Sprawy sercowe...

Pauli wiej. Moja kuzynka też miała takiego typa. Nie byli ze sobą, nie było żadnych deklaracji, ale tu za rączkę, tu całus. I skończyło się na tym, że szanowny pan Ł. nagle, z dnia na dzień zerwał kontakt, a na następny dzień był z inną panią. A kuzynka zakochana do bólu leczyła się z niego ROK. I to był bardzo ciężki rok, nie polecam.
Cholera 🙁 Jestem załamana. Spędziłam calutkie dwa miesiące, 24h na dobę z moim B. i teraz znowu przez 10 miesięcy zostało nam spotykanie się co jakiś czas, z doskoku  😕 .. Nie sądziłam że będę aż tak bardzo tęsknić, że to będzie tak mocno boleć, a to dopiero kilka godzin odkąd jestem w domu. Dziewczyny, związek na odległość boli, ale najczęściej jest tego wart. Już nie mogę się doczekać kiedy za półtora roku zamieszkamy razem  😍  😅
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
30 sierpnia 2012 17:06
szafirowa - fajnie, że przeczytawszy o kolesiu 3 zdania, już go zdiagnozowałaś. Lol.

Pauli, to jest "gracz". Ktoś, kogo rajcuje taka gra, żonglowanie emocjami i nadziejami. Nie ty - tylko twoje emocje.
Uważaj bardzo, albo... wiej.


Dokładnie i to "wiej", a nie "uważaj". Oni wszyscy są skrzywdzeni, są w takim momencie życia, mają trudny okres, cokolwiek jeszcze. Są zakochani, nie chcą tego zepsuć, to dla nich zbyt cenne. Łaszą się jak mają ochotę, a jakby co, jesteśmy tylko kumplami, niczego sobie nie obiecywaliśmy, nie możemy być razem. Do następnego razu kiedy mają ochotę się połasić, poplanować wspólnie przyszłość, cokolwiek. To ja już wolę takich, co to otwarcie mówią, że interesuje ich tylko sfera fizyczna. Bo mogę sobie wybrać czy wchodzę w sferę fizyczną, czy nie. Nikt mi nie mąci w głowie, układ jest jasny. A z takimi "skrzywdzonymi"? Bagno.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 sierpnia 2012 18:10
Eech, szkoda cię na takie pokręcone relacje, coś czuję że jeszcze parę tygodni i nie będziesz się mogła po nim pozbierać...

Mam nadzieję, że jestem już na tyle mądra, żeby nie dać się już żadnemu facetowi aż tak zmanipulować, żebym nie mogła się pozbierać po zerwaniu kontaktu 😉
Z pewnością nie dopuszczę do tego, żeby taka zabawa trwała w nieskończoność. Znamy się niespełna miesiąc, więc chyba nie powinnam jeszcze od niego wymagać nie wiadomo czego.

yegua
Płacić zdecydowanie nie mam zamiaru, staram się tylko zrozumieć jego sytuację i fakt, że nie pali się specjalnie do nowego związku.

Horsiaa
Powiedziałabym nawet, że w ogóle nie mam intuicji, jeśli chodzi o mężczyzn... nie ma się co gniewać, taka jest prawda.
Bardziej mnie martwi to, że na takich właśnie zwracam uwagę, albo do siebie przyciągam. 

Strzyga
Wydaje mi się, że trafiłaś w sedno, nic dodać, nic ująć... to chyba sytuacja najgorsza z możliwych, kiedy przy takim "układzie sił" nie wiadomo o co tak naprawdę chodzi.


Powiem wam tak, zdaję sobie sprawę z tego, że szansa na powodzenie w tej sytuacji jest niewielka, ale chyba jestem typem osoby, która musi przekonać się na własnej skórze, że się pomyliła, nie miała racji. Przez taką postawę często boli, ale wtedy nie ma możliwości, żeby nie zapamiętać raz na zawsze, czego nie powinno się robić. 

