Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

No więc wczoraj byłam na III wizycie u dietetyka, spadłam w tygodniu 1,6 kg i ruszył sie tłuszczyk 🙂 A tak dostałam 3 diety, dwie po dwa dni i jedna 3 dni, ogolnie jest na razie wporzadku, w piatek mialam spotkanie grupy ze studiow i piłam litrami wode w sumie, z jedzenia skusiłam sie surowke z bialej kapusty;/ niestety nic innego dietetycznego nie mieli, co jest dziwne ... wiec ogolnie oceniam tydzien na 4+. Przydalo by się jeszcze trochę więcej ruchu, ale do tego motywacji mi brak póki co, moze się skuszę na siłownię🙂 A Wy jak tam?🙂
U mnie ruch to i owszem ,z pokoju do lodówki 🤬
Averis   Czarny charakter
06 listopada 2012 23:16
Ja byłam 3 dni w domu, więc z diety i ćwiczeń nici, ale zasłużyłam na to 😉 Mama jak mnie zobaczyła, to powiedziała, że bardzo schudłam i w ogóle czad 😎 Od wczoraj znowu grzecznie robię skalpel, nie jem słodyczy i po 18-19 (zapijam herbatą, lepiej się czuję idąc spać na pusty żołądek) i nie jestem głodna juz po tej godzinie.  Skończyły się napady wilczego apetytu, który doprowadzał do pochłaniania ogromnych ilości jedzenia i zajadania niepowodzeń. I najważniejsze (:hihi🙂 prawie zniknął mi cellulit! Jeszcze nie daje za wygraną, ale w porównaniu ze stanem mojej skóry sprzed 3 tygodni to niebo a ziemia! Po osłabieniu, o którym pisałam wcześniej nie ma śladu- wypoczynek dobrze mi zrobił 🙂
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
07 listopada 2012 09:29
Ja wczoraj pierwszy raz zrobiłam skalpel. No może nie cały, z 80%. Dzisiaj myślałam, że z łóżka nie wstanę. Jednak jeżdżenie konia codziennie uruchamia zupełnie inne mięśnie :P
Dzisiaj za to planuje lekki jogging, bo nic więcej chyba nie dam rady.
Wczoraj dieta na 3. Dzisiaj będzie lepiej 🙂
Ja dziś 6-ty dzień pilnowania się diety i waga spada. W końcu.  😀 Lubię być na diecie. Kryzys zażegnany na 100%.
Dziewczyny  mam zla wiadomosc, juz za miesiac swieta ! Jak my to przezyjemy?😉
Do świąt schudniemy dużo, a w święta zrobimy sobie przerwę.
Jeśli będziemy miały skurczone żołądki, to można się starać zjeść na święta mniej niż zazwyczaj.
Myślę, że nie ma co sobie odmawiać i bawić się w jakiegoś umartwiacza. Starczy, jeśli będziemy sobie te pyszności dawkować z rozsądkiem i w małych porcjach.
Przynajmniej ja mam taki plan.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 listopada 2012 10:18
A ja od 10 dni ćwiczę i jeżdżę konno. Żywieniowo się nie zmieniło nic. I przytyłam kg. i 1 cm mi przybyło o_O
bo se rozbudowujesz mięśnie, normalka
ja dlatego dawkuję sobie ćwiczenia żeby nie przesadzać
trzymałam sie do wczoraj bardzo dzielnie, zjadlam niewielki obiad i...miałam mega sensacje żoładkowe. Nie podejrzewam aby było to spowodowane odchudzaniem ale......wziłeam chyba ze 3 tabletki stperanu, piłam mnóstwo wody i dzis jest lepiej ale... zjadłam  tylko jedną kazjerkę i wogóle boję sie cokolwiek jesc.
Przez te sesacje żóładkowe to ja napewno teraz schudnę. Czuje się dziwnie, jestem pełna, syta i baaardzo słaba.
Cały czas popijam mięte.
u mnie wczoraj kfc... super 😉
Kocham skrzydełka z kfc  😍 Nie interesuje mnie jak bardzo są stare i co do nich wkładają. Całe szczęście w moim miasteczku nie ma kfc.
Ja wczoraj zaliczyłam dzień na dwóję  😡 Dałabym sobie pałę, ale nie umiem, bo po przeliczeniu kcal zmieściłam się w limicie, ale ledwo  🤬

Dzień zaczęłam od kawy i jogurtu naturalnego z łyżką muesli (czyli super 😉 ), potem ponieważ nie wzięłam ze sobą posiłków a czekał mnie baardzo długi dzień kupiłam sobie croissanta wieloziarnistego (BTW: niesamowicie smaczny grzeszek  😀iabeł: ) i bułkę grahamkę na sucho pod drugą kawę. Miałam wyjść na obiad i nie dałam rady... i tak przeleciał mi cały dzień tylko na wodzie, aż do wieczoru, kiedy to ok 20.00 spotkałam się z koleżanką w Starbucksie. Oczywiście o tej porze nie było już dosłownie nic co nadawałoby się na posiłek, więc pod trzecią kawę zamówiłam muffina nisko tłuszczowego z malinami  😡 Czyli cały dzień na kawie i węglowodanach, Jezu jak mi wstyd było za siebie!

