Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Ja na wadze więcej. Słabo ten tłuszcz spalam. A poza tym....jednak mięśnie dużo ważą. Non stop na zakwasach jadę. Ciągle coś mnie boli. Jak nie łapy, to plecy. Jak nie plecy to brzuch. Albo uda.
Za tydzień dietetyczka. Ciekawe co ta waga pokaże. Bo moja nie pokazuje niczego miłego.  🤔

Na 12😲0 mam trening. A po mnie do trenera idzie młody. Chociaż tyle fajnego.
U mnie już spadła woda nagromadzona przez @ i mam ładne 74 kg 🙂
Ja wczoraj w trasie Pñ -Bielsko Biała... skusiłam sie na Maca na autostradzie.
Nigdy wiecej. W życiu nie tknę.
Takiego bôlu wątroby wieczorem i w nocy nigdy nie miałam... Rano "wydaliłam" coś co przypominało kamienie...
Zjadlam zatem grejfruta na śniadanie i lezę na spotkanie.
A ja po dzisiejszej rozmowie z trenerką wracam do normalnego jedzenia. Normalnego znaczy 5 posiłków dziennie, ostatni max o 20 białkowy. Bez ważenia, bez liczenia. 3 razy w tygodniu trening, 2 razy w tygodniu biegam. Organizm zatrzymał się na magicznej wadze 64kg i więcej nie chce oddać. Ja się męczę i głodzę, a treningi coraz cięższe. Pozatym od pół roku moje życie obraca się wokół żarcia i treningów. Tak być nie może bo zaczynam wariować, odczuwam straszny psychiczny głód i mam jakieś zaburzone postrzeganie własnego ciała (ciągle mam wrażenie, że jestem za gruba, a przy moim 173cm rozmiar 36,38 to nie jest ZA dużo)  🤔wirek: Oczywiście ban na fast foody, słodycze, słodzone napoje i nocne żarcie  😉 Także dziewczyny zostaję z Wami i od dzisiaj oficjalnie TYLKO rzeźbię  🙂
Czyli dobrze rozumiem tulipan, że odpuszczasz walkę i teraz jedziesz na spokojnie, bez spiny? Zajmując się życiem a nie w kółko walką?
Jeśli tak, to ja już przechodziłam takie decyzje. A potem wracałam do walki. A potem znów twierdziłam, że dość i że jadę dalej bez spiny.
I tak co chwila mi się zmienia i wciąż sama nie wiem czego chcę.  😉
Ale to chyba słuszna decyzja.
Bo jeśli nie zamierzasz pracować w tym kierunku, startować w zawodach, mieszkać na siłowni lub z trenerką, to chyba trzeba w sumie tak zrobić. Zająć się swoimi sprawami. Tymi, które są istotne dla naszego dalszego życia i rozwoju.
A nasz mały sport uprawiać dalej bez spiny. Tylko i wyłącznie dla frajdy, przyjemności i utrzymania tego co zdobyłyśmy. A jak się poprawi jeszcze- to tylko lepiej.  😉
ash   Sukces jest koloru blond....
19 sierpnia 2013 09:33
Wróciłam po krótkim urlopie. Ale wypoczęłam. Nareszcie.
Jeździliśmy na rowerach, ładnie się odżywialiśmy.
Mój mąż się wkręcił, biega codziennie, na rowerze zrobił ze 200km przez te 4 dni.
Nie wiem czy pamiętacie, ale mam astmę. Ale to chyba nie astma jest moim największym problemem, a głowa.
Poszłam biegać z mężem. Przebiegłam z 500m i uświadomiłam sobie, że nie wzięłam inhalarora ze sobą.... i koniec. Nie dało się biec. Blokada we łbie, siły nie mam, ciężko się oddycha. Masakra jakaś.
Tunrida czy odpuszczam ? Treningi - nie. Dalej cisnę jak do tej pory, tylko nie na ujemnym bilansie już. Te nawyki, które wypracowałam przez te pół roku mi zostaną, ale muszę wrócić do normalnego życia. Przestać w kółko liczyć kalorie, ważyć się dwa razy dziennie i płakać po nadprogramowej łyżce sosu  😉 Póki co nie zamierzam pracować w tym fachu, może kiedyś jak mi aktualny plan nie wypali. Od października wracam na uczelnie, do tego praca i nie dam rady w ten sposób. Wykończę się. Chodzi dokładnie o to co napisałaś - muszę zając się swoimi sprawami, a poranne treningi traktować jako część dnia, a nie cel nadrzędny. Znając życie waga mi jeszcze spadnie o zapewne 2kg, tak to już jest  😎 W sumie zwaliłam 8kg, ale w międzyczasie zaczęłam ćwiczyć, więc tłuszczu spokojnie 10kg mi zeszło. I będę sobie rzeźbić i zarzynać się sprintami jak dziś  😁, a na obiad wciągać sushi  😉 Mama mi też uświadomiła pewną rzecz, że ta wieczna redukcja siedzi w mojej głowie. Ok, zrzucę te 4kg jeszcze i co będę szczęśliwsza ? Zapewne zapragnę kolejnych 2 na minusie. Kwestia zaakceptowania siebie, która u mnie mocno kuleje i teraz nad tym będę pracować  🙂
Czyli- bez spiny. Dobrze zrozumiałam. Odpuszczanie- znaczyło odpuszczanie walki na bij zabij ( czyli właśnie liczenie, ważenie, histeria...o matko..nie spada)
No to powodzenia.
Mam nadzieję, że tobie się uda. Mi jakoś ilekroć próbuję bez spiny, to wpada co nieco zamiast spadać.
Ale każda z nas jest inna.

