Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

vanilla, z tym, ze obecnie bez jezyka i to takiego dosc zaawansowanego jest bardzo ciezko o prace. No chyba, ze bardzo prosta = bardzo ciezka i za smieszne pieniadze, ale to tez nic pewnego - przynajmniej tak jest w Irlandii a z tego co slysze od znajomkow, to w innych krajach rowniez. X lat temu sytuacja wygladala zuuupelnie inaczej i rzeczywiscie mozna bylo znac tylko 3 slowa na krzyz a praca i tak sie znalazla.
Mój tato jest akurat kucharzem więc faktycznie jeśli zna swój fach to bez języka jest ciężko ale można sobie poradzić. Mimo to w niektórych zawodach nie typowo fizycznych też da się wyjechać bez większej znajomości języka. W tym roku robiłam w dojczlandii praktyki w szpitalu i było multum młodych lekarzy z różnych części świata. Więcej było nie-Niemców niż Niemców. Większość tych młodych język znało średnio (część nawet na tyle kiepsko, że nie robili sami wizyty) ale braki w tym sektorze są na tyle duże, że przyjmują wszystkich i organizują w szpitalach specjalne kursy językowe. Ba, nawet wypisów nie trzeba samemu pisać jeśli się języka pisanego dobrze nie umie - wystarczy podyktować w biurze, a z czasem człowiek się w końcu nauczy. Także dużo zależy od tego jaki zawód się ma no i do jakiego kraju chce się wyjechać.
Nawiązując jeszcze do determinacji... jedna z lekarek, która mówiła dość słabo pierwsze 2 lata spędziła w Niemczech na pracy fizycznej, żeby choć podstawowych słów się nauczyć i jakoś przez ten czas przeżyć. Teraz pracuje w zawodzie i jest zadowolona, choć jeszcze daleka droga przed nią, zanim zacznie wszystko ogarniać. Dlatego jeśli czegoś się bardzo chce to wszystko jest możliwe, chociaż droga do celu czasem bywa ciężka.
Moze brak swoich lekarzy zmusza Niemcow do takich rzeczy. W Irlandii sluzba zdrowia wyglada - jakby to miekko okrelic - mocno niezadowalajaco, a znam kompetentne, doswiadczone  osoby z dyploami ktore nie sa w stanie sprostac biurokratyczno - finansowym wymaganiom aby moc pracowac w swoim zawodzie. Pracuja 10 oczek nizej :-( Za to widuje mnostwo personelu medycznego z nieeuropejskich krajow i ci maja sie dobrze, chociaz troszke starch miec z nimi do czynienia. Nie pojmuje tego.
vanille, dziś bez płynnego języka to nawet na luzaka mnie nikt nie przyjmie.
Jako, że jeszcze trochę za kiepsko na "malinową mambę" 🙂 to tutaj - może niektórych pocieszę.
Jak to w życiu - koniec świata jeszcze nie jest końcem świata, a już wiem, że nawet jak "to" nastąpi to będę se żyła dalej (i tak się nie będę nudziła), i nawet jakoś trochę pracy się "przytelepało", także w koniach, i pierwsza faza remontu (w końcu  :ukłon🙂 na ukończeniu, i podręczniki kupiłam kilkoma kliknięciami, i chyba w końcu (naprawdę przesadny) opór rzeczywistości maleje, i znowu pojawia się nutka optymizmu...
A wszystko ma i dobre strony: popsuł się samochód i awaria dużo naknociła? OK - ale Nie popsuł się w trasie z koniem, dopiero na miejscu 🤣 Poszła w drobiazgi opona od przyczepki? Poszła - ale na drodze dojazdowej do stajni  🙂 A nawet gdy 4(!) opony na raz w 2-konnej pójdą na autostradzie - to ludzie też dają radę  🤣

