Dłuuuuga "kolka"

Słuchajcie dziewczyna u mnie w stajni ma dość poważny problem jej kobyła ma coś w rodzaju kolki już 5 dzień. Pierwszego dnia objawy były typowe jak dla kolki, koń się spocił, pokładał nie chciał jeść. Wet przyjechał po raz pierwszy obejrzał konia i powiedział że nie jest źle podał elektrolity i trochę się poprawiło więc pojechał. Niestety wieczorem kobyłce się pogorszyło i trzeba było założyć sondę. Następnego dnia po południu sytuacja się powtórzyła, tzn koń znowu zaczął oglądać brzuch i się kłaść. Wet przyjechał zrobił zastrzyk i znowu poprawa. Koń wczoraj wyszedł na padok i zachowywał się normalniej po czym jak wrócił do boksu znowu zaczęła się kłaść, znowu wet i tym razem postanowił oprócz zastrzyku jeszcze odrobaczyć. Kobyła na chwilę znowu była ok(pochrupała nawet sianko, wypiła wody) i później znowu zaczęła się kłaść.
Czy ktoś z was z czymś takim się kiedyś spotkał? Co to może być?
Mnie zdziwił fakt że wet nie zaordynował jakiś dodatkowych badań a właścicielka konia jest już naprawdę wystraszona
deborah   koń by się uśmiał...
27 stycznia 2009 11:18
zabrałabym konia do kliniki. tu nie ma żartów. Kobyła kolegi po kilkudniowej kolce padła. okazało się, ze miała wgłobienie jelita 🙁
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
27 stycznia 2009 11:21
ja mialam cos takiego, ale u źrebaka... Na szczescie wet w pore zorientowal sie, ze to piasek w jelitach... wtedy chyba z tydzien czasu meczylismy sie z sondą i przepłukiwaniem jelit olejem. Na szczescie źrebol doszedl do siebie...
Jest u nas kobyła, która podobnie jak w Twoim przypadku kolkowała kilka dni ( 4-5).  Koń nie jest mój, więc szczegółów nie znam. Wet był codziennie i przez pierwsze 2 dni podawał leki, a potem tylko obserwował, bo kolka przez kolejne dni była słabsza niż przez pierwsze 2.
Kobyła do tej pory nigdy nie miała kolek. To był jej pierwszy raz. Przyczyny nie znaleziono. Właścicielka podejrzewała, że może koń nie był odrobaczony na czas. (ona swojego odrobacza częściej, niż inni ludzie ze stajni, nie powiem ile razy, ale na pewno kilka razy w ciągu roku). Ale wet kręcił głową, że "nie bardzo". To było już takie szukanie przyczyny na siłę.
Od tamtej pory minął prawie rok i jest spokój.
Klinika. Moja "była" padła w wyniku zastanawiania się, co zrobić.
Klinika i to jak najszybciej. Z kolkami nie ma żartów, bardzo dziwi mnie takie podejście weta  😤

Niestety podejście wielu wetów, że tak nazwę "pierwszego kontaktu" jest takie, że klinika to ostateczność.
Jeśli kolka nie mija po pierwszym podaniu leków, wieźć do kliniki!!!
Niekoniecznie musi się to skończyć operacją, ale koń będzie pod obserwacją fachowców, którzy na pewno coś wymyślą.
właśnie tak ! Na operację nie da się czekać w nieskończoność. Smiertelność przy tego typu zabiegach jest taka wysoka, właśnie przez to czekanie  😤.

kiedy to się wreszcie zmieni w tym kraju  👿
Jak najszybciej z klacza do kliniki!!

Ja mialam przed sylwestrem tak samo.  Cztery doby klacz sie meczyla. Bylo lepiej a potem nawrot. Weterynarz terenowy nie umial sobie z tym poradzic i zmarnowal by mi najukochanszego konia!
Jesli klacz jest w stabilnym stanie to bardzo dobrze i jest duza szansa ze z tego wyjdzie pod warunkiem ze znajdzie sie pod fachowa opieka!

Czy miala robiona lewatywe i plukanie zoladka?
To jest bardzo wazne aby oczyscic jelita i uklad pokarmowy.
Czy klacz sie zalatwia i odchodza jej gazy?
Jesli tak to dobrze. Jesli nie jest ryzyko wzdecia jelit a nawet ich pekniecia!

Mi klacz wzdelo. W klinice podali jej 0,5 litra wodki + sól glauberska(chyba tak sie pisze) to dziala przeciwwzdeciowo.

