Wewnętrzna "blokada"

Według mnie, jazda w zastępie jest dobra tylko na samym początku nauki - kiedy dopiero uczysz się anglezować, jechać półsiadem, nie trzymać się wodzy itd. - słowem, może być pomocna jedynie wtedy, kiedy chcesz skupić się na swoim dosiadzie. Ale nie nauczysz się w ten sposób, jak powodować koniem - twój wierzchowiec będzie robił to samo, co koń przed nim. Jak znajdziesz się w sytuacji "bez ogona z przodu", będziesz miała trudności ze zmianą chodu, kierunku, nie poradzisz sobie z problemami typu: koń skraca ujeżdżalnię, wchodzi do środka, klei się do innych koni, nie chce przejść przez kałużę i wiele, wiele innych. Wiem o tym wszystkim z doświadczenia - sama jeździłam o wiele za długo w stajni z kilometrowym zastępem, na koniu, który wlekł się do przodu, w ogóle nie skupiony na mnie, ale na kolegach ze stada. Trafiwszy do innej stajni, miałam problem z rzeczami podstawowymi, jak choćby utrzymaniem konia na ścianie.
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
29 marca 2013 12:00
Wyj bardzo chciałam Ci podziękować. Innym osobom również, ale Tobie najbardziej.  :kwiatek: Odpowiedziałaś mi dokładnie na to co mnie dręczyło. I wreszcie przejrzałam na oczy i zrozumiałam, że muszę wziąć się w garść, opuścić zastęp i jeździć samodzielnie i uwierzyć w siebie.  😀
KarolaLiderowa   Lider moj dobry smok
29 marca 2013 12:07
Blokada domena matek hmmm cos w tym jest 🙂 .
Ja juz tyle razy pisalam o swojej blokadzie,ze juz mi glupio znowu zaczynac , u mnie skonczylo sie na odkupieniu konia do ktorego mialam zaufanie i teraz on pomaga mi pozbyc sie blokady . Wsiadam , mam normalne treningi co jeszcze rok temu bylo nie do pomyslenia , ale skret brzucha itak mam przed kazdym treningiem i sprawdzam czy nie wieje , czy snieg sie nie bedzie zeslizgiwal itd .
Powoli powoli i to sie pewnie zmieni , ja itak jestem z siebie bardzo dumna ze zrobilam tak wielki krok  🙂
Cieszę się, że mogłam pomóc 🙂 Wygląda na to, że moje kilkuletnie (sic!) klepanie tyłka wreszcie dało jakiekolwiek pozytywne skutki - mogę przestrzec innych przed tym samym.

Powracając do tematu strachu - myślę, że dobry instruktor powinien nie tylko pomóc podopiecznemu pokonywać blokady, ale i pokazywać, że musi on pilnować swoich odruchów wynikających ze strachu. Uczeń może się bać, ale nie może kulić się w pozycję embrionalną na koniu, powinien sam siebie pilnować, żeby nie wstrzymywać oddechu, ale oddychać swobodnie, ale przede wszystkim - by nie trzymać konia za gębę!
Pamiętam, jak na jednej z pierwszych lekcji z nową instruktorką, ta podeszła do mnie i złapała wodze tuż przy kółku wędzidłowym, pokazując mi, jak silny był mój kontakt w momencie stresu. Nic dziwnego, że koń gnał po ścianie kłusem z zadartą głową i zapadniętym kręgosłupem - próbował w ten sposób uniknąć dyskomfortu.
Może mówię o rzeczach oczywistych, ale uważam, że nawet u zaawansowanych jeźdźców mogą pojawić się fizyczne reakcje na stres, które uniemożliwiają współpracę z koniem. I na nic zdadzą się przemyślne metody uspokojenia konia, kiedy to nasza blokada jest tym, co przeszkadza wierzchowcowi. Więc boję się, ale staram się kontrolować moje ciało na tyle, ile to możliwe.
mi wlasnie pomogl instruktor . Kiedy spadłam w terenie z galopującego konia(konie sie sploszyly i pognaly galopem do stajni). Po tym incydencie bałam się zagalopowac, bo wydawało mi sie ze znowu nie bede mogla zatrzymac konia i spadne. Tlumaczyl mi ze mam zaczac galopowac na malym padoku, ze jest on ogrodzony i kon napewno mi sie zatrzyma , a jak nie to on go zlapie i zaytrzyma 🙂 niby banał ale mi pomogl sie przełamac kilka słow , które chcialam uslyszec aby poczuc sie pewniej.
