Podsumowanie roku 2012

Zakładam mój ulubiony coroczny wątek, chociaż do końca roku jeszcze ponad miesiąc i wiele się może wydarzyć 🙂

Jaki dla was był ten rok? Co się zmieniło, co zostało po staremu? Jakie zyski i jakie straty? Piszcie, zawsze parę razy wracam do tych wpisów w ciągu roku! I fajnie sobie porównać z zeszłorocznym, czyli:

PODSUMOWANIE 2011
Dzionka, założyłaś wątek dla jasnowidzów? 😉
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
20 listopada 2012 10:37
2013 to dla mnie bedzie, ale coz... zapytaj za rok 😉
Podsumowywać a nie się mądrzyć  🤬  😉
Urodził się syn, córka urosła, konie zdrowe, fura dostała więcej koników, druga już zabytkiem, czekam na dopłaty 😀
Niedawno o tym myślałam. Udało mi się naprawić oczy mojej mamie, zrobić u niej remont, zapewnić jej nową dobra opiekę.
Zmieniłam stajnię na początku roku z czego jestem do tej pory niesamowicie zadowolona, konie zdrowe, duże postępy zrobiły. Wykończenie domu idzie do przodu. Niestety, 2 pogrzeby bardzo bliskich osób
Moon   #kulistyzajebisty
20 listopada 2012 11:20
Raczej nie mogę narzekać - Mam wspaniałego faceta, na którego mogę liczyć, cały czas mam motylki w brzuchu, skończyłam studia, w maju zamieniłam sklep jeździecki na pracę w zawodzie, cały czas mój własny biznes działa i 'się kręci', kupiłam samochód za własne pieniądze. Na szczęście i w tym roku nikogo bliskiego nie ubyło, uff.

No i się spełniło, no spełniło się, to czego życzyłam sobie w zeszłym roku!  😅
Konie wróciły na stałe do mojego grafiku! Od października dzierżawię bardzo fajnego jegomościa, cały czas jaram się jak świeczka, nie dowierzając, że (prawie)posiadanie własnego ogona daje tyle frajdy. Na nowo zakochuję się w jeździectwie, chce mi się, oj chce rzeźbić i niuniać - bardzo, bardzo mi tego brakowało.
Bliscy mówią, że odżyłam. Mimo, że są dni kiedy podpieram się nosem i nie wiem w co ręce wsadzić - to chyba prawda, że konie dodają skrzydeł, których nam brak.  😉

Czego chcę w nowym roku? Będzie co ma być, oby tylko nie było gorzej.

Oj racja, wiele się może wydarzyć... ale rok jak najbardziej na +, chyba najlepszy z całego mojego życia.

Na początku roku byliśmy świeżo po przeprowadzce do wymarzonego domu na wsi, który kupiliśmy po wielu stresujących przejściach, niedługo potem urodził sie synuś, urlop macierzyński który spędziłam wygrzewając się na słoneczku na własnym trawniczku...
Poleniuchowałam na całego, odpoczęłam od pracy, naładowałam akumulatory.
Udało się nawet pojechać na wakacje nad polskie morze gdzie wymarzłam za wszystkie czasy 😉
Kot nauczył się wychodzić na dwór i stał się prawdziwym panem podwórka.
Córka poszła do szkoły, wreszcie przestała chorować ( była chora co 2 tygodnie ), mały zaczął chorować bo chodzi do żłobka 😉.
Ja po powrocie do pracy wskoczyłam na dużo lepsze stanowisko mimo, że podejrzewałam, że mnie wywalą 😂

Finansowo co miesiąć mogło by być lepiej, zaraz po wypłacie jesteśmy już przed wypłatą  🤔, ale kochamy się, jest nam dobrze z tym co mamy, jesteśmy szczęśliwi... i oby tak było zawsze. No i by zdrowie było u dzieciorów.
Mamy pełno planów na przyszłość, tak dużo jak jeszcze nigdy w życiu, fajnie tak sobie razem żyć i planować co kiedyś będzie, co chcielibyśmy...