Wróciłam do domu dobrze po 22.00 i co? Na wieczorną ssawkę zjadłam z psem na spółkę dwa pierogi ruskie.  🤔wirek: Ja zjadłam farsz, on brzegi i poszliśmy spać.

Jeszcze nie zaliczyłam takiego dramatu odkąd się odchudzam. Serio, serio  🤔wirek: Nie wiem ki diabeł we mnie wstąpił  😵
sierra- strasznie ostra jesteś dla samej siebie.  😉
Jeśli zmieściłaś się w limicie kalorii to SUPER.
Nie jadłaś systematycznie. No niedobrze.  fakt. Ale z dwojga złego ja bym wolała nie jeść cały dzień, niż napchać się pizzą, czekoladą i Bóg wie jeszcze czym przekraczając ilość dozwolonych kalorii o 2 tysiące.  😉
Myślę, że skoro mamy problemy z wagą, to znaczy, że w zasadzie chyba kochamy jeść, tak? Jeśli tak, to moim zdaniem musimy zaakceptować pewne grzeszki, które będziemy miały. Wcześniej czy później. Mniejsze czy większe. Bo nie jesteśmy robotami.
Więcej miłości do samej siebie.
Jasne, że żeby schudnąć TRZEBA wyrzeczeń. Bo inaczej się raczej nie da w naszym przypadku. Ale nie bądźmy dla siebie takie ostre.  😉
Strzyga, a ćwiczyłaś z Chodakowską lub innym "fitnessem"?

Ja gdy jeżdzę na nartach albo konno też "tyję", wszystko zamienia mi się w mięśnie.
Ale przy cardio z Chodakowską, kiedy pot się ze mnie leje,idealnie mi się wszystko spala.
Czuję się leciutko i bosko.

Moje całe odchudzanie szlag trafił.
Wyrwałam tydzień temu dolną ósemkę, do tej pory jestem na lekach przeciwbólowych, więc i z ćwiczeń nici już chyba 10 dzień.
Dopiero teraz widzę jak ćwiczenia są ważne, bo czuję się tak ciężko i ogólnie bleee  😉
Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że na początku ruszenia z ćwiczeniami mięśnie zatrzymują wodę? Puchną jakoś? też mi na początku waga idzie w górę  ( a przecież niemożliwe, żeby masa mięśniowa narastała tak szybko, w ciągu kilku dni, nie?) Albo zmienia się po prostu sposób funkcjonowania organizmu na skutek nagłego dużego wysiłku i ten organizm jakoś do tego się adaptuje. ( te zatrzymywanie wody mi najbardziej pasuje)
Potem kolejny etap, to przyrost mięśni kosztem tłuszczu. I wtedy waga idzie w górę, ale obwody spadają.
Dopiero później sytuacja zaczyna się stabilizować.
Przynajmniej tak jest u mnie.
a u mnie decyzja o powrocie do dietetyka podjęta. UF!
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
07 listopada 2012 16:00
remendada, Nic mi nie mów, zbieram się do zadzwonienia do mojej dentystki na wyrwanie ósemek dolnych. Jedna wielka masakra. Boję się jak diabli, ale trzeba... 🙁

Ja przez weekend miałam wyle do dźwigania przez dwa dni, że zakwasy zeszły mi dopiero dzisiaj 😁 Wczoraj wieczorem znowu mata, dzisiaj też.
Dziwne moze, ale zmieściłam się w spodnie, które spisałam na straty jakiś czas temu! 😍 😅
Anaa0 a mam takie pytanie. Ile schudłaś chodząc do dietetyka? Bo rozumiem, że skoro powrót, to już tam kiedyś byłaś.
Tunrida ostra dla siebie jestem, bo wczorajsze odżywianie bardzo przypominało mi dietę "kawową" od której już się w tym wątku nie raz odżegnywałam. Pomysł na tą dietę to: zdrowo się odżywiać, regularnie się odżywiać, czerpać profity z takiej diety (zdrowotne). Dlatego tak przeżywałam, nie że utyje, ale że wylazła ze mnie "stara, dobra Aśka", która jak nie ma czasu, to piję kawę, albo je cokolwiek. Dosłownie.  🤔

