Ratowanie jeździectwa

Ja widzę wszystkie filmiki na digital cup. Jak to nie widać?
Może zalogowane nie jesteście?
Moon   #kulistyzajebisty
24 października 2012 14:04
Ja też swojego czasu oglądałam Ktośkę skaczącą crossówki i się chyba nawet nie logowałam, ale może jakieś zmiany wprowadzili ;-)
Przecież nie ma nic złego w dobrej zabawie, żeby właśnie dobra była 🙂


Jasne, ze nie 😉 ja uważam, że sam pomysł tych wirtualnych zawodów nie jest zły, sama może bym się nawet chciała zabawić gdybym miała czas na kręcenie filmików. Ja cały czas powtarzam, że minusem jeździectwa w PL jest to, że wszytko jest mega poważne nie ma zawodów albo konkursów dla funu, z jakimś zabawnym akcentem, wyścigi na parkurze etc. ( tzn sa, ale niezbyt często) takich dla publiki i po to by zawodnicy mieli dobra zabawę. Sama ostatnio rozmawiałam jak by fajnie było zrobić takie mini stajenne zawody z czworobokiem i mini parkurem a potem ognisko i wódeczkę 😉 W takim kontekście te wirtualne zawody są jak najbardziej fajne, ale jeśli mają się podszywać pod sport, albo gdyby sport miałby iść w tym kierunku to mnie się to nie podoba.
Ja nie sądzę, że to się ma podszywać pod sport. Zastępować go.
Raczej udostępnić tym, co na prawdziwe zawody pojechać z różnych względów nie mogą.
Podałam to jako przykład "innej' drogi. Ale oczywiście bocznej.
ogurek ok, a co z narciarstwem, żeglarstwem, biegami. czyli jeżeli jeździectwo to tylko sport jakie jest podręcznikowe określenie przemieszczania się na koniu, łódce, nartach w celu niesportowym:  😉 Wirtualne zawody śa super, każdy może uprawiać 😀
_Gaga, jkobus, no z pewnością rzesze uprawiające obecnie sport jeździecki są szerokie, bez porównania z "dawnymi czasy". (...)
Tylko, może się mylę, ale jakoś nie widzę nikogo zainteresowanego top wynikami i top konkurencją. Mającego i motywację i... możliwości. Kto ma motywację, temu możliwości przybrak (i np. konie, które świetnie rokują musi! sprzedawać), a kto ma możliwości temu motywacji (także do ciężkiej pracy) brakuje. A kto, jakimś cudem, i jedno i drugie posiada - tego w PL nie uświadczysz. Dlatego stawiam (z pewnością dyskusyjną) tezę, że wysokim sportem w naszym kraju nie jest zainteresowany literalnie nikt. Nikt nie ma realnej motywacji. Że poświęci x lat i y kasy i będzie miał xyz  😅. No, może oprócz działaczy, baardzo zainteresowanych na zasadzie "weźmy i zróbcie" (wynik).

Że wymienię kilka nazwisk ot tak:
Milczarek , Rapcewicz, Zagor, Rakoczy, Lusina, Chrzanowski, Lewicki, Morsztyn, Spisak, Kaźmierczak, Kokowska, Rajnert.... Edit: zapomniałabym o Kwiatkach
tak ad hoc...
Wszyscy startują czynnie w ogólnopolskich i międzynarodowych zawodach.... mają możliwości i motywację...
gaga - ja też mam problem ze znalezieniem luzaka (takiego na wiecej niz weekend), al epodobnie jak ty potrzebuje osoby pełnoletniej, bo W DZISIESZYCH CZASACH boje się dzieciaków- tzn i pomysłów dzieciaków i rodziców jeśli coś dziecku się stanie. mam gorszy dojazd (duuuzo) -tzn dalej poprostu od miasta - ale czy dla pełnoletnich to problem?
mówiac o zaczynających dzieciakach co mogly odpracawac, czy ktoś dał im konia pod "opieke",  mówie o takich ja wtedy - nastolatkach kręcących się po stajni w wieku bardziej zblizonym do 10 niż 20 rż. Jak się zaczeło tym trybem - to się kontynuowało, od mniej do coraz bardzej odpowiedzialnych zadań. a teraz dasz np 12-13 latce konia do opieki? bez nadzoru? ja niedam...choć mam konie 100x bezpieczniejsze niż te co ja miałam w ich wieku.

