Fobie - czyli czego się boicie

Ja fobię to chyba dopiero zacznę mieć. Za to poważną. Przed głodem. I długami. Domem bez prądu i opału. Ok - zjemy konia - i co dalej? Już nie ogarniam totalnego rozjazdu kosztów życia a możliwości zarabiania. Boję się strasznie. I pełno ludzi widzę, którzy ostatkiem sił utrzymują na twarzach uśmiech. Nie ma się z czego śmiać. "Pogrzeb - 16 tys."
Domyślam się, że w dużych miastach "to" nie jest jeszcze tak odczuwalne.
Halo spoko ja też. Najbardziej w życiu boję się głodu. Takiego śmiertelnego, wojennego. Zawsze muszę mieć w domu bochenek chleba bo inaczej panika. Zawsze jak się kloce z TŻetem i on wywleka że koń dużo kosztuje to zawsze mu mówię że jak będzie wielki głód to konia zjemy a jego samochodów nie :-)
ekuss   Töltem przez życie
01 września 2012 13:32
Ja jak widzę mrowisko to uciekam na min. kilka metrów 😀 Zazwyczaj robiąc wysokie susy jak sarna  😂
jeśli tylko znajdę/zobaczę pająka, paraliżuje mnie i wołam kogoś, kogo mam pod ręką, żeby go 'usunął', nieważne jak, ważne, żeby szybko 🤣
ekuss, borkowa mam to samo  😁 boję się wszystkiego co leci, pełza, czy cokolwiek, jakiekolwiek owady. No, może oprócz much i komarów, komarów unikam, wiadomo.
A drugą dość dziwną fobię mam, boję się dna. W morzu, jeziorze, itp. Panicznie. Czasem nawet w basenie. Jak byłam na Chorwacji w tym roku, to dopiero po kilku dniach się przełamałam żeby wejść do wody (w tych takich butach wodnych). No i nigdy nie wchodzę do wody gdzie jest chociażby jeden papierek. Fuu!
A ja się boję jak jest tłum. Boję się, że obcy ludzie mnie dotkną. I czuję się strasznie jak się o mnie "ocierają", co dziwne czasem mam tak, czasem nie. Nie wiem od czego to zależy.
I panicznie boję się tego, że kiedyś zostanę sama, nie będę miała rodziny, męża / chłopaka i będę zupełni sama.
Nie mam klaustrofobii, ale jestem przewrażliwiona na punkcie pokoju. Komfortowe się czuje jak drzwi są uchylone, a nie zamknięte. Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale już od kilku lat z tym żyje.

Natomiast boję się nowych osób, ludzi. Jestem dość zamkniętą osobą i w tłumie niezbyt dobrze się czuje. Czytałam i wywnioskowałam, że mogę cierpieć na fobie społeczną, co byłoby odpowiedzią na moje zachowanie.
bianca   At first I'm shy but then comes wine.
01 września 2012 18:03
[quote author=Być. link=topic=28206.msg1510936#msg1510936 date=1346513409]
Natomiast boję się nowych osób, ludzi. Jestem dość zamkniętą osobą i w tłumie niezbyt dobrze się czuje. Czytałam i wywnioskowałam, że mogę cierpieć na fobie społeczną, co byłoby odpowiedzią na moje zachowanie.
[/quote]
Piąteczka. Ja dodatkowo mam klaustrofobię. 😉
Również masz problemy z pójściem do sklepu i zagadaniem np. do ekspedientki? Najpierw myślisz w jaki sposób to zrobić, później widzisz milion scenariuszy odpowiedzi, a na końcu i tak wychodzisz...  🙇
Mam mega fobię związana ze swoim zdrowiem.
Zdarzyła mi się sytuacja, w której lekarze totalnie nie mięli pojęcia co mi dolega (na szczęście jest ok.) i od tego czasu panicznie boję się, że zachoruję na coś poważnego i wszyscy będą mi wmawiali, że nic mi nie jest i tylko to sobie wymyślam.

Chyba powinnam iść do psychologa, bo zaczyna mnie to męczyć  🙄
ekuss   Töltem przez życie
02 września 2012 00:34
Mnie nie przerażają pająki czy węże-wręcz przeciwnie 😀 Gorzej właśnie z mrówkami i nagimi ślimakami...
Ja tam nie boje się żadnych zwierząt  🙂 Kiedyś bałam się pająków, ale mi przeszło. Za to moja dorosła kuzynka odkąd pamiętam boi się... Ptasich piór  😁
[quote author=Być. link=topic=28206.msg1510936#msg1510936 date=1346513409]
Natomiast boję się nowych osób, ludzi. Jestem dość zamkniętą osobą i w tłumie niezbyt dobrze się czuje. Czytałam i wywnioskowałam, że mogę cierpieć na fobie społeczną, co byłoby odpowiedzią na moje zachowanie.