I znowu: nie boję się, że przytyję od tego muffina czy croissanta, boję się, że to jak dać alkoholikowi na odwyku lampkę wina do obiadu 😉 Dzisiaj już mnie nosiło na jeszcze jednego croissanta "zamiast śniadania", zdrowego śniadania  😡
Ach...jak widać, ile nas jest, tyle różnych problemów.  😉
Ja mam zupełnie inne problemy związane ze swoim odżywianiem. W takim razie Sierra nic już nie mówię.  🙂
Nie no, jasne, że wzrost wagi to też jest problem. Jak widać po suwaczku pojeść to ja lubiłam i lubię. I niestety po rodzicach (oboje ze sporą nadwagą) mam nie tylko słabą przemianę materii i tendencje do tycia ale przede wszystkim bardzo złe nawyki żywieniowe. Sam fakt, że dobrnęłam do wagi z początku suwaczka - przy moim wzroście skrzata - też o czymś świadczy... Hormony hormonami (już dawno odstawione), geny genami, ale złe nawyki żywieniowe to coś czego usprawiedliwić niczym się nie da. Chyba, że lenistwem 😉

Dlatego tak mi zależy na przełamaniu tych nawyków: inne odżywianie, inny styl gotowania, regularne posiłki. To, że przy okazji waga spada? To nie jest cel sam w sobie, choć nie przeczę, że to główny i najważniejszy motywator, żeby wytrwać w swoim postanowieniu  😉  😀
Ja właśnie w poniedziałek rozmawiałam z moją dietetyczką o świętach, powiedziała, że dyspenza będzie. W planach mam z tego skorzystać, ale w umiarkowanym stopniu🙂 A jak na razie na diecie trzymam się, bez jakichkolwiek rewelacji. Tyle, że czasami zdarza mi się nie zjeść obiadu, bo zwyczajnie nie mam takiej możliwości chwilowej🙁 co w sumie samo w sobie dobre nie jest, ale cóż. A tak planuję wykopać z zagraconej piwnicy rowerek stacjonarny i wziąść się za siebie😉 Pozdrawiam z frontu:*
tunrida, schudłam, ale niewiele - ze 3 kilo? Ale generalnie dlatego, że mi konsekwencja poszła w diabły i po 2 mies. albo 3 odpuściłam. Za to celulit wtedy poszedł sobie precz cały i ogólnie było dużo lepiej... Tak że come back - jutro startuję z rozpiski ostatniej od niego a wizyta za niecałe 3 tyg.
efeemeryda   no fate but what we make.
07 listopada 2012 21:02
Ależ ten skalpel cudowny  😍
widzę postępy, wciąż nie daję rady robić brzucha, zwyczajnie dla mnie pół h na razie wystarczy, ale już mnie to tak nie męczy jak na początku  🙂
ciekawe ile kcal się spala 🤔

Trochę odpuściłam jakieś 3dni bo miałam urodziny, ale to trochę słodyczy, jakieś ciasto, ale skalpel i koń był w między czasie, od poniedziałku znowu dieta pełną parą leci i w piątek podam wagę  🏇
Anderia   Całe życie gniade
07 listopada 2012 21:13
ciekawe ile kcal się spala 🤔

Myślę, że niewiele tak naprawdę, bo większość idzie w mięśnie. Skalpel to "rzeźbiarz", natomiast typowym "spalaczem" jest Killer 😉
Averis   Czarny charakter
07 listopada 2012 21:14
Killer to typowy..killer 😁
efeemeryda   no fate but what we make.
07 listopada 2012 21:17
killera niestety nie mogę... mieszkam w bloku, już widzę jak mi się sąsiedzi zbiegają jakbym zaczęła tak tupać... 🤔
Averis   Czarny charakter
07 listopada 2012 21:21
efeemeryda, ja też mieszkam w bloku. W trampkach i na dywanie nawet tak nie słychać.  Z resztą to moja zemsta za Radio Maryja o 6 nad ranem.
efeemeryda   no fate but what we make.
07 listopada 2012 21:23
nie mam dywanu i nie jestem "u siebie" mieszkam ze wspólokatorami (to ich mieszkanie, a ja mam tylko pokój), więc dodatkowo nie widzę tego... no chyba, żebym spróbowała jak ich nie ma  😀iabeł:

odnośnie kcal, znalazłam:

To kwestia bardzo indywidualna, która zależy od wielu czynników, m.in. objętości masy tłuszczowej danej osoby, itp. Przyjmuje się, że podczas ok. 40-minutowego skalpela spalamy ok. 400 kcal zaś przy 45-minutowym killerze tracimy ok. 600 kcal (30-minutowy killer = 400 kcal).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się