stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

ElaPe, zgodzę się z tobą co do "nienormalności" brykania u ujeżdżonego konia, natomiast przyczyn zdrowotnych w pierwszym rzędzie doszukiwałabym się u koni, u których brykanie połączone jest z różnymi formami odmowy ruchu. Jeśli koń bryka, pędzi, bryka, sytuacja stopniowo się pogarsza, jeśli na padoku bywa równie ożywiony, jeśli w dodatku nie robi tego stale (pod jeźdźcem), tylko okazjonalnie (ale coraz częściej) - raczej będę podejrzewać błędy w sztuce. Trudno też doszukiwać się problemów tego typu u konia, który chętnie i dobrze skacze, a po ciężkim treningu jest w dobrej formie. Nie mówię, że u tego konia tak jest, ale że brykanie nie zawsze płynie z przyczyn zdrowotnych (chyba, że poprzestawianie we łbie na skutek nie/działań jeźdźca uznamy za przyczynę zdrowotną).
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
26 lipca 2013 08:41
Przecież nie mówię że brykanie (starszego, ujeżdżonego konia, nie ogiera) zawsze wynika z jakichś problemów zdrowotnych.

Napisałam że

Na forum były przypadki często brykających koni i prawie zawsze okazywało się że koniom tym coś dolega ze strony aparatu ruchu czy kostnego.
Ale nie jest tak, że jak brykanie wynika z problemów zdrowotnych ( w pierwszej kolejności pewnie myśli się o problemach z plecami) to robi to praktycznie na każdej jeździe?
Mój koń miał sporadyczne wyskoki z brykaniem w sumie od samego początku odkąd do mnie trafił (ponad rok temu), ale te brykanie było zawsze formą buntu i sprzeciwu.
Zdarzało się np. w terenie kiedy nie chciał za nic w świecie przejść przez strumyk w terenie (przechodził przez niego wiele razy, ale akurat wtedy było po mocnych opadach deszczu i strumyk był bardziej rwący, szerszy).
Najpierw się zatrzymał i nie chciał ruszyć, a jak już nic nie pomagało (bo ja zdecydowanie dawałam coraz mocniejsze pomoce do ruszenia i nie pozwalałam się cofać) to próbował brykać.

Wczoraj na jeździe zaczął brykać po tym jak spłoszył się człowieka wychodzącego nagle zza krzaka przy ścianie ujeżdżalni (normalnie pewnie też by się lekko spłoszył, a że był w stanie "czego by się tu wystraszyć- może listka na drzewie, a może własnego pierdzenia" to taki silny bodziec spowodował bardzo intensywną reakcję, niespecyficzną dla niego).
Najpierw mnie poniósł na drugi koniec maneżu dzikim galopem, a potem cała jego uwaga była skupiona na bacznym obserwowaniu tej "ściany śmierci" na której pojawił się nagle człowiek.
Nie chciał dojechać w ogóle do tej ściany i na moje bardziej stanowcze próby zaczął odpowiadać brykaniem.
Tak mi się wydaje (ale jeśli jest inaczej wyprowadźcie mnie z błędu), że jeśli coś by go bolało, to okazywał by to częściej.
Potrafi grzecznie pracować przez 2 tygodnie, współpracować na jazdach ujeżdżeniowych (gdzie jednak dość sporo od niego wymagam, wykonuje ćwiczenia, które raczej mocno angażują aparat ruchowy), na skokowych gdzie np. skaczemy szeregi gimnastyczne (też chyba gdyby go bolały plecy to tego typu skoki sprawiałyby mocny dyskomfort?) w terenie.
Trochę mnie nastraszyłyście, ale mam nadzieję, że to jednak nie dzieje się z powodu jego bólu czy dyskomfortu, ale mojej jeździeckiej "ciotowatości" i stresowania się 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
26 lipca 2013 09:15
Ale nie jest tak, że jak brykanie wynika z problemów zdrowotnych ( w pierwszej kolejności pewnie myśli się o problemach z plecami) to robi to praktycznie na każdej jeździe?