czyli - raz ze dzieciaki nie mają mozliwosci - bo nie mają czasu,  a 2 ze właściciele tez sie boją , wiec tak chetnie nie dają... (bo zdarzają się takie co by chciały....znam- ale z powodu ww się nie nadają 🙁 )

hehee... jak stara dewota 😉)


a co od zawodów towarzaskich na zasadzie zabawy - jestem absolutnie za! piekny sposób żeby spędzic czas i moze poczuć bakcyla do sportu przez duże S
za dzieciaka robilismy takie podwórkowe skokowe, teraz robie west - i jest super! dla kazdego, na odpowiednim poziomie - wymagań, bez cisnienia, bez komentarzy niemilych, dla kazdego....
_Gaga, koni mają tyle, że dech zapiera, nie? Doświadczonych i zdrowych. I np. Lewicki zawsze zostawia sobie najlepsze konie  🙇 Śmiem twierdzić, że wyniki tych samych osób byłyby jednak lepsze, gdyby miały Możliwości, choćby na miarę wkładanej pracy. W sporcie nie chodzi o pracę, ani o talent, ani o - starty. W sporcie chodzi o efekt = wynik. Jedyne osoby, które przychodzą mi na myśl to B.Stremler i Chrzanowski. Ale nie stacjonują w PL?
O sytuacji w dyscyplinach nie-olimpijskich to szkoda mówić. Wyniki w wysokim sporcie wymagają obecnie pełnego wsparcia, także finansowego. Full-serwis musi(!) być. To nie czasy na "siłom i godnościom osobistom".
W sporcie chodzi o efekt = wynik. Jedyne osoby, które przychodzą mi na myśl to B.Stremler i Chrzanowski. Ale nie stacjonują w PL?

Za to w Polsce stacjonuje K. Milczarek i wyniki jak najbardziej robi...
To, że sport wyczynowy - czy to jeździectwo, czy szachy - wymaga sporych nakładów finansowych - wiadomo nie od dziś
To, że nasz kraj jako taki do bogatych nie należy - również jest dla wszystkich jasne
Założyłaś temat o ratowaniu polskiego jeździectwa - a trzeba by było ratować gospodarkę nakręcającą kasę (sponsorów) bo tu jest pies pogrzebany...
Oczywiście, że więcej koni = więcej wyników itd itp. Nie zgodzę się jednak z poczatkowo zapisaną tezą, że jeździectwo jako sport chyli się ku upadkowi. Dobrze nie jest, ale dramatu też nie ma. Zawodników na wysokim poziomie raczje przybywa, niż ubywa. Koni również... Moim zdaniem jest postęp, chociaż mozolny... ale jest
super jest tekst na temat polskich jezdzcow we wrzesniowym KP (takie podsumowanie po olimpiadzie)


tylko JAK wybrnąc z takiej sytuacji?

A czy coraz wiecej startów naszych reprezentantów poza granicami nie jest powolnym, ale jednak działaniem w kierunku "wybrnięcia"?
Coraz więcej zawodów i wysoka frekwencja od ZR do ZO? to nie jest kierunek "wybrnięcia" właśnie?
generalnie... w sumie sie zastanawiam
po co jeździectwo ratować?
_Gaga, wcale nie założyłam tematu o ratowaniu polskiego jeździectwa  🙂, uważam, że w PL jest przestrzeń do rozwoju. Nie wiem, jak długo - bo jakoś nie widzę następców tych zmotywowanych (a z mocno ograniczonymi możliwościami). Natomiast podejrzewam, że w niedalekiej przyszłości... no... idea sportu w ogóle się mocno przemodeluje 🤔. Ciekawa jestem jak. Jeździectwo jako przykład tylko dlatego, że to forum jeździeckie.
K. Milczarek opływa w konie GP? No nie wiedziałam, ale super!
Dodofon, ano właśnie. PO CO? To mnie bardzo ciekawi. Jaka może być motywacja do uprawiania sportu i(!) uzyskiwania wyników konkurencyjnych w skali świata.

