Sprawy sercowe...

Tak, tylko, że on sam sobie też narzuca, że mu "nie wolno" i sam nigdzie nie pójdzie. Więc niby obojgu "nie wolno", ale ja nie mam nic przeciwko, żeby poszedł gdzieś czasem sam. Mogę iść na babski wieczór, ale jak są faceci to pada od razu: Tobie ufam, ale im nie  😉
pfff ja bym nie dała rady, czułabym sie zbyt stłamszona  😉 jak dla mnie obawa przed tym, z poznasz kogos innego i tyle.
No więc właśnie. Wkurza mnie to i dziś będzie rozmowa, bo wczoraj to noże latały (można rzec, że dosłownie..)  😉
noze zwykle nie maja sensu, bo po wielkiej awanturze oboje zostajecie z niczym, oprocz tego, ze jedno ma zal do drugiego. jak dla mnie powazna rozmowa - woz albo przewoz, czarne albo białe. a nawet jesli dojdziecie do porozumienia to czekaj na skutki, a nie wierz w same slowa, zeby potem nie było, ze wracasz z jednej imprezy i wypominanie przez miesiac  🙄
Oboje jesteśmy koszmarnie temperamentni i impulsywni, więc jak już się ścieramy to ogień szaleje 😉 Wiadomo, że rozmowa jest zawsze najlepszym rozwiązaniem, ale czy coś da? Trudno powiedzieć. Ja też nie lubię być sama, na przykład w klubie, bo podpici "adoraptorzy" doprowadzają mnie do białej gorączki. Ale domówka jak wczoraj - czemu nie? Alkoholu praktycznie nie piłam, bawiłam się z dziewczynami raczej. Ech, kochana bestia z niego, ale chorobliwie zazdrosna. Kiedyś myślałam, że to fajne, ale teraz zaczyna trochę wadzić.
Meise, a zawsze tak było?
Meise, znałam jednego takiego chorobliwego zazdrośnika, co to miał zaufanie do dziewczyny, ale do innych nie. Skończyło się to po jakimś czasie tym, że sprawdzał jej telefon, w którym nie miała prawa mieć żadnych kontaktów do kolegów. BA! Nie mogła mieć żadnych kolegów, a o wychodzeniu bez niego gdziekolwiek, poza babskimi imprezami mogła tylko pomarzyć. Z tym że dziewczyna była z tych raczej uległych  😉
Oczywiścnie nie demonizuje Twojego faceta, ale polecam wyjaśnienie sobie wszystkie zawczasu.
z tego co kojarze to "Meisowie" ;D maja jakos 1-2 roczny staz(?) - moim zdaniem z czasem to minie. U mnie bylo tak samo, tyle ze ja bylam zazdrosna. Po jakims czasie po prostu przestalam sobie wkrecac niestworzone rzeczy, stalam sie pewna partnera wiec i nie mialam/mam powodow do takiej czy innej kontroli.
Z perspektywy czasu moge jedynie powiedziec ze czasem zwiazek/osoba w zwiazku musi dojrzec do pewnych sytuacji i jest to zupelnie normalne, ze na "poczatku" nie jestesmy pewni i mamy wieksze sklonnosci do nieufania. Mysle ze trzeba rozmawiac, a czasem stosowac "lagodna terapie szokowa" - czyli po prostu robic to, co sie chcialo spokojnie tlumaczac partnerowi ze przekracza granice, ale i ze jest bezpieczny i kochany. Z czasem partner zaakceptuje to, ze druga strona ma przeciez prawo do bycia i zycia na swoj sposob tak dlugo jak realnie nie krzywdzi tym partnera.
Albo mija, albo się pogłębia.
Meise, a zawsze tak było?