Z opisów osób je jeżdżących wynikało, że konie te miały lepsze i gorsze dni - jednego dnia grzeczny, następnego już nie. Niekoniecznie problemy z plecami, z nogami też.
dea   primum non nocere
26 lipca 2013 09:59
..albo z brzuchem. Mam nadzieję, że to mimo wszystko nie to  :kwiatek:
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
26 lipca 2013 10:04
no więc właśnie. Miejmy nadzieję że to "tylko" problemy wychowawcze. 😉
famka   hrabia Monte Kopytko
26 lipca 2013 10:15
mi to też bardziej wygląda na wychowawcze i cwaniakowanie koniska, przerabiałam to na swoim kopytnym zaraz po tym jak trafił do mnie
co do wrzodów o których wspomniała dea, to przy tej przypadłości raczej idzie w odwrotnym kierunku do całkowitej niechęci do jakiegokolwiek ruchu, koń sztywny osowiały i zoobolały
Famka wszystko można o nim powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest obolały, osowiały i niechętny do ruchu.
Jakby podczas takiej złej jazdy puścić mu wodze, to najchętniej będzie sobie radośnie galopował i szukał przeszkody jaką by tu sobie z przyczajki skoczyć.
Jak się go puści luzem na ujeżdżalni to zaliczy sam z siebie wszystkie przeszkody stojące na placu.
Mam nadzieję, że jednak to nie problemy zdrowotne.
Odpukać nigdy nie mieliśmy żadnych problemów gastrycznych- kolek, zaparć, biegunek.
A co do problemów z plecami, to tak jak wcześniej pisałam wydaje mi się, że wtedy reakcja byłaby zdecydowanie częstsza i miałby trudności z wykonywaniem jakiś trudniejszych i bardziej angażujących plecy ćwiczeń.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
26 lipca 2013 10:26
Też mi te opisane zachowania tego konia trochę nie odpowiadają objawom konia z wrzodami. Z tym że są też konie z wrzodami które żadnych widocznych objawów nie mają. Ale zawsze można zrobić wstępnie taki test jak tu pokazano:

Jak za pomocą ucisku punktów akupunkturowych odpowiedzialnych za układ pokarmowy zorientować się czy koń nie ma wrzodów - filmik instruktażowy



1 Punkt uciskowy

Na klatce piersiowej, na wysokości łokcia, w miejscu gdzie popręg leży

2 punkt uciskowy CB 17

Na mostku, o szerokość dłoni za przednimi nogami

3 punkt uciskowy

W punkcie gdzie łopatka  styka się z klatką piersiową, oraz odcinek gdzie kłąb przechodzi w grzbiet

4 punkt

Cały obszar lędźwi
Dzięki Ela spróbuję zrobić test.
Mój kobył miał wrzody diagnozowane gastroskopią.
To badanie to jakiś pic na wodę (mam na myśli kolesia z filmu),bo takowe kobyłowi zrobiłam i....nic.
famka   hrabia Monte Kopytko
26 lipca 2013 10:37
ElaPe, nie mają do czasu,  do momentu póki nie pęknie albo nie podrażni się kwasem żołądkowym, taka choroba
a objawy są zwykle bardzo mylące, wyglądają jak kolka z silnym bólem

czytając historię pati, mam wrażenie jak bym czytała swoje początki, każdy ale to każdy inny jeździł mojego konia a ja po pół godzinie zsiadałam z płaczem, bo ani w prawo ani w lewo ani nawet stępem do przodu,  bo sobie wymyśliłam że nie będę "konisiowi dokuczać" żeby mnie "kofał" etc...
efekt był taki że koń wyczuł i robił ze mną co chciał, łącznie ze straszeniem mnie że "może za chwilę sobie bryknę to szybciej zleziesz ze mnie"
edukacja mojej głowy trwała ładne 3 miesiące
bunt zniknął , koń chodzi jak malowany, czasem mu się przypomni i  próbuje sprawdzić czy jeszcze sobie może powydziwiać że się wystraszę, strachu nie ma, koń machnie ogonem i idzie dalej do przodu 😉

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
26 lipca 2013 11:08
edukacja mojej głowy trwała ładne 3 miesiące

to i tak w sumie niedługo. Niektórym zostaje na zawsze i przechodzą na niejeździectwo...ekhm.... naturystykę 😉

Może napiszesz pokrótce na czym polegała edukacja twojej głowy?