Absolutnie niech weterynarz z terenu nie podaje bardzo silnego leku jakim jest Fluniksyna!(chyba tak sie pisze)
Jest to bardzo silny lek przeciw bolowy. Mi to wytlumaczono tak ze po jego podaniu ustepuje wszystko ale, jesli koniowi peknie zaladek to nie da po sobie poznac!

O operacji raczej nie ma mowy bo kon jest za dlugo chory i jest duze ryzyko ze nie wytrzyma narkozy.
Ja bylam gotowa na operacje ale, profesorzy sie nie zgodzili. Dzis mysle ze byla to dobra decyzje bo klacz wyszla z tego pozostajac leczona zachowawczo.

Moze sie okazac ze klacz jest zatkana tzn. zrobil sie zator gdzies za zoladkiem lub w jelitach w tym przypadku wazne jest nawadnianie klaczy. Czeste lewatywy i plukanie zoladka.

Moja klacz wyszla z tego. Zaczelo sie od kolki ale w skutek zle podjetego leczenia doszlo do zatkania okreznicy duzej i wzdecia!
A w wyniku dlugiej choroby wystapily powiklania takie jak ochwat toksyczny.

Acha! Uwaga z podawaniem zastrzykow dozylnych. Niebezpieczne jest to jak kon sie szarpie podczas ich aplikacji. U mojej klaczy w ten sposob powstal zator zylny i skutkiem tego nieczynna juz zyla.

Jesli wam zalezy to zawiescie konia do kliniki i to jak najszybciej!!

To koń kumpeli ze stajni i ja mogę jej jedynie doradzić. Kobyła miała już robione płukanie żołądka i wyprożnia się co jakiś czas ale po jakimś czasie spokoju znowu zaczyna ją boleć brzuch.
A jeśli to nie kolka to jaki macie pomysł?
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
27 stycznia 2009 13:01
Koń ze stajni miał podobne kolki, trwające po kilka dni i co pare miesięcy powracające. Jak go w końcu zawieźli do kliniki i otworzyli to okazało się, że ma całe jelita owrzodzone i został uśpiony, bo męczyłby się do końca życia.
Galantowa- może zmieni się, kiedy dostępność do klinik będzie większa. Kiedy się mieszka w dużym mieści, lub w jego pobliżu, można wieźć od razu.
Ale kiedy masz do najbliższej kliniki 150 kilometrów ( już nawet nie pytam, czy przyjmą po nocy, bo jeśli nie tu, to gdzie indziej) brak przyczepki i kogoś kto zawiezie konia pod ręką, koń w życiu nie jechał przyczepką ( jak wpakować kolkującego konia pierwszy raz do trailera?).
Myślę, że nie można uogólniać.
W moim przypadku poszło to tak błyskawicznie, że o ile bym nawet wpakowała konia do przyczepki, to nie dojechałabym nawet 1/4 drogi.   😕  U mnie wszystko trwało raptem ze 4 godziny.  😕

mam pomysł żeby zawołać weta a nie dywagować na ten temat na forum  🍴

tunrida - w dużych miastach też nie jest różowo, w Poznaniu nie ma miejsca gdzie można wieźć "w ciemno". Ale tutaj sytuacja jest inna - koń kolkuje już kolejną dobę, ale wciąż jest w kondycji pozwalającej na transport. nie ma na co czekać.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 stycznia 2009 13:08
koń w życiu nie jechał przyczepką ( jak wpakować kolkującego konia pierwszy raz do trailera?).


Dlatego dla mnie zawsze logiczne było uczenie wchodzenia do trailera WSZYSTKICH koni, a nie tylko tych które jeżdżą na zawody...
Ale to trzeba być przewidującym niestety.
Strzyga-mądry Polak po szkodzie.  🙁
Obecnego konia uczę. Właśnie m.in. z tego względu. Przy poprzednim nie pomyślałam o tym. Dopóki koń zdrowy nie myśli się o tym, co się może wydarzyć. Błąd.
Averis   Czarny charakter
27 stycznia 2009 13:21
A może doradź koleżance zmianę weterynarza, bo z Twoich postów wnioskuję, może błędnie, że obecny lekarz nie przejął się zbytnio tym jelitowym 'niedomaganiem'.
paulina123_2007 Zdziwiłaś mnie trochę wzmianką o tym silnym leku.  Ja się nie spotkałam z podawaniem na kolkę leków stricte przeciwbólowych, zawsze były to leki o działaniu rozkurczowym. Jest to powszechnie stosowana praktyka? Bo dla mnie to jest trochę absurdalne- tak jakby na wzdęcia brać apap. I mam jeszcze jedno pytanie- czy rzeczywiście działanie leku przeciwbólowego może być tak silne, że pękniecie żołądka zostanie przez konia 'nie odnotowane' (pytam, bo nie wiem, nie ze złośliwości czy coś 😉 )?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
27 stycznia 2009 13:22
Hanula, właśnie, który wet prowadzi kobyłę? Bo jeśli ten, co myślę, to niewiele jej pomoże...
"ale, jesli koniowi peknie zaladek to nie da po sobie poznac!"

