nw

ja tam zawsze byłam przerażona. smiesznie to moze jak się po czasie opowiadalo - wspominało, jak już było wiadomo że nic sie nie stało.
ale wpadnięcie w galopie w metalową rurke czy ciągniecie plecami po ziemie gdzie kamienie/korzenie/cos  moglo się skończyć naprawde tragicznie.
znarowiony kucyk to nie zabawka, to lekceważone (!)powazne zagrożenie dla życia i zdrowia
Masz rację, ale ja na Osowie jeździłam jak miałam 9-12 lat, więc wtedy to mnie bawiło - a jazda na dzikim kucyku albo dużym brykającym była dla mnie największą frajdą 😉
dwie lonże jak na mój gust dużo ciężej ogarnąć niż lonżowanie na lonży "do boku". No, ale nie będę się upierać ;p
. Krnąbrne i cwane to stworzenia, zaryzykuję nawet stwierdzenie że bardzo inteligentne.


Bo mniejsze konie i kuce są inteligentniejsze 😉 kucyki szetlandzkie wykorzystuje sie nawet jako przewodników dla niewidomych, wszystkiego da sie je nauczyć, nawet załatwiania się do kuwety.
Dlaczego ludzie uważają, że osioł i muł jest głupi i ciężki do szkolenia? Ta sama historia - bo tak naprawde jest dużo inteligentniejszy od konia. Siłą się wiele nie wskóra, pomimo że to teoretycznie małe.

Ja polecam na problemy z kucykami szkolenie klikerowe 😉 oczywiście przez osobę, która ma pojęcie co robi i nie rozpuści konika.

Dla ciekawskich, co można nauczyć szetlanda:
In.   tęczowy kucyk <3
19 listopada 2012 01:38
gajowa, tak, wiemy, jestes bardzo podjarana taka opcja lonzowania i uwazasz, ze jet to najcudowniejsze rozwiazanie na swiecie. Tylko ze o tym juz bylo milion razy na volcie mowione i malo kogo to juz obchodzi, nikt tematu nie ma ochoty podchwycic, wiec po co to dalej walkujesz? Ilez razy mozna czytac o tym samym, szczegolnie, ze nie jest to zwiazane z tematem? Ten temat jest o czyms zuplenie innym.

Ja mam cudowne wspomnienia z Lewady - szetland Bursztynek. Ta mala cholera byla straszna. Kochana, ale straszna. Do tej pory nie rozumiem jak moglam sie nie zorientowac przez kilka metrow, ze biegne z wodzami miedzy nogami i juz nie galopuje na Bursztynku 😁
Wszystkie maluchy z ktorymi sie spotkalam to zlosliwe paskudy. Tylko tez nie spotkalam jeszcze zadngo malucha, ktory bylby prywatny, wszystko rekreanty. Zakladam, ze prywatne nie sa tak zlosliwe przez caly czas 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 listopada 2012 07:54
Zakladam, ze prywatne nie sa tak zlosliwe przez caly czas

miałam szetlandkę 13-letnią która ciągnęła wóz, dwukółkę oraz była wierzchowcem mojej podówczas 5-6 letniej cóki która na niej uczyła się jeździć. potem sama jeździła, sama ją siodłała (siodło-gapa) i jechała na plac zabaw gdzie ją parkowała a sama szła się bawić. Najwspanialszy, najrzeczniejszy i najmilszy konik na świecie. Ja też na nią wsiadałam czasami.
czyli się da. nauczyć i nie znarowić. bo to inteligentne bydle,  jak nie widzi nic złego to będzie nauczone i grzeczne i posłuszne. ale szkółki fajnych przeżyć nie dostarczają, wiec się narowią - a wtedy kaplica, bo od-narowić b. trudno
gratuluje! a widok musiał być wspaniały ...
moja córa też dostała szetlanda na komunię , który ma zresztą u nas dożywocie 🙂 , sama ją czyściła , siodłała , sama wsiadała kiedy chciała , oprowadzała koleżanki , zero złośliwośći , ale to fakt że kuce ,,zepsute,, przez człowieka ciężko ,,odrobić,, 🙂
a tutaj taki słodziaczek , znaleziony na fejsie
Branka, mnie nie musisz przekonywać.  🙂 Mam na codzień, ja to nazywam nibykonia u siebie i wiem na co je stać. Myślę że takie negatywne odbieranie bierze się ze stereotypów i pobieżynch, przypadkowych kontaktów. Są skrajne wredoty ale ja bym nie traktowała tego jako wyjątek potwierdzający regułę. Chociaż  przyznam się że ja wcześniej kuce i hucuły też tak postrzegałam jako bezużyteczne prymitywy...
A że w szkółkach są znarowione to nie ma się co dziwić, kazdy wie jak wygląda większośc szkółkowych "normalnych" koni.
Nasza szetlandka...








