Sprawy sercowe...

bryziak,  też tak myślałam! ale zrewidował moje poglądy, twierdząc, że najbardziej to mnie lubi w dresie i adidasach (sam mi kupił pierwsze w życiu adidasy i kazał pochować kolekcję szpilek!), bo jak mogę być seksowna bez makijażu, w dresie, adidasach i nie ułożonych misternie włosach? najlepsze jest to, że na początku znajomości kilka lat temu, cały czas miałam sukienki, kobiece stroje, szpilki i dużo bardziej kobieco się czułam, a tu czubek twierdzi, że woli mnie naturalnie. on jest jakiś nietypowy 😉 o czułości sie dopominać nie muszę, bo cały czas mnie macnie, cmoknie, uszczypnie, przytuli, gdy tylko go widzę na sekundę to już mi ładuje łapy pod bluzkę 😉 ale nie jakoś tak namiętnie, tylko ... czule.

cięzko to wyjaśnić. w nim nie ma takiej harlequinowej namiętności i żaru podniecenia😉

Dzionka, jak możemy się przejmować, skoro wygladamy jak flip i flap😉
do seksuologa się nie wybieramy, prędzej zażyczę sobie wibrator niz będę z obcym człowiekiem o naszych wsadach rozmawiać 😉 libido wzrośnie jak będzie miał mniej na głowie. ale i tak nie jest to taka wielka namiętność, tylko takie bardziej... czułe, nie dyszy i nie stęka jak w pornolu 😉

to jajcarz jest, przykładowe rozmowy:
ja: powiedz co będziesz ze mną robił!
on: będę... (myśli) LEŻAŁ! i... będę miział!

no to z innej beczki, podejrzewam śmiechy, ale próbuję:

ja:  to teraz mów do mnie, tak namiętnie i niecenzuralnie!
on: kocham cię!
ja: ale niecenzuralnie miało być!
on: kocham cie! kur*a!

ja: ale ja nie chcę miec dzieci!
on: cicho. ja wsadzam, ja decyduję!

i jak tu poważnie przeżywać uniesienia miłosne, jak aż boki bolą od śmiechu? 😉

Myszko, jeśli jesteś pewna, że z tego nic nie będzie i to zły pomysł, to najlepiej sie odizolować, żeby nie mieć okazji nawet rozważać spotkania  :kwiatek:
Isabelle to chyba na prawdę fajny facet. Może faktycznie robota go tak wykańcza bo po Twoich wypowiedziach nie wyobrażam sobie, że możesz go nie ruszać 😉
Nie ma chyba nic cenniejszego niż kochający, potrafiący Cię rozbawić mężczyzna. Bardzo Ci tego zazdroszczę 🙂
Escada nie byłam uszczypliwa, tylko na serio - jeśli jest jakąś kobieta, która sklonilaby mojego faceta do zachowania: " chodź Mała, coś Ci kupię " to będę pod wrażeniem 😉

Co do rozstania - nie wracalabym do domu, wynajelabym coś.
Isabelle to chyba na prawdę fajny facet. Może faktycznie robota go tak wykańcza bo po Twoich wypowiedziach nie wyobrażam sobie, że możesz go nie ruszać 😉
Nie ma chyba nic cenniejszego niż kochający, potrafiący Cię rozbawić mężczyzna. Bardzo Ci tego zazdroszczę 🙂


I ja również.
Moja znajoma wybrała sobie takiego, chociaż szczerze mi powiedziała, że nie jest w jej typie (wygląd), ale ujął ją właśnie tym. I mimo że ona wybuchowa, nieco choleryczna, on ją "studzi", rozbawia i tak ze sobą żyją.
Być.,  mój też nie jest "moim typem" ale kocham jego głowę, a że chuchro? póki mnie podnosi (co jest wyczynem 😉 ) to nie będę narzekać na tak nieistotne szczegóły 😉
bryziak,  jest fajny, romantyzmu w nim brak, ale ja też nie jestem bardzo romantyczna, zamiast casanovy mam faceta, który jest pewny, stabilny i chce zalożyc rodzinę, nie mam żadnych powodów do zazdrości, bo wiem, że jest mój całym swoim małym serduszkiem 😉

ale zazdrościc nie ma czego, czasem brak mi trochę kwiatów bez okazji i pożądania 😉

