Podsumowanie roku 2012

[quote author=Jasnowata link=topic=89911.msg1590677#msg1590677 date=1353441754]
Byłam zbyt naiwna. Wierzyłam, że ludzie się zmieniają, ale nie mogłam zrozumieć jak mogą zmienić się na złe.

Przestałam wierzyć w ludzi. Nauczyłam się, że nie można NIKOMU ufać. To chyba można zaliczyć do plusów.


Tak sobie mogę Was cytowac, i bedzie o mnie 😉.
[/quote]

i o mnie....

A z plusow to ze mam najwspanialszego męza na swiecie, gromade wspaniałych dzieciaków i super konie.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
22 listopada 2012 09:01
zabeczka17 jeśli chodzi o koty to mogę Ci podarować 1 lub 2 półroczne, bardzo łowne  😉


Dzięki, jednak póki co zatrzymam się na tej trójce którą mam  😉 
Ciągle jeszcze mam nadzieje że mój Gutek wróci  😕
Mazia   wolność przede wszystkim
22 listopada 2012 10:56
zabeczka17 Moja Cotka też lubi samotne wypady na kilka dni a ja zawsze się zastanawiam czy wróci, najdłużej nie było jej 1,5 tygodnia...
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
22 listopada 2012 11:07
Gucia nie ma już od marca 🙁
Sanndy   „Czy dajesz siłę koniowi…”
03 grudnia 2012 11:52
Przestałam wierzyć w ludzi. Nauczyłam się, że nie można NIKOMU ufać. To chyba można zaliczyć do plusów.
(...)
I po całym tym roku umocniłam się w przekonaniu, że jestem typem samotnika i indywidualisty. Nie chcę być od nikogo zależna, chcę być sama i tak jest mi dobrze.

Jasnowata, ja do takich wniosków niestety dochodzę co roku, za każdym razem utwierdzam się o tym mocniej.
Już wydaje Ci się, że to całe Twoje otoczenie  nie jest jednak takie złe, że właściwie coś może być ok... i całe grono uczynnych ludzi uświadamia Cie, że NIE. jednak nie...

Rok zaczął się dość ciężko, ale pełen nadziei, że coś się zmieni na lepsze - najpierw zmiana profilu klasy, która okazała się dość dobrą decyzją, zakończenie związku co też było czymś dla mnie zdecydowanie dobrym, ale najważniejsze - rozpoczęcie treningów z Marcinem i porządnej pracy z Werblem. Wydawało się, że zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Zaczęły się spełniać marzenia, znalazłam mobilizację do nauki, chęć do robienia czegokolwiek. Potem przyszły wakacje, dużo, dużo pracy, ale udawało się znaleźć czas dla Werbla - w sumie oddałam się temu cała, zaangażowałam się bardzo. No i pierwsze zawody. Pod koniec wakacji w prawdzie, ale już planowaliśmy sezon w roku 2013, nadzieje i ambicje były ogromne. Odizolowałam się od życia towarzyskiego, moją miłością stał się koń, a autorytetem trener. nie istniało nic więcej. przyszedł wrzesień - kontuzja Werbla. świat się zawalił, przeszłam już przez kilka etapów psychicznego załamania - od płaczu 24/7, po wkur...zenie i pretensje do siebie i całego świata, aż po totalną obojętność na to, co będzie dalej. Najgorsze chyba to, że poza treningami nie zostawiłam sobie nic, w czym mogę znaleźć ukojenie, nie mam totalnie planów na przyszłość, chęci do nauki (szkołę od początku roku olałam maksymalnie) - za rok matura. nie wiem nawet w jakim kierunku się do niej przygotowywać...

rok jak każdy inny - suma sumarum - ciężki. ale pół roku treningów i nadziei było chyba najwspanialszym okresem z kilku ostatnich lat mojego życia... przez pewien czas czułam się po prostu szczęśliwa.

fajny wątek. jakoś tak nakłania człowieka do przeanalizowania pewnych rzeczy, o których na co dzień nawet nie myśli. a dobrze sobie tak coś poukładać...