Co mi się nie udało? Chciałam zacząć hodować marchewkę ( i tym podobne ) ale nawet nie machnęłam ręką by wyplewić ziemię  😁 i auto się sypie a perspektyw na wymianę brak. A także dobija mnie monotonia życia - po pracy wracam do domu przed 17, ciemno już, nudno, mam wszystkiego czasem dość... ale zwalam na porę roku 🙂
U mnie tylko dwa ewidentne plusy - ciąża i mój kochany wspaniały synek który rośnie jak na drożdżach 😉
Reszta to porażka. I stara szara rzeczywistość.
Jeden z moich ulubionych sezonowych wątków 😀

2012 był bardzo dobrym rokiem, rokiem zmian 😀
Przede wszystkim zdałam maturę, dostałam się na studia, wyjechałam do nowego miasta, mieszkam z przyjaciółką. Kiedyś taka zmiana wydawała mi się niewyobrażalna, teraz z kolei dziwi mnie, jak mogłam tak bardzo się tego bać. Miło mi się mieszka w Warszawie, chociaż nie jest to Gdańsk, tak jak od dawna marzyłam. Ta przeprowadzka pomogła mi pokonać niektóre moje strachy, bo zamiast użalać się nad sobą, muszę po prostu robić co do mnie należy - zwyczajnie nie mam wyjścia, nie ma rodziców, którym mogę się pożalić, żeby pogłaskali po główce. Wbrew pozorom ta rozłąka z rodziną, mimo tęsknoty, wychodzi mi na dobre.
Jedną z lepszych decyzji tego roku było rozstanie się z byłym chłopakiem. O dziwo nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, co jednoznacznie pokazuje, że "to nie było to". Z perspektywy czasu zastanawiam się jak to możliwe, że nie zrobiłam tego wcześniej, gdzie ja miałam oczy? Teraz odetchnęłam, wyluzowałam i zdecydowanie odżyłam. Nigdy więcej wampira energetycznego vel mamisynka, omijajcie takich szerokim łukiem i koniecznie z patykiem w ręku! 😉
Zdałam egzamin na prawo jazdy za pierwszym razem i jak tylko mam okazję wsiadam za kierownicę. Moim ostatnim "osiągnięciem" było przejechanie trasy Lublin-Warszawa, a także jeżdżenie po stolicy.
Znalazłam nową miłość - muzykę. Wkręciłam się w gatunki, za którymi kiedyś nie przepadałam, byłam na kilku koncertach, co również pomogło mi przełamać strachy. Kiedyś panicznie bałam się tłumów i ścisku, a trzy tygodnie temu na występie Sonaty stałam na środku pod samą sceną, tuż przy barierkach. Niesamowite ile radości mogą dawać człowiekowi "zwykłe" piosenki!

Bardzo się cieszę na rok 2013, który prawdopodobnie będzie rokiem koncertów i spełniania marzeń 😀 Nie chciałabym żadnych zmian, za to życzę rodzinie i sobie dużo zdrowia. No może jedną rzecz bym zmieniła - jeżdżę konno tylko raz w tygodniu w ramach WFu na uczelni, a chciałabym zamienić to na dzierżawę/współdzierżawę, na którą na razie nie mam szans. Może uda się coś z tym zrobić, bo brakuje mi takiego codziennego opiekowania się kopytnym.
W tym roku jeszcze sporo się może pozmieniać, ale ogólnie jest na plus.
Minął kolejny rok małżeństwa i wszyscy żyją🙂
Przeprowadziłam się na wieś i już nie mam comiesięcznych frustracji kwotą za wynajem, chociaż za Warszawą nadal tęsknię, przede wszystkim za ludźmi, których nie mogę już spotykać tak często.
Rzuciłam toksycznego szefa, zmieniłam branżę i czuję, że będzie mi tam dobrze. Mam wreszcie czas na wszystko i nie muszę sie martwić, że w każdej chwili może zadzwonić telefon i zlikwidować mój kolejny wolny dzień.
Kupiłam koninę🙂 Dałam jej nowe fajne dzieciństwo, wygląda jak milion dolców i ma najlepszą opiekę na świecie. Mogę śmiało powiedzieć, że wybór stajni to jedna z najlepszych moich decyzji chyba w całym życiu.
Odzyskałam swoją piesę, która jest niewyczerpanym zasobem codziennych radości i w trudniejszych chwilach bardzo mi pomaga obecność pluszaka.
Wyremontowaliśmy mieszkanie i powoli się meblujemy, więc mam świetną zajawkę na jesienno-zimowe wieczory.
Spodziewam się niestety, że mój drugi pies nie dożyje do końca roku i to będzie mega bolesne. Pierwszy, własny, wychuchany i najlepszy. Taki pies zdarza się tylko raz w życiu.

