Kupno konia

Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
26 stycznia 2009 12:15
Na razie o kupnie niestety nie ma mowy, ale zainteresowałam się nim właśnie dlatego, że jest młody i jeszcze nie zepsuty przez rekreantów...
a dzierżawa? to też dobry sposób i koń jest jakby Twój.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
26 stycznia 2009 17:23
Niestety nie mogę myśleć o niczym na poważnie, bo nie mam jeszcze pracy, ale kiedy uda mi się coś załatwić, wtedy na pewno zadziałam (o ile to będzie możliwe..).
Zastanawiam się co myślicie o kupowaniu koni szkółkowych, które zaczęły pracę pod siodłem w młodym wieku?
Na ile takie "przedsięwzięcie" jest ryzykowne jeśli chodzi o długość użytkowania konia i zagrożenie wystąpienia kontuzji później?


szkółka szkółce nierówna...
i zależy czy praca zaczęła sie na 2-latku, który po miesiącu chodził 6 h dziennie pod rekreacją,
czy zaczęła sie na 3 latku, gdzie codzień jeździły 2-3 osoby...

i do tego jak był żywiony, jakie jazdy, jak traktowany oraz jakie ma cechy osobowościowe

Koleżanka kupiła konia po szkółce - ma go 3 lata.
Jest BARDZO zadowolona. Zarówno ze stanu zdrowia jak i umiejętności i przede wszystkim CHARAKTERU konia.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
27 stycznia 2009 11:51
Chyba muszę o niego dokładnie wypytać...
Najbardziej martwi mnie, że dzieciak ma niecałe cztery lata, a podobno już skakał  🤔wirek: , z tego co się orientuję zrezygnowano z jego "kariery" sportowej ze względu na jego brak ambicji 🙄
Pauli Pomijam skaczących "szkółkowiczów" i skaczącą rekreację dla rekreacji, ale naskakiwanie trzylatków to nic dziwnego, zwłaszcza, jeśli myśli się o czempionatach (dla czterolatków właśnie) 😉
Ja się zgadzam z dziewczynami- szkółka szkółce nierówna. Kupiłam konia z gospodarstwa agro, gdzie konie chodzą codziennie w rekreacji. I niektóre od skończenia 3,5-4 lat chodzą codziennie 2-3 godziny, a inne (w tym mój) pojadą w teren od wielkiego dzwona raz na tydzień. Musisz obserwować co jest z koniem robione. Trzymam Pauli za ciebie kciuki, widzę, że ziarno własnego konia zostało w tobie zasiane  😁
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
28 stycznia 2009 14:16
Trzymam Pauli za ciebie kciuki, widzę, że ziarno własnego konia zostało w tobie zasiane  😁

:kwiatek:
Oj tak, ziarno "się zasiało" kiedy go pierwszy raz zobaczyłam, poczułam, że musi być mój... 😍

Sierra
No tak, nie pomyślałam o czempionatach i podobnych sprawach 😉
Najbardziej mnie zastanawia czy on do tego wszystkiego był odpowiednio przygotowany. Liczę na to, że ci ludzie choć trochę są świadomi tego, jak zbyt wczesne rozpoczęcie pracy może wpłynąć na młodego konia 🙄
Dziewczyny, mam parę pytań, jeśli ktoś mógłby mi jakoś doradzić, byłoby super.

Mój nie mój koń, jest koniem szkółkowym. W zasadzie nie mam większych zastrzeżeń do sytuacji jaka jest teraz. Mam praktycznie konia dla siebie, traktuję go jak swojego, dużo klientów na nim nie jeździ.

Znamy się od 5 lat. Nie stać mnie na samodzielne utrzymanie własnego konia, nie pracuję, na razie chciałabym zająć się studiowaniem, ewentualnie gdzieś jak się będzie dało coś sobie dorabiać. Ale póki co jest jak jest, a wiem że rodzice nie zdecydują się na wydawanie na utrzymanie konia 800 zł miesięcznie za pensjonat (który i tak ma w najbliższym czasie pójść w górę).

Zastanawiam się nad takim rozwiązaniem, żeby wykupić konia od klubu, a póki co on przez jakiś czas zarabiałby na swoje utrzymanie chodząc dalej w rekreacji. Czy takie coś w ogóle jest możliwe?

Co o tym myślicie?
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
31 stycznia 2009 18:08
Gosic
Mam bardzo podobną sytuację i też bralam już różne ewentualności pod uwagę...