p.s.
Zabeczka, mój kocur przyszedł po roku...
Bardzo dziwny rok. Totalnych przewartościowań i zmian - na gorsze? na inne?
Ale, gdyby nie tąpnięcia, nadal byłabym jak dziecko we mgle - w swoim radosnym świecie, ślepa na to, jak świat Naprawdę wygląda.
Jeszcze nie wiem, co z tym zrobię, co dam radę, ale wiem, że tak jak było to już nie będzie - powrotu do przeszłości nie ma.
Na plus - rodzina, koń, kot, na razie udana rekonwalescencja. Na minus - kruchość życia, zachwianie materialnych podstaw bytu, trudna walka z nawykami reagowania tak a nie inaczej. Strach o przyszłość, nie tylko swoją.
Ale na plus - ogromna wdzięczność za to, co mam, za to, co było mi dane. Świetne życie miałam - dotychczas 🙂 Jak będzie dalej? Dużo zależy ode mnie (a inne rzeczy zupełnie nie zależą - i to mnie wk* - ta bezradność, no, ale nie chce być inaczej 🙁 ).
Tak czytam Wasze refleksje dotyczące tego kończącego sie roku i pomyślałam sobie, że jest to wreszcie dla mnie rok inny od poprzednich lat. Rok 2012 zaczął się ogromną ilościa nauki, w marcu skończyłam moje wymarzone studia. Spotykałam się z facetem, o którym myślalam, że mu na mnie zależy, później okazało się jednak, że to nie była prawda. Cały kwiecień, maj spędziłam w domu, na początku odpoczywając, później już tylko dołując się, że nie mam co ze soba zrobić. Może inaczej, nie mogłam zdecydować co chciałabym robić, w domu przez to była coraz gorsza atmosfera.Pod namową mojej przyjaciółki, pod koniec czerwca zmieniłam wszystko: przeprowadziłam się do Warszawy (nigdy tego nie brałam pod uwagę), zajełam się psami i kotami (a zawsze chciałam leczyć konie), poznałam wielu nowych , świetnych ludzi🙂 Przez pierwsze dwa miesiące pracowałam na darmo, siedziałam w pracy po 12h każdego dnia i wreszcie udało się, dostałam staż, dodatkowo pracuję i wydawałoby się, że jest super. Po części wreszcie czuję się deceniona, choć wiem, że to dopiero początek i jeszcze dużo pracy przede mną. Ale jest jedna rzecz, która w dalszym ciągu psuje mi humor. Wreszcie chciałabym poznać kogoś, komu na mnie zależy, z kim mogę porozmawiac o wszystkim. Może za bardzo chcę, niewiem... Ale za każdym razem trafiam coraz gorzej.  🤔
Rok 2012 był rokiem ogromnych zmian, aczkolwiek boję sie bardzo nadchdzącego 2013, bo podejrzewam, że będzie jeszcze w nim jeszcze więcej zmian, niewiem czy na lepsze. Ale to się okaże 😉
A dla mnie ten rok był całkiem w porządku. Naprawdę spodziewałam się czegoś znacznie gorszego, a wręcz panicznie się bałam, okazało się, że niepotrzebnie. Wszak sam początek roku był istną porażką i męczarnią z sama sobą, potem zaczęło się powoli zmieniać ku lepszemu, dotrwałam do matury, zdałam ją częściowo pomyślnie, częściowo poległam, dość szybko i niespodziewanie poszłam do pracy, przez co całkiem szybko zleciało prawie pół roku i mogę je wyjąć z całych dwunastu miesięcy jako oddzielny epizod, poznałam mnóstwo zupełnie różnych ludzi, a teraz sobie żyję dość wygodnie, leniwie i zupełnie nie rzeczywiście wbrew całemu światu i otoczenia szukając pracy i jakiegoś lokum. Szykują się dobre święta, jakich daaawno nie miałam. Są jakieś ciche plany i pomysły na przyszłość 😉
