Sprawy sercowe...

Becia23, postawiłam się na Twoim miejscu i chyba bym wierciła dziurę w brzuchu przyjaciółce do skutku. Rozmawiałabym na różne sposoby, podsyłała jakieś strony internetowe z historiami kobiet, u których właśnie od jednego razu się zaczęło, żeby zobaczyła jak to się kończy. Jeżeli widziałabym przez dłuższy czas, że to zupełnie nic nie daje, dopiero wtedy bym odpuściła. Jeżeli nie zauważysz w niej nawet małego wahania, jeżeli ciągle go będzie bronić albo bać się, że się zabije (a niech się zabija!) to wtedy ja już nie widzę innej możliwości, jak patrzeć i czekać na rozwój sytuacji... Możesz spróbować ją postraszyć, chociaż nie wiem czy na każdego to dobrze zadziała.

EDIT: ona ma 19 lat! Całe życie przed nią, jeszcze pozna na swojej drodze miliony facetów i będzie żałowała czasu z tym... damskim bokserem.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
06 lutego 2013 16:29
Dziękuję! :kwiatek:
Kurcze , gdyby jakikolwiek facet szantażował mnie po czymś takim, że się zabije to chyba bym mu osobiście jeszcze przyniosła sznur albo żyletki  😉 i tak za dużo kretynów chodzi po tym świecie. Przynajmniej zasiliłby jakiś rozdział " Selekcji naturalnej - Nagród Darwina".
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 lutego 2013 18:03
martkagd - jeśli trafiłaś na wordpressa, to współczuję. jedni krzyczą, inni biegają albo tańczą, ja piszę.

Teraz mam zdecydowanie gorszy okres. I to naprawdę, zdecydowanie, bo życie mi się posypało na paru frontach na raz w bardzo nieprzyjemny sposób. Obecnie nie jestem szczęśliwa, jeszcze mnie tam nie ma, ale idę. Bardzo, bardzo wyboistą drogą. Mam właśnie parę bardzo głębokich rzeczy, które muszę przepracować. A tego nie robi się w tydzień.
Co do związków, wiem jakie mam problemy i słabości. Na przykład to, że nie gram i nie manipuluję. I jestem szczera i doceniam szczerość. A ponieważ sama tego nie robię, nie bardzo umiem dostrzec, kiedy ktoś ze mną gra. Jak mogłam się nie raz w życiu przekonać, to naprawdę kijowa sprawa 😀 Tego jaka jestem nie zmienię, ale mogę nauczyć się przed tym bronić. I się staram. Ciągnę mój wózeczek pod górkę i mam nadzieję, że będzie dobrze.
Becia23, proste - niech zażąda zwrotu tych 300 F. informując o rozstaniu - to w końcu jego wina, nie? Mając na podorędziu fest-chłopa obrońcę z kamerą/aparatem. Facet jej się rzuci znowu do gardła i będzie miała jasność  😀iabeł:
Strzyga, ogólnie jeśli chodzi o twoje pisanie np. na wordpressie uważam, że jesteś fenomenalna🙂 Masz tak lekkie pióro, potrafisz zainteresować i jak czytam twoje wpisy mam wrażenie, że mam do czynienie ze świetną felietonistką. Uważam, że zdecydowanie powinnaś iść w tym kierunku, mam nadzieje, że jesteś na dziennikarstwie 🙂

A jeśli chodzi o mój poprzedni wpis po prostu zastanawiało mnie, czy ludzie którzy na prawdę mają świetne rady, które mogą pomóc w życiu je wykorzystują czy to tylko rady gdzieś zasłyszane albo kanony, że tak powinnaś robić Ty a niekoniecznie ja się do tego stosuje:P

No nic to życzę krótszej drogi i mniej wyboistej z piórem w ręku 🙂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
06 lutego 2013 20:32
Becia23, ile byś dziur w brzuchu nie wierciła to dopóki ona tego nie będzie chciała to nikt jej nie zmusi do zostawienia takiego faceta.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 lutego 2013 20:36
Staram się. Nie zawsze mi wychodzi, ale się staram. Tyle, że ja jestem osobą, która podchodzi do wszystkiego z technicznego/logicznego/zadaniowego punktu widzenia. Jak coś jest popsute, to trzeba to naprawić.  Obojętnie czy to jazda konna, fotografia czy uczucia. Jednym Bozia dała, a inni muszą zaiwaniać. Ja zazwyczaj muszę zaiwaniać 😀

