Wewnętrzna "blokada"

Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
25 kwietnia 2013 19:38
kaszmirowa2302 pomyśl sobie - na zawodach skaczę, to czemu normalnie nie. ? Uwierz w siebie i działaj. 🙂 Ja postanowiłam, że zrobię tak w sprawie moich obaw do galopu i szybkiego tępa no i się okaże na następnej jeździe czy się udało, ale myślę, że tak. Pewnie nie będę jeszcze galopować, ale raczej będę się czuć pewniej. 😀
vanille, wiem...
Niby mój koń jest spokojny choć i widziałam go w akcji odpalania wrotek z zięciem na grzbiecie 😀
Ze mną tak nie robi i jak już na nim siedzę to czuję się dobrze ale w zamknietym terenie.
Brak mi też bardzo tutaj kogoś kto jeżdzi dobrze ,kto wpadł by mi troszkę pomóc bo tak naprawdę to jestem skazana tylko na siebie.
A jak mam wiedzy niewiele i brakuje mi pomocy to ciężko mi się przełamać.
Wstyd się przyznać że mając konia ponad rok siedziałam na nim ze 4 razy?
może 5 ale nie więcej ale siedzę z nimi czasem pół dnia na łące aby nadrabiać stratę braku odwagi jazd
Angela nie masz na pewno nikogo znajomego, kto dobrze jeździ i mógłby Ci trochę pomóc, pojeździć razem z Tobą? Jeśli ten strach faktycznie jest aż tak silny to może faktycznie zacznij od spacerów w ręku. I Ty się oswoisz z przebywaniem z koniem na otwartej przestrzeni i koń pozna przy okazji miejsce waszych przyszłych terenowych wypadów. Możesz też spróbować na początek przejechać się dookoła domu, ogólnie w miarę blisko nie tracąc stajni z oczu. Jak takie okrążenie nie będzie problemem to wydłuż ciut swoją trasę i tak powoli, przeplatając to z tymi spacerami powinnaś się przełamać. Fajnie jakby Ci się udało, trzymam kciuki.
No nie mam tu nikogo- niestety a jak już wsiadałam to własnie jeżdziłam dookoła domu.Ale on chce dalej a jak już idzie dalej to mam problem go zatrzymać.Mogę zawrócić ale zatrzymać w terenie się nie chce.On pewnie i by poszedł odważnie przed siebie -gorzej ze mną niestety i dlatego chcę troszkę poprubować w zamknięciu aby poczuć się pewniej w siodle bo zesztywniałam przez te 8 lat.
Wiesz.. mam już 41 lat na karku więc i wiek robi swoje
Kiedyś nie miałam tych obaw .Jak jeżdziłam w tamtej szkołce gdzie wydarzył sie ten incydent to byłam zupełnie inna.
Zależało mi na tych jazdach choć wtedy nie marzyłam nawet o własnych koniach i stajni.Znaczy -nie spodziewałam się że do tego się posunę i będe je miała.
Dziś konie są moim życiem i wszystkim co kocham robić przy nich ale zmieniłam się sama.Kiedyś koni się bałam ale śmigałam na jazdy z odwagą i zaparciem.Dziś jest zupełnie na odwrót.Ale też prawdą jest że tam niewiele się nauczyłam 🙁
Jak zaczełam czytać ten wątek to co druga osoba pisała o tych lękach mimo tego że przy koniach robią wszystko a mi było wstyd się przyznać że mimo tego że zajmuję się nimi cały czas wogóle nia nich nie jeżdzę.
Poprostu czułam że potrzebuję to napisać i cieszę się ze ten wątek jest
hszonszcz   wredny hszonszcz.
