... ślub :) ...

W życiu bym nie przyjechała z psem na czyjeś wesele.


mam to samo podejście
sorry, dziecko to dziecko - członek rodziny  - a pies to pies = dla mnie obciach i mega niekulturalne zachowanie
zwłaszcza, że co to za uczestnictwo - kiedy w kościele - siedzieliście "pod" na imprezie siedzieliście "obok"
i wszystko było pod psa robione - tak mogli pomyśleć młodzi - i ja bym to pomyślała - jeszcze załatwianie przez młodego, że pies może przebywać w lokalu czy spać w hotelu - to już przeginka żeby sie tym zajmował pan młody w swoim dniu
nie po to ludzie ładnie się ubierają, chcą sie spotkać aby ktoś im psuł zabawę psem...

więc ja się nie dziwię, że ktoś skomentował na fejsie Wasze zachowanie - WG MNIE POPSULIŚCIE LUDZIOM WESELE!! i chylę czoła, że to znieśli...
Jeśli młodzi byli pomysłem zachwyceni i bardzo im się podobał, to fajnie, że pies był.
Jeśli zgodzili się na odczepnego/z grzeczności to kiepsko (no bo co mieli powiedzieć, jak padła kwestia, albo zabieramy psa, albo nas nie będzie?).

Ja uważam, że są miejsca dla psów i są miejsca gdzie się ich nie zabiera. A skoro był pokój (tylko znowu nie rozumiem dlaczego w połowie wesela angażować młodych w szukanie pokoju - z psem czy bez psa) to równie dobrze można było psa tam zostawić i od czasu do czasu do niego zaglądać.
Dla mnie wesela nie są miejscem gdzie się zabiera psy (chyba, że forma wesela jest taka, że ludzie przyprowadzają, bo młodzi chcą), podobnie jak nie są to dla mnie miejsca gdzie się zabiera dzieci.

Pies na pogrzebie to już w ogóle dla mnie 🤔, o ile nie jest pies zmarłego i do tego bardzo dobrze wychowany.
Pies kojarzy mi się mniej więcej z jednym panem na pogrzebie który z uporem maniaka z fleszem robił zdjęcia przez cały czas biegając między ławkami i wywołując u swojej żony taki wstyd, że wyglądała jakby się pod ziemię chciała zapaść co prędzej.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
22 sierpnia 2013 13:33
Hiacynta naprawdę nie dało się nigdzie psa zostawić albo załatwić mu opieki? Przecież nawet sąsiad mógłby ją karmić czy wyprowadzać.
dempsey   fiat voluntas Tua
22 sierpnia 2013 13:44
Ludzie, którzy mają pierwszy raz małe dziecko często nie potrafią patrzeć na ten fakt z dystansu - są kompletnie ześwirowani na jego punkcie i jest dla nich oczywiste, że obecność ich rozkosznego potomka uszczęśliwi wszystkich dookoła w każdych okolicznościach - dokładnie tak jak uszczęśliwia ich samych.
Sama tak miałam. Było dla mnie oczywiste że wezmę półtoraroczną córeczkę na wesele do rodziny. Nie chodzi o to, że była tam źle widziana, że przeszkadzała, czy utrudniała. Nie, zresztą nie była jedynym umazanym kremem malcem.
Chodzi o to, że wtedy nawet w głowie mi się nie mieściło, że jednak wesela to nie koniecznie i nie zawsze miejsca dla dzieci. Wtedy dla mnie było to oczywiste - że koniecznie i zawsze 🙂
Dla świeżo upieczonego rodzica nie ma miejsc "nie dla dzieci" 😉 (Tzn. nie jest to reguła, ale często taka postawa się zdarza, na szczęście szybko mija).

Wydaje mi się, że Hiacynta jest właścicielem na tyle zaangażowanym emocjonalnie w psa, że można porównać jej zachowanie do powyższego schematu. Po prostu nie mieściło jej się w głowie, że ktoś mógłby się nie zachwycić jej pupilem, nieważne gdzie i kiedy.