Na przykład nigdy nie umiałam stawiać granic. Pozwalałam ludziom na wszystko, a w środku mi się gotowało. Ale nic nie mówiłam, tylko sobie pod nosem przeklinałam. Dusiłam to w sobie, dusiłam, dusiłam, aż w pewnym momencie wybuchałam. I to był dla nich szok, bo oni widzieli kroplę, a nie czarę goryczy, którą przelewała. To się odnosi również do mężczyzn. Ostatnio udało mi się mówić na początku, co mnie denerwuje, nie zgadzać się na wszystko. Rezygnować z pewnych rzeczy i nie utrzymywać znajomości za wszelką cenę. Nie wszyscy się z tego cieszą, jasne. I mnie nie cieszy, że odpuszczam coś. Ja nie mam w ogóle opanowanej koncepcji odpuszczania. Ale uczę się i  uczę się czuć z tym dobrze. I tak w wielu, wielu dziedzinach mojego życia. W tym w związkach.

Studiuję politologię, jakoś do przygody z pisaniem mi daleko. Ale bardzo dziękuję, to strasznie miłe słowa :kwiatek:

Scottie   Cicha obserwatorka
06 lutego 2013 21:25
Becia23, ile byś dziur w brzuchu nie wierciła to dopóki ona tego nie będzie chciała to nikt jej nie zmusi do zostawienia takiego faceta.


Nie zmusi ani nie przekona, bo klapki na oczach robią swoje. Amen.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
06 lutego 2013 22:07
Tak mi się wydawało, stąd w ogóle wątpliwości co do postępowania. Ale z drugiej strony co, stać bezczynnie z założonymi rękoma i czekać...? 🙁
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
07 lutego 2013 07:06
Becia23, powiedz jej jakie jest Twoje zdanie na ten temat. I to chyba tyle co możesz zrobić. Jak sama nie będzie chciała to nigdy nie odejdzie. Będzie się kłócić z ludźmi, którzy mają inne zdanie, bronić kata. Dopiero jak przejrzy na oczy to odejdzie, tylko wtedy nikogo może nie być dookoła niej.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
07 lutego 2013 09:25
To jest takie skrzywione poczucie lojalnosci- im bardziej wszyscy 'najezdzaja' na partnera, tym bardziej instynkt karze go bronic, bo to przeciez MOJ partner, wiec nie moze byc taki ostatni, bo jesli wyjdzie, ze jest, to ze mna jest chyba cos nie tak. To dziala instynktownie.
Potem przychodzi moment, kiedy najblizszym przyjaciolom(-ciolce) mozna otwarcie przyznac - on jest.... (odpowiednie wstawic w kropki), masz racje. Ale stad do dzialania... jeszcze kawalek.
Niemniej zasada, ze im wiecej osob jej powie, zeby skonczyla, tym bardziej ona sie nad tym zastanowi, w poczatkowej fazie problermu przyniesie skutek dokladnie odwrotny.
Scottie   Cicha obserwatorka
08 lutego 2013 09:56
szafirowa,  👍 też chciałabym, żeby w ciąży mi się tak "mózg kurczył" i dzięki temu tak pięknie ubierać w słowa swoje myśli! Bardzo zgadzam się z tym, co napisałaś!
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
08 lutego 2013 22:14
Dziękuję wszystkim za porady :kwiatek:
Niestety jednak razem zamieszkają. Dziewczyna ma klapki na oczach, okłamuje samą siebie i go tłumaczy. Nic już nie zdziałam 🙁
Trudno, pozostaje stać i patrzeć na rozwój wypadków...
Becia23 Twoja koleżanka musi sama przejrzeć na oczy i niestety dotknąć 'dna' aby otworzyć oczy w końcu. Wiem, bo sama jestem po takim związku, zniszczona psychicznie... zostałam z dzieckiem.
Też mi groził, było blisko rękoczynów... po tym jak mną potrząsał i zamachnął się aby uderzyć coś we mnie pękło i postanowiłam odejść. Zacisnęłam zęby i nic nie pomogło... płakał, przepraszał, popełniał samobójstwo (babcia go odcięła jak się wieszał  😤 - już był nieprzytomny  😲 było to "w imię miłości", zamknęli go w psychiatryku ale leczenie przerwał), kolejny raz straszył, że sobie odbierze życie aż wydarłam się na niego, że jak tak bardzo chce to niech się zabije - wszyscy odpoczną! od tego momentu przestał straszyć  🙄  😵