Kiedy zastanawiam się nad postawą M. dochodzę do wniosku, że owszem, został bardzo skrzywdzony i może się obawiać (nie sądzę, żeby udawał), ale z drugiej, jeżeli traktowałby mnie serio i uważał, że jestem tego warta, schowałby lęki do kieszeni i zaryzykował, zobaczył co nam z tego wyjdzie. Nie wierzę, że aż tak bardzo się obawia, żeby był gotowy zrezygnować z ciekawie zapowiadającej się relacji i pozwolić odejść komuś, z kim mógłby w przyszłości stworzyć związek.

Chciałabym postawić sprawę jasno, żeby dostać jakieś konkrety, ale zwyczajnie się boję, że usłyszę coś, czego bym usłyszeć nie chciała...
Najgorsza prawda jest lepsza od najpiękniejszego kłamstwa😉
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 sierpnia 2012 18:18
Mam tego świadomość, ale jestem tchórzem, nie potrafię się przełamać...
Pauli, uwierz, jesteś jedyną osobą zdolną i powołaną do reprezentowania twoich żywotnych interesów. Nikt się pozytywnie nie zajmie twoim życiem, jeśli ty się nie zajmiesz.
Masz dbać o swoją skórę! I o swoje serce - też. W tym wypadku żywotny interes to wiedzieć na czym stoisz. Nie wiem, jakaś dead-line na "przyglądanie się co wyjdzie"? Dużo lepiej usłyszeć czego się nie chce niż być cudzą zabawką pełną miłych marzeń, dłuugo.
Można wtedy bez wyrzutów sumienia wziąć nogi za pas i poświęcić energię na upatrzenie i zdobycie poważnie zainteresowanego faceta, na jakiego każda z nas zasługuje.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
30 sierpnia 2012 18:35
Rozwali Cię to psychicznie dziewczyno. Naprawdę stan zawieszenia w którym nie wiesz o co jemu chodzi, czy chce, czy nie chce, jak będzie, nie jest dla Ciebie zdrowy. A on Cię porobi jak chce, a potem puści w długą. A potem znajdzie kolejną taką samą, której będzie wciskał jaki to on jest biedny.
Ja wiem, jestem czarnowidzem, ale zdecydowanie zbyt wiele takich relacji widziałam.
albo po prostu nie pozwalaj na takie rzeczy jak przytulanie, trzymanie za rece - niech on wie ze Ty tez masz swoje granice. Niech to bedzie jasne z Twojej strony - nie musisz o tym z nim rozmawiac, po prostu zacznij zachowywac sie tylko i wylacznie jak kolezanka - zobaczysz jak on sie wtedy bedzie zachowywac. Jak dla mnie trzymanie dystansu jest po prostu najzdrowsze w tej sytuacji. Dlaczego on ma sobie pogrywac? 🙂
Pauli, ja już Ci na PW pisałam jak to sie u mnie skończyło, ale przynajmniej trwało krótko, boli do tej pory, chociaż było dawno, ale wiem, że gdybym czekała dłużej byłoby jeszcze gorzej, totalnie bym się rozwaliła psychicznie. Wtedy (i chyba nadal to robie) go sobie tłumaczyłam, że ma trudny charakter, swoje w życiu przeżył, że musze poczekać (teraz sie zastanawiam na co chciałam czekać🙂 ) bla bla bla a prawda jest taka, jak pisze Strzyga. teraz to widze, chociaż nadal trudno mi w to uwierzyć 😉 Jasne sytuacje są najlepsze, jeżeli on sam nie wie czego chce, to po postawieniu z Twojej strony sprawy jasno, nagle zda sobie sprawę, czego chce... Albo zrób tak jak pisze nerechta 🙂
To jak już jesteśmy przy sprawach Pauli, to ja powiem, że miałam niedawno bardzo podobną sytuację. W październiku na weselu mojej przyjaciółki poznałam jej szwagra. Od razu przypadliśmy sobie do gustu, całe wesele spędzliśmy razem. Potem zaprosił mnie na poprawiny i zostałam w sumie 3 dni. I od tego czasu gadaliśmy codziennie na gg, skypie, przez telefon. Spotykaliśmy się prawie co tydzień (dzieliło na 300km). Albo on przyjeżdżał, albo ja do niego. Byliśmy razem na sylwestra, na mojej imprezie kończącej studia. Ale przez ten cały czas tylko raz wziął mnie za rękę!!!!! BYło tylko buzi w policzek, dostałam różę i to by było na tyle. Po 3 miesiącach postanowiłam z nim porozmawiać, dowiedziałam się, że nie jest pewny swoich uczuć i chce mnie lepiej poznać i takie tam. Teraz wiem, że powinnam dać sobie spokój, ale wtedy myślałam, że może tak ma być. I tak ciągnęło sie to pół roku! W maju pojechaliśmy na 10 dni razem  do Chorwacji  i też było to samo. Raz mnie przytulił i tyle. Był opiekuńczy  itd ale nic więcej. Po powrocie już ostatecznie postanowiłam z nim porozmawiać, bo dla mnie ta sytacja nie była obojętna. I co? I dowiedziałam się, że może się ze mną tylko przyjaźnić i że nigdy nic mi nie obiecywał. Że jestem jego koleżanką i tyle!!!! A powód był bardzo ciekawy. Jest bardzo wierzący i musi mieć kobietę tak samo wierzącą jak on, a ja taka nie jestem!Dla mnie to jakiś kosmos, co to ma do rzeczy. I to był koniec. Od tego czasu kontaktowaliśmy się bardzo rzadko. Ja oczywiście przeżywałam strasznie, a najgorsze jak dowiadywałam się, że spotyka się z innymi "koleżankami". Przeprowadziłam się i tera zmieszkamy od siebie 5 minut. Nie spotykamy się praktycznie wogóle. Czasem zadzwoni. I powiem szczerze, że teraz mnie oświeciło jaka durna byłam i cieszę się, że nic z tego nie wyszło.
Może i nie powinnam mu nic zarzucać, bo faktycznie mi nic nie obiecywał. Ale jednak miałam nadzieję, a on ją jeszcze podsycał, zabierając mnie do siebie, przedstawił mnie swoim rodzicom, dziadkom. Zaprosił do chorwacji itp. To po cholere to wszystko 😕
Wybacz brutalność solusiek ale czemu od razu tego nie wyjaśniłaś?

