Runnersi- czyli biegaj z nami :)

hej Runnersi!
Czy biega ktoś w Puszczy Niepołomickiej?
Biegacie w zimie? Jak się ubieracie, żeby nie marznąć, ale też się nie przeziębić, bo przewieje? Biegam nieregularnie, ale chciałabym to kontynuować, jak spadnie śnieg.
bielizna termoaktywna, softshele i inne wynalazki odprowadzajace wilgoc a nie przepuszczajace wiatru, czapka (u mnie obowiazkowo szalik) i cieple rekawiczki. nie biegalam zima ale tak to widze, jak i kazdy sport (rowerowalam calutki rok i nie bylo problemu, dobre rekawiczki i nauszniki daly rade)
Horciakowa   "Jesteś lekiem na całe zło..."
16 maja 2012 21:48
Odświeżam wątek, bo w ramach utraty kilogramów postanowiłam wrócić do uprawianego dawno, dawno temu sportu czyli biegania.
Póki co trzymam się planu i biegam/chodzę codziennie. A jak jest u Was, biegacie nadal?

Robicie przed biegiem jakąś rozgrzewkę, jakieś ćwiczenia rozciągające w trakcie? Biegniecie całą trasę równym tempem, robicie interwały, na zmianę marsz i bieg?
Halo, halo Runnersi! 😀 sezon w pełni a tu taka cisza? Demotywują Was ostatnie temperatury? 😉
Ja z racja przerwy w jeździectwie, powróciłam po 3 miesiącach do biegania- kondycyjnie, nie było tak źle jak myślałam. Spokojnie robię "dawny" dystans 6,5 km ciągiem. Musze się pochwalić, że wczoraj wzięłam udział w swoich pierwszych zawodach 😁 na dystansie 5 km. Fakt, że w ogóle dobiegłam i nie byłam ostatnia to dla mnie duży wyczyn pomimo, że dystans krótszy, niż mój treningowy. Trasa trudna, dużo podbiegów (górek), a i ja się chyba trochę spaliłam psychicznie (przypomniałam sobie dlaczego nie biorę udziału w żadnych zawodach, np. jeździeckich). Jestem mega pozytywnie zaskoczona poziomem kondycyjnym polskiego społeczeństwa! 60, 70, 80- latkowie dawali radę, a wręcz dawali czadu 😉 Rozglądam się z jakimiś nowymi zawodami w okolicy i... biegnę dalej!

Horciakowa, ja robię ćwiczenia rozciągające przed i po (w trakcie nic). Biegam bez przerwy, bez interwałów, bez marszu, równym tempem, dosyć wolnym bo 9-10 km/h. Znalazłam sobie świetne miejsce do biegania, nad jeziorem, więc czasami w ramach rozluźnienia po biegu jeszcze z 05, godz pływam (dużo mniejsze zakwasy na drugi dzień!).
Naprawdę biegasz codziennie? Nie boisz się, że niedługo zabraknie Ci motywacji 😉 Zalecana jest przerwa 1-2 dniowa (ale nie dłuższa!!) między treningami.
Horciakowa, ja nie robie żadnej rozgrzewki przed , tylko marsz na początku i na zakończenie. Ale biegam bardzo mało bo tylko max 5km dziennie.