edit: Może niesłusznie założyłam, że termin "ratowanie jeździectwa" jest oczywisty. To określenie umowne. Obejmowało wszelkie (nocne?) pogaduchy o jeździectwie, przy kielichu najczęściej, przed kolejnym dniem zawodów. Pogaduchy z silnym tonem: "w co my się właściwie bawimy i po jaką ch*rę"  🙂, jakie kłody pod nogi ma X, a jak świetnie problem z rozwiązał Y.
Gaga Piszesz, że nie potrafisz znaleźć osób do pomocy przy stajni w zamian za jazdy. Moim zdaniem to nie jest tak, że w całej Polsce nie ma takich osób. Są tylko w poszczególnych województwach. Np. Ogłoszenia. Na Śląsku jest mnóstwo takich osób nawet pełnoletnich z długim doświadczeniem, którzy pojeżdżą konie i jeszcze w dodatku ułożą za darmo. Wiem, bo sama szukałam. Ale za to są bardzo znikome ogłoszenia ludzi którzy poszukają do pracy. Praktycznie wszystko pozajmowane, albo pracodawcy proponują takie warunki że głowa boli.

Moim zdaniem Jeździectwo nie upadnie nigdy. Patrzę na to nie tylko ze strony jeźdźca(już w tej chwili spacerowicza), kiedyś instruktora. Jestem od strony tej "technicznej" (sklepowej) gdzie przychodzi nam zamawiać ogrom odzieży jeździeckiej. Widać gołym okiem że ceny są coraz wyższe, a ludzie w Polsce ponarzekają ale i tak kupują.
Bo to modne, bo to nowa kolekcja itd. ale kupią.

Większość zawodników ucieka startować zza granicę. Po wyniki? Sama nie wiem... Słyszy się że dużo koni sprzedaje się  zza granicę bo dadzą więcej, bo nie sprawdzają, bo nie marudzą.    W Polsce koń jest warty tyle ile kupiec proponuje.

Jak byłam młodsza marzyły mi się zawody, wygrane własny koń. Z czasem zrozumiałam , ze jest to dla mnie nieosiągalne ( brak finansów) nie uważam się za osobę BEZ talentu. Wiem, ze jakbym miała pieniądze to z pewnością startowałabym z powodzeniem. Nie chce mieć konia dla spacerków po lasach. Mam za duże ambicje i to by mnie wykończyło. Wiem, że to brzmi śmieszne ale tak właśnie jest. Obracam się w gronie jeźdźców, którzy zrezygnowali z wlanego  konia z jeździectwa, bo wiedzą że bez kasy w Polsce nie osiągnie się nic....


Na Śląsku jest mnóstwo takich osób nawet pełnoletnich z długim doświadczeniem, którzy pojeżdżą konie i jeszcze w dodatku ułożą za darmo.


Toż to prawdziwy upadek rynku na usługi jeździeckie! Tym trzeba się martwić.... Poważnie.
halo, K Milczarek ma aktualnie 2 konie GP, to i tak sporo jak na polskie warunki, niewiele jak na europejskie
Po co sie bawimy w jeździectwo? bo to lubimy
Na podobnej zasadzie ludzie bawią się w narciarstwo, żeglarstwo, kolarstwo, czy "biegarstwo"  🤣
Nikt nas do tego nie zmusza, nikt nie zmusza do tego zawodników, sędziów, instruktorów, luzaków, podkuwaczy, stajennych, weterynarzy, właścicieli pensjonatów/ośrodków/klubów... Sport zarówno amatorski, jak i wyczynowy to działalność dobrowolna a wybór należy do tych, którzy się daną dyscypliną bawią... Małysza też raczej nikt nie zmuszał ;-)

Zgodzę się w 100% z damariną - zajazdka koni za darmo to jest upadek przemysłu końskiego i strzelanie sobie w stopę... Chyba, że jakość tej usługi jest wątpliwa... (tego nie wiem). Ale z tego typu działaniami spotykam się również w zachodniopomorskim i tu właśnie darmowe/tanie zajazdki jakościowo są raczej słabe do beznadziejnych :-/
Akurat przekopałem jakiś czas temu dostępne statystyki. Wynika z tego, że jeśli zsumować posiadaczy wszystkich możliwych odznak jeździeckich, tudzież licencji zawodniczych - to "szportowo" jeździ w Polsce ok. 15 tysięcy osób.