25 kwietnia 2013 20:30
Angela, po to jesteśmy żeby Ci i innym pomóc 🙂 Każdy boryka się z jakimś psychicznym problemem. Niektórzy sobie tylko tłumaczą, ze tak naprawdę go nie ma, a on siedzi tam i cały czas czyha, żeby nam dowalić w najmniej spodziewanym momencie. Uważam, że to jeden z najlepszych wątków, który stworzono 😉
Angela a nie myślałaś o tym, żeby pojechać jednorazowo do jakiejś okolicznej stajni gdzie organizują bardziej zmasowane wypady w teren i wziąć udział w czymś takim? Zwykle jedzie się wtedy w zastępie więc koń nawet jakby chciał to się jakoś bardzo nie rozpędzi bo z przodu będzie go ograniczał zad kolegi. No i w razie czego jest instruktor, który czuwa nad bezpieczeństwem i w razie czego służy pomocą. Tylko może faktycznie pojeździj wcześnie po padoku albo na lonżowniku żeby sobie podstawy trochę odświeżyć.
Inny pomysł, który przychodzi mi do głowy: nie myślałaś o tym, żeby napisać ogłoszenie, np. na re-volcie? Że w zamian za podszkolenie udostępnisz np. konia do jazdy? Przy okazji tego 'udostępniania' mogłabyś poprosić, żeby ktoś popracował nad Twoim koniem w terenie pod kątem reagowania na zwalnianie/zatrzymywanie? Wbrew pozorom na forum zagląda dużo życzliwych osób, które często mieszkają gdzieś rzut beretem od nas a zwyczajnie nie mają kasy na to, żeby jeździć tyle ile by chciały. Korzyść byłaby obopólna. Przy okazji może znajdziesz sobie kompana na przyszłe wyjazdy - wiadomo, że razem raźniej  😉
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
25 kwietnia 2013 21:35
Jullqa tak to jest, że niestety człowiek się boi tego, czego nie zna. Ja też się bałam pierwszego galopu, poniesienia, upadku... Wydaje mi się, że to wszystko trzeba po prostu przeżyć, zobaczyć, że to nie jest straszne, że to nie oznacza od razu pogruchotanych kości a tym bardziej się od tego nie umiera (choć czasem może poboleć  😀 ). Czy któryś z tych koni, na których obecnie jeździsz kiedykolwiek Cię poniósł lub czujesz, że jest mocno do przodu i musisz go trzymać? Jeśli nie to tym bardziej nie ma co się martwić na zapas bo oszalejesz. A jeśli tak to może proś o jakiegoś spokojniejszego konia dopóki nie poczujesz się pewniej? A w kwestii galopu - tego akurat nie musisz się bać. Jeśli dobrze siedzisz w kłusie ćwiczebnym to galop to pestka i zobaczysz, że z czasem będziesz tylko czekać aż nadejdzie ten moment zajęć, kiedy będziesz mogła pogalopować. Przede wszystkim nie wybija tak jak w kłusie, zdecydowanie łatwiej wysiedzieć no i po prostu płyniesz razem z koniem. Jednym słowem - super uczucie. Jeśli jesteś już na tym etapie nauki, że instruktorka powoli będzie chciała Ci ten chód wprowadzać to może poproś żeby wzięła Cię na lonżę w ramach 'pierwszego razu' albo przynajmniej żebyś dostała na tą okazję wygodnego i spokojnie idącego konia. Im szybciej będziesz miała to za sobą tym lepiej. A ja Cię zapewniam, że galop za jakiś czas będzie Twoim ulubionym końskim chodem  😉


vanille Geniusz ze mnie. ! Dopiero teraz zobaczyłam tą odpowiedź. xD Ale ogółem to podniosła mnie na duchu w bardzo dużym stopniu.  😉 Co do kwestii konia - aktualnie polubiłam klaczkę felińską, Kalę (135cm w kłębie) i bardzo dobrze nam się współpracuje. :3 I ona nie ponosi, nie bryka, czasem trochę szybko idzie, ale łatwo ją zwolnić, więc jest ok. 😀 A takie pytanie - lepiej zacząć galop na takim mniejszym koniu czy większym co ma np. 150+ cm w kłębie. ? Bo tak myślę, czy jeśli zacznę na Kali to czy potem na większym koniu nie będę mieć problemu. 😉 Ale ogółem i tak WIELKIE DZIĘKI. !  :kwiatek: 💘
hszonszcz   wredny hszonszcz.
