Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

Kaprioleczka: a czego w tej Anglii tak bardzo nie lubisz? Pamiętam jak wyjeżdżałaś i miałaś trochę więcej optymizmu 😀 Fakt, pogoda do bani, ale to każdy wie. Co więcej, czy studia nie takie, ludzie, środowisko? Chyba nie może być AŻ tak źle, co?

miałam więcej optymizmu, ale teraz trochę się wszystko "pokiełbasiło". W Soton trafiłam na złych ludzi, poza tym jest małe i nudne i się w nim "duszę". Co raz częściej uciekam do Londynu a potem nie mam kasy na nic, z jedzeniem włącznie. A znalezienie w tej chwili w Southampton pracy, która by mi odpowiadała (np. która mogłabym dopasować do mojego planu na studiach) graniczy z cudem.
jest AŻ tak źle a nawet gorzej, ale to już jak chcesz to czytać to na PW a nie na forum.

ale studia są naprawdę fajne, polecam wszystkim. Nawet w Soton, pod warunkiem, że ktoś lubi małe mieściny. Jednak mój ukochany Lublin to przy tym pipidówku ogromna metropolia, tylko lotniska nie mamy :P

Lotnaa, a mrozy to ja akurat lubię 😉 w Polsce byłam teraz miesiąc, śnieżek leżał, mieliśmy kilka dni po -20... mmm 😀 no ale ja mogę być trochę skrzywiona, bo w zimie urodzona 😉
u nas odkąd przyjechałam teraz (5 dni temu) jeden dzień było słońce. pozostałe albo leje albo wiszą takie okropne czarne chmury.
my_karen   Connemara SeaHorse
16 stycznia 2009 12:01
Nam pogoda zarowno w anglii jak i irlandii odpowiadala bardzo. Tutaj moj maż reaguje strasznie na kazda zmiane cisnienia, kazdy deszcz (po wypadku). Natomiast tam, mimo tego ciaglego deszczu byl spokoj. absolutny. Tylko nas samym oceanem jesienia wiatr troche za mocny  😜

Podobnie jak Kaprioleczka czułam sie w pierwszym miejscu do ktorego wyjechalam w Irlandii. Wszystko bylo fajnie, okolica piękna, konie super, ale ludzie zdecydowanie obrzydzili mi wyjazd jak tylko sie dalo.
Trafilam na histeryczna szefowa, ktora  stajnie i konie dostala od bogatego meza chyba jako zajecie dla nieroba, konie znala tylko z obrazkow. Pierwszy miesiac praktycznie dzien w dzien pytala czy to dobrze, tamto dobrze.. po miesiacu uznała ze Polaczki maja za duza kontrole nad stajnia i zjawiala sie tylko po to zeby rozkazy wydawac, czasem zupelnie bezsensowne,  i tylko po to zeby dodac nam roboty (mielismy we dwoje na glowie 30 koni, wszystko od gnoju i karmienia po prowadzenie jazd i sprzatanie osrodka). No ale nie o tym temat.

Ta kobieta i bogate klientki, ktore dały nam porzadnie odczuc, ze Polacy sie nie nadaja do uczenia ich rozpieszczonych dzieci(choc dzieciaki nas lubily, az mi łezki pociekly jak na świeta wyciagaly w tejemnicy przed mamusiami kartki świateczne dla nas), po miesiacu pobytu obrzydzily nam skutecznie irlandie. Bo pierwszy miesiac byl super, kazdy mily, az za mily. Szybko wyszlo, jak fałszywi byli.
Po miesiacu doszlo juz do tego, ze pracowalismy 7 dni w tygodniu, zaczely sie zgrzyty własnie o ta prace non stop, dokładanie roboty, i jak my w ogole smiemy sie odezwac przeciez ona nam placi. 🤔wirek:
To babsko myslalo ze my z pocałowaniem ręki bedziemy pracowac, i jej mina po tym , jak powiedzialam ze sie zwalniamy - bezcenna 😁
Jeszcze jak przyszla sie z nami "pozegnac'' przed samym wyjazdem powiedziala ze jej maz czesto do polski jezdzi i ona wie jak tam strasznie i nam wspolczuje, normalnie szczęka mi opadla 😵

Wtedy cudem i "na juz" dostalismy prace na probny miesiac w stajni sportowej w Anglii. Na wariata wynieslismy sie w przeciagu 2 dni. I całe szczescie, bo gdyby nie ta super praca w Anglii pewnie nigdy juz nie zdecydowalabym sie na wyjazd. Irlandia wykonczyla nas psychicznie.