A co bym chciała w 2013? Zdrowia dla moich rodziców i dużo siły woli, żeby wreszcie wyszli na prostą. Na pewno drugie autko, chciałabym też skończyć mebling. No i życzę małżowi, żeby jego działalność wypaliła i poczuł znowu, że ten zawód daje czasem coś dobrego. Żeby Madi się okazała miłym wierzchowcem a zajazdka przebiegła bezproblemowo. No i żeby rodzina mi się powiększyła😉
BASZNIA   mleczna i deserowa
20 listopada 2012 18:35
U mnie tylko dwa ewidentne plusy - ciąża i mój kochany wspaniały synek który rośnie jak na drożdżach 😉
Reszta to porażka. I stara szara rzeczywistość.

Amen. Tylko zamiast ciazy i syna dwie corki. A, no i ksiazka, przypomnialo sobie o mnie wydawnictwo po 6 latach, wiec chyba to komplement z ich strony. I konie zdrowe. A o minusach pisac nie bede, bo Quanta bylaby musiala wykupic nowy serwer. 
To u mnie jest super 🙂 Podjelam mega odwazna decyzje zyciowa i w koncu czuje, ze zyje. Owszem, sa tez upadki, ale za kazdym razem sie podnosze i ide dalej. I jest super. Syn zdrowy, ja zdrowa, kon zdrowy, jest mi dobrze. Tak naprawde dobrze 🙂 Rok 2012 byl dla mnie zdecydowanym rokiem zmian, ale jak sie okazalo, zmiany byly mi potrzebne i wyszly tylko na dobre.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
20 listopada 2012 19:23
No to i ja sobie zaserwuje  podsumowanie chociaż mamy jeszcze listopad  ( w grudniu jeszcze kilka punktów do zrealizowania).
2012 był dla mnie  kolejnym już z rzędu rokiem rewolucyjnym.
W momencie jak zamknęłam za sobą przeszłość, (wysprzątałam przestrzeń ) mogłam zacząć się rozwijać.
W tym roku wyciągnęłam kilka fajnych wniosków. Nauczyłam się wiele - od teorii po praktykę w różnych dziedzinach. Przeczytałam kilka fajnych książek, otrzymałam wiele cennych porad. Najważniejsze to nie stać w miejscu tylko płynąć dalej i nie rozpamiętywać rzeczy mniej istotnych.

Z rzeczy przyjemnych  🙂:
1) W tym roku podpisałam umowę na stałe  😅 Jest to dla mnie największe szczęście bo walczyłam oto prawie półtora roku. Wcześniej bujałam się na stażach, umowach-zlecenie , o dzieło 🙂 Teraz mam spokój, pełny pakiet ubezpieczeniowy i luksus że popracuje sobie do 67 roku życia hehehe  😵
2) Odbyłam kurs w Stokrotce o którym zawsze marzyłam. Poznałam tam fantastycznych ludzi- w przyszłym roku wybieram się na kolejny 🙂
3)Jazda konna:
a) coraz pewniej czuję się w siodle
b) pierwsze mikro skoki przez przeszkody
c)  wyjazdy w teren
d) sukcesy z kobylastą i nasze fajowe  pierwsze tereny
e) jazda na ogłowiu dr Cooka, przełamanie siebie.
3. Z rzeczy materialnych - zainwestowałam w porządne oficery i siodło barefoota ( które za miesiąc do mnie przypełznie).
4. Hiszpania- pierwszy lot samolotem, smak konkretnego urlopu 🙂 zwiedzanie cudownych miejsc i zacieśnianie więzi  z bratem 🙂
5. Konina- kolejny rok wspólnych zmagań - najważniejsze ze do przodu 🙂 i jedno i drugie 🙂 Najistotniejsze egzaminy pozdawane co mnie cieszy najbardziej 🙂
6.Poznałam kilka osób z re-volty -na żywo 🙂 Kilka osób z rodziny Męża.
7. Zaczęłam się wkręcać w dom- w końcu-> od gotowania po urządzanie.
8. Stworzenie dla koni fajniejszych warunków, dostosowanych do ich potrzeb. Ogrodzenie łąki. W 2013 plany powiększenia jej przestrzeni.