25 kwietnia 2013 21:51
Jullqa, co za różnica? Koń jak koń. Jeden, ten z "większych" jest bardziej hamowny i jedziesz jak w fotelu, a ten "mniejszy" popędzi i Cię wywiezie. Z reguły te mniejsze bardziej pędzą, ale to pewnie wina krótszych nóżek. Wybierz tego konia, na którym najlepiej się czujesz. Nauczysz się na jednym, to na drugim też będziesz umiała, tadam 😉
Jullqa ja się uczyłam galopować na klaczy wielkopolskiej więc kawał konia było. Poza tym był to koń profesor, który bardzo miękko nosił i do którego miałam stuprocentowe zaufanie. Na małych koniach w ogóle wówczas niewiele jeździłam, jakoś duże dawały mi większe poczucie bezpieczeństwa. Obecnie jednak trochę się pozmieniało i jeżdżę przede wszystkim na hucule i na nim mi się dobrze galopuje. Podsumowując - różnicy dużej nie ma. Fakt - z dużego konia trudniej spaść, bo na którą stronę by nie zarzuciło to jest koń, którego można się chwycić i jakoś wyasekurować. W przypadku małych koni zwłaszcza przy gwałtownym hamowaniu trochę brakuje tego cielska i zamiast polecieć NA szyję (jak to ma miejsce przy dużych) robi się fikołka NAD szyją.  Wracając do sedna sprawy - jeśli ta klacz, o której piszesz jest spokojna i ogólnie Ci odpowiada to nie widzę przeszkód, żeby na niej ten pierwszy galop zaliczyć  🏇
Jullqa   Małymi kroczkami do przodu :)
25 kwietnia 2013 22:27
hszonszcz i vanille JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ. !  :kwiatek: 💘 :kwiatek: 💘 :kwiatek: 💘
Dzięki wam zrozumiałam, że nowych rzeczy każdy się boi, ale nie wolno się poddawać i trzeba wierzyć w siebie...(i tak dalej, i tak dalej).  😉
Jak już zaliczę swój pierwszy galop albo przygotowanie do galopu czy coś w tym stylu to wam napiszę jak było.  😀
hszonszcz   wredny hszonszcz.
25 kwietnia 2013 22:34
Jullqa, co Cię nie zabije, to wzmocni i da Ci siłę 😀 Niedługo będziesz skakać z radości, bo galop jest taki wspaniały i będziesz chciała galopować i cwałować po polach  🏇 Coś czuję, że tak będzie  🤣 Ja na początku nienawidziłam kłusa. Chrysteee, dla mnie to była mordęga- teraz jest to znośne, ale galop najwspanialszy 😉
Angela a nie myślałaś o tym, żeby pojechać jednorazowo do jakiejś okolicznej stajni gdzie organizują bardziej zmasowane wypady w teren i wziąć udział w czymś takim? Tylko może faktycznie pojeździj wcześnie po padoku albo na lonżowniku żeby sobie podstawy trochę odświeżyć.
Inny pomysł, który przychodzi mi do głowy: nie myślałaś o tym, żeby napisać ogłoszenie, np. na re-volcie? Że w zamian za podszkolenie udostępnisz np. konia do jazdy? Przy okazji może znajdziesz sobie kompana na przyszłe wyjazdy - wiadomo, że razem raźniej  😉
myślałam o tym i nawet napisałam już do dwóch osób ktore dawały ogłoszenia na volcie.Jedna po zastanowieniu się powiedziała -za daleko i za drogo dojazdy a druga po zapytaniu o stajnie już sie nie odezwała.
Chciałam tak .
Nawet była możliwośc wzięcia do siebie konia w zamian za naukę jazdy -kobitka sie rozmysliła.no teraz to ja już nie mam miejsca ale takie roziwązanie też brałam pod uwagę.
