Nasze upadki z koni.

kurcze crazy... Ty tak ładnie siedzisz i masz jeszcze długie nogi, więc oglądając filmik ciężko sobie wyobrazić, że z tym siodłem możesz sie rozstać.. no ale na upadek konia nie ma mocnych...

mam nadzieję, że z głową wszystko ok
pointure   Dresiarz mentalny.
25 maja 2013 19:19
crazy oby żadnych trwałych urazów. Miałam podobny 2 lata temu. Na zwykłej stacjonacie. Koń pogubił nogi, poleciał przez łeb, ja na twarz, koń na mnie. Rozerwane mięśnie obniżacze wargi dolnej (czyli wszystko poniżej dolnej wargi aż do brody- szycie od wewnątrz) Cała obita twarz, na oddziale ratunkowym stwierdzono, że mam bardzo silnie skręcone kolano i wylew śródtkankowy w nim- stabilizator+  rehabilitacja.
Wczoraj, po ponad 2 latach, po konsultacjach z lekarzami z których nic nie wynikło (kolano wciąż boli) byłam u najlepszego ortopedy (zaczęło boleć mocniej) okazało się, że miałam zerwane więzadło krzyżowe przednie. Kolano w rozsypce, wszystko lata. Operacja, rekonstrukcja, chyba przeniosę się do towarzyskich- dział uszkodzone kolana.  🤔
Wspolczuje strasznie..

U mnie z urazow widocznych juz nic nie ma, boli troche kolano i pachwina, ale to taki juz nie bol. po prostu naciagniete to wszystko i obite, boje sie o glowe , bo to wewnetrzny uraz, a przy moich ogolnych bolach glowy moze byc nieciekawie.
A wiadomo ze jak nie ma wiekszych obrazen to chcialoby sie juz wsiadac, a nie wolno.
Hej wszystkim 🙂
Regularnie tu zaglądam, jak dotąd nigdy nie miałam okazji tu nic napisać, aż do dziś  😡
Otóż spadłąm dziś z konia zanim zdążyłam na nim dokładnie usiąść...
Wchodzę sobie na kobyłkę z murka, a ona nie wiedzieć czemu przesunęła się w bok,  ja jak pająk zawisłam na niej, potem od niej "odpadłam" i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt że jak leżałam na ziemi to ona zwyczajnie mnie nadepnęła.... w łydkę. 4 siniaki, skóra zdarta, łydka dwa razy większa od drugiej ale będę żyć🙂🙂
ed
Blaki Ojej, właśnie się zastanawiałam jak to jest, że koń nadeptuje na człowieka. Nie widzi go ? robi to specjalnie? Czy jest w szoku ?

koniczkowaaa A może na odwrót spróbuj powoli przyzwyczajać konika do różnych pokrowców i aparatów ?
ed
koniczkowaaa Rozumiem 🙂 Czasem najróżniejsze rzeczy konia zjadają XD ale i psa (np.kozy "zjadają" moje psy)
ed
Blaki Ojej, właśnie się zastanawiałam jak to jest, że koń nadeptuje na człowieka. Nie widzi go ? robi to specjalnie? Czy jest w szoku ?




Nie wiem jak inne konie, ale ona chyba się sama nie spodziewała takiego obrotu sytuacji, ja jej wpadłam pod nogi a ona spanikowała i próbowała się "ratować"  🤣 a że jest to koń dość pobudliwy to i tak mnie lekko potraktowała 😵
Farifelia   Farys 21.05.2008
06 lipca 2013 12:10
Haha Blaki łobuzie, a mi to się nie przyznałaś 😁
Ale dzięki temu przypomniała mi się moja lotka w terenie z Jorga, pamiętasz?? 😀
Pojechałyśmy w teren już ładnych parę lat temu. Dojechałyśmy do polany, na której zawsze konie cisnęły do góry na złamanie karku (o polityce tej stajni za tamtych czasów nie ma co już rozmawiać). Mimo wszystko, konie podjarane i nabuzowane, rwały się do galopu. Jednak było ślisko, po deszczu i nie chciałam, żeby gdzieś mi się wywalił.
Reszta koni przeszła obok mnie jak burza, a Jorg też mi się już wyrywał. Ale zaczęłam nim kołować na dole, czekając aż dziewczyny zjadą z górki. Jorg jednak nie dał mi długo nad sobą panować, bo w końcu się wkurzył i postanowił się mnie pozbyć 😉 Zaserwował mi serię ostrych baranów, aż w końcu z niego spadłam 😉 Jak spadłam to na dokładkę przegalopował mi po ręce.
Zanim konia złapałyśmy, zdążył urwać 2/3 wodzy i w rezultacie, prowadziłam go za tą 1/3 wodzy do stajni. Na drugi dzień z ręki miałam ogromną spuchniętą banię  😀
A do dziś od tamtego czasu, jak jest zimno i ręce mi chłodną, pojawia mi się na niej taka czerwona plama 🙂 Ach te końskie pamiątki 😁
Znalezione w necie z niedawnych zawodów: dla mnie mistrzostwo w dziedzinie upadku 🙇
barnabik, Musialam to zobaczyc kilka razy, zeby ogarnac o co chodzi. szacun :p
Oliwia Wierzbowska?  🤣
darolga   L'amore è cieco
24 lipca 2013 16:07
Mistrzostwo!  👍
Hahahaha, genialne  😀

To ja wypiszę takie najciekawsze upadki w moim wykonaniu.