Tylko dzieki tej Anglii zdecydowalismy sie pojechac ponownie za granice, kiedy nasza obecna szefowa zaczeła wydzwaniac. Znalazla jakies stare ogloszenie sprzed roku. I tym razem trafilismy super. Juz pisalam o naszym obecnym ukladzie. Tam ludzie traktuja nas na rowni, nikt sie nie czepia o drobiazgi, kazdy robi swoja robote, nie ma fałszywych podchodow, i cale szczescie tylko 4 osoby procz nas i klientow w yardzie. Czyli jest i happy end 🙂
Kapri a Ty jestes tam sama?
To dlaczego studiujesz dla rodziców, a nie dla siebie? chyba Ty powinnas decydowac o tym co robis i co chcesz robic. Poza tym na pewno jest gorzej po powrocie z domu, z Polski. Później wpadniesz w ten rytm i przezyjesz do nastepnego powrotu.
Tak w ogóle, to troche Ty mnie namówiłaś do studiowania za granicą, wiec juz mnie nie strasz  😉

my_karen bardzo fajny masz teraz układ
Witajcie,
To ja może też się podzielę:
Byłam dwa lata w Irlandii i skończyłam tak college Brytyjskiej Federacj Jeździeckiej (trwa to rok szkolny i można w tym czasie zdobyć bardzo fajne międzynarodowe uprawnienia instruktora i luzaka).
Nie kosztuje praktycznie nic, ale jest to możliwe tylko w Irlandii, takie szkoły są trzy, po prostu trzeba się dostać i ubiegać się o tzw. "grants" czyli zapomogę dla studentów, to jest z unii europejskiej. Wystarczało mi na opłacenie mieszkania i na benzynę, żeby dojeżdżać do szkoły.
Potem można pracować wszędzie na świecie.
Ja wróciłam tylko ze względu na rekonstrukcję więzadła krzyżowego, jakimś cudem udało mi się skończyć tą szkołę z zerwanym.
Nie dałabym rady, gdyby nie mój mężczyzna, który był tam ze mną, pracował i zaopatrzał lodówkę ;-) oraz rodzice, którzy czasem jakieś drobne starej krowie córeczce wysłali ;-)

Jakby ktoś był zainteresowany taką szkołą, to chętnie opowiem więcej.
Polecam, to jest naprawdę w zasięgu ręki.
ooo a jak ta szkoła wygląda, co się robi? I co  trzeba zrobic, zeby sie dostac
Lotnaa   I'm lovin it! :)
17 stycznia 2009 01:31
Julie, poczułam się zainspirowana. Czy to ma coś wspólnego z British Horse Society? A jeśli tak, to czy byłaś w Irlandii Północnej czy w Republice? Rzuć najlepiej jakimś linkiem!!!
Kiedyś zaczęłam BHS stages i trochę mnie kusi, żeby to skończyć. Chociaż na takie szkoły jestem już raczej za stara, raczej robiłabym to pracując jednocześnie.
Anka- a jak wyglądał twój start? Jaka była pierwsza praca?


Moj start byl szybki, decyzja praktycznie od zaraz - powiedzialam mojemu facetowi, ze wyjezdzam, w ciagu jednego popoludnia spakowalam sie i pojechalam. W Polsce i tak mnie nic nie trzymalo. Pracowalam w stajni sportowej - jezdzenie + luzakowanie corce szefa. Po 7 miesiacach sie tak pozarlysmy, ze odeszlam. Praca byla 7 dni w tyg, praktycznie co tydzien zawody (po 3-4 dni poza stajnia), dodatkowo konie na sprzedaz. Bylam jedyna dziewczyna tam (oprocz corek szefa), nie umialam ani slowa po niemiecku. W pracy gadalam po angielsku, ale na zawodach czesto ciezko bylo mi z kims pogadac, bo Niemcy ogolnie leniwi sa, jesli chodzi o zmiane jezyka  😁

Tak, to była szkoła BHS, czyli Brytyjskiej Federacji Jeździeckiej.
W Anglii takich szkół jest mnóstwo, a w Irlandii 3.
Moja jest w Kilkenny - http://www.grennancollege.ie/equestrian.htm
Trzeba przyjść na egzamin wstępny porozmawiać i pokazać jak się jeździ.
A potem zapieprzać oprócz nauki jak wół w stajni (wszystko przy koniach robią studenci) czasem dwa treningi dziennie, raz skoki, raz ujeżdżenie + lonżowanie się wzajemnie...