To badanie to jakiś pic na wodę (mam na myśli kolesia z filmu),bo takowe kobyłowi zrobiłam i....nic.

Kasia&Figa donosiła że robiła i że wyszło że jej koń ma wrzody.
famka   hrabia Monte Kopytko
26 lipca 2013 11:39
ElaPe, wyszło to całkowicie z głupia franek, ale było szybko i skutecznie,
konia zakupiłam w czerwcu, na lipiec pojechałam na wakacje w góry do babci, i po tych niemocach stwierdziłam że skoro koło babci są jazdy konne to sobie pójdę na jakiegoś spokojnego rekreanta pupę poklepać, i dostałam w stosunku do mnie bardzo dużego zimnioka, po czym właścicielka po godzinie obserwacji mnie na koniu na dzień następny dała mi jeszcze większą kobyłę skrzyżowanie zimnioka z małopolakiem, kobyłę charakterną i z ciągiem F16
stawiałam opór do bólu że nie wsiądę bo mnie zabije to wielkie cielsko, po 3 próbie wsiądę nie wsiądę zrobiło mi się wstyd (z racji chyba mojego wieku) i wsiadłam, żeby było weselej bo po pół godziny walki ze strachem i kupą w majtach, Pani zabrała mnie w teren i na spokojnie wszystko wytłumaczyła o wieku, wyobraźni, bezpieczeństwie i strachu w mojej głowie etc...
przychodziłam do niej całe 3 tygodnie wakacji i uczyłam się wszystkiego od podstaw łącznie z walką z samym sobą
po wakacjach wróciłam do wawy z numerem telefonu do instruktorki którą mam niedaleko domu i szczerze mówiąc tylko ciekawość zaprowadziła mnie na jedną lekcję do nowej osoby polecanej przez Panią z gór, zostałam na 2 miesiące nauki jazdy i walki ze sobą
efektem było to że wsiadając już na swojego konia nie miałam czasu na słabości tylko chciałam więcej i lepiej 
pati12318, przeczytałam twoje posty i jak dla mnie to w twojej sytuacji nie ma mowy o problemach zdrowotnych tylko koń ma Cię, mówiąc brzydko, ale dosadnie w d. To brykanie gdy czegos wymagasz czego on nie chce, szukanie przyczyny spłoszenia się i jak się uda powatarzanie menewru. Zamknięcie stanowcze w pomocach sprawia, że nagle nic nie jest straszne i brykac nie trzeba. To wszystko jest wręcz ewidentne, że on po prostu uruchamia własny program i tyle.Tutaj nie ma raczej innego wyjścia niż zacisnąć zęby i z nim wygrać, przejechac problem. Pokazac mu, że Ty sie go nie boisz, a on ma Ciebie respektować. Zapewne jeszcze nie raz będzie próbował, ale na pewno nie jest głupi i załapie, że zabawa się skończyła i trzeba Cię respektować.
Myślę, że masz rację Klami.
Jak tak się dobrze zastanowiłam nad tą całą sytuacją, to wydaje mi się, że jego zachowanie dosyć mocno pogorszyło się od jednej jazdy jakieś 2 miesiące temu.
Przyjechałam późno do stajni i wsiadłam dopiero koło 20 (gdzie u nas o 20 zaczyna się już karmienie koni).
Był sam na ujeżdżalni, a koledzy w stajni już się rozkoszowali kolacją. No jak to tak konia traktować?
Zaczął się głupio zachowywać, płoszyć, próbował brykać jak nie pozwalałam mu wpadać ciałem w stronę wyjścia z maneżu...
A ja głupia ciotka zamiast to przejechać i wyegzekwować chociaż chwilę normalnej współpracy zsiadłam i zaprowadziłam go na kolacje...
Nie wiem co ja sobie wtedy myślałam, ale pewnie opanowało mnie to o czym wcześniej dziewczyny pisały, że to mój koń i chce żeby między nami wszystko było takie pełne miłości 😉
Cudzemu koniowi nigdy bym nie pozwoliła na take zachowanie.
Jakoś wcześniej nie skojarzyłam tak dokładnie, że pewnie tamta jazda jakoś zaogniła problem.
Niby na następnej jeździe chodził ok, ale potem coraz częściej się zdarzały na początku tylko złe momenty na jeździe, a potem to już całe jazdy (najpierw udawało mi się je jakoś wygrać, potem było coraz trudniej, aż zaczęły się kończyć moją porażką , stresem, że sobie konia popsułam).
Opisywałam wcześniej moją wczorajszą jazdę i swój pierwszy malutki sukces z którego jestem zadowolona 🙂
I rzeczywiście rady min. halo   żeby jechać zdecydowanie w korytarzy pomocy, plus mocniejszy kontakt (i nie zapominanie o pomocach napędzających) kiedy on zadziera łeb i próbuje się odginać w stronę ściany żeby ją obserwować i odpuszczanie kiedy on odpuszcza, zadziałały i udało mi się przejechać w każdym chodzie na luźnym koniu kilka figur.
Musze się ogarnąć i zacząć z nim pracować jak z każdym innym koniem, a nie mieć ciągle w głowie, że to mój konik i ma być słodko i miło 😉
pati12318, dooooodkładnie. W korytarzu pomocy i bez minimalnego zawahania. Ok, między koniem i jeźdźcem relacja powinna byc miła i pozytywna, ale nie można dopuścić do przesadnego"kochania konisia", że tak to dosadnie ujmę, bo ryzykuje sie własnie cos takiego jak spotkało Ciebie. Oczywiście duzo zależy od charakteru samego konia. Niejedn pewnie i tak będzie robił swoje, Twój najwyraźniej nie czuje sie w obowiązku. A twoje zawahania, niechęć do skrzywdzenia w twoim mniemaniu konia itd. czyli generalnie jego kolejne wygrane tylko utwierdzały go w przekonaniu, że jak nie ma ochoty to troche Cię postraszy i nic nie musi. W ten sposób można łatwo się zapętlić i doprowadzic do sytuacji, że już nie będzie sie niemal w ogóle dało pojeździć, a wyjasnienie koniowi od nowa kwestii posłuszeństwa będzie cięzkie i bardzo nieprzyjemne dla obydwu stron. Pracowac, konsekwentnie i w wyraźnych stanowczych pomocach. Jak pisałam powyżej, na pewno nie jest głupi, więc załapie, że zabawa w clauna się skończyła. I co ważne, nie dawac się zatrzymac, popatrzeć, wyhamować żeby walnąć z krzyża. JAk zaczyna wymyślac w taki sposób, że czujesz, że np. nie utrzymasz go  tam gdzie chcesz pomimo zamknietych pomocy, to pozostaje tytlko za wszelką cenę w przód. Galopem, nawet na przysłowiowych kopach, ale do przodu tak jak Ty sobie tego życzysz.
Hey🙂 mam pytanie. Bo mam bardzo podobny problem. Jak sobie poradzilas? I jak to teraz wyglada?🙂