1) Dawno temu byłam z koleżanką w terenie. Ona na kucu walijskim, ja na większym koniu (wtedy go dzierżawiłam). Miałyśmy pogalopować po polanie pojedynczo, żeby konie się nie nakręciły. Także zagalopowałam, mój koń się skapnął, że kolega za nim nie pędzi, także skręcił do zewnątrz zapadając się w jakimś rozoranym polu. Zahamował gwałtownie, a ja przeleciałam przez szyje, robiąc fikołka i spadłam na nogi. Takie ninja ze mnie  🤣

2) Tej zimy jeździłam po ujeżdżalni. Był śnieg, ale nie było ślisko. Galop na prawo, ja w półsiadzie. Jedziemy normalnie, gdy nagle kunio się potknął, poślizgnął, wylądował na kolanach. Ja mu przeleciałam przez głowę, on (nie wiem za jaką cholerę to zrobił..) mnie przeskoczył. Nikomu nic nie było, ja tylko siniaka na głowie zarobiłam  🙂

3) W zeszłe lato miałam za zadanie dokończyć "zajeżdżanie" kucyka szetlandzkiego. Pozostał galop. Przyznam, że z żadnego konia nie spadłam więcej razy niż z niego  😀 Kłusujemy, delikatna łydeczka do oporu. Nagle zryw galopem, zatrzymanie i rodeo 😀 No, ale dodam, że w końcu na terenach go ujarzmiłam.
Chyba przyszła pora i na mnie, żeby się dopisać do tego wątku... W zeszłą sobotę skakałam, ustawione było jakieś 70 cm, spóźniłam się z łydką na odskoku (generalnie jestem nielotem i do tego konkretnego skoku to szło nam aż za dobrze, żeby tak pozostało do końca 😉), bo zafiksowałam się na tym, że za mało aktywnie jadę i to się nie może udać... Koń miał na ten temat własne zdanie, odbił się i tak (tylko trochę za późno, więc bardziej w górę), ja trochę zostałam... no i za przeszkodą każde poszło w swoją stronę. 😂 No dobra, ja dałam centralnie na beret, a on natychmiast się zatrzymał, patrząc na mnie z nieskrywanym zdumieniem, że leżę, a przecież on nic... Poza tym, że przez jakieś pół godziny po upadku czułam, że mam guza, nie zrobiłam sobie absolutnie nic, choć koleżanka mówiła, że z boku to wyglądało tak, że przypomniała sobie swój własny upadek, po którym wylądowała na 3 dni na obserwacji... Cóż, z tego konia spadłam do tej pory tylko 2 razy, za każdym razem podczas skoków, za każdym razem z mojej winy i za każdym razem był tak samo zdziwiony - przynajmniej już wiem, że na następne skoki muszę się przywiązać do siodła. 😜

Dziś z kolei koń się wywalił sam - bawiliśmy się luzem z ziemi, latał sobie kłusem dookoła mnie, po czym nagle wyrwał galopem... i wyłożył się jak długi na najbliższym zakręcie. 🤔wirek: Na szczęście nic sobie nie zrobił, ale można rzec, że w temacie "jestem sierotą bożą i leżę na ziemi, kiedy nie ma ku temu najmniejszego powodu" jesteśmy siebie warci. Do tej pory nie mogę przestać się śmiać, jak sobie przypomnę jego minę. 😂
zTo ja dwa tygodnie temu byliśmy z Kaszmirem na obozie. Poprzedni tydzień chodził 2 jazdy dziennie, a potem niedzielę miał wolną i to prawdopodobnie było przyczyną jego nadmiaru energii. Najpierw na porannej jeździe przewiózł mnie po górkach-dołkach dzikim galopem z brykami, ale wysiedziałam.
Na popołudniowej jeździe chodził już spokojnie, niczego się nie bał. Kłusowaliśmy sobie spokojnie przy zraszaczach z wodą i nagle Kaszmir wywalił z czterech w górę (to pamiętam), a potem sru galopem i jeszcze brykał (tyle wiem od osób obserwujących). A ja zaryłam centralnie głową w piach i trochę mnie zamuliło.
Pani doktor przyjechała, zmierzyła ciśnienie! i powiedziała, że nic mi nie jest. Bez komentarza...
sumire, co to znaczy "spóźniłam się z łydką na odskoku"?
rozszyfrowałabym to jako-dała za późno łydkę, więc koń odbił się za blisko przeszkody 😉
A jakby dała wcześniej to odbiłby się w odpowiedniej odległości? 🤣
To koń skacze bo jeździec "daje łydkę"? 🤣
Facella   Dawna re-volto wróć!
25 lipca 2013 14:50
2) Tej zimy jeździłam po ujeżdżalni. Był śnieg, ale nie było ślisko. Galop na prawo, ja w półsiadzie. Jedziemy normalnie, gdy nagle kunio się potknął, poślizgnął, wylądował na kolanach. Ja mu przeleciałam przez głowę, on (nie wiem za jaką cholerę to zrobił..) mnie przeskoczył. Nikomu nic nie było, ja tylko siniaka na głowie zarobiłam  🙂