Z rzeczy mniej przyjemnych?
1 Zdrowie. W tym roku się trochę posypało. Widocznie w przyszłym muszę bardziej się skupić na ochronie mojego organizmu. Zacząć o siebie dbać.
Zaliczyłam szpital, zaliczyłam rozwalony palec ( nie z własnej winy), grypa/ angina nawiedziła mnie w tym roku kilka razy. Najtrudniejszy okres to listopad i okrutne  nieprzerwane ataki duszności.
2. Gucio i Naru- moje dwa kochane koty. Pierwszy nie wrócił do domu, drugą trzeba było uśpić po nieszczęśliwym wypadku 🙁 Do tej pory przeżywam ich brak.
3. Mój ukochany koń treningowy został sprzedany. Będę strasznie za nim tęsknić 🙁

2012 - na plus !
Rok zmian, decyzji, nowych znajomości. Trudny, ale zdecydowanie wyjątkowy 🙂
Mam wrażenie, że bardzo się zmieniłam, że jestem zupełnie kimś innym niż rok temu. Zdałam maturę, prawo jazdy na A i B, dostałam się na studia, pożegnaliśmy się z koniem na początku roku z kliniką i długim leczeniem, a potem poznaliśmy całą masę wspaniałych ludzi, dzięki którym wydaje mi się, że obydwoje bardzo się zmieniliśmy. Pogodziłam się ostatecznie z kontuzją Badzia, bo nic nie dzieję się bez przyczyny, doświadczenia z minionego roku były widocznie mi potrzebne, żebym w końcu przejrzała na oczy. I chyba trochę przejrzałam, byłam na kilku fantastycznych kursach, gdzie przekonałam się jak to fajnie czasem spotkać ludzi, który są po tej samej stronie mocy 8)
Przeżyłam kilka wspaniałych momentów i kilka bardzo ciężkich chwil, w tym roku chyba po raz pierwszy przekonałam się co znaczy prawdziwa przyjaźń, osoby, której może trochę nie doceniałam, a która jest ze mną od dawna i mimo, że dla niej był to bardzo trudny rok, była ze mną zawsze kiedy tego potrzebowałam i nagle się okazało, że trudne momenty wcale nie są takie trudne, jak ma się kogoś do kogo można zawsze zadzwonić i płakać w słuchawkę 🙂 Mam nadzieję, że zrobiłam dla niej chociaż 1/10 tego co ona dla mnie...
Popełniłam też w tym roku wiele błędów, momentami wszystko wymykało się spod kontroli, bo za łatwo dałam się zmanipulować i ponieść emocjom. Sytuacje te dały mi do myślenia, co powinnam w sobie zmienić, żeby więcej nie popełniać tych samych błędów, żeby przemyśleć odetchnąć i przemyśleć 2 albo i 50 razy jak będzie trzeba. To jest chyba mój cel na nowy rok, pracowanie przede wszystkim nad sobą.
O matko. Piszę ten post od godziny... Nie chcę robić wyliczanki, bo nie widzę w tym sensu. Ten rok był zły, bardzo zły, pełen podłych ludzi, niemiłych sytuacji, których doświadczyłam pierwszy raz w życiu, oraz pełen fałszywych przyjaciół.
Przestałam radzić sobie ze stresem, mam wrażenie, że wciąż przegrywam z chorobą. Znów daję się wykorzystywać, a potem dostaję kopniaka w tyłek. Nawet niebezpośrednio. Byłam zbyt naiwna. Wierzyłam, że ludzie się zmieniają, ale nie mogłam zrozumieć jak mogą zmienić się na złe.
Tak, ogólnie ten rok był pełen złych ludzi, którym kiedyś ufałam, a którzy sprawili mi dużo przykrości, przysporzyli i nadal przysparzają wiele nerwów i kłopotów.
Częściowo sama się w to wpakowałam, bo zmieniłam środowisko, w którym spędzałam czas. Tak, ten koński czas. Zmiana stajni była z jednej strony najlepszym ruchem, ale z drugiej strony po raz pierwszy znalazłam się w sytuacjach, które mnie emocjonalnie przerosły. Przestałam wierzyć w ludzi. Nauczyłam się, że nie można NIKOMU ufać. To chyba można zaliczyć do plusów.