Ela w terenie jest raczej w porządku.
Jako drugi koń jest wręcz cudowny- można puścić wodze i mieć 100% pewność, że nawet wystrzał z armaty go nie wystraszy 🙂
I co bardzo fajne i przyjemne, koń przed nim  może ponieść dzikim galopem, a on od delikatnego "ściśnięcia kolanami" zwolni i pojedzie spokojnym stępem.
Natomiast kiedy idzie pierwszy już nie jest tak kolorowo- trochę się patrzy, czasem nie chce do czegoś dojechać  (np. do strumyka czy dziwnie wyglądających śmieci).
Ale spokojnie da się go przekonać.
Jak ma gorszy dzień to zdarzy mu się w terenie, kiedy idzie pierwszy zrobić awaryjne hamowanie z dynamicznego galopu bo np. zobaczył ciemną plamę na piachu.
Ale nie do końca wychodzą nam samotne tereny- owszem pójdzie (chociaż czasami zdarza mu się zatrzymywać i próbować się delkiatnie wspinać, kiedy odjeżdżamy od stajni), ale będzie raczej spięty, płochliwy, a ja mu wtedy nie ufam ( stresuje mnie fakt, że żeby dojechać do lasu muszę pokonać kawałek drogi asfaltowej przez wioskę, gdzie normalnie jeżdżą samochody, więc wizja, ze ja spadam a on sobie radośnie galopuje do stajni po tej drodze skutecznie mnie zniechęca do samotnych terenów).
Natomiast dużo chodzimy na samotne spacery w ręku do lasu i wtedy jest cudowny, spokojnie sobie idzie na luźnej lonży. Dlatego wiem, że jego zachowanie kiedy wyjeżdżamy samotnie w teren wierzchem to głównie wina mojego spinania się.