Moim zdnaiem to dość ryzykowny pomysł, ja bym nie chciala, zeby kto inny jeździł na moim zwierzu. Zdarzają się różne przypadki, a co by się stało gdyby przytrafiła się kontuzja?? Ktoś "umywa ręce" a ty zostajesz z chorym koniem, lecznie spada na Ciebie i nie masz z całegoo "interesu" nic poza problemem.
To jest oczywiście skrajna sytuacja, ale chyba przy takiej inwestycji należy wziąć pod uwage wszystko...
Chyba, że byłaby możliwość podpisania jekiejś umowy z klubem lub zobowiązania do pokrycia częśąci kosztów ewntualnego leczenia.
my_karen   Connemara SeaHorse
31 stycznia 2009 18:30
Gosic, ja kilka lat temu tak zrobilam, czyli konia kupilam i oddalam do dyspozycji wlasciciela szkolki tylko pod najlepszych jezdzcow. Bylam wtedy w takiej samej sytuacji jak Ty teraz. I nawet wyszlam na tym dosc dobrze, bo nie jezdzilam wtedy najlepiej a konia mialam 'zrobionego' przez tych lepszych jezdzcow.

Z perspektywy czasu widze, ze mialam sporo szczescia. Teraz na pewno bym sie na to nie zdecydowala. Mialam duze zaufanie do wlasciciela stajni i bywalam czesto, wiedzialam co sie z koniem dzieje. Ale jakby naprawde cos sie stalo? Nie mowic o tym, ze teraz na pewno nie chcialbym, zeby ktos na moim koniu jezdzil.

Mysle, ze na Twoim miejscu poczekalabym jeszcze chwile, uniezaleznila finansowo, i dopiero pomyslala o wlasnym ogonie, szczegolnie jesli  ten uklad ktory teraz masz jest w miare korzystny.
Dziękuję wam  :kwiatek:

Właśnie ciągle nad tym myślę, bo w tym momencie i tak inni jeżdżą na "moim" zwierzu, co prawda nieczęsto, bo dwa- trzy razy w tygodniu, więc jestem do tego przyzwyczajona, chociaż dużo mnie to kosztuje. Rzadkością jest jak wyjdzie na dwie godziny dziennie, chyba że wakacje i ludzi sporo, ale dla bardzo początkujących on się nie nadaje, a takich najwięcej.   Ja jestem i tak u niego codziennie. Z tym faktem, że jeżdżą i jeździć będą jeźdźcy gorsi ode mnie.  Niewiele by się zmieniło, poza tym że miałabym nad nim więcej kontroli teoretycznie niż teraz, miałabym pewność że będzie okuty w terminie i regularnie szczepiony i odrobaczany, chodziłby na takim wędzidle na jakim ja sobie życzę. Nie musiałabym się pytać o zgody na starty, wyjazdy na zawody itp. No i wreszcie byłby mój na papierze. A w końcu przecież układ, że zarabia na siebie pracując jak do tej pory w szkółce, skończyłby się.

Wydaje mi się, że gdyby coś się stało (odpukać) to logiczne jest że koszty leczenia itp jako właściciel będę ponosić ja. Jakoś zresztą nie wyobrażam sobie innej sytuacji, bo mam dość patrzenia, kiedy do chorego konia rekreacyjnego nie przyjeżdża lekarz, albo przyjeżdża najtańszy, bo przecież "jak żyje, chodzi i nie ma gorączki to może pracować".

O tyle jest mi trudno, że gdybym kiedyś kupowała swojego własnego konia, to nie chciałabym innego, tylko właśnie jego.
Dopóki Rambo chodzi po świecie (a jeszcze mu trochę zostało, bo w lutym stuknie mu dopiero 10 lat), to nie wyobrażam sobie innego konia.

I dlatego ciężko mi spojrzeć na to wszystko obiektywnie.
my_karen   Connemara SeaHorse
01 lutego 2009 10:02
Niestety podchodzisz do tego tak jak ja, choc staram sie myslec trzezwo i obiektywnie, czesto emocje zwyciezaly jednak 😉 Wiec teraz napisze juz nie tak do konca obiektywnie 😁

Tylko najwazniejsze: masz absolutna pewnosc, ze wlasciciel pojdzie na taki uklad i w zamian za kilka jazd konia bedzie trzymal? (Rambo to tez byl moj pierwszy ukochany ponad wszystko kon, po nim odziedziczyl imie moj terazniejszy pies 😉 )

Kontrole wieksza bedziesz miala, ale czy tak naprawde bedziesz miala prawo sie odezwac? Nie bedzie tak, ze jak sie odezwiesz, ze cos nie tak, to wlasciciel nie powie "ok, to zabieraj konia albo plac"? Nie znam ukladow, rozwazam czysto teoretycznie.