Problem w tym, że jednak dzieckiem mimo wszystko każdy się zachwyci, albo chociaż pogłaszcze po głowie, albo przemilczy jeśli dzieci nie znosi.
A pies to nie dziecko - i nie można oczekiwać, że świat będzie traktował psa jak dziecko, nawet jeśli właściciel go tak traktuje.

Myślę, że komentarz tej cioci czy babci miał nietaktowną formę, ale z jego treścią zgodziłoby się wielu uczestników tego wesela.
Monny   bez odbioru .
22 sierpnia 2013 13:48
Ja czuje, że jak mój pies dożyje mojego wesela to będzie problem ... Jest jak członek rodziny, a kto z nim zostanie jak wszyscy będą na weselu?  😁
A jest nieznośny i niewychowany więc problem x 2

Co Wy panny młode robiłyście ze swoimi pupilami na czas ślubu i wesela?
CzarownicaSa - nie, nie dało się. Z resztą co ma wnieść Twój post teraz post factum, to nie o to chodzi, żeby teraz roztrząsać co można było zrobić z psem, tylko ocenić powstałą sytuację.
Alveaner - to nie było tak, że w połowie wesela ktoś biegal i załatwiał, pokój był tylko była kwestia pogadania z właścicielem, co z resztą sami uczyniliśmy, tylko pan młody się akurat napatoczył i nas wspomógł. Nie wiem co w tym takiego dziwnego? Ja - podobnie jak Breva, z tego, co widzę - jestem mega daleka od bycia księżniczką i jestem w 100% pewna że nawet na własnym weselu (którego na szczęście nigdy nie będę miała) bym biegała, załatwiała sprawy i wszystkiego sama doglądała i nadal byłabym szczęśliwa że jest moje wesele, tylko tyle i aż tyle...
Dodofon - uch, ale żeś pojechała... naprawdę Ty jesteś z tych, którym taka drobnostka potrafiłaby ZEPSUĆ (albo lepiej: ZRUJNOWAĆ 😀 ) wesele? Bo ktoś przyszedł z psem, to wesele ZRUJNOWANE?
Pod kościołem też inne antychrysty siedziały, a patio było częścią domu weselnego gdzie ludzie siadali przy stolikach aby zapalić czy się przewietrzyć, potem część imprezy tam się regularnie przeniosła. Ale ja rozumiem, że nadal wszystko zrujnowane bo pod stołem BYŁ PIES?

To po raz kolejny uświadamia mnie, jak bardzo nie cierpię wesel - tych wszystkich konwenansów. Brr. Ale też uświadamiacie mi, że jestem dość odosobniona w swoim podejściu (co mnie notabene niespecjalnie dziwi, bo zawsze miałam swoje zdanie niekoniecznie zgodne z mainstreamem) - po to zresztą był mój post, żeby poznać opinię opinii publicznej 😉

dempsey - dopiero teraz widzę Twój post, więc się odniosę - ja nie oczekiwałam, że każdy się będzie zachwycał. I nikomu się z psem nie narzucałam, starałam się, żeby był jak najmniej widoczny i uciążliwy. Oczekiwałam tylko zrozumienia sytuacji, że nie było alternatywy a bardzo chciałam przyjechać.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
22 sierpnia 2013 13:55
Hiacynta to odniosę się do tego, co było- też nie byłabym zachwycona, gdyby ktoś przyszedł z psem na moje wesele i siedział z boku. Bo czułabym się zobowiązana zaglądać co chwilę do niego, zadbać o wodę dla psa, zagadywać. I nie pasowałby mi fakt, że ktoś siedzi całkiem z boku a inni się bawią- bo to tak, jakby go nie było. I równie dobrze mogłoby nie być 🙁
Ale też nie robiłabym z tego jakiejś sensacji. Ot, stało się i tyle, takie okoliczności a nie inne.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
22 sierpnia 2013 14:17
Jeśli nie miałabym z kim psa zostawić ani u mnie w domu, ani u rodziny to bym psa oddala do mojej trenerki albo na hotel skoro to wydarzenie, którego nie mogę przegapić.
Jeśli nie mam rodziny, znajomych, trenerka czy zaufanego hotelu to owszem psa biorę ze sobą o ile ta rodzina jest mi tak bliska i ważna, że muszę tam być.
Ale psa zostawiam w hotelu, a sama idę na imprezę.