Co do pierwszego zdania to też biorę pod uwagę dlatego robie sobie plac aby pojeżdzić troszkę i mięśnie przyzwyczaić do wysiłku bo chyba z tym zazwyczaj ma się problem po kilku latach przerwy tym bardziej że po drodze było dziecko.
Moje konie nie są zbyt przyzwyczajone do terenu oprócz ostatniego ktory do mnie przyjechał.Tu z kolei jest problem rozdzielenia i trzeba jechać w dwa konie w teren -wtedy jest ok
A najlepiej we trzy bo muszę sprytem dwa zamykać w stajni -kucka to nie problem ale traken potem rży niemiłosiernie więc trzeba podejść dyskretnie -siodłać jak on juz w stajni i czeka na resztę.
Na nim samym nie ma problemu ale nim zdobędę się na to -musze się przełamać..

Hmm, to mnie ostatnio zaczęło zastanawiać - niby ludzie szukają możliwości jazdy w zamian za pomoc, co by trochę grosza przyoszczędzić ale z drugiej strony jak już coś się trafi to często entuzjazm ulatuje. Nieważne.
Gdybym mieszkała gdzieś koło Ciebie i miała większe umiejętności z chęcią bym Cię wsparła. Biorąc pod uwagę to wszystko, co napisałaś poczekałabym chyba faktycznie na ten lonżownik i powoli wracała do formy. W międzyczasie jednak możesz jakieś ogłoszenie napisać - nic nie kosztuje a może akurat ktoś chętny się znajdzie. Jeśli obawiasz się terenu a konie też nie są z nim dobrze zaznajomione fajnie by było, gdyby pierwszy raz pojechał na nich ktoś czujący się pewnie w takiej sytuacji bo połączenie zdenerwowany koń + zdenerwowany jeździeć kończy się różnie, czasem mniej fajnie.
Jeśli nikogo nie znajdziesz a mięśnie już przyzwyczaisz do wysiłku to pomyślałabym na Twoim miejscu o wyjeździe terenowym z innej stajni, albo jakimś spokojnym jednodniowym rajdziku. Wyjście z koniem na otwartą przestrzeń będziesz miała przerobione w bezpiecznych warunkach i może potem będzie Ci ciut prościej podczas wyjazdu z własnym koniem.
Z tego co mi jeszcze przychodzi do głowy - ćwicz przejścia z wyższych chodów, żeby koń zwalniał na każdą Twoją prośbę o to bez mrugnięcia okiem. Póki nie masz lonżownika możesz też ćwiczyć tego rodzaju posłuszeństwo z ziemi, na głos. Koń pewnie wykonuje to bez problemu gdy go lonżujesz ale ja starałabym się dopracować to do perfekcji, żeby reakcja była natychmiastowa, bez ociągania.
Trzymam kciuki bo fajna babeczka z Ciebie. Wierzę, że skoro doszłaś do etapu własnej stajni i koni to masz też wystarczająco dużo siły i determinacji, żeby podziałać coś skutecznie w kwestii samej jazdy. Liczę, że za jakiś czas zobaczymy Twój post w wątku 'Zdjęcia z wypadów w teren'  😀
vanille, dzieki za miłe słowa..
Z ziemi staram się pracować -dzieki temu zauważyłam wiele pozytywnych reakcji koni na mój głos.
Byłam też w terenie z moim ulubieńcem i widziałam że słucha nawet jak go ostrzegam że ślisko i musi iść powoli -odrazu inaczej stawiał nogi.
Niesamowite to jest że jak zapomnę mu powiedzieć -uwazaj kamień jak prowadzę go rano na łąkę to zawsze się potknie 😀 a jak mu przypomne aby uważał -kamień to normalnie podnosi nogi do góry i przechodzi.
Myślę że przez ten czas co mam u siebie konie bardzo dużo na pozytyw wyszedł dla mnie samej.