Lotnaa: A w którym jesteś miejscu?
Ja mam Stage 1, 2 3 i PTT. Jest też możliwość zdawania zaocznie, ale ciężko się samemu przygotować.
Granice wieku nie istnieją. Ja miałam 31, a byli też ludzie po 40, 50 i 60 lat.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
17 stycznia 2009 14:56
Bardzo ciekawa opcja, szczególnie jeśli można dostać grant nie tylko na czesne, ale i na życie. A możesz mi jeszcze napisać, czy zajęcia i praca w stajni pochłania cały czas? Czy jest jeszcze szansa na jakąś pracę oprócz tego?
Ja wiele lat temu wyjechałam do Anglii do dużej szkółki jeździeckiej, gdzie do niedawna organizowano też egzaminy BHS. Układ był taki że pracowałam 5,5 dnia w tyg, za to miałam 8h treningu (zazwyczaj wychodziło 5 jazd i 3 teorie), jedzenia, pokój i jakieś bardzo marne kieszonkowe. Uciekłam stamtąd do 4 miesiącach, wykończyło mnie jeżdżenie na koniach które pracowały po 5h dziennie, mieszkanie z 16-sto letnimi angielkami których największym życiowym problemem było to, że są wciąż dziewicami (co też usilnie starały się zmienić…), i brak pieniędzy na cokolwiek.
Zdałam Stage I i znalazłam inną pracę, gdzie jeździłam i na fajniejszych koniach, i za porządne pieniądze. Ale chęć dostania tego AI została.

Teraz, jeśli znów zdecydowałabym się na pracę z końmi, na pewno próbowałabym sama przygotować się do stage 2, z PTT byłoby już trudniej, no i na stage 3 trzeba już jeździć trochę porządnego ujeżdżenia (cross country może bym dała radę).
Ale biorąc pod uwagę koszty egzaminów i samego membership w BHS zastanawiam się, czy taka szkoła nie jest łatwiejszą opcją.

A najgorsze jest to, że ja wciąż nie wiem co chcę w życiu robić  🤔wirek:
Żeby pracować z końmi wystarczą mi moje referencje, ale kusi papier instruktora, bo to już zazwyczaj łączy się z inną stawką.

Julie, możesz jeszcze napisać jak to dokładnie finansowo wyglądało? Czy szkoła zaczyna się od początku września (  🤔 ) ? I czy faktycznie wykorzystujesz teraz to czego się tam nauczyłaś? Ten "Tourism Enterprise" to coś ciekawego czy pic na wodę? Może być PW. Dzięki z góry !!!!  :kwiatek:
Byli tacy mutanci, którzy mieli siłę pracować jeszcze poza szkołą, i jest to korzystna sprawa, bo jeśli się uczysz i pracujesz part-time, to nie zabierają od tego podatku. Ja bym napewno nie dała rady.
Wyglądało to tak:
Byliśmy podzielenie na dwie grupy, przez jeden tydzień było się tylko w szkole, a drugi tydzień i w szkole i w pracy w stajni. Czyli 5 dni w tygodniu wykłady i treningi, 7 dni w tyg. praca w stajni. Czyli wolny co drugi weekend.
Czyli na zmianie pracującej codziennie 7 rano do gnoju, karmienie, sprzątanie stajni itd, potem wykłady i treningi, po 17 znowu miotły i widły, więc tak do 19-20. Masakra, gorzej niż w wojsku. Czas operacyjny wyrzucania jednego boksu: 12 minut.
Tydzień niepracujący trochę lżejszy, bo tylko szkoła.
Grantsy, które udało mi się uzyskać wynosiły chyba 320 euro mies. więc wystarczało na bardzo skromne życie, wynajmowaliśmy mieszkanie w 5 osób, więc nie wychodziło tak dużo do podziału.
Ja znowuż nie zdawałam Stage 3 jazdy, bo do PTT wystarczy część teoretyczna. Bałam się skakać z zerwanym więzadłem. Z resztą nigdy nie lubiłam skoków powyżej L, i nie jest to potrzebne, żeby być instruktorem wyszkolenia podstawowego.
Stage 3 teorię (w tym praktyczne z lonżowania itd) warto zrobić, bo to jest jednocześnie międzynarodowy certyfikat luzaka i naprawdę można wszędzie na świecie z takim papierkiem pracować.
No, z resztą nie chodzi o papierek, tylko o bardzo przydatne rzeczy których uczą.