Edytuję, bo wcześniej nie zauważyłam odpowiedzi Magdy 🙂
Co masz konkretnie na myśli, pisząc o przepracowaniu problemu z ziemi?
Jeżeli chodzi o puszczenie konia luzem:
To po pierwsze gdybym w takiej sytuacji kiedy on jest pobudzony zsiadła i puściła go luzem to natychmiast by wyskoczył z ujeżdżalni i pobiegł sprawdzić osobiście, to co go tak interesowało podczas jazdy 😉
Po drugie to w większości przypadków raczej niewykonalne- bardzo rzadko jestem na ujeżdżalni sama.
A tak w ogóle (chociaż może się mylę) to wydaje mi się, że to trochę tak jakby nagradzać konia za brak skupienia i olewanie mnie- no bo w końcu rozsiodłanie go i puszczenie go luzem to jakaś forma nagrody.
Czasami stosuję to właśnie jako nagrodę za dobrą robotę- zsiadam, rozbieram  i puszczam go luzem.





chanell01 - a czytałaś kilka ostatnich stron, czy przeglądasz posty na "chybił-trafił"?

Warto poświęcić chwilę i przeczytać, znajdziesz tam wiele cennych uwag.
Poza tym nie liczyłabym na jedną uniwersalną receptę, to co zadziałało u pati niekoniecznie się sprawdzi u Twojego konia.
chanell01 ale masz podobny problem jak my jeśli chodzi o samotne tereny? Bo ten fragment mojego postu zacytowałaś.
Nie chodzi mi o to ze sa jazdy na ktorych jest super a sa jazdy na ktorych od polowy sa jej wymysly🙂😉

chanell01 ale masz podobny problem jak my jeśli chodzi o samotne tereny? Bo ten fragment mojego postu zacytowałaś.
Poczytaj sobie poprzednie posty. Dziewczyny dały mi sporo naprawdę dobrych rad.
Wybrałam sobie z nich kilka na własny użytek (tak jak już było mówione na każdego konia działa coś innego).
Więc należy się przede wszystkim zastanowić jaki jest powód tego złego zachowania?
U mnie po takiej głębszej analizie wyszło, że przyczyna wygląda następująco- gorsze warunki atmosferyczne, lub upal i niechęć do pracy, lub duży ruch i zamieszanie na ujeżdżalni (szczególnie kiedy konie co chwile wchodzą i wychodzą z maneżu), jazda w czasie kiedy zbliża się pora karmienia, zbyt wysokie (w mniemaniu konia wymagania- mój koń ty typowy skoczek. Skakać może zawsze i wtedy nie ma problemu, a jak już coś ujeżdżeniowego od niego wymagam to nie zawsze mu to pasuje) ---> koń rozkojarzony, niespokojny, płochliwy (ale ta płochliwość nie taka ze strachu, tylko raczej płoszenie się dla płoszenia) --> ja się denerwuje, że mi nie wychodzi, że konia popsułam---> koń jeszcze bardziej rozkojarzony moim spięciem ---> u mnie brak stanowczych reakcji, "cackanie" się z koniem (no bo to mój konik ble ble ble) ---> cwaniak to wykorzystuje i jest coraz gorzej.
I takie koło , samonapędzająca się machina.

Myślę, że bez znalezienia przyczyny złych jazd ciężko rozwiązać problem.
Ja swojego jeszcze nie rozwiązałam.
Po otrzymaniu rad tutaj na forum miałam jedną, złą, fatalną wręcz jazdę i udało mi się jakoś dojść do ładu z koniem.
Od tego czasu jest grzeczny (ale myślę, że próby złych jazd się jeszcze pojawią).
U mnie pomogło uwierzenie w siebie ( że wcale nie tak łatwo mnie zrzucić), zrozumienie, że jazda nie zawsze musi być dobra i ładnie wyglądać i że od swojego konia muszę tak samo wymagać jak od innych (nie ma taryfy ulgowej, tylko dlatego, że on jest MÓJ WYJĄTKOWY, bo inaczej wejdzie mi na głowę i wtedy nie będzie już różowo), zdecydowana jazda do przodu (nawet jak się gdzieś gapi, idzie sztywny to jadę go "do przodu" w korytarzu pomocy), i konsekwencja przy jednoczesnym zachowaniu spokoju ( zaczęłam sobie jeździć z muzyką w słuchawkach).
Jak go nawet ukaram (np. dostanie bata za brak odpowiedzi na łydki, bo nie chce podjechać do strasznej ściany) to tak na zimno, bez emocji.