Zatem nie desperujcie  :kwiatek: "I kto powie człowiekowi, co jutro będzie pod słońcem?" Przecież Zawsze koło fortuny może się obrócić, także Nagle i Pozytywnie. A doły mają cenną właściwość: pozwalają nabrać dystansu.
ja nabiorę dziś dystansu, na rajdzie całodniowym na koniu, który tak mniewczoraj wkur..., że musiałam go opuścić bo inaczej zginąłby tragicznie z moich rąk
anyann, gadaj szybko - jakie miałaś pomysły? Na tę "własnoręczną" śmierć?
JAK utłuc konia, gdy ma się na to przemożną ochotę? Może taki wątek 🤔 🤣, ale na towarzyskich, nie?
anyann Twoja wypowiedź bardzo poprawiła mi humor  😀
halo, nie poznaje Cię kobieto, gratuluje dobrego humoru.

Gdybym  dziś marudziła byłabym niewdzięczna losowi. Ale tak jeździecko mnie trochę smuci, że wyprowadzając się na zadupie trochę sobie obcięłam możliwości rozwoju. Od 3 lat nie miałam okazji, żeby ktoś pokrzyczał na mnie z ziemi. Czuję, że robię coraz więcej błędów i to podstawowych. Ehh....
Osoby po raz kolejny zawodzą. Same zło, jestem załamana... Od wczoraj chce mi się tylko ryczeć. Puszczam sobie jeszcze smutne piosenki.
Jakby tego wszystkiego było mało dziś dostałam telefon, że moi klienci dzwonili z zażaleniem co do ich sobotniej imprezy(zimnej płyty było mało...). Mają tupet, że mają pretensje po ich bezczelnych oddzywkach do mnie. No a ja nie umiem określić dokładnie co im zanosiłam, bo po prostu nie pamiętam :l Super...
.
Jak byś się chwilę zastanowiła, to nie z powodu swego zadka zapłakała...  😵
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
05 września 2013 20:24
Bryziak zamiast płakać weź się za siebie 😎 To wbrew pozorom naprawdę nie jest trudne 😉
Bryziak ja też często nawalam jeżeli chodzi o pracę nad sobą. Jakiś czas temu zakochałam się w bieganiu i polubiłam je jako sposób na relaks i pożyteczne spędzanie wolnego czasu. Niesamowicie "oczyszcza" głowę, a jednocześnie można zrzucić co nieco, bądź, jak to jest w moim przypadku, przypakować 😉
Myślę, że każdy powinien mieć taką tylko swoją czynność pozwalającą mu się wyciszyć i pobyć sam na sam z samym sobą. Wtedy spalanie zbędnych kalorii jest skutkiem ubocznym dobrej zabawy.
.
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnmute.gif[/img] Całkowita edycja posta, nie po raz pierwszy!
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
06 września 2013 07:55
[s] Bryziak jeśli nie możesz to nie waż i nie licz, a zwyczajnie zwracaj uwagę na to, co jesz. 5 posiłków, co 3-3,5 godziny. Posiłek to może być też kefir czy jogurt 😉 Zamiast nakładać sobie wielki talerz ziemniaków i 3 kotlety nałóż dwie łyżki i pół kotleta. Jedz warzywa, dużo warzyw- nawet tych najprostszych- marchewka, papryka, ogórek. Jak się nie przełamiesz to nic z tego nie będzie, a siedzieć i płakać nie ma sensu.[/s]

Ech... na gwizdek ja się produkuję 👿
Jest po prostu tak... beznadziejnie  😵
mundialowa, to masz ode mnie paczkę 15kg z pozytywną energią 😉
Ja mam ostatnio coraz mniej takich chwil/dni, kiedy wszystko się wydaje odległe/bez sensu.
Często pomaga odpowiednia muzyka ustawiona na maksymalna głośność oczywiście 😜
Thymos, dzięki  :kwiatek: Od kilku dni w słuchawkach nieustannie króluje Hunter - na doła najlepiej działa u mnie mocna, nie pozwalająca myśleć muzyka. Ale czasem trzeba ją wyłączyć, przyciszyć i wtedy zaczyna się wyścig myśli. Zwłaszcza w pracy, która mnie już zwyczajnie nudzi i wkurza...
Odliczam godziny do piątku - jeden dzień urlopu, który mam nadzieję spędzić w lesie. I może dojdę do ładu z sobą.