Czy mi się to przydaje w Polsce? Nie wiem. Wszyscy kiwają głową z podziwem widząc moje CV ale tak w sumie nie wiedzą co to wszystko jest.
Jak prowadziłam te rajdy na kaszubach,  90% klientów stanowili niemcy, więc pewnie było im miło, że mają przewodnika na europejskim poziomie, ale w praktyce wiedzy z tej szkoły nie wykorzystywałam, bo rajdy to zupełnie inna bajka.
Najbardziej jestem zadowolona z tego, że nauczyłam się jak przekazywać wiedzę i korzystam z tego prowadząc prywatne treningi w różnych stajniach.
Bo w Polsce nadal uczy się i egzaminiuje instruktorów z tego "jak jeździć" a nie "jak uczyć".
PTT oblała np. dziewczyna, która była z nas najlepszym jeźdźcem. Ale widocznie nie instruktorem.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
17 stycznia 2009 16:47
Dzięki Julie :kwiatek:

Nio to faktycznie jak w wojsku. Czyli początek od września?  🤔
A możesz mi jeszcze powiedzieć, czy treningi były naprawdę na poziomie? Piszę głównie o skokach, bo w ujeżdżenie nie wątpię.
Jednego jestem w życiu pewna - że chcę skakać. A jak dotąd nie znalazłam sposobności, żeby mieć jakieś porządne treningi w tym zakresie (w sytuacji gdzie nie posiadam konia ani pieniędzy na jazdę).
Heh, dałaś mi teraz dużo do myślenia  🤔

Moje wstępny plan na wrzesień - staż w Komisji Europejskiej (realność 1%) albo wyrzucanie gnoju  🤔wirek:


[quote author=małaMi link=topic=1321.msg148478#msg148478 date=1232144398]
Kapri a Ty jestes tam sama?
To dlaczego studiujesz dla rodziców, a nie dla siebie? chyba Ty powinnas decydowac o tym co robis i co chcesz robic. Poza tym na pewno jest gorzej po powrocie z domu, z Polski. Później wpadniesz w ten rytm i przezyjesz do nastepnego powrotu.
Tak w ogóle, to troche Ty mnie namówiłaś do studiowania za granicą, wiec juz mnie nie strasz  😉

my_karen bardzo fajny masz teraz układ
[/quote]
tak MałaMi, jestem tu sama jedna. biedna i porzucona.

dlaczego studiuję dla rodziców? bo połowa moich rodziców ma taki przyjemny zwyczaj terroryzowania mnie i dostałam ultimatum, w postaci utraty 4 kopyt, na która to utratę nie mogę sobie pozwolić.
nie, jeśli chodzi o samo studiowanie, to Anglia i nawet mój uniwerek - czad. Naprawdę jest super. Natomiast na większości ludzi których uważałam za przyjaciół strasznie się zawiodłam i wpadłam przez nich w naprawdę poważne kłopoty i ja juz naprawde nie chce tu być.

przywykłam tez juz do tego że rzadko kiedy robie to co chce. Przewaznie robie to, czego wymagaja albo chca ode mnie inni. na robienie tego co sama chce nie starcza mi już czasu.