Trudno mi powiedzieć, bo kiedyś nie było tylu okazji do imprez, albo chodziliśmy na wszystkie razem.
Babi, porozmawiam z nim o tym, na spokojnie. Jak zobaczę, że rozmowa wymyka się spod kontroli, to odpuszczę i spróbuję znowu za jakiś czas. Chcę, żeby to przebiegało rzeczowo.
nerechta, Meisowie rozłożyło mnie na łopatki  😁 Mam nadzieję, że będzie tak, jak piszesz i wiem, że będzie. Wiem, że on nie czuje się na tyle "kochany", wiem, że daję za mało od siebie i on się przez to boi, że mi nie zależy. Generalnie zgadzam się z tym, co napisałaś w 100% i myślę, że mogę to odnieść do swojego związku. Także liczę na happy end  😉

Wybaczcie, że tak z tym wyskoczyłam. Byłam po prostu ciekawa jak jest w Waszych związkach  🙂
Chyba się wyprowadzam....
ash   Sukces jest koloru blond....
28 kwietnia 2013 11:03
szepcik, 🙁 co się dzieje?
No kurcze, mam już tego dość. Wydaje mi się, że już nic pomiędzy nami nie ma. Starałam się go wspierać w trudnym okresie - zmarł jego przyjaciel - i mu trochę "odpuściłam", ale chyba mu to za bardzo weszło w krew. W efekcie puszcza koło uszu wszystko, co do niego mówię - np. razem z mamą mamy wspólne plany na długi weekend, rozmawiał o tym nawet z nią, powiedział, że weźmie udział, a wczoraj mówi, że przyjedzie do nas jego kumpel z żoną. I wielce zaskoczony, że przecież mu mówiłam, że ja już mam większości weekend zaplanowany, że był zaproszony i nawet się zgodził.
Nie wiem co się dzieje w jego głowie i nie mam siły już dłużej go wspierać.
On też zauważył, że się coś psuje, chciał o tym porozmawiać, ale mimo deklaracji codziennie wieczorem woli spędzać czas z piwkiem przy komputerze.
Chcę być szczęśliwa, doceniana w związku. Wiem, że życie to nie bajka, ale nie potrafię prowadzić związku bez żadnej namiętności (pomimo moich chęci i jego zapewnień, że też będzie się starać, jest tak samo). I chcę związku z mężczyzną, a nie z chłopcem. Nie chcę dźwigać wszystkiego na swoich barkach - domu, sprzątania, gotowania - chcę wspólnoty i pomocy ze strony mężczyzny.
Wczoraj się pokłóciliśmy o banał, o drobnostkę, wina po połowie leży na każdej ze stron. Ale w samochodzie po prostu się na mnie wydarł, i nie potrafił przestać krzyczeć, pomimo moich próśb. Nie wytrzymałam psychicznie i wysiadłam na skrzyzowaniu, wróciłam do domu na nogach. On się zamknął z komputerem w pokoju. Ja się położyłam w sypialni żeby odpoczać, a potem chciałam się zebrać do rodziców. Niestety mi się przysnęło na dość długo, obudziłam się ok 23 i nie chciałam już wracać do rodziców, bo wiedziałam, że pewnie wszyscy już kładą się spać, postanowiłam zostać.
Jedyne słowa, które zamieniliśmy, to gdy próbował położyć się w sypialni - zapytałam, czy nie mógłby spać na kanapie. Wkurzył się i trzaskając drzwiami zamknął się znowu w drugim pokoju.
Jeśli mnie nie przeprosi zanim wyjdę, to już nie wrócę - tylko po resztę swoich rzeczy. A uważam, że powinien mnie przeprosić, bo niezależnie od powodu, nie ma prawa na mnie krzyczeć. Wystarczająco długo to wszystko tolerowałam...
przykra sprawa, ale czasem odejscie jest jedyna sluszna dezycja - po prostu czasem trzeba odejsc, wybrac to co jest zdrowsze dla Ciebie, mimo, ze boli i jeszcze bedzie przez jakis czas bolało.
szepcik - a jak przeprosi, to zostaniesz?
Szkoda życia - i młodości - na coś takiego.
Szepcik, tylko jak On krzyczy na Ciebie, to obawiam sie, ze przeprosiny niczego nie zalatwia, przy kolejnej okazji znowu nawrzeczy na Ciebie. a potem znowu i znowu. Taki typ. Przerobilam takiego faceta ale juz, dzieki Bogu to przeszlosc. No i teraz tez wiem, ze sa na tym swiecie rowniez inni mezczyzni, pod kazdym wzgledem, wiec tym bardziej doceniam  😎
Dzięki za wsparcie. Teraz muszę wyjść na zajęcia, a potem wrócę i zbiorę się do mamy. W zasadzie nie było mi przykro... dopóki nie zaczęłam szukać plecaka i torby na komputer. Najgorsze jest to, że na majowy weekend będę musiała szukać innego miejsca do spania, bo do mamy przyjeżdżają goście i nie będzie już dla mnie miejsca do spania  🤣
Może uda mi się szybko znaleźć jakieś mieszkanko, pokój do wynajęcia, a za rok w sumie mogę sobie coś kupić.