Jeśli chłopak uderzy raz - będzie już bić, bo to jest tak, jak z psem, który zagryzie kurę  😉

Oby tylko szybko przejrzała na oczy, bo naprawdę szkoda dziewczyny dla takiego drania  🤔
Jednak taki krok, aby zerwać i nie dać się 'złamać' wymaga ogromnego samozaparcia, którego u mnie brakowało tak długo... póki nie urodziłam dziecka.

Z perspektywy czasu, teraz pukam się w głowę jak mogłam być tak naiwna/głupia/ślepa ale musiałam sama dojść do tego wszystkiego aby w końcu zrozumieć i coś zrobić z tym wszystkim  🤔
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
09 lutego 2013 21:21
Becia23 prawda jest taka, że Twoja przyjaciółka jest młoda i podejrzewam, że to jej pierwszy poważny związek.
Nie wiem ile się znacie i jak bardzo jest ona czuła, niemniej jednak, w delikatniejszy lub mocniejszy sposób nadal próbowałabym ją przekonać.
Ja osobiście mojej przyjaciółce nie bałabym się "pocisnąć z grubej rury", bo wiem, że tylko taki przekaz by do niej trafił, a zawsze cokolwiek jej radzę, przypominam jej jak ważna jest dla mnie i że chcę tylko jej dobra - nawet, jeśli uważa, że w tym konkretnym momencie próbuję ją unieszczęśliwić.
Jeśli jest Twoją prawdziwą przyjaciółką, z czasem doceni Twoją troskę i jeszcze Ci podziękuje.

Dużym problemem jest niestety odległość. Sama nie miałabym oporów, by spotkać się z takim facetem i wygarnąć mu co nieco (oczywiście najlepiej w towarzystwie innego, niezamieszanego w sprawę kolegi). Takie zachowanie jest karygodne i nie ma dla niego usprawiedliwienia 😤
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
10 lutego 2013 01:25
Dalej będę działać jak już wrócę do UK. Próbowałam jej rozjaśnić w głowie przez facebooka, prosiłam, mówiłam, że robię to, bo mi na niej zależy, że naprawdę nie może tego zrobić, że skoro zrobił raz i drugi, to żadne przeprosiny i zapewnienia, że następnym razem uderzy w ścianę czy coś innego są g*wno warte, itd., ale tylko go usprawiedliwiała i sprowadzała całą sytuację do "oj tam oj tam, mieliśmy tylko małą sprzeczkę". Boję się, że jeśli będę za mocno naciskać, to w końcu się przede mną zamknie i przestanie w ogóle rozmawiać na ten temat. A to jest o wiele gorsza opcja, bo będę wiedziała, że dalej jest źle, tylko jak w końcu dojdzie do rękoczynów dających wizualne dowody 🙁 Rozmowa na żywo da większe wyczucie, poza tym łatwiej będzie pewnie nią przysłowiowo potrząsnąć i sprowadzić do pionu.
Co do niego samego - obawiam się, że skoro razem zamieszkają, to gdybym z nim pogadała i pogroziła, skończyłoby się tylko tym, że zakazałby/uniemożliwiłby jej kontaktowanie się ze mną, więc to obecnie odpada 🙁
Tak, to jej pierwszy poważny związek. I to pewnie utrudnia sprawę, bo ja wiem, że ona panicznie boi się samotności i że "nikt więcej jej już nie pokocha"

Tak jak kasiulkaa25 pisze, ona będzie musiała sama dojść do wszystkiego i dopiero wtedy będzie gotowa to zakończyć. Oby stało się to jak najszybciej...