Ha, powiem wam, że co do facetów, którzy od razu nie inicjują fizycznego kontaktu - ja miałam tak samo! I nie wiem jakby to się dla mnie nie skończyło, może dziś nie planowalibyśmy ślubu gdybym po prostu nie wzięła sprawy w swoje ręce i na 3 dni przed jego wyjazdem na wtedy wydawało się całe życie, nie postawiła sprawy na ostrzu noża. Wręcz wymusiłam na nim kontakt fizyczny  😁 Wyglądało to mniej więcej tak. Pod koniec kolejnej niesamowitej randki, wciągających dysput filozoficzno-poglądowo-politycznych (spotykaliśmy się wtedy ok. 3 tygodni - codziennie) zapytałam się M czy zamierza mnie pocałować dopiero kiedy wróci z tego głupiego Londynu. On odpowiedział: raczej tak, nie jestem z tych śpieszących się (zupełnie na poważnie). Niestety, źle trafił - powiedziałam mu, że aha, ok a następnie zaczęłam całować. Nie oponował, wręcz przeciwnie  😁 No szlag mnie trafiał, że dorosły facet i nawet za rękę mnie nie wział przez tyle czasu. Strasznie wolno przezyciężał, no właśnie co, nieśmiałość? Wszystko o nim mogę powiedzieć tylko nie to, że jest nieśmiały. Najwidoczniej potrzebował czasu. Od tamtego razu raczej mnie nie wypuszcza z ramion na zbyt długo  😁
Warto było!  😉
melduję, że u mnie wszystko cudownie  😍

niestety za miesiąc czeka nas brutalna próba czasu. wyjeżdża na studia dość daleko.
on mówi abym się nie martwiła, ale wszystkie moje związki na odległość kończyły się porażką.
nie chcę go stracić.