Jak na 40-milionowy bez mała kraj: to jest bardzo mało! Znowuż jednak: nie takie zowu nic. Członków kadry narodowej jest 125 sztuk (pytanie, czy choć połowa z nich faktycznie utrzymuje się z tego, że startuje..?).

Ale za to baza stajni Re-Volty liczy już 944 pozycje, z czego 260 (więcej niż 1/4) - w promieniu 80 km od Warszawy (wliczając samą Warszawę).

Ile jest koni wierzchowych, tego się w żaden sposób nie da stwierdzić. Raz, że przecież paszport PZHK tego nie definiuje (jeździć można na wszystkim co ma cztery nogi...) - a dwa, że odkąd jesteśmy w Jewrosojuzie, konie zachodniej hodowli mogą u nas funkcjonować na paszportach z krajów pochodzenia - i najczęściej tak się dzieje, bo kto, jeśli nie musi, użerałby się z PZHK?

Tak więc pytanie brzmi: czy 15 tysięcy (potencjalnie) jeżdżących "szportowo", bez mała tysiąc stajni - i bliżej nieokreślona liczba koni (przy czym dla tych ras, dla których to PZHK prowadzi księgi stadne to w zasadzie, jeśli pominąć koniki polskie i konie śląskie - widoczny jest w ciągu ostatnich 10 lat bardzo dynamiczny spadek liczebności populacji...) - to jest oznaka kryzysu - czy zadatek przyszłych sukcesów..?
jkobus, teoretycznie zakłada się, że szeroka podstawa daje wyższy szczyt piramidy.
I właśnie w to wątpię ostatnio. Że ten rozwój bazy nie przełoży się na top. Że (w skali globu) takie "geometryczne" połączania zostało/zostanie przerwane.
_Gaga, mylisz. Nie pytałam o przyczyny (jeździmy bo lubimy) tylko o cele (po co? co nam to da?) i motywację "zewnętrzną" (wg badań o wiele skuteczniejszą dla osiągania celów niż "wewnętrzna"😉.
edit: jeszcze jedno. Pisałam dość wyraźnie (chyba?) że nie sztuka osiągać przychody (także "w koniach"😉 jeśli zainwestuje się stosowny kapitał. Ale jakie są szanse na zdobycie tegoż kapitału "robiąc w koniach?" W ciuchach końskich - może. Ale w jeździectwie? W sporcie? Stare powiedzenie, że na koniach można zostać milionerem jeśli... wcześniej było się miliarderem  🙂 chyba nie straciło na aktualności?
[quote author=Koorciia link=topic=89626.msg1564434#msg1564434 date=1351167000]
Na Śląsku jest mnóstwo takich osób nawet pełnoletnich z długim doświadczeniem, którzy pojeżdżą konie i jeszcze w dodatku ułożą za darmo.


Toż to prawdziwy upadek rynku na usługi jeździeckie! Tym trzeba się martwić.... Poważnie.
[/quote]

Zgadzam się. Niestety nigdy nie będzie tak, że w całej Polsce będziemy mieli taką samą stopę bezrobocia. Ale bardzo mocno jesteśmy zróżnicowani pomiędzy pólnocą a południem. Szukając pracy dla siebie natykałam się na ogłoszenia tyle tylko że  większość była z okolic pólnocnych, gdzieś tam z nad morza...
Żeby robić  to co lubię musiałabym wyjechać bądź też założyć własny ośrodek. Ludzie którzy są świetnymi "trenerami" jeżdżą na zawody uczą się u najlepszych biorą za godzinę treningu z dojazdem od około 30-50zł. W porywach do 100z(bo np trener znany)  Ludzie którzy nie startują, a umieją jeździć robią konie za darmo.