Piąteczka. Ja dodatkowo mam klaustrofobię. 😉
[/quote][quote author=Być. link=topic=28206.msg1511101#msg1511101 date=1346529297]
Również masz problemy z pójściem do sklepu i zagadaniem np. do ekspedientki? Najpierw myślisz w jaki sposób to zrobić, później widzisz milion scenariuszy odpowiedzi, a na końcu i tak wychodzisz...  🙇
[/quote]

Ooo... witajcie bratnie dusze!  🙇
I klaustrofobię też mam, ale głównie chodzi spanie w ciasnych, zamkniętych miejscach. Jak jeżdżę na wycieczki pod namiot, to śpię obok namiotu, bo w środku nie ma szans - panika aż do drgawek  😂 (chyba, że z głową na zewnątrz, ale na to współlokatorzy się nie godzą, bo zimno...)
bianca   At first I'm shy but then comes wine.
02 września 2012 13:39
Być. Taaak, taaak. Nigdy nie zapomnę, jak przyjechałam do Warszawy i siedziałam 10 minut w Złotych tarasach, po czym stwierdziłam, że chcę do domu, bo za dużo ludzi. 😀
jestemzlasu Ja nigdy nie zapomnę wycieczek jakichś w góry, gdzie kazali nam się przeciskać przez szczeliny na czworakach. Ahh te duszności. I w windzie sam nie pojadę, wolę schody.
Panicznie boję się że zatnę przy goleniu  🤔wirek:
Bardzo się przywiązuję do moich rzeczy- mebli, ozdób, domu itd. Strasznie boję się tego, co rodzina z tym zrobi jak umrę.  " A jak MI dom sprzedadzą?! A łóżko wyrzucą na śmietnik?!"  🤔wirek:  Potrafię się poryczeć przez to, chyba powinnam iść i się leczyć  😵
bianca ja mogę nawet po jaskiniach łazić, ale jak np. śpię w nowym miejscu, w małym pomieszczeniu, obudzę się w nocy i jest całkiem ciemno, to momentalnie wpadam w ostrą panikę, duszę się, pocę i gorączkowo szukam jakiejkolwiek "dziury" - drzwi albo okna, ewentualnie źródła światła. Najgorszy jest ten paraliżujący umysł strach, brr...
Winda jest ok póki jedzie i nic się nie psuje (chociaż zdecydowanie wolą takie stare "otwarte" niż te nowoczesne pudełka), ale jak kiedyś nie mogłam otworzyć drzwi - o rany... fala zimnego potu, zaczęłam się tam miotać, szarpać z drzwiami, tłuc... A byłam z koleżanką. Nie wiem co by się stało, jakbym się kiedyś zacięła w windzie.
Ja to chyba mam fobię przed wypowiadaniem się w języku obcym...  🤔
Dzisiaj miałam taką sytuację, że zaczepiła mnie para starszych turystów- obcokrajowców i zapytali się mnie po angielsku, jak trafić do opery. Pomijam fakt, że nie bardzo wiedziałam, jak im to wytłumaczyć , to jeszcze zapomniałam podstawowych zwrotów! Nawet po polsku bym nie wiedziała, jak ich pokierować, po prostu nie znałam dokładnej lokalizacji opery, a nie chciałabym wymylić ludzi.
Zestresowałam się i gorączkowo poszukiwałam w głowie słówek.
Ja, osoba, która miała z matury podstawowej pod 90, na studiach jest w grupie o stopniu zaawansowania B2 i w miarę płynnie pisze i czyta w języku Szekspira!  😵
Potem, w pracy na spokojnie sobie przeanalizowałam całą tą sytuację i nie miałam problemu ze skleceniem sensownej wypowiedzi.
Po prostu mam jakąś blokadę i nie potrafię "na gorąco" nawiązać konwersacji bez bąkania i zacinania się...
Jak będę miała kiedyś kasę, to zapisze się chyba na Callana.
Mistral, wystarczy native raz na tydzień i przełamiesz blokadę  🙂
Ja to chyba mam fobię przed wypowiadaniem się w języku obcym...  🤔
Dzisiaj miałam taką sytuację, że zaczepiła mnie para starszych turystów- obcokrajowców i zapytali się mnie po angielsku, jak trafić do opery. Pomijam fakt, że nie bardzo wiedziałam, jak im to wytłumaczyć , to jeszcze zapomniałam podstawowych zwrotów! Nawet po polsku bym nie wiedziała, jak ich pokierować, po prostu nie znałam dokładnej lokalizacji opery, a nie chciałabym wymylić ludzi.
Zestresowałam się i gorączkowo poszukiwałam w głowie słówek.
Ja, osoba, która miała z matury podstawowej pod 90, na studiach jest w grupie o stopniu zaawansowania B2 i w miarę płynnie pisze i czyta w języku Szekspira!  😵
Potem, w pracy na spokojnie sobie przeanalizowałam całą tą sytuację i nie miałam problemu ze skleceniem sensownej wypowiedzi.
Po prostu mam jakąś blokadę i nie potrafię "na gorąco" nawiązać konwersacji bez bąkania i zacinania się...
Jak będę miała kiedyś kasę, to zapisze się chyba na Callana.