Na negatywnych ludzi nie zwracam uwagi ani się nad nimi nie rozżalam. Zawsze takowi się zdarzali - fałszywi, obłudni, zawistni, złośliwi etc, ale nie mam ani ochoty ani zamiaru poświęcać im swojej uwagi :P
Ten rok był przełomowym rokiem w moim życiu (pomimo mojego wieku  😂 ).
Chodziłam ładnie do liceum, zmieniłam szkołę na technikum weterynarii, znowu chodzę do 1 klasy, bo niestety te zawodowe przedmioty i praktyki nie da się pominąć  👿 .
Pełno nowych znajomych, natomiast starzy znajomi.. Jestem załamana, że wciąż ich tak kocham i chcę z nimi utrzymywać kontakt, kiedy okazuje się, że tylko ja tutaj się staram. Nie wiadomo czy zmiana szkoły dobrze mi zrobiła, ale mam nadzieje, że był to dobry wybór.
Dostałam od lekarzy nowe diagnozy, nowe przeciwwskazania - więc i w tym roku zakończyłam swoją karierę jeździecką.
Jednak są i plusy, znowu zaczęłam biegać (na bieżni się najlepiej biega "włącza się najszybsze tempo i wmawiasz sobie, że eskadron mint jest po 10zł i jakaś baba Ci go zaraz zabierze - wiecie jak szybko się wtedy biegnie  😂 ).  Dużego dystansu do wszystkiego nabrałam, zaczęłam się bawić i może w końcu odnalazłam drugą połówkę  💃 .
Hm, u mnie to był rok pełen zmian. Zaczął się okropnie, a kończy (jak na razie) fantastycznie. Na początku zawirowania z pewnym osobnikiem, który okazał się nie tym, za kogo go uważałam. Jednocześnie dzięki niemu zbliżyłam się do reszty z jego niegdysiejszej paczki, z którą ja bardzo, bardzo mocno się związałam. I tak nam mija rok właśnie. 😉 Zdałam maturę, co prawda nie tak dobrze jakbym mogła, gdybym się przyłożyła, ale przynajmniej dzięki temu poszłam na przejściowy kierunek i dowiedziałam się czego chce w 100%. Spędziłam całe 2 miesiące wakacji w Holandii u cioci, zbliżyłam się do niej, a za moją sprawą cała rodzina, co jest super, ponieważ ciocia była od paru lat odcięta od nas wszystkich. No i urodziła synka, którego uważam za cudownego (nie cierpię dzieci) i będę jego chrzestną. 😀 A moja własna chrzestna, w końcu, po prawie 20 latach zaszła w ciążę jednocześnie rozwodząc się ze swoim mężem, oboje w końcu mogą odetchnąć. 😉 Poszłam na studia, co prawda tylko po to, żeby coś robić przez ten rok i dostać pieniądze, nie zamierzam tu zostawać, ale poznałam świetnych ludzi i naprawdę jest fajnie. 😉 Opuściłam się w robieniu zdjęć, wolontariat mi nie wyszedł. No i mam swój własny samochód, ukochaną Corsę, przez którą całe stypendium muszę oddawać tacie, ale nie żałuję. 💃 I chyba już na dobre straciłam przyjaciela, którego cholernie mi brakuje i ciężko mi z tym. Jednocześnie nauczyłam się, że to mi zawsze bardziej zależy i to nie jest dobre. A i jeszcze, co chyba najważniejsze, odnalazłam siebie, moja samoocena stopniowo rośnie i jest już na bardzo wysokim poziomie porównując do zeszłych lat, ogromnie mnie to cieszy. 😉
ovca   Per aspera donikąd
09 grudnia 2012 21:53
Ja krótko 😉 ten rok był dla mnie bardzo ważny, w końcu poukładałam w pewnym stopniu swoje życie i nabrało pewnego rytmu. Niby banały- praca, koń, mężczyzna, trochę zmieniłam relację z rodzicami- w zasadzie żałuję, że to wszystko dopiero teraz. Jak w truizmach Karpowicza- na wszystko przychodzi czas- na pytania, na odpowiedzi, na wątpliwości i zrozumienie. A żeby dokądkolwiek dojść, należy wyjść 😉

Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
09 grudnia 2012 22:33
Jedyna pozytywna rzecz która mi się udało zrealizować z postanowienia z 2011 roku? Naprawiłam kolano.
Reszta to totalne dno.
Averis   Czarny charakter
10 grudnia 2012 00:10
Pozwolę sobie przekopiować postanowienia z roku ubiegłego.

2. Utrzymać moją (stale spadającą) wagę.[/quote]
To również.

3. Ogarnąć się z Karsonem z siodła.
Radosne terenowanie mieści się w tym terminie, więc i to mogę odhaczyć.

4. Wyjechać do pracy do Norwegii.

To do skutku zapewne nie dojdzie nigdy, ale nie żałuję.

5. Otworzyć się...już ja wiem na co
Tutaj sukces jest połowiczy. Szału nie ma. A szkoda.

6. Uratować swój wszechświat.

Zaliczone. I z tego jestem dumna najbardziej.

Ten rok nie był taki zły, chociaż ta końcówka jest dość trudna.
Dla mnie 2012 to rok który szczególnie zapamiętam.

Skończenie studiów, rozpoczęcie kolejnych , poznanie nowych fajnych ludzi, super spędzony czas ze znajomymi- to te plus z życia poza jeździeckiego,

Chciałam aby ten rok był dla mnie typowo koński, jeździecki. I w pewnym sensie się udało. Zaczęłam więcej jeździć robić jakieś tam postępy, wypady w teren o których zawsze marzyłam, prawdopodobnie też spełnią się moje "końskie" marzenia.
Najbardziej jednak zapamiętam utratę ukochanego konia. Niestety ale to przyćmiewa większość wydarzeń z tego roku.
U mnie co 2 lata jest rok przelomow, ten tez taki byl🙂

Zmienilam prace na normalna, w koncu mam komfort psychiczny i nie budze sie z kolataniem serca🙂
Zamieszkalam tez z chlopakiem, pol roku juz mieszkamy razem, a ze soba mija nam 2,5 🙂
No i moje jezdziectwo nieco wyewoluowalo, pora zeby spedzic wiecej czasu ze soba i mlodym zwierzakiem i odzyskac radosc z tego wszystkiego i zaufanie do siebie🙂

Jest dobrze, ale mam nadzieje, ze bedzie jeszcze lepiej😀 przede wszystkim finansowo😉
Anderia   Całe życie gniade
14 grudnia 2012 19:06
Co prawda roku 2012 zostało jeszcze ponad 2 tygodnie, ale... najwyżej się wyedytuje posta 😉
* 3/4 roku regularnie przejeździłam i to na świetnym koniu, do którego jeździłam i na którym jeździłam z prawdziwą przyjemnością. I, jako wisienkę na torcie, miał genialną właścicielkę, z którą w ogóle nie miałam problemów w dogadaniu się - a znalezienie takiej pary to dla mnie ogromny sukces! Do tej pory moje współdzierżawy były na zasadzie "jedno drugie wyklucza" i albo koń był fajny, albo właściciel. A tu mi się fartnęło i obydwoje byli 😀
* ogólnie mam wrażenie, że jeździecko poszłam do przodu. Znów zmieniłam trochę swój światopogląd i podejście do niektórych aspektów.
* bardzo przyzwoicie napisałam testy gimnazjalne i dostałam się do dobrego liceum, w którym radzę sobie lepiej niż przypuszczałam.
* w tymże liceum poznałam świetnych ludzi, już kocham moją klasę  😍 Nie ma w ogóle porównania z tą poprzednią.
* moja jamniczka nareszcie przeszła operację na zęby, więc już nie musi męczyć się z kamieniem. Jest zdrowa, wesoła, zaczepialska i kwitnie.
* kroi mi się własny koń, obecnie szukamy.
Wytrwać. Przede wszystkim wytrwać i kontynuować plan, który sobie założyłem na (mam nadzieję) najbardziej przełomowy rok w moim życiu.


Kontynuacja planów wyszła mi...średnio 😉 Miałem iść na studia do Poznania, wynająć pokój/mieszkanie...A pracuję jako luzak w Belgii, zarabiam sam na swoje utrzymanie i staram się oszczędzić na przyszły rok (mam zamiar iść na studia 😀 ). Zdecydowanie najlepszy rok mojego życia! Przełomowy. Zdałem w miarę przyzwoicie maturę. Wyjechałem sam do całkowicie obcego mi kraju, obcych ludzi, mówiących w innych językach. Usamodzielniłem się, nabrałem odwagi, wszystkie sprawy muszę załatwiać sam (w dodatku większość w języku angielskim 😉 ), poznałem wspaniałych ludzi z różnych zakątków świata. Spełniłem swoje marzenie - jestem w tym "dużym, prawdziwym" jeździeckim świecie, mam do czynienia ze świetnymi końmi, profesjonalistami. Nauczyłem się wieeeeeeelu nowych rzeczy. W sumie to jestem trochę z siebie dumny 🙂 A, no i zdałem prawko. Czekam na więcej!
Gillian   four letter word
14 grudnia 2012 20:08
To był dziwny rok. Dziwny i trudny. Ale kończy się dobrze 🙂
#zaczął się od mega kłótni z chłopem - chłopa już nie mam.
#koń trafił do pensjonatu, gdzie jest mu dobrze, wreszcie po roku wyzdrowiał, wracamy do jazdy 🙂
#najważniejsze wydarzenie - zmiana pracy z kijowej na wymarzoną wyśnioną wymodloną, która jest obecnie całym moim życiem (no prócz konia 😉 )
#nowe znajomości, odświeżenie starych, pożegnania z innymi i rozliczenie się z przeszłością - ten rok naprawdę pokazał kto jest kim a kto... nikim po prostu.
Uff. Następny rok będzie spokojniejszy mam nadzieję 🙂
Dla mnie ten rok taki nijaki. Dużo pracy, mało efektów. Nie wydarzyła się ani żadna tragedia (na szczęście) ani nic co rozpromieniło by moje życie.
1. może nie w 2012, ale ważne, że od ponad roku mam wspaniałego faceta  😍
2. mój podopieczny Siwy kuc wystartował w swoich pierwszych w życiu zawodach skokowych i mimo, że nie poszło nam najlepiej i nigdy nie będzie sportowcem to i tak jestem z niego dumna 😀 bo koń jak go dostałam pod opiekę, bał się drągów 🙂
3. Siwy zdobył tytuł czempiona ogierów licencjonowanych na Ogólnopolskim Czempionacie Kuców i v-ce czempiona czempionatu 🙂