Dałam sobie czas
Wiem że czasem strach ma wielkie oczy bo czuję że ten koń sam mi mówi i czeka aż jemu zaufam .Pokazuje mi to zawsze jak wgramalam się na jego grzbiet i co zawsze robi -ogląda się na siebie kto na nim siedzi .Nie wiem czy też znacie takie przypadki ale naprawdę ten jeden tak ma -ten na ktorym ja jeżdzę czasem.
Raz spojzał na mnie z żalem że ja na ziemi  a ktoś inny wsiada tylko ze ja nie potrafię mu wytłumaczyć że się boję
A może koń wie
Odezwała się RioBrawo .Mieszka niedaleko i chętnie pomorze mi pokonać moje strachy
Pewnie gdybym tu nie napisała nie miałam bym okazji poznać kogoś z kim mogę poprubować
Trzymajcie kciuki 
Angela taki koń to skarb. Myślę, że czas kiedy na nim nie jeździłaś wyjdzie Ci na dobre. Niczego poza posłuszeństwem od niego nie wymagałaś, był bardziej przyjacielem niż wierzchowcem i dzięki temu udało się Wam wypracować porozumienie i wzajemne zaufanie. Nie umiem tego dokładnie ubrać w słowa ale nie lubię sytuacji, gdy przychodzi się do stajni, wsiada na nieznajomego konia, przejeździ godzinę i cześć. Wiem, że większość osób nie ma innej możliwości ale trochę to nie fair wobec zwierzęcia, które nie ma czasu nas poznać a my beztrosko gramolimy się na jego grzbiet jak na swój własny. U Ciebie było całkiem w drugą stronę i myślę, że w przypadku Twojego konia jazda będzie dla niego jakimś urozmaiceniem, którego będzie oczekiwać (zwłaszcza jeśli mowa o terenie).
Bardzo się cieszę, że znalazł się ktoś chętny do pomocy i wierzę, że to będzie owocna współpraca. Napisz jak Wam będzie szło - jeśli nie tutaj to na pw bo jestem strasznie ciekawa i trzymam kciuki!
Angela Nie umiem tego dokładnie ubrać w słowa ale nie lubię sytuacji, gdy przychodzi się do stajni, wsiada na nieznajomego konia, przejeździ godzinę i cześć.  tak.. i to samo mam za sobą w stajni ktorej jeżdziłam te 8 lat temu.
To co mam teraz to zupełnie inny świat.
Wierzę ,nawet bardziej chcę w to wierzyć że ten rok dla akurat tego konia i mnie samej to naprawdę czas na naszą korzyść.
Wybrałam tego bo jest najniższy i od samego jego przyjazdu czułam że mnie i jego połączy coś więcej.
Pierwszy najwyższy to ulubieniec mojego męża a trzecia kobyłka mojej córki.
Zajmuję się wszystkimi ,bo jest jeszcze kucka najmłodszej naszej ale każdy z Nas jakby ma senstyment do jednego wybranego.Ja im sprzątam ,czyszczę i karmię bo reszta pracuje ale na spacery i jazdy to właśnie ten jeden.
Napewno napiszę na pw jak nam idzie bo czytać ten watek zamierzam od czasu jak sie tu odezwałam
Dziekuję za wsparcie słowne
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
27 kwietnia 2013 00:03
Dziewczyny, byłam  nawet pojeździłam 😉
Najpierw na Porciastym pojechłam se w teren, ale spanikowałam, bo był bardzo elektryczny, a ja teraz przyzwyczajona, że konia się pcha. Wróciłam pod stajnię śpiewając (bo niby i jeździec i koń się wtedy uspokajają), a potem już normalnie jeździłam i okazało się, że mój koń grzeczniutki, choć na szaleństwa chęci miał, kwików w oczach tyż, ale czekał na sygnał i przyzwolenie.
