Lonżowanie

Zmiana położenia nadgarstka w celu skierowania wylotu urządzenia w inną stronę nie musi wiązać się ze zmianą napięcia lonży.

Czyli, przez analogię, możemy sobie dłońmi wywijać kółeczka z wodzami w rękach "bez zmiany napięcia wodzy"? Hmmm...
[quote author=pantofel link=topic=1300.msg1761597#msg1761597 date=1367161135]
Zmiana położenia nadgarstka w celu skierowania wylotu urządzenia w inną stronę nie musi wiązać się ze zmianą napięcia lonży.

Czyli, przez analogię, możemy sobie dłońmi wywijać kółeczka z wodzami w rękach "bez zmiany napięcia wodzy"? Hmmm...
[/quote]

czy ja napisałam, że obracając rękę w każdej sytuacji nie zmienimy napięcia wodzy/lonży?
No, dobra, ja wiem, o co pantofel, chodzi, jednak mnie sie nadal pomysl nie podoba. Ja musze czuc na palcu serdecznym ta lonze oraz jej napiecie, nie wiem, jak bylabym sie w stanie porozumiewac z koniem przez plastik. Chyba, ze tak, jak Zorilla, pisala - ta raczke sie trzyma w drugiej rece razem z batem.
Pantofel mi chodzilo o to ze aby zmienic ten kierunek dziury BEZ miany naprezenia trzeba jakos uber dokladnie poruszyc do przodu nadgarskiem jak dla mnie kosmiczna precyzja :P.

nie używałam tego wynalazku do lonżowania ale daj spokój przy lonzowaniu ręke cały czas masz miękką/elastyczną, nigdy nie jest tak, ze trzymasz twardo w jednym miejscu i nawet o milimetr nie dasz jej do przodu czy do tyłu. Nie jesteś maszyną i nie stoisz jak słup soli, cały czas dostosowujesz się do warunków panujących podczas lonzowania więc zmiana ustawienia nadgarstka, naprężenia lonży, kierunku w którym skierowany jest bat nie powinna być problemem ani dla ciebie ani dla konia.
Eeee no dlatego ze jestem elastyczna nie potrzebuje kolejnego rozpraszacza... Cos przekabinowujesz, nie o to mi chodzi zopelnie jak interpretujesz.
Przemyślałam sprawę - to nie jest takie głupie. Co najbardziej przeszkadza przy lonżowaniu?
Ew. plątanie się lonży i... ciążenie, niewyważenie bata. A tu obie sprawy załatwione (jeśli "rękojeść" dobrze wyważona). Zakładając trzymanie w ręce z batem, a druga prowadzi konia.
Pod warunkiem, że ta obudowa nie jest zbyt ciężka, bo przy długim lonżowaniu każdy dodatkowy, choćby minimalny zbędny ciężar jest be 🙁 A dla takiego lonżowania 🙂 jak ostatnio robię - koń na kantarze, lonża do bocznego "oczka", koń grzeczny - chyba mi się by przydało.
Gorzej gdy konik, eee, "energetyczny" - bałabym się o swoje palce i o to, że jakby ta końcówka wypuszczona z ręki walnęła w cokolwiek...
.
Pomysł bardzo fajny (rzeczywiście można skupić się na innych aspektach lonżowania, niż pilnowanie sznurka), ale chyba tylko dla super grzecznych i wyszkolonych koni. Mechanizm zwijanej lonży to nic innego, niż jest stosowane w automatycznych smyczach dla psów. Największe dostępne na rynku smycze automatyczne są dedykowane psom 50-80 kg. Mam wrażenie, że taka lonża w konfrontacji z brykającym wesołym kasztanem przeżyłaby raptem z kilkanaście sekund 🙁
quantanamera wydaje mi się, że jest to ''trochę'' bardziej wzmocnione niż ta dla psów a co za tym idzie producent na pewno przewidział ewentualne szarpnięcia tych kilkuset kg. 😉
_megi_, ale szarpnięcie "tych kilkuset kilogramów" to kilka ton 🙂
Możliwe, ale myślę ze producent to przewidział a nie wpuszczał na rynek produktu na ''kilka minut" użytku  😉
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
24 maja 2013 08:14
spotkałam się z opinią o nadmiernym obciążaniu stawów konia w czasie lonżowania, czy istnieją jakies badania, dowody na powyższe?
pytam sie zupełnie serio, bardzo prosze o oswiecenie mnie  :kwiatek:
Moim zdaniem nie trzeba badań, żeby stwierdzić, iż NIEWŁAŚCIWE lonżowanie nadmiernie obciąża stawy.
Czyli na zbyt małym kole, za długie, zbyt forsowne...
Dava   kiss kiss bang bang
24 maja 2013 08:48
Dziewczyny no ale na chłopski rozum: jak ma lonżowanie nie obciążać stawów, jak koń łazi po okręgu (średnica to w zależności od warunków no ale umówmy się po 20m kole nie chodzi😉) przez bite 30-60min  😉
Oczywiście, że obciąża stawy. Dlatego jest kategoryczny zakaz lonżowania koni po kontuzjach wszelakich  😉
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
24 maja 2013 08:50
ja na chłopski rozum tez sie zgadzam, ale konkrety jakies
duunia, ale jakie konkrety?
Koń w naturze nie biega w kółko, w ogóle raczej mało zakręca, stado się przemieszcza do jakiegoś punktu najkrótszą drogą, a nie wężykiem zwiedzając okolicę.
Pobiegaj przez chwilę w koło (tak na minimum 5-10 kółek na kole np. 4 metry średnicy), zobacz, jakie będziesz miała odczucia na swoich własnych nogach. Wewnętrzna, która przejmie większość ciężaru i zewnętrzna, która będzie się odpychać, żeby ciało nie gubiło trajektorii. Tylko koń ma do wzięcia nie kilkadziesiąt kilo ciężaru, jak człowiek, tylko kilkaset.
Nie mówiąc już o tym, że przy braku prawidłowego zgięcia w kłodzie, szyi - te obciążenia na nogi o wiele bardziej rosną. Dlatego nigdy nie powinno się lonżować długo, a już na pewno nie konia odgiętego, albo prostego i sztywnego na dyszel.