Z drugiej strony, moze taka sytuacja nie trwalaby juz dlugo? Moze rodzice jednak sie doloza, a Ty niedlugo znajdziesz sobie jakis  sposob na dorobienie chociaz drobnej sumy?(nie wiem ile studiow Ci zostalo- jesli nieduzo, to moze lepiej zaczekac ten np rok, i wtedy na spokojnie sie zabrac? Bo rozumiem, ze i tak bedziesz dazyła, zeby kon byl na wylacznosc Twoj).

Zastanowilabym sie nad tym, czy jesli go kupisz, to czy taka sytuacja nie doporwadzi do konfliktow miedzy Toba a wlascicielem, zalezy jaki to czlowiek, ale to juz Ty wiesz najlepiej (mowie np o sytuacji, kiedy np Ty chcesz jezdzic a on chce dac konia na jazdy, bo akurat duzo ludzi, albo chcesz zabrac konia na zawody a sytuacja ta sama- kon potrzebny w stajni, bo tłumy). Tylko podsuwam punkty do przemyslenia, a noz widelec okaza sie pomocne.

Powiem tylko na koniec, ze dla mnie taka wlasnie sytuacja skonczyla sie zle - kon chodzil w szkolce, ale jak finanse podupadly wlasciciel kazal placic, bo nie byl w stanie utrzymac tylu koni i szukal jakichkolwiek pieniedzy. Musialam konia sprzedac, rodzicow nie bylo wtedy stac zeby sie dolozyc, ja zaczynalam studia, nie widzialam innego wyjscia. Do tej pory mysle, czy moglam zrobic cos wiecej, zeby moja ukochana klacz uratowac, a minelo juz prawie 10 lat. Na pocieszenie mam tylko to, ze poszla w dobre rece i cieszy sie wolnoscia prawie 24/7, a gdybym nie zawalczyla i nie wykupila jej od tego rolnika, pewnie dawno by biegala po niebieskich pastwiskach.

[quote author=my_karen link=topic=1647.msg162690#msg162690 date=1233482574]
Z drugiej strony, moze taka sytuacja nie trwalaby juz dlugo? Moze rodzice jednak sie doloza, a Ty niedlugo znajdziesz sobie jakis  sposob na dorobienie chociaz drobnej sumy?(nie wiem ile studiow Ci zostalo- jesli nieduzo, to moze lepiej zaczekac ten np rok, i wtedy na spokojnie sie zabrac? Bo rozumiem, ze i tak bedziesz dazyła, zeby kon byl na wylacznosc Twoj).[/quote]

Jeśli chodzi o dogadanie się z właścicielem, to nie sądzę, żeby był problem. Chociaż, w takich sytuacjach bardzo często przecież wychodzi na jaw tzw drugie oblicze.

Oczywiście, docelowo koń ma być na wyłączność mój.

I w zasadzie teraz, gdyby pensjonat kosztował nieco mniej, tj ok 500 zł, byłabym w stanie już teraz utrzymać go sobie sama. Bo rodzice na pewno dołożyli by się do pozostałych wydatków.
Gdybym w tej chwili miała jeszcze jednego konia do jazdy, to spokojnie sama mogłabym pokryć wszystko. Tylko wiadomo jak to z jazdą jest, właściciel sprzeda konia, wstawi do innej stajni i praca się kończy. Także szału nie ma.

No nic, pogadam jeszcze z rodzicami, pomyślę, pogadam z właścicielem klubu, i zobaczymy co z tego wyjdzie. Znając życie jeszcze na razie zostawiłabym to tak jak jest,  gdyby nie ostatnie wydarzenia, które mi nieco ciśnienie podniosły.


my_karen - bardzo dziękuję  :kwiatek:
my_karen   Connemara SeaHorse
01 lutego 2009 10:55
non problemo :kwiatek:

Poprobuj, ja wiem jak to jest, jak wkladasz w konia serce a inni albo tego nie doceniaja i nie zauwazaja, albo wrecz niszcza.