Sponsoringu nie ma, bo sprawa jest bardzo prosta. Otóż poco firmie reklama poza granicami Polski?? Większość firm których stać na sponsoring jeźdźca chce, żeby firma była widoczna w Polsce, bo po co za granicami państwa jak i tak to nic nie wskóra i tak nikt się tym nie zainteresuje. Przecież na zachodzie mają lepsze marki i lepszą dostępność,albo po prostu mają to samo. Bo cóż to Polak stworzył dla jeździectwa sam dla siebie? A wiadome jest to że jeźdźcy z wyższej półki jeżdżą zza granicą, rzadko startuja w Polsce no i koło się zamyka.

Mała firma nie będzie inwestować bo nadzwyczajniej w świecie nie ma na to pieniędzy.
Ludzie którzy nie startują, a umieją jeździć robią konie za darmo.


Przyznam, że tego nie rozumiem. W zupełności nie rozumiem. Jeszcze mogę zrozumieć, że ktoś nie ma dostępu do konia/ nie ma pieniędzy, a chce pojeździć - to umawia się w jakiś sposób z właścicielem konia, że go będzie ruszał za np. pracę przy zwierzęciu (lub coś w tym kształcie). Ale "zrobić konia" za darmo? Jeszcze doświadczona osoba. Przecież to konkretna usługa wymagająca wiedzy i doświadczenia!
Jeżeli za konkretną usługę ludzie nie będa żądać wynagrodzenia - to jak później mają utrzymać sie na rynku osoby, które chcą zawodowo zajmować się układaniem np. młodych koni lub pracą z końmi problematycznymi? To psucie rynku na całego! I to przez samych zainteresowanych. A potem płacz i zgrzytanie zębów....
damarina, , czego nie rozumiesz? ktoś umie jeźdizć, dobrze jeździ, umie z młodymi pracowac (czy w ogole z jakimikolwiek), nie ma własnego (lub nawet ma ale chce jakieś odskoczni), szkoda mu kasy na szkólkowe tuptaki - gdzie trzeba zapłacić a włożona praca i tak się zmarnuje, wiec tam nei jeździ. wiec sobie jeździ prywatnego konia - dla przyjemności, nie płaci za to. właściciel nie bierze pieniędzy - daje konia, za którego my mógł wziąć. ale też nie płaci za to uczenie. Jak dzierżawicie (i płacicie za to!) od kogoś konia to właściciel wam płaci że go uczycie? bo przecież trenujecie...

wiadomo...jak się jest "zawodowcem"(czyli osobą na tym zarabiającą, mającą odpowiednie kompetencje), jak  robi się to naprawde dobrze, a korzyść wlasciela jest większa niż jeźdźca - powinien zapłacić. ale nei każdy chce, bo robi to dla przyjemności. lubi uczyć, widzieć progres. robi to dla siebie.

pewnie, nam-zawodowcom lepiej gdyby nikt za darmo nie wsiadał, bo psują rynek. ale ich to nie ich rynek. oni jeżdżą dla przyjemności, dla własnej nauki i satysfakcji. kasy nie zarabiają ale i  nie płacą . nie dają gwarancji - jak zawodowi, robia to dla siebie tak jak i tyle ile chcą.
2., że część zdobywa w ten sposób doświadczenie, żeby jako doświadczony "zawodowy" już za to pieniądze brać.

ja też kiedyś wolałam jeździć za darmo (na trudniejszych koniach) niż płacić za klepanie w szkólce czy za treningi na które mnie nei było stać w ilości jakiej chciałam i to do tego pod dyktando czyjes...
nic w tym dziwnego nie widze
nie wiem czy się tu nadaje, ale przypomniał mi sie pomysł jak konia zrobić i na tym zarobić.