Do plusów można zaliczyć to, że zdałam maturę, dostałam się na studia, mój zabijający wszystkich wałaszek ucywilizował się i chodzi z całym stadem na wybieg nie robiąc nikomu krzywdy.
Zaczęłam rozwijać się instruktorsko. Mam coraz więcej klientów, którym podoba się moja praca i polecają mnie znajomym. Duży sukces.

Ogromnym minusem jest oczywiście niezidentyfikowana choroba Jasnego. 5mcy wyłączenia z pracy, spadek z formy, mnóstwo wydanych pieniędzy, wiele przepłakanych nocy.
Zginęła suczka mojej babci, w tych samych okolicznościach co rok temu moja jamniczka. Minął miesiąc, ale dalej nie mogę się pozbierać. Choć był to tylko pies.

I po całym tym roku umocniłam się w przekonaniu, że jestem typem samotnika i indywidualisty. Nie chcę być od nikogo zależna, chcę być sama i tak jest mi dobrze.

To chyba tyle. Może coś się jeszcze dopisze do końca grudnia 😉
BASZNIA   mleczna i deserowa
20 listopada 2012 21:14
Byłam zbyt naiwna. Wierzyłam, że ludzie się zmieniają, ale nie mogłam zrozumieć jak mogą zmienić się na złe.

Przestałam wierzyć w ludzi. Nauczyłam się, że nie można NIKOMU ufać. To chyba można zaliczyć do plusów.


Tak sobie mogę Was cytowac, i bedzie o mnie 😉.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
20 listopada 2012 21:45
Same porażki...
I zdanie na II rok studiów z warunkiem z biochemii... Nie zrealizowanie żadnego z ambitnych planów... Brak konkretnej pracy na wakacje... Plany sprzedaży konia ,,darmozjada" i zrezygnowanie z niej...  Duuużo by wymieniać...
U mnie ten rok nie był taki wspaniały jak 2011, ale na pewno sporo zbuduję na doświadczeniach w nim zdobytych.
Na plus na pewno cudowni ludzie. Mam super narzeczonego, z którym oczywiście czasem drę koty, ale ogólnie coraz lepiej się docieramy i bardzo kochamy. Mam wspaniałe przyjaciółki, które potrafią z różnych rzeczy dla mnie zrezygnować, świetnie się z nimi czuję i zawsze udaje się nam spotkać mimo nawału zajęć. Mam super brata, z którym gadam codziennie i już nie wstydzimy się sobie powiedzieć, że się po prostu lubimy 🙂 Mam cudownych rodziców i ich "zasług" nawet nie będę wymieniać 🙂 No i mam świetnych znajomych, także tych poznanych dawno temu na r-v, z którymi znajomość kwitnie i myślę, że jest fajnie nam razem 🙂 Stanowczo największym plusem tego roku są LUDZIE - ich dostrzeżenie i docenienie.

Z rzeczy osobistych - na pewno zaręczyny były ważne i nie mam cienia wątpliwości co do słuszności tej decyzji.
Na plus na pewno jeszcze koń - od wiosny jeżdżę regularnie i z kimś z ziemi, koń chodzi 5-6 dni w tygodniu, bo udało się znaleźć super współdzierżawcę. Nowa stajnia spełnia niemal wszystkie moje wymagania, poznałam tu świetnych ludzi, a koń ma wreszcie wielkie pastwiska i niczego mu nie brakuje.
Mój rozwój też na plus - jakimś cudem przyjęli mnie od razu na drugi rok szkoły, która zawsze mi się marzyła. Dużo się w niej uczę i czuję, że robię powoli postępy.