Ważną uwagę powiedziała halo - jak się zastanowiłam i sprawdziłam na jeździe to okazała się ta uwaga w 100% trafna.
A mianowicie, że w momencie kiedy zaczyna się źle dziać zapominam o pomocach napędzających na rzecz kombinowania z pyskiem.
Taki jakiś odruch bezwarunkowy- jak koń się boi, płoszy to lepiej mieć go "mocniej na kontakcie" poskracanego, wtedy ma się pozorne poczucie bezpieczeństwa.
A guzik! Nie pomaga, tylko uczy konia głupoty pod tytułem- jak się boję/ udaję, że się boję to zwalniam, tracę tempo czy nawet hamuje.
Pomoce w takich sytuacjach mają się "równoważyć" czyli nawet jeśli biorę go trochę "mocnej na kontakt" (u mnie działa to tak- kiedy on zadziera głowę żeby się gapić ja zwiększam trochę siłę kontaktu dla stworzenia jakiegoś tam uczucia dyskomfortu dla konia, jak on odpuszcza to ja też) to nie mogę zapomnieć o proporcjonalnej zmianie siły działania łydek, dosiadu itd.

To tak w skrócie 🙂
Nie chodzi mi o to ze sa jazdy na ktorych jest super a sa jazdy na ktorych od polowy sa jej wymysly🙂😉

[quote author=pati12318 link=topic=7002.msg1839956#msg1839956 date=1375259095]
chanell01 ale masz podobny problem jak my jeśli chodzi o samotne tereny? Bo ten fragment mojego postu zacytowałaś.

[/quote]

Na fotkach z ogłoszenia o dzierżawie to Ty w siodle?
mam pewien problem, gdy idę po konia na łąkę, żeby go sprowadzić na jazdę, obiad czy cokolwiek normalnie przychodzi do mnie, nie ucieka nie odwraca sie zadem, nic podobnego. Jak już chce ruszyć w stronę wyjścia ten zaczyna sie cofać i zadziera łeb do góry, nie działa metoda na cukierka, owies w wiadrze, drugi koń obok ani poganianie od tyłu ponieważ to kończy się próbą dębowania lub kopnięcia. byłabym wdzięczna za każdą rade  :kwiatek:
nuutis, długie cofanie na żądanie od falowania uwiązu? Przestawianie zadu i przodu na gest? Ogólnie - poćwiczyć podporządkowanie konia z ziemi.
okej, popracuje nad tym dzięki  😉
co zrobić z kobyłą, która podczas stępa zatrzymuje się i zaczyna cofać? dodam, że na łydkę przyspiesza prawie do kłusa tyłem  😵 a na bata bryka i cofa się dalej...w kłusie i galopie jest ok, ale w stępie ma takie fazy, że brak słów 🤔
warta2009 - na lonży ten problem też występuje, czy tylko pod jeźdźcem? Jeśli pod jeźdźcem, to czy pod każdym?
Hedone, tak na lonży czasem jej się zdarza tak świrować. Niestety jak ktoś inny na nią wsiada to również tak robi...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 sierpnia 2013 21:46
Hedone, tak na lonży czasem jej się zdarza tak świrować. Niestety jak ktoś inny na nią wsiada to również tak robi...


Przypuszczam że twój koń jest  nie tyle słabo ujeżdżony co już na granicy totalnego rozbabrania i znarowienia.

Ten koń, tak jak i każdy, wymaga normlanej, solidnej, logicznej i zrozumiałej dla niego pracy i wymagań mu stawianych, wymaga pochwał ale i pokazania mu co robi źle.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się