KarolaLiderowa   Lider moj dobry smok
30 marca 2013 10:31
Mysle ,ze nie ma jednej recepty na przelamanie strachu bo kazdy z nas ma go na innym poziomie i jeden sie bedzie kontrolowal a drugi nie , jednemu bedzie pomagal glos instruktora i zaufanie do niego, a innemu wypicie setki  🙂 ( w przypadku pelnoletnich oczywiscie) na odwage. Wazne, a nawet najwazniejsze to to zeby sie nie poddawac i szukac sposobu na siebie czego wszystkim z blokada serdecznie zycze  :kwiatek:
Sama miałam taką blokadę kiedy zaczynałam galopować. Nie czułam się jeszcze dobrze w kłusie ćwiczebnym, miałam problemy z równowagą a chciano mnie szybko nauczyć kolejnego chodu, bo reszta grupy już umiała. Nawet gdy mówiłam, że nie czuje się gotowa instruktorka twierdząc, że kiedyś trzeba się tego nauczyć popędzała mi konia. Ja w wyniku paniki kuliłam się prawie rzucając się koniowi na szyje. Nie muszę chyba mówić, że w tej stajni nie nauczyłam się galopować, na samo słowo 'galop' po prostu mnie skręcało. Zmieniłam stajnię, na początku miałam kilka zajęć indywidualnych z instruktorką, potem w małych 2-3 osobowych grupkach (ale bez zastępu, każdy w innym kącie ujeżdżalni). Wtedy się odblokowałam. Nikt mi nie poganiał konia gdy nie chciałam, kiedy czułam się już rozgrzana sama chciałam spróbować zagalopowania i wszystko dziwnym trafem poszło dobrze. Teraz bardzo chętnie galopuję i tego strachu się pozbyłam. Niestety z samym problemem kulenia się w sytuacjach awaryjnych długo się jeszcze zmagałam. Dzięki mojej instruktorce jest już dużo lepiej chociaż nie jest to problem zwalczony w 100%. Strasznie trudno pozbyć się złych nawyków. Podobny 'uraz' został mi po tym poganianiu. Nienawidzę kiedy ktoś mi pogania konia, w związku z czym nie lubię kiedy bierze się mnie na lonżę. Po prostu ten brak kontroli nad koniem mnie przeraża. Dlatego gdy tylko widzicie, że podczas zajęć coś wam się nie podoba - zmieniajcie stajnię. Ja z tym trochę zwlekałam i teraz mam za swoje, ale lepiej późno niż wcale. Chociaż wyprostowanie takich skrzywień strasznie długo potem trwa.
I odnośnie tego co ktoś napisał (chyba w tym wątku) - faktycznie coś w tym jest, że w jednej stajni wpadamy w popłoch gdy koń wykona kilka kroków niekontrolowanego galopu, a w innych śmiejemy się przy kolejnym upadku na jednej jeździe albo imponującym rodeo. Nie wiem od czego to zależy ale życzę każdemu znalezienia stajni, w której chcecie się tylko śmiać 🙂
Podsumowując mój wywód na temat blokady  😀 - przede wszystkim przepracować to 'psychicznie'. Powiedzieć sobie wyraźnie czego i dlaczego się boimy i co można zrobić, żeby ten strach zniwelować. U mnie było to zagalopowanie - bo nie byłam gotowa. Radą na to było danie mi czasu i przede wszystkim kontroli nad tym kiedy zagalopuję a nie popędzanie konia wbrew mojej woli. Kolejny krok to ćwiczenie - trzeba się przełamać. Za pierwszym razem człowiek się boi, za drugim mniej, za trzecim kiedy widzi, że poprzednie dwa mu wyszły zaczyna się wyluzowywać a z każdą kolejną próbą jest już tylko lepiej.
robakt   Liczy się jutro.