Musze przyznać, że zupełnie inaczej mi się jeździło na koniu, który reaguje na każde smyrgniecie łydką, niż na takiej delikwentce, którą trza pchać non stop. Chociaż nie porywałam techniką i wciąż miałam więcej wspólnego z pornografią jeździecką niż jeździectwem, to poczułam się fajnie na końskim grzbiecie i zapragnęłam więcej. Portuś odpowiadał na wszystkie moje sygnały, a ja poczułam, że mimo fizycznej słabości, moje pomoce jeźdździeckie działają, a ja jetsem w stanie "porozumieć się" z koniem.

Jeszcze raz dzięki za kopa, wsparcie i słowa otuchy. Myślę, że oto rozpoczęłam nowy etap.
Jullqa, a żeby to takie proste było 😵
Angela, A gdzie Ty mieszkasz?
hszonszcz   wredny hszonszcz.
27 kwietnia 2013 17:45
ElMadziarra, gratulacje. Ważne to się nie poddawać i walczyć 😉
Julie, niedaleko Przywidza
BASZNIA   mleczna i deserowa
28 kwietnia 2013 09:46
BASZNIA uśmiałam się  😀 Grunt to mieć dystans do siebie.

Ciesze sie 🙂. Nieodmiennie uwazam, ze rozsmieszanie tez bedzie mi policzone in plus w Ostatecznym Rozrachunku 😉.
BASZNIA ja wiem, że nie każdy musi umieć dobrze i pięknie jeździć na koniu, ale ja bym bardzo chciała. Nigdy nie byłam bliska ideału, ale teraz to oddaliłam się o lata świetlne do innej galaktyki. Jestem znów na początku drogi, którą już raz z samozaparciem i poświęceniem przeszłam i to mnie frustruje.

Wiem wiem 🙂. Ale ambicja cacy, dolowanie sie be 😉.
Angela, Szkoda, że nie trochę bliżej mnie (okolice Wejherowa). No ale skoro już masz pomoc, to dobrze. 🙂
Przyznam się że po wypadku miałam opory...
ale warto się przełamać! wsiadłam na konia i mam coraz więcej siły i determinacji - ba! nawet więcej niż prze nabawieniem się kontuzji.
Warto mieć przy sobie w tych chwilach osobę zaufaną, która nawet z ziemi będzie spoglądać. To daje moc ;-)
Moja zasada nr 1 - nie poddawać się!! 🙂
hej Julie, ale z tego co wiem, niezły z Ciebie "terenowiec"  😉, więc Twoja pomoc byłaby na pewno super! może spotkamy się dwie u Angeli?
Dziewczyny, byłam  nawet pojeździłam 😉
Najpierw na Porciastym pojechłam se w teren, ale spanikowałam, bo był bardzo elektryczny, a ja teraz przyzwyczajona, że konia się pcha. Wróciłam pod stajnię śpiewając (bo niby i jeździec i koń się wtedy uspokajają), a potem już normalnie jeździłam i okazało się, że mój koń grzeczniutki, choć na szaleństwa chęci miał, kwików w oczach tyż, ale czekał na sygnał i przyzwolenie.
Musze przyznać, że zupełnie inaczej mi się jeździło na koniu, który reaguje na każde smyrgniecie łydką, niż na takiej delikwentce, którą trza pchać non stop. Chociaż nie porywałam techniką i wciąż miałam więcej wspólnego z pornografią jeździecką niż jeździectwem, to poczułam się fajnie na końskim grzbiecie i zapragnęłam więcej. Portuś odpowiadał na wszystkie moje sygnały, a ja poczułam, że mimo fizycznej słabości, moje pomoce jeźdździeckie działają, a ja jetsem w stanie "porozumieć się" z koniem.

Jeszcze raz dzięki za kopa, wsparcie i słowa otuchy. Myślę, że oto rozpoczęłam nowy etap.


ElMadziarra
czy ten nowy etap oznacza powrót do jazdy konnej? 🙂
hszonszcz   wredny hszonszcz.