szepcik,  chyba rzadko który facet"zabiera kobietę na zakupy" jeśli mieszkają razem i mają wspolne konto😉 może moj związek to kiepski przykład, ale np jak potrzebuję butów to przy okazji zakupów spożywczych po prostu mówię, że nie mam butów i idziemy kupić. poza tym, jeśli czegoś chcę to sobie to kupuję, bo i tak pieniądze są wspólne, wiec co za różnica, czy on pójdzie coś kupić czy ja 😉 zwłaszcza, że sama wiem najlepiej co mi się spodoba😉
Coś w tym jest.Przykład- moi rodzice. Mama szczerze przyznaje, że na początku Tato wcale jej się nie podobał ale tak ujął ją swoim poczuciem humoru i umiejętnością rozładowania napięcia w każdej sytuacji, że świata po za nim nie widziała. I nadal po 36 latach nie widzi. Ani razu nie słyszałam u nich kłótni. Dużo bym dała za takiego drugiego Lesia bo u nas przy dwójce choleryków to talerze latają po ścianach  😁
U moich rodziców to samo - moja mama była super laską, czarne włosy, ciemna karnacja, figura klepsydry... podobała się facetom. A mój tata - rudzielec, hipis, z grzywą na twarzy, metr siedemdziesiąt w kapeluszu, ale takie poczucie humoru, że do tej pory wszyscy padają jak on coś powie 😉 Serducho ma na dłoni, super ciepły człowiek. No i co, oczywiście w nim się zakochała na śmierć i tworzą super parę do tej pory - zazdroszczę im czasem tego i wiele bym dała, żeby mój związek tak wyglądał za te 25 lat.

Averis, seksuolog trochę jest od tego, ale chyba bardziej terapia pary niż on. Bo u szepcik to kwestia małego libido, a nie problemy z erekcją/wytryskiem, pochwica czy inne takie somatyczne objawy. Pewnie zwykła szczera rozmowa wyjaśniła by sprawę, bo kumulowanie wku*wa na pewno nie pomaga...
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
12 lipca 2012 16:26
Aaa, napisałam elaborat jako odpowiedź na post Pauli z...pierwszej strony tego wątku   😁

Właśnie dotknęłaś ciekawskiej strony mojej natury 😎
Mysza   "Śmierć jest kolejnym koniem, którego dosiadamy"
12 lipca 2012 16:35
Dzionka, Hexa u moich rodziców to samo. Mama podobała się facetom, szczupła blondynka z długimi nogami i niebieskimi oczami, ojciec - yhm... W ogóle jej się nie podobał, ale ujął ją swoim poczuciem humoru 😁 Są razem już 20 lat i czasami jak ich słucham, to stwierdzam, że dobrali się idealnie 😁

Isabelle mam mętlik w głowie, z jednej strony jestem ciekawa, co ma mi do powiedzenia, z drugiej nie chce go widzieć...
Tym bardziej jak już wcześniej wspominałam, ciężko jest mi o nim zapomnieć (bo to co razem przeszliśmy to nasze) i boję się że znowu coś mnie "ruszy", boję się, że po prostu wymięknę...
Isabelle my nie mamy wspólnego budżetu - składamy się na rachunki i zakupy, ale resztę każdy trzyma na własnym koncie i robi z tym co chce 😉
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
12 lipca 2012 19:05
szepcik, myslalas jakos ostatnio dlaczego jestescie razem? Tak teraz? I czy Twoja wizja to blizej 'do konca swiata' czy 'byle do przyszlego piatku...'? 
No właśnie szepcik, straszny burak z tego Twojego faceta... tak przynajmniej wynika z Twoich postów.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
12 lipca 2012 20:30
generalnie czytając przeboje szepcik,mam wrażenie,że najpierw chciałaś go zdobyć,potem okazało się,że to nie do końca to co chciałaś,ale "jakoś to będzie"...nie warto... szkoda marnować życie dla frajera!