4. no i ze smutnych wieści, 13 października zmarł mój pradziadek dożywając pięknego wieku 98 lat

no i pierwszy raz mam zamiar zrobić listę postanowień noworocznych, bo szczerze mówiąc, chyba pierwszy raz w życiu mogę określić konkretne postanowienia 🙂
pony   inspired by pony
17 grudnia 2012 07:43
zostawiłam duszący związek, jestem z człowiekiem mojego życia i nie mogłam sobie w najśmielszych marzeniach wyobrazić bardziej szczęśliwej siebie🙂
a poza tym cała reszta mało ważna (mimo, że wszystko jest fantastycznie), ta zmiana powyżej rekompensuje wszystkie minusy i zgrzyty, które ewentualnie gdzieś próbują się wkraść, chce mi się żyć🙂
To był pracowity i owocny rok, przepełniony na prawdę poważnymi decyzjami, które podjęłam SAMA.
Rok spełniających się marzeń i zmian, przede wszystkim mojego myślenia o wielu sprawach i postrzegania własnego życia. Nie mogę się doczekać kolejnych 🙂
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
17 grudnia 2012 15:34
umarł moj koń.  😕 Koń, ktory był dla mnie spełnieniem marzeń i dawał mi kopa do życia. Musiałam się pozbierać, bo miałam wrażenie, że wszystko się we mnie posypało. I nawet nie chodzi o śmierć konia - zdawałam sobie sprawę, że 20-letni koń z COPD nie bedzie zył wiecznie - ale o... nie wiem? Koniec marzeń? koniec młodości? koniec jakiegos wyobrażenia?? zderzenie ze śmiertelnoscią wszystkiego co nas otacza i czasem stanowi o naszym zyciu.
ale... dzięki temu uswiadomiłam sobie, ze narazie wolę miec konie za płotem, nie u siebie. I zakochałam sie w KOZACH 😍.
No... przeprowadziłam sie na wieś, choć nadal pracuję w Łodzi...
Przyjęłam na tymczas starego psiaka.
zdecydowałam sie na bardzo wazny krok - by ratowac własne zdrowie.
pomimo lipcowego koszmaru - nawet nie pamiętam jakie było lato tego roku :/ - nie jest to zły rok. powiem tak - niech 2013 nie bedzie gorszy :kwiatek:
madmaddie   Życie to jednak strata jest
17 grudnia 2012 15:45
rok dużych zmian.
schudłam, regularnie ćwiczę.
dużo więcej czasu spędzam ze znajomymi, ba, nosi mnie jak dłużej nigdzie nie wyjdę.  😅
zniknęła moja nieśmiałość, tylko ta względem płci przeciwnej została.
w końcu dobrze czuję się ze sobą.
wieczne doły i depresyjny nastrój już mnie nie dotyczą.
przerzuciłam się z metalu na reggae  🤣
ożyłam ogólnie i jest dobrze 🙂
grzesiek.1993, Fajnie, że Ci się udało. Pamiętam jak rok temu pisaliśmy na PW na temat szukania pracy dla Ciebie.
To jest super fucha, nie ma lepszego sposobu żeby zdobyć doświadczenie jeździeckie i nauczyć się języka.
Oczywiście pod warunkiem, że rozmawia się z osobami mówiącymi po angielsku lepiej, a nie gorzej od siebie 😉
Dla mnie bardzo dobry rok. Poznałam mnóstwo nowych ludzi, odnowiłam mnóstwo starych znajomości, ale i zakończyłam dużo fałszywych przyjaźni  🙂 Wróciłam na studia i nawet podobają mi się, a szczególnie to, co będę po nich robić. Odżyłam po bardzo męczącym i niszczący mnie psychicznie związku. Zmieniłam też podejście do innych ludzi, przestałam na nich wreszcie warczeć i krzyczeć z byle powodu, bardziej panuję nad swoim i tak bardzo wybuchowym charakterem. Podjęłam pierwszą w życiu pracę i przekonałam się jak wkurzające mogą być szefowe  😁  Spełniłam jedno z moich największych marzeń w życiu, a następne do spełnienia stały się całkiem realne w 2013 roku, i oby tak się stało (tfu tfu). Wreszcie wzięłam życie w swoje ręce i zrozumiałam, że własne szczęście zależy tylko od samego siebie  🙂
I mam nadzieję, że 2013 będzie tylko lepszy, zacznę realizować plany i wszystko się uda  🙂
U mnie jakoś bez szału. Chyba nie za dobry.
Zawiodłam sie ogromnie na ludziach. Wielu ludziach. Straciłam do wszystkich zaufanie, w nic i w nikogo nie wierzę. Zmieniłam się, chyba odważę się użyć określenia, że dojrzałam. Nie pozwalam już ludziom sobą dyrygować. Jestem poważniejsza, nie mam tylu powodów do uśmiechu. Prawie w ogóle się nie śmieje. Niby mam chłopaka, którego kocham, choć większość sądzi że w tym wieku to nie miłość. Jestem w stanie oddać wszystko, żeby on był szczęśliwy. Ale ja sama szczęśliwa nie jestem. Dużo znajomości się urwało. Nie przybyło prawie żadnych. Czyli ogólnie rzecz biorąc rok beznadziejny. Jedynym pozytywnym aspektem jest chyba fakt, że przeżyłam apokalipsę.  🏇 Ale tylko to.
Oby 2013 był lepszy..
No to teraz ja.  🙂