A że zafiksować się jest łatwo ( zrzucę 2, to chcę jeszcze 2) to prawda. Oj..prawda.  😀
Ja "bez spiny" ciągnę już odkąd wróciłam z urlopu, czyli już dwa miesiące. I jest dobrze. 🙂 Mam zdrowe nawyki żywieniowe, ważę tylko od czasu do czasu (najczęściej jak gotuję z przepisów), do 12 węgle, później dużo warzyw i białka, czasami zgrzeszę, czasami nie i jakoś leci. 🙂 tulipan Da się! Będziesz zadowolona! 🙂
Mojego brata nie widziałam chyba ze 4 miesiące i wczoraj powitał mnie słowami: o matko jaka chudzina!!!  😁

Jara Współczuję. A dzisiaj czujesz się już lepiej?

Dodo Ja w Macu tylko kawę. Nie wiem jak w nawet najgorszej chwili głodu można tam jeść... 😀
Bo w Macu kupuje się wrapa.  😍 Te buły są niejadalne, ale wrap.... ( kalorii ma milion, więc zwykle dojadam 2 gryzy na koniec po dziecku)
Bleh... 😉 W tamtym roku, gdy jeszcze żywiłam się w KFC i Macach porządnie się zatrułam (twisterem z KFC) i od tamtej pory mam ogromny wstręt do takich miejsc. Ale lubię w domu zrobić sobie takiego "wrapa". 🙂 Już chyba z 7 miesięcy nie robiłam!
Ja w macu to tylko lody lubię 🙂
Kiedyś jeszcze jadłam pikantne kurczakburgery, ale jak znalazłam w kotlecie, coś kościo podobobne, to już więcej nie kupiłam 🙂


U mnie zakręcony dzień :/
Dopiero zjadłam śniadanie
jogurt 0%, fitness, otręby owsiane i pszenne - 163kcal
plus 1l wody
Tulipan życzę powodzenia. 🙂 Mi się nie udało, na wadze stuknęło 55, stwierdziłam 'ok, bez spiny' i poszłoooo  😁

Żarcie z Maka niestety mi nie szkodzi  😀iabeł: Miłość do wrapów i sosu śmietanowego to nic przyjemnego jak pracuje się w centrum handlowym gdzie kilka sklepów dalej jest Mak, a że często zdarza się nie wyrobić z przygotowywaniem posiłków i krócej stoi się w kolejce w Maku niż w Almie to same wiecie  🙄

edit:

Z dobrych wiadomości - zaczynam wreszcie pić normalne ilości płynów, wszystko dzięki herbacie Tetley'a 'teraz na zimno' - zielona z miętą  😍
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 sierpnia 2013 10:56
Mi żadne fast foody nie szkodzą 😁

sandrita, po wzięciu Helicidu już ok, chociaż jak wybiła 10😲0 to zaczęło mnie tak ssać w żolądku, a to pora śniadania. Męczyło mnie dobre 20 minut, ale musialam chwilę przesunąć posiłek, bo w papierach tonęłam.
Uh, oficjalnie przez I fazę [2 tygodnie] diety South Beach schudłam 4kg. Wynik całkiem zadowalający.  😜
Dzisiaj wkraczamy w drugi etap.  🏇
sandrita wszystko się da !  🙂