wandetta mi w upały biegało sie rewelacyjnie, teraz duzo gorzej o dziwo.
Horciakowa   "Jesteś lekiem na całe zło..."
17 lipca 2012 09:55
Moje bieganie chwilowo zamarło 🙁 Jakiś taki brak czasu, poza tym samej ciężko mi wyjść, a mąż ciągle zajęty. Do tego dwójka maluchów nie ułatwia zadania. Wolałabym biegać w dzień, a nie zawsze mam jak zostawić dzieciaki, z kolei z Adaśkiem nawet na rowerze to nie bieganie - ciągle coś pokazuje, ogląda i trzeba się zatrzymywać.
Ciągle jednak mnie do tego ciągnie i chyba jakoś bardziej się zmobilizuję i na nowo zacznę/zaczniemy. Dodatkową mobilizacją jest bratowa, która biegając 2-3 razy w tygodniu osiąga już dystans ok 20km ciągiem. Zazdraszczam i będę do tego dążyć.
Anderia   Całe życie gniade
17 lipca 2012 10:51
Też się dopisuję do wątku 🙂
Na jesieni 2011 nie miałam jako takiego konia do jazdy, nie wiedziałam co z sobą zrobić, miałam za dużo wolnego czasu, więc zaczęłam bieganie. Na początku 1-2 km, z czasem przyszło i 14 🙂 U mnie to o tyle fajna sprawa, że mieszkam na wsi - 2 km od Kampinoskiego PN, więc jeśli chcę pobiegać po lesie mam już z miejsca rozgrzewkę w formie dotarcia 😀 Mam też bardzo blisko do jednej ze stajni, a ta z kolei ma "tor galopowy", czyli sporą pętlę zrobioną z polnych dróżek. Jedno okrążenie ma tak na oko kilometr, więc jeśli nie chce mi się wyruszać gdzieś dalej to lecę na tor i nabijam okrążenia, super rzecz 😉
Potem niestety przyszła zima, niby zima jak nie zima, ale jednak świąteczno-noworoczny rozgardiasz dał mi się we znaki i jakoś tak biegać przestałam. Potem nowy semestr, 3 klasówki dziennie i te sprawy. W ferie dostałam do jazdy bardzo absorbującego konia, z którego często leciałam, więc po powrocie ze stajni nie miałam już chęci na żadną aktywność  🤣
Na wiosnę coś tam zaczęłam, ale też bez szału, jakieś 3 km dziennie od niechcenia i bez powiększania tegoż dystansu. Potem znowu przestałam.
Ale jak ostatnio zobaczyłam się w lustrze to uznałam, że trzeba się za siebie jednak wziąć. I bieganie powróciło pełną gębą  😀 Mam kondycję jak nigdy, potrafię zrobić i 10 km na raz, szczerze mówiąc, to nawet nie zawsze liczę. Biegam dla siebie, tylko w terenie, bieżni nie posiadam, a poza tym zawsze byłam zahartowana i chciałabym to podtrzymać. Bardzo to teraz polubiłam, schudnąć może jakoś bardzo nie schudłam, ale mam satysfakcję. Na koniec (to znaczy ostatnie 200-300 metrów) zawsze przyspieszam, żeby zobaczyć ile jeszcze z siebie wykrzesam i czy bardzo się zmęczyłam. Moja wfistka z gimnazjum zawsze krzyczała "Ostatnia prosta! Gdzie wasza wola walki!" i jakoś tak mi to utkwiło w głowie  😁 Jak sobie przypominam, że teraz po 8 km mam spokojniejszy oddech niż pierwszego dnia po jednym, to normalnie jestem z siebie dumna. A biegi na kilometr czy nawet nie (800 m) na wfie w pierwszej klasie gimnazjum, które ledwo przeżywałam i traktowałam jako karę to już dla mnie śmiech na sali  🤣
Co do obuwia, mam najprostsze w świecie adidasy. Wolę po miękkim podłożu typu piasek, trawa, runo leśne, ale czasami zdaża mi się i po asfalcie i nigdy nie bolą mnie kostki ani kolana.
Anderia, a w jakim tempie biegasz?
Anderia   Całe życie gniade
17 lipca 2012 12:24
wendetta raczej wolniej niż szybciej, 5 km robię w pół godziny, może 40 minut - więc tak na oko 8-10 km/h. Przez cały trening staram się utrzymywać to samo tempo, tylko jak pisałam na "ostatnią prostą" przyspieszam do sprintu. Ja jestem dosyć szybka, więc myślę że prędkość tego sprintu pod 20 km/h spokojnie podejdzie 😉
Czyli biegasz dokładnie tak samo jak ja 😉 Ja biegam treningowo 9 km/h i ostatnią prostą sprintem. Też poruszam się równym tempem, z tym, że staram się co jakiś czas zmieniać długość lub "rodzaj" wykroku (pozwala uniknąć niemiłego napięcia mięśni).
Swoją drogą, też tak macie?- po jakichś 30-40 minutach nieprzerwanego biegu zaczyna mi on dopiero sprawiać przyjemność, oddech się uspokaja i przestaje czuć zmęczenie. Po pełnej godzinie to nogi same niosą i jakoś tak dziwnie trudno się zatrzymać....
Melduję się jako nowy członek  😅 Rozbudźmy jednej w najwspanialszych wątków na Re-volcie! Zmotywowana przeczytaniem tego tematu postanowiłam znów powrócić do biegania. Wybrałam nową trasę, więc 20min średnim tempem minęło prędkością światła 🙂 Nie chciałam biec więcej, bo primo było już późno i ciemno, secundo jakiś czas nie biegałam i nie chcę przeciążyć stawów. Nic mnie tak nie demotywuje jak stara, sprawdzona 40 razy trasa. Natomiast przy dobrej muzyce i w nowym miejscu, mogę biec i biec... A jak towarzyszy mi pies to już w ogóle bomba. Uwielbiam to uczucie po 🙂 Mam w planach wybrać się na drugą (lewą) stronę Wisły i pobiegać na Kępie Potockiej lub po Lesie Bielańskim i połączyć to z basenem.