dopisek: odliczam godziny do czwartku, do godziny 16! (grunt, to się motywować, nie?  :hihi🙂
.
.
Zaraz tam - walczyć o marzenia. Czasem warto, a czasem kopanie się z koniem.
Życie trzeba traktować jak barwną przygodę, często przykrą, ale zawsze - pouczającą.
Wszystkie wrażenia są cenne, nie tylko te uszczęśliwiające. Duchy nie zbierają wrażeń 🙂

Ja nadal, jak to ślicznie jedna z rozmówczyń na forum określiła: "nie ogarniam kuwety".
No jasny gwint, dlaczego opór rzeczywistości tak duży, dlaczego psuje się co może i co nie powinno, ciągle i ciągle nic nie idzie "standardowo", wszystko wymaga nad-przeciętnego wysiłku, i znowu, i znowu... Niechże w tych gwiazdach coś się  pozytywnie zmieni, bo ile można, grr.
Ja nadal, jak to ślicznie jedna z rozmówczyń na forum określiła: "nie ogarniam kuwety".
No jasny gwint, dlaczego opór rzeczywistości tak duży, dlaczego psuje się co może i co nie powinno, ciągle i ciągle nic nie idzie "standardowo", wszystko wymaga nad-przeciętnego wysiłku, i znowu, i znowu... Niechże w tych gwiazdach coś się  pozytywnie zmieni, bo ile można, grr.


Niestety muszę się też podpisać pod tym. 🙁
Unikałam wątku przez lata ale noc z piątku na sobotę mnie dobiła. Mąż miał wypadek, na szczęście wyszedł bez szwanku. Ale samochód już nie...
Utknęłam na wsi, z jednym autobusem jeżdżącym rzadko i zawodem wymagającym mobilności. Żeby zarabiać muszę mieć auto, żeby mieć auto muszę zarobić. Wisienką na torcie jest to, że mąż wraca... już za dwa tygodnie, które spędzi w Rosji. Jest mi tak wesoło, że mam ochotę te dwa tygodnie przespać.
Rany, abre! Jakby cos, to wiesz, dzwon, pisz! Ja wprawdzie jeszcze bez swojego czterokolowca, ale rodzice maja, jak bedziesz cos potrzbowac to koniecznie pisz!
zen, dziękuję  :kwiatek: Dla mnie teraz wyprawa po bułki jest zadaniem logistycznym.

Do tego wszystkie plany wzięły w łeb... Trudno. Staram się skupić na bieżących problemach bo jak myślę o tym "co by było gdyby" to mi skóra cierpnie.
abre, to ty szczęśliwa jesteś, a nie zdołowana 😀 (że tylko tak). A nie masz od kogo kupić na szybko samochodu 🙂 do zapłaty później albo w ratach? Bywa, że się da.
halo, chwilowo szans brak. Teść ma pewną propozycję... ale jakbym zarysowała auto teścia to by dopiero była katastrofa! 😉
majek   zwykle sobie żartuję
30 września 2013 13:12
nie daje rady, nie mam siły, mam za dużo pracy i obowiązków. I głupią przypadłość, że się nie skupię na pracy dopóki wokół nie będzie względnie posprzątane (pochowane po szafach)
I jeszcze głos straciłam, wczoraj tylko mnie bolało gardło.

Kurde i kasa na koncie znika a ja nie mogę się zebrać, żeby wystawić fakturę!!!

Co za pojeb ze mnie

edit: przeczytałam co napisałam i teraz mi wstyd że wszyscy mają problemy a ja sie rozczulam nad niczym
majek, nie ma czegoś takiego jak wartościowanie problemów. Gdyby tak robić, to czym są nasze rozterki względem globalnych problemów?
Każdy problem jest istotny :kwiatek:

Trzymaj się cieplutko!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się