własna przydomowa stajnia

No tak z tym ze do tych osob zalicza sie mama,brat i dziadek glownie,nie da sie nie utrzymywac kontaktu jak sie razem mieszka i to rodzina.Jak jest dobrze to ok ale jak maja  gorszy dzien to mi i moim koniom sie dostaje 🙄
[quote author=_Gaga link=topic=19013.msg1550937#msg1550937 date=1350024229]
Ja też do pracy jeżdżę i to na 7 rano 30 km...
Jakoś trzeba na te ogony zarobić przecież ;-)
[/quote]

he , he ale licytacja.
Kazdy z nas pracuje, nie tylko na konie. 😉
Pocieszyłyscie mnie z fryzjerem, oststnio czeszę się "na bałagan" i jakos okey, przyzwyczajam się.
Ostatnio rozbawiły mnie znajome mojej mamy. Zobaczyły moje zdjecie zrobione po jezdzie gdy sprawdzałam kopyta konia. Tekst kolezanki mamy "biedna Monika i na co jej przyszlo, została kowalem"  🤣 🤣
gunia92 może warto z nimi porozmawiać? Szczera rozmowa często przynosi rezultaty
Mój ojciec też czasm coś przebąknie, że niepotrzebne mi te zwierzaki, bo pracy dużo, co nie oznacza że jest przeciwko mnie. Po prostu chciałby dla mnie lepszego = łatwiejszego życia...

Fazo - nikt się tu nie licytuje. wiele osób ma i pracę i przydomową stajnię i jakoś to ogarniamy. Przecież nikt nas do tego nie zmusił - to nasz wybór
A że czasem bywa ciężko - fakt. Tyle, że rżenie koni przy porannym karmieniu, kontakt z nimi, galop z pastwisk na zawołanie itp - to wszystko daje nam o wiele więcej, niż zabiera nam fizyczna praca :-)
_Gaga u mnie rozmowa nic nie daje moze i u mnie tak jest ze chcą dla mnie dobrze ale czasami takie slowa bola 🙄 To dokladnie tak jak piszesz jest ze to ja wybralam sobie takie zycie i nie wyobrazam sobie po tych 10 lata innego .Nie potrafilabym sie odnalesc w innym gdybym mniala na wszystko czas mogla wyjechac na wakacje wrocic pozniej z imprezy i nie musiec wstawac o 6 rano,nie umialabym tak.Ta stajnia ten brud jak to mowia te konie schorowane (uratowane przed rzeźnia) to jest moze zycie i mi to pasuje.Dziekuje rodzicom za to(glownie tacie) ze udostepnili mi miejsce,pastwiska pomogli wybudowac stajenkie i utrzymywali mi konie dopuki jeszcze sie uczylam i nie pracowalam.Ale zawsze bylam nauczona ze jesli cos chce to musze na to sama zapracowac,sama to zrobic.Nie umiem prosic o pomoc bo nie lubie potem sluchac wypominania typu"ja ci pomoglem a ty co...." Ale jesli nie chce pomocy,o nic nie prosze ,staram sie jak moge,wydaje pieniadze na konie ale to moje pieniadze to po co te slowa,zupelnie nie potrzebne 😵
Powiem wam ze wlasnie przez to psychiczne dolowanie przez kurde no wlasnie wlasna rodzine 😕 poddalabym sie i sprzedala kuce a Gracje wstawila do pensjonatu pewnie,ale dzieki mojemu chlopakowi dalej to ciagne i kocham to zycie.On mi pomaga bo chce to robic,nawet zaczol jezdzic konno,wspiera bo on jedyny ooprucz taty wie ile te zwierzeta dla mnie znacza i jak bardzo kocham to zycie.
Sory ale tak bardzo potrzeba mi sie wyzalic a nie mam gdzie :icon_rolleyes
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
12 października 2012 11:21
U mnie rodzice na szczęście mi nie gadają tak, ale nie raz facet potrafi powiedzieć, że po co mi te konie, skoro nie jeżdżę, że tyle kasy idzie na nie, a pożytku żadnego. Przykre to, ale przynajmniej trochę mi pomaga. Nie mniej jednak wolałabym sama przy tym robić, tylko jak przeciągnąć dobę i żeby wieczorami było jasno ? Nie da się.
Tak sobie ponarzekać można, ale fakt jest faktem, że sama tego chciałam i nie żałuję, choć bywa ciężko. Najgorsze, że najcięższy okres przed nami...
Byle do wiosny !
ja mam przy domu gdzie meiszkam z 6 lat konie takie jak swoje...no ale to srodek, pracownik jest,ale jak nie ma to i ja z wlascielem pryz nich latalam, ale nie jets to to samo co swoje "swoje", swoje mam przy domu - ale nie przy wlasnym. tez tyle dygac nei musze, ale wszelkie bolaczki "przydomowej" stajni znam. choc na raty 😉
moi rodzice choc od zawsze obiecywali kupno konia nigdy tego nei zrobili, ani mojej pasji nie wspierali. bo piękne, ale niebezpeiczne, wielkie, smierdzace, pożerające kase i czas ktore lepiej wydac na szmatki dla siebie i jakieś"kino".
a teraz zdziwieni (ale bez pretensji) ze nie wiedzieli, ze z 5 lat temu konia kupilam. a jego portret wisi im na kominku.