Odnośnie biegania boso. Jak przystało na zagorzałego naturalsa, który kocha wszystko co eko i fanatycznie wierzy w medycynę wschodu, jestem oczywiście jak najbardziej za! 🙂 Praktykuje to każdego lata, gdy wyjeżdżam nad morze. Jak ja kocham biegać boso po plaży z samego rana, gdy wokół cisza i ludzi brak... Myślicie, że jest szansa biegać boso gdzieś w Warszawie?  🤔 To niesamowite uczucie... Ścięgna i stawy co prawda są bardziej obciążone, ale tylko dlatego, że współczesny człowiek jest nie przystosowany do wysiłku, który w normalnych warunkach nie powinien sprawiać nam żadnego kłopotu.
Mnie się właśnie rozlatują moje 11- letnie ukochane reeboki, więc kto wie czy nie wypróbuje biegania boso 😉 A tak poważnie to mnie się fatalnie biega nawet w zwykłych 'adidasach' nie stricte do biegania (czuję każdy krok w mózgu :hihi🙂, więc na boso chyba bym się nie zdecydowała.
a ja właśnie lubię znać trasę, lubię wiedzieć, il dokładnie za mną, ile przede mną (nie mam żadnego sprzętu mierzącego cokolwiek), lubię porównywać jak zmęczona byłam w danym miejscu wczoraj, a jak dzisiaj itd...
Kurcze, znowu się wkręciłam na dobre. Biegam już miesąc regularnie co drugi dzień i jakoś nie wyobrażam sobie teraz przestać. Czuję się fizycznie świetnie, jestem zdrowo zmęczona wieczorem, dobrze sypiam, w ciągu dnia nie czuję się ospała, mam bardzo dużo energii. No i mięśnie zaczynam czuć, mięśnie 😜
A jak to jest z tym rozmawianiem podczas biegu? Ja zauważyłam, że im więcej nawijam, tym łatwiej mi się oddycha, nie łapią mnie kolki itp.
I jeszcze jedna ciekawa rzecz: największe zakwasy po bieganiu mam... w barkach, ramionach, na plecach i pod pachami! Jakim cudem? 🤔
Anderia   Całe życie gniade
18 lipca 2012 20:15
największe zakwasy po bieganiu mam... w barkach, ramionach, na plecach i pod pachami! Jakim cudem?  🤔

To tak jak ja, wydaje mi się że dzieje się tak dlatego, że góra pracuje czasami nawet intensywniej niż nogi, a poza tym nie jest tak "przyzwyczajona" do wysiłku jak one.
Swoją drogą, też tak macie?- po jakichś 30-40 minutach nieprzerwanego biegu zaczyna mi on dopiero sprawiać przyjemność, oddech się uspokaja i przestaje czuć zmęczenie. Po pełnej godzinie to nogi same niosą i jakoś tak dziwnie trudno się zatrzymać....

Dokładnie 🙂 U mnie najtrudniejszy jest początek, powiedzmy pierwsze 15-20 minut, czyli przekonywanie siebie i swojego organizmu że ja to jednak chcę biegać  😁
Za to jak się rozkręcę to zrobię i 10 km i nie zauważę.
Swoją drogą, mam idealną pogodę do biegania. Właśnie taką najbardziej lubię. Niecałe 20*C, chmury, przelotne lekkie opady. Ubrać się mogę w krótkie spodenki i t-shirt, jak się poruszam to i tak ciepło, ale nie za gorąco. Zaziębić się nie zaziębię bo delikatna to ja nie jestem  🤣 Perfecto.
Jeszcze pytanie - czy jak złapiecie kolkę to przechodzicie do marszu czy trwacie w biegu? Ja nigdy nie odpuszczam i po prostu oddycham głębiej, czasami ścisnę się za żebro mocniej. Ale truchtu nie zaprzestaję. Nie wiem czy nie robię sobie krzywdy  👀
To mój drugi raz, a już odważyłam się na 40min. Kilka razy przypominały się stawy, ale bez specjalnej intensywności. To prawda, że ciężko jest przez pierwsze 20min, potem już z górki 😀 Padał deszcz, było już prawie ciemno, w uszach słuchawki z VOX FM  😎, żyć nie umierać! Tylko biec 😉 Teraz oby tylko utrzymać regularność! Planuję biegać co drugi dzień i co drugi dzień chodzić na basen. Czy w Warszawie są organizowane jakieś imprezy runnersowe, ale NIE po betonie?  🤔