salto piccolo na twoim miejscu też bym nie czekała. czasami baby mają większe jaja od facetów.
unicorna zgadzam się!
A co najśmieszniejsze pewność siebie w towarzystwie nie zawsze przekłada się na pewność siebie w związku czy w kontaktach damsko-męskich na stopie innej niż koleżeńska.
Mam też przykład w rodzinie. Mój brat. Niesamowicie przebojowy, przystojny facet na dodatek pracujący jako muzyk rozrywkowy, czyli ze sceną i ludźmi za pan brat, miliardy przyjaciół itd. I ZAWSZE miał problem z dziewczynami, kontaktami  z nimi itd.
I w końcu wylądował na ślubnym kobiercu ze swoją wieloletnią koleżanką z klasy, która też wzięła sprawy w swoje ręce  😉
salto piccolo Żadna brutalność😉 W tej chwili wyjaśniłabym to od razu i byłby problem w głowy. Wtedy byłam zauroczona i powiem szczerze, chyba bałam się jego odpowiedzi, że nic z tego nie będzie. A z drugiej strony naprawdę były momenty, że traktował mnie jakbyśmy byli razem. Nie byłam zakochana ale nie był mi obojętny  i nie chciałam tego stracić.
Pauli jak to czytam, to jak bym czytala o moich sprawach o ktorych tu niedawno pisalam. Tylko, że ja po trzeciej takiej akcji w miesiąc znajomości zawinęłam żagle, o ktorejs takiej gadce w stylu zalezy mi na tobie dramatycznie ale nie chcę się wiązać, tak mnie siekło na parę godzin ze stwierdzilam, że nie chcę tego przeżywać. Facet tydzien lezal mi kolo stóp, poczym na parę dni zniknął co oczywiscie wywolalo u mnie myslotok, jak na siebie wpadlismy przypadkiem to stwierdzil, ze nie chce zmieniiac teraz swojego zycia, obiecywac mi itp, szlag mnie trafil, bo to ja od początku powtarzalam, ze nie chcę sięwiązać poświęcać itp bo mam swoje wypelnione po brzegi życie ktore uwielbiam. Ale zbajerowal mnie, bo prawie chcialam zaryzykować. Dzięki bogu skonczylo się z mojej strony szybko, kontakt jakis tam mamy, a ja chłodzę zemstę w lodóweczce i kolega oberwie swoją wlasną bronią w odpowiednim czasie.
slojma   I was born with a silver spoon!
31 sierpnia 2012 09:02
Ambrozja- życzę powodzenia i wytrwania, wiem jak to jest w związkach na odległość dwa razy byłam i dwa razy się nie udało, ale Tobie życzę powodzenia.
Ja znowu pakuję się w związek na odległość, ale to już nie to samo co było kiedyś. Teraz jest skype, oboje jesteśmy dorośli i wiemy czego chcemy. To niesamowite jak w ciągu zaledwie dwóch tygodni może zmienić się całe życie.
Jun, Czy wzielas pod uwage mechanizm obronny? Pierwsza mysl, jaka nasunela mi sie po przeczytaniu Twojego opisu zachowania przyjaciela, to to, ze on sie w ten sposob z Toba pozegnal, usunal Cie ze swojego zycia, zanim uczynil to wyjazd. Po kawalku. Po to, zeby bylo wam latwiej. Obojgu. Nagle wyjazdy jeden po drugim? Milczenie miedzy nimi? A wszystko zaczelo sie po tym, jak (w jego mniemaniu) go odrzucilas jako mezczyzne i w kontekscie rychlego wyjazdu 'na zawsze'? Pomysl o tym. Kazdy radzi sobie na swoj sposob, ulatwia sobie przeczekanie najtrudniejszych momentow i trywializuje pewne sytuacje, ktore bez tego bylyby patetyczne i mialy zbyt duze znaczenie, zeby mozna bylo nastepnego dnia rano wstac z lozka i pojsc do pracy jak gdyby nigdy nic.
Byc moze sie myle, ale cos mi mowi ze tak wlasnie jest.
Twoja sprawa jest jak chcesz zamknac ten etap- z czystym kontem, czy z hukiem i w zlosci. Wyjasnienie teraz Twojego punktu widzenia od samego poczatku do teraz, wyslane mailem, pozwolilo  by Ci na poczucie 'zalatwionej sprawy', zamknietego uczciwie rozdzialu. Nic nie tracisz.