plusem koni przydomowych jest, że chowasz je w warunkach jakie chcesz, nikt ci nic nie narzuca (oprócz wlasnych ograniczen, ekonomii itp), minusem...ze mniej czasu na jexdziectwo zostaje. bo w hotelu placisz-masz. a tak - przyjezdzasz/idziesz na wydarte z grafiku pracy i rodziny pare godzin i co? i plot robisz, boks sprzatasz, siodlarnie, stajnei remontujesz, karmisz, po pasze jedziesz..... eh ostnio jechanie po owies zajelo mi dokladnie calusienki dzien ...i co? i owies do d*py.  pojezdzic nie bylo kiedy. padalo i juz ciemno bylo za chwile. a hali sama dla siebie nie postawie...
to z jednejs str nie fajne, z drugiej nie... jak z macierzynstwem (podobno)- te minusy sa plusami 😉
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
12 października 2012 12:16
horse_art, masz całkowitą rację 🙂
jednak też chciałabym pracować przy koniach, ale mieć stajennego pod ręką 😉 wiadomo, lepsza robota przy koniu niż przy g** :P
Ale my i tak lubimy to co mamy. Szkoda, że nie można mieć więcej luksusów, ale co własne to własne 🙂
Mnie tu tylko dołuje teściowa -że wałachy są do d...py
Czasem złosliwie przygryza ale na szczęście nie mieszka tu na stałe
Mąż powoli wciąga się w opiekę i jazdy
Teraz i córka z zięciem -więc mam nadzieję że u mnie wszystko sie dobrze zacznie układać i już nie tylko ja sama będe przy koniach robić.
Nie zadroszczę tym co pracują i mają konie
Wiem co to cięzka praca bo kiedyś pracowałam na 3 etaty nim uciekłam na wieś
a tu już sama ogarniam wszystko bo reszta rodzinki prawie co dzień w pracy
Jak mogą zaczynają pomagać
Jeju jak dawno mnie tu nie było 😵
Ja dostałam na wsi kolejne dwa hektary dla moich osłów. I cieszę się że wreszcie deszcz popadał.
Co do tematu. Ja mam poza stajnią jeszcze studia i pracę. Na szczęście mam też cudownego pana, który opiekuję się ogonami pod moją nieobecność. Nigdy nie narzekam, bo mam to o czym zawsze marzyłam.
Jeszcze oprócz stajni jest dom przy stajni który też trzeba ogarnać. Rodzice mieszkają w Krakowie. Dla mnie moje życie jest fantastyczne i nie zamieniłabym na żadne inne. Często w tygodniu przyjeżdżają do mnie znajomi (końscy i nie końscy) i dzięki Nim nie jest nudno.
Moi rodzice tylko głaskają konie i kupują marchewki, ale rzadko.
Kasia Konikowa   "Konie mówią...po prostu słuchaj..." Monty Roberts
12 października 2012 18:34
Ja również mam swoją przydomową stajnię z dwoma moimi konikami i pracuję i obecnie konie ogarniam sama, bo mój Mąż wyjechał do Norwegii do pracy. Wstaję codziennie po 5, żeby wszystko zrobić przy koniach i psach, o 7 jadę do pracy, wracam o 16. Po pracy od razu mam co robić przy zwierzakach. Mam stajnię angielską, 1 ha padoków podzielonych na 3 kwatery dla moich dwóch koni. Konie od kwietnia do listopada są 24h na dobę na padoku, zamykane tylko rano i wieczorem na karmienie. Codziennie zbieram kupy z padoków, sprzątam w boksach ("ścielę" torfem z trocinami), szykuję marchew, jabłka i jedzonko (pasza, siano i sianokiszonka). Jeżdżę tylko w weekendy przy obecnej długości dnia (wiosna i lato oczywiście i w tygodniu). O treningach czy regularnej pracy mowy nie ma, po prostu dnia nie starcza. Mam konie wymagające pod siodłem, jeden to kłusak, który chodził na torach i chciałabym więcej z nim pracować, ale niestety doba nie ma 32 godzin. Czasami bywa ciężko, ale mam konie dopilnowane, robię wszystko jak ja uważam, dbam sama i nigdy nie wstawię już koni w hotel, pomimo, że mam sporo obowiązków i chwilami jestem bardzo zmęczona. Uważam, że jak ktoś się decyduje na własną stajnię to wie "z czym to się je" i nauczy się organizować sobie tak czas, że wszystko da się mądrze ogarnąć. Jednego konia mam z COPD, więc on jest "na specjalnych" warunkach i z nim jest troszeczkę więcej zachodu, ale warto.
Słuchajcie - czytam i czytam i mam wrażenie, że my jak w sekcie 🙂 - tak kochamy konie i ich łajno, że jesteśmy w stanie zrobić wszystko, żeby się umęczyć i mieć je pod nosem..... w zasięgu ręki .... zapracować się ale mieć ... 🙂 to jest szaleństwo .... przekolorowałam? ... chyba nie ...
Ircia   Olsztyn Różnowo
12 października 2012 19:04
Matinka,  zgodzę się z Tobą.  Może jest to szaleństwo, ale kochamy to co robimy, bo mamy pewność że NASZE konie maja najlepsze warunki bytu jakie możemy im zapewnić.
ja kocham wstać jak mam wolne o 7 rano wypuścić konie i z termokubkiem kawy patrzeć się na ich ranne szaleństwa 😍 Obornik zawsze lubiłam wywalać więc to mi nigdy nie przeszkadzało. Pięknej stajni nie mam ale ZAWSZE musi być czysto.
A kto przy zdrowych zmysłach bierze sobie tyle dodatkowej roboty? To musi być szaleniec by oddać kochanemu zwierzęciu bądź zwierzętom 365 dni w roku