masz się czuć w domu księżniczką! i nic absolutnie nic nie może tłumaczyć braku szacunku i braku zainteresowania - a tak odbieram tego Twojego faceta....
Averis   Czarny charakter
12 lipca 2012 20:44
Pauli, pomyliły mi się strony -wzrok już nie ten 😉 Ale głownie chodziło o to, ze to palant i trzeba sobie dać z nim spojó (jeśli po 664 stronach jeszcze Cię to obchodzi :hihi🙂
Dlaczego zawsze jest tak,ze kiedy ja nie chcę się z nikim spotykać,to lata za mną stado chłopów? 😉
Koniec końców dałam się namówić koledze na wspólne pichcenie lecza jutro.
Ciekawam co nam wyjdzie 😉

szepcik ale się kopiesz z koniem,słowo daję, ja już bym odpusciła dawno.Męczyłam sie również(moze w innym wymiarze),ale uwierz mi,lżej jest samemu niż w takiej sinusoidzie.Wrażliwa jesteś dziewczyna,delikatna...
ovca   Per aspera donikąd
12 lipca 2012 23:35
Powiem Wam, że we wszystkich opowieściach o zołzach i gonieniu króliczka coś jest. Może problemem w moich poprzednich relacjach z mężczyznami było to, że zaczynałam za bardzo się starać i za mocno się wkręcałam- a tym razem postawiłam na coś zupełnie odwrotnego, dołożyłam duuuużo dystansu i zdrowego rozsądku, jak się trochę zapomnę ( 😉 ) to od razu cofam się o dwa kroki. Taki trochę damsko-męski join up  😁 i przynajmniej nie grozi mi to, że za mocno się zaangażuję i źle na tym wyjdę...(moje ostatnie rozstanie fizycznie odchorowałam, i do tej pory jakikolwiek znak od niego czy nawet głupi sen odbija się na mnie..psychosomatycznie? tak to się nazywa? )

w każdym razie- jest malinooooowo  💃
(tak, wiem że to dopiero etap motylków, ale nie gaście mnie   😁 )
ovca damsko-męski join-up - podoba mi się  😁  to teraz pewnie z zapałem do pracy zasuwasz? 😉
szepcik,  szczerze mówiąc nie wiem jak to w takim razie funkcjonuje, nigdy nie pomyslałam o takim rozwiązaniu. większe wydatki i tak konsultujemy, więc może nie widziałam potrzeby. może oddzielne konta są jakąs drogą awaryjną, opcją, żeby nie zostać gołym przy rozstaniu? podświadome zabezpieczenie w poczuciu, że nie wszystko jest tak jak być powinno.

ovca, zazdroszczę trochę tych motylków😉 to z jednej strony najwspanialszy moment w związku, ale nie wiem czy jeszcze raz chciałabym przez tą niepewność przechodzić😉

mandi,  bo tak zawsze jest! jak się kogoś szuka, to rzadko trafiają się fajne okazy, a jak człowiek da sobie spokój to nagle wokól ich pełno!

Ktoś,  czasem cichutko marzę o byciu księżniczką 😉 ale potem sobie przypominam, że chłop pokochał mnie za samodzielność i twardość charakteru, i nie wychodzi mi udawanie nieporadnej wymagającej pomocy i atencji królewny 🙁

wczoraj wieczorem chłop przywiózł nasz zamówiony komplet wypoczynkowy dostawczakiem! oczywiście wyniesienie dwóch kanap oraz wniesienie nowych mebli wymagało wspólnego działania. i w takich chwilach chciałabym być wątłym króliczkiem! ominęłoby mnie dzwiganie😉 i czuję, że naturalna, kremowa skóra to był chyba zły wybór😉 wygląda pięknie, komplet jest zapadający się, z relaksem, mięciuchny, pasuje do ciemnych paneli i jasnych ścian... ale będzie zapewne za tydzień tak brudny, że zamówię czyszczenie, i nie wiem jak naturalna skóra zachowa się przy intensywnym użytkowaniu 🙁 
Co do wspólnego konta, właśnie się zabieramy do tego żeby utworzyć jedno wspólne, na które każde będzie wpłacać np. 1/3 pensji miesięcznie i to będą takie wydatki na zakupy, rachunki itd. Natomiast resztę każdy we własnym zakresie.
To chyba jest dobry układ, bo niby się podzieliliśmy wydatkami ale znowu jest tak, że on akurat ma kasę więc zapłaci za coś za mnie, a później ja płacę za "jego" działkę 😉 I cały czas mam wrażenie że jednak to on więcej płaci na wszystko bo ma znacznie większą pensję.

