wyczynowiec-wariat czy bohater?

bardzo poruszający temat i wielka tragedia

też ma kilka laickich pytań,może ktoś zna odpowiedź?

- wchodzili po koleii, Tomek (będę pisać imionami, mimo, że nie znam uczestników) ostatni - jako najsłabszy, czyli Maciek jako 3 i wg logiki tak też schodzili, ze sporymi różnicami, a jednak ci ostatni zrównali się ze sobą?

- mieli niby schodzić jak najszybciej, czyli dlaczego w obozie na 7900 byli wg relacji obydwaj? Czy Maciek też się źle czuł, że nie zszedł niżej czy może chciał jednak pomóc koledze?

- pisano, że widać było schodzącą osobę z latarką o świcie, czyli przed ostatnim kontaktem Tomka z bazą - uznano, że to Maciej - czyli on wyszedł pierwszy z bazy, przed Tomkiem? Albo po prostu szedł szybciej?

mam dużo takich pytań, pewnie na zawsze bez odpowiedzi 🙁
Endurka ja myślę, że na te pytania przyjdzie czas jak ekipa wróci do kraju. Trzeba poczekać do końca marca. Wtedy poznamy (albo i nie) wypowiedzi Adama i Artura.
może i tak 🙁

póki co część osób pisze, że nie przetrwali tego obozu przy przełęczy, a przecież część mówi o tym, że ktoś schodził. A może Maciek schodził, bo widział, że Tomek zmarł  🤔

straszne to wszystko

cytat z fb. - to by potwierdzało moją hipotezę, tylko nie zgadza się czas - niby rozmawiali zT o 6.30, gdy zgubił rak, a po 4 widziana była postać

"Modlę sie aby kosmos dodał im energii do powrotu!. O Tomka to sie martwię najbardziej, bo skoro najpierw Maciej zaryzykował i z nim został na noc bez namiotu tak wysoko na 7900 to juz był zły znak... A potem rano wiadomość ze MB schodzi sam ... Z notatek Artura Hajzera wyczytałam że do ataku szczytowego szli w innych parach niż schodzili. Maciej szedł z Adamem jako pierwszy a Artur z Tomkiem w drugiej parze. Więc co sie stało że potem sie wymieszali??? Prawdopodobnie Tomek zasłabł i Maciej spuścił chłopaków w dół a sam został, jako najbardziej doswiadczony..."
Tusia   zośkowo - monologowo mi :)
09 marca 2013 10:18
polecam

http://www.youtube.com/user/GelonOP?feature=watch

niesamowite to wszystko...
Lotnaa   I'm lovin it! :)
09 marca 2013 10:20
Endurka, przede wszystkim, na przełęczy nie było żadnego obozu!!! Hajzer czy Wielicki napisali, że chłopaki "biwakują" na tej wysokości, ale to w praktyce oznaczało - siedzą tam gdzieś i próbują przeżyć do świtu. Trudno mi powiedzieć, czy mieli śpiwory - szczerzę w to wątpię, przecież planowali zejść niżej, a każdy gram w plecaku się liczy. Biwak szturmowy, czyli IV (czyli namiot, jedzenie, gaz itd), był na 7600m, ta dwójka nigdy tam nie dotarła. Nie zapominajmy, że na takiej wysokości to nie tylko zimno wykańcza, ale przede wszystkim, brak tlenu. Do tego odwodnienie, przecież woda błyskawicznie zamarza...
Tomek i Maciek nie schodzili razem, Tomek został mocno z tyłu, gdzieś w międzyczasie upadł, uszkodził rak, nie mógł go wpiąć. Nie wyobrażam sobie próby zejścia z jednym rakiem, zresztą już wtedy, jak relacjonował Wielicki, miał on spore problemy z oddychaniem i mówił bardzo cicho...
Berbeka schodził sam i to jego prawdopodobnie widziano jeszcze nad ranem. Później zniknął....

Edit: To może mieć sens, że Berbeka został na noc z Tomkiem, mimo, że miał jeszcze sam siłę by zejść. Myślę, że to taki typ człowieka, całe życie spędził w TOPR...
asds   Life goes on...
09 marca 2013 12:04
Lotnaa

Ale czy ja dobrze kojarzę że właśnie w CAMP IV jest duzo przypadków śmierci podczas schodzenia z powodu braku tlenu lub też jednej z chorób wysokościowych?