A jak u Was? Tylko ja jestem 5-7 kilometrowym laikiem?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
20 lipca 2012 17:34
Cintra widzę, że Ty też jesteś z prawego brzegu Warszawki- masz jakieś trasy do biegania?  😉 Póki co biegam po mojej ziemi ojczystej, ale chciałabym to kontynuować po powrocie do Warszawy we wrześniu 😉
Anderia, ja też twardo "rozbieguje" kolki 😉 zatrzymywanie się mnie tylko rozleniwia i właściwie przerw na marsz nie praktykuję już od dawna (praktykowałam w swoich totalnych biegowych początkach tj. zimą, bo wiadomo jak to na początku z kondycją).
Cintra, to w takim razie ja jestem takim właśnie laikiem, bo mam swoją trasę na 6,5 km. Czasami biegam 10, ale to naprawdę muszę mieć czas i ochotę 😉

A tak w ogóle to... chyba pozazdrościłam chyba swojemu koniowi kontuzji ścięgna i od 2 dni ja cierpię 🤔 i to też lewa noga. Ścięgno achillesa wczoraj przy bieganiu bolało, ale tak do zniesienia, dziś rano po wstaniu z łóżka musiałam chodzić na palcach... Smaruję Voltarenem i Ketosprayem i mam nadzieję, że będzie OK. Pewnie to tylko nadwyrężenie, bo inaczej chyba bolałoby nie do zniesienia. Nie wiem, może na przyszłość powinnam się bardziej przykładać do rozgrzewki....
wendetta o właśnie! Rozgrzewka. Ja idę raptem 5min, tylko tyle, żeby dojść do trawy... To zdecydowanie za mało na prawie godzinny bieg...  🤔wirek: Głupota nie boli, póki czegoś sobie nie naciągnę... Polecacie szczególnie jakieś ćwiczenia? Wymachy, rozciąganie, podskoki? Wszystkiego po trochu?

smarcik do tej pory biegałam od Modlińskiej wzdłuż kanałku Żerańskiego, ale to trasa na 10-15min, chociaż niesamowitą zaletą jest wzniesienie do Modlińskiej, dobre przygotowanie przed trekkingiem (jeśli kogoś nie nuży wchodzenie kilkadziesiąt razy pod tę samą "górę"😉. Wczoraj biegałam nad kanałkiem, potem wzdłuż Płochocińskiej, Płużnicką i Myśliborską. Jutro mam zamiar albo dalej wzdłuż Płochocińskiej, albo gdzieś po Tarchominie, albo po wale (ale tu raczej tylko z psem 😉). Po za tym, wspaniałe lasy są k. Ostoji, Jabłonna i okolice. 5min autobusem mam do osiedla Potok, a tam kępa potocka, las Bielański... Oj, jest gdzie biegać 🙂
bianca   At first I'm shy but then comes wine.
20 lipca 2012 23:29
Chcialam tylko niesmialo wtracic, ze wczoraj zaczelam marszo-bieg po 5 minut i minute i jutro znowu biegam i nie moge sie doczekac! I to mowie ja-osoba nienawidzaca biegania jak zadnej innej foemy aktywnosci. 😀
a ja wczoraj zaczęłam 🙂 4km marszobieg "na czuja", tak z 60% biegłam (z ciągłymi przerwami na poprawianie spadających leginsów :zemdlal🙂
PonPOn, spadające gacie to wkurzająca sprawa 🤣, warto kupić gatki stricte do biegania, dobrze trzymające się na tyłku. Niewielkie wydatek, a komfort zupełnie inny.