Ale nie wyobrażam sobie żeby całość "uwspólnić". Każdy zakup od razu wychodzi na jaw  😁
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
13 lipca 2012 10:13
To jest raczej normalne, ze w momencie wspolnego zycia i dysproporcji budzetow nie liczy sie zlotowek i nie robi grafiku platnosci?
Czy to tylko w moim swiecie tak jest, ze wszystko jest w tym temacie naturalne, wychodzi samo, za zakupy placi ten, kto je akurat robi, czasami ja go gdzies ciuchowo obkupuje (najczesciej bez jego udzialu, bo zakupow nie znosi), czasami on mnie i krzyczy jak nie komunikuje, ze czegos nie mam a jest potrzebne (a w domysle nie mam na to wolnej gotowki).

Wspolnego konta nie widze potrzeby posiadania.
mnie również mój R udobruchał swoim poczuciem humoru 😀 czuły to był zawsze ale od jakiegoś czasu to już w ogóle jest czuły hihi a że jest przystojny to już inna sprawa hihihihi

co wspólnego konta, myśle, że podział taki, że hmm pół wypłaty(może być mnie albo wiecej) moja i jego idzie na rachunku a reszta na swoje wydatki jest chyba najlepszym rozwiązaniem
Już kiedyś była na ten temat dyskusja w tym wątku 😉 ale się powtórzę:
My (6 lat razem) od zeszłego roku mamy wspólne konto na które wpłacamy ok 3/4 pensji, z tego idą wszelkie opłaty mieszkaniowe, samochód, jedzenie, chemia, leki, wakacje, wspólne wyjścia, kultura, edukacja.
1/4 każdy sobie trzyma na swoim koncie i rozporządza wg uznania. Zakupu ciuchowe, fryzjer, hobby, wyjście z dziewczynami na sushi/kolegami na whisky czy akcje typu 'stawiam wszystkim' - to wszystko idzie właśnie z indywidualnych kont.
Wcześniej mieliśmy właściwie wspólną kasę - bo się nie rozliczaliśmy między sobą - ale na swoich kontach, czyli płacił ten komu było łatwiej sięgnąć do portfela, jednak układ ze wspólnym kontem jest znacznie lepszy. Raz, jest większa przejrzystość codziennych wydatków, obie strony mogą łatwo kontrolować stan konta; a dwa, nie trzeba się 'tłumaczyć' przed drugą osobą, dlaczego się wydało 1000zł na buty trekkingowe. Jest jeszcze romantyczny aspekt sprawy - zakup prezentu czy zaproszenie na kolację, kiedy pieniądze są de facto wspólne, nie mają racji bytu - a przy osobnych kontach to nabiera sensu. Teraz facet może mnie zaprosić na kolację i powiedzieć 'ja stawiam' 🙂
Wspólne częściowo konto może być przydatne w kontroli i racjonalizacji miesięcznych stałych wydatków (jak Hiacynta wspomniała)
Np. Porównanie jak robimy zakupy z listą, a jak robimy zakupy bez listy. Albo zakupy w biedronce kontra zakupy w Tesco  😀

U nas też na szczęście jest to naturalne, w przeciwieństwie do sprzątania mieszkania  😵
Dopóki miałam czas na sprzątanie nie było żadnego problemu. Teraz gdy prawie każdy dzień od rana do wieczora spędzam poza domem mamy zonk. To oczywiście moja wina bo on biedny wszystko musi sprzątać  🤣
Awanti trwały i trwały, aż w końcu wypisaliśmy listę rzeczy które trzeba sprzątać systematycznie. Uważałam to za naprawdę ostateczność, ale nalegał. Pomyślałam, to się przejedziesz kolego i było tak jak podejrzewałam. Ja z moimi obowiązkami byłam na bieżąco, on ponad połowę zaniedbał o czym mu na bieżąco komunikuję.
Początkowo się wściekał ale wreszcie przyznał rację...
kajpo, ja takie wspólne konto miałam z moim poprzednim partnerem. Obliczyliśmy ile potrzeba na dom i życie średnio. I każde z nas przelewało połowę tej sumy. Z tego opłacane rachunki mieszkaniowe, zakupy do domu, czasem wspólne wyjścia.
Z reszty ja utrzymywałam konia itp. on swoimi dysponował też jak uważał.
To był bardzo fajny i zdrowy układ. Wiedział, że ja gorzej zarabiam a chciał mi sprawiać radość, więc gdy chodziliśmy na zakupy często kupował mi ciuchy czy inne miłe drobiazgi, na które mnie ni byłoby stać.
Ja mam dosyć ciekawy układ...
Płacę za nasze dwa konie, On natomiast rachunki, tankowanie. Na zakupy żywnościowe wydajemy razem, raz ja, raz on - choć niestety częściej On). Zakupy indywidualne każdy dla siebie, choć nie raz się zdarzało, że dostawałam pieniądze na coś typu: fryzjer, kosmetyki, jak mi już zabrakło 😉 Pierdoły do stajni, zależy kto częściej jest w sklepie końskim, ale jakoś nie mamy konkretnego podziału w tej kwestii... Spłacam jeszcze raty za auto, więc mam nadzieję, za parę miesięcy jak skończę, będę więcej wydawać na zakupy do domu i go odciążę. Wtedy może coś na wakacje zaoszczędzimy 😅
My jeszcze nie mamy wspólnego konta, bo zostanie ono powołane z momentem zamieszkania razem. Dlaczego? Dla wygody 😉