Wiem, ze minelo juz troche czasu, ale podobno nigdy nie jest za pozno, wiec pare dni temu napisalam mu jak jest na prawde i ...
zdaje sie, ze wyszlo mi to bokiem.
O tyle dobrze, ze juz mnie nie mecza mysli 'co by bylo gdyby' i mam poczucie 'zalatwonej sprawy' w jakis sposob, choc mimo wszystko nie najlepiej sie z tym czuje, ze tak to wyszlo, choc to juz chyba nie bylo zalezne ode mnie.
Mam nadzieje, ze kiedys zapomne.
ekuss   Töltem przez życie
01 września 2012 13:43
Ja nie wiem,ale chyba się nie nadaję do związków :/  Jest fajnie, pięknie i w ogóle,ale mnie zaczyna denerwować ciągle zapchana skrzynka pocztowa itd... szczególnie,że wiele osób ma jakieś ,,ale" do mojego obecnego związku z Niemcem-nie wspomnę mojego taty (były wojskowy,jak i dziadek,pradziadek itd.) ,który mówi,że jak mój chłopak coś przeskrobie to mu przypomni rok 1945  😵  Niby rodzice mówią,że akceptują ten związek i nie mają nic przeciwko,ale co jakiś czas pytają czy nie ma tu jakiś fajnych Polaków... liczę się ze zdaniem rodziców,ale mimo wszystko sama decyduję co robię i nie wiem co zrobić żeby ich bardziej przekonać do mojego chłopaka-Niemca... chociaż im nigdy chyba nie dogodzę- raz przyprowadziłam Polaka to też było coś nie tak...
Dlaczego muszę być jedynaczką?  😤
Wiecie co? Wczoraj miałam wysyłać gotowego posta, jak to po kłótni jest nam fajnie, jest miło, świetnie mi się z nim spędza czas.
Dzisiaj pokłóciliśmy się przez jego mamę. Powiedziałam proszę, zostań u mnie, to porozmawiamy. Byliśmy po wyjeździe i on mówi, że zmęczony, dał buzi i niby wszystko ok. Ja nie lubię tak zostawiać kłótni, wolę wytłumaczyć, by on zrozumiał, dlaczego reaguję tak, a nie inaczej - ale chcę tego samego po nim, ale on jak skruszony pies tylko przytakuje i nic się nie odezwie, jak to wygląda z jego strony. W kółko tłukę ten temat, że chcę, by on ze mną ROZMAWIAŁ, ale dupa, bo jest ok na jakiś czas, a potem znowu to samo. Wcześniej odmówił koledze (którego nie cierpię!), że nie spotka się z nim, bo byliśmy poza miastem, ale wróciliśmy wcześniej (mieliśmy jutro). I wiecie co? Był na tyle zmęczony, by nie spotkać się ze mną, ale jakoś z nim mógł pójść na piwo! Dowiedziałam się przypadkiem, bo obiecałam, że zadzwonię później.
Wie, bo WIE, do cholery jasnej! że zależy mi na tym, bo nie zostawiać tak kłótni, bo się potem z tym męczę (zaczynam dosłownie histeryzować, że przez niedomówienia wszystko zacznie się sypać), wątpię, by robił mi to na złość, ale i tak jest mi mega przykro i jestem wściekła. Nie odbieram telefonów.

Przepraszam za chaotycznego posta, ale nie potrafię pozbierać się do kupy.
czyli on się na wszystko zgadza, spędza z tobą duuużo czasu, próbuje załagodzić sytuacje, dzwoni do ciebie a ty nie odbierasz telefonów? no co za cham i egoista...


Przytakuje mi w momentach, jak z nim rozmawiam o tym, co poszło nie tak. Mówię mu, co czułam, jak on się zachowywał i tłumaczyłam swoją też nieodpowiednią reakcję. Irytujące jest to, że ja też robię dużo rzeczy nie tak, ale on nie chce rozmawiać. Nie wiem, czy to takie świetne. Jak dla mnie potem prowadzi to do nieporozumień. Chciałabym zrozumieć jego punkt widzenia na pewne sprawy, bo pomogłoby mi to uniknąć złego oceniania go. Moja wypowiedź nt. przytakiwania była odnośnie tego.
Wg mnie w związku powinno się rozmawiać i nie powinny być to rozmowy jednostronne, ale ok.