w okresie szkolnym, jakiś kawalek od szkoły hodowli koni byl  sobie facet i hodowal konie. przychodziły do niego dziewczynki dzierżawić te konie. glownie kobyly. do faceta przychodziły pierwszoroczniaczki i płaciły miesięcznie za chyba pół kosztów hotelu u niego, bodaj 300 zł (w tamtym okresie w bogusławicach hotel kosztował 600 zł). przymuszal je do zajeżdzania 2 - 2,5 letnich koni, bo jak nie to znajdzie innego dzierżawcę, a wiadomo 16 latki już zakochane w konikach. zajezdzaly jak się dalo, wlasnymi silami. najczęściej jezdziły tego konia przez 4 lata trwania szkoły, w tym czasie uzyskiwał od kobył zrebaki, a za ich utrzymanie nie płacił, bo płaciły dziewczynki. potem rzucał chore kwoty za te konie (np byle jaka kobyła, zajezdzona przez nastolatkę, kilkuletnia 10-15 tys). oczywiście można w ratach! a jeśli nie chce, to on ma chetnego z niemiec (wtedy modne było, że się konia do niemiec sprzedaje bo taki genialny) w efekcie namawiały rodziców i koniki schodziły. nie dość, że za utrzymanie nie płacił,kowala, weta również,  to miał zrebaki (które potem znów były utrzymywane przez kolejne dziewczynki, np te dwa lata za 150 zł mies, one je pielęgnowały, a potem miały pierwszeństwo do dzierżawy surowego 2-2,5 latka), a na koniec sprzedawał konie za absurdalne kwoty, zupelnie nie dopasowane do cen rynkowych.

wiadomo, za zajazdkę nie płacił, bo jemu jeszcze płacili, a że zajeżdzone byle jak, to mało istotne, bo i tak w 90% przypadków zajeżdzający je kupował😉
[quote author=horse_art link=topic=89626.msg1564737#msg1564737 date=1351186150]
damarina, , czego nie rozumiesz?
[/quote]

Tak, nie rozumiem krótkowzroczności tych ludzi i braku szacunku dla własnych kompetencji i rozsprzedawaniem się "za darmo" ( nie mówiąc o narażaniu swojego zdrowia za darmo).
Jeszcze raz powtórzę. Jest różnica między jeżdżeniem na koniach ( w zamian za ich ruszanie itp, opiekę) a "robieniem koni" za darmo. Chyba że coś innego przez pojecie "robienie koni" rozumiesz.
Ja rozumiem to tak: klient (właściciel konia) znajduję osobę, która oferuje mu przygotowanie konia do jazdy pod siodłem. Może to być np. zajeżdżanie młodego konia, przepracowanie problemów/ narowów u konia problematycznego. Coś takiego. Klient daje konia i oczekuje konkretnych, pozytywnych efektów.
I za to powinien zapłacić.

Argumenty o bezrobociu, o łapaniu okazji żeby tylko posiedzieć na grzbiecie końskim za darmo, do mnie tutaj nie przemawiają. Bo to nie bezrobocie jest winne, ale głupota ludzi, którzy od samego początku dają poznać zainteresowanym, że ich wysiłek i praca włożona w poprawę konia nic nie kosztuje, a tym samym nie jest warta szacunku i poważania.

Ja rozumiem to tak: klient (właściciel konia) znajduję osobę, która oferuje mu przygotowanie konia do jazdy pod siodłem. Może to być np. zajeżdżanie młodego konia, przepracowanie problemów/ narowów u konia problematycznego. Coś takiego. Klient daje konia i oczekuje konkretnych, pozytywnych efektów.
I za to powinien zapłacić.



to tak, bo to konkretna praca konkretnej, zawodowej osoby za konkretną usługę.
i osoby które mają odpowiednie kwalifikacje za darmo nie powinny.

ale nei mówimy o osobach z kawalifikacjami - zawodowcach, ale takimi które robią to dla przyjemności.
tak jak te nastolatki opisane przez Isabelle, (patent super facet wymyśłił 😉)) ).
czy zapłaciłabyś nastolatce za jeżdżenie ci konia? takiej która własnie zaczyna? jeśli nie może rozbić tego za darmo- dla radochy, a nikt jej nie zapłaci (bo za co? ile? tyle co komuś kto lata pracował żeby to umieć i na tym zarabiać?) to gdize taka nastka zdobędzie doświadczenie? no i dwa ci jeżdżący dobrze nawet bardzo - robią to dla przyjemności, czego im nie zabronimy. Robią konie tak jak inni tuptają w kółko w szkółce - tyle że ci w szkółce za to płacą, a tym 2 już na tuptaniu nie zależy i napewno za to płacić nie chcą.