Sluchaj, a moze, jesli jestes w stanie placic chociaz polowe kwoty za stajnie, to moze umowcie sie konkretnie, np ze kon jest uzywany w szkolce tylko w weekendy? albo tylko w tygodniu? Jak Tobie lepiej. Wiesz, im konkretniej napisana umowa tym mniej problemow pozniej. Lepiej wszystko sprecyzowac. Wtedy taki uklad bylby bardziej jadalny do czasu, az bedziesz miala Rambola calkowicie dla siebie.

Albo moze lepiej jak juz konia wykupisz znalesc kogos do pol-dzierzawy? za polowe kosztow?
ot, takie luzne mysli🙂

Powodzenia  🏇

Thilnen   Dżamal Ad-Din
11 lutego 2009 11:07
Mam pytanie, czy ktoś wie coś na temat stadniny koni Opypy k. Grodziska Mazowieckiego? Tu jest ich strona: http://www.opypy.pl/pl/. Mają kilka fajnych koni do sprzedania i ciekawa jestem Waszej opinii o nich.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
11 lutego 2009 11:16
Koniska dobrze nakarmione, zadbane, wychowane na pastwiskach.
Ciekawe pochodzenie, ogiery użytkowane sportowo (np.Ever, Wieland), matki poddawane próbom dzielności.
Któryś zwierzak Cię szczególnie zainteresował?
Zastanawiam się co myślicie o kupowaniu koni szkółkowych, które zaczęły pracę pod siodłem w młodym wieku?
Na ile takie "przedsięwzięcie" jest ryzykowne jeśli chodzi o długość użytkowania konia i zagrożenie wystąpienia kontuzji później?


Wszystko zależy od tego jakiego konia i do czego...
Znam osobę, która kupiła ze szkółki czternastoletnią kobyłkę, NN, 175cm wzrostu i zapłaciła za nią prawie 20tyś... choć koń nie wart dla mnie 3  😜 (właściciel nie chciał sprzedać, ale się uparła, a jako, że kasy było sporo to i sporo wyciągnął... choć wiedziała, że za 5 by też sprzedał, ale musiałby się umieć i chcieć dłużej targować - nie chciała, podjęła decyzję i chciała konia JUŻ)
ale uznała, że jest to jedyny koń jakiego byłaby w stanie kochać, najwspanialsze stworzonko na świecie, najcudowniejsza, och, ach itd, a do tego w szkółce nadmiernie eksploatowana, źle żywiona (prawie wcale jej zdaniem), źle traktowana...
koń taki, że do galopu nie szło... kłus ok, ale jak masz non stop przyłożony palcat... bardzo spokojny osiołek... a osoba słabo jeżdżąca (tzn jeżdżąca z 5 lat, ale bojąca się koni)...

dziś konio ma prawie 20 lat i niczym nie przypomina tamtego osiołka, jest wesoła, szczęśliwa, pełna energii... nawet chodziła pare razy zawody skoki i ujeżdżenie, do N pod osobą, która ją obecnie współdzierżawi, bo właścicielka zmieniła pracę i ma mniej czasu dla niej...  choć z założenia miała być tylko koniem na spacery w tereni... właścicielka jest zadowolona to mało powiedziane - uważa, że to najlepsza decyzja jaką mogła podjąć, i ona i konisko szczęśliwe i chyba o to chodzi!!!


ale ja osobiście nigdy konia po szkółce bym nie chciała
najchętniej młodego 4-5 latka, tylko od hodowcy, zajeżdżonego, naskakanego, ale nie eksploatowanego i do pracy  😉
asds   Life goes on...
11 lutego 2009 11:52
Mi się z welta podoboja Peter Pan i Suen 😉



W moim wypadku do zkaupu konia już dojrzaląm jakiś czas temu. NAtomiast zanim konia kupię to są 2 istotne sprawy , ktore zakup musze poprzedzic, wiec na razie czekam ale się nie martwię. Końska matka nie umarła
Pauli Jak pewnie doskonale wiesz, ja swojego konia kupiłam po rekreacji, 9 letniego, mało urodziwego, użytkowo zepsutego do szpiku kości, o generalnie trudnym - obiektywnie rzecz biorąc - charakterze.

I jak pewnie wiesz, nigdy nie żałowałam swojej decyzji nawet minuty!