Jasne, że po tym wyjeżdzie na pewno mam lepsze perspektywy WSZĘDZIE, ale ja po prostu czasami nie mam siły.
póki do powrotu do domu daleko odliczam dni do weekendu w londynie i jakoś idzie. Aczkolwiek dzisiaj cały dzień ryczałam, najpierw dlatego ze pisałam essay kiedy na dworze była śliczna pogoda a potem bo zaczęło lać i rozpętała się regularna burza. Potem juz sie strasznie drażliwa zrobiłam, nastawiłam sobie frytki na obiad i o nich zapomniałam i jakby nie to że ktoś je wylączył to bym sfajczyła cały akademik, potem okazało się że nie produkują już oprawek do okularów na które strasznie długo odkładałam i które sobie upatrzyłam w wakacje i miałam sobie właśnie kupić (tylko trudno kupić coś czego nie ma). Nienawidzę anglii. Żeby się chociaż jakaś lepsza pogoda zrobiła.
ale najlepszą wiadomością była rozpiska kosztów za zawody, która to niesamowicie mi się spodobała - jeśli przez najbliższe 2 miesiące nie będę nic jadła to mogę na te zawody pojechać. bomba.

Lotnaa, pisze Ci pw
busch   Mad god's blessing.
17 stycznia 2009 23:24
przywykłam tez juz do tego że rzadko kiedy robie to co chce. Przewaznie robie to, czego wymagaja albo chca ode mnie inni. na robienie tego co sama chce nie starcza mi już czasu.
Ej, właśnie odkryłam, dlaczego mama mi wciąż powtarza, że mam taki >>ostry<< charakter, a siostry twierdzą, że jestem wiedźmowata  🤦
moje życie to przeciwieństwo twojego- przeważnie robię to, co mi się podoba i zwykle potem brakuje mi już czasu na wykonywanie poleceń innych  😁 . nie wyobrażam sobie dostosowywać własnego życia pod cudze dyktando, to musi być straszne- jak ty to wytrzymujesz?

Anka- bardziej mi chodziło o to, jak się załapałaś do tej pierwszej stajni, gdzie wypatrzyłaś ogłoszenie o pracy (a moze było "po znajomości"😉? No i jak dobrze musiałaś jeździć żeby cię przyjęli- jak sprawdzili twój jeździecki poziom?
Anka- bardziej mi chodziło o to, jak się załapałaś do tej pierwszej stajni, gdzie wypatrzyłaś ogłoszenie o pracy (a moze było "po znajomości"😉? No i jak dobrze musiałaś jeździć żeby cię przyjęli- jak sprawdzili twój jeździecki poziom?


Bylo po znajomosci i uwierzyli nam na slowo  😁 Na poczatku tez mniej jezdzilam i z czasem sie rozwinelo.
przywykłam tez juz do tego że rzadko kiedy robie to co chce. Przewaznie robie to, czego wymagaja albo chca ode mnie inni. na robienie tego co sama chce nie starcza mi już czasu.
Ej, właśnie odkryłam, dlaczego mama mi wciąż powtarza, że mam taki >>ostry<< charakter, a siostry twierdzą, że jestem wiedźmowata  🤦
moje życie to przeciwieństwo twojego- przeważnie robię to, co mi się podoba i zwykle potem brakuje mi już czasu na wykonywanie poleceń innych  😁 . nie wyobrażam sobie dostosowywać własnego życia pod cudze dyktando, to musi być straszne- jak ty to wytrzymujesz?

bush, bo ja mam takie "zrywy" że robię to co chcę, obecnie raczej "pracuję w konspiracji" nad tym, co chcę robić a co nie, bo za każdym razem jak ludzie się orientują, że ja mam czas, albo czas i możliwości, zasypują mnie rzeczami w których "absolutnie muszę im pomóc", a ja mam za dobre serce by nie pomagać. A potem, żeby uniknąć awantur robie to co sobie życzą moi rodzice/dziadkowie/itp. i mam do siebie żal.
poza tym rodzice już odkryli, że na emigracji raczej nie robie tego, co oni chcą żebym ja robiła, więc znaleźli sobie inny sposób i odcięli mi środki  🙄 bywa.
Ja sie cały czas pocieszam, że już niedługo i będę mogła robić co chcę 😉 i wprost nie mogę się doczekać.
Czyli początek od września?  🤔
A możesz mi jeszcze powiedzieć, czy treningi były naprawdę na poziomie? Piszę głównie o skokach, bo w ujeżdżenie nie wątpię.
Jednego jestem w życiu pewna - że chcę skakać. A jak dotąd nie znalazłam sposobności, żeby mieć jakieś porządne treningi w tym zakresie