Miałam taki sam problem!
W szkole same wysokie oceny, bezproblemowo pisałam wszelkiego rodzaju eseje, a koszmarnie bałam się, że będę musiała coś powiedzieć w obcym języku.
Ale się przełamałam. Pojechałam do granicę trenować na miesiąc i tam już musiałam używać języka. Pierwsze dni były koszmarne, okropny stres, ale miałam dookoła wielu życzliwych ludzi. Wyjeżdżając mówiłam już bez stresu, nawet przez parę pierwszych dni w Polsce moje myśli układały się w obcym języku 😉.
Teraz już nie mam takiego problemu, używanie obcego języka sprawia mi przyjemność 😉 Najważniejsze to się odblokować, potem już samo idzie! Mi pomogło to, że zostałam sama i musiałam sobie poradzić
[quote author=Mistral link=topic=28206.msg1513177#msg1513177 date=1346747925]
Ja to chyba mam fobię przed wypowiadaniem się w języku obcym...  🤔
Dzisiaj miałam taką sytuację, że zaczepiła mnie para starszych turystów- obcokrajowców i zapytali się mnie po angielsku, jak trafić do opery. Pomijam fakt, że nie bardzo wiedziałam, jak im to wytłumaczyć , to jeszcze zapomniałam podstawowych zwrotów! Nawet po polsku bym nie wiedziała, jak ich pokierować, po prostu nie znałam dokładnej lokalizacji opery, a nie chciałabym wymylić ludzi.
Zestresowałam się i gorączkowo poszukiwałam w głowie słówek.
Ja, osoba, która miała z matury podstawowej pod 90, na studiach jest w grupie o stopniu zaawansowania B2 i w miarę płynnie pisze i czyta w języku Szekspira!  😵
Potem, w pracy na spokojnie sobie przeanalizowałam całą tą sytuację i nie miałam problemu ze skleceniem sensownej wypowiedzi.
Po prostu mam jakąś blokadę i nie potrafię "na gorąco" nawiązać konwersacji bez bąkania i zacinania się...
Jak będę miała kiedyś kasę, to zapisze się chyba na Callana.



Miałam taki sam problem!
W szkole same wysokie oceny, bezproblemowo pisałam wszelkiego rodzaju eseje, a koszmarnie bałam się, że będę musiała coś powiedzieć w obcym języku.
Ale się przełamałam. Pojechałam do granicę trenować na miesiąc i tam już musiałam używać języka. Pierwsze dni były koszmarne, okropny stres, ale miałam dookoła wielu życzliwych ludzi. Wyjeżdżając mówiłam już bez stresu, nawet przez parę pierwszych dni w Polsce moje myśli układały się w obcym języku 😉.
Teraz już nie mam takiego problemu, używanie obcego języka sprawia mi przyjemność 😉 Najważniejsze to się odblokować, potem już samo idzie! Mi pomogło to, że zostałam sama i musiałam sobie poradzić
[/quote]

Dokladnie, to normalne. Zeby nauczyc sie mowic nie ma innej rady, niz tylko rozmawiac, rozmawiac, rozmawiac w danym jezyku, najlepiej za granica z tubylcami 😉
W tej chwili niestety nie mam możliwości wyjazdu za granicę (nawet na wczasy), więc póki co, pozostaje native speaker albo coś w ten deseń.
Prawda jest taka, że w szkołach wymowę traktują po macoszemu i jedynie przed maturą kładą na to jako taki nacisk (przynajmniej u mnie i u moich znajomych- z innych szkół).
Boże, myslałam, że ze wstydu zapadnę się pod ziemię, po tym, jak zapomniałam języka w gębie   😵
Nie masz rodzeństwa albo przyjaciółki, z którą mogłabyś rozmawiać w obcym języku? Ja z siostrą od właściwie roku gadam prawie tylko po angielsku, niezależnie od sytuacji - przez telefon, w domu, na zakupach, na rowerach, no wszędzie. To faktycznie pomaga się przyzwyczaić do mówienia bez szukania słówek, zaczyna się robić naturalne. Jakieś dwa miesiące temu jechałyśmy pociągiem w jednym przedziale z parą matematyków - on Australijczyk, ona Polka, oboje mieszkali na stałe w Kanadzie. Jak pani wyszła, jej mąż do nas zagadał i żadna z nas nie miała problemu z odpowiedziami. Zdaje sobie przy tym sprawę z tego, że mój angielski nie jest na wybitnym poziomie, tylko na fce, ale wychodzę z założenia, że skoro ja zrozumiałabym kogoś dukającego po polsku, nawet gdyby na przykład nie odmieniał rzeczowników, to i mnie zrozumieją, szczególnie że aż takich błędów nie robię. To niestety siedzi w głowie i chyba nie ma innej rady jak tylko stopniowe przełamywanie blokady 😉
fin,  jestem jedynaczką, ale za to mam chłopaka, który też zna angielski, mniej więcej na tym samym poziomie co ja, z tym ,że on nie ma blokady przed mówieniem 🙂 Też jakieś wyjście.
Być. Taaak, taaak. Nigdy nie zapomnę, jak przyjechałam do Warszawy i siedziałam 10 minut w Złotych tarasach, po czym stwierdziłam, że chcę do domu, bo za dużo ludzi. 😀
jestemzlasu Ja nigdy nie zapomnę wycieczek jakichś w góry, gdzie kazali nam się przeciskać przez szczeliny na czworakach. Ahh te duszności. I w windzie sam nie pojadę, wolę schody.