Dziękuję :kwiatek:
kujka   new better life mode: on
10 lutego 2013 10:45
Becia23, nie wiem jak jest w UK, ale w PL anonimowo moze zglosic przemoc wlasciwie kazdy. Wiec jesli ze soba zamieszkaja i koles sprobuje ja tknac, a przyjaciolka nadal bedzie miala klapki na oczach, to moze Twoj donos 😉 cos pomoze? Moze sie dziad przestraszy?

Oczywiscie imo lepiej zeby dziewczyna uciekala gdzie pieprz rosnie, ale jesli Ci sie nie uda, to proponuje plan B.
Scottie   Cicha obserwatorka
10 lutego 2013 11:58
w PL anonimowo moze zglosic przemoc wlasciwie kazdy. Wiec jesli ze soba zamieszkaja i koles sprobuje ja tknac, a przyjaciolka nadal bedzie miala klapki na oczach, to moze Twoj donos 😉 cos pomoze? Moze sie dziad przestraszy?


Taaa, wystraszy... jak się dowie o donosie to jeszcze dodatkowo ją stłucze, że się odważyła (bo skąd niby będzie wiedział, że to nie ona?). Akurat mam "przyjemność" obserwować rodzinę, gdzie mąż bije i dusi żonę przy swoich córkach (najstarsza ma 8 lat) i przy swojej matce... Policja nic nie są w stanie zrobić, póki jej nie zabije. Więc sama musi odejść, ale nie ma za co żyć...
Becia23, ja sobie wyobrażam (bo nie wiem), że warto nazywać rzeczy po imieniu. Nie dać się wciągnąć w pisanie/mówienie o "małych sprzeczkach", tylko zostać przy tym, że uderzył/popchnął/ciągnął za włosy. Ale też nie wyolbrzymiać, żeby koleżanka nie uznała, że to jakaś bezsensowna, oderwana od życia histeria postronnego obserwatora... Może też spróbować podpytać koleżankę, co by doradziła innej dziewczynie, którą chłopak uderzył? Siostrze? Tobie?

Scottie, dlaczego nic nie może zrobić? Brak dowodów? Złe przepisy? Zła praktyka?

Swoją drogą, piszesz o polskich realiach, ciekawe tutaj, jakie są brytyjskie.
kujka   new better life mode: on
10 lutego 2013 12:55
Teodora, bardzo roznie. Najczesciej polaczenie zlych przepisow i zlej praktyki. znam przypadki, gdzie procedura niebieskiej karty byla prowadzona na odwal (i przyznawano to otwarcie: no, wpisalismy ze nie ma przemocy, zamknijmy to juz), ale wiem tez, ze zdarzaja sie bardzo fajni pracownicy socjalni, ktorzy draza temat i nie daja za wygrana. Wiec roznie jest....
Mimo wszystko mysle ze jak nic nie pomaga, to warto sprobowac. Zwlaszcza, ze zdaje sie na wyspach system chyba troche lepszy od naszego? Czy tylko mi sie wydaje?
Lotnaa   I'm lovin it! :)
10 lutego 2013 13:11
Dlaczego ja zawsze poznaję fajnych ludzi, którzy mieszkają na drugim końcu świata? Albo przynajmniej - za siedmioma górami i jednym morzem?
Jest tu jakiś ekspert od teleportacji?  🙁
trzynastka   In love with the ordinary
10 lutego 2013 13:55
Ja w zeszły piątek pierwszy raz w życiu dałam komuś swój numer, w sumie dwóm ktosiom nawet.