Tak, od września do czerwca czyli rok szkolny, ale w niektórych ten sam program jest w dwa lata.
Treningi bardzo na poziomie. Świadczy o tym, np. fakt że oblałam za pierwszym razem Stage 2 przez skoki.
Bo im nie chodzi o to, żeby pokonać parkur bez zrzutek, tylko o styl i bezpieczeństwo.
A mnie kobyła przewiozła z prędkością światła, ścinając wszystkie zakręty.  Obydwie chciałyśmy mieć to szybko za sobą! Gdyby to były normalne zawody to bym wygrała  😉
Komisja stwierdziła, że tempo było za szybkie, najazdy krzywe i niebezpieczne.
Musiałam jechać na dodatkowy egzamin do Anglii, żeby nie czekać rok. Zdałam, ale to był straszny stres jechać 2 x skoki i 2 x ujeżdżenia na 4 kompletnie obcych koniach. Wydawało mi się że wszystko zrobiłam źle, a zdałam najlepiej z grupy.
A idąc do tej szkoły wydawało mi się, że umiem skakać i umiem lonżować konie, przecież byłam instruktorem rekreacji, a to niby spełnia normy międzynarodowe... Taa... Bullshit...  😉
Egzamin z lonżowania na Stage 3 (ten międzynarodowy certyfikat luzaka) zdało chyba tylko 6 z 16 osób. Mi też się udało.

A treningi boskie. Jak już zdałam ten Stage 2 to brałam udział w treningach do Stage 3 mimo, że nie zamierzałam zdawać. I wtedy już skakało mi się super, bo mogłam, ale nie musiałam.
Było dużo ćwiczeń na liczenie foule, rytmu, tempa... Często skoki w korytarzu bez wodzy i np. dotykanie czubków butów przy odskoku, ręce w bok, zamknięte oczy- najbardziej niesamowity trening w moim życiu.
Przez tydzień męczyliśmy też takie ćwiczenie - przeszkody w formie takiego krzyża i skaczesz najpierw każde ramię a potem na ukos przez środek:


Pod koniec tygodnia zaczęło wychodzić. Bo sęk w tym, żeby przejechać całość w rytmie i tempie i mieć taką samą ilość foule z każdej strony. Nie było to wysokie (może 80 cm) ale na środku wychodziło bardzo szeroko, konie to sadziły jak szalone.
Generalnie każdy trening był inny, a ćwiczenia po prostu niesamowite. Kilka razy w tygodniu było też lonżowanie się wzajemne w celu poprawiania dosiadu i równowagi np. galopujesz bez strzemion i bez wodzy podając sobie za plecami rękawiczkę z jednej ręki do drugiej :-)
Ogólnie przez te 8 miesięcy nauczyłam się 100 x więcej niż w ciągu wcześniejszych ?-nastu lat.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
20 stycznia 2009 22:58
Julie, miałam trochę nadzieję, że powiesz że było zupełnie beznadziejnie i wybijesz mi to z głowy...
a teraz...  😜

Stara d... jestem i powinnam już zacząć jakieś normalne pieniądze zarabiać, a teraz będzie mi znów kiełkował w głowie nowy projekt  🤔wirek:
Do tego moje studia kończą się we wrześniu, w związku z tym w grę wchodzi ewentualnie rok przyszły  🤔wirek: W międzyczasie mogłabym zarobić na życie w tej szkole.

Jeszcze gdybym widziała dla siebie jakąś jasną alternatywę, pracę która sprawiała mi radość, ale nie. Nie wyobrażam sobie siebie siedzącej w jakimś biurze  👿
>

Wiele osób tak mówi 😉 A potem okazuje sie, ze nie taki diabel straszny. Jak jest fajne towarzystwo, ciekawa robota, perspektywy, mozliwosci, a do tego porzadne pieniadze - to zaczyna sie nawet calkiem podobac 😉
A ja, baba, ktora juz troche swiata zwiedzila, wlasnie wpadlam na pomysl zeby wyjechac do Kanady 🙂😉)
Bo tam mnie jeszcze nie bylo...😉
Tylko meza namowic musze jeszcze ....
Hiacynta, pracowałam z fajnymi ludźmi przez tydzień w sklepiku z pamiątkami. Tylko tydzień, bo sklepik istniał z okazji graduation week.
po 3 dniach myślałam, że dostane świra. po 4 dniach już naprawdę trzymało mnie tylko to, że został tylko jeden dzień. i tylko dlatego przyszłam do tego sklepiku w piątek. a czasu wolnego było naprawdę dużo, można było sobie w międzyczasie robić co się chciało...
nie dla mnie praca stacjonarna za biurkiem. muszę coś robić, gdzieś biegać 😉 coś się musi dziać. ja w szkole nawet nie mogłam usiedzieć, dlatego najczęściej po prostu mnie tam nie było. potem robiłam na złość nauczycielom i wszystko zaliczałam  😁