Mi fast foody nie szkodzą tylko na kaca. Normalnie to umieram po zjedzeniu  😉
a ja miałam 2 dni grilowania pod rząd, kiepski to był pomysł
Właśnie! Przypomniało mi się, że chciałam się pochwalić moją super mamą! Przyjechałam ostatnio do rodziców na 2 dni, wiedziałam o z góry zaplanowanym rodzinnym grillu i byłam tym faktem nieco podłamana- u nas na ruszcie zawsze karkówki, żeberka, kiełbasa.. Podczas przygotowań mama zdradziła swoje plany-  żadnych tłustych koszmarków, tylko szaszłyki z kurczakiem marynowanym w jogurcie naturalnym z rozmarynem i jakimiś innymi ziołami , do tego cukinia i pieczarki, ogólnie stół zawalony głównie warzywami. Jestem dumna  😎
mmm Quendi brawa dla mamy, aż mi ślinka naszła! Uwielbiam grille 🙂
O rany ale naprodukowałyście!
U mnie weekend bosko, żywiłam się głównie arbuzem, koktajlami i warzywami. Byłam w Macu z dzieciakami i wypiłam tylko Colę😀
Do tego zaliczyłam góry, w sobotę pieszo a w niedzielę na rowerze, oraz grzanie tyłka nad jeziorem  💃

Życie jest piękne!
Krupnik, Ja gratuluję, sama myślałam i patrzyłam pare razy na tabelkę, ale jednak nie wyobrażam sobie 2 tygodni bez kofeiny, chociażby yerby... spałabym chyba 24 na dobe i tyle byłoby z jedzenia  😁
1,5 godziny treningu z trenerem i na koniec 1 godzinę aerobów.
Umieram. Ale umieram szczęśliwa.  😍
Młody też wytrwał i chyba na razie się nie zraża. Jest dobrze.

ps- a co do jedzenia... Mi też NIC nie szkodzi. Mogę jeść w Macu, mogę kiełbasę zapić mlekiem i zagryźć jabłkiem. Mogę zjeść zepsute owoce. I serek 10 dni po terminie ( o ile nie ma w środku pleśni), starawe danie z restauracji.  NIC mi nie jest.
Jedyne co mi szkodzi, to kwaśne owoce na szkliwo zębów. Poza zębami reszta przewodu pokarmowego strawiłaby chyba nawet ołów i smar.  😉
ja przeżyłam tydzień nad morzem. waga stoi - ale ciało się zmienia 💘 od kiedy uaktywniłam M. biegamy (1 dzień biegania - 1 dzień przerwy) od 45 min do 1h. dzisiaj zaliczyliśmy jeszcze siłownię na powietrzu. nad morzem dietę trzymałam (oprócz gofrów :icon_redface🙂, teraz jestem u teściów i będzie ciężko. robię kolejne podejście do bycia wege, a teściowa pod pojęciem jarskiego obiadu rozumie pierogi leniwe polane masełkiem i cukrem... i barszcz czerwony - nie na rosole, ale tylko kilka skwarków pływa, żeby troszkę mięska było 🤣 kompot - 0,5kg cukru na garnek 3l...
w netto jest pulsometr za 49,99zł
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 sierpnia 2013 15:55
3:40 od ostatniego posiłku  😤 wyszłam od koleżanki ze szpitala i znalazłam psa  🙄 i tak się przeciągnęło.
Przegięłaś i od razu ostrzeżenie dostałaś.  😉 Dobrze ci tak.  😉
JARA znalazłaś psa? 😉 skąd ja to znam... Dzięki temu ma już 6 😉
Wróciłam z wakacji i na wadze +0,5 kg więc nie jest źle 😎 Od dzisiaj wracam na właściwe tory 😉  Na śniadanie zjadłam owsianke, na drugie melona i na obiad brokuła z sosem jogurtowo czosnkowym, pomidora i jajko sadzone  🙂
Ruda - to pewnie woda 🙂😉


U mnie dziś ciężki dzień :/
Ja z szytą dłonią nie mogę nic robić, no jak kaleka, bo boli strasznie. Do tego Jula ma biegunkę i chyba będzie chora, bo dziś gorączka 38,5, kaszel, a 2 dni temu smarkała mocno. Michaś ząbkuje i dziś marudny strasznie. No i od rana do jutra jestem sama z dzieciakami.

Zjadłam
śniadanie 163kcal
obiad zupa kalafiorowa zabielana z makaronem ryżowym ok 250kcal
trochę ciasteczek dla dzieci - literek 100 kcal
kolacja 3 kromki razowego chleba, masło, wędlina i warzywa (sałata, szczypior, pomidor, rzodkiewka) - 390kcal
razem dziś
903kcal ehh
Uzupełnione wstawiam, mogędopisać jeszcze chętnych 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się