To na pewno były kolana?
Podkreślenie moje.
Facella, ojtamojtam 🤣 "on his knees" 🤣
A jakby dała wcześniej to odbiłby się w odpowiedniej odległości? 🤣
To koń skacze bo jeździec "daje łydkę"? 🤣

Bardziej chodziło mi o to, że straciliśmy impuls przy dojeździe do przeszkody, a jak stwierdziłam, że to się nie może udać w ten sposób, to zamiast pojechać mocniej... zostawiłam wszystko własnemu biegowi. 🤔wirek: Może się poprzednio niefortunnie wyraziłam.
A, czyli odstawiłaś łydki 🙂 w najeździe - faktycznie niefartowny pomysł.
A, czyli odstawiłaś łydki 🙂 w najeździe - faktycznie niefartowny pomysł.

Ano - zwłaszcza przy koniu, który skoczy tak czy siak, byle mu tą przeszkodę pokazać... No cóż, inny koń raczej by stwierdził, żebym się wypchała z taką zabawą, i pewnie bym skończyła głową w drągach, więc narzekać nie będę. 😉 Ale kiedyś się wyrobię - żebym go więcej nie musiała przepraszać, że ma panią pierdołę, która nic, tylko te łopatki i ustępowania, i nawet takich mikrusów poskakać nie da. 😁
Ja zaliczyłam 8 gleb na jednym obozie, w tym 4 na jednej jeździe 🤣 Tym samym zostałam stajennym dupmistrzem. Pamiętam tylko 5, chyba, że coś mi nagle wpełźnie do łba.
1. Jedziemy szereg z dwóch przeszkód maks 50 cm. Jechałam wcześniej to, a teraz mój kochany(:hihi🙂 trener wymyślił sobie puszczenie wodzy. Pierwsza przeszkoda ok, druga... Cela nie dostała łydki, wyłamała i wpakowała mnie tym samym w przeszkodę. Kłódka mi się wbiła w plecy. Bezdech na jakieś 10 sekund. Potem wstałam i dałam radę, jednak jakiś uraz do szeregów jest.
2. Po przeszkodzie wypadły mi strzemiona. Trzymam się grzywy, pochylam się do przodu, końcem czego jedna nogą mam za siodłem, reszta pięknie wisi po drugiej stronie. Chciałam zeskoczyć na nogi, ale straciłam równowagę i padłam na 4 litery.
3. Teren. Koń prowadzący przestraszył się zabójczej krowy, pogalopował dalej, ja Celę starałam się utrzymać, w końcu ona wyrwala za nimi. Próbowałam jakoś to wysiedzieć, ale mnie wysadziło. Efekt końcowy-rozcięta i opuchnięta powieka.
4. Plaża, ktoś robi zdjęcia. Każe nam galopować wszystkim. Konie ruszyły, Cela też. Jadę w tym półsiadzie, jadę jadę aż mnie znów wyrzuciło z siodła. Nie pytajcie czemu, bo sama nie wiem.
5. 2 jazda w galopie. Pochylenie się do przodu i sruu na bok.
Jestem mistrzem, nie musicie mi tak klaskać.
Jednak trener ma rację, będę kaskaderką i zawodowo będę spadała z koni. 😁
trener wymyślił sobie puszczenie wodzy
😎