Ty byłabyś w zdecydowanie lepszej sytuacji, bo koń prawdopodobnie jeszcze jest zdrowy. Młodego też łatwiej odrobić i jeśli chodzi o umiejętności jak i nastawienie do pracy. Znasz to powiedzenie, że "starego psa trudno nauczyć nowych sztuczek" 😉

Jednak zastanów się, czy tego akurat chcesz. Bo czy kupisz młodego zdrowego i rokującego konia np. z prywatnych rąk czy ze stada/stadniny, czy kupisz młodego konia z rekreacji za utrzymanie płacisz i tak tyle samo. A te drugie zazwyczaj się bardziej problematyczne, niestety. Czasem trzeba włożyć swoje ambicje do kieszeni, czasem trzeba wysłuchać od innych, że z trupa na siłę chcesz zrobić konia "szportowego", albo że "łach to łach", kiedy ty próbujesz go np. jedynie odrobić... Sprawić, żeby się rozwijał, żeby się wyrównał (choćby pod względem najczęściej jednej faworyzowanej strony konia w rekreacji).

Mój tatuś jak się dowiedział, że chce kupić Czardasza powiedział: "dołożę Ci drugie tyle ile jesteś gotowa za tego tępego łacha zapłacić, tylko go nie kupuj! Kup konia młodego, zdrowego, niezepsutego. Takiego, który gwarantuje twój rozwój i radość nie tylko z posiadania ale i jazdy. Treningów! Dam Ci drugie tyle, przemyśl to, po co Ci taki zepsuty, tępy koń?"

Przepraszam, że Ci to piszę, ale mój tata miał i ma 100% racji, czy kupisz konia potencjalnie problematycznego czy absolutnie zdrowego i rokującego, to za utrzymanie zapłacisz tyle samo, sztuka w pensjonacie to sztuka, bez względu na to, czy wstawisz do boksu takiego łacha jak mój 😉 czy jakiegoś super kotka. 😉

Zastanów się, po co Ci koń po rekreacji? 😉

Pzdr  :kwiatek:
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
11 lutego 2009 13:18
Sierra
Przyznam szczerze, że im więcej o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że masz rację 😉
Pierwsza euforia minęła i zaczynam myśleć o tym bardziej realnie...
Przede mną jeszcze długa droga do realizacji planów, ale na pewno wezmę pod uwagę twoje rady  :kwiatek:
majek   zwykle sobie żartuję
11 lutego 2009 15:06
Mój Fiś też miał swój start w szkółce. Nikt go nie lubił, koń kopał i gryzł, nie chciał chodzić itp. Potem wylądował u moich znajomych, a potem u mnie, bo się zakochałam w tym łaciatym gałganie.
Długoooo go dzierżawiłam, wypożyczałam tym znajomym, od których go miałam na wakacyjne pokazy, wyjazdy i zabawę w rycerzy...
Teraz jest mój i mimo, że mam drugiego konia jeszcze (super ujeżdżony, full wypas itp koń na medal), to Fiś zawsze jest tym pierwszym...
To na nim się czuję jak w swoim fotelu... No ale to jest miłość i chyba tylko to... ale nic więcej nie potrzebujemy...
Czasem mam wrażenie, że on wie, że u mnie jest mu dobrze i nie warto tego tracić...
Trochę jak z psami wziętymi ze schroniska.

Żeby było śmieszniej: wszyscy, którzy z góry zakładają, że się z nim nie dogadają są wywożeni gdzie pieprz rośnie, ew. nie mogą ruszyć z miejsca. A przyjeżdża czasem taki kolega, który go po prostu lubi i uważa, że jest ekstra gość - z nim się Fiś dogaduje świetnie, mimo, że kolega jeździ jak ostatnia ciota.

Myślę, że naprawienie konia szkółkowego (a da się to zrobić) może dać dużo więcej satysfakcji niż praca na już zrobionym koniu... Ale to jak ktoś lubi rzucać sobie kłody pod nogi.. 
Thilnen   Dżamal Ad-Din
11 lutego 2009 19:49
Suen jest już sprzedany. Moje wymagania wiekowe i cenowe spełniają dwa: Dustin i Sirocco. Zamierzam się tam przejechać za jakiś czas i obejrzeć stadninę na własne oczy, ale kontakt z nimi jest sympatyczny i słyszałam o nich dobre opinie.
sirocco to trudny kon.

dustin ma dziwnie osadzona szyje, w ogole cos mi nie gra w przodzie tego konia.