podstawowy zmechanizowany zestaw roboczy kupozbieracza 😉
o jaki fajny 'ciagniczek' 😀 daje rade ?🙂
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
12 października 2012 20:42
Wiwiana, pozazdrościć można 🙂
ja mam kupozbieraczkę i taczkę :P
To kosiarka Briggs&Stratton z wymontowanym talerzem 😉 Nie wyrabia się tylko na błocie, bo opony z drobnym bieżnikiem. Ale po suchym pomyka aby świst 😉

Mehari, też miałam zestaw ręczny, ale potem doszłam do wniosku, że nie zabiłam nikogo, żebym miała te hektary z taczką oblatywać 😉
cieszę się iż jest wiele posiadaczy przydomowej stajni 🤣 jest to więcej pracy ale wiemy co jedzą i jakie mają warunki bytowe mają nasze konie,  mniej zmartwień niż jak koń byl w hotelu
iwona9208   Konie to choroba, z której nie da się wyleczyć.
13 października 2012 11:00
Ja jako posiadaczka przydomowej stajni nie wyobrażam sobie, żeby moje konie stały gdzieś w pensjonacie. Musze mieć je zawsze 'pod ręką', kiedy chcę mogę iść do nich poprzytulać, wiem zawsze co i jak  😉
Gdyby stały w pensjonacie najzwyczajniej w świecie martwiłabym się o nie, czy zjadły, jak się czują, czy wszystko z nimi w porządku. A codzienne sprzątanie w stajni to mój rytuał  🤣
[quote author=iwona9208 link=topic=19013.msg1552112#msg1552112 date=1350122442]
Ja jako posiadaczka przydomowej stajni nie wyobrażam sobie, żeby moje konie stały gdzieś w pensjonacie. Musze mieć je zawsze 'pod ręką', kiedy chcę mogę iść do nich poprzytulać, wiem zawsze co i jak  😉
Gdyby stały w pensjonacie najzwyczajniej w świecie martwiłabym się o nie, czy zjadły, jak się czują, czy wszystko z nimi w porządku. A codzienne sprzątanie w stajni to mój rytuał  🤣
[/quote
dokładnie zawsze są pod ręką i pod kontrolą  😀  a robota jest 10000% większa ale satysfakcja większa
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
13 października 2012 17:42
Muszę się pochwalić 🙂
Jedna dwu-boksowa stajenka jest już prawie gotowa. Zostały tylko wykończenia, pod sufitem i okna. Drugą tata odeskowuje od zewnątrz 🙂
Na wiosnę myślę, że się zrobi ogrodzenie do końca i konie będą mogły już być na swoim 🙂
Pięknie 😀
Mehari, gratuluje, śliczna 🙂
Możesz na PW mi wysłać jak finansowo takie cudeńko wychodzi?  :kwiatek:
No i ja nie widze nic 🤔
mozesz dac linka? bo chetnie bym zobaczyla 🙂
Mehari,  cudo cuuudo! naprawdę prześlicznie wygląda. będzie jakiś "podjazd" dla koni? bo ten próg wysoki trochę. też chętnie wycenę poznam🙂