PonPon wiesz, nie bardzo wierzę, że przeprosi. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, nie o przeprosiny chodzi, tylko o dużą zmianę. Której dawno by już dokonał, gdyby chciał, gdyby mu zależało...

Wybaczcie, że tak z tym wyskoczyłam. Byłam po prostu ciekawa jak jest w Waszych związkach  🙂


Może mu powiedz, że jeżeli się boi o Twoje pójście na imprezę to dlaczego się nie boi o Ciebie jak idziesz do pracy, na zakupy, do szkoły? Wszędzie można kogoś poznać, nawet najbardziej 'pilnowany' człowiek znajdzie okazję do flirtu czy skoku w bok 😉
Ja Ci się nie dziwie, że Cię to denerwuje. Zwłaszcza, że nie masz przecież zamiaru nikogo nowego poznawać i jest Ci dobrze z obecnym chłopakiem i nawet uwagi na innych nie zwracasz zapewne 😉 Ja jestem raczej z tych mało zazdrosnych, czasem tylko tam coś mi się w głowie urodzi, ale przecież nie zabronię dorosłemu facetowi iść na imprezę ze swoimi znajomymi, których zna od dzieciństwa. On też mi nie zabrania (zobaczymy co będzie dalej hehe 😉) ale jednak zawsze tego smsa w nocy mu napisze albo po mnie przyjeżdża. 
Jeszcze zależy jakich macie znajomych. Bo u mnie jest tak, że nie mamy prawie żadnych wspólnych znajomych.

szepcik, a naprawdę się wyprowadzisz, czy tylko tak mówisz? Bo czytałam ten wątek wyrywkowo i pamiętam, że już chyba ze 2x szukałaś innego mieszkania.
A byłaś kiedyś w takiej sytuacji? Jeśli tak, to pewnie wiesz, że ciężko się nawet samej sobie do tego przyznać, ale w głębi duszy zawsze się marzy, żeby to był ten jeden przypadek na milion, żeby on padł na kolana i prosił o kolejną szansę, żeby wszystko się zmieniło...
ash   Sukces jest koloru blond....
28 kwietnia 2013 13:03
szepcik, IMO dobrze Ci zrobi jak się wyniesiesz na trochę! Może chłop w końcu zrozumie i doceni.
Szczerze, to mimo wszystko chybabym nie próbowała tego sklejać. Za wiele rzeczy, słów i sytuacji już się pojawiło między wami. Wiem, że łatwo jest tak innym pisać "zostaw go", "odejdz", "olej go"itp. Wiem, że wiele was łączy, mieliście wspólne plany...ale czy to nie jest trochę tak z twojej inicjatywy?! Bo mam wrażenie, że ty się starasz za was oboje, a on tak tylko z boku się przygląda i uczestniczy w tym waszym "wspólnym " życiu nie dając nic od siebie!
Szepcik, jesli mozesz cos kupic swojego za rok, to moze daj sobie ten rok na podjecie decyzji co z tym facetem, tak na spokojnie, zeby nie powiedziec, ze na zimno. Wasz zwiazek wydaje sie byc dosc trudnym i nie do konca satysfakcjonujacym, ale, byc moze, piszesz nam tu tylko o problemach a te wszystki fajne sytuacje ktore trzymaja Was razem nie sa tu relacjonowane bo w zasadzie po co. Btw  ja, na Twoim miejscu, chyba bym nie wracala do mamci, bo chyba nie malabys u Niej za duzego wsparcia, wynajecie samej to dosc dorga zabawa a rok nie zawsze i jak juz bedziesz miala swoje klucze w garsci to albo bedziecie razem mieli drugie mieszkanie, albo - po roru spokojnych obserwacji i przemyslen - wezmiesz swoje rzeczy i pojdziesz na swoje. Wiem, ze teraz brzmie teraz jak zimna suka ale czasami to zdrowo  👀
[quote author=Meise link=topic=148.msg1761239#msg1761239 date=1367100493]

