Sprawy sercowe...

Walka na cięte riposty to najlepszy sposób, żeby
A. rozładować negatywne napięcie;
B. naładować się pozytywną energią.

Ale faktycznie to wymaga od wszystkich dużej dozy dystansu, podobnego poczucia humoru no i nici porozumienia 😉

a Lov to wszystko ma, bo jej cisną wszyscy wokół  😂
Lov   all my life is changin' every day.
22 lutego 2013 21:35
baffinka, no właśnie, przydajesz się na coś. Ćwiczę swoją odporność psychiczną i cięte riposty 😁

Dzisiaj miałam dość konkretną wymianę zdań z moim byłym-niedoszłym. Uśmiałam się, bo nagle po roku go naszło, że on jest jednak gotowy na poważny związek. Bo mojej odmowie stwierdził, że teraz znowu będzie zraniony, i przeze mnie znowu będzie bał się związków 😂 I teraz naprawdę potwierdzam to, co kiedyś odpowiedziałam koleżance, która zapytała, co mnie ciągnie do P. Widzę tak wielką przepaść intelektualną i emocjonalną pomiędzy nimi, że to aż niewiarygodne. Oczywiście nie generalizuje 😉
Widzę tak wielką przepaść intelektualną i emocjonalną pomiędzy nimi, że to aż niewiarygodne.


Niedawno też doszłam do takiego wniosku na temat 'chłopca' z którym jeszcze jakiś czas temu się spotykałam w porównaniu z moją 'beznadziejną miłością bez przyszłości'. 

Ostatecznie wróciłam do 'punktu wyjścia'. Rzuciliśmy za siebie słowa, które padły przy ostatniej (bardzo nieprzyjemnej!) próbie rozstania, która miała miejsce jakoś w listopadzie.  Razem źle, bez siebie jeszcze gorzej.


Muszę się trochę uzewnętrznić bo mnie aż w sercu ściska. Zupełnie tracę wiarę w męską część społeczeństwa.
Wczoraj spotkałam się z moją przyjaciółką. Rozstała się z facetem, ojcem jej dziecka. Pobił ją. Dusił. Walił jej głową w podłogę. Dlaczego? Bo korzystała z komputera i nie chciała mu ustąpić żeby pograł w farmerame. Zrobił to przy ich 3-letniej córce.
I notorycznie mam do czynienia z kobietami które w ten czy inny sposób są krzywdzone przez mężczyzn. Od dzisiaj przestaje się sobie dziwić, że nie ufam mężczyznom i NIE pójdę już więcej na żadną terapię która pozwoli mi to zaufanie odzyskać. Pi*dole.
To był jednorazowy wybryk, czy też wcześniej też przejawiał zachowania agresywne?