Ale potrafi też tak..

Moon   #kulistyzajebisty
19 listopada 2012 10:17
No właśnie coś w tym jest, że osły niby głupie i uparte, a tak naprawdę są bardzo inteligentne - nie dadzą się "zatyrać", czego nie da się powiedzieć o większości dużych koni.  😉

A w szkółkach takie mendy pewnie biorą się z tego, że z racji swojego wzrostu nie siadają na nie instruktorzy/dobrzy jeźdźcy, tylko często gęsto sadza się prostu dzieci jakoś się tam trzymające w siodle, i takie kucki uczą sie wycwaniać i potem z premedytacją to wykorzystują na wszystkich.
Niestety moje wszystkie kontakty z takimi kurduplami to właśnie typowe gnidy, tym bardziej jak kobyły.  😀iabeł:
U nas w rekreacji chodzi szetlandzik. Jak tylko wyczuje, że może to chodzi od kępy trawy do kępy trawy, snuje się tempem zdychającego ślimaka i w ogóle szlag mnie trafia jak mam wtedy dziecku poprowadzić jazdę. Ale ma też zupełnie inne oblicze. Jak lepsze dziecko, a właściwie dziecko "z jajem", na niego wsiądzie to super skoczek, nadąża ze wszystkimi, prowadzi się jak po sznurku i wszyscy są szczęśliwi.
A w szkółkach takie mendy pewnie biorą się z tego, że z racji swojego wzrostu nie siadają na nie instruktorzy/dobrzy jeźdźcy, tylko często gęsto sadza się prostu dzieci jakoś się tam trzymające w siodle, i takie kucki uczą sie wycwaniać i potem z premedytacją to wykorzystują na wszystkich.

Też tak myślę. Żeby dobrze ujeździć takie stworzonko to nie lada problem. No bo kto ma na to wsiąść...? 
Moon   #kulistyzajebisty
19 listopada 2012 11:35
A nawet jeśli posadzi się kogoś lepszego i przeważnie też nieregularnie (= przeważnie cięższego, większego z dłuższymi nogami po prostu, które dosięgną babzola, a nie tylko ledwo za siodełko ;-) ) to ów menda przeważnie ma potem dwie skrzynie biegów - jedną w wersji "jestem grzeczny, bo siedzi na mnie ktoś kto mi pewnie wpierze jak sobie pofolguję" a drugą "nie czuję nic na grzbiecie, hulaj dusza piekła nie ma!".
Ale mimo tych wszystkich trudności w pracy z kucami i tak jestem zdania że małe dzieci powinny zaczynać swoją przygodę z jeździectwem od małych koni. Widzę po córce że mimo tego że czasami wredota kucki wychodzi np. podczas czyszczenia kiedy gdzieś tam próbuje podszczypać ją zębami albo przy czyszczeniu kopyt, wyrywa, czasem stanie jej na buta.  Córka się nie boi tylko próbuje do skutku, krzyknie, sprzeda jej plaskacza w nos. Kilka razy z niej spadała. Nie wyobrażam sobie jakby np. duży koń stanął jej na nogę, albo gdyby spadła z takiego konia. Samo czyszczenie i wyprowadzanie z boksu, czy sprowadzanie z pastwiska na jazdę. Z dużym koniem nie dała by rady założyć choćby kantara.... 
brzezinka świetna ta kucka!