30 marca 2013 12:27
Ja bardziej zakochana w ujeżdżeniu, ale czasem strachliwa, że przejedzie samochód obok placu, że przyleci jakaś foliowa reklamówka, cokolwiek, podjęłam wyzwanie i zaczęłam trochę skakać, miesiąc skoków dał mi dużej pewności siebie, oczywiście nie przesadzonej, wszystko w odpowiednich dawkach, ale po prostu nie boję się o najmniejszy wietrzyk i trochę uwierzyłam w swoje możliwości.
Według mnie stawianie sobie wyzwań, oczywiście to nie jest dla wszystkich właściwa opcja, jest dobre w przełamywaniu barier i strachów.
Ja mam jakieś dziwne blokady. Jak wsiadam z koleżanką na hali albo idę na halę bez drugiego konia, za to z dziadkiem, który robi raz kiedyś mi za trenera, to się nie boję praktycznie. Ale zimny pot mnie oblewa kiedy mam iść sama na halę z moim koniem. Brakuje mi wsparcia choćby z ziemi. Jak ktoś idzie ze mną to i jakoś raźniej. Na placu obok stajni, pojeżdżę sama, ale na halę sama nie pójdę i koniec. Na spacery ze swoim koniem samotnie też nie pójdę, bo zaraz się trzęsę. I sama nie wiem czego tak na prawdę się obawiam. Przez to nie jestem takim liderem dla swojego konia jak pewnie powinnam  🙁 Widocznie brak mi pewności siebie i wiary we własne siły.
pamirowa wiadomo, że z kimś zawsze raźniej 🙂. A swoją drogą Twój koń odwalił Ci kiedyś jakiś numer w terenie? Albo wcześniej jakiś inny koń? Ja bym na Twoim miejscu spróbowała trochę nad tym popracować bo wydaje mi się, że jednak fajnie pójść z własnym koniem na spacer. Zaufanie zbudowane z ziemi procentuje potem w siodle. Może na początek rób sobie jakieś krótkie przechadzki i z czasem je wydłużaj? Miej w stajni kogoś pod telefonem w razie jakby coś się działo, zawsze to będziesz się pewniej czuła. Jeśli Twój koń nie zna okolicznych ścieżek to na początek możesz pójść z innym koniem i jego właścicielem, na pewno będzie potem spokojniejszy jak wybierzecie się tam sami  🏇
vanille no właśnie mój koń nie odwalił nigdy nic głupiego, zazwyczaj jest opanowany i spokojny. Winny jest pewnie mój charakter, więc nie pozostaje mi nic innego jak pracować nad sobą.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
30 marca 2013 15:44
A ja znowu mam tak, że nie boję się jazdy i odpałów, ale od momentu, jak koń mnie zaatakował i ugryzł na samym wejściu do boksu teraz na samą myśl o wejściu do niej się trzęsę. Minęło co prawda już kilka miesięcy, ale nadal instruktor musi mi ją ubrać w kantar i przywiązać, a zanim przejdę na drugą stronę to się modlę w myślach. Wiem, że koń to wyczuwa, ale nie potrafię tego pokonać. Z innymi końmi nie mam tak dużego problemu, ale wystarczy, że położą uszy po sobie i już się zaczynam bać.
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
30 marca 2013 16:20
vanille twoja odpowiedź zawierała dokładnie odpowiedź na moje pytanie. ! Dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki.  :kwiatek: Rozmawiałam z mamą ostatnio o zmianie stajni no i...pojeżdżę jeszcze w niej do wakacji. Potem w wakacje są obozy więc nie ma jak. Później pod koniec sierpnia jadę na obóz konny i myślę, że on może mi dużo pomóc i wtedy się ostatecznie zastanowię.  😉 W sumie powoli czytając wypowiedzi innych sama zaczynam się śmiać ze swoich lęków jak np. to, że boję się samodzielnej jazdy na padoku. Ale jeżdżę na spokojnym koniu, więc nie powinno być wcale tak źle. Widziałam jak moja koleżanka jeździ na tym koniu sama, nie w zastępie i kobyła była bardzo grzeczna, więc ja też spróbuję. ^^
A ja od roku mam uraz przed galopem. Dwa razy dość niefortunnie spadłam z kuca, za 1wszym razem koń miał za dużo energii i wyrwał galopem, a za drugim nie prztrzymałam go przy ścianie, a że bestia kumata to wyrwał znów. Upadłam na nogę, nie mogłam odddychać, parę dni ledwo chodziłam. Później, na obozie również bałam się galopu, kiedy koń mi zagalopował pod górkę, od razu byłam spięta i szarpnęłam ją(nie było to celowe). Mam blokadę, że nie zapanuję nad koniem i znów spadnę. Nie wiem, jak to 'wyleczyć', kiedy koń przyśpiesza w kłusie to od razu tracę równowagę i się po prostu boję...