Reszta mojej wypowiedzi dotyczy faktu, jak on radzi sobie z konfliktami - omija je. Łatwiej skoczyć mu z kolegą na piwo, niż ze mną porozmawiać. Faktycznie mega egoistyczne z mojej strony. Zawsze myślałam, ze na związek mają wpływ dwie strony.

escada, obawiam się, że mogło to tak zabrzmieć i wiem, że po części możesz mieć rację. Ciężko streścić ponad 2-letnie relację, ciągłe kłótnie o tą samą rzecz, frustrację z tym związaną (która objawia się właśnie przy konfliktach), wiem, że sama jestem kawałem cholery i jak najbardziej zdaję sobie z tego sprawę. Łatwiej byłoby mi to zmienić, gdyby on po prostu ze mną rozmawiał na trudne tematy. On je omija, czeka aż zapomnę albo złagodnieję. Pamiętam jedną naszą poważną rozmowę, tylko. Ja wiem, że facetom jest się ciężej uzewnętrzniać, ale chciałabym, by chociaż próbował. To może i egoistyczne, ale naprawdę chciałabym, by tych gorszych chwili było jak najmniej. A dla mnie jedynym rozwiązaniem jest po prostu rozmowa...
Może faktycznie przesadzam, ale trochę go już znam, wiem jak się kończą takie sytuację i... nie podoba mi się to. Ja wiem, że ja mam problem z tym, iż zależy mi za mocno, za dużo się angażuję, a każda sprzeczka to dla mnie koniec świata. Ale naprawdę nic na to nie potrafię sama zrobić.
Averis   Czarny charakter
01 września 2012 20:00
Maea, ja na miejscu faceta oszalałabym, gdyby ktoś chciał ze mną ciągle i ciągle rozmawiać o moich odczuciach, stanie ducha, reakcjach i kazał rozkładać każde zdanie na czynniki pierwsze. Nie dziwię się, że ucieka i unika konfrontacji. Widać potrzebuje więcej czasu, nie chce teraz tego roztrząsać. Dla faceta koniec kłótni, to koniec kłótni. Jeśli zależy Ci na tej rozmowie, to mu o tym powiedz i daj czas, a nie top go w strumieniu zażaleń i pretensji.
Averis, on mi nie potrafi odpowiedzieć na proste pytanie: co cię zdenerwowało?
Nie lubię odgadywać, o co mu chodzi. Bo często nie mam pojęcia. Nie znamy się 15 lat.
Nie wymagam analizy kłótni, tylko po prostu chcę wiedzieć, co kryje się za tymi warknięciami i przekleństwami.

Chociaż wiem, że mam cholernie duże predyspozycje do przesadzania. Nie cierpię kłótni, po prostu nie jestem pewna, kiedy powiem za dużo, kiedy przegnę linię. I mimo, że dzisiaj rozmawialiśmy, to widać było, że dalej chowa urazę. Ale on to w sobie przegryzie i potem znowu będzie teoretycznie ok. Jeżeli to nie było nic poważnego, to o co kłótnia?

edit: Dzięki, dziewczyny. Czasem potrzeba takiego otrzeźwienia. Niestety, ale facet to jedyna kwestia, w której gdy coś idzie nie tak, to wpadam w histerię. 🤔
Co do niezdecydowanych facetów: miałam koleżankę, która spotykała się z pewnym Panem, chodzili razem za rękę, całowali się, do kina ją zapraszał, do siebie na obiady, poznała jego rodziców, też jej podsysał nadzieje bez żadnych deklaracji. Po czym po 2/3 miesiącach powiedział, że kocha inna tak naprawde i że jakby chciał, żeby byli parą to traktowałby ją inaczej :/
Ja mam wrażenie, że kobiety w takich relacjach nie myślą, że coś się stanie nie po ich myśli. Przecież jak można nas nie kochać? Wszystko mamy na swoim miejscu. Że jak teraz nie kocha to pokocha za chwile jak zobaczy po upływie jakiegoś tam czasu jakie jesteśmy najfajniejsze i najlepsze. Że się przekona do nas, ale właśnie musi jakiś czas upłynąć, że nic nie ma hop siup...
Nie kocha - to już nie pokocha.
Maea, a ja Cię rozumiem.
Wiem, że z boku wydaje się, że histeryzujesz i wprowadzasz niby terror w związku, ale dokładnie mam to co Ty.
Po nawet najmniejszej kłótni, potrzebuję "poczuć", że wszystko zostało wyjaśnione, że między nami wszystko ok.
Inaczej nie daje mi to spokoju, zagryzam się etc.
Najgorzej gdy zdarzyło nam się pokłócić przez tel.  😉