brzezinka, może napiszesz, jak sobie radziliście/radzicie z niektórymi  trudnościami? Chętnie bym się dowiedziała jak z szetlandami pracować, bo zalety też mają niebagatelne.
Jak odgrzebię analogowe zdjęcia, to wrzucę "pozytywną stronę" szetlanda 🙂 Ja wiem tyle, że ma być interesująco, zajęcie za zajęciem (no pony games wręcz) i Codziennie.
branka, o! kliker to faktycznie. I tak największy kłopot z szetlandami, że nie pracuje się z nimi regularnie, jeśli się pracuje, to dopracować można się dużo. A drugi, że ludzie myślą "koń to koń". Owszem, koń, ale "inaczej" 🙂
gajowa, sposób lonżowania jest... no, do zastosowania (nie napiszę - dobry, bo wszystko ma swoje wady) ale niekoniecznie u szetlanda (jak dziewczyny pisały). Bo w razie W, siodełko, pas płynnie przeleci przez głowę i tyle, ew. podogonie pęknie. Lub - kucyk wejdzie na ciebie (do środka) i co zrobisz? A zestawienie: znarowiony szetland + siodło ujeżdżeniowe + wybitny trener ubawiło mnie na maksa (mam dosłowną wyobraźnię).
halo, nie za bardzo mam pomysł o czym miałabym pisać bo tych trudności na początku było mnóstwo. Począwszy od nauczenia zwykłego respektu, np. nie gryzienie przy podciąganiu popręgu, od razu dostawała kuksańca w pysk,  poprzez nauczenie kuca poprostu jazdy na śladzie przy ścianie, i tu np. stosowaliśmy metodę,że córka jechała na niej a ja szłam obok z batem ujeżdzeniowym i przy każdej próbie spływania do środka jak córka nie mogła sobie poradzić to mój bacior działał cuda. U nas problem był o tyle większy że córka też dopiero zaczyna jeździć i to co ja się o gadałam i o gadam na każdej jeździe to moje. Pilnowałam dosłownie każdego kroku.  Kuc na jeździe prędko sie nudzi, dlatego stosujemy różne ćwiczenia, koziołki, slalom między pachołkami, jakieś drążki porozkładane po całej ujeżdżalni, dużo wolt, zmian kierunku, przejść. A i lekcja zazwyczaj trwa 30 min, potem upierdliwość wzrasta proporcjonalnie z czasem, zaczyna kombinować i wymaga dużo większego pilnowania niż na początku. Za to w terenie jest świetna, opanowana i skupiona... Nie wiem co jeszcze na tą chwilę mogłabym napisac....
brzezinka, dzięki! Imo - napisałaś dużo. Istotę pracy z szetlandem 🙂
czyli tak jak z dzieckiem? dzieckiem z adhd? (albo koniem)
- ma się ciągle coś dziać żeby nie szukał sam atrakcji + krótko żeby się nie znudził tymi atrakcjami i przymusem robienia czegoś co mu się każe?

heh, wychodzi że czym mniejszy tom więcej zachodu trzeba... nic dziwnego że te szkółkowe takie mendy - kto tam ma czas na pilnowanie i korygowanie każdego ruchu? i krótkie, ciekawe treningi?
W moim odczuciu dokładnie tak, krótko a intensywnie... Są też dni kiedy kucyk ma zupełnie w nosie cały świat, wtedy wracamy do pracy na lonży i nawracamy na dobrą drogę , wystarczy że widzi bat, nie trzeba go wcale używać. Ale jak to mówią nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i ja akurat traktuję to jako zaletę bo córka jeździ wtedy zazwyczaj na oklep albo bez strzemion i pracujemy nad równowagą...
Niepraktyczne, ale mi się skojarzyło 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 listopada 2012 21:41
jeśli chodzi o te kucyki przewodników i zawsze się zastanawiam czy te konie mają się gdzie wybiegać? Pobyć zwierzętami. Pojeść trawę, potarzać się? Jeśli nie, to strasznie, strasznie smutne.

A jeśli o zwykłe kucyki chodzi, mam obecnie do jazdy wesołą czwórkę z których największy ma 130, najmniejszy z metr. Kucykowe "przedszkole jeździeckie". Ubaw po pachy 😀 Charakterki mają różne, bo i jest taka, co to się boi drzwi od hali, choć chodzi na niej od roku, a jest i moja miłość - R2D2 (115 w kłębie 😀), na którym kocham jeździć i duże konie są fe, a wrażeń z galopów kondycyjnych na torze opisać się nie da. Więc jak z każdym koniem. Każda istotka ma swój charakter, z każdym trzeba pracować inaczej. Ale są przeurocze, ja kucyki kocham miłością wielką.

No bo bądźmy szczerzy, jak tu go nie kochać? 😀

fot. Moon
Ale to zupełnie co innego. Kucyk co innego. Szetland co innego.
jeśli chodzi o te kucyki przewodników i zawsze się zastanawiam czy te konie mają się gdzie wybiegać? Pobyć zwierzętami. Pojeść trawę, potarzać się? Jeśli nie, to strasznie, strasznie smutne.