Pamiętam żę w wypadku Everesta przynajmniej to juz jest bardzo blisko do strefy śmierci, a samo obozowisko  z tego co widziałam to zbiorowisko butli po tlenie, rozrzuconych części namiotów i niestety porzuconych ciał. Niektóre zawinięte w namioty, inne porzucone na widoku w róznym stanie rozkładu, inne zmumnifikowane przez warunki.


z innej beczki.....Taka turystyczna wyprawa na Everest  z przewodnikiem któy wszystko organizuje....65000 USD......I co dziwne własnie w strefie smierci cyz li tej największego ryzyka ustawiają się kolejki po 200 !sic! osób do wejścia na szczyt. Oczywiście nie wszyscy klienci schodza potem na dół. Niestety zostają na najwyższym cmentarzysku....
Lotnaa, wiem, wiem - biwak, nie obóz

parę godzin mi to zajęło, ale już wszystko doczytałam, "odnalazłam się w czasie"

(o ile to okaże się prawdą) Maciek i Tomek nie biwakowali razem, Maciek szedł pierwszy, dotarł do szczeliny i tam czekał na świt

Tomek nigdy do szczeliny nie doszedł, został po chińskiej stronie - w nocy regularnie kontaktował się z bazą i mówił, że Maćka widzi i sam nie pójdzie już ani kroku, będzie biwakowałtu gdzie stoi (K.W. podejrzewał jednak, że próbował iść mimo wszystko).

Maciek ok. 4 ruszył w dół z nocnego biwaku, widać było latarkę, Tomek jeszcze wtedy go widział i mówił o tym przez radio. Widziano go też schodzącego. Gdy Tomek rozmawiał o 6.30 po raz ostatni z bazą, poinformował ich, że stracił Maćka z oczu.

Tomek nigdy się już nie odezwał, Pakistańczycy nie znaleźli śladu Maćka w miejscu, gdzie "zniknął", tylko ślady z przełęczy do owego miejsca.

edit. - Tomek nie wziął też zaleconych leków (tu wg różnych źródeł - wszystkich lub ich części), ponieważ mu one wypadły.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
09 marca 2013 14:01
polecam

http://www.youtube.com/user/GelonOP?feature=watch

niesamowite to wszystko...



świetne  🙄
Lotnaa   I'm lovin it! :)
09 marca 2013 15:02
asds, oczywiście, camp IV jest przecież bardzo wysoko, 7600m to nie jest miejsce, gdzie można przesiadywać dłużej i grać w szachy. Ale gdyby chłopacy tam dotarli, mieli by szanse. Był tam jeden ze wspinaczy pakistańskich, podałby im leki (może tlen, jeśli byłoby trzeba), mógłby serwować niezliczone herbatki, chłopaki mogliby odpocząć i nabrać sił, by iść niżej. A od czwórki były już poręczówki, czyli zejście nie byłoby z technicznego punktu widzenia bardzo trudne.

W październiku 2012 miała miejsce nasza wyprawa na Lhotse. Szczyt atakowali Hajzer i dwóch Nepalczyków, Temba Sher­pa i Tensing Sherpa. Na ok. 8250 m Tensing zgłosił problem z rękami - miał bardzo poważne odmrożenia. Więc Hajzer zaczął z nim schodzić, a Temba schodził sam, wolniej.
Tensinga udało się sprowadzić i uratowano go.
Temba prawdopodobnie poślizgnął się, i spadł...
Był bardzo doświadczonym wspinaczem, ale w górach nie ma żadnych sztywnych reguł...

PS. To, co dzieje się na Evereście, to jakaś paranoja.
Kolejki ustawiają się, bo każdy czeka na okno pogodowe, które zazwyczaj trwa tylko kilka dni. W rezultacie wszystkie wyprawy ruszają razem. Jedni mają bardzo dobre tempo, inni słabsze. I to ci słabsi robią "korki", nie zawsze daje się ich bezpiecznie wyprzedzić.
Powyżej obozy IV na Evereście są daw najbardziej techniczne odcinki: South Summit i Hillary Step. A ludzie na tej wysokości są już wykończeni, niektórym kończy się tlen (bo tak poruszają się wyprawy komercyjne).
Wchodzą Ci, którzy z punktu widzenie doświadczenia mogą to zrobić, jak i ci, którzy mają nieco $ na koncie i są nieco znudzeni spokojnym życiem. 
O nieszczęście nietrudno...