Chodzenie w kółko obciąża nie tylko stawy, ale i ścięgna. Z konkretów - ban od weta dla konia z kontuzją zginacza powierzchownego na stęp na karuzeli na cały czas leczenia. Niby żadne obciążenie, prawda? A jednak, żeby nie przeciążać nogi, stępować trzeba było w ręku po jak najdłuższych prostych, unikając jak się da zakręcania innego niż duże i bardzo łagodne łuki.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
24 maja 2013 16:45
no zgadzam się z wami, dziewczyny, właśnie nawet sie kłócę w stajni ostatnio na ten temat, wszystko to juz wiem i powiedziałam ale nie osiągnęłam zrozumienia  😉
ech 🙁
duunia, Bo chyba nie da się jednoznacznie określić co znaczy "nadmierne obciążenie" i co znaczy "lonżowanie". Jedno jest pewne - lonżowanie w sposób nie dość że nieszkodliwy, a działający na korzyść zdrowia konia jest bardzo trudne. Znacznie częściej widzi się ludzi lonżujących konie źle i bardzo źle, więc ja się wcale nie dziwię, że w opinii niektórych jest uznawane za ogólnie szkodliwe. 😉
A co i dlaczego twierdzi osoba z którą dyskutujesz?
Gillian   four letter word
24 maja 2013 20:34
jakie lonżowanie jest złe? jakie są najbardziej rażące błędy?
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
24 maja 2013 20:52
W sumie chyba największym i podstawowym błędem jest koń odgięty na zewnątrz 👀
Mnie zawsze razi lonżowanie na zbyt ciasnym kole i źle dopasowane wypięcie (za ciasne/za luźne).
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
24 maja 2013 21:18
No i mało zmian kierunku też dobre nie jest. Ja staram się zmieniać często a nie że stęp, kłus, galop na prawo, później to samo na lewo i do domu
Wszystko co wyżej zostało wymienione, chyba nawet w dobrej kolejności od najgorszego.
Jeszcze można dodać niewłaściwe tempo, za mało przejść, za długi czas lonżowania...
Julie, a jakie tempo do poszczególnych chodów jest uznawane za właściwe?
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
25 maja 2013 21:50
Myślę że Julie z tempem chodzi o to żeby koń szedł aktywnie, podstawiając zad, mocno się odpychał nogami, nie wlókł ich ale też nie pędził. Czyli nie może się wlec z zadem w stajni tempem umierającego ale nie może lecieć na łeb na szyję. W każdym chodzie.
I też, żeby tempo było stałe, a nie pół kółka normalnie, a drugie pół zapiernicz.
Przepraszam, jeśli któreś z moich pytań przewinęło się już wcześniej w wątku, ale przebrnięcie przez 40 stron to dla mnie trochę dużo czasu.  😡
Borykam się z problemem braku umiejętności lonżowania z mojej strony i młodym, charakternym koniem. Celem, który chcę osiągnąć na razie jest po prostu sprawienie, żeby koń biegał po kole i się mnie słuchał, ale mam z tym duży problem.
Mianowicie chodzi o to, że nicpoń w ogóle nie chce wejść na koło: na początku rusza w inną stronę (nie wiem, jak ogarnia to, w którą stronę chcę go poprowadzić ja - koński szósty zmysł) a jak próbuję go skręcić jest od razu wielki bunt - odsadza się, galopuje w przeciwną stronę, uwiesza mi się na ręku, skacze, bryka... ogólnie rzecz biorąc robi wszystko, żeby zrobić nam krzywdę. Kiedy wreszcie udaje mi się wywalczyć (niestety, muszę to robić siłowo, bo nie potrafię inaczej) aby wszedł na ścianę, pojawia się nowy problem: on chce zapieprzać do przodu, kiedy mnie w zupełności nie o to chodzi. Więc znowu szarpię za lonżę i na niego krzyczę, on się stara uspokoić ale to na krótką metę. Ogólnie cały czas jest problem z tym, że idzie sobie ładnie a nagle coś mu się nie spodoba i się odsadza - odwraca się do mnie przodem i cofa do tyłu. Nie wiem, co z tym mam robić - muszę go siłowo naprowadzać z powrotem na koło. 🙁 Wygląda to tak że uwieszam mu się całym ciężarem na pysku i ciągnę, cały czas pulsacyjnie zwiększając nacisk. Jest młody, ma 3 lata, dopiero niedawno zaczęliśmy "pracować" i to bardzo nieregularnie. Boję się, że swoim brakiem umiejętności i doświadczenia zrobię mu bardzo dużą krzywdę, ale widzę, że on robi to specjalnie. Cwaniakuje, cały czas mnie sprawdza, bo albo próbuje mi się wytarzać, cały czas schyla się po trawę (muszę go lonżować na zaadoptowanym pastwisku, ma wydeptane tylko koło), dzisiaj udawał, że coś go straszy przy drodze (wiem, że tak naprawdę udawał, u niego to po prostu widać). Nie wiem, czy opisałam tu wszystko, ale to są chyba główne problemy. Stresuję się tym, że go bardzo mocno zniechęcę do siebie, do ludzi, do pracy, do wszystkiego... ale inaczej niż siłą nie da się z nim pracować.