Różnie, trzeba indywidualnie śledzić historie każdego z takich przewodników. Czytałam np o takim, który miał dostęp do dużego ogrodu z tawką (choć dla takich kucyków zielona trawa to akurat nie jest to co najzdrowsze) oraz towarzystwo kotów niewidomej pani, dla której był przewodnikiem, z którymi się lubił, nawet sie ze sobą bawiły. Jak jest z Pandą nie pamiętam, musiałabym doczytać, ona chyba ma tylko boks z trocinami, nie wiem czy dostęp do ogródka. Z drugiej strony... ile koni sie widzi co nie wychodzą z boksu poza czasem treningu. A ta kucka mimo wszystko chodzi po dworze dużo, i chodzi po mieszkaniu swobodnie. Nie jest to pewnie wymarzone życie konia, ale moim zdaniem lepsze niż ma wiele sportowych ogonów...



swoją drogą jak też kucyki polubiłam. I właśnie lubię w nich tę zadziorność, indywidualność, inteligencję... i uważam, że nie ma czegoś takiego, że jak szetland albo jakiś tam kuc to zawsze będzie wredny i trudny i nic sie z nim nie da zrobić. Najwięcej zależy od nas...  Owszem, sa łatwiejsze i trudniejsze do pracy konie i kuce, ale tak jest z każdym gatunkiem. Bo różnice osobnicze miedzy gatunkami są większe niż w obrębie gatunku. Tzn spotykałam niezwykle inteligentne, z którymi się dużo dało zrobić konie, psy, kury czy króliki, ale też takie z którymi pracowało się ciężko.  Ale z każdym da się coś zrobić...
Polecam ten filmik i jego pozostałe części, troche to trwa ale naprawdę warto obejrzeć do końca. Bardzo trudny, nerwowy koń, a ile można nawet z takim zrobić przez kilkanaście dni:
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 listopada 2012 23:46
Halo - R2D2 to akurat szetland =) Błyskawica też szetland, ona jest radosna i ma charakterek. Pipi to DR, też ma ciekawy charakter, a Zygzak to walijczyk. Nie robi. Na serio. jak nie można powiedzieć, że angliki to popierdzielone, lecące do przodu konie. znam takie lecące do przodu. Znam też mega muły i mega miśki.

Strzyga, pokaż siebie na szetlandzie!
Wiesz, kiedyś pasałam owce. 40+. I tak - każda owca się różni od drugiej, i każda ma swój charakter. Jednocześnie - każda jest owcą i się od drugiej nie różni. Szetlandy to do owiec właśnie były, nie? (ech, jak marzyłam w tamtych czasach właśnie o szetlandzie). I tak - nie spotkałam jeszcze 2 takich samych szetlandów, ale i nie spotkałam zasadniczo odmiennego 🙂
Folbluty są najróżniejsze, ale nadal wyróżnione w rasę i z perszeronem się nie pomyli. Ani z szetlandem. A zwierzęta "mocno udomowione" najbardziej różnicuje... z jakimi ludźmi mają kontakt. Oczywiste, gdy spojrzeć na rasy psów.
Moon   #kulistyzajebisty
20 listopada 2012 06:02
Strzyga, pokaż siebie na szetlandzie!
właśnie, miała być fotorealacja z kondycyjnych galopów!  😜
arabiansaneta   Konie mamy zapisane w gwiazdach
20 listopada 2012 07:30
A w Anglii 4-letnie dzieci sadza się na szetlandy! Myślę, że szetland szetlandowi nie równy, ważne jest pochodzenie z dobrej hodowli, ale przede wszystkim ułozenie "od szczeniaka", bo je b. łatwo znarowić
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
20 listopada 2012 16:41
Nie bardzo ma mi kto robić, ale mogę walnąć fotkę szyjki i uszków przed sobą 😀 Z Moon się musimy zgadać któregoś dnia...

Halo - anatomicznie nie, ale psychicznie... To jakby powiedzieć, że wszyscy Cyganie kradną, Słowianie piją, a Latynosi uwodzą. Cóż, różne konie różnych ras jeździłam i zauważałam raczej cechy osobnicze, nie rasowe.
Będziemy czekać nie-cierpliwie 🙂
Nie przesadzaj - podział na np. zimnokrwiste, gorącokrwiste, prymitywne nie tylko z anatomii się wywodzi. Ja tam zawsze mam lekki opór próbując pisać o "psychice" (o słowo chodzi i jego dosłowne znaczenie) koni. A typem reagowania układu nerwowego konie różnią się istotnie, także wg cech rasowych.
Szetlandy są rasą mocno prymitywną, a reszta - wynika z anatomii właśnie.
Co do obiegowych opinii - można im zaprzeczać, ale istnieją, funkcjonują i, niestety, każdy(!) przedstawiciel takiej grupy ponosi ich konsekwencje. Apelować, żeby nie istniały faktycznie można. Nawet warto, ale to niczego raczej nie zmieni. Jesteś blondynką!  😀iabeł: (ja też).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się