nie wiem czy Lotna ma tak samo, ale jak ma tak samo to też jej nie widzę za biurkiem. ja za biurkiem umieram 😉 pewnie da radę się przyzwyczaić nawet w strasznych męczarniach, tylko że ja bym była do końca życia nieszczęśliwa. a co to za życie wtedy 😉
Widzisz, praca niewymagajaca lub taka w której jest duzo wolnego, faktycznie dobija. Jezeli mialabys full zadan - kazde wymagajace kreatywnosci, otwartej glowy, czujnosci, dokladnosci - czulabys sie tak samo, jak biegnac maraton 🙂 W pozytywnym tego slowa znaczeniu.
Oczywiscie, wszystko z umiarem - nie chodzi o nadmiar obowiazków, którym nie jestesmy w stanie sprostac. Rzecz w podejmowaniu wyzwania, w utrzymywaniu umyslu na wysokich obrotach, w satysfakcji z osiaganych rezultatów.
Po 8h takiej pracy wyjdziesz z niej naladowana pozytywna energia a zarazem nieco zmeczona - tak, jak po 8h biegania 🙂
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
21 stycznia 2009 12:07
A ja, baba, ktora juz troche swiata zwiedzila, wlasnie wpadlam na pomysl zeby wyjechac do Kanady 🙂😉)
Bo tam mnie jeszcze nie bylo...😉
Tylko meza namowic musze jeszcze ....


wez ty mnie nie wk****, kto bedzie ze mna na zakupy jezdzil??  🤬 🤬
Stara d... jestem i powinnam już zacząć jakieś normalne pieniądze zarabiać, a teraz będzie mi znów kiełkował w głowie nowy projekt  🤔wirek:
Do tego moje studia kończą się we wrześniu, w związku z tym w grę wchodzi ewentualnie rok przyszły  🤔wirek: W międzyczasie mogłabym zarobić na życie w tej szkole.


Ale przestań ze starą d... Wśród 8 osób którym udało się zdać wszystkie egzaminy były dwie osoby po 50 i dwie po 30. Pierwsze w roku szkolnym odpadały małolaty.
W pobliżu szkoły jest kilka osób które wynajmują pokoje czy mieszkania, da się przeżyć.
Jakbyś się decydowała, to pomogę i odpowiem na każde pytanie na priv.
Wez mnie nie bij tak bo mi tylek spuchnie !!! A jezdzic musze !!!

Oj nim ja tym wyjade i czy w ogole wyjade to jeszcze nie raz gdzies pojedziemy...

Choc mezo stwierdzil, ze pomysl jest dobry 🙂
Lotnaa   I'm lovin it! :)
21 stycznia 2009 17:38
Julie, , dzięki!
To nie jest temat na dzisiaj, muszę to poważnie przemyśleć i zrozumieć, czego tak naprawdę w życiu chcę. Problem polega na tym, że pracując jako groom zawsze będę na śmiesznej pensji, a moje marzenia wymagają sporej gotówki. Chociaż wciąż jeszcze nie wpadłam na to jak ją zarobić  😁