Proszę o radę, odpowiedź lub o cokolwiek. Nie wiem już, co robić. Miałam dla niego zrobiony mały placyk, to było ogrodzenie które zamykało koło, ale raz puściłam go bez lonży i po prostu "wziął na klatę" pastucha. Na samym początku chodził na lonży bez zamknięcia, potem w środku, a teraz znowu bez. Jakoś próbujemy sobie radzić, oboje jesteśmy uparci, to jest wieczna próba charakterów.

Mam tylko małą prośbę, żeby nie krzyczeć na mnie "po coś brała małego skurczybyka, skoro nie masz doświadczenia" - koń nie jest do końca mój. Kupiła go moja siostra, jest jego właścicielką. Ja tylko hobbistycznie to coś temperuję, bo lepiej żeby ktoś w ogóle próbował niż żeby miał terroryzować każdego, kto do niego sie zbliży.
Pedrutka, tu ciężko coś innego doradzić niż to byś znalazła kogoś z doświadczeniem, kto pokaże Ci jak masz pracować za żywo. A w pracy z takim koniem jak opisujesz potrzeba przede wszystkim cierpiliwosci i jednak choć minimalnego doświadczenia
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
27 maja 2013 21:19
Niestety ale chyba, tak jak pisze Szlachta, pozostaje znaleźć kogoś kto ma doświadczenie i pokaże ci co robić.

"nie wiem, jak ogarnia to, w którą stronę chcę go poprowadzić ja - koński szósty zmysł"

Żaden szósty zmysł, to ty albo pokazujesz całym ciałem co chcesz zrobić lub źle pokazujesz i on źle to interpretuje 😉

Jedyne co można powiedzieć: Kiedy już uda ci się odesłać go na koło tak jak chcesz to daj mu biec takim tempem jak chce, niech to będzie dla niego nagroda, niech wie że o to chodziło. Jak od razu żądasz czegoś nowego to nie wie czy chodziło o to  a ty chcesz czegoś nowego czy to jednak nie było to bo ty od razu zaczynasz robić coś innego
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się