asds   Life goes on...
09 marca 2013 15:13
Powiem szczerze że nie wiem jak skomentować ta komercjalizacje Everesta:


Na tym filmie bardzo dobrze widac jakie to tworzą się tam na górze kolejki. W maju 2012 zmarło 4 turystów.
Wklejam link do filmu dokumentalnego o wspinaczkach na K2 oraz Everest. Bardzo przejrzyście sa wytłumaczone zasady i niebezpieczeństwa tego zadania.




Dzieki za linka!
asds   Life goes on...
09 marca 2013 15:38
Tak z moich własnych odczuć co do polskiej wyprawy. Osobiście nie przeraża mnie w całej historii fakt że zginęli - było to ryzyko którego świadomie sie podjęli. Natomiast przeraża mnie myśl że  został każdy z nich sam  na tej górze ( Zakłądam ze śmierć nie była natychmiastowa). Według mnie najgorsze co moze być to zostać samemu z własnymi myslami, wspomnieniami rodziny i  przyjaciół. Jedyne co człowiek moze zrobic w tej sytuacji to wyć z bólu ciała, ale i z powodu tego z wnętrza nas, bo masz świadomość ze to już koniec, że nie ma ratunku, że to co chciałeś jeszcze osiągnąć pozostanie na zawsze poza twoim zasięgiem. Czy odczuwają w tej chwili satysfakcję z podjętej przez siebie decyzji wejścia na szczyt K2? Nie wiem. Nikt z nas tego nie będzie wiedział dopóki nie zostanie postawiony w podobnej sytuacji z powodu swojej pasji.

Ja nie wiem, czy w takich warunkach, jakich oni byli, przy tak skrajnym wyczerpaniu, da radę myśleć o egzystencjalnych bolączkach.
Mam cichą nadzieję, że w ostatnich chwilach, kiedy było już z nimi naprawdę ciężko, byli nieświadomi albo "odpłynęli" w jakiś przyjemny dla nich świat. Taki, o jakim pisała któraś z ReVoltowiczek - siedzą w ciepłym schronisku, gdzieś w górach, piją grzańca, śmieją się i z innymi, im podobnymi, powtarzają, że było warto.
Właśnie kupiłam Wyborczą- jest duży reportaż o Maćku Berbece. Nie dam rady na razie przeczytać, gazeta leży.

asds -właśnie, to jest to - ja tak samo zastanawiam się, jak oni musieli się czuć WIEDZĄC, że zaraz umrą, że już nie ma ratunku? To samo mnie dręczyło po katastrofie lotu 447 - jakie ogromne przerażenie ci biedni ludzie musieli przeżyć, po prostu łzy mi się cisną do oczu na samą myśl, na samo wyobrażenie...  🙁
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
09 marca 2013 16:37
Objerzałam jeden z  tych filmów podlinkowanych przez Tusię i ciekawi mnie jedno.
Jak oni wchodzą po tych pionowych ścianach? Niektórzy wchodzą "po linie", ale kto tą linę i jak rozwiesił?
Objerzałam jeden z  tych filmów podlinkowanych przez Tusię i ciekawi mnie jedno.
Jak oni wchodzą po tych pionowych ścianach? Niektórzy wchodzą "po linie", ale kto tą linę i jak rozwiesił?

Linę zostawia prowadzący wyciąg, który wchodzi pierwszy, zakłada punkty asekuracyjne, a potem po założeniu stanowiska asekuracyjnego asekuruje z góry tego wspinającego się jako drugi. I tak ciągle i ciągle. I po linie to oni nie wchodzą, lina ich asekuruje.
Co do wchodzenia, cóż, zależy od ściany, generalnie tam wbijają się rakami i czakanami w lód. Wygooglaj sobie 'wspinaczka lodowa'.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
09 marca 2013 16:58
JARA, ktoś najpierw wchodzi i to poręczuje, żeby później podczas ataku szczytowego było szybciej.

[quote author=asds link=topic=90952.msg1709931#msg1709931 date=1362773009]
Wklejam link do filmu dokumentalnego o wspinaczkach na K2 oraz Everest. Bardzo przejrzyście sa wytłumaczone zasady i niebezpieczeństwa tego zadania.