Na minus to, że wróciłam po roku do szkoły językowej. Niby dali mi podwyżkę i to tylko dwa dni w tygodniu, ale to jednak dla mnie krok do tyłu. Trochę spanikowałam po odejściu z poprzedniej pracy w atmosferze "kwasu" troszeczkę i za szybko się zgodziłam, co teraz koliduje mi z otrzymywanymi ofertami pracy w zawodzie docelowym i strasznie mnie frustruje, jak widzę możliwości uciekające mi sprzed nosa.
No i na minus to, że mało mi tej pracy w docelowym zawodzie, chciałabym więcej i intensywniej.
Z trudnych rzeczy na pewno śmierć babci i wszystko to, co się działo w rodzinie przed jej śmiercią. Okropny czas.
Ogólnie to był dla mnie ciężki rok jakoś tak osobiście - dostałam parę lekcji, z których jeszcze muszę wyciągnąć wnioski na przyszłość, ale pewnie jest jeszcze trochę zbyt na świeżo.

Miałam się nie rozpisywać, a wyszło jak zwykle 😉
Z pozytywów...
Zdanie wszystkich końcowych egzaminów na studiach... z drugiej strony wciąż męczę się z pracą magisterską, wybrałam sobie piekielnie skomplikowany temat (heh, okazało się, że badanie psychiki kotów nie jest takie łatwe i przyjemne jak mi się wydawało 😀), ale juz jestem bliżej końca niż początku i liczę, że do końca grudnia się uporam z moją edukacją.

Oprócz tego parę drobnych sukcesów w pracy z końmi (niestety tylko drobnych, ale i takie lepsze niż żadne). A także wrócenie do pracy z klikerem i złapanie jakiegoś takiego 'nowego zapału', nowych pomysłów. choć spotkałam też konia, na którego nie miałam pomysłu i ciężko mi się z nim pracowało, trochę to frustracji zrodziło, na szczęście z czasem przeszła, a z ów koniem da się pogadać.

Odchudzenie kota, który był już przez swoją nadwagę poważnie chory a jest coraz lepiej.

Lekkie przekonanie się do gotowania  i innych prac domowych 😁 upierałam się, że nigdy przenigdy gotować nie będę i koniec kropka, ale w końcu człowiek dorośleje  😎 a nawet polubiłam krzątanie się po kuchni i umiem juz kilka fajnych potraw zrobić.

Kilka nowych, wartościowych znajomości.

Z mniej optymistycznych rzeczy:
Duży mętlik co dalej z życiem, choć mam plan i zobaczymy jak to będzie.

Choroba ojca i ciągłe niewiadome co dalej. Do tego moje problemy zdrowotne, na szczęście wychodzę na prostą.

Nieudany związek, który mi trochę namieszał w głowie.

Kilka osób z mojego grona (na szczęście nie najbliższego - przyjaciółek), na których się bardzo zawiodłam.

Dalej nie zrobiłam prawka, a obiecywałam sobie, że w 2012 zrobię... niestety, nie mogę sie przełamać, boję się jeździć i ciężko mi to z  mojej głowy wybić.
I takie różne. Raz z górki raz pod górkę. Ogólnie mogło być gorzej, myślę że często narzekam zdecydowanie więcej niż powinnam biorąc pod uwagę moją sytuację życiową i jakoś nie doceniam nawet drobnych sukcesów za to wyolbrzymiam porażki. Ale walczę z tym.
Ja młodziutka ale jak na razie rok 2012 był zdecydowanie moim najgorszym rokiem, z plusów to na razie ustabilizowałam się jeżeli chodzi o towarzystwo i poznałam dobrych znajomych co mnie bardzo cieszy.
Niech się ten rok szybko skończy i oby kolejny był lepszy.
Bardzo zly dla mnie rok 🙁

Z plusow - Wyszlam za maz 😅

Minusy:

Chory maz - jezdzenie po szpitalach, plakanie w poczekalniach do poznej nocy.