Takie też mamy wzorce w domach, że są konta osobne ale jest i jedno wspólne, "domowe", do którego są dwie karty płatnicze. W teorii umówiliśmy się, że każde z nas przelewa określoną kwotę, pozostałość pensji, wszelkie premie i dodatkowa kasa zostaje na prywatnych, nazwijmy je umownie: "oszczędnościowych" kontach. I tyle by było z teorii 😉 bo w praktyce, dopóki nie zmienię pracy, to zostało ustalone, że z mojej pensji idą opłaty na zwierzęta (pies+koń, a docelowo dwa psy+koń), mój samochód i zostanie mi kilka - dosłownie! - złotych na jakieś drobiazgi, z jego reszta opłat i wydatków. Zwyczajnie na razie dysproporcja w zarobkach jest rażąca, więc jeżeli to się nie zmieni z biegiem czasu to inaczej "ni dy rydy" i tak 😉
A no właśnie- jeszcze kwestia proporcji. Napisałam 'po 3/4', ale tak naprawdę przelewamy po tyle, żeby nam zostało po tyle samo - czyli osoba, która zarabia więcej, więcej przelewa. Pewnie można się umawiać inaczej i właśnie konkretny procent środków przelewać - wtedy ta osoba, która zarabia więcej, ma więcej na wydanie na siebie - chociaż szczerze mówiac nie widzę tego modelu w przypadku par, które są ze sobą 'na poważnie', czy rodzin, bo jest to jednak dość egoistyczne.
Ja właśnie jestem z tych, co wolą więcej mieć na wspólnym koncie i móc dzięki temu np. kupić nam na kolację dobrego sera pleśniowego i winko, niż liczyć pieniądze na codzienne wydatki, ale za to mieć dużo na wydanie na siebie.
my nigdy nie mieliśmy wspólnego konta,
ale zwiazaliśmy sie jako dorośli ludzie z ustabilizowaną pozycją zawodową itd.
ja mam kartę do konta męża z limitem do wypłat + upoważnienia do jego konta
on do mojego nie ma nic  😉
ale to kwestia "zarobków" - ja nawet nie wiem ile mój mąż zarabia

wydaje mi się, ze obliczenie ile sie wydaje na dom, życie itd i podział tego jest fajnym rozwiązaniem zwłaszcza, jak każdy oprócz tego ma swoje hobby, na które wydaje pieniądze itd.
najgorzej trafić na partnera kompletnie niepodobnego pod kątem szacunku do finansów - np. ona rozrzutna, on "chomik" itd
najgorzej trafić na partnera kompletnie niepodobnego pod kątem szacunku do finansów - np. ona rozrzutna, on "chomik" itd



Dodofon, miałam takiego 😵
Chciałam wziąć konia w dzierżawę: nie stać nas (oczywiście utrzymywałabym za swoje), chciałam kupić: "zapomnij!"...
Ale na nowy telewizor i tablet kasę on zawsze mógł mieć (fakt, kupił za swoje), ale w końcu za konia też płaciłabym ja. Gdzie tu logika? 🤔wirek:
A dodam, że spokojnie już wtedy zarabiałam ponad 2500pln i miałam umowę na czas nieokreślony...
Ja właśnie pogoniłam takiego, co to chciał mnie rozliczać z moich pieniędzy.
Się rozwodzę.
(jeszcze w wątku rozwód muszę się pochwalić  😂 )
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się