No i masz Ci los 😵 jestem uziemiona, co najmniej na kilka dni, jak nie tygodni... Koń mój ma uszkodzone ścięgno, więc nie jeżdżę. Chciałam bieganiem zrekompensować sobie powstałe w ten sposób niedostatki ruchu i... sama sobie uszkodziłam ścięgno 🙄 w tej samej nodze co mój Rudy (chyba za bardzo przeżywam chorobę mojego konia). Prawdopodobnie nadwyrężenie i coś z kaletką maziową w tymże ścięgnie. Po badaniu jedynie palpacyjnym kazał wsadzić nogę w stabilizator i odczekać kilka dni. Na razie w pracy poruszam się na obcasach (wtedy w ogóle nie boli), a  na "po pracy" zakupiłam lateksowy bandaż elastyczny (w Decathlonie, dla sportowców). Od wczoraj jest dużo lepiej (smaruję Voltarenem i rozgrzewam wcierką mojego konia :lol🙂, więc mam nadzieję, że wkrótce będę mogła wrócić do truchtu chociaż, bo mnie rozniesie... Co mi zostaje? Pływanie? 😲
wendetta pływanie jest świetne! 😀

A ja dziś biegałam z siwym. Polecam każdemu, kto chce zwiększyć tempo, powrót do stajni to już nie żaden truchcik, o ile chce się dorównać koniowi 😉
slojma   I was born with a silver spoon!
25 lipca 2012 08:06
Dopisuje się do wątku🙂 Jednakże moje bieganie to tylko bieżnia. Uwielbiam to, można powiedzieć jestem uzależniona. Niestety obecnie z powodu kontuzji nogi jestem uziemiona jeszcze przez co najmniej 2 miesiące nad czym bardzo ubolewam i odliczam dni do ponownego wejścia na bieżnie.
Co do mojego biegania zwykle spędzam na bieżni od 60 do 90 minut wykonuję na niej ćwiczenia interwałowe, kontrolując własne tętno.
Jestem wyposażona również w specjalne obuwie z systemem nike +ipod dzięki czemu codziennie automatycznie zapisuje się czas biegania, tętno itp.
Osobiście lubię biegać z muzyką zdecydowanie szybką, aczkolwiek czasami skupiam się na telewizyjnym ekranie który jest przede mną.
Przed kontuzją biegałam codziennie.
Edycja
Oczywiście przed i po bieganiu nie zapominam o rozciąganiu swoich mięśni, co jest bardzo ważne jeśli nie chce się mieć żadnych kontuzji i urazów.
wendetta- jestem w podobnej sytuacji i właśnie zostało mi pływanie które nie obciąża mojej kostki. Pływam codziennie od dwóch tygodni bo dopiero teraz mogłam zacząć się normalnie poruszać.
Ja wiem, że pływanie jest super. Umiem i bardzo lubię pływać, ale... dla relaksu. Ja potrzebuje czegoś jak bieganie co mnie zmęczy, pozwoli spalić kalorie, wyrzeźbi, umięśni- przy bieganiu widzę takie wymierne efekty. Poza tym w basenie nie lubię, a na jezioro w tej chwili trochę za zimno.
Jaki sport nie obciąża jeszcze ścięgien? 😉
Ból ustępuje, więc mam nadzieję, że to jeszcze tylko kwestia paru dni i wrócę do truchtania przynajmniej.