Jesli koniowi pęknie żołądek to schodzi  W CIĄGU PARU MINUT !! Nie da się takiego konia odratować!!
To raczej się zauważa, niezależnie od tego, czy były jakieś środki przeciwbólowe podane..
Poza tym zazwyczaj treść żołądkowa nosem wypływa.. więc zauważy się jak żołądek pęknie !!
Chodziło pewno o to, że silne leki p.bólowe zamaskują chorobę.
Konia przestaje boleć, czuje się lepiej,ale przyczyna choroby nadal zostaje nie usunięta. Więc po prostu uważac na leki p/bólowe, by nie były one jedynym sposobem leczenia kolki.
Chodziło pewno o to, że silne leki p.bólowe zamaskują chorobę.
Konia przestaje boleć, czuje się lepiej,ale przyczyna choroby nadal zostaje nie usunięta. Więc po prostu uważac na leki p/bólowe, by nie były one jedynym sposobem leczenia kolki.


Dokladnie tak! Wyjelas mi to z ust!

Wererynaz wytlumaczyl mi dzialanie tego leku na takim przykladzie zeby zobrazowac mi jak silne jest jego dzialanie.
To byla taka przenosnia z jego strony zeby mi laikowi w tych sprawach ladnie to wytlumaczyc.
W sumie z kolką jest tak, jak w przypadku bólów miesiączkowych (sory za porównanie)
Czasem boli jak nie wiem co.. można sobie brać leki przeciwbólowe, które pomagają "tylko" na chwilę lub maskują tylko ból.
Ulga przychodzi dopiero po podaniu leku rozkurczowego np. najbardziej znanej nospy.

Ja się spotkałam z płukaniem żołądka i lewatywą wódką, z podawaniem leków rozkurczających, ale nigdy nie spotkałam się z podawaniem przy kolce leków przeciwbólowych..  😲
Jakieś dziwne to dla mnie .. i nie rozumiem czemu ma to służyć..
Tak dla wyjasnienia  klacz dostawala leki rozkurczowe+przeciwbolowe
Moja była kobyłka miała takie kolki przy rui - potrafiły trwać 3 dni i musiałam ją w końcu zaźrebić. Jeżeli to zwykła kolka to trzeba uważać żeby nie doszło do martwicy.
Koniecznie wiezc kobylke do kliniki. Jesli kolka nie mija po max kilku godzinach od podania lekow to transport i w droge. Tutaj nie ma zartow. Sa to koszty, ale nie mozna "wycieczki" do kliniki traktowac jako juz maksymalnej ostatecznosci, bo moze sie okazac, ze zrobilo sie za pozno na skuteczna pomoc.




Ale kiedy masz do najbliższej kliniki 150 kilometrów ( już nawet nie pytam, czy przyjmą po nocy, bo jeśli nie tu, to gdzie indziej)
Mozna miec i wiele wiecej kilometrow do kliniki. No i w klinice po prostu musza przyjac w nocy. Po to miedzy innymi sa. Przeciez nie wytlumaczysz koniowi, ze dostawac kolke czy lamac noge moze tylko tak zeby dojechac za dnia.

brak przyczepki i kogoś kto zawiezie konia pod ręką,
Nie wierze. Zawsze sie znajdzie. Przeciez nie w stajniach nie izolujemy sie od ludzi. Zawsze znajda sie znajomi, transport, pomoc.