Hiacynta , a czy mogłabyś mi zdradzić jak Ty trafiłaś do swojej pracy?
Bo ja, przeglądając jakiekolwiek ogłoszenia, wszędzie widzę "experience required". Nawet jeśli jest to praca jako jakaś receptionist, ile razy gdzieś dzwoniłam i próbowałam ludzi przekonać, że potrafię odebrać telefon i obsługiwać MS Word - jeśli nie pracowałam wcześniej na takim stanowisku, nic z tego.
Zaczynam się już zastanawiać nad tymi wszystkimi postgraduate schemes, chociaż większość deadlines mija teraz  🤔
Widzisz, praca niewymagajaca lub taka w której jest duzo wolnego, faktycznie dobija. Jezeli mialabys full zadan - kazde wymagajace kreatywnosci, otwartej glowy, czujnosci, dokladnosci - czulabys sie tak samo, jak biegnac maraton 🙂 W pozytywnym tego slowa znaczeniu.
Oczywiscie, wszystko z umiarem - nie chodzi o nadmiar obowiazków, którym nie jestesmy w stanie sprostac. Rzecz w podejmowaniu wyzwania, w utrzymywaniu umyslu na wysokich obrotach, w satysfakcji z osiaganych rezultatów.
Po 8h takiej pracy wyjdziesz z niej naladowana pozytywna energia a zarazem nieco zmeczona - tak, jak po 8h biegania 🙂


nie wykluczone, że masz rację 😉 może nie udało mi sie po prostu dobrze trafić. problem polega na tym, że mi się wszystko strasznie szybko nudzi. mi się zaraz nie chce. I mam takie wrażenie (choć oczywiście mogę się mylić), że jeśli będę pracować za biurkiem to coś ze swojego życia stracę. Że gdzieś mi coś umknie. A tego bardzo nie chcę 😉
no ale zobaczymy jak się potoczy i jak sie skonczy. moze akurat uda mi sie uniknąć "biurkowania" a jeśli nawet nie, to moze uda mi sie znaleźć jakąś sympatyczną pracę, z którą się "zaprzyjaźnie"
Wez mnie nie bij tak bo mi tylek spuchnie !!! A jezdzic musze !!!

Oj nim ja tym wyjade i czy w ogole wyjade to jeszcze nie raz gdzies pojedziemy...

Choc mezo stwierdzil, ze pomysl jest dobry 🙂



Eeee tam. W siodle skokowym to polsiadem mozesz, az opuchlizna zejdzie.  😁
Lotnaa, jezeli nie masz zadnego doswiadczenia, radzilabym Ci wybrac sie na kilkumiesieczny kurs - w Irlandii sa organizowane przez FAS czyli tak jakby urzad pracy i na kursach dziennych dostaje sie zasilek wystarczajacy aby przetrwac - w UK powinno byc podobnie. Kursy sa rozniste-  accounts & payroll, reception mgmt etc.
Ewentualnie prywatnie w jakims college'u- wtedy part time, zeby moc sie jakos utrzymac. To moglabys spokojnie robic pracujac gdziekolwiek, aby tylko miec czas te pare razy w tygodniu wieczorem czy tam w weekendy na zajecia. Albo online, ostatnio to coraz bardziej popularne.
Z doswiadczenia wiem, ze na wyspach takie kursy czesto bardziej sie licza niz dyplomy wyzszych uczelni, szczegolnie jesli w gre wchodza juniorskie stanowiska. Certyfikat z takiego kursu to juz wlasciwie przepustka do pracy, szczegolnie, ze np w tych FASowskich po ukonczeniu szkolenia teoretycznego wymagane sa 3 tygodniowe praktyki. (Moj facet po kursie accounts&payroll trafil na praktyki do Pricewaterhouse&Coopers a potem dostal prace w jednym z najwiekszych banków. Co prawda mial jakiestam doswiadczenie w payrollu z PL, ale tu musial sie przestawic na zupelnie inne systemy - i jak widac kursik wystarczyl, zeby zaczal byc traktowany powaznie, bo zanim sie na niego wybral, nie mial zadnego odzewu w sprawie pracy)


Kaprioleczka - czlowiek szybko sie przyzwyczaja 🙂 I pamietaj, praca biurowa pracy biurowej nie jest równa 🙂 Oby udalo Ci sie znalezc cos dla siebie!

Lotnaa   I'm lovin it! :)
22 stycznia 2009 20:29
Dzięki Hiacynta :kwiatek:
Pomyślę o tym jak skończę studia, bo póki co nie wiem, w którym kierunku się udać  🙄
jascus199   :-) :-) :-) :-) :-) :-) :-)
28 stycznia 2009 20:34
hehe tak to prawda ciągnie do domu ja byłem we Wloszech wstajni ujezdzeniowej jezdzili tam na konkusrt GAND PRIX było super jazda na takich konia to naprawde super przezycie alee w domu najlepisk w polsce 😀 🏇
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się