Praca - u meza praca okazala sie niewypalem, gdybym wczesniej wiedziala, ze jest az tak zle, to bym sama go stamtad wykopala. Na szczescie znalazl druga, ktora jest duzo bardziej satysfakcjonujaca. Jesli chodzi o mnie - zdalam sobie sprawe, ze moja praca to nie jest "to", pod koniec sezonu zaczne szukac czegos nowego

Kon - zaokraglil sie, nabral ksztaltow, uspokoil sie i nabral nowych umiejetnosci. Niestety - kulawizna zmarnowala caly seznon, jesli chodzi o zawody i treningi, a gdy go w koncu wyleczylam i podtrenowalam, to okazalo sie, ze uniewazniaja wszystkie zawody, na jakie sie zarejestruje 👿

No i zrozumialam, ze musze sie wziac w garsc i przemyslec, czy przemycam meza do Polski, czy zostaje i jaki plan wobec tego obrac.

Mam nadzieje, ze ten nowy rok bedzie duzo bardziej pomyslny, zobaczymy.
U nas troche sie dzialo. Rozkrecanie nowego biznesu, nowa dzidzia, moje odejscie z pracy... A do konca roku mam nadzieje jeszcze sprowadzic tesciowa, kupic dom i posadzic drzewko. A w przyszlym roku zycze sobie powrotu do kobylastych!
Mazia   wolność przede wszystkim
21 listopada 2012 13:29
Na szczęście więcej pozytywów niż negatywów  😉 wspaniały facet ciegle przy mnie jest  😉 rozwój pisarsko - fotograficzny, zmiana pracy narzeczonego, zdrowie super, duża liczba zwierzyny wszelakiej (bardziej i mniej pożytecznej) w tym pies wzięty ze schroniska, wszystko zadbane, zdrowe...
Negatywy - raczej nie ma takich
zabeczka17 jeśli chodzi o koty to mogę Ci podarować 1 lub 2 półroczne, bardzo łowne  😉
mtl   I M Equestrian
21 listopada 2012 13:36
hmmmmm... kilka pozytywów:
- skonczylam college z najlepszymi mozliwymi ocenami
- we wrzesniu zaczelam studia i ijak narazie jest pozytywnie, kon jest ze mna
- kon sie rozwija i zaczyna fajnie pracowac, startujemy w zawodach

oby 2013 byl lepszy i oby wszystkie plany zostaly zrealizowane!  🏇
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
21 listopada 2012 14:00
Rok nerwów, łez, tabletek uspokajających, braku zdrowia. A na dokładkę brak perspektyw na nową pracę... umowa sie kończy i wiem, że nie zostanie przedłużona (wiadomość z pierwszej ręki - od szefa. Tłumaczenie: kryzys i zastój).
Mazia   wolność przede wszystkim
22 listopada 2012 08:10
dragonnia i inni, którzy rok 2012 zaliczają do nieudanych: słuchajcie, nie ma tak, żeby ciagle było źle albo dobrze, życie to ciągłe losowanie nowych zdarzeń, coś sie kończy, coś się zaczyna. A mi w gorszych chwilach nastrój poprawia cytat z "metra": "Gdy jest źle to dobry znak bo może znów lepiej być" tak więc uszy do góry  😉
U mnie rok całkowicie do tyłu, brak pracy, brak kasy, kobył się starzeje  i jeszcze do tego choruje, pogrzeby w rodzinie, brak perspektywy na przyszłość, totalna załamka. Zły rok. 
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
22 listopada 2012 08:44
Hm... jak by to podsumować, to więcej jest plusów, niż minusów 😉
Rok zaczął się raczej z negatywnym nastawieniem, ale z każdym miesiącem było lepiej. Przeprowadziłam się wreszcie z tej cholernej Warszawy, urodziłam wspaniałą córkę, wyremontowałam dom tak jak chciałam, z ostatnich chwil wreszcie(i mam nadzieję, że tak zostanie) K. rzucił robotę u ojca. Teraz do końca roku będzie pracował dorywczo przy pakowaniu paczek, a z wiosną poszuka pewnie pracy w swoim zakresie doświadczenia. Czy i jak się ułoży- czas pokaże, a jednak jestem raczej pozytywnie nastawiona 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się