Wybaczcie, że tak z tym wyskoczyłam. Byłam po prostu ciekawa jak jest w Waszych związkach  🙂


Może mu powiedz, że jeżeli się boi o Twoje pójście na imprezę to dlaczego się nie boi o Ciebie jak idziesz do pracy, na zakupy, do szkoły? Wszędzie można kogoś poznać, nawet najbardziej 'pilnowany' człowiek znajdzie okazję do flirtu czy skoku w bok 😉
Ja Ci się nie dziwie, że Cię to denerwuje. Zwłaszcza, że nie masz przecież zamiaru nikogo nowego poznawać i jest Ci dobrze z obecnym chłopakiem i nawet uwagi na innych nie zwracasz zapewne 😉 Ja jestem raczej z tych mało zazdrosnych, czasem tylko tam coś mi się w głowie urodzi, ale przecież nie zabronię dorosłemu facetowi iść na imprezę ze swoimi znajomymi, których zna od dzieciństwa. On też mi nie zabrania (zobaczymy co będzie dalej hehe 😉) ale jednak zawsze tego smsa w nocy mu napisze albo po mnie przyjeżdża. 
Jeszcze zależy jakich macie znajomych. Bo u mnie jest tak, że nie mamy prawie żadnych wspólnych znajomych.[/quote]

Hmm, fakty są takie, że nadszarpnęłam trochę jego zaufanie do mnie. Mam problem z piciem z głową, tzn. jak już zacznę to nie wiem kiedy koniec. Dlatego w ostatnim czasie na imprezach popijam jedynie Radlery, nic mocniejszego (no, może whisky z pepsi w minimalnej ilości). I wtedy jest wszystko ok, no ale on mnie zna, wie jak było kiedyś i teraz klops. Mimo, że impreza jest w gronie wspólnych znajomych, to i tak każdy jest podejrzany. Mam wrażenie, że sama jestem sobie winna, ale ile można przeżywać dawne błędy?
Rozmowa się jeszcze nie odbyła, jedziemy zaraz na plażę, kupimy jakieś piwko i spróbuję na spokojnie o tym pogadać.. w miłej atmosferze  😉
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
28 kwietnia 2013 15:25
sanna, dla mnie rada z kosmosu. Czytam i nie rozumiem. To nie jest kwestia decyzji o kupnie mieszkania, tylko o tym, czy ten zwiazek ma jakokolwiek racje bytu i czy to w ogole jeszcze jest zwiazek. Jesli decyzja szepcik jest odejsc, chocby na troche, zeby przekonac sie czy oprocz ulgi i zwyklego zalu zostanie cos jeszcze, to co ma do tego, kiedy moze kupic mieszkanie?
Dziewczyny, tylko jeśli odchodzę, to na zawsze. Niezależnie od tego, czy on się nagle ocknie czy nie, powrotu nie będzie.
Już kilka razy się przekonałam, że wracanie do siebie ponownie to droga do destrukcji. Tak było z moim pierwszym chłopakiem, chyba z 4 lata schodziliśmy się, potem była awantura, potem parę miesięcy ciszy, potem kontakt, chwila razem, jeszcze większa awantura. Tak samo było z B. - złamałam parę razy dane sobie samej słowo, że wychodzę z tej relacji. I tylko sobie sama robiłam krzywdę, bo sytuacja wtedy była tak, że choćby nie wiem jak nam razem fajnie było, to dla mnie by się nie rozwiódł, tylko dla dobra dziecka próbowałby do skutku.