Swoją szosą po tym tekście przypomniał mi się mój inny upadek. To było w ramach zaliczania wf-u na uczelni i mieliśmy wtedy wyjątkowo zastępstwo z innym instruktorem (tzn. normalnie była instruktorka od jazd studenckich i instruktor od jazd "komercyjnych", tego dnia trafiła nam się jazda z tym drugim). Wtedy miałam jeszcze tendencję do pochylania się w siodle (ubzdurało mi się, że tak jest bezpieczniej i jakoś tak asekuracyjnie sobie siedziałam - nie pytajcie 🤔wirek🙂 no i tenże instruktor jak zobaczył, jak jeżdżę, uznał, że mnie będzie tego oduczał. W ramach tegoż kazał mi wyjechać na czoło zastępu, zakłusować (reszta zastępu - stęp), rzucić wodze, ramiona rozłożyć na boki... No i mówi, żebym się odchyliła do tyłu. No to się odchyliłam. Pewnie przy okazji "przytrzymałam się" łydką, w każdym razie koń przyspieszył (nadal pozostając w kłusie). "Jeszcze się odchyl". No więc odchyliłam się, będąc już na długiej ścianie. Koń w galop, chwilę później zwyczajnie poniósł, zanim ogarnęłam, co i jak i zanim złapałam wodze - już byliśmy przy krótkiej ścianie, wzdłuż której są trybuny, ogrodzone bandą i na tym jeszcze jest taka metalowa barierka. Wiedząc już, że się nie utrzymam, chciałam się ewakuować "do wewnątrz" ujeżdżalni... cóż, siła odśrodkowa była szybsza. 😎 Oczywiście przyrąbałam całą prawą stroną ciała w tą barierkę i bandę. Efekt - naderwane mięśnie w okolicy biodra, rozwalona kaletka w kolanie, jakieś tam otarcia na twarzy. Po upadku był telefon na pogotowie, gdzie najlepiej jechać z urazem biodra i kolana (na szczęście głową w nic nie uderzyłam) - poinformowano nas, że na Wołoską. No to na Wołoską. Dojeżdżamy, w międzyczasie telefon do ojca, żem trochę niepełnosprawna, zanim przyjechał, dowiedziałam się, że tego dnia na dyżurze jest tylko chirurg od urazów głowy, ze stawami to na Bródno. Bomba, szkoda, że dyspozytorka przez telefon powiedziała nam co innego... W końcu ojciec przyjechał, stwierdził, że Bródno to jego "ulubiony" szpital, więc idziemy prywatnie do ortopedy. Miny ludzi w poczekalni - bezcenne, no bo wyglądałam, jakby mnie pobili. 😁 Koniec końców dostałam dwa tygodnie zwolnienia, w tym tydzień zakazu ruszania się z łóżka. Grzecznie wyleżałam swoje, po czym dwa tygodnie po upadku zaskoczyłam instruktorkę, przychodząc normalnie na wf (no bo przecież ortopeda powiedziała, że mogę ponownie wsiąść, jak przestanie boleć :lol🙂... Nie polecam tak szybkich powrotów, kolano potrafiło się przypomnieć jeszcze pół roku później. 😎 Słuchania wszystkich poleceń instruktora też nie polecam - w każdym razie tych o rzucaniu wodzy na koniu, który ma tendencję do ponoszenia (bo to nie była jednorazowa akcja, on to robił prawie co jazdę, jeśli mu się zostawiło za duży odstęp od dupy innego konia) i który w takiej sytuacji nie jest przypięty do lonży. 😉 Po tym upadku miałam niezły uraz, co prawda wsiadać wsiadałam, ale zawsze gdzieś była ta obawa, że koń coś odwali... Jak faktycznie odwalał (tzn. wystarczyło, żeby się spłoszył i lekko uskoczył w bok), to była mogiła, od razu się cała spinałam... No, jednym słowem się bałam (głównie tego, że znów spadnę... i że będę się bać jeszcze bardziej), zwłaszcza wsiadając na jakiegoś konia pierwszy raz. Przeszło mi po dwóch latach, kiedy koleżanka zaciągnęła mnie do obecnej stajni. Jak wsiadałam na "nasze" konie po raz pierwszy, to też lekko spięta, ale po tych pierwszych jazdach... przeszło jak ręką odjął. Jak czasem wsiadam na "obce" konie - to ciągle jeszcze nie na pełnym luzie, ale między moją jazdą z okresu tamtego upadku a obecną jest przepaść, poprawiłam masę rzeczy, na pewno lepiej siedzę... i nawet jak koń "coś", to zostaję w siodle, zamiast uskuteczniać jakieś niezbyt efektowne pomysły. No i dzięki temu czuję się o wiele pewniej. Inna sprawa, że do tej pory się zastanawiam, o ile dalej mogłabym być w sensie jeździeckim, gdyby nie tamta gleba...
Cela akurat jest mega spokojnym koniem. O ponoszeniu nie było mowy. Później Łukasz skakał i szła normalnie, więc problem tkwił w tym, że nie dostała łydki.
Chyba właśnie zaliczyłam upadek  🙇 Teraz, czytając to. Tzw. wszystkich członków.
Czy tylko mnie ten wątek tak często bardzo smuci?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się