A jeśli mój pies ma problem jak lęk separacyjny i nie mogę go zostawić nigdzie samego to sorry, ale siedzę w domu.

edit:
Jeśli na mój ślub i na moim weselu pokazała się osoba z psem i nie byłby to pies przewodnik to nie mialabym powodów do radości.
Dzionka-w kolejce następna chyba JA🙂
Miejsce wybrane,inne niż pisałam wcześniej,fotograf wybrany obrączki wybrane ahhhh oby do lutego
Hiacynta - chciałaś wyrażenia opinii - to wyrażam
dla mnie pies to pies - nawet najbardziej ukochany przez właściciela - co śpi w łóżku i liże po twarzy
wleczenie psa 500 km = pewnie około 10-15 godzin -  w aucie na 1 dzień = też jest dla mnie przegięciem... po to żeby kiblował na smyczy w kościele i na imprezie...

ja myślę, ze osoba z fejsa wyraziła zdanie ogółu - tylko, że ludzie po prostu wstydzili/nie chcieli nic powiedzieć

są znajomi, sąsiedzi, hotele dla psów, decydując sie na psa - czy jakiekolwiek zwierzę decyduję sie na pewną odpowiedzialnosć - z pełnymi konsekwencjami - co w razie wakacji, ciąży, pracy wyjazdowej, dziecka z alergią, wypadku, wyjazdu,  itd.
do wszyskich znajomych chodzisz z psem? na piwo też z psem? do kina też z psem? przecież ten pies zostaje kiedyś sam = nie wierzę, że 15 kolejnych lat życia psa będziesz z nim 24 na dobę  😲 😲
slojma   I was born with a silver spoon!
22 sierpnia 2013 14:57
Co do kwestji psa na weselu: u mojej siostry na weselu bliska nam rodzina wziela ze soba dwa psy. Psiaki podczas ceremoni w kosciele byly w pokoju w hotelu, tak samo jak podczas wesela. Tylko ze wesele mojej siostry odbywalo sie w miejscu gdzie byl tez hotel. Dlatego tez nie bylo problemu z ewentualnym wyprowadzeniecm psow na dwor etc. Osobiscie ani mi ani nikomu kwestjia psow na weselu nie przeszkadzala bo nie byly one dokuczliwe. Jednakze znajac swojego jednego psa wiedzialam, ze pozostawienie jej w pokoju hotelowym, obcym miejscu sama wizalo sie z wyciem przez cala noc. Dlatego na czas ceremonii i wesela psami opiekowala sie moja przyjaciolka w naszym domu. Dzieki temu oszczedzilismy sobie i innym stresow, a takze stresow psom ktore bylyby pozostawione same sobie w obcym miejscu.
emptyline   Big Milk Straciatella
22 sierpnia 2013 15:04
Dodofon, teraz to pojechałaś z tymi 15-oma godzinami. 🙂