Jullqa naprawdę nie ma sensu żebyś jeździła w tej stajni jeszcze dłużej. Jeśli już masz strachy to się kurczysz i usztywniasz, robi się coraz gorzej. Potem będziesz musiała odrabiać wszystko dwa, trzy i więcej razy dłużej. Poza tym, oprócz wątpliwej przyjemności powożenia tyłka, niczego poprawnie się nie nauczysz. Sama uczę rekreację i nie ma niczego trudniejszego niż "otworzenie" pozamykanej ze stresu osoby. I bardzo trudno jest przekonać osobę o zakorzenionym strachu, że sobie poradzi. Nie pogłębiaj tej blokady.
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
30 marca 2013 19:24
Windziakowa a w jakiej stajni jeździsz. ? Bo ja też jestem ze Słupska.  😁 + czasem mam podobnie, że ja koń przyspiesza w kłusie to się boję ....kamykokrowa Na karnecie została mi jeszcze jedna jazda. Wyjeżdżę ją, owszem. A dalej się zobaczy. Szukam innej stajni w okolicach Słupska. Jak na razie natknęłam się na Dębnicę Kaszubską i dzisiaj coś wyczytałam o Redzikowie, ale muszę z kuzynką pogadać bo ona tam kiedyś jeździła. 😉 Jeśli na obozie nauczę się galopować i ogółem będę tak dosyć dobrze jeździć to możliwe, że zostanę w tej stajni bo w sumie będę umieć trzy podstawowe chody a potem to już tylko z górki.  😉
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
31 marca 2013 11:30
Hyhyhyhyhy, znalazłam nową stajnię. !  😀 😀 😀 Dokładniej to Szkółka Jeździecka Pasja w Dębnicy Kaszubskiej. 😉 W Ance, czyli w stajni w której obecnie jeżdżę będę sporadycznie jeździć do wakacji a po wakacjach się zobaczy. :P Ale ogółem ta Pasja bardzo mi się podoba, słyszałam od osób które tam jeździły, że jazdy są najczęściej indywidualne, konie bardzo spokojne a instruktorzy świetni. ! Więc pewnie z galopem na lonży nie będzie problemu. c: Na dniach tzn. po świętach zadzwonię tam i umówię się na jazdę. 😉 Jejku, ale się cieszę. ! 😀
Jullqa, czy w Ance jazdy w teren dalej prowadzi ten starszy pan? I dalej dla zabawy każe się koniom kłaść do morza z jeźdźcem na grzbiecie?
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
31 marca 2013 12:42
epk Kiedyś tak było...Teraz "władzę" przejął jego najstarszy syn - Wojtek.  🤔wirek: Dla mnie tereny tam są wręcz okropne i się ich boję. >.< I ogółem teraz jazdy z tym Wojtkiem są bez sensu... 😤 😕 🙁
Wiesz co, ja tam kiedyś pojechałam w lecie na jazdę nad morze - właśnie prowadzoną przez tego starszego pana. Wszyscy to bardzo zachwalali, to się wybrałam. Nawet dwa razy, żeby nie było, że raz byłam i się zraziłam. I nie pojechałam już więcej. Po pierwsze koszmarny sposób siodłania - osiodłałam prawidłowo konia to mi go z krzykiem przesiodłano dając je tak, że na szyi leżało. Może to nie byłby wielki problem, gdyby nie fakt, że w ten sposób przedni łęk miałam jakieś 5cm powyżej tylnego - więc jazda była cuuudowna - non toper zjeżdżałam w dół do tyłu.
