Gruczoły potowe, strupki na skórze - infekcje bakteryjne, wysypka

Moj koń od pewnego czasu ma powracającą wysypkę. Pierwszy raz dostał jej na początku sierpnia, ustąpiła po podaniu sterydu, ale tylko na dwa tygodnie. Poradziliśmy sobie z problemem myjąc szarym mydłem, manusanem, probiotykiem.  Początkowo na skórze pojawiają się bąble jak po ugryzieniach, z których po porządnym umyciu robią się zasuszone strupki.
Pierwsza diagnoza - uczulenie, być może po ukąszeniu przez owada. Ale teraz nie miało co konia ugryźć.  Potem mysleliśmy, że pokarmowa. Ale też do końca się nie zgadza -  w diecie konia nic się nie zmieniło, nie poszedł na inne łaki, siano też cały czas z tych samych łąk. Nic nie składało się w logiczną całość. Myślałam, że to może uczulenie na słońce, bo koń dostawał wysypki w upały. Ale w zeszłą niedzielę upału nie było, a wysypka powróciła z taką mocą, jak na początku sierpnia.  I tu pojawił się pewien trop, na który wpadła znajoma weterynarz. Tym razem wysypka pojawiła się po terenie, w którym koń bardzo się spocił, o wiele bardziej niż zazwyczaj (szybkie tempo, obce konie) - wieć może to problemy z fukcjonowaniem gruczołów potowych.
Ogólnie koń poci się bardzo mało, nawet po bardziej intensywnej jeździe tylko pod siodłem, popręgiem i na szyi (nie jest w treningu, jeździmy rekreacyjnie). Wysypka zaczyna się zazwyczaj od szyi, ale nigdy nie wyszła pod popręgiem czy siodłem.
Pytanie, czy ktoś borykał się z podobnym problemem? I jak można poprawić funkjconowanie gruszołów potowych? Istnieją jakieś suplementy? 
Mnie nie przekonuje ta teoria. A pocenie się to ważny element termoregulacji i ja bym przy tym nie grzebała.
miałam podobny problem. Zawiozlam zeskrobinę do laboratorium Laboklin.
Dowiedzialam sie ,ze moja klacz ma uczulenie na..roztocza. Laboklin przygotowłą mi leki odczulające , dostawala tez leki n apodniesienie progu odpornsciowego. Od paru lat problemu nie mamy.
Zdaniem wet, w przypadku uczulenia nasiliłyby się raczej problemy oddechowe (koń z COPD). Poza tym kontakt z rotoczami ma cały czas. Fazo, czy u klaczy ta wysypka wystąpiła nagle?
ale i moja kobyłka miała wczesniej do czynienia z rotoczami. Przeciez w stajni nie pozbędę sier oztoczy są wszędzie w sianie , w slomie w wodzie. Nie wiem, nagle kon zaczłą sie trzec, miała łyse placki przy grzywie , na szyi a pozniej to juz wszędzie. Robily się strupy , wyglądało to strasznie. Na szczęscie od conajmniej dwóch lat problem zniknął.
U nas jest taki koń. I też w sierpniu to się pojawia. Moja teoria jest taka: pod koniec lata na pastwisku zostają takie rośliny, których koń normalnie nie je.Ale nudzi się i zżuje. I ja stawiam na dziurawiec. Bo słonko i dziurawiec daje skórne zmiany.
Popatrzcie na dziurawiec, co? Bo jestem ciekawa czy moja teoria jest słuszna.
A, jeszcze jedno. Ta wysypka nie jest swędząca, koń się nie wyciera, nie widać, żeby sprawiało mu to jakikolwiek dyskomfort.
Dziurawiec był w sierpniu, teraz nie ma. W sianie może być.
A, jeszcze jedno. Ta wysypka nie jest swędząca, koń się nie wyciera, nie widać, żeby sprawiało mu to jakikolwiek dyskomfort.
Dziurawiec był w sierpniu, teraz nie ma. W sianie może być.

Nasza też taka. Na pysku dobrze widać, bo koń biały z różową buzią. I taki żerny. Łakomczuch.I też kaszlący= skłonny do uczuleń.
Dziurawiec jak nic.
Wujek gugle tak mówi:
Dziurawiec zawiera hiperycynę, substancję, która pod wpływem światła słonecznego może uczulać i powodować choroby skóry. Jest to ważne szczególnie dla alergików, u nich taka ekspozycja na słońce mogłaby zakończyć się nawet groźnym posłonecznym oparzeniem.
jezusmaryja, to co robić? Na łąki nie puszczać, siana nie dawać?
jezusmaryja, to co robić? Na łąki nie puszczać, siana nie dawać?