Ja bym swoje oddała do hotelu, albo zwyczajnie wynajęła kogoś kto by z nimi wyszedł, jest masa opcji pt. "petsitter". Ale...ja mam troszkę inne podejście do ślubów, więc na mój, jeśli kiedyś się odbędzie, zapraszam serdecznie ze zwierzakami. Nie lubię całej tej spiny i otoczki, bo nie wypada, bo głupio, nie znoszę takich sztywnych przyjęć, a wesela tak właśnie wyglądają. Dla mnie luz, jak dla pary młodej to też nie problem, to nad czym tu dumać? To tylko pies, nie śmierdzące jajko.
Gdybym miała wesele to absolutnie nie przeszkadzało by mi, że ktoś przyjechał z psem, kotem, czy królikiem.
Natomiast sama na cudzy ślub nie stawiłabym się z czworonogiem ze względu na własną wygodę. Wolałabym się sfokusować na Młodych, zabawie i innych gościach.
ash   Sukces jest koloru blond....
22 sierpnia 2013 15:18
Mój pies dzień przed weselem pojechał do hotelu dla psów takiego z polecenia. Sama go zawiozłam i odebrałam dzień po weselu.
Trochę tam narozrabiał, ale wszystko było ok.
Nie no... 500km ale w 3/4 po autostradzie więc jechaliśmy 5h, auto z klimą, pies uwielbia jeździć - także nie było to dla niego uciążliwe.
Dodofon - to nie jest problem dla mnie wyjść do pracy, do kina, na piwo i zostawić psa, bo on sobie wtedy grzecznie czeka w domu, nie wyje, nie szczeka. Natomiast w kwestii wyjazdu jest trochę gorzej, mieszkam w 'obcym' mieście gdzie nie mam przyjaciół ani rodziny, których mogłabym obarczyć obowiązkiem zajęcia się moim psem przez kilka dni, a w hotelu go nie chcę zostawiać, chyba, że będzie to absolutna konieczność - a za taką wesela nie uznałam - mój błąd jak widać.
Zastanawiam się tylko na ile właśnie ludzie, którzy podchodzą do tego na zasadzie: to nie można było komuś zostawić? mają po prostu pod ręką przyjaciółkę, rodziców, babcię, kogokolwiek bliskiego i dlatego wydaje im się to takie proste - a dla mnie to wcale proste nie jest 🙁 No i tak, ja faktycznie pewnie za bardzo się przejmuję swoim psem - jest dla mnie właśnie jak człowiek rodziny. Gdybym się tak nie przejmowała, to jasne, zostawiłabym ją w pierwszym lepszym hotelu i dobrze się bawiła, zamiast się stresować.
ash   Sukces jest koloru blond....
22 sierpnia 2013 15:24
Hiacynta, ja nie miałam komu psa zostawić na czas swojego wesela, bo wszyscy byli na tym weselu 🙂
sporo wcześniej zajęłam się tematem i koleżanka poleciła mi hotel dla psów, który prowadzi jej koleżanka ze studiów.
Też się martwiłam jak to będzie, bo Max nigdy nie nocował poza domem, ale jak się okazało niepotrzebnie.
po prostu Hiacynta,
dla Ciebie Twój pies jest kochanym bubusiem - a dla innych po prostu śmierduchem
tak jak dla matki dziecko jest kochanym pupulkiem - dla innych może być oślinionym wrzaskunem

i nie ma się co dziwić, że są różne opinie co do Twojej decyzji

ja mam 2 koty i też mam problem co z nimi jak są wakacje i staję na głowie jak zorganizować im życie - ale nie zwalę sie komuś na łeb z kotami przecież

emptyline 500 km po Polskich dorgach robi się średnio 6-8h (bez autostrady) wiec to normalna norma czasowa w 1 stronę...
slojma   I was born with a silver spoon!
22 sierpnia 2013 15:38
Jednak sa psy i psy. Nie wiem czy ktos jeszcze pamieta Nesce ktora zostala uratowana i ledwo co przezyla (zreszta nie o tym mowa) w kazdym badz razie wlasnie ona i wiem to na 100% nie moglaby byc pozostawiona w hotelu. Dlatego jak gdzies wyjezdzamy zawsze bralismy ja ze soba. Dwa razy zostala we wlasnym domu pod opieka mojej przyjaciolki ktora znala. Ale zawiezienie jej do obcego miejsca i pozostawienie z obca osoba skutkowaloby nie tylko panika psa ale odbiloby sie na jej psychice. Co innego moj drugi pies ktory pewnie by to przezyl na swoj sposob ale pozostawienie jego w hotelu nie byloby zadnym problemem.
emptyline   Big Milk Straciatella
22 sierpnia 2013 15:50
Dodofon, to ja rozumiem, że wcześniej zsumowałaś wynik, bo prze 15 godzin dojechać można do Holandii.