20 maja 2013 20:18
To może tym razem ktoś rozwiąże mój problem.. A mianowicie, jeżdżę na koniu, który na ujeżdżalni jest super-fajnie się pracuje etc. ale w terenie kłus/galop masakra.. Leci jak szalony.. Kiedyś się ścigałyśmy na polach i chyba po tym zostało mu zakodowane, ze jak galop to heja do przodu i się hszonszczem nie martwi na grzbiecie, a ja mam przed oczami czarny scenariusz, np. koń się poślizgnie, nie zatrzymam go i wlecimy gdzieś w jakąś bardzo złą drogę i coś sobie zrobi albo skręci mi nagle i wylecę z siodła.. Lubię galop, kłus także, ale w terenie szaleje jak głupi i nawet na ostrzejszym wędzidle (munsztuku) nic to nie daje. Lubię się wyluzować w terenie, ale dla mnie galop po łąkach, polach, ścieżkach itd wywołuje apopleksje i strach i boje się jechać szybciej niż wolny kłus, którym nawet nie potrafi biec..Ja wiem że się cieszy, ale to jego ponoszenie mnie denerwuje i mam coraz większy lęk do jeżdżenia w terenie szybciej. Prowadzę, konia zmienić nie mogę i to już jest ustalone...
Farifelia   Farys 21.05.2008
20 maja 2013 20:45
hszonszcz a próbowałaś jeździć na nim na hackamore?
Ja wypróbowałam raz na moim dzikusie i działał ekstra. Koleżanka zaś używa na oba swoje konie, które wcześniej w terenie lubiły nieźle odwalać i zapieprzać. Po jakimś czasie jazdy na hackamore, nawet w terenie zrobiły się miśkowate 🙂 Ponoć działa to bardzo pozytywnie. Ona stwierdziła, że w tereny tylko na haku, bo ma nad nimi kontrolę.
hszonszcz   wredny hszonszcz.
20 maja 2013 20:56
Boje się trochę na haku jeździć. Mam przed oczami, ze w panice ścisnę za mocno i wyrządzę mu krzywdę..
Nie bałam się terenów(a wręcz uwielbiałam) dopóki nie zaczął mi świrować. Od tamtego czasu słowo "galopujemy?" wychodzi przez moje gardło z nutką strachu.. On ma tak, że galopuje spokojnie i nagle jakby mu coś w zadku odpaliło i to przodu.. Jak mu pozwolę na ciutkę przyspieszenia, to już po mnie. Po 5 minutach bezustannego próbowania zatrzymania go moje ręce całkowicie opadają z sił, a on raczy się zatrzymać... Przejścia z kłusa do galopu i odwrotnie na ujeżdżalni nam idealnie wychodzą. Lekki ruch nadgarstkiem i ciałem-zwalnia lub przyspiesza.. Jak nie, to skończę z terenami, ewentualny spacer..
Farifelia   Farys 21.05.2008
20 maja 2013 21:59
Haka nie masz się co bać 🙂
Ja też się bałam, miałam wizję połamanego nosa itd :P Ale koleżanka skutecznie mi to wyperswadowała 🙂 Na dobrze zapiętym haku, nie zrobisz koniowi krzywdy. Musiałabyś ciągnąć z ogromną siłą a wtedy i na wędzidle byś koniowi krzywdę zrobiła.
Nie musisz jeździć na hackamore cały czas. Możesz np tylko w tereny brać, a na ujeżdżalni normalnie na wędzidle. Użytkowanie haka jest praktycznie takie samo jak zwykłego wędzidła. Tak samo działasz wodzami, z takim samym naciskiem, a nieraz nawet i przy lżejszym, koń idzie lepiej 🙂
Najlepiej jak masz możliwość, pożycz na początek hackamore od znajomego, poproś, żeby pomógł Ci je dopasować i udzielić pierwszych rad na początku. Sama zobaczysz czy będzie Ci lepiej czy nie.
Warto spróbować 🙂
Tereny to czysta przyjemność i nie wyobrażam sobie jazd bez wyprawy do lasu, stawu, galopu po ścierniskach 😀 Nie odbieraj sobie tej przyjemności, tylko dąż do tego, jak zniwelować przeszkody 🙂
Trzymam kciuki!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się