Dzieki za linka!
[/quote]

Ja też dziękuję, doskonały film, tym bardziej, że z takimi nazwiskami.

Hiacynta, w 1996, podczas tej ogromnej tragedii na Evereście, Rob Hall został na górze ze swoim klientem, chociaż sam pewnie dałby radę zejść. Poprosił o kontakt przez radio ze swoją żoną, która była w Nowej Zelandii, w ciąży z ich dzieckiem. Wybrali imię dla dziecka, i pożegnali się...
Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Mam tylko nadzieję, że chłopcy zapadli w rodzaj hipotermii czy takiego zobojętnienia, że było im już wszystko jedno  🙁
Mam tylko nadzieję, że chłopcy zapadli w rodzaj hipotermii czy takiego zobojętnienia, że było im już wszystko jedno  🙁


Ja też, ja też...
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
09 marca 2013 17:46
Przy tych warunkach macie to, jak w banku. Pamiętajcie, że śmierć przez zamarznięcie jest, jakkolwiek to zabrzmi, łagodna. Zmysły się wyłączają i zasypiasz. Raczej z marną świadomością tego, co się dzieje.
ja ciągle o tym myślę, nie mogę wyzbyć się tych myśli 🙁

obawiam się, że nadchodzącego końca byli całkiem świadomi, strach przed śmiercią otrzeźwia myśli

tylko samogo faktu pewnie już nie...
zastanawiam się, jak oni musieli się czuć WIEDZĄC, że zaraz umrą, że już nie ma ratunku?

Nie wiedzieli. Choroba wysokościowa, brak tlenu + skrajnie niska temperatura = zobojętnienie, brak chęci walki. Mózg się poddaje... Nie ma strachu przed śmiercią, kiedy mózg wysiada z braku tlenu...
Wielu wspinaczy o tym wspomina. Film z linku asds również o tym mówi... Jedyny plus - wg naukowców - to śmierć bez świadomości i bez bólu.
o ile Tomek owszem, to Maciek zapewne zginął bardziej tragicznie - spadł ze ściany albo w szczelinę :/
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
09 marca 2013 18:37
Czy tam latem jest na tyle ciepło żeby kiedyś ktoś znalazł ciała ludzi? Czy tam taka pokrywa lodowa cały rok?
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
09 marca 2013 18:42
Jest taka opcja, przede wszystkim warunki pogodowe są lepsze. W Himalajach odnaleziono ciało Messnera, który zaginął 35 lat wcześniej. Tylko rzadko ciała znosi się na dół, ludzie gór zostają w górach.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
09 marca 2013 18:44
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=90952.msg1710504#msg1710504 date=1362854522]
W Himalajach odnaleziono ciało Messnera, który zaginął 35 lat wcześniej. [/quote]

Przecież Messner żyje i ma się bardzo dobrze.

JARA, jeśli nie wpadli w szczelinę, to jest prawdopodobne, że jakaś letnia wyprawa może się na nich natknąć.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
09 marca 2013 18:57
Lotnaa, ich było dwóch Reinhold i Gunther. Gunther Messner nie zszedł z Nanga Parbat. W 2005 jego ciało odnaleziono na wysokości 4600 m n.p.m.
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=90952.msg1710504#msg1710504 date=1362854522]Jest taka opcja, przede wszystkim warunki pogodowe są lepsze. W Himalajach odnaleziono ciało Messnera, który zaginął 35 lat wcześniej.[/quote]
Za Lotną, on żyje i ma się całkiem nieźle.
Mallory'ego znaleziono bodajże po 75 latach na Evereście.

Edit: Lanka_Cathar, no chyba, że tak.
Lanka dobrze mówi, Gunther był bratem Reinholda i zginął na Nanga Parbat w 1970 roku.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
09 marca 2013 19:03
G. Messner nie żyje
[[a]]http://en.wikipedia.org/wiki/G%C3%BCnther_Messner[[a]]

R. Messner żyje
http://en.wikipedia.org/wiki/Reinhold_Messner
Lotnaa   I'm lovin it! :)
09 marca 2013 19:06
Ach, teraz rozumiem. Nawet czytałam o tym, że R miał brata, nie wiedziałam, że się znalazł.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się