W kwestii zostawiania psa, serio, polecam petsitterów, którzy do domy przyjdą, nakarmią, wyprowadzą. Pies się nie musi z mieszkania ruszać.
mery, jak podasz adres na priva to nawet Ci go nagram na płytę i wyślę😉

oj ja zdecydowanie sama samiutka się zajmowałam wszelkimi organizacyjnymi sprawami zarówno przed, w trakcie jak i po weselu. np. w piątek o 1:30 w nocy robiliśmy jeszcze zakupy w Tesco na konkursy i zabawy, w noc wesela jak się okazało że siostra mnie zabrala naszych rzeczy na poprawiny (a nocowaliśmy w hotelu gdzie było wesele) to o 4 nad ranem kierowca mnie zawiózł do naszego mieszkania - pozbieralam rzeczy męża, wzięłam nasz samochód, pojechałam do domu mojej mamy, pozbierałam swoje rzeczy i wróciłam na imprezę - wszystko na bosaka, w sukni ślubnej😉 potem w niedziele po 3 godzinach snu to my heździliśmy do apteki po plastry, jeszcze do domów bo nie wszystko wzięliśmy, a po poprawinach to ja nas pakowałam, zbieralam wszystkie rzeczy do samochodu i to ja nas odwoziłam po poprawinach do domu. I to nawet nie to że jestem nie pijąca - jakoś tak miałam questa żeby wszystko ogarnąć i nawet mi się pić nie chciało, a jak już byłam trzeźwa a nie mieliśmy nawet szczoteczek do zębów to bez problemu sama się tym zajełam - podejrzewam że więcej zachodu by było gdybym kogoś prosiła o przyslugę i tłumaczyła mu co gdzie jest.

edit - w poniedziałek po weselu (po dwóch dniach imprezy i małej ilości snu) też to my sami we dwoje zwoziliśmy wszystkie prezenty, placki i jedzenia z sali weselnej. jeździliśmy od 11 do 1 w nocy, rozwoziliśmy wszystko na dwie matki, jednej nawet rozładowywalismy wszystko i upychaliśmy w lodowce, druga na szczęście do lodówki wszystko włożyła sama, jeszcze przewoziliśmy materac na nowe mieszkanie i jeździliśmy za klamką, bo ktoś z gości urwał jedną w męskim kiblu i musielismy znaleźć taką samą i odkupić NIKT z rodziny nam nie pomógł. ale w sumie wolimy tak, niż gdybyśmy później musieli komuś dziękować przez 10 lat, że nam przeniósł 3 placki do samochodu...
sosi   szczypior szczypior...
22 sierpnia 2013 16:46
na moim weselu też był pies - teściów  👀 i absolutnie nikomu (a tym bardziej nam-młodym) nie przeszkadzał bo po prostu najzwyczajniej w świecie jest ...mały, grzeczny i nieabsorbujący. 😁
na początku jak dużo się działo siedział w innej części obiektu, a później czasem się przechadzał prawie niezauważany i robił furrorę w swojej eleganckiej obróżce - muszce. Jak również dużo pozował do zdjęć 😉
( - tak wyszedł od groomera 😉 )

Moje oba psy zostały w domu, bo nie nadają się na takie imprezy - są grzeczne ale cały czas chcą być przy właścicielach. więc non stop by biegały spanikowane od jednego do drugiego z nas.
doskonale poradziły sobie same w domu jak każdego dnia gdy są zostawiane na parę godzin- po ceremonii siostra wróciła do domu i z nimi wyszła a przed 24 i tak wracała na noc do domu z dzieckiem, więc psy nawet specjalnie nie musiały 'trzymać'  😉

także bardzo podobnie jak edyta - nie miałabym nic przeciwko jakby ktoś jeszcze przyszedł z psem, ale sama nie zabrałabym swoich na cudze wesele. teraz nie było problemu bo wesele niedaleko mojego domu, ale jak wszyscy jechaliśmy na ślub i wesele brata na parę dni do Warszawy to psy oddaliśmy do poleconej psiej niani, z którą wcześniej się spotkaliśmy, sprawdziliśmy czy nasze psy się z nią dogadają i z którą byłam w ciągłym kontakcie telefonicznym  😡