Do tego non stop galopem, bez względu na dobro koni - na plaży porobiły się wtedy takie doły - jeden koń w to wpadł, ale na szczęście nic mu się nie stało - pan stwierdził, że ona umieją sobie z tym radzić...
No a na koniec to kładzenie się koni z jeźdźcami do morza - za pierwszym razem pomyślałam, że dwójka ludzi miała pecha. Za drugim zauważyłam, że konie robią to na jego znak i ma z tego niezłą radochę koleś. Za chwilę zauważyłam, że pokazuje mojemu koniowi, że ma się położyć - więc głośno powiedziałam, że może kogoś to śmieszy - mnie nie i proszę przestać bo za chwilę tego konia będzie luzem prowadził do ośrodka, a ja za jazdę jeszcze nie płaciłam... No to się obraził, ale przestał się bawić w ten sposób...
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
31 marca 2013 15:41
Teraz jest podobnie...Ja ja byłam w terenie to koń na którym Wojtek jechał masakrycznie zapierdzielał, a że ja nie umiem dobrze jeździć to się bałam go galopem dogonić i miałam zafundowany cudowny teren z okropnym kłusem, żeby dogonić instruktora. I ogólnie nie miła atmosfera, wszytko byle by szybko, szybko...na okropieństwo. I przez to jestem STRASZNIE zrażona do terenów...
Tak w ogóle, dzikie tereny to najlepsza droga, by zrazić nowicjusza do jazdy konnej : ] Też niestety wiem z doświadczenia. Trzeba pójść za przykładem epk i jasno określić, jak chcemy, by wyglądała nasza przejażdżka. Zdarzają się sytuacje losowe, na które instruktor nie ma wpływu - konie poniosą, spłoszą się itp. - ale branie początkującego na dzikie galopady po łąkach niestety zdarza się bardzo często. Co to w ogóle jest, jakaś próba zarażenia bakcylem nowicjusza? Jak będzie za wolno, to się klient zanudzi i zrezygnuje?
Jullqa fajnie, że znalazłaś nową stajnię. Napisz jak było kiedy już będziesz miała pierwszą jazdę za sobą 🙂 Zmiana stajni w sumie jest dosyć trudna i smutna, mi też nie było łatwo bo jednak człowiek jest głupi i się szybko przywiązuje do ludzi i zwierząt. Niestety jeśli chce się robić postępy albo nawet po prostu w spokoju i miłej atmosferze spędzać swój wolny czas trzeba niekiedy podjąć taki krok. A co do terenów to nie mam komentarza... nie rozumiem co to za radocha dla instruktora gdy widzi, że jego podopieczni się zwyczajnie boją. Jak dla mnie takie przejażdżki to powinien być totalny chill, dopasowany do poziomu i oczekiwań całej grupy.
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
31 marca 2013 21:21
Co do terenów...też się zraziłam po ostatnim. Jechałam na wolnym koniu, nie nadążał za koniem instruktora, nie umiem galopować i bałam się zagalopować no i w ogóle masakra. Instruktor cały czas się darł...Porażka. ! I przez to boję się terenów. 🙁
No to tym bardziej świadczy o tym, że zmiana stajni to najlepsze co możesz teraz zrobić. Jazda konna ma być przede wszystkim przyjemnością, na pewno nie stresem przed tym, co dzisiaj wymyśli instruktor i strachem o własne bezpieczeństwo. Branie w teren osób nie umiejących galopować może nie jest takie całkiem bezsensowne (ja w ten sposób przeżyłam swój pierwszy galop i super to wspominam) ale na pewno odcinki galopu powinny być krótkie a tempo nie za szybkie. Z doświadczenia wiem, że istnieje grupa instruktorów, którym chyba się wydaje, że 100% jeźdźców szuka w tym zajęciu adrenaliny i jakichś mocnych wrażeń. Niestety w ten sposób łatwo zniechęcić do jazdy albo przynajmniej tak jak w Twoim wypadku do wyjazdów w teren.