Minie. Naszemu mija co roku. A obserwuję już 4 lata.
Słonko, niestety , zniknie wkrótce. I minie.
Początkowo na skórze pojawiają się bąble jak po ugryzieniach, z których po porządnym umyciu robią się zasuszone strupki.


Żadne gruczoły potowe! Identyczną dermatozę przechodziłam kwiecień-maj chyba z wszystkimi końmi. Wkleję PW, które już pisałam jednej osobie, która miała taki sam problem i z tego co wiem, szybko sobie z nim poradziła przy odpowiednim traktowaniu tej dermatozy.

Ja niestety sama naleczyłam się cudami-wiankami, podejrzewałam owady, uczulenie (1000 zł na testy uczuleniowe... wrrr) konie dostawały antybiotyki, zostały zalane litrami szamponów na grzyba itd. Mimo "leczenia" u Skwarka na grzbiecie strupki wypadły z włosami robiąc sporą łysinę, wszystko trwało ze dwa miesiące, paskudziło się, nawracało i w różnej formie oblazło aż cztery konie :/
Tymczasem sprawa jest prosta i banalna do wyleczenia.
To coś po polsku za bardzo nie ma za bardzo nazwy, ale po angielsku nazywa się rain rot albo rain scald (trzeba wpisać w googla, jest bardzo dużo zdjęć różnych stadiów choroby. Zaniedbana albo źle leczona może dać w efekcie łysego konia!). To jest ta sama bakteria, która robi grudę na nogach konia (polecam sprawdzić przy okazji, czy koń nie ma też grudy), tylko atakuje mieszki włosowe. Stąd strupki. Pierwsze stadium choroby wygląda jak wysypka albo ugryzienia owadów. Potem pojawiają się strupki. One będą wypadać, być może z sierścią - nie należy się tym przejmować, wszystko ładnie odrośnie.
Bakteria czuje się świetnie, jak ma mokro, więc bankowo jeśli koń się spoci, ma wilgotną sierść i skórę, dłużej wysycha - gulki i strupki będą się pojawiać. U mnie się wszystko zaczęło, jak konie sporo stały na padokach podczas deszczu, w mokrych derkach.

Przede wszystkim trzeba dbać, żeby miejsce było czyste, dotlenione (bakteria jest beztlenowa) i suche (nie jest dobrze, jeśli koń będzie dużo czasu spędzał na deszczu). Trzeba regularnie myć zainfekowane miejsce regularnie mydłem albo szamponem antybakteryjnym - np. raz dziennie Manusanem, do kupienia w każdej aptece. Jak się dobrze namoczy strupki, to należy je delikatne zdrapywać - tylko ostrożnie, bo to konia dosyć boli. Bakteria siedzi właśnie w tych strupach. Całość po takim zabiegu dobrze osuszyć - np. papierowymi ręcznikami (koleżanka w stajni dmuchała suszarką do włosów). Efektów nie będzie od razu, trzeba się nastawić na 2-4 tygodnie leczenia.

Aha - to jest ekstremalnie zaraźliwe, z ogromną łatwością przenosi się na inne konie (u mnie na jednego przeszło po jednorazowym użyciu podkładki pod siodło...). Trzeba możliwie często prać i dezynfekować cały sprzęt - czapraki, szczotki, derki i nie pożyczać z konia na konia. Przy szczotkowaniu najlepiej omijać miejsca ze strupkami, nie wolno ich roznosić po sierści, bo infekcja się powiększy. Jeśli cokolwiek się robisz przy strupkach - dotyka, zdrapuje - trzeba myć dokładnie ręce.

Po za tym bez paniki, to jest to samo co gruda, tylko w innym miejscu i trochę bardziej drapieżne wink Nawet przy sporych łysinach sierść odrasta w oryginalnym umaszczeniu, tak że nie ma śladu.