Pierwszy niestety po kilku sms wydał mi się absolutnie nie w moim typie jeśli chodzi o osobowość, a gdy dodał mnie do znajomych na fejsbuku i zobaczyłam zdjęcie profilowe... no byłam już tego pewna 😉 Odmówiłam spotkania na kawę tłumacząc się "ciężkim etapem w życiu" itd, no tak żeby wyszło w miarę sympatycznie. Niestety chłopak tak się zdenerwował, ze najpierw mnie obrażał, potem zarzucał, ze mu czas zmarnowałam [a ton miał jakbym mu zmarnowała życie co najmniej], a na końcu chyba zdał sobie sprawę jakim był idiotą i zaczął żebrać o kawę proponując koleżeństwo, tłumacząc się samotnością, złym dniem itd. No mówię wam, kosmos.

Drugi jest bardziej w moim typie, wtedy przegadaliśmy całą noc, generalnie fajnie ale ciągle nie możemy się spotkać. Najpierw nie proponował spotkania, potem tak je zaproponował, ze nie zrozumiałam [no nie pytajcie:P], a na końcu ja zachorowałam i od czwartku siedzę w domu. Do siebie go nie zaproszę, bo jaki by się sympatyczny nie wydawał dalej może być psychopatą, no i ustalmy, ze zasmarkana i z gorączką prezentuje się średnio. Ale chłopak zaczyna mieć mnie dosyć, bo odmówiłam już chyba ze 100 razy. Na kawę chciał, potem mi pomóc malować, potem leki przynieść, herbatę robić, film oglądać. Pisze, dzwoni i smsuje... wygląda na takiego naprawdę dobrego człowieka. Trochę szkoda mi tej znajomości ale chyba się skończy zanim się zaczęła... bo nie wiem ile moich odmów zniesie :/
kujka, nawet w najlepszym systemie udowodnienie przemocy domowej jest trudne lub nawet niemożliwe, jeżeli ofiara broni oprawcę - niestety, sądząc z opisu Beci23, myślę, że koleżanka by wszystkiemu zaprzeczyła. A facet rzeczywiście mogłby za taką akcję odegrać się na niej 🙁

Becia23, ja bym na Twoim miejscu nadal próbowała przekonywać koleżankę do odejścia. Spróbuj jej uświadomić, że jeżeli uderzył ją raz, to uderzy i drugi, i trzeci, i czwarty raz. Ten facet się nie zmieni, jak teraz z nim zamieszka to wpadnie w błędne koło: akt przemocy -> przeprosiny i przekonywanie, że "to już nigdy więcej się nie zdarzy" -> zwalanie winy na koleżankę, bo przecież wcale by nie musiał jej uderzyć, gdyby go nie sprowokowała -> okres podlizywania się, cud, miód i orzeszki -> wymyślenie pretekstu, dlaczego koleżanka zrobiła coś złego i należy jej pokazać, gdzie jej miejsce -> kolejny akt przemocy. I tak w koło Macieja.

Może spróbuj namówić ją, żeby zadzwoniła na bezpłatną infolinię dla ofiar przemocy domowej:

Women's Aid: 0808 2000 247

lub

Victim Support: 0845 30 30 900

Osoby tam pracujące powinny mieć więcej doświadczenia i umiejętności, aby przekonać ofiarę przemocy domowej do uwolnienia się od oprawcy. Poza tym, może jej byc łatwiej się wygadać anonimowo. Warto by ją też namówić na wizytę u psychologa, bo jej brak pewności siebie i niska samoocena rownież przyczynia się do trwania w tym związku.