my się chyba w tym roku nie wyrobimy z drugą stajnią, trudno, do wiosny poczekamy. najpierw i tak musimy kupić więcej zwierza. 

noszę sie z paśnikiem, muszę w tym tygodniu coś wykombinować, chyba z osb zrobię zamiast z desek.
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
13 października 2012 18:01
Na dwie takie budki to minimum 15 tyś... bez robocizny, bo wszystko robił mój tata z niewielką pomocą znajomego.
Nie wiem dokładnie ile i na co poszło, bo rodzice też dokładali, więc pomimo moich próśb pisania cen o wszelkich bzdetach, to nie pisali dokładnie nie wiem co i jak.
Próg będzie oczywiście zmniejszony, będę jeszcze tam musiała podsypać odsiewki.

A teraz pytanie za 100 punktów... jak umocować ogrodzenie na podniesionym terenie, gdzie nie da się świdrem wywiercić dziury na belki, bo pod spodem jest masa gruzu... ?

Kinia, nie wiem dlaczego nie widzisz moich zdjęć 🙁
Mehari,  szczerze bez koloryzowania to ja widzę dwie opcje:
jeśli gruz gęsty i gruby- brynsztanga i duży młot/siekiera obłą stroną i zbijasz gruz wydziubując go dalej łopatą
jeśli gruz to większe / małe kawałki, które nie są bardzo ciasno (więcej ziemii niz gruzu) to świder, ale mocny. wtedy wychapie drobnice, niektóre skruszy i wywali do góry, a na wiekszych się zatrzyma, wtedy kolana i wydziubywanie większych łapami 😉
o bosz...co to jest brynsztanga?
a moze wykopac dziure do gruzu (szczególnie jak nie b. gleboko, bo jak te 50 cm t tyle wystarczy pod odrodzenie (?) ), nalać betonu wstadzając w niego kawalek jakiegoś płaskownika, kątownika do którego pozniej sie słupek doczepi? bedzie trwale (ne bedzie gnić od gruntu) no i chyba najlatwiej (moze drozej materiałowo ale chyba mniej pracy), no i bedzie pod metalowe gotowy fundament jesli planowane na kiedyś ....

sliczna stajenka... naprawde sliczna ! jeszcze bym daszki +np 1 sciane zrobila zeby np bylo do czyszczenia, werkowania itp ...i zeby mialy gdize się chować i jeść bez wlazenia do boksu  (taką sobei kiedyś postawie 😉)) )
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
13 października 2012 19:33
horse_art, taki daszek pewnie KIEDYŚ będzie, ale na razie fundusze takie sobie, więc byle by zamknąć przed zimą... chciałoby się więcej, ale cóż... kasa nie chce mi się rozmnażać 🙁

gruz jest wielki, a na to odsiewka, więc twardawo na jakikolwiek świder, a nie wiem jak zrobić tym pierwszym sposobem... to jest tak ubite, że nic nie wbijesz...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się