pamietaj, że osoby które dają konie takim ludziom, to nie są profesjonaliści - oni nie mają koni pod "niewiadomo co" , oni nie zapłacą zawodnikowi/trenerowi - bo wezmie taki kilka raz więcej niż koń wart. a konie czasem fajne i naprawde większa przyjemność na takim jeżdzić - ruszac, coś uczyć (bo co to za jazda bez uczenia?) czy nawet układac od podstaw niż tuptać w kółko... i można mieć satysfakcje, że się coś zrobiło.

to nie jest brak szacunku dl asiebie czy krótkowzroczność - bo te osoby albo nie bądą nigdy zawodowo szkolić albo w ten sposób nabeirają kompetencji - a za naukę się płaci, a nie dostaje...
niestety.

to zupełnie co innego niż usługa - jasna i klarowna o której piszesz. bo taką usługę robią profesjonaliści. a na takich tam konikach czyiś za friko to jeżdżą pasjonaci - bez umowy, gwarancji, odpowiedzialności... - to zupelnie inna bajka.

też mi się oczywiście to niepodoba - żeby nie było 😉 bo ludzie zdziwieni jaki jest koszt usług profesjonalnych, bo jakaś "kasia" to za friko. tylko jaki jest efekt pracy kasi?
  ale rozumiem, i jedną i 2 strone. szczególnie jeżdzących (bo często naprawde nikt by im nie zapłącił - wiec lepiej za darmo niż płacić.nieprawda?)

ktos sobie jezdzi=ma konia do jazdy, robi co chce=korzyść, wlasciel ma ruszanego konia, coś tam się uczącego do tego=korzyść. nie ma efektów jak przy zawodowcu, ale i kosztów nie ma takich. każdy zadowolony - i z zapłaty i z efektów 😉

Horse_art,

Mimowolnie, w kilku zdaniach opisałaś bardzo trafnie dramatyczne zjawisko, które toczy od spodu rynek usług jeździeckich w Pl. Podcina mu korzenie i pozbawia szans na rozwój i pracę dla wielu. Wysysa soki i nie daje pożytku nikomu (podkreślam - nikomu, nawet tym nastolatkom, które w ten sposób zdobywają tzw. "doświadczenie"😉.

To się nazywa DZIADOSTWO. Dziadostwo, które zawsze przynosi opłakane efekty. W każdej dziedzinie - także w jeździectwie. A wszystkim się wydaje (tylko wydaje), że robią na tym kapitalny interes.

Mam świadomość, że tak jest, jak piszesz. I mnie to przeraża.

Przenigdy nie dałabym konia do zrobienia nastolatce, nawet gdyby ona mi za to zapłaciła, nie mówiąc o wariancie"za darmo"!
Co więcej, nie poprosiłabym nastolatki o nauczenie mnie czegokolwiek - nawet gdyby mnie to miało nic nie kosztować. Dla mnie to oczywiste - osoby nastoletnie nie są osobami na tyle świadomymi konsekwencji swoich poczynań, nie mają dystansu i doświadczenia. Czego one mogą mnie nauczyć? Tylko tego, co im sie wydaje że umieją.
Nie mówię tutaj tylko o jeździectwie.

o to się rozumiemy 🙂
nie popieramy, ale wiemy ze tak jest i dlaczego -tzn rozumiemy.

nei ma tu myśle winy "nastolatek"(i wszelakich laików) - bo co oni winni? oni chcą się pocieszyć, pojeździć, nie sa świadomi że to nie ich miejsce- nei samodzielnie. to jest to DZIADOSTWO właścieli - ich bezmyślność. a późnej się dziwią że konie znarowione itd... albo co gorsza nie dziwią bo uważają że oh-ah sportowy koń. i się dziwią jak w końcu dają konia zawodowcowi a on chce kase... i (tak z doświadczenia) trzeba wtedy wziąć naprawde dużo kasy -żeby zabolało. bo inaczej nei zrozumieją.
bo jak wexmies zmało, to za chwile zrezygnują (bo po co płacić jak było za darmo) zrobią sobie krzywde i dadzą skończyć komuś kto wezmie bardzo dużo - i wtedy on będzie super a ty dupa (bo drożej = lepiej, no i on skończył, a ty nie (nieistotne że nei dali ci skonczyć).