Natomiast u mnie w związku jest tak  😍
Nie mogę się nacieszyć z faktu, że tak wspaniały chłopak trafił się akurat mnie  🙂
Spotykamy się półtora roku, a im dłużej jesteśmy razem, tym jest lepiej.
Maea, też miałam taki problem. Wściekałam się za to. Aż w końcu ja sprowokowałam, że to on wściekł się na mnie i miał potrzebę "porozmawiania", bo go nosiło. I od tamtej pory rozmawiamy. I potrafi się czasem na mnie nawet zdenerwować 😁  bo nie jestem idealna(plus zaczynam mieć jazdy na hormonach więc i tak mimo wszystko jest baaaaardzo cierpliwy :emoty327🙂. I to fakt gdy nawet po ostrej kłótni wszystko sobie wyjaśnimy to związek dużo zyskuje, mimo że 5 minut wcześniej chciałam go udusić gołymi rekami. 😁


remendada, Horsiaa, no i właśnie o to chodzi... 😡
A ja wczoraj zdecydowałam się zadzwonić, późnym wieczorem (jak miałam pewność, że jest już w domu, ochłonął). Przeprosiliśmy się nawzajem, a on w końcu powiedział mi o co chodziło. I nie było mega poważnej rozmowy, po prostu w końcu na spokojnie sobie wyjaśniliśmy.

My niedługo zamieszkamy razem. Ciekawa jestem, jak on ze mną wytrzyma. Na razie wydaje się zrelaksowany i wyraźnie zadowolony faktem, że w końcu zacznie jadać obiady. 😎

Ambrozja, życzę wytrwałości. Ja bym nie potrafiła, ale naprawdę podziwiam ludzi, którzy dają sobie tak radę (wśród moich znajomych jest kilka takich par, nie czuj się więc odosobniona!). :kwiatek:
ekuss, to chyba właśnie uroki bycia "ulubienicą", jeszcze jak jesteś tam jedyną wnuczką, to w ogóle ten "parasol" od rodziny musi być ogromny 🙂 Ale to przejaw troski. Musisz pokazać, że chłopak jest godzien zaufania, a twoje decyzje powinny być szanowane - nie walką, na spokojnie.
Slojma, Maea - Dziewczyny bardzo dziękuję za wsparcie. Jest ciężko, to już 4 dzień bez niego a nadal jest mi źle. Śmieję się trochę jak mnie pocieszają koleżanki, które nigdy nie były w takim związku, mimo że wiem, że mają najszczersze i dobre chęci.. "Przecież macie skype, gg, dacie radę" - Tylko że ten skype w pewnym momencie po prostu nie wystarcza.. 🙁
slojma   I was born with a silver spoon!
02 września 2012 11:48
Ambrozja- fakt telefony, skype to nie to samo ale zawsze jakieś rozwiązanie ja wierzę, że jeśli związek jest silny i dwoje ludzi naprawdę chce to wszystko się uda, dlatego trzymam mocno kciuki.
Wczoraj zdałam sobie sprawę, że się zakochałam hehe, jak to dziwie brzmi. Po prawie 3 latach bycia sama jestem teraz najszczęśliwszą osobą na świecie. Znamy się bardzo krótko z B. ale wiem co czuję. Najważniejsze to, że on czuje to samo. I chodź dzieli nas odległość wierzę, że damy radę. Widzimy się już za niespełna 2 tygodnie  💃
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się