zeby tego efektu nie powodowaly.
zapytalam też czy zdarzalo sie, ze kon po rozkuciu czul sie tak samo jak kiedy byl kuty - da sie, jesli kopyta byly dobrze prowadzone. Widzicie cos znamiennego w tej wypowiedzi? Np. to, ze kopyta kute moga byc DOBRZE prowadzone, tak, ze po rozkuciu kon nie przechodzi zadnych katuszy?


na koniec - zgadzam sie z ushią - to jest odkrywanie Ameryki (dawno odkrytej...)
swoja droga - wiele lat temu kiedy siedzialam w Ameryce wlasnie, nasze konie zasuwaly po pastwisku a ich kopyta tylko pilnik widywaly od czasu do czasu. i mozna bylo tak utrzymywac te konie bez ZBEDNEGO IDEOLOGIZOWANIA. czego i wam życzę.
JolantaG, a ja nie rozumiem czego ty w mojej wypowiedzi szukasz? wroga, ataku? bo co? bo moj kon jest kuty i nie dalam ci sie jeszcze nawrocic, bo uwazam - tak jak i ty sama o sobie myslisz - ze wiem co robie.


szklaneczka meliski ?

Dziewczyny - przstańcie rzucac się tak - ja w wypowiedzi JolantyG nie widzę powodu...
caroline   siwek złotogrzywek :)
14 stycznia 2009 12:39
[quote author=A+A link=topic=1384.msg146548#msg146548 date=1231936673]
szklaneczka meliski ?

Dziewczyny - przstańcie rzucac się tak - ja w wypowiedzi JolantyG nie widzę powodu...
[/quote]
nie przepadam za melisą, nie smakuje mi.

OK, ty nie widzisz powodu, ja widzialam. bo wydawalo mi sie, ze napisalam tamtego posta jasno, krotko i bez podtekstow. ani zachet do misji ewangelizacyjnej 😉
nie przepadam za melisą, nie smakuje mi.



😀

okej !
dea   primum non nocere
14 stycznia 2009 12:45
juz kiedys o to pytalam - czy u konia utrzymywanego w warunkach mocno ucywilizowanych mozna kopyta "prowadzic naturalnie". dostalam zbywajacą odpowiedz, z ktorej na upartego mozna bylo wywnioskowac ze chyba tak.


OK, to tylko dla uściślenia: cała metoda naturalnego werkowania właśnie ma zastąpić niektóre elementy idealnego środowiska konia. Zamiast ścierać sobie kopyto samodzielnie, koń stoi trochę z girami w górze i człowiek mu je ściera.
Czyli tak, można stosować to nawet dla konia stojącego w boksie i na pewno będzie to metoda niegorsza niż werkowanie co 8 tygodni - jest duża szansa że lepsza.

Mam nadzieję, że mój wpis nie zostanie odebrany jako nawiedzony lub ewangelizujący, ludzie, dobrej woli trochę, dzielimy się tu wiedzą, a nie celnie tłuczemy poglądami po głowach, prawda? 😉

EDIT: podobno czekolada też działa uspokajająco, może taki wariant lepszy dla niektórych, hmmm? 😉
JolantaG, a ja nie rozumiem czego ty w mojej wypowiedzi szukasz? wroga, ataku? bo co? bo moj kon jest kuty i nie dalam ci sie jeszcze nawrocic, bo uwazam - tak jak i ty sama o sobie myslisz - ze wiem co robie.





Cooooo???