żeby docenić - trzeba zapłacić. dużo. jak sie ceni=dobry (każdy fachowiec, nauczyciel, towar,....)
Pamiętajcie tez, ze można oddać konia np. do zajezdzenia profesjonaliscie, za gruba kasę, a okazuje sie pózniej, ze albo konia tłukł, albo jeździł na nim luzak, albo zajezdzał metodami silowymi. Nie ukrywam, ze nie raz zdarzyło mi sie widzieć konie będące pod śiodlem 2-3 miesiące i skaczace przez pól godziny przeszkody. Nie drazki, nie cavalletti, ale parkur.
I to pod okiem powżanych trenerów.

Damarina - nie przekreslaj nastolatek. Piszesz, ze byś sie nie chciała uczyć od takiej osoby.
Rozumiem, jazda konna czy inny sport. Ale np. konwersacje z angielskiego u nastolatki mieszkającej latami w Anglii? Albo pomoc w nauce obsługi programu graficznego?
Czasami nastolatka jest o wiele bardziej biegła w wielu dziedzinach.
Dodofon,  - to taka sama patologia i dziadostwo włascieli (i robienie złego rynku przez tych "profesjonalistów)
- bo wlaściel chce efektów szybko (bo taniej, bo słyszał że tak się robi),  a jeździec/trener się na to zgadza bo chce mieć klienta bo jak nei do niego to pojdzie właściel do kogoś innego ....

tu jest główne dziadostwo i psucie rynku... bo oni są prof., i na tym zarabiają /mają takie konie i płacąc powinni wiedzieć coś, oni powinni pilnować procedur...
nie przez tych co jeżdżą dla przyjemności i za darmo...
Wrócę do tematu - rynek usług końskich jest jak każdy inny
Podobnie jest np. w mechanikach samochodowych - niejeden mechanik naciągnie nas na super - ważną naprawę, której nawet nie wykona (bo nie było usterki). Inny naciągnie na częsci konkretnej firmy, bo ma od tej firmy prowizję. Niestety polski handel z uczciwością ma niewiele wspólnego, a przemysł koński to nic innego - jak po prostu handel i towarem i usługą...
Wszędzie znajdzie sie"naiwny" - ba - ja - koniarz "z dziada pradziada" też się kiedyś dałam nabrać na "profi trening" i co? Tylko tyle, że musiałam kilkanaście mieścięcy ów trening porządnie odrabiać. Konsekwencje? Żadnych. Wszystko "na gębę", środowisko wpatrzonę w trenera/trenerkę zatem opinia nadal nieposzlakowana... Efekt: popsuty koń, konieczność pomocnika aby ujechać 3 m bez rzucenia się na ziemię (z koniem razem), ale i nauczka na przyszłość: nie brać "profi trenerów", pracować samemu ew z trenerem na ziemi.

Z ciekawostek - właśnie przeglądałam wyniki z Jaszkowa. Ok 400 przejazdów w 1 dzień , czyli pewnikiem z 750 - 800 w 2 wyjdzie
Co tu ratować??  🤣
Izabelle bardzo podobna sytuacja (zjeżdżanie koni przez nastolatki) ma miejsce w jednej z podwłocławskich stajni. Dostają surowego zwierzaka, jakich tam bardzo dużo. Konie są zjeżdżane tak, jak te dzieciaki potrafią, później koniem się opiekują, jeżdżą na nim jakiś czas (w większości bez nadzoru ), oczywiście to one muszą płacić za kowala, weterynarza i bardzo często mieć swój własny sprzęt. Aż w końcu koń jest sprzedawany. Biznes się kręci.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się