Jullqa gratulacje!  😉  . Tez po mojej "karierze" jeździeckiej w jednym ośrodku miałam uraz do instruktorów, bo babka kazała mi trzymac ciągle napiętą wodze zewnętrzną tak(bo koń wchodził do środka koła), że zwierzak szedł z głową wychyloną na zewnątrz i miał galopowac na lonży o promieniu góra 3m.  Z racji,że bałam się, że konik zjedzie piętro niżej, bo nie utrzyma równowagi odpuszczałam mu,żeby jakoś ten łeb go amortyzował w biegu i dostałam reprymendę, że się nie słucham i zostałam zsadzona z niego i stępowałam w ręku  😵 . Grunt to dobry instruktor/trener, który pokaże, wyjaśni i nie będzie jak to napisała vanille szukał w jeździectwie adrenaliny twoim kosztem, przy którym możesz zostać kaleką.
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
01 kwietnia 2013 08:59
🙂
Jutro dzwonie do SJK Pasja umówić się na jazdę i pochwalę wam się, jak przebiegła rozmowa i co mi się udało zdziałać.  😅
Ja niestety załatwiłam blokadę swojemu facetowi...  😵

Chłopak super jeździ, skacze, dobrze radzi sobie z trudniejszymi końmi, ale Muskat zdołał "z zaskoczenia" wsadzić go w płotek pod przeszkodą. Chyba trochę zabolało, bo uderzył plecami mocno, a do tego doszedł szok - ostatni raz spadł z konia dobre kilka lat temu. Niby facet, niby dorosły, no ale... Zaciął się. Jest totalnie bierny przed przeszkodą, muszę krzyknąć na niego, żeby zapanował nad Muskatem, gdy ten próbuje coś kombinować. Nie bardzo mam pomysł, jak szybko pomóc mu wyjść z tego.
A koń, nota bene, bardzo pewny i dobry do nauki skoków. Kombinuje tylko wtedy, gdy ktoś właśnie tak jak mój Luby - staje się na nim zupełnie i całkowicie bierny.
xxmalinaxx nie ma chyba uniwersalnego sposobu na pozbycie się takiej blokady. Ja jak się czegoś boję to muszę ten element powtarzać do oporu żeby się oswoić (oczywiście w komfortowych warunkach gdzie nikt mnie do niczego nie zmusza i się na mnie nie drze). Najpierw zawsze jestem rozgorączkowana i nie myślę w ogóle o tym co robię. Dopiero za którymś z kolei razem mam na tyle trzeźwy umysł żeby skupić się na czymkolwiek  🏇 Możliwe, że jak Twój chłopak jeszcze trochę poskacze i nic złego się nie stanie to ta obawa sama minie i przestanie widzieć siebie na przeszkodzie. Tylko z drugiej strony jeśli przestaje panować nad koniem i z tego co zrozumiałam Muskat zaczyna wyłamywać to też niedobrze. Z jednej strony koń może nauczyć się go wozić a z drugiej jakieś gwałtowne hamowanie z galopu przez przeszkodą też może się nieciekawie skończyć i pogłębić ten strach.
Może niech sobie poskacze póki co jakieś małe przeszkody z kłusa i dopiero powoli i stopniowo dociera do poziomu sprzed upadku.
Blokady przed galopem czy tez strach przed skokami to wszystko mija.Potrzeba tylko czasu i jeszcze raz czasu i cierpliowsci dla "przerażonego" delikwenta. Znam to aż do bólu. Nie tylko bałam się zagalopowania(po upadku w galopie) lecz miałam duża traumę przed jazdą samochodem. Nawet jako pasażer panicznie się bałam, miałam bardzo fatalny wypadek (dachowanie) i wolałam pare km iśc pieszo niż wsiąść do samochodu. Dzis smieje się z tego ale...do dnia dzisiejszego nie lubię być pasażerem. Jeśli zas chodzi o konia ,miałam taki fatalny rok ,że dosłownie 7 razy w ciągu paru miesięcy spadałam z konia. Nabawiłam się bloka i bałam się , co kon przyspieszał ja już sztywna. Jednak czas, spokojny instruktor i... obawy zniknęły. Czas, czas  jest najlepszym lekarstwem i nic na siłę.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się