Zaskakujące jest tylko to, że to "coś" wysypało w tym roku... Ja przekopywałam cały polski internet i tylko jedna publikacja Olgi Kuleszy, gdzie wspomina ona o "oparzeniach deszczem". Ale już w angielskojęzycznej sieci cała masa artykułów, postów, dyskusji on-line, stron o leczeniu... Widać się i do nas przywlokło :/

Dzięki Quanta. W sumie robię to, co napisałaś - myję Manusanem codziennie, zdrapuję strupki (nie mogę się powstrzymać). U Twoich koni nie było nawrotu? Inne konie tego nie miały, a wychodzą razem.
Chyba wszystko zależy od indywidualnej odporności u konia. U mnie najdłużej wszystko schodziło z najmłodszego dzieciaka trzylatka, no i ze Skwara, bo przez błędne diagnozowanie trzeba było długo czekać, aż ponownie wypuści włos - na prawidłowe leczenie zareagował błyskawicznie. Reszta ekipy od razu została rozpoznana i odpowiednio potraktowana 😉 U mnie przeszło niestety przez sprzęt. Zresztą gulko-strupki dopadły też dwa konie, które stoją na samym końcu stajni - a bezpośrednich sąsiadów nie ruszyło wcale.
W takim razie dam coś na wzmocnienie odporności (akurat na czasie) i będę myć i drapać dalej 😉 Szkoda tylko, ze dostał ten steryd, ale to już trudno.
Ja miałam takie coś, na grzywie i w ogonie, potem się przeniosło na nasadę ogona i nawet na zad (pod ogonem), takie jakby placki wyglądały jakby koń był brudny od błota, ale jak się odrywało, to schodziło ze skórą. Wet był 2x, podał zastrzyki, stwierdził alergię.
Zanim go wezwałam myłam w nizoralu, manusanie, potem nacierałam oliwką (skóra była w strupkach, pękała). Teraz już wszystko prawie zeszło, tylko 25% ogona jest mniej:/
To nie jest na grywie i ogonie, tylko na skórze. Grzywa i ogon w najlepszym porządku. I nie placki, tylko najpier bąble, a potem suche grudki.
no tak, tylko mi się przeniosło z ogona na zad😉
izydorex, u mnie Skwar dostawał serię zastrzyków z antybiotykiem, Kary też, od jednego spuchła mu i bardzo bolała go szyja, no porażka na całej linii, weci przyjeżdżali co drugi dzień, już nie powiem, ile wydałam w sumie na całe najrozmaitsze nietrafione leczenie 😤 A wystarczyło mydło 😤

Thymos, dokładnie, to się może przenosić. Lubi szyję, grzbiet, ale grzywą lub ogonem nie pogardzi, a tutaj włosy to dopiero długo odrastają :/

Teraz przynajmniej będzie jakiś ślad na forum, co to za ugryzienio-strupki 😉
To może dobrze by było dorzucić do tematu wątku jakieś inne słowa naprowadzające oprócz gruczołów potowych ? 😉
I zrobić zdjęcia, może coś tam jeszcze dziś uchwycę😉
Na tych trochę widać, o co chodzi:



O kurcze, izydorex teraz mi się przypomniało, że takie malutkie strupki, jak po ugryzieniach też na szyi miałam 😲
ale wzięłam to za ugryzienia po meszkach, bo to jakoś koniec sierpnia chyba właśnie był...
Ja mam na szybko takie zdjęcia - od tego się zaczęło, wtedy kombinowaliśmy, że go coś pogryzło, albo wytarzał się na padoku w jakiejś roślinie, która go uczuliła:





Gulki "po owadach albo od uczulenia" zaczęły się przekształcać w łysinki, to już było w trakcie leczenia i nie tylko nic się nie poprawiało, ale z każdym kolejnym dniem było gorzej:



Tu chyba apogeum - koń na antybiotykach, wcześniej odgrzybiony, wetów już zaangażowanych w leczenie dwóch. Wtedy nastąpiło załamanie wiary w medycynę doraźną i przeszukanie internetu celem diagnozy na własną rękę:



Koń miesiąc od wdrożenia zaawansowanego leczenia (mydło i Listerine) wygłówkowanego przez Quantę:


uuu, gorzej niż u nas. Moze dlatego, że ja szare mydło i Manusam od razu zastosowałam? Mojemu na grzbiecie nie wychodzą, najbardziej na szyi, nogach i zadzie tam, gdzie ogon nie dotyka (wyraźna granica jest między częścią dotykaną przez ogon i nie).
izydorex,  zmiany na twoich zdjęciach mogą być równie dobrze zapaleniem mieszków włosowych na tle bakteryjnym, czyli dermatofiloza jak i pokrzywką na tle alergicznym, potrzeba trochę więcej diagnostyki. To że za pierwszym razem pomógł steryd wskazuję bardziej na alergię, sam steryd przy dermatofilozie mógłby nawet pogorszyć sytuację.
quantanamera, polska nazwa "rain scald" to dermatofiloza
edit
i na to wygląda po twoich zdjęciach, ale zazwyczaj (przynajmniej w kilku znanych mi przypadkach) antybiotyki pomagają
izydorex, na pewno gorzej, bo ja początkowo robiłam wszystko zgodnie z zaleceniami wetów i akurat mimochodem tak, żeby bakterie się świetnie rozwijały. Podejrzewaliśmy uczulenie (więc czekaliśmy na wyniki testów), sierść została potraktowana specyfikiem na grzyba (nic oczywiście nie dał na bakterie). Koń dalej wychodził na deszcz i siedział mokry na padoku, suche miejsca były natłuszczane delikatnym kremem, a sam Skwar przykryty derką (brak dostępu powietrza, hulaj dusza dla bakterii beztlenowych). Koniec końców z takiego drobiazgu stworzyliśmy potwora 🙁

Teraz bym się za to inaczej zabrała, ale na początku wyglądało niegroźnie, wydawało się, że pośpiechu nie ma. Testy uczuleniowe trzeba było robić w trakcie leczenia, nie czekać z podjęciem jakichś działań. Próbki skórne do zbadania trzeba było brać koniecznie przed, a nie po zastosowaniu szamponu na grzyba. No i wreszcie, jak mimo podawania antybiotyku nie tylko nie było poprawy, a nawet wręcz dalej paskudztwo hulało, to też trzeba było reagować, a nie czekać na cud. No i byłoby miło, gdyby Skwar nie raczył się infekować na święta wielkanocne, kiedy weci wypoczywają, a laby zamknięte 😀iabeł:

ogurek, o, nareszcie coś po naszemu. :kwiatek: Faktycznie, do takiej nazwy się też dokopałam. Oczywiście, objawy skórne mogą być też na tle uczuleniowym, ale zawsze jak słyszę uczulenie, najpierw tak jakby bąble po owadach, a później strupki, to jestem czujna, bo identycznie wetom opisywałam objawy u moich koni.
Dziękuję, ogurek. Uczulenie też biorę pod uwagę i taka była pierwsza diagnoza naszej wet. Też mysłalam, ze to jakieś uczuleniowe sprawy, które miną wraz z latem, dlatego zaskoczyło mnie, że pojawiły się teraz. Za radą innego weta smarowałam to jeszcze chydrokortizonem.

Edit: Po tygodniu mycia Manusanem i zdrapywania strupków koń wygląda o niebo lepiej. Nie było żadnych zmian, jeśli chodzi o żywienie nic się nie zmieniło, siano to samo, pastiwsko to samo.
Odkopuję, bo u mojego chyba pojawiło się to paskudztwo. Nie wiem gdzie to złapał. Podobno inne konie u nas w stajni też miały taką "wysypkę", ale sprzęt każdy ma swój. Nie wiem jak to mogło się przenieść. W każdym razie 2 dni temu zauważyłam wysyp bąbli na łopatce takich jak na fotkach wyżej wstawionych przez Quantę. Wczoraj pojawiły się na nich strupki. Potraktowałam to Manusanem. Rozmawiałam też z wetem i poradzono mi jeszcze podawanie wapna i smarowanie Fenistilem. Mam jeszcze pytanie- czy koń w trakcie leczenia może chodzić w derce? Skoro ta bakteria powinna oddychać, to może powinnam go rozebrać, żeby był lepszy przewiew?
Mój niederkowany, więc tego problemu nie było. Zakładalam tylko polarówkę po myciu. Na pewno nie powinien się spocić pod derką.
U mojego konia właściwie juź po problemie, przynajmniej na razie.
Nie poci się pod derką. Przewiew też raczej jest, bo dera ma rozcięcia na łopatkach i nie jest też jakoś specjalnie obcisła 😉. Obawiam się tylko, że bakterie zadomowiły się na materiale derki i choćbym nie wiem jak szorowała konia to nic to nie pomoże, bo z derki te bakterie przejdą na niego z powrotem.

edit: Może coś takiego powinnam kupić http://sotesklep.animavet.pl/go/_info/?user_id=3971&lang=pl  🤔
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się