nine powiedz mu wprost, że pierwsze spotkania wolałabyś zrealizować na neutralnym gruncie, a póki co nie możesz wyjść z domu i chętnie się z nim spotkasz na kawę jak wyzdrowiejesz 🙂 może pomoże i nie zrezygnuje tak szybko? 😉
trzynastka   In love with the ordinary
10 lutego 2013 14:32
Wczoraj mu tak napisałam po 101 odmowie ale chyba nie najlepiej dobrałam słowa, bo dało się wyczuć, ze on czuł się urażony tym, ze nie chcę go u siebie,a on oferował tylko towarzystwo i pomoc [leki, herbatki, malowanie ściany itd.].
A jeszcze za tydzień wyjeżdżam na tydzień, jak nie wyzdrowieję w tygodniu to będzie na mnie "czekać" 3 tygodnie, a aż tak wysoko się nie cenię :P
No nic, poskarżyłam się i czekam dalej czy dzisiaj się odezwie, czy już ma dosyć. 😉
Averis   Czarny charakter
10 lutego 2013 14:56
nine, szczerze? To niech się obraża. Gdybyś zprasiła obcego faceta do mieszkania, to zwątpiłabym w Twoją inteligencję. A skoro nie zrozumiał i się obraził, to dałoby mi to do myślenia.
Pierwszy niestety po kilku sms wydał mi się absolutnie nie w moim typie jeśli chodzi o osobowość, a gdy dodał mnie do znajomych na fejsbuku i zobaczyłam zdjęcie profilowe... no byłam już tego pewna 😉 Odmówiłam spotkania na kawę tłumacząc się "ciężkim etapem w życiu" itd, no tak żeby wyszło w miarę sympatycznie. Niestety chłopak tak się zdenerwował, ze najpierw mnie obrażał, potem zarzucał, ze mu czas zmarnowałam [a ton miał jakbym mu zmarnowała życie co najmniej], a na końcu chyba zdał sobie sprawę jakim był idiotą i zaczął żebrać o kawę proponując koleżeństwo, tłumacząc się samotnością, złym dniem itd. No mówię wam, kosmos.

Witaj w świecie, w którym stwierdzenie "Teraz jesteś wolna, będziesz poznawać nowych ludzi i wielu facetów będzie chciało się z Tobą umówić, zobaczysz jak będzie super chodzić na randki" nabiera innego znaczenia 😁
Ja już przeżyłam kolesia który pisał do mnie na facebooku, m.in. że 'chciałby zmienić coś w moim życiu i potrzebuje osoby do wspólnej nauki i wymiany myśli' a następnie wyszło, że potrzebuje 'bliskiej osoby do seksualnych uniesień' 🙂

A drugiemu możesz powiedzieć, że bardzo chcesz go lepiej poznać, ale nie uważasz, żeby Twoje mieszkanie było odpowiednim miejscem na pierwsze spotkanie, moim zdaniem nie powinien się do Ciebie pchać 😉 Proponujesz kawę/spacer/łyżwy czy cokolwiek innego. No i już teraz możesz mu powiedzieć, że za tydzień wyjeżdżasz 🙂
trzynastka   In love with the ordinary
10 lutego 2013 15:11
A skoro nie zrozumiał i się obraził, to dałoby mi to do myślenia.

Jasne, że tak 😉 naginać się nie mam zamiaru, zmieniać zdania, bo się jakiś obcy facet obrazi też nie. Po prostu fajnie się gadało i trochu szkoda 😉

Ja generalnie strasznie przeżywam, bo jeżeli chodzi o randkowanie czy sms'owanie [którego nie znoszę!] to jestem na etapie gimnazjum, chociaż młodzież mocno ruszyła do przodu więc pewnie jestem gdzieś w podstawówce. Nigdy tego nie robiłam, wszystko jest dla mnie nowe i jestem w tym do kitu. Na myśl o randce, pierwszej w życiu dostaję wszystkich możliwych ataków paniki ależ to będę przeżywać gdy do tego dojdzie 😉

No i już teraz możesz mu powiedzieć, że za tydzień wyjeżdżasz 🙂


A to nie wyjdzie dziwnie? 😉
nine, hmm, sama już nie wiem, nie pomyślałam, że może to wyglądać dziwnie 🙂 Mi chłopak kiedyś tez zaproponował spotkanie, ale powiedział że w obecnym tygodniu nie da rady, bo ma prace i szkołę, a w przyszłym wyjeżdża na 2 tygodnie, więc ze spotkaniem się musimy poczekać. Stwierdziłam, że ok, jak będzie chciał to się spotka za te 3 tygodnie, albo się nie spotka i płakać nie będę. Kontakt smsowy mieliśmy cały czas, umówiliśmy się po tych po tych 3 tygodniach i było ok 🙂
Może uda wam się zobaczyć w tym tygodniu i nie będzie problemu 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się