Jakiego ataku, jakiego wroga> o czym Ty piszesz.
Ja odpowiedziałam jak to widze i jak jest u mnie .
Skąd ja mam dziewczynow iedzieć czy Ty masz konie kute czy nie kute. Co mnie to interesuje co Ty zrobisz a co nie , ja pisze o tym jak ja to robie.
caroline   siwek złotogrzywek :)
14 stycznia 2009 12:50
Czyli tak, można stosować to nawet dla konia stojącego w boksie i na pewno będzie to metoda niegorsza niż werkowanie co 8 tygodni - jest duża szansa że lepsza.
zgadzam sie - werkowac powinno sie zawsze kiedy tego kopyto wymaga, a nie kiedy "nadszedł właściwy dzień".
co nie zmienia faktu, ze to jest decyzja wlasciciela konia jak czesto wzywa kowala... a nie spisek kowali 😉

dea   primum non nocere
14 stycznia 2009 13:06
Właściciel często nie wie - ja też wołałam kowala co 2 miesiące, bo wszyscy tak robili*. Do tego należy doliczyć miesiąc zanim nie-podam-nazwiska z Sopotu raczy dojechać na zapadłą wiochę pod obwodnicą, to już podpada pod spisek 😉

Właścicielka mojej pierwszej stajni pensjonatowej ostatnio żaliła mi się, że jak woła kowala co 3 miesiące, to on narzeka, ze nie bedzie jej robił... OMG... nie dziwię mu się... myślałam, że przebiję ścianę na wylot, waląc w nią głową... no, ale przecież ona "nie ma kasy, żeby robić częściej" :/ Jej koni dawno nie widziałam, prawdę mówiąc, boję się - i to nie dlatego, że są robione przez kowala, ale dlatego, że są robione co 3 miechy...
caroline   siwek złotogrzywek :)
14 stycznia 2009 13:12
Do tego należy doliczyć miesiąc zanim nie-podam-nazwiska z Sopotu raczy dojechać na zapadłą wiochę pod obwodnicą, to już podpada pod spisek 😉
to jest akurat cos czego szczerze nienawidze... i do furii doprowadza mnie takie podejscie kowali  👿
z reszta - wlasnie takie podejscie do koni i kopyt, ktore kowal ma pod OPIEKĄ, dla mnie doskonale swiadczy o tym, ktory z nich jest niepowazny a z ktorym mozna w ogole pogadac... (z tym, ze ja nie trzymam konia w zapadlej wiosce - co nie da sie ukryc zmienia moje spojrzenie na sprawe...)

Jej koni dawno nie widziałam, prawdę mówiąc, boję się - i to nie dlatego, że są robione przez kowala, ale dlatego, że są robione co 3 miechy...

w tym kontekscie - jako ciekawostka - nastolatką będąc podejrzalam prace kowala i sama tarnikowalam kopyta mojego owczesnego ulubienca. bo nie moglam zdzierżyć tego jak rzadko kowal przyjezdzal i jak kopyta przez to wygladaly...
hmm
a czy żeby iść na taki kurs trzeba w 100% zgadzać się z jakąś tam ideologią?
Ja nie jestem naturalna, nie uważam, żeby kucie było czymś złym, kurs chcę zrobić w ramach samokształcenia, poznania czegoś nowego.

Emaertea, moj mąz nie chwalił się by było "zbiorowe wyznanie wiary"...
skad taki pomysł?
Emaertea, moj mąz nie chwalił się by było "zbiorowe wyznanie wiary"...
skad taki pomysł?


Nie powiedział Ci, bo był zaprzysiężony, aby milczeć  😜

Oczywiście żartuję - nie trzeba wyznawać żadnej ideologii, aby sie uczyć - a ten kurs jest kształcący, choć nie jest łatwy (kopytka z rzeźni, preparowanie itd).
Emaertea, boję się, bo to wymaga niestety dużej odporności psychiczej (ćwiczenia na martwych kopytach).
Ja tez nie jestem naturalna 😉 Ale uważam to za jedyną alternatywę dla wkładek, które niewątpliwie niszczą kopyta. Bo nie mam nic przeciwko kuciu samemu w sobie. Chociaz jak mozna obyc sie bez, to po co... ?
W każdym razie nie przesadzajcie z tą ideologią - kurs jak kurs. Spojrzenie na sprawe w jeszcze innym, mało znanym swietle.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się