Na pewno rok ten zaczął się dla mnie najlepiej ze wszystkich. 14 stycznia stałam się posiadaczką Sonka.  💘
Bardzo dużo się natrenowałam i najeździłam na zawody. Zdobyłam w końcu duże pojęcie o koniach. Poznałam dużo wspaniałych "końskich" osób, z niektórymi udało mi się nawet zaprzyjaźnić.
Zobaczyłam też, że posiadanie konia nie zawsze jest kolorowe. Nauczyłam się w końcu wziąć za kogoś odpowiedzialność.


Z niekońskich:
W wakacje pierwszy raz poszłam do prawdziwej pracy i w sumie nawet trochę cieszył mnie powrót do szkoły..
Zyskałam bardzo dużo przyjaciół i znajomych. Niestety jeszcze więcej straciłam. Zobaczyłam jacy ludzie potrafią być przebiegli i fałszywi.
Obecnie mam niewielką grupkę znajomych, którzy są cudowni.
+ Poukładanie sobie w głowie, wrzucenie na luz
+ po raz kolejny super praca w czasie wakacji
+ w końcu udało mi się pojechać na Woodstock
+ odkryłam dla siebie kilku genialnych artystów,a co za tym idzie poznałam fajnych ludzi
+ dostałam się na studia, na które chciałam iść
+ w końcu wyleczyłam kolano
+ pierwsza długa trasa samochodem
+ zagrałam w fajnym spektaklu
+ uwierzyłam w przyjaźń

- przytyłam
- dalej klnę jak szewc
- parę razy trochę przegięłam z alkoholem
- dalej jestem sama, chociaż nie wiem czy to minus bo nieźle mi z tym
Nooo, ogólnie rok na plus, aż się sama sobie dziwię
Ten rok był fatalny. Cofnełam się w rozwoju jeżeli chodzi o jeździectwo, zawiodłam się na człowieku na którym bardzo mi zależało, spędze święta bez mojego taty bo od 2 miesięcy zmaga się z chorobą i jest w szpitalu 180 km ode mnie.
Mam 30 koni na głowie i zaczyna mnie to przerastać, tym bardziej teraz, kiedy zachorował pracownik.

A plusy ? Chyba tylko dwa: moja średnia na zakonczenie szkoły i wyjazd na bardzo udane zawody na początku lipca.
Mam nadzieje, że następny rok będzie lepszy  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się