ja jedyne co moge poradzic to nie zalowac..czasu. jezdzic, ogladac, zastanawiac sie, wybrzydzac, przebierac. nie napalac sie na pierwszego ktory pasuje.
Ja też mam konia po 3letniej karierze w rekreacji. Na początku dreptając w rekreacji był trudniejszym koniem, stopniowo przekształcającym się z spokojnego osiołka, któremu tylko raz na jakiś czas 'odbija'  [czyli krótka lekcja o tym jak niepotrzebnie <?> zakładane gumy na każdą jazde mogą "poszerzyć uśmiech" i uwiesić na wędzidle, a stałe miejsce na końcu zastępu spowodować wielkie zdziwienie, jak każe mu się iść NIE za innym koniem].
Wiedzialam jak on chodzi, nad czym będę musiała popracować a co jest w porządku.


Myślę, że naprawienie konia szkółkowego (a da się to zrobić) może dać dużo więcej satysfakcji niż praca na już zrobionym koniu... Ale to jak ktoś lubi rzucać sobie kłody pod nogi..


I zgadzam się.

Czy drugi raz kupiłabym konia z najbardziej pospolitej rekreacji - nie wiem, bo pewnie gdyby nie on to szukałabym jakiegoś od prywaciarza.
Ale wyszło jak wyszło choć na razie nie żałuję 🙂

Pozdrawiam  :kwiatek:
Thilnen   Dżamal Ad-Din
11 lutego 2009 20:03
A któregoś z tych na stronie polecasz? Ja się na razie wstępnie rozglądam, bo dopiero na wiosnę będę kupować konia, ale chcę mieć rozeznanie w stadninach, cenach i ogólnej ofercie.
mi zaden kon z opyp nie przypasowal. dla ulatwienia dodam, ze nie bylo bariery cenowej. takze ciezko mi powiedziec cokolwiek wiecej, bo tak naprawde nie wiem czego szukasz, jak jezdzisz etc.
zycze wytrwalosci i szczescia :kwiatek:
Zen a Ty już zakupilas jakiegoś pegaza?
nie kochana 😉 pechowa jestem a moj skary zaczal wspolpracowac, wiec  😅  natomiast wiem, ze jesli nie chce rezygnowac z jazdy, to musze zaczac szukac intensywniej- niestety staw dokucza skaremu coraz czesciej 🙁
A  ja dodam jeszcze coś od siebie apropos badań konia. Najlepiej kiedy bada Wam konia ,,Wasz'' zaufany lekarz. Ja niestety skorzystałam z usług poleconego przez znajomego weterynarza ,jego kolegi, który niestety mnie oszukał. Efekt tego taki, że mam niespełna 5 letniego konia chorego dość poważnie. Zaoszczedziłam na dojeździe mojego weta  z 600 zl a na leczenie, prawdopodobnie już teraz bezskuteczne, wydam duuużo wiecej.
Nie wierzę również w badania przedstawione przez właściciela, robione przez jego lekarza. Kiedyś byłam naiwna, teraz wiem że każdy chce zarobić. I coraz mniej uczciwych ludzi na swojej drodze spotykam.
Teraz za badania zapłacę nawet 1000 zł czy 1500 z dojazdem na drugi koniec Polski ale mam pewność co do ich prawidłowości. Ufam w tej kwestii akurat tylko jednemu lekarzowi.
Aha i polecam zwraać uwagę na sprzęt jakim robione są badania. Jeśli chodzi o rtg cyfrowy to raz, że jakość fotek jest nieporównywalnie lepsza (mówie tu o dokładnosci, ostrości, wczesnym wykryciu chorób w początkowym stadium, które można wyleczyć, wyłapaniu trudno widocznych chipów, innych zmian w kosciach - barwa). Dodatkowym plusem badań, w których lekarz wykorzystuje cyfrowy rtg z przewoźnym skanerem jest to, że dostaje się natychmiastowy odczyt zdjęć , na miejscu badania . Zakładając że po próbach zginania koń jest kulawy na 1 noge z 4 i po zrobieniu rtg tej nogi, powiedzmy juz na pierwszym zdjęciu wyjdzie masakra, to możemy na nim poprzestać. Nie musimy robić w ciemno bez sensu 20 fotek, za które po wywołaniu musimy zapłaacić.  Także jeśli mamy do przebadania kilka koni to jest jednak to ogromna różnica.
pozdrawiam Byczek
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się