Slojma, bieganie na bieżni Cię nie nudzi? Masz bieżnię w domu czy codziennie dzielnie na siłownie śmigasz?
slojma   I was born with a silver spoon!
26 lipca 2012 06:53
wendetta- jestem codziennie na siłowni gdyż oprócz biegania ćwiczę jeszcze corssfit i bieganie na bieżni wcale a wcale mnie nie nudzi wręcz przeciwnie, ponieważ robię interwały stale zmieniam tępo.
Ja trak samo jak ty nie jestem jakąś zwolenniczką pływania, chociaż jako dzieciak pływałam strasznie dużo i nawet zdobywałam medale. Ale to już zamierzchłe czasy teraz pływanie mnie nie bawi ale nie widzę innej możliwości w tym momencie na ruszanie się jak tylko pływanie. Oczywiście ćwiczę brzuch, łapki i górną partię nóg w domu ale o dolnej partii zapomnieć mogę. Powiem Ci, że wczoraj dałam sobie ostry wycisk na basenie nie czułam tego w wodzie, ale czuję dzisiaj lekko mięśnie pleców.
Uff, noga już nie boli, więc wygląda na to, że od juta wracam do żywych tzn. do biegania (nareszcie! :ukłon🙂. Nie chciałabym sobie jednak znów zrobić krzywdy, stąd moja prośba. Możecie mi podpowiedzieć/ podesłać link do jakichś dobrych, ale łatwych ćwiczeń, które mogę robić w ramach rozgrzewki, żeby skutecznie rozgrzać/ rozciągnąć ścięgna (i ogólnie nogi)? Może macie coś sprawdzone? Pytanie strasznie laickie, ale w gruncie rzeczy pomyślę sobie, że przez rok bieganie prawie, rozgrzewkę traktowałam baaardzo po macoszemu.
Dzięki wielkie z góry!
To i ja coś skrobnę bo biegam całe życie. Mniej lub bardziej regularnie. Mieszkając w stanach 7-lat biegałam na drużynie - tzw. cross country - biegi przełajowe (na zawodach dystans 5km po bardzo zróżnicowanym terenie, na treningach znacznie więcej; mój czas w granicach 21 min.,  lekko-atletykę - głównie płotki i średnie dystansy ale potrafiłam biegać wszystko, nie raz w sztafecie sprinty, skok w dal, a nawet wzwyż. Trochę szkoda bo nie mogłam się skupiać na swoich konkurencjach, skoro byłam zawodniczką "uniwersalną" to trener zapisywał mnie na te dystansy, gdzie konkurencja najsłabsza bym zdobywała jak najwięcej punków dla "dobra drużyny" 😉.

Potem miałam przerwę, ale nigdy zbyt długo. Gdy tylko wieczorem miałam chwilkę czasu, chodziłam biegać. Najlepiej biega mi się nocą, tak około 11 🙂. Wciągnęłam w to mojego męża, aż zanadto. Ostatnio miałam kontuzję kolana więc musiałam odpuścić a on.. pobiegł sobie maraton  😤 . Obecnie wracam do biegów 4 razy tygodniowo. Zdarzało mi się biegać do konia (12km), trening, i z powrotem (12km) ale przez jakieś dziwne kontuzje muszę chwilowo ograniczyć się do 12 km na raz. W drodze powrotnej jadę sobie rowerkiem a mąż biegnie. Miło mieć drugą osobę z którą można biegać, nawzajem się mobilizować. Za dwa miesiące planuję pół maraton choć obiecywałam sobie, że dość zawodów (7 lat, tydzień w tydzień to trochę dużo tego).

Nie pamiętam kto pisał o tym, że czuje się dobrze dopiero po jakiś 40 min biegu. Ja też i w zasadzie nic w tym dziwnego, skoro po około 30 in (naukowo udowodnione) wydzielają się endorfiny  😉

Aha - i pozdrawiam grono koniarek-biegaczek  :kwiatek:
uff, od pełni szczęścia dzieliło mnie te 6,5 km 😀 Wczoraj wreszcie po prawie 2 tygodniach mogłam wrócić do biegania. Ścięgno jeszcze trochę czuję, ale nie boli. Dobrze się rozciągnęłam, biegłam trochę wolniej, niż zwykle i jest OK. Dziś też bez bólu. Więc chyba ostrożnie mogę wrócić znowu do regularnych biegów. Aż mi lepiej 😁
Ada   harder. better. faster. stronger.
15 sierpnia 2012 22:26
Mam ambitny plan by od jutra biegać, przyda mi się jakieś zajęcie i poprawa kondycji 😀
Od beczenia w domu moje życie nie stanie na nogi, więc czas zrobić pierwszy krok.

Nie biegałam ponad rok, jestem ciekawa jaki dystans wytrzymam.
Ada, wytrwałości życzę! Bieganie to dobry sposób na smuty! W czasie biegu wytwarzają się endorfiny, czyli hormony szczęścia. Ja po skończonym dystansie zawsze mam "banana" na twarzy i z moją towarzyszką biegową dostajemy jakiejś dzikiej głupawki.
A efekty też humor poprawiają 😉
Co do kondycji, nie wiem jak to jest po roku, ale ja po 3 miesiącach zupełnego niebiegania, przebiegłam dystans sprzed przerwy bez zadyszki i postojów, tak jakby tej przerwy w ogóle nie było. Tylko zakwasy mi na drugi dzień przypomniały, że jednak była 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się