[quote author=bianca link=topic=28206.msg1510966#msg1510966 date=1346519009]
[quote author=Być. link=topic=28206.msg1510936#msg1510936 date=1346513409]
Natomiast boję się nowych osób, ludzi. Jestem dość zamkniętą osobą i w tłumie niezbyt dobrze się czuje. Czytałam i wywnioskowałam, że mogę cierpieć na fobie społeczną, co byłoby odpowiedzią na moje zachowanie.

Piąteczka. Ja dodatkowo mam klaustrofobię. 😉
[/quote][quote author=Być. link=topic=28206.msg1511101#msg1511101 date=1346529297]
Również masz problemy z pójściem do sklepu i zagadaniem np. do ekspedientki? Najpierw myślisz w jaki sposób to zrobić, później widzisz milion scenariuszy odpowiedzi, a na końcu i tak wychodzisz...  🙇
[/quote]

Ooo... witajcie bratnie dusze!  🙇
I klaustrofobię też mam, ale głównie chodzi spanie w ciasnych, zamkniętych miejscach. Jak jeżdżę na wycieczki pod namiot, to śpię obok namiotu, bo w środku nie ma szans - panika aż do drgawek  😂 (chyba, że z głową na zewnątrz, ale na to współlokatorzy się nie godzą, bo zimno...)
[/quote]
Jak dobrze nie być odosobnionym przypadkiem.
Sprawia mi to trochę problemów, ponieważ mam problem z zawiązywaniem nowych znajomości i mam tak dobrane grono znajomych, że to tylko pojedyncze osoby. Ale jest dobry sposób na przełamanie lodów i postawieniu się w sytuacji, że "muszę". Zatrudniłam się w handlu, muszę być otwarta dla klienta, czasem samej zagadać i pomóc. I dało radę. Potrzebowałam sporo czasu, żeby się dostosować. Jednakże tak działam tylko w miejscu pracy, w innych sytuacjach problem wraca, ale z mniejszym nasileniem.

Znam osobę, która jak widzi pająka wpada w taki popłoch, że słychać ją dwie ulice dalej.  😉
ja nie tyle boje sie ludzi, co tlumu. ostatnio na dwrocu jak wszyscy ruszyli do podjezdzajacego pociagu az mialam gwiazdki przed oczami i nogi jak z waty...nie lubie imprez masowych, mam wrazenie ze sie dusze miedzy ludzmi. no i jestem chora jak nie mam mozliwosci pojscia do lasu albo duzego parku co kilka dni 😉
U mnie wygląda to, nieco "łagodniej", bo mam taką, a nie inną pracę zatem muszę otwierać się do ludzi, tudzież klientów. Mimo wszystko, jak teren nie jest mój to nawet do jednej osoby boję się podejść, a co dopiero do grupy osób.

Mam za to też dziwną manię otwierania drzwi, bo nie lubię spać w zamkniętym pokoju, ale to nie jest klaustrofobia, bo normalnie rano czy popołudniu to zamykam.
Ja mam małą klaustrofobię. Nie mogę przeciskac się przez żadne szczeliny, jaskinie, dziury itd, brr.. 🤔
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 września 2012 20:26
boję się... koni na pastwisku. zwłaszcza tych dużych i grubych. dzisiaj do mnie podeszła śląska kobyła, to ją odganiałam chwastem z odległości 5 metrów  😂 odkąd dostałam kopa, moja wyobraźnia w takich sytuacjach działa na najwyższych obrotach...
Ja się boje samotności. Nienawidzę być sama w domu, nie potrafię sama zasnąć :/
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się