Rok na przemyślenie tego związku - to trochę za długo  :/

Ash bardzo dużo dzieje się właśnie z mojej inicjatywy. W zasadzie jeśli ja go nie odciągnę od komputera, to wstawałby od niego tylko do spania, jedzenia, toalety i do pracy 😉
Szafirowa, rada jak rada, moze z kosmosu a moze troszke wyrafinowana,mialam na mysl to - jesli chodzilo Ci o to aby zrozumiec- aby dac sobie okreslony wycinek czasu na podjecie konkretnej decyzji a nie bujac sie odchodze-zostaje co wydaje sie, ze dzieje sie w tym zwiazku od jakiegos czasu, a kupno mieszkania to ta wlasnie deadline z prozaicznego powodu ktory wyjasnilam wyzej. Dla mnie proste. Ale ja mam juz kilka zyciowych 'fikolkow' na koncie a to nauczylo mnie podejmowac decyzje troszke na chlodno w jak najbardziej sprzyjajacych dla mnie okolicznosciach. A sytuacja Szepcik az sie prosi aby rozegrac to z glowa.
Szepcik, rok to duzo i nieduzo, jesli ten zwiazek Ci nie pasuje, to ta sytuacja ma - najpawdopodobniej- miejsce od ponad roku. Jesli masz faceta dosc i nie chcesz tego ciagnac, to zakoncz to jeszcze dzis. Ale jesli masz sie z tym bujac, jak to ma miejsce od jakiegos czasu, to daj sobie ostateczny termin a nie ciagnij tego od 'akcji' do 'akcji'. :kwiatek:
rada jak rada, moze z kosmosu a moze troszke wyrafinowana

a nie wyrachowana czasem ?

Szepcik, ja tylko powiem tak, bo czasem widzę, że "zostaw go" jest uniwersalną radą na wszystko, nikt za Ciebie decyzji nie podejmie. jedyna droga to kalkulacja czy bardziej masz go dość, czy bardziej go kochasz. sama muszę robić to zestawienie ostatnio bardzo często, żeby nie trzasnąć drzwiami, wiec rozumiem, że czasem nie jest łatwo.
sanna, i tracić rok życia? rok w czasie którego mogłaby poznać mężczyznę swojego życia? IMO bezsensu! jak nie jest dobrze, i to nei od wczoraj to naprawdę nie ma na co czekać i tylko sobie nerwy psuć! aczkolwiek zamiast do mamy chyba wolałabym wynajmować mieszkanie z kimś na społkę.. ale ja mam cięzkie stosunki z mamą;P

szepcik, przykro mi strasznie że tak się nie układa🙁( ale jeśli już doszło do takiego miejsca to chyba naprawdę nie ma innej drogi, tylko ta przez drzwi... trzymam kciuki - w sumie nie wiem czy za poprawę, rozmowę, rozstanie czy co... generalnie za Twoje szczęście, gdziekolwiek ono teraz jest..
.
szepcik - dobrze, że przynajmniej zdajesz sobie sprawę, że rozstania 'na niby' niczego nie załatwiają - on przecież wie, że pogadasz sobie, obrazisz się, a za chwilę znowu będzie ok, on przeprosi, Ty mu odpuścisz - i tak w kółko.
Jasne, że bardzo łatwo radzić via net, żebyś go zostawiła - my nie mamy 'full picture', po prostu z Twoich postów non stop wychodzi, że Twój związek jest nieudany a Twój facet to totalny burak. Wiem, że jak się człowiek wychowywał w niepełnej rodzinie, z trudną matką - to pewnie nawet podświadomie chce bliskości, miłości, związku - ale chyba musisz sobie sama zdać z tego sprawę (chociaż chyba zdajesz, tylko nie do końca masz odwagę, żeby coś z tym zrobić...), że w tym przypadku to droga donikąd. Lepiej Ci będzie samej (z resztą - hej, nie ma nic fajniejszego niż być singielką w Krakowie! Zazdroszczę takiej perspektywy 😀), niż w toksycznym związku. Wyobraź sobie Was razem za 2, 5, 15 lat. Z tego co pamiętam, to chcesz mieć dziecko - więc proszę Cię, nie pomyśl sobie czasem (albo nie próbuj sobie wmówić bądź przetłumaczyć), że dziecko go zmieni. Będzie jeszcze gorzej, on ciągle będzie siedział przy kompie, dziecko będzie na Twojej głowie i wtedy już zupełnie nie będziesz miała siły, żeby się z tego wyplątać. A póki co nic Cię nie trzyma-  zamieszkać to możesz na parę dni u koleżanki. Niech pragmatyczne względy nie sprawią, że z nim będziesz, bo to już totalne dno. Masz jeszcze czas, żeby spotkać kogoś naprawdę fajnego i wartościowego i nie marnować najlepszych lat na gorzkie żale.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się