koń w życiu nie jechał przyczepką ( jak wpakować kolkującego konia pierwszy raz do trailera?).
A to juz straszny blad wlasciciela konia. Brak jakiejkolwiek odpowiedzialnosci za wlasnego konia. Kazdy, powtarzam, KAZDY kon powinien byc nauczony wchodzenia do przyczepy! Co z tego, ze nie jezdzi na zawody i inne takie. To zwykla podstawowa zapobiegliwosc.
Jak nie bedzie tego nauczony to potem niby co?? Kon padnie przed trailerem, bo nie wejdzie?? A w klinice mogliby go bezproblemowo uratowac. Jak dla mnie nic innego jak czysta nieodpowiedzilanosc, jesli nie glupota wlasciciela. Jesli zwierze nie przezyje to moga miec tylko do siebie pretensje.
Klami-150 kilosów, to jest kawał drogi. Nie chcę się przerzucać argumentami, bo nie o to tu chodzi.
Pisałam o sobie, a nie o autorce wątku. Koń jej koleżanki kolkuje kilka dni, więc jest masa czasu, by go zawieźć.
Mój koń padł na kolkę w ok. 4 godziny. Nie dowiozłabym, choćbym wszystko to o czym pisałam załatwiła.  😕

Ale uwierz, że życie w małych miasteczkach różni się od życia w dużych miastach. Dostępność do wetów jest dużo gorsza. Do DOBRYCH wetów.Ty wiesz, że nawet paszy nie ma gdzie kupić i kurierowi dopłacasz 25 zł. na każdym worku?  🤔
Co do wchodzenia konia do przyczepki- święte słowa ! Zgadzam się.
A sieć klinik powinna być dużo gęstsza ! Wtedy więcej koni miałoby szansę.
tunrida

150 kilosów, to jest kawał drogi.
Wiem, ze to kawal drogi. Ja niby z "duzego miasta" a do najblizszej kliniki ponad 300km. A wozimy do oddalonej o 600km. 

Mój koń padł na kolkę w ok. 4 godziny.
Jesli stalo sie to tak szybko to raczej watpie, ze cokolwiek mozna bylo zrobic. Bardzo wspolczuje!! Na prawde!

Ale uwierz, że życie w małych miasteczkach różni się od życia w dużych miastach. Dostępność do wetów jest dużo gorsza. Do DOBRYCH wetów.
Zdaje sobie sprawe....ale.... niby mieszkam w "duzym" miescie a niestety nie rozwiazuje to tego problemu. Tez jest duuuzy problem.
znowu wet i tym razem postanowił oprócz zastrzyku jeszcze odrobaczyć


Jezuniu! Natychmiast zmiana weta!
Co za debil odrobacza konia w kolce? Jeśli nawet kolkuje, bo zarobaczony to zabicie TERAZ robali może spowodować zabicie także pacjenta!
Natychmiast do kliniki, jesli koń ma żyć! Jak zapakować? Nie ważne, choć by wnieść!
Kiedy się mieszka w dużym mieści, lub w jego pobliżu, można wieźć od razu.
Ale kiedy masz do najbliższej kliniki 150 kilometrów

Ja mieszkam w dużym mieście, gdzie są dwie kliniki, ale gdyby- odpukać- mój koń wymagał operacji, to tylko Gliwice wchodzą w grę, czyli jakieś 180km.. A ludzie wożą i z dalszych miejsc. Rozumiem, że może zaistnieć wiele przeciwności w zawiezieniu konia do kliniki, ale często niestety jego życie od tego zależy 🙁
Bombal
gdzie są dwie kliniki, ale gdyby- odpukać- mój koń wymagał operacji, to tylko Gliwice wchodzą w grę, czyli jakieś 180km.. A ludzie wożą i z dalszych miejsc.
Wlasnie, od nas tez tylko do Gliwic, 600km drogi..... kiedy czas jest wazny to istna masakra.....
Jadac z moim na rutynowy zabieg ta droga byla strasznie meczaca i troche stresujaca. Nie wyobrazam sobie takiej wycieczki gdy wazny jest czas..... ale co robic.


Hanula, jestes z mojego regionu. Mozesz napisac na pw co to za wet??
busch   Mad god's blessing.
27 stycznia 2009 19:13
Mnie jeszcze zastanawia to wiezienie do kliniki.
Wiadomo, że z każdą kolką nie wieziemy- tylko z tą poważną.
Tylko jak np. wieźć konia rzucającego się z bólu na podłogę? Konia, który nie umie ustać na własnych koniach? Jak go znieczulimy, to może przypadkiem jeszcze się tak rozluźnić, że wywróci się na jakimś zakręcie.
Podobnie mnie zastanawiała mnie ta sprawa w przypadku np. mięśniochwatu- koń ledwo stoi na twardym gruncie, a przecież w drodze będą wyboje, będzie trzeba się zatrzymywać, ruszać itd.
A co z tymi, którzy postanawiają za wszelką cenę ratować złamaną nogę swojego konia? Jak taki koń jest dowożony do kliniki, skoro nawet chodzić umie już tylko na trzech nogach?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się