zastanawialiśmy się czy jedna ciocia nie przyjedzie ze swoim psem, z którym właśnie trzeba by tak siedzieć jak Hiacynta musiała, ale dla mnie nie byłby to jakiś strasznie duży problem, jej sprawa. dokładnie tak jak tych którzy byli z małymi dziećmi - nie wyglądali jakby się świetnie bawili przerywając swój posiłek czy rozmowy martwiąc się gdzie się dziecko podziało 😁
bratowa sama mi powiedziała że cieszy się że to ostatni ślub na którym musiała być z tak małym dzieckiem bo nie należało to do jakiejś super fajnej rozrywki. Podziękowałam jej że mimo to przyjechali i starali się być z nami na tyle na ile mała dzidzia im pozwoliła.
Natomiast przykro mi było że nie przyjechała jedna kuzynka bo właśnie ze względu na maluszka nie chciała się tłuc 600km...
Jak tak sobie czytam to wszystko, to u nas chyba wesela jednak nie bedzie. Predzej obiad dla rodziny, a dla przyjaciol wielka biba w jakims wypasionym miejscu, niekoniecznie tego samego dnia co slub. Czyli pewnie wypad do kasyna 😁 😉
zen My jak już przyjdzie co do czego to też nie chcemy wesela. 🙂 Hiacynta Nie jesteś odosobniona. Na obrazkach i filmach jak ludzie są piękni i szczęśliwi to wygląda to super. Ale sama wesela nie chcę. Choćby z tego względu, że i tak wszystkim nie dogodzisz (co pokazuje dyskusja o psie), poza tym nie miałabym kogo na nie zaprosić, pomijając już to, że mój K. nie tańczy. 😉
bryziak, bez przesady. Jak ludzie z dziećmi małymi przychodzą to też sensacje robią bo rzucaja się wszystkie ciocie i babcie, dzieci nie raz w kościołach płaczą, rodzice do końca nie zostają itp. itd. Hiacynta pisała, że nie miała gdzie psa zostawić. Było by niefajnie jakby nie zapytała o zdanie i przyjechała z psem.


A ty nadal masz zamiar porównywać dzieci do psów? Boże przepraszam, że to napiszę, jesteś taka głupia, że ręce opadają.
Hiacynta, nie przejmuj się 😉. Ja nie mam psa, ale nie przeszkadzałaby mi jego obecność. Jak widać z wypowiedzi forum, niektórym by przeszkadzała - dlatego logicznie zrobiłaś, że zapytałaś przed - młodzi zgodzili się - nie ma o czym gadać 🙂. Ja nie rozumiem, jak to w ogóle może być problem - ale nauczona doświadczeniem przyjmuję do wiadomości.
Różnica polega na tym, że osoby potępiające obecność psa innego punktu widzenia do wiadomości nie przyjmują, tylko przedstawiają swój punkt widzenia jako jedyną słuszną prawdę. Tego nie lubię.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
22 sierpnia 2013 22:06
hanoverka , porównałam jedynie, że i jedni i drudzy nie są w 100% skupieni na parze młodej i nie zawsze się bawią z całą resztą , a nie dzieci do psów i tyle 🙄
ovieha, mnie np. pies też nie przeszkadza, jest to jest i fajnie.
Ale jest masa ludzi którym to przeszkadza i już, dlatego nie widzę sensu i potrzeby zabierania psa na wszelkie rozbuchane spędy rodzinne takie jak wesele, ani to atrakcja dla niego, ani dla gości.
A tu jak widać nie wszystkim się podobało, skoro ktoś się w takim tonie o tym wyraża i podejrzewam, że nie tylko jemu się nie podobało.
No niestety tak się składa, że czasami trzeba też wziąć pod uwagę komfort imprezowiczów, bo są na nasze i psa towarzystwo skazani przez noc.
Hiacynta, przykro, że tak się ludzie zachowali.. Nie rozumiem formy przekazania pretensji, bo jednak 'zarzut' rozumiem. Pewnie część ludzi odebrała Wasz udział w uroczystości z psem jako odfajkowanie imprezy, okazanie braku szacunku młodym. Myślę, że gdyby pies nie wymagał siedzenia 'z dala' od gości, to tematu by nie było. Może gdyby Twój partner chociaż na część kościelną pokazał się w środku, to by nie było takiej reakcji? Trudny w sumie temat.
ash   Sukces jest koloru blond....
23 sierpnia 2013 07:00
zen, Ty się chwal lepiej 🙂
Hmm, ślub za rok, na razie odbiór domu, ogarnianie pobudowlanej rzeczywistości. Po tej inwestycji na razie mamy trochę dość, zarówno psychicznie jak i..finansowo.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się