Straszne przeżycie, b. współczuję przyjaciółce...
Averis   Czarny charakter
23 lutego 2013 11:59
szepcik,  co to za pytanie? Jaki wybryk? Jest gnojem i istotą godną najwyższej pogardy.
Jezu, ja to sie zastanawiam, co siedzi w mozgach takich £$%^& Az boje sie pomyslec, ze w sprawach intymnych tez tam nie jest wesolo 😕
Gdyby moj partner wazyl sie raz na mnie podniesc reke w ten sposob, to bym sie wyniosla - chocby z dzieckiem, chocbym miala stracic caly dobytek. I tak, jak Szaga, nie zaufalabym wiecej 🙁
Scottie   Cicha obserwatorka
23 lutego 2013 13:18
Averis, jak dla mnie pytanie jest normalne... ciekawość. Jeśli wcześniej przejawiał takie zachowanie, to szkoda, że córka musiała na to wszystko patrzeć... Jeśli pierwszy i ostatni raz, to brawa dla dziewczyny, że zdecydowała się odejść, bo niestety nie jest to tak proste jak ci się wydaje- szczególnie, jeśli jest dziecko. Mam nadzieję, że nie zdecyduje się wrócić.
Nie był to pierwszy raz, ale wcześniej kończyło się 'tylko' na szarpaniu i rzucaniu na kanapę/łóżko. To jest piękny przykład na ewoluowanie agresji. Jak zacznie wyzywać i szarpać to prędzej czy później uderzy. Wszystko słyszeli jego rodzice, nie reagowali. Jeszcze mieli czelność powiedzieć jej, że jest niewdzięczna.  Obawiam się, że do niego wróci. Widzę jej strach. Boi się, że odbierze jej dziecko, że sama nie poradzi sobie finansowo, że jest gruba i brzydka i nie znajdzie sobie partnera. Typowy przykład maltretowanej kobiety.
A ja jak zwykle czuje bezsilność bo przerabiałam to już w kilku innych przypadkach i wiem, że gadanie, mądrzenie, strasznie, wspieranie...to wszystko jednym uchem wleci, a drugim wyleci.
I weź tu człowieku pakuj się w jakiś związek kiedy widzisz co się wokół dzieje. Poniżanie, bicie, zdradzanie, rządzenie, a wszystko za fasadą szczęśliwej, średniozamożej klasy społecznej. Ja wiem, ze to jest jednostronne patrzenie na sprawę, ale aż mnie nachodzą myśli że bycie starą panną to nie jest takie najgorsze rozwiązanie na życie.
Szaga, Twoja kolezanka pilnie potrzebuje fachowego wsparcia, niestety Twoje pocieszanie nic tu nie da, i może się skończyć tak jak prorokujesz, że wróci, a on nauczony brakiem konsekwencji swoich zachowań w końcu ja zabije.  Przepraszam, brzmi brutalnie ale oby nie bylo prawdziwe 🙁
Jest taki film - Płonące łózko, właśnie o przemocy w domu, o tym jak trudna to sytuacja, jak nie czarno-biała niestety.
Przemoc czy fizyczna czy psychiczna jest niedopuszczalna, trzeba się jej przeciwstawiać, szukać wsparcia, zgłosić to gdzieś - w pierwszej kolejności policja, prokuratura, dać szanse odpowiednim instytuacjom zadziałać.
Szaga, kolezanka powinna natychmiast isc na policje, na obdukcje, zbierac twarde dowody. I zalozyc sprawe o odebranie praw rodzicielskich facetowi. I o alimenty (jedno nie wyklucza drugiego). Nie ma zadnych kolegow? Brata? Kogos, kto w razie czego facetowi spusci manto?
zen ona nie chce. Nie chce iść zrobić obdukcji mimo, że limo i ślady na szyi nie jest w stanie zamaskować mocnym makijażem. Nie chce iść do sądu mimo, że skur***lowi nie należą się prawa rodzicielskie. Jedynym facetem który mógłby mu dowalić za to co zrobił jest jej ojciec, a jej ojciec sam lał matkę więc czego się spodziewać? Na swoje "nie chcenie"nie ma żadnych argumentów. Nie bo nie.
Mama nadzieję,że to jest tylko chwilowy marazm i szok i , że szybko się otrząśnie i zacznie walczyć o swoje. Niestety mam jak najgorsze przeczucia.
No to ja zapytaj co z niej za matka, skoro skazuje corke na zycie z takim potworem, poczeka az corke tez zacznie maltretowac?
Szaga od poniedziałku trwa http://wyborcza.pl/1,91446,13446592,Od_poniedzialku___Tydzien_Pomocy_Osobom_Pokrzywdzonym.html
weż koleżanke za ręke i idź z nią .
Ta dziewczyna potrzebuje wsparcia, potwierdzenia, wzmocnienia swojej decyzji o odejściu od tego ....
Też próbowałam ją w ten sposób przekonać. Pytałam czy chce żeby jej córka patrzyła jak ojciec bije mamę? Czy chce żeby jej córka powtórzyła ten ciąg pokoleniowy i też sama była bita? To było jedyne co wywołało u niej jakąś reakcję emocjonalną i się rozpłakała, ale nadal uparcie nie chce podjąć żadnych stanowczych kroków. Do tego tak naprawdę jestem jedyną osobą która próbuje przekonać ją, że poddanie się jest najgorszym wyjściem.
Próbuje zorganizować jakieś spotkanie z nią i moją mamą która sama wyszła z toksycznego związku i to mając dwójkę małoletnich dzieci. Może ona ją trochę ogarnie bo sama przez to przeszła. Myślicie,ze to dobry pomysł?
Bardzo dobry. Nie odpuszczaj tematu. Naprawde moze sie stac tak, ze i corke zacznie bic. Dziecko i tak juz wymaga opieki terapeutycznej..niech jej nie skazuje na zycie w psychicznym piekle. Mowie to jako dziecko, ktore w dziecinstwie widzialo za duzo.. 🤔
szepcik,  co to za pytanie? Jaki wybryk? Jest gnojem i istotą godną najwyższej pogardy.



pytam, bo jeśli wcześniej już był podobne sytuacje, to można się było spodziewać eskalacji agresji - jeśli wcześniej też była akceptowana
na pewno nie chodzi mi o to, że jeśli tylko raz się to stało, to można wybaczyć  😎
Myślę, że pytanie szepcik, miało sens w tym kontekście:

Muszę się trochę uzewnętrznić bo mnie aż w sercu ściska. Zupełnie tracę wiarę w męską część społeczeństwa. [...] Od dzisiaj przestaje się sobie dziwić, że nie ufam mężczyznom i NIE pójdę już więcej na żadną terapię która pozwoli mi to zaufanie odzyskać.
Szaga, widać rzadko się zdarza, żeby pan mylił tropy przez trzy lata, grał dobrego, szanującego drugą stronę partnera, a nagle: bum! I bije, dusi, wyzywa, szarpie. Myślę, że można wcześniej gardę opuścić... Jak są przesłanki, że coś jest nie tak, to wiać. A jak nie jest, nie zakładać, że każdy mężczyzna to damski bokser, przemocowiec, psychopata. Większość jednak nie jest.

Chociaż jak się poczyta ten wątek, albo ostatnie strony "depresyjnego", to ciarki po plecach chodzą - ile tego jest 🙁

Szaga, jak to się logistycznie rozwinęło? Ona z dzieckiem gdzieś poszła? Bo pewnie nie on?

A jak to jest, jeśli chodzi o zgłaszanie przemocy przez osoby trzecie? Rozumiem, że w trakcie można zgłaszać (za ścianą hałasy np.). A tak jak w przypadku z opowieści Szagi? Już po pobiciu? Tylko ofiara może pójść zgłosić pobicie?

W przypadku gwałtu miały być zmiany (są już?): gwałt miał być ścigany z urzędu, niezależnie od zdania ofiary.
trzynastka   In love with the ordinary
23 lutego 2013 19:33
Ja odpiszę na pytania sprzed tygodnia, bo zdążyłam wyjechać na deseczkę i wrócić.  :kwiatek:

Lov- na kawę pójść jednak nie zdążyłam, pierdoły przedwyjazdowe tak mnie pochłonęły, że została mi może godzinka wolnego, a nie chciałam siedzieć jak na szpilkach i spoglądać na zegarek, nie o to w tym chodzi 😉
Szafirowa - wiem, ze wyszło nie najciekawiej :/ ja po prostu koleżanek mam sztuk 2, w tym jedna to pewnie zaraz przeczyta [  :kwiatek: ] a reszta to sami koledzy. Dla mnie niczym nie zwykłym jest obcowanie w takim towarzystwie. Zazwyczaj jestem jedyną dziewczyną w towarzystwie. Na swoje urodziny do knajpy zaprosiłam 8 facetów i ... tyle. Rozpuszczona przez B. nie myślę, bo to już nie o "zastanawianie się" chodzi, ja po prostu nie myślę, ze komuś to może przeszkadzać albo może to źle odebrać, albo mnie po prostu może nie znać. Jednak po wytłumaczeniu się, przyznaję, że kwasem było pisanie też z tym drugim typem. Yh. Dużo w moim życiu jest do pokonania dla kogoś kto zdecydowałby się ze mną być. Nie dość, ze B. to jeszcze głównie męskie towarzystwo i głupokowate pomysły.

a teraz tuptam dalej nadrabiać zaległości, bo tu przybyło chyba z 10 stron !  😲

A jak to jest, jeśli chodzi o zgłaszanie przemocy przez osoby trzecie? Rozumiem, że w trakcie można zgłaszać (za ścianą hałasy np.). A tak jak w przypadku z opowieści Szagi? Już po pobiciu? Tylko ofiara może pójść zgłosić pobicie?

W przypadku gwałtu miały być zmiany (są już?): gwałt miał być ścigany z urzędu, niezależnie od zdania ofiary.


http://fdn.pl/przemoc-w-rodzinie
Dziewczyny... Po czym poznać, że to jest jeszcze miłość, a nie już samo przyzwyczajenie?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
24 lutego 2013 11:24
Helvetia zależy, co rozumiesz przez miłość, a co przez przyzwyczajenie. Po kilku latach związku zawsze pojawi się przyzwyczajenie, czasami tylko zdarza się, że dalej jest "fiołkowa, kolorowa miłość".
kujka   new better life mode: on
24 lutego 2013 13:31
helvetia, wydaje mi sie, ze jak zaczynasz sie nad tym zastanawiac, to chyba juz przyzwyczajenie.
trzynastka   In love with the ordinary
24 lutego 2013 13:39
helvetia, wydaje mi sie, ze jak zaczynasz sie nad tym zastanawiac, to chyba juz przyzwyczajenie.


zgadzam się, chociaż sama dodałabym słowo "tylko" przed "przyzwyczajenie".
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
24 lutego 2013 15:16
helvetia, dokladnie, dylemat czy jeszcze kocham, to wlasciwie gotowa odpowiedz na to pytanie. Bo skoro sie zastanawiasz, to znak, ze chcesz zracjonalizowac i wytlumaczyc sobie, ze tak owszem, kochasz, bo... A tu inaczej trzeba myslec- ciagnac to, bo... czy juz nie ciagnac, skoro wiadom, ze cos sie wypalilo. Pytanie, czy to motylki sie wypalily, zakochanie, euforia i pokrewne, czy to milosc sie wypalila, albo inaczej- zakochanie, zauroczenie przeszlo i nie zostalo nic, procz tego przyzwyczajenia.

nine, czy on wciaz wykazuje ochote na ta kawe? Jesli tak, to daj mu medal z ziemniaka 😉
Wczoraj zakończyłam swój 2,5 letni związek.
Czuję smutek, ale i ulgę.
Wiele razem przeszliśmy (opisywałam to kiedyś tutaj), więc najrozsądniej było to zamknąć.
Niedawno zebrałam się w końcu w sobie i podjęłam ten odpowiedni krok.
Mistral, gratuluję decyzji, bo z tego co pamiętam związek, szczególnie pod koniec, był dla Ciebie dużym ciężarem. A jak on na to zareagował? Nie próbował Cię "przekupić" swoją tendencją do depresji?
Mistral, podjęłaś słuszną decyzję.
Teraz będzie tylko lepiej, uwierz!
Najbardziej się obawiałam, że będzie mi groził samobójstwem. Nadal mam jednak obawy, że może mu coś strzelić do głowy, ale przecież nie mogę brać za niego odpowiedzialności. Mogę mu tylko pomóc w miarę swych możliwości- mimo wszystko pozostaje bliską mi osobą, nawet, jeśli nie jest już moim chłopakiem. Być może będziemy lepszymi znajomymi niż parą.
Związek zakończyłam poprzez rozmowę, bez wywlekania brudów, ale popartą odpowiednimi argumentami. Chyba od jakiegoś czasu przeczuwał, że się coś kroi i w końcu przyznał mi rację. Na szczęście nie próbował na siłę zatrzymywać związku ani brać mnie na litość.
Przez ostatnie 2-3 miesiące i tak były między nami relacje bardziej koleżeńskie niż partnerskie. Widywaliśmy się coraz rzadziej, a nasz kontakt drogą telefoniczną/elektroniczną też się poluźnił.
Jest smutno, to zrozumiałe. Mimo wszystko, coś nas tam kiedyś łączyło. Mimo złych chwil, mamy też i dobre wspomnienia.